Skały wieków

gould.jpg

Kreacjoniści kontra ewolucjoniści wg Stephena Jay Goulda.

Książka Stephena Jay Goulda „Skały wieków” (S. J. Gould „Skały wieków. Nauka i religia w pełni życia”, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2002) poświęcona jest konfliktowi między kreacjonistami a ewolucjonistami. Ponieważ ci pierwsi na ogół, chociaż nie jest to konieczne, odwołują się w swoich dociekaniach do religii, książka dotyka w dużym stopniu problemu relacji między nauką a religią. Przy czym Gould i tu swoje dociekania ogranicza do chrześcijaństwa, poszukując historycznych i psychologicznych przyczyn konfliktu między chrześcijaństwem w jego różnych odmianach, a nauką.

Wcześniej jednak przedstawia jego zdaniem łatwy sposób na zażegnanie tego konfliktu. Metoda ta jest rzeczywiście bardzo prosta. Gould ogłasza, że tego konfliktu być nie powinno, ponieważ nauka i religia nie mają obszarów, na których ich dociekania się krzyżują. Nawet jeżeli tak jest, to tak być nie powinno, bo gdy się bliżej przyjrzeć kwestii, okaże się, że nauka i religia wychodzą z zupełnie innych perspektyw, operują innym językiem, a przede wszystkim odpowiadają na zupełnie inne pytania i problemu. Wyraża to zasada NOMA, czyli Nie Obejmujące się MAgisteria. Inne punkty wyjścia, a w szczególności inny przedmiot zainteresowania, inny zestaw pytań, na które odpowiadają obie dziedziny sprawia, że nauka i religia nie krzyżują się, a wobec tego nie ma między nimi kwestii spornych.

Gould pisze tak:

„Magisterium nauki zajmuje się rzeczywistością empiryczną: z czego wszechświat jest zrobiony (fakty) oraz dlaczego działa tak, a nie inaczej (teorie). Magisterium religii dotyczy kwestii ostatecznego sensu, znaczenia oraz wartości moralnych. Owe dwa magisteria ani się nie pokrywają, ani nie wyczerpują wszystkich dziedzin (wystarczy wspomnieć magisterium sztuki lub sens piękna). By zacytować stare powiedzenie, nauka zajmuje się wiekiem skał, religia – skałą wieków; nauka studiuje, w jaki sposób niebo chodzi, religia – jak dojść do nieba”. (s. 11).

Są przynajmniej dwa argumenty, które wzmacniają zasadę NOMA. Pierwszy to dawne odkrycie Hume’a, że z tego jak jest, wcale nie wynika jak być powinno. Innymi słowy, nie ma przejścia między sferą faktów, a sferą wartości. Jeżeli przedmiotem religii jest przede wszystkim sfera wartości (co do tego też można mieć wątpliwości), to rzeczywiście nauce nic do religii i odwrotnie religii nic do nauki. Zasada ta leży u podstaw argumentacji Goulda.

Drugi argument nie pojawia się już w książce Goulda, można go jednak przywołać, dla poparcia jego twierdzeń. Częścią argumentacji niektórych kreacjonistów jest założenie, że Bóg jest autorem dwóch dzieł: Biblii i świata. A wobec tego między tymi dziełami nie może być sprzeczności – Biblia musi być w zgodzie z nauką, ponieważ Biblia powstała pod natchnieniem Boga, a nauka opisuje świat przez tego Boga stworzony. Kazimierz Jodkowski, który bada od dawna spór między kreacjonizmem a ewolucjonizmem, mówi wprost, że jest to jedno z najgłupszych twierdzeń w tym sporze. Z natchnionego charakteru Pisma wcale nie wynika jego właściwe rozumienie. Podobnie świat, mimo że jest dziełem Boga, niekoniecznie musi być trafnie opisywany przez człowieka. Czym innym jest bowiem przedmiot, a czym innym jego opis i rozumienie. Ostatnia uwaga wzmacnia zasadę NOMA, ponieważ wskazuje, że opis i rozumienie świata z punktu widzenia nauki i religii mogą być różne, co nie podważa sensowności każdego z nich.

Mimo zasady NOMA, co chwila pojawiają się roszczenia ze strony kreacjonistów lub ewolucjonistów (znamienny przypadek R. Dawkinsa) do zajęcia obszaru przeciwnika. Obie strony naruszają regułę NOMA. Moja wątpliwość w związku z zasadą NOMA dotyczy pytania, czy samo jej nagminne naruszanie nie każe przynajmniej zastanowić się nad jej sensownością? Czy przyczyny konfliktu między kreacjonizmem a ewolucjonizmem nie leżą gdzie indziej, na przykład pośród założeń filozoficznych ewolucjonizmu?

Jeżeli zaś ciągnąć te pytania dalej, poszerzając ich zakres – czy w konflikcie między nauką a religią nie jest przypadkiem tak, że obie te dziedziny wychodzą z innych przesłanek filozoficznych? Echa tego pytania pojawiają się w ostatniej części jego książki, chociaż Gould nie stawia jego wprost. Szkoda, bo samo jego jasne sformułowanie prowadziłoby do wniosku, że konfliktu między tymi dziedzinami nie da się rozwiązać tak łatwo, jak tego chce Gould.

Grzegorz Pacewicz

Fot. Kathy Chapman online