?Coś? niewyrażalnego

art_big.jpgPosługując się językiem wydobywamy to, co jest wspólne rzeczom, nie to co, jednostkowe.

Wszelkie poznawanie świata jest wyrażane w języku. Oczywiście poznanie nie musi mieć wyrazu językowego, ale jeśli takiego wyrazu nie ma, pozbawione jest ono jakiejkolwiek intersubiektywnej ważności. Jeśli ma mieć wartość, musi być w jakiś sposób wyrażone. Przede wszystkim efekty naszej działalności poznawczej wyrażamy słowami, a im bardziej te słowa precyzyjne, tym łatwiej uchwycić w nie świat. Można to jednak czynić także przy pomocy obrazu, dźwiękiem, poprzez poezję, film, muzykę i tak dalej – słowem przez sztukę.

Lecz ta cecha poznawania świata niesie też z sobą nieprzekraczalną trudność. Otóż nazywanie tego, co poznajemy w rzeczach polega, najogólniej rzecz biorąc, na próbie uchwycenia tego wszystkiego, co dana rzecz ma wspólnego z innymi podobnymi do niej pod jakimś względem rzeczami. Język skupia się na tym co wspólne rzeczom, na tym co powtarzalne. Ale w ten sposób wszystko to, co jest jednostkowe, niepowtarzalne, charakterystyczne dla tej jednej, jedynej rzeczy, musi być pominięte. Wydobywamy to, co jest wspólne rzeczom, nie to co, jednostkowe.

Weźmy ulubiony przykład filozofów – Sokratesa. O Sokratesie można powiedzieć mnóstwo rzeczy. Że był odważny, ironiczny, inteligentny, mądry, zuchwały, szalony, silny, wysoki, biedny, brzydki, zabawny, dowcipny i tak dalej. Można pokawałkować Sokratesa na mnóstwo cech, przypisać go do mnóstwa kategorii. Ale czy suma tych cech da nam dokładny obraz Sokratesa? Oczywiście może go przybliżyć, ale pozostanie nieuchwytne „coś”, które łączy te wszystkie cechy w niepowtarzalną całość. O to ?coś? mi właśnie chodzi.

Trudność ta idzie jeszcze dalej. Jeśli będę chciał nadać nazwę temu właśnie, co charakteryzuje wyłącznie Sokratesa, to okaże się, że tego uczynić się nie da. Nazwa „sokratesowość” będzie zupełnie nieczytelna dla kogoś, kto Sokratesa nie zna i o nim nie słyszał. Ci którzy go znali, tę nazwę mogą sobie spokojnie pominąć. Język ma to do siebie, że dają się wyrazić w nim cechy uniwersalne, a nie jednostkowe. Spróbujmy inaczej i porównajmy Sokratesa z kimś innym, by na zasadzie kontrastu wydobyć to, co go charakteryzuje w sposób wyjątkowy. Znowu, by porównać Sokratesa z kimś innym, muszę zestawić go z kimś pod jakimś względem mu podobnym. Ujmowanie różnic wymaga podobieństwa rzeczy. Sokrates jest inny niż Platon, chociaż Platon był pod pewnymi względami podobny do Sokratesa.

Tysiąc zdjęć nie czyni człowieka. Podobnie tysiąc słów, by go określić. Zawsze pozostanie to „coś”, niekiedy dość dobrze przez nas pojmowane. Wymyka się ono jednak słowom. Możemy dość dobrze rozumieć świat, poszczególne rzeczy, zjawiska, procesy, osoby, dzieła sztuki i tak dalej, jakkolwiek niekoniecznie umieć to wyrazić. To są dwie różne rzeczy, chociaż bardzo mocno ze sobą powiązane.

Nie przypadkiem na początku wspomniałem o sztuce. Myślę, że w kwestii wyrażania tego „czegoś” sztuka dysponuje o wiele lepszymi narzędziami niż filozofia czy nauka. Operując nastrojem, obrazem, dźwiękiem, metaforami – słowem tym wszystkim, co charakterystyczne dla poszczególnych dziedzin sztuki – ma ogromne możliwości dotykania „istoty” rzeczy. O ile nauka dąży do jednoznaczności, to siła sztuki tkwi właśnie w tej niejednoznaczności. To ona pozwala jej na dotarcie tam, gdzie „szkiełko i oko” nie mają dostępu.

Grzegorz Pacewicz 

Fot. Ben Cumming / FLickr (CC BY SA)