Skąd się biorą myśli?

Ken Wilber Pozornie proste pytania odsłaniają niekiedy spore trudności. Przyjrzyjmy się na przykład takim: Skąd się biorą nasze myśli? Jak istnieją nasze myśli? Czy dadzą sprowadzić się do pracy mózgu? Kiedyś przeczytałem zabawną uwagę o związku między materią a duchem – ten sam kawałek chleba rodzi różne myśli: genialne i idiotyczne.
A to znaczy, że nie ma prostego przełożenia między materią – na przykład jakością posiłku – a myślą, chociaż związek ten bez wątpienia istnieje. Tak na marginesie – po dobrym obiedzie to raczej myśleć się nie chce i w tym wypadku zależność jest odwrotnie proporcjonalna.

Przyjrzyjmy się jakiejś banalnej myśli. Powiedzmy, że chcę iść do sklepu spożywczego. Kiedy o tym myślę, kiedy doświadczam tej myśli w całym bogactwie symboli, znaczeń, określeń, idei i wyobrażeń, jakie ze sobą ona niesie, wtedy napotykam siebie jako podmiot, jako „ja”. Jednocześnie myśli tej towarzyszą współzależne reakcje organizmu, a w szczególności zmiany w mózgu – zwiększa się ilość dopaminy, nasilają się fale beta mózgu i tak dalej. Wszystko to można zarejestrować aparaturą naukowo-medyczną, zbadać i zmierzyć. Myśl ta jest jednak wewnątrz mnie i doświadczając jej nie doświadczam siebie jako pracującego mózgu, chociaż myśli rodzą się dzięki pracy mózgu.

Myśl o pójściu do sklepu spożywczego ma sens tylko w kontekście kultury. Gdybym władał innym językiem, składającym się z odmiennych symboli i znaczeń, mieszkał w zupełnie odmiennej kulturze, albo powiedzmy żył tysiące lat temu, nigdy bym tego wszystkiego nie pomyślał. Być może stwierdziłbym, że czas na polowanie. Moje myśli powstają dzięki tłu, które mnie ukształtowało, w którym żyję i poza które nigdy nie będę w stanie wykroczyć. Istnieją one w rozległym kontekście kulturowym, które tworzy ich strukturę, znaczenie i kontekst. To tło jest moim kulturowym środowiskiem, moim kulturowym światopoglądem.

Kultura, w jakiej żyję, posiada swoje materialne komponenty, a kulturowe wydarzenia mają swoje społeczne odpowiedniki, tak jak myśli mają swoje odpowiedniki w pracy mózgu. Te społeczne odpowiedniki obejmują technologie, środki produkcji, instytucje, przepisy i wzory, położenie geopolityczne itd. Te materialne, społeczne i empirycznie obserwowalne komponenty mają duże znaczenie w określaniu kulturowego światopoglądu i można je w przybliżeniu określić jako system społeczny.

Ken Wilber w Krótkiej historii wszystkiego, z której zaczerpnąłem powyższy przykład, dowodzi, że rzekomo „indywidualna myśl” w rzeczywistości ma co najmniej cztery aspekty – podmiotowy, behawioralny (reakcje organizmu), kulturowy i społeczny. A my krążymy właśnie po tym kręgu: system społeczny wywiera silny wpływ na kulturowy światopogląd, który wyznacza granice indywidualnych myśli, a te z kolei rejestrowane są przez specjalistę od fizjologii mózgu. Te cztery aspekty wzajemnie się przeplatają i determinują. Są od siebie wzajemnie uzależnione i nie da się żadnego z tych aspektów sprowadzić do jednego dominującego. Tkwiąc wewnątrz tej sieci wpływów, nie zdajemy sobie z niej sprawy.

Przykład ten miał w intencji Wilbera unaocznić jedną z jego idei, że każdy element świata funkcjonuje lub też może być opisywany właśnie w odniesieniu do tych czterech aspektów. Obecnie nie ma jednej nauki, jest za to ogromna wielość nauk. Być może jest to myśl, która może stać podstawą unifikacji nauki, która parcelując rzeczywistość na coraz mniejsze fragmenty, coraz lepiej może je badać zatracając jednak wzajemne powiązanie tych fragmentów. Zachęcam do sięgnięcia w wolnym czasie do książki Wilbera.

Grzegorz Pacewicz