Dokąd jedzie ten tramwaj?
Dlaczego pewnych pytań nie da się ugryźć naukowo?
Generalnie mówiąc, nauka jest mistrzynią racjonalnych odpowiedzi. Jeśli racjonalność wyobrazić sobie jako koło, w którym im bliżej centrum, tym większa racjonalność, to z pewnością będzie ona w samym centrum tego pola. Mimo to nie wyczerpuje ona wszystkich kwestii, które mogą być racjonalne. Myślę, że są racjonalne pytania, które są nauce zupełnie obce.
Przyjrzyjmy się kwestii celu ewolucji. Czy ewolucja zmierza do jakiegoś z góry upatrzonego celu? Pytanie tak postawione jest zupełnie nienaukowe. Każda próba określenia takiego celu ma charakter apriorycznego założenia, pod które można następnie dopasowywać sobie dowolnie fakty. Można więc sobie określić, że celem ewolucji jest powstanie człowieka. Ale równie dobrze celem ewolucji może być wyprodukowanie płytki metalowej 10 na 10 na 4 z dziurką w środku. Taki pomysł kiedyś opisał jeden z autorów z kręgu fantastyki, niestety nie pamiętam który.
Może więc przyjmijmy ostrożniej, że ewolucja jest jakoś ukierunkowana. Na przykład na byty obdarzone coraz większą świadomością, aż do samoświadomości. Takie założenie na pewno podbudowuje ego człowieka, bo wynika z niego, że ewolucja zmierza w jego stronę i to on obecnie wieńczy jej dzieło. Tyle tylko, że znów wcale to nie wynika z teorii ewolucji. W niej dany jest tylko mechanizm – mutacje, sprzężenia zwrotne, dobór naturalny, prawa statystyki i tak dalej. Nie ma żadnej mowy o ukierunkowaniu, a jedynie o przystosowywaniu się organizmów do zmiennych warunków środowiska.
Jest jednak jakieś „ale”, które podtrzyma przynajmniej samą możliwość postawienia pytania o ewentualne ukierunkowanie ewolucji. Dlaczego człowiek powstał teraz a nie miliony lat temu? Czy może inaczej – dlaczego, o ile nam wiadomo, organizmy o dużym mózgu, a co za tym idzie o dużym stopniu rozwoju życia psychicznego, powstały stosunkowo późno w skali czasu ewolucji? Dlaczego poprzedzały je istoty o mniejszym stopniu rozwoju takiego życia? Takie refleksje uzasadniają przynajmniej postawienie samego pytania o to, czy ewolucja nie jest jednak jakoś ukierunkowana.
Niestety, tych pytań naukowo nie ma jak ugryźć. Pytania typu „dlaczego” znacznie różnią się od pytań typu „jak”? W tych drugich chodzi tylko o czysty mechanizm, stąd można je do maksimum oczyścić z niepewnych spekulacji. O ile pytania typu „jak” są zasadniczym przedmiotem nauki, o tyle do poruszania pytań typu „dlaczego” nauka jest znacznie słabiej przygotowana i może objąć tylko ich niewielką część. Dzieje się tak dlatego, że w pytaniach typu „dlaczego” chodzi często o racje, które tkwią poza rzeczami samymi. Oczywiście można odpowiedzieć na przykład na pytanie: dlaczego Niemcy zaatakowały Polskę w roku 1939? Ale czy tak samo da się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jest raczej coś niż nic? Albo dlaczego mam czynić dobro a unikać zła?
Jeżeli zaś z pytań typu „dlaczego” wydobyć to, co się za nimi kryje, czyli zagadnienia egzystencjalne, znajdziemy się całkowicie poza domeną rozstrzygnięć nauki. Czy mimo to odpowiedzi na te pytania są racjonalne? Myślę, że tak, ponieważ można za rozstrzygnięciami w tych kwestiach argumentować i kontrargumentować, czyli badać je w sposób krytyczny. A taka postawa jest samą istotą racjonalności. Odpowiedzi na te pytania zawierają jednak wiele dodatkowych założeń, czy nawet przeczuć. Dlatego znaczna ich część nie jest weryfikowalna w ten sposób, co kwestie naukowe. Świadczy to właśnie o tym, że są one nauce obce. Ale to nie znaczy zaraz, że nieracjonalne.
Grzegorz Pacewicz
Fot. jmerelo, Flickr (CC BY SA)
Komentarze
Widzę tutaj duże pomieszanie pojęć. Nie wiem, czy jest to obraz faktycznego zagubienia autora, czy też środek stylistyczny mający zachęcić czytelników do zajęcia się filozofowaniem nad, moim zdaniem, nienaukowym problemem.
Ale do rzeczy. Pytanie o „jakiś z góry upatrzony cel” samo w sobie implikuje istnienie jakiegoś bytu, który mógłby taki cel „z góry założyć”. Współczesne naukowe widzenie tematu ewolucji raczej nie podejmuje takich tendencyjnych pytań, bo istnienie takiego bytu nie jest w żadnym stopniu potrzebne do wyjaśnienia teorii ewolucji. Istotne dla nauki pytania dotyczą raczej początków ewolucji, a ich trudność nie wynika z jakichś metafizycznych problemów nauki jako takiej, ale po prostu braku danych o tym co było dawno temu.
Jeśli zaś idzie o pytania o kolejność powstawania różnych form życia, to absolutnie nie ma powodu, aby akurat człowieka traktować w jakiś wyróżniony sposób. Kiedy spojrzeć na drzewo filogenetyczne gatunków (obecne przybliżenia oparte o podobieństwa sekwencji białek wydają się być zupełnie niezłe) to dość jasno widać, że powstanie skomplikowanych form w procesie ewolucji po prostu trwa długo. Inaczej mówiąc prawdopodobieństwo powstania skomplikowanej formy życia w krótkim (jak na ewolucje) czasie jest znikome, w porównaniu do prawdobieństwa powstania takiej formy życia w czasie „geologicznym”. Jeśli zaś chodzi o „duży mózg”, to raczej nie jest on celem ewolucji, a środkiem dobrym dla zdominowania swojej niszy ekologicznej. Np. karaluchy nie mają zbyt dużych mózgów, a bardzo prawdopodobne jest, że przeżyją (jako gatunek) zdecydowanie dłużej niż ludzkość (wystarczy jakaś katastrofa podobna do tej, która wykończyła dinozaury). Znowu więc mamy pytanie, które wynika z założeń, o których nie wiemy czy mają sens.
Podsumowując. Problemy, które stwarzają pytania o „cel” ewolucji lub rolę „istot wyższych” są nienaukowe, bo oparte na niejawnych, a przy tym bardzo wątpliwych założeniach. Te założenia z kolei można weryfikować naukowo, pod warunkiem ich doprecyzowania.
Moim zdaniem, bardzo ryzykowne są sugestie, że tego typu pytania są „całkowicie poza domeną nauki”, ale ich zadawanie jest racjonalne. Otóż jest ono ani mniej ani bardziej racjonalne niż zastanawianie się nad istnieniem wróżek, smoków i jednorożców. Bardzo trudno jest udowodnić na gruncie nauki, że ich nie ma, choć pewnie niewiele osób broniłoby racjonalności takiego pytania.
dlaczego dobro, a nie zło? – to chyba da się (naukowo) odpowiedzieć: jeśli przez „zło” (w dozwolonym uproszczeniu) rozumieć szkodzenie innym, to racjonalne egzystencjalnie jest czynienie „dobra”.
ta definicja nie wytrzymuje krytyki tylko w odniesieniu do Adama przed pojawieniem się Ewy.
Dlaczego pewnych pytań nie da się ugryźć naukowo?
Dlatego, ze wiele z pytan zostalo juz zagryzionych przez filozofie i/lub religie. Trudno wiec gryzc sie z zawodowymi zagryzaczami 🙂
Pytanie o cel ewolucji jest wlasnie szukaniem dziurki w calym. Byc moze dziurki na plytce 10x10x4
Dokad jedzie ten tramwaj ?
Jaki tramwaj ? Bo jesli chodzi o tramwaj zwany pozadaniem, to wiadomo, dokad on jedzie, i co go czeka na koncu trasy.
O innych tramwajach trudno sie wypowiadac. Kazdy wsiada do swego wlasnego, a i tak musi placic za bilet. Czasem dosc slono.
Trzeba zadac dobre pytanie aby otrzymac informujaca odpowiedz. Mam wrazenie ze pytania na temat „celowosci” nie sa dobrymi pytaniami i nalezy ich unikac.
Jezeli chodzi o duzy mozg, to wiemy ze ewolucja kilku genow jest scisle zwiazana z wielkoscia mozgu — szczegolnie gen MCPH1 (microcephalin). Mutacje w tym genie u czlowieka powoduja defekt rozwojowy zwiazany z bardzo malym mozgiem.
@GP,
Myślę, że koncepcja ewolucji nie ma zastosowania do takich zjawisk jak świadomość czy kultura.
Jeśli „działanie racjonalne” oznacza „działanie zgodne z założonym celem” to zagadnienia egzystencjalne są w pełni weryfikowalne. Niestety, najczęściej dopiero po pewnym czasie:-).
Dokąd jedzie ten tramwaj? Nawiązując do wpisu Jacobsky’ego wiadomo dokąd jedzie większość tramwajów, przed nami żyło już sporo ludzi i wszyscy mieli te same problemy, mamy więc spory materiał badawczy.
Mysle, ze wszystko zalezy od naszej definicji racjonalizmu. Slowo to jest wieloznaczne, jednak przy wsystkich znanych mi interpretacjach nauka pozostaje tego racjonalizmu ostoja. Jedna z mozliwych interpretacji jest taka, ze pokrywa on sie z metoda naukowa, wowczas naturalnie trudno mowic o racjonalizmie nienaukowym. Mysle jednak, ze GP uzywal pojecia racjonalizm w innym znaczeniu, pozwalajacym rzeczywiscie uznac dyskusje nad pewnymi problemami filozoficznymi jako racjonalna, nawet jesli z gory wiadomo, ze nie bedzie ona prowadzic do definitywnych rozstrzygniec. Przemawia za tym sam sam fakt, ze jest pewne w miare uniwersalne zapotrzebowanie na taka dyskusje, a takze, ze mozna ja prowadzic (tj. probowac argumentacji, a nie odwolywac sie tylko do gustow i guscikow). Celem byloby wiec tutaj nie tyle zlapanie zajaczka i dojscie prawdy, co sciganie go poprzez przedstawianie roznych propozycji objasnienia swiata.
Wydaje mi sie, ze problemow jezykowych z racjonalizmem jest wiecej. Slowa irracjonalny, nieracjonalny nie sa prosta negacja, na dodatek obciazone sa bardzo potocznym znaczeniem i dlatego kojarza sie negatywnie. Wg mnie wcale tak byc nie musi, nie jest tez wiec niczym zlym przyznanie, ze wiele zagadnien filozofii jest w jakims sensie irracjonalnych. Nie wydaje mi sie, zeby zanizalo to jej wartosc.
Jesli zas chodzi o nauke, wydaje mi sie, ze jako naukowcy lubimy przechwalac sie wlasna racjonalnoscia, nie zastanawiajac sie czesto nad jej znaczeniem ani zakresem. A w gruncie rzeczy spora czesc nauki rozlozona na czynniki pierwsze, sprowadza sie do podejscia „na chlopski rozum”. To jak interpretujemy dane, kiedy pozwalamy sobie na generalizacje, kiedy jestesmy sceptyczni czy korzystamy z uslug p. Ockhama, albo jakie aksjomaty przyjmujemy zawiera wg mnie w sobie elementy gry z natura i wlasnie takiego zdroworozsadkowego podejscia (i nie zawsze jest w pelni uzasadnione). Oczywiscie na dalszym etapie nastepuje weryfikacja, ale wydaje mi sie, ze racjonalizm wspolczesnej nauki objawia sie przede wszystkim w skutecznosci jej modeli, a nie w mowieniu o dazeniu do uniwersalnej prawdy i w tm sensie oddalilismy sie chyba troche od Kartezjusza.
Żeby wiedzieć co jest racjonalne, a co nie jest trzeba przyjąć jakąś definicję racjonalności, a dopiero potem odpowiadać na pytania. Ja mam niejasne wrażenie, że wpis GP byłby bliższy swoich założeń, gdyby zamiast pojęcia „racjonalności” pojawiało się tu pojęcie „sensowności”.
Racjonalnie możemy dobierać środki do założonych celów. Jeśli chcę wbić gwóźdź to racjonalnie będzie poszukać młotka.
Czy można racjonalnie pytać „dlaczego jest raczej coś niż nic?” Można, jeśli naszym celem jest akurat zabawa intelektualna z Lebnizem, albo jeśli lubimy się głowić nad abstrakcyjnymi pojęciami. Albo jeśli jest się prowadzącym zajęcia wykładowcą historią filozofii.
Zupełnie inaczej sprawa się ma z kwestią czy można sensownie pytać dlaczego jest raczej coś niż nic. Innymi słowy – czy dysponujemy skuteczną metodą znalezienia odpowiedzi na to pytanie? Jeśli nie dysponujemy (może jeszcze) to stawianie takich pytań nie jest sensowne i nie należy (może póki co) do nauki.
Z trudnoscia mozna sie domyslic, ze GP chodzi o problem determinizmu. Istotnie, nie jest to zagadnienie proste gdyz nasza wiedza o tym czy Wszechswiat jest ukladem bezwzglednie izolowanym czy tez nie jest nie do rozstrzygniecia. Jezeli istnieje jednak jakies otoczenie Wszechswiata, ktore moze nan wplywac celowo badz losowo, to zdarzenia wewnatrz takiego ukladu nie maja ustalonego biegu w calej swojej historii. Mozliwa jest chwilowa badz ciagala korekta naturalnej ewolucji Wszechswiata. Jesli natomiast Wszechswiat jest pozostawiony wlasnemu losowi to wszystkie zdarzenia przebiegaja tak jak musza ze wzgledu na rownania ewolucji mechanicznej elementarnych skladnikow materii. W tym ostatnim przypadku indeterminizm jest tylko zludzeniem plynacym z niewiedzy badz praktycznej niemoznosci rozwiazania rownan ruchu.
Generalnie widzę, że zgoda jest co do tego, że wszystko zależy od definicji racjonalizmu. Problem jest tego rodzaju, że jeśli nauka jest jedynym synonimem racjonalności to przekonania ideologiczne, światopoglądowe, estetyczne, religijne i tak dalej stają się irracjonalne. A w takim wypadku wszelkie dyskusje w tych kwestiach stają się jałowe. Jałowe stają się nawet próby poszukiwania uzgodnień w tych kwestiach. Dlatego myślę, że takie założenie jest fałszywe i sądzę, że dyskusje w tych kwestiach są racjonalne o ile szuka się racji, uzasadnień, argumentów i kontrargumentów za takim czy innym rozwiązaniem. I to jest moim zdaniem istota racjonalności – a idę tutaj za Popperem.
Trudność z racjonalizmem jest jeszcze taka, że każda jego definicja ma charakter aprioryczny, a to naraża je na zarzut nieuzasadnionej arbitralności. Stąd myślę, że chodzi w racjonalności o minimum założeń. Spotkałem się z określeniami, że takimi założeniami są zasady tożsamości, niesprzeczności i wyłączonego środka, oraz zasada racji. Jak widać żadna z tych zasad nie przesądza treści pytań, jakie można postawić.
I na koniec – w szkole i zresztą nie tylko w szkole, ale i w domu uczy się dzieci, że nie ma głupich pytań, są tylko niemądre odpowiedzi. 🙂
GP: „wszelkie dyskusje w tych kwestiach stają się jałowe. Jałowe stają się nawet próby poszukiwania uzgodnień w tych kwestiach.”
I tak i nie. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby rozmawiać np. o etyce, żeby wykazywać argumenty za i przeciw – nigdy jednak nie podamy w kwestiach aksjologicznych (czyli wspomnianych zagadnieniach ideologicznych, estetycznych, religijnych, światopoglądowych) dowodu w sensie naukowym, bo nauka zajmuje się tylko faktami, a co najmniej od czasów Hume’a wiadomo, że „z ‚jest’ nie da się wywieść ‚powinien’ ” I tyle.
Widzę, że jednak chodzi o filozofowanie. Nikt tutaj zdaje sie nie sugeruje, ze te pytania sa glupie. Za to Komerski dobrze podsumowuje, ze problemem jest stawianie problemu racjonalnosci takich pytan podczas, gdy GP ewidentnie odwoluje sie tutaj do „czucia i wiary” a nie do racjonalnych przeslanek. Sam GP przyznaje, ze kazda definicja racjonalnosci jest aprioryczne, a mimo to upiera sie aby uznac wlasnie racjonalnosc pytan o cel ewolucji itp.
Bardzo jest niedobrze, kiedy w takiej dyskusji, w gruncie rzeczy bardzo luznej, miesza sie jakieś intuicje i egzystencjalne niepokoje z pojęciami dość ścisłymi takimi jak ewolucja. Może to sugerować jakoby nauki przyrodnicze próbowały odpowiadać na wszelkie pytania i nie dawały sobie z tym rady. Prawda jest taka, że siła nauki nie polega na odpowiadaniu na pytania, ale na weryfikacji hipotez.
I dopoki nie mamy hipotezy, to nie mamy tez i co mowic o nauce.
Przecież wyraźnie napisałem, że nauka nie jest w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania. Ale moim zdaniem nie znaczy to, że te pozostałe pytania są nieracjonalne.
Myślę, że tak długo, jak tylko mamy świadomość, że poruszamy się w obrębie filozofii, a nie nauki nic nie stoi na przeszkodzie, by używać pojęć naukowych w połączeniu z pojęciami mniej ścisłymi, czy podpierać się wynikami naukowymi w dyskusji światopoglądowej. Przecież nauka od zawsze stanowiła pożywkę dla filozofii. Nawet jeśli ktoś dochodzi do wniosku (na gruncie filozofii, nie mam tu na myśli wnioskowania tak rygorystycznego jak w nauce), że ewolucja ma cel, albo, że go nie ma, nie widzę problemu o ile nie próbuje on przenieść swoich poglądów z powrotem w domenę nauki. W końcu i naukowcy mają swoje prywatne poglądy religijne czy filozoficzne, zapewne niejednokrotnie ukształtowane również przez ich pracę i niekoniecznie racjonalne. Wydaje mi się więc, że właśnie dzięki temu, ze nasza dyskusja jest raczej luźna, możemy sobie i GP pozwolić na trochę swobody.
Natomiast nadmierna ingerencja filozofii czy ogólnie kwestii światopoglądowych w naukę może być rzeczywiście szkodliwa, tak dla nauki i na dłuższą metę dla filozofii czy religii. Nie wydaje mi się np., żeby kontestowanie jakichkolwiek uznanych dziś wyników naukowych przyniosło korzyść Kościołowi Katolickiemu, wręcz przeciwnie, dostarczało tylko argumentów przeciwnikom, nawet jeśli Kościół weryfikował swoje stanowisko (np. rehabilitacja Galileusza po tylu latach cokolwiek śmieszy).
A i środowiska tradycyjnie w opozycji wobec Kościoła nie są tu bez skazy, co jak mi się wydaje zostało nieźle zobrazowane w aferze Sokala:
http://en.wikipedia.org/wiki/Sokal_Affair
i chyba też dało im popalić.
Dokładnie tak, zwłaszcza Twój pierwszy akapit wyraża to, z czym się zgadzam. Podobnie u Komerskiego – nie da się kwestii aksjologicznych czy światopoglądowych w pełni rozstrzygnąć, ale sądzę, że skoro jest tutaj możliwa wymiana poglądów, a nawet prowadzenie sporów i próba ich rozstrzgnięć, to kwestie te częściowo przynajmniej podopadają pod racjonalność.
Ta płytka to chyba od Vonneguta
Chyba tak. Albo Clarka.
1. Racjonalnie można dyskutować nawet o jednorożcach.Mimo , że (prawdopodobnie) nie istnieją.
2.Nie ma głupich pytań ale są pytania niewłaściwie postawione.Na pytanie:
jakiego koloru jest wiatr? nigdy nie uzyskamy sensownej odpowiedzi.
Pytanie o sens i cel ewolucji jest podobnej natury.
A skąd to wiesz, że jest źle postawione? Czy tylko dlatego, że nie można na nie uzyskać jednoznacznej odpowiedzi? Ja nie twierdzę, że jest to pytanie naukowe, bo naukowo nie da się na nie odpowiedzieć – w nauce nie mówi się o celach zjawisk, procesów itp. Mimo to twierdzę, że jest to pytanie racjonalne. Tak jak racjonalne jest filozofowanie.
O jednorożcach można sobie rozmawiać. Być może nawet racjonalnie, ale skoro one nie istnieją wszelkie wypowiedzi na ich temat są zdaniami fałszywymi.
Najpierw o jednorożcach.Proszę o dowód ,że nie istnieją.Będzie ciężko.A gdyby
tak o Bogu?Również nie można udowodnić ,że nie istnieje bądź istnieje.Czy dyskusja o Nim jest racjonalna?Czy wszystkie wypowiedzi na jego temat są fałszywe?
Pytać można o wszystko.Często z tego nic nie wynika.Na pytanie: poco wieje wiatr? cóż możemy odpowiedzięć.Nic.Podobnie jest z pytaniem o cel ewolucji.Chyba , że cel wyznaczył jakiś byt nadrzędny w stosunku do jej procesu, ale tu znów mamy Boga, i wszystko się zapętla.A gdzie tu racjonalność?
Odnośnie jednorożców – nie udowadnia się nieistnienia rzeczy. Jeśli chodzi o Boga – są przesłanki by przyjmować Jego istnienie, jednak nie uznają ich wszyscy za wystarczające.
Cel nie musi być wyznaczony przez byt zewnętrzny. Jacek Kubiak na tym blogu przypomniał na przykład stare słowo „postęp”. To też jest jakiś cel. Gdzie tu racjonalność? A czy wymiana komentarzy pod tym wpisem jest nieracjonalna? Na pewno nie – wszyscy próbujemy siebie nawzajem do czegoś przekonać, używamy różnego rodzaju argumentów, rozumowań itp.
>Być może nawet racjonalnie, ale skoro one nie istnieją wszelkie
>wypowiedzi na ich temat są zdaniami fałszywymi.
To chyba pewne uproszczenie, Russel zastanawiał się czy zdanie „Obecny król Francji jest łysy” jest prawdziwe czy fałszywe i wyszło mu (co chyba naturalne), że fałszywe, ale jeśli jednorożce nie istnieją, to zdanie „każdy zielony stwór będący jednorożcem jest różowy” przyjmuje się w logice za prawdziwe. Można też gdybać czy zdanie „skoro one nie istnieją wszelkie
wypowiedzi na ich temat są zdaniami fałszywymi” jest zdaniem o jednorożcach czy też nie ;).
> Odnośnie jednorożców – nie udowadnia się nieistnienia rzeczy.
To już było tu dyskutowane, nie wszyscy się zgadzają ;), przynajmniej nie przy takim sformułowaniu, ale mniejsza z tym…
Spotkałem się z interpretacją jednorożców, że wszelkie zdania na ich temat są koniunkcją, w której pierwsze zdanie wyraża sam fakt istnienia jednorożców, a każde następne przypisania im cech. Czyli istnieją jednorożce i…… Skoro pierwsze zdanie jest fałszywe to koniunkcja tego zdania jest zawsze zdaniem fałszywym. Dla mnie taka interpretacja brzmi wiarygodnie. 😉
W matematyce zdaje się, że można udowadniać nieistnienie, tak?
Na marginesie – trzeba by przestawić zegar na blogu.
Tak chyba właśnie podchodzili do zdania o królu Francji, ma to niewątpliwie sens jeśli chodzi o codzienne użycie języka. Co do innych zdań, zawsze można gdybać, co jest naturalną interpretacją…
A w matematyce udowadnianie nieistnienia to rzecz dość podstawowa, np. żeby udowodnić istnienie liczby niewymiernej, trzeba pokazać nieistnienie pewnego ułamka. Jak rozumiem różnica między tym podejściem, a (nie)istnieniem w sensie filozoficznym jest taka, że dowodzimy, że „nieprawda, że któryś z badanych przez nas obiektów ma własność ….”, jest to chyba trochę, co innego niż istnienie rozpatrywane z punktu widzenia filozofii. Ale to chyba Lem napisał, że (pamięć zawodzi) są trzy rodzaje smoków. Każdy z nich nie istnieje, ale każdy na zupełnie inny sposób;)
Mniejsza już co rozumiemy przez słowo „postęp”-to temat na inne opowiadanie.
Pojęcie to wprowadził człowiek, który sam jest „produktem” ewolucji Wniosek:
ewolucja sama z siebie wyznacza cel do którego zmierza.I znów sami podnosimy się za włosy.
hlmi: to o czym piszesz, pokazuje również, że jest różnica między resztą nauk a matematyką. Ale tu dotykamy rozróżnienia między tzw. naukami analitycznymi i empirycznymi, o czym pisał Hume, i ogólnie kwestii związanych ze statusem matematyki.
feanor3: koncepcja jak koncepcja. Trzeba by ją uzasadnić.
Płytka jest z „Syren z Tytana” Vonneguta.
„Z upływem każdej godziny Układ Słoneczny jest o czterdzieści trzy tysiące mil bliżej Ławicy Globularnej M13,należącej do Herkulesa-a mimo to niektóre półgłówki uparcie twierdzą,ze coś takiego jak postęp w ogóle nie istnieje”
Dziękuję.