O milczeniu i umieraniu
Są pytania, na które można odpowiedzieć tylko uściskiem ręki.
Na moim macierzystym uniwersytecie właśnie odbywa się konferencja „Człowiek i człowieczeństwo„. Wiadomo, że jak to na konferencji wystąpienia są różne, na ogół jednak pojawia coś niezwykłego. Wczoraj bardzo poruszyło mnie wystąpienie prof. dr. hab. n. med. Jacka Łuczaka „Czy jesteśmy przygotowani do spotkania z umierającym?”
Wystąpienie było ciekawe z kilku powodów, z których jeden jest dla mnie w takich sytuacjach kluczowy. Jacek Łuczak nie mówił o śmierci i umieraniu z perspektywy suchej teorii, lecz z perspektywy osoby, która wielokrotnie towarzyszyła osobom umierającym. Dlatego jego uwagi są dla mnie takie cenne. Zanotowałem sobie kilka jego myśli.
Jacek Łuczak mówił o spotkaniu z osobą umierającą i problemach, z którymi takie osoby się zmagają. Najważniejszym z nich jest chyba samotność w obliczu śmierci i potrzeba wysłuchania przez drugą osobę. Kluczem jest tutaj milczenie. Milczenie, które nie jest kresem komunikacji, lecz również jej środkiem. Kończy ono bowiem tylko komunikację werbalną, otwiera jednak na pozawerbalne środki komunikacji (dotyk, kontakt wzrokowy) i spotkanie z drugą osobą. Dlaczego? Bo umożliwia słuchanie chorego, który chce wypowiedzieć swoje cierpienie nie tylko fizyczne, ale także psychiczne czy duchowe. W takich sytuacjach nie trzeba dobrych rad, odpowiedzi, pocieszeń itp. Wystarczy obecność.
Chory u schyłku życia cierpi na wielu poziomach: somatycznym, psychicznym, społecznym czy duchowym. Stawia sobie trudne i bolesne pytania. Jacek Łuczak bardzo wyraźnie powiedział o nich, że „są to pytania, na które można odpowiedzieć tylko uściskiem ręki i byciem razem”.
Takie samo podejście do milczenia odnalazłem, gdy pierwszy raz czytałem „Opowieści chasydów” Martina Bubera, w jednej z przypowieści, która głęboko zapadła mi w pamięć:
„Pewnego razu rabbi Mendel, syn cadyka z Warki, i rabbi Eleazar, wnuk Magida z Kozienic, spotkali się po raz pierwszy. Sami, bez postronnych, weszli do izby, usiedli naprzeciw siebie i milczeli przez godzinę. Wtedy pozwolili wejść pozostałym. ‚Teraz doszliśmy już do ładu’ – rzekł rabbi Mendel.
Kiedy Mendel z Warki był w Kocku, rabbi zapytał go: ‚Gdzie wyuczyłeś się sztuki milczenia?’ Mendel chciał już odpowiedzieć, ale po namyśle posłużył się ową sztuką.” (M. Buber, „Opowieści chasydów”, Poznań 1999, s. 236.)
Grzegorz Pacewicz
Fot. Droga do Doliny Śmierci (Keirn, Flickr, CC SA)
Komentarze
Najpierw musimy być gotowi na własną śmierć (tzn. oswoić się z tym, że jej nie uciekniemy). Potem już idzie łatwiej z innymi, którzy umierają przed nami.
Takie są moje doswiadczenia.
Mam nadzieję, że tym komentarzem nie łamie ciszy i nie przerywam milczenia, które być może było zamierzeniem Autora wpisu…
No właśnie ta cisza wcale nie była zamierzona, chociaż logicznie się wpisuje w tekst.
Poszukuję książki „Ja i Ty” autor M.Buber
Zacząłbym od biblioteki albo allegro. 😉
Niestety umieranie wiąże się nieuchronnie z samotnością, tak bardzo bowiem jest to indywidualne doświadczenie. Milcząca obecność drugiego jest chyba najlepszym, co można uczynić.