Dinozaury do getta

dinozaury_200.jpgGenomicy dowodzą, że genomy ptaków są mniejsze (krótsze, jeśli wziąć pod uwagę długość nici DNA) niż genomy ssaków, z którymi ptaki są blisko spokrewnione. Również niekodującego DNA jest znacznie mniej u ptaków niż u ssaków. Nie wiadomo, czy miałoby to wynikać ze zdolności lotu, czy też na odwrót – ta ostatnia wynikałaby ze zmniejszenia rozmiarów genomu.

Związek pomiędzy wielkością genomu i zdolnością lotu potwierdzają badania DNA nietoperzy. Te latające ssaki mają mniejszy genom od swych nielatających pobratymców. A więc zdolność do latania w bardzo szybkim (jak na ewolucję) czasie łączy się ze skracaniem zapisu genetycznego w DNA.

Hipotez tłumaczących to zjawisko było wiele. Jedna z nich, wysunięta m.in. przez Henryka Szarskiego, polskiego badacza zmarłego w roku 2002, mówi, że latające zwierzęta stałocieplne (nie dotyczy to więc np. owadów) mają wymierne korzyści ze zmniejszenia rozmiarów ciała. A to można osiągnąć zmniejszając rozmiary komórek. Mniejsze komórki zaś z powodzeniem mogą pomieścić mniejsze ilości DNA. Genomy takich zwierząt pozbywają się więc w trakcie ewolucji wszelkiego „zbędnego” balastu.

Takie wytłumaczenie wydawało mi się zawsze dość naiwne. Aby hipotezę tę przyjąć bez zastrzeżeń, trzeba chyba dokładniej opisać mechanizmy stojące za takim właśnie kierunkiem ewolucji.

Częściowe przynajmniej potwierdzenie hipotezy „mniejsze komórki – mniejszy genom” przynosi publikacja ekipy Scotta Edwardsa z Harvard University w USA z „Nature” z ostatniego czwartku. Co więcej, według tej publikacji to właśnie zmniejszenie rozmiarów genomu zdecydować miało o uzyskaniu zdolności lotu, a nie na odwrót.

Jak to wykazano? Odpowiedź brzmi: „po prostu” analizując genomy dinozaurów. Ale jak można badać genomy wymarłych gadów, po których nie zachowały się nawet fragmenty DNA?

Otóż, okazuje się, że można przynajmniej stawiać nowe hipotezy. Na podstawie licznych badań wykazano bowiem, że wspomniana wyżej korelacja pomiędzy wielkością genomu i wielkością pewnych komórek ciała (np. osteoblastów, czyli komórek budujących kości) jest prawie stuprocentowa. I to u wszystkich badanych kręgowców. Założono więc, że dotyczy ona również dinozaurów, z których część była bezpośrednimi przodkami ptaków, część zaś poszła inną drogą rozwoju. Przebadano więc mikroskopijne szlify kości wielu gatunków kopalnych dinozaurów, jak również wymarłych, ale nie skamieniałych, i współczesnych gatunków ptaków i gadów. Mierząc rozmiary dziurek, w których niegdyś tkwiły osteoblasty ustalono średnią wielkość tych komórek dla każdego gatunku.

Wnioski z zestawienia rozmiarów osteoblastów u poszczególnych gatunków były jednoznaczne – już praptasie dinozaury miały mniejsze komórki, a więc teoretycznie i mniejsze genomy niż ich niezwiązani ewolucyjnie z ptakami kuzyni. Jednym słowem, to nie przystosowanie do lotu decyduje o redukcji ilości DNA danego gatunku, ale właśnie jego redukcja predestynuje do ewolucji w kierunku uzyskania zdolności do latania.

Doniesienie z „Nature” ma oczywiście charakter bardzo ciekawej spekulacji. Można w korelacje wielkości komórek i genomów u wymarłych zwierząt wierzyć lub nie. Twardych dowodów bowiem nie ma i zapewne nie będzie. Chyba, że naukowcy powtórzą sfilmowaną w „Parku jurajskim” izolację DNA dinozaurów np. z kropli krwi zdeponowanej w brzuchu zatopionego w bursztynie komara.

Ta publikacja i płynące z niej wnioski to oczywiście świetny materiał dla antydarwinistycznych krytyków. Na podstawie korelacji i założeń, że to co obserwujemy dzisiaj miało miejsce kiedyś, dochodzi się do daleko idących wniosków co do ewolucyjnych trendów. Przykładowo pan Maciej Giertych twierdzi, że dinozaury ścigały się z ludźmi w okresie Kredy i Jury. Wierzę, że przynajmniej nie neguje samego istnienia okresów Kredy i Jury – choć nie mogę tego a priori wykluczyć – tak bowiem osobliwe są poglądy tego pana. Pan Maciej Gierych twierdzi ostatnio również, że Żydzi zamykają się sami z własnej woli w gettach (miałoby to wynikać z ich skłonności separatystycznych) i propaguje tę ideę w Parlamencie Europejskim.

Znam wielu Żydów i z wieloma się przyjaźnie. Jakoś nie zauważyłem, aby separowali się w od reszty społeczeństwa. Wręcz przeciwnie: „moich” Żydów cechuje wielka otwartość na innych (może to jednak ich kosmopolityzm, a może tylko moje indywidualne doświadczenie). Kolejne rewelacje Macieja Giertycha uważam za równie bzdurne co hipotezy o płaskości Ziemi, wyścigach dinozaurów z przodkami tegoż pana Giertycha, czy to że jedne narody, czy wyznawcy pewnych religii, miałyby być lepsze od innych.

Ale spyta ktoś, co łączy publikację z „Nature” z antysemityzmem Macieja Giertycha? Otóż właśnie to, że obie oparte są na hipotezach, których tu i teraz nie da się ani jednoznacznie naukowo udowodnić, ani odrzucić.

Dlaczego więc jestem skłonny zaufać, przynajmniej do czasu uzyskania innych danych, rewelacjom „Nature”, a potępiam rewelacje prof. Giertycha w czambuł? Z tej prostej przyczyny, że naukowcy opisujący mechanizmy, które mogą rządzić ewolucją nie wysuwają swych tez gołosłownie. Zbierają na ich poparcie bardziej lub mniej przekonywujące dowody, rozpatrują je z wielu punktów widzenia (porównali również ilość niekodującego DNA, a nie tylko rozmiary genomów współczesnych gatunków) i nie stawiają kropki nad i. Pan Maciej Giertych twierdzi zaś, że ma rację bez przedstawienia wiarygodnych dowodów (bo takich na brednie nie ma). Powołując się zaś na zapis biblijny, podczas gdy oficjalna nauka Kościoła katolickiego nie nakazuje wiary w literę tego zapisu, sam stawia się na pozycjach heretyka (co oczywiście nie jest już moją sprawą).

Skąd biorą się te różnice? Moim zdaniem z zupełnie różnych przesłanek i celów jednych i drugich. Tym pierwszym chodzi o dowiedzenie prawdy naukowej. Drugim zaś o dowiedzenie, że Biblia (albo Koran czy jeszcze inna Święta Księga) ma rację. Kolejne pytanie brzmi: czy kreacjonistom zależy wyłącznie na postawieniu na swoim dla zasady? Otóż sądzę, że nie o zasady tu chodzi, a wyłącznie o urawniłowkę ideologiczną, która ma skutkować zaprowadzeniem boskiego porządku tu na Ziemi. Jednym słowem chodzi o cele polityczne i religijne. I dlatego Maciej Giertych zajmuje się równocześnie krytyką darwinizmu i szerzeniem antysemickich głupot.

Taka jest moja diagnoza. Podobnie jak naukowcy opisujący w „Nature” rozmiary nieistniejących już genomów dinozaurów nie mam na poparcie moich tez namacalnych dowodów. Jednak innej hipotezy po prostu nie dostrzegam.

Jacek Kubiak