Naturalizm a kreacjonizm

 create.jpg

Czy kreacjonizm może być stanowiskiem naukowym?

Czytając komentarze pod naszymi wpisami (nie tylko ostatnimi) na blogu na temat sporu ewolucjonizmu z kreacjonizmem, zastawiałem się czy kreacjonizm może być stanowiskiem naukowym? Co takiego jest w tym stanowisku, że od razu, z góry wiadomo, że jest to stanowisko nienaukowe?

Myślę, że przyczyna tego stanu rzeczy wskazuje, pewną, zapominaną na ogół cechę związaną z nauką. Dawne, pozytywistyczne podejście do nauki widziało w niej prosty model. Najpierw miały być czyste (nagie) fakty wydobywane żmudnie przez naukowca. Gdy faktów tych było dość, mógł on przystąpić do konstruowania hipotez, a później teorii, które było nadbudowane niejako nad faktami. W ten sposób teorie – ponieważ miały być wnioskiem z czystych faktów – były świetnie uzasadnione i jednocześnie wolne od kwestii filozoficznych, czy światopoglądowych.

Ten prosty model doczekał się mocnej krytyki w XX wieku ze strony wielu filozofów przyglądających się nauce. Najważniejsze nazwiska w tej krytyce, to K. Popper, T. Kuhn, P. Feyerabend, I. Lakatos. Pewnie kogoś pomijam, bo było ich oczywiście znacznie więcej. Wspólna myśl płynąca z tych dociekań, mimo różnic między tymi filozofami, była zaś taka, że nie istnieją czyste fakty, a wzorzec pozytywistyczny naszkicowany powyżej zaciemnia i fałszuje obraz nauki. Każdy fakt ustalany przez naukowca jest uwikłany w jakąś uprzednią teorię. Nie ma badań bez języka, w którym te badania są wyrażane; nie ma badań bez jakiejś wcześniejszej metodologii. To zaś wskazuje, że już na wstępie język i metodologia narzucają jakąś perspektywę, która ogranicza perspektywę badawczą.

Filozofowie ci wskazywali, że u podstaw badań naukowych leżą założenia filozoficzne i je przenikają, czy się tego chce czy nie. To zaś z góry narzuca pewien typ wyjaśnień i zabrania stosować inny. Jeżeli z tej perspektywy przyjrzymy się konfliktowi między kreacjonizmem a ewolucjonizmem, to okaże się, że obu tym typom wyjaśnień przyświecają różne filozofie.

Filozofią ewolucjonizmu jest naturalizm. Jest to zresztą pogląd, który w ogóle leży u podstaw nauki. Można go różnie definiować, ale sednem tego stanowiska jest przekonanie, że świat dany nam w doświadczeniu tłumaczy się sam i nie ma potrzeby odwoływania się do jakiejś zasady (Absolutu, Boga) leżącej poza nim, by go pojąć i zrozumieć. Wszystkie naukowe odpowiedzi na pytania muszą odwoływać się do mechanizmów i czynników zawartych w świecie, kwestie zaś, które tego postulatu nie mogą spełnić, nie są kwestiami naukowymi.

Natomiast u podstaw wyjaśnień kreacjonizmu leży antynaturalizm, czyli przekonanie, że nie da się zrozumieć świata bez odwołania się do Boga (Absolutu), który w mniejszym lub większym stopniu istnieje poza światem. Z tego powodu kreacjoniści w swojej argumentacji będą między innymi wykazywać, że mechanizmy, które wykrywa nauka, nie tłumaczą wszystkiego, a wobec tego wskazują one po prostu na Boga.

Myślę, że to z tego powodu, że naturalizm jest filozofią nauki, niemal automatyczną reakcją ze strony naukowców na hasło „kreacjonizm” jest właśnie przekonanie, że ten nurt nie może być naukowy. A badaczy, którzy przyznają się do kreacjonizmu w najlepszym wypadku upatrują mianem dziwaków. Jak długo naturalizm będzie filozofią nauki, tak długo kreacjonizm w jakiejkolwiek formie, nie odwołującej się nawet do przekonań religijnych, nie zostanie uznany jako stanowisko mieszczące się w ramach nauki. To właśnie ze względu na swój antynaturalistyczny charakter kreacjonizmu z nauką pogodzić się nie da.

Grzegorz Pacewicz

Fot.  jluster, Flickr (CC SA)