Będzie cieplej albo zimniej

slonce_i_snieg.jpgZapowiedzi globalnych katastrof źródłem dochodów dla naukowców i rządów?

Zeszłotygodniowe oświadczenie Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych (IPCC) powołanego przez ONZ wywołało mój niepokój. „Jesteśmy pewni na co najmniej 90 procent, że to człowiek odpowiada za globalne ocieplenie” napisali w raporcie specjaliści od klimatu. Następnego dnia komunikat pojawił się nawet z drobną, ale niezwykle istotną zmianą, że to człowiek jest odpowiedzialny w 90 procentach za ocieplenie klimatu. Cała sprawa odbywa się gdzieś na styku nauki i polityki, i zaczyna mieć bardziej charakter ideologiczny niż naukowy. Globalne ocieplenie podaje się dziś jako fakt, tymczasem sprawa może wyglądać inaczej, przynajmniej w odniesieniu do jego przyczyn.

Aby uzasadnić wniosek twórcy raportu, musieliby wykazać, że obecne ocieplenie klimatu jest czymś niezwykłym, i że ma na to istotny wpływ działalność człowieka, a nie inne pozaludzkie czynniki na przykład zmiana aktywności Słońca lub wzrost ilości gazów cieplarnianych w wyniku aktywności wulkanicznej. Tymczasem takich analiz w raporcie nie ma. Nie wspomina się też nic o naturalnych mechanizmach redukcji dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych – czy na przykład mechanizmy te nie zostały ostatnio zachwiane.

Raport ujawnia nieświadomie to, co tezie o ocieplaniu się klimatu zarzucają jej krytycy. Wprawdzie temperatura na Ziemi w ostatnich latach jest wyższa, ale wcześniejszy wzrost ilości dwutlenku węgla w atmosferze nie prowadził wprost do ocieplania się klimatu – przeciwnie obserwowano ocieplenia (najwyższe w latach czterdziestych), jak i okresy chłodniejsze (lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku). Mam wrażenie, że szuka się zbyt prostych zależności, przypominających budowę cepa: ilość dwutlenku węgla w atmosferze miałaby się wprost przekładać na temperaturę na Ziemi. Tymczasem kilkudniowe prognozy bywają często nietrafione, co jasno pokazuje, że klimat na Ziemi kształtowany jest przez wiele, trudnych do uwzględnienia czynników.

Krytycy wskazują, że produkcja dwutlenku węgla przez człowieka dodaje do atmosfery ledwie 3-4 procent jego globalnej masy. Taki poziom mają roczne wahania ilości tego gazu. Ponadto nie osiągnęliśmy jeszcze poziomu temperatury sprzed zaledwie tysiąca lat. Za wzrost temperatury na Ziemi miałaby zaś odpowiadać w dużo większym stopniu nasilona aktywność Słońca w ostatnich latach. Przy czym przewidują oni, że w ciągu najbliższego stulecia aktywność ta może spaść i grozi nam nie ocieplenie klimatu, lecz jego gwałtowne ochłodzenie.

Opinia IPCC jest rzekomo zgodną opinię środowiska naukowego. Jednak metody pracy tego ciała, jego oceny i wnioski spotkały się wcześniej z krytyką wielu naukowców. Już w 1996 roku The European Science and Environmental Forum (ESEF), opublikowała raport pt. „The Global Warming Debate”, w którym kilkudziesięciu naukowców nie zgadza się z raportami IPCC.

Katastrofizm głoszony przez IPCC jest na rękę ministrom finansów, którzy pragną zwiększyć przychody rządów przez nałożenie nowych podatków, których celem miałoby być ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. W rzeczywistości podatki te mogą poważnie zasilać budżety państw. A wiadomo, że z raz nałożonych podatków państwu trudno jest się wycofać. Tak więc interesy klimatologów polujących na granty badawcze są zbieżne z interesami władz.

Na badania klimatyczne wydaje się obecnie ok. 5 mld dolarów rocznie. Środki te zdobywa się metodą straszenia poprzez zapowiadanie globalnych katastrof: wymieranie zwierząt i roślin, epidemie chorób zakaźnych i pasożytniczych, susze i powodzie. Woda z topniejących lodowców miałaby podwyższyć poziom oceanu o 367 cm, czego skutkiem miałoby być zatopienie wysp i gęsto zaludnionych wybrzeży z ich metropoliami. Media skwapliwie podchwytują te prognozy, bo w prosty sposób wyjaśniają samo zajście oraz nienaturalność powodzi, huraganów czy tornad. Co z tego, że takie wydarzenia pojawiają się regularnie – na przykład wiadomo, że w okresie lipiec – wrzesień południe Stanów Zjednoczonych nawiedzi kilka huraganów. Uzasadnienie tego faktu ocieplaniem się klimatu nada im rangę niezwykłości.

Nie jestem klimatologiem. We wpisie tym opieram się jedynie na tym, co wyczytałem w prasie popularnonaukowej i codziennej oraz własnych obserwacjach. Mam nawet nadzieję, że zwolennicy ocieplania się klimatu mają rację. A co jeśli oni się mylą i temperatura na Ziemi zależy bardziej od aktywności Słońca niż ilości gazów cieplarnianych? Jeżeli przewidywania astronomów okażą się trafne, już wkrótce może nas czekać kolejna epoka lodowa. Wpływ polityki na naukę w tej kwestii może być katastrofalny. Dlatego ważne jest by dyskusję w tej kwestii uwolnić od zbędnego balastu polityki oraz dogmatycznych pewników.

Grzegorz Pacewicz

Fot. Grzegorz Pacewicz