Rok 2007
Alternatywne uniwersum panów G. najwyraźniej wtargnęło do naszego.
Kiedy ongiś minister Podkański zażądał spotkania z nieżyjącym już wówczas Józefem Czapskim, wydawało się, że poziom polskich polityków sięgnął bruku. Otóż najwidoczniej nie, skoro pod światłym przewodem Romana G. ministerstwo Oświaty i tym podobnych ogłasza listę lektur, na której Arystoteles figuruje jako autor „Obrony Sokratesa”. Arystoteles na polu filozofii Platonem niewątpliwie się ścierał (a spór ten bardzo mocnym piętnem odcisnął się na cywilizacji europejskiej), niewątpliwie miał też do swego mistrza uraz o niewyznaczenie go na następcę w Akademii (zatryumfował nepotyzm, a Arystoteles musiał zadowolić się posadą nauczyciela następcy tronu macedońskiego i jego przyjaciół), ale nic nie wiadomo o tym, jakoby miał sobie przywłaszczać autorstwo jego dzieł.
Jedyne wytłumaczenie, jakie mi przychodzi do głowy, kiedy tak patrzę na kolejne wybryki rodziny G., jest takie: otóż panowie ci najwyraźniej żyją w jakimś innym (wszech)świecie niż ja. Jak wiadomo, w światach alternatywnych wszystko jest możliwe: zarówno świat stworzony wraz ze szczątkami kopalnymi te ileś tysięcy lat temu, jak i inne autorstwo „Obrony Sokratesa”. Nie takie rzeczy wymyślali pisarze – w powieści „Człowiek z Wysokiego Zamku” Philipa K. Dicka mamy świat, w którym państwa Osi wygrały II wojnę światową, wizjami alternatywnymi zabawiali się H. G. Wells i Vladimir Nabokov. Już rzymski historyk Liwiusz (I p.n.e/I n.e.) rozważał, jak potoczyłyby się losy Rzymu, gdyby Aleksander Wielki podbił nie tylko wschód, ale również Italię.
Jest tylko jeden problem – alternatywne uniwersum panów G. najwyraźniej wtargnęło do naszego i zaczęło nań oddziaływać, a ja bardzo nie chcę żyć w świecie, w którym rządzą takie prawa estetyki, że Jan Dobraczyński jest pisarzem lepszym i ważniejszym od Josepha Conrada. Byłabym w stanie bez większych problemów pogodzić się np. z alternatywnym światem takim jak w „Innych pieśniach” Jacka Dukaja, gdzie fizyka jest taka, jaką wyobrażał sobie skądinąd Arystoteles. Nie miałabym nic przeciwko światu, w którym naprawdę żyły smoki (nie dinozaury, smoki). W sumie jest mi dość obojętne, czy świat do swojego obecnego stanu wyewoluował, czy też został stworzony – niezależnie od moich przekonań w tej sprawie, w nikłym stopniu wpływa to na moje życie. Skamieliny i tak istnieją, czy pan Maciej G. tego chce, czy też nie, toteż niezależnie od tego, jak powstały, mogę sobie pojechać do podkrakowskiego kamieniołomu i poszukać amonitów.
Nie jestem natomiast w stanie zaakceptować świata, w którym na liście lektur szkolnych znajduje się literacki chłam oraz rzeczy w najlepszym razie przeciętne ? przy całym szacunku dla Jana Pawła II nie uważam jego dokonań na tym polu za aż tak wybitne, żeby miały stanowić obowiązkową lekturę młodzieży na lekcjach polskiego. Jeśli uczeń ma zapoznawać się z dziełami papieża (jakiegokolwiek zresztą), to powinien to robić na lekcjach religii, ewentualnie wiedzy o społeczeństwie – oczywiście wtedy powinien to być wtedy wybór z encyklik czy pism filozoficznych. Znacznie większe wyzwanie dla nauczycieli.
Dodatkowo przerażające jest to, że ponoć lista jest wynikiem sondaży wśród nauczycieli. Jeśli to prawda, to wydziały polonistyki w całym kraju powinny się natychmiast zreformować, ponieważ najwyraźniej nie uczą swoich absolwentów podstawowego chociażby wartościowania literatury.
Wracając jednak do świata panów G., seniora i juniora: na tyle przypomina on antyutopijne wizje literackie, że nie ma się co w sumie dziwić, że Ministerstwo Oświaty zaczyna się kojarzyć z Ministerstwem Pokoju w „Roku 1984” Orwella.
Agnieszka Fulińska
Fot. gualtiero, Flickr (CC BY SA)
Komentarze
w tej alternatywnej rzeczywistości każdy człowiek powinien znać takich filozofów starożytnyvh, jak arystoteles czy sofokles (Giertych o filozofii w szkołach: „podstawy nauczania filozofii w ramach religii i wiedzy o filozofii mogą być takie same. Chrześcijanin powinien mieć tę samą wiedzę na temat Arystotelesa czy Sofoklesa, co ateista o św. Tomaszu czy Janie Pawle II.”). może błąd tkwił gdzie indziej, i chodziło nie o „obronę sokratesa” platona, ale o nieznane szerzej dzieło arystotelesa pt. „obrona sofoklesa”?
Z jednym się nie zgodzę. Coś z Wojtyły mogłoby się spokojnie znaleźć na tej liście. I niekoniecznie na religii. Nie wiem, czy akurat encykliki lub prace bardziej filozoficzne, ale może jakieś sklepy jubilera, czy coś takiego. Jakieś wiersze? Nie jest to może kamień milowy literatury światowej, ale Orzeszkowa też nie, a dzieci muszą ją czytać, jak sądzę bardziej dlatego, że jest to jakiś fragment naszej kultury.
PANOWIE G. TO JEST DWÓCH (NIE WIEM SKĄDINĄD JAK TO MOŻLIWE ) KRETYNÓW Z WYŻSZYM WYKSZTAŁCENIEM, NIEDOUCZONYCH, NIEPOWAŻNYCH PANÓW KTÓRZY DORWALI SIĘ DO WŁADZY EW. OPINII PUBLICZNEJ I GŁUPOTY GADAJĄ. WSTYDU JEDEN Z DRUGIM NIE MA. ALE W PRZYRODZIE NIC NIE GINIE. NIEDŁUGO O NICH ZAPOMNIMY
@migg
ja rowniez sie nad tym problemem filozoficzno-dramatycznym zastanawialam i po dlugich cognitacjach doszlam do jeszcze smielszego wniosku,
a mianowice podejrzewam ze tu chodzilo o „obrone sofoklesa” autorstwa arystofanesa,
ale uwaga, po przestudiowaniu tej trgikomedii umrzec mozna ze smiechu
O tak, Arystofanes, to w sam raz lektura na nasze polskie czasy, nic innego nam nie pozostało. Ale nie sądzę, by w ministerstwie to znali, a już w żadnym wypadku, by polecali: toć to przecie wywrotowa ironia.
O Giertychach to juz mmi się nawet nie chce myśleć (przypomina mi sie taki wierszyk Witkacego „nie jest to przyjemność duża, cały dzień malować stróża…”), no ale co rusz któryś z nich się przypomni.
Jeszcze sie taki nie narodzil co by wszystkim dogodzil. Ta stara prawda jak nigdy odnosi sie do rozdmuchanej przez polskojezyczne media awanturze o znowelizowany zestaw lektur obowiazkowych. Do placzek nad niszczeniem kultury polskiej i swiatowej oraz wypaczaniem gustow mlodego pokolenia dolaczyla rowniez Szanowna Autorka. Nic to, ze w polemicznym zapale twierdzi bez podstaw o pomylkowym przypisaniu Arystotelesowi „Obrony Sokratesa” (W Wiadomosciach24.pl mozna sprawdzic, ze MEN dal poprawnie kredyt Platonowi). Autorka dokonuje takze wartosciowania pisarskiego dorobku tych czy innych pisarzy najwyrazniej uwazajac, ze jej smak literacki jest bezwzglednie lepszy od tego jakim wykazali sie autorzy curriculum. Dobre samopoczucie i wiara we wlasny talent to oczywiste zalety mlodej przebojowej kobiety. Gdyby jeszcze byly one poparte jakims rzeczywistym dorobkiem literackim ! No ale nie wymagajmy za wiele. W chwili obecnej wystarczy byc przeciw polskiemu patriotyzmowi i narodowej tradycji a za swoboda seksualna, pedalstwem i feminizmem aby czuc sie prawdziwym „europejczykiem”.
@Bobola: „Autorka dokonuje takze wartosciowania pisarskiego dorobku” – wolno jej.
„uwazajac, ze jej smak literacki jest bezwzglednie lepszy od tego jakim wykazali sie autorzy curriculum” – ma do tego prawo – minister Giertych obwieścił, iż „Transatlantyk” przeczytał miesiąc temu i się przestraszył (sic!)
„wystarczy byc przeciw polskiemu patriotyzmowi i narodowej tradycji” – nie zauważyłem w poście ani słowa o patriotyzmie ani narodowej tradycji.
?europejczykiem? – dwója z ortografii.
„polskojezyczne media” – i widzi pan, panie Bobola – do tej pory myślałem – ot, mężczyzna, który wyznaje inne wartości, ale zdolny jest dyskutować na pewnym poziomie – teraz zaczynam mieć wątpliwości… a szkoda mi
Bobola jest oczywiscie tak przywiazany do tego co nazywa wdziecznie pedalstwem, ze nie moze sobie odmowic przyjemnosci by o tej rozkosznej rozrywce przypomniec piszac o kanonie literatury. Czy giertychopodobni musza wszedzie widziec rozkosze cielesne? Moze jak juz dyskutujemy te umyskowe to pozostanimy przy umuslowych, a cielesne niech sobie Bobola zapewnia we wlasnym zakresie.
Komerski;
Wolnosc slowa jest przywilejem kazdego. Jednak aby wypowiadac sie o absolutnej wartosci literackiej dziel tego czy innego pisarza trzeba byc samemu znanym pisarzem czy historykiem literatury. No i zdecydowane sady trzeba jakos uzasadnic. Jesli takiego dorobku nie ma to sprawe ratuje krotka uwaga „wedlug mnie” bo kazdy moze miec swoje ulubione lektury. Zaalarmowany tekstami podobnymi do powyzszego udalem sie do zrodla czyli do propozycji MENu aby zobaczyc jak w rzeczywistosci wyglada pelna lista. To co rzuca sie w oczy to jej niezwykle ubostwo w porownaniu ze stanem z lat 60tych. Nawet najostrzejsze egzekwowanie znajomosci calej listy nie zapewni , moim zdaniem, minimalnej wiedzy na temat historii literatury polskiej. Nie wspominam tu nawet o literaturze swiatowej bo pare pozycji wymienionych w curriculum jest tak czy inaczej niewiarogodna probka. Jesli jest to wszystko na co stac obecne mlode pokolenie to przygnebiajacy obraz umyslowosci mlodych ludzi jaki odbieram czytajac blogi Polityki znajduje pewne wytlumaczenie.
Bobola:
Nie szukalbym tlumaczen stanu umyslowosci pokolenia w jakims blogu. Nawet w tak dobrym jak nasz. A co do dorobku upowazniajacego do oceny tworczosci to oczywista bzdura. Krytyk literacki nie musi miec dorobku pisarskiego aby byc swietnym krytykiem. Podobnie w polityce. Jaroslaw Kaczynski i Roman Giertych maja bardzo skromny dorobek (jesli w ogole maja) w porownainu z takimi postaciami jak Walesa, Michnik czy Mazowiecki, a krytykuja ile tylko sie da. Nawet prezydent IV RP slynie jedynie ze zdania Spieprzaj dziadu. Coz to za dorobek?
Bobola:
Tuszę, że gdy czytasz blog Wierzejskiego albo innego Kibica, to serce w Tobie rośnie…
@Komerski – ja mam swoją hipotezę dotyczącą stosowania przymiotnika „polskojęzyczne” i jego wpływu na język. Ponieważ niektóre osoby publiczne używają tego określenia w znaczeniu pejoratywnym, inne osoby publiczne usiłują udowodnić, że polskojęzyczne nie są, zatem specjalnie starają się nie mówić poprawnie po polsku. Czy ma to jakiś związek z listą lektur, jeszcze się nie zastanawiałam.
Uczony Kubasie;
Widze, ze wrocila Ci polemiczna werwa nie temperowana lagodnoscia dobrego wychowania. Za ta wlasnie nieprzemyslana szczerosc wypowiedzi Cie cenie. Moim skromnym zdaniem krytk literacki pelni role publicznego recenzenta pracy humanistycznej. W zwiazku z tym oczekuje od niego pewnej wiedzy fachowej na temat literatury. Ta zas wiedza jest na ogol udowodniona jego wlasnymi pracami ze stosownego zakresu wiedzy. Podobnie jest w naukach scislych i przyrodniczych gdzie, jak sadze, nie traktowalbys powaznie recenzji pisanych przez ludzi nie zwiazanych z zawodem. Jest faktem, ze wielu ludzi zajmuje sie opiniowaniem dzialanosci innych nie posiadajac do tego stosownych kwalfikacji . Nie uwazam jednak tego za zjawisko godne polecenia. Co do podanych przez Ciebie postaci swiata polityki to w moim przekonaniu zadna z nich nie stosownego wyksztalcenia w dziedzinie, w ktorej dzialaja ani tez specjalnego wrodzonego talentu. Zaleta Giertycha i Kaczynskich nad ich poprzednikami jest fakt, ze choc nieudolnie i polowicznie to jednak staraja sie oni oczyscic ta stajnie Augiasza jaka jest polski Ubekistan.
Uczony Bobolasie, lepiej byloby gdybys nauczyl sie wyrazac troche jasniej, bo belkot w rodzaju :
Co do podanych przez Ciebie postaci swiata polityki to w moim przekonaniu zadna z nich nie stosownego wyksztalcenia w dziedzinie, w ktorej dzialaja ani tez specjalnego wrodzonego talentu. (tyle cytat)
jest dla mnie niezbyt zrozumialy. Moze za wiele oczekuje, ale lepiej pisac krotko i wezlowato niz zawile i bez sensu.
Przed wpisem lepiej przeczytac co sie napisalo. Taka moja rada.
Serdecznosci
jk
jk;
Inteligencje poznajemy po tym, ze jej posiadacze maja zdolnosc uzupelniania tekstu, w ktorym omylkowo opuszczono ewidentny element. W tym wypadku slowem, ktorego Ci brakuje jest „ma” ( t.j. tekscie wyzej powinno byc „…. zadna z niech nie ma stosownego wyksztalcenia…”). Jesli to jest dla Ciebie tekst zbyt zawily powinienes powrocic do Kubusia Puchatka”.
@migg – Całkiem sporo racji w tym, co napisałeś, aczkolwiek dla mnie jest jasne, co znaczy „polskojęzyczne” w kontekście o który tu idzie – znaczy „żydowskie” i to miał na myśli Bobola, co mi się nie spodobało. Ja ani jego ani innych nie nazywam „kryptonaziolem”.
@Bobola – „Nawet najostrzejsze egzekwowanie znajomosci calej listy nie zapewni (…)” i tu muszę się z tobą poniekąd zgodzić – problem jednak nie w tym, co jest na liście, tylko w istnieniu takich list w ogóle. Od tego nauczyciele kończą studia, żeby sami wiedzieli jakie lektury dzieciom wybrać. Każda ingerencja państwa w edukację kończy się nieuchronnie ideologizacją i takimi aferami, jakie mamy teraz.
„przygnebiajacy obraz umyslowosci (…) ludzi jaki odbieram czytajac blogi Polityki (…)” – zawsze w takich wypadkach zastanawiam się, po co robić coś, co przygnębia? Jeżeli rzeczywiście tak mizernie wypadamy, to chyba istnieją inne lektury?
Bobola:
Nie mam zmiaru trenowac mej inteligencji na niechlujstwie uczonego (ponoc) Bobolasa.
A, by the way (to po angielsku, dla jasnosci wywodu), slowo
dzialaja
odnosi sie do kogo? Do postaci w liczbie mnogiej czy pojedynczej? Odsylam do szkoly podstawowej zanim zacznie sie pouczac innych.
Hawk!!! 🙂
jk:
A nie czasem – Howgh ?…
Krzycho:
Pewnie tak. Napisalem fonetycznie. 😉
jk