Czar Smoka Wawelskiego

dragan.jpgMaciej Giertych zaprzeczył, jakoby minister edukacji oraz pozostali reprezentanci Rasy Ludzkiej pochodzili od małpy. Minister edukacji pochodzi przecież od Macieja Giertycha.

Profesor drzewo- i krzewoznawstwa, który dał się poznać jako naczelny (nomen omen) krytyk darwinizmu wie, że stawianie tak śmiałych tez bez solidnego materiału dowodowego przedstawicielowi świata nauki nie przystoi. Fakty mówią jednak za siebie – dinozaury żyły wśród nas – świadczy o tym legenda o Smoku Wawelskim, a także odnajdywane w stanie erekcji skamieniałe penisy jego gadzich pobratymców. Erekcja intelektualna Macieja Giertycha nie ma źródeł religijnych, a jest jedynie, jak sam przekonuje, konsekwencją jego biologicznego (!) wykształcenia.

Moim dotychczasowym faworytem listy przebojów był spotkany przez kolegę jegomość, który zaciekle bronił tezy, że Ziemia jest okrągła. Bronił mianowicie przed niedorzecznymi kontrtezami, że owa okrągłość jest jedynie kolokwializmem, w rzeczywistości Ziemia jest kulista, a nie okrągła jak placek. Jegomość od dzieciństwa wyuczony, że jednak okrągła – wytrwał przy swoim, mimo urazu psychicznego wywołanego nowopoznaną teorią kulistego kształtu Ziemi.

Teraz jednak biję się z myślami, czy aby nie przyznać palmy pierwszeństwa panu profesorowi. Nie mamy tu w końcu do czynienia z dysonansem poznawczym i mechanizmem wyparcia zainicjowanym przez nagłe przyswojenie informacji sprzecznej z dotychczasowym paradygmatem. Chodzi przecież o osobę, która po drabinie edukacyjnej ewolucji pięła się od wczesnej młodości aż po sam szczyt. Długich zimowych wieczorów w bibliotekach, podczas których myśli o darwinizmie mogły się łasić i domagać drapania za uchem było zatem bez liku. Jednak czar Smoka Wawelskiego i gadzich członków w stanie erekcji zawładnął, jak widać, umysłem znawcy drzew i krzewów. Natomiast jegomość z poprzedniego akapitu, bił się odtąd z myślami, że może Ziemia rzeczywiście jest tylko kulą u nogi. I kto wie, czy już swego paradygmatu nie uaktualnił dzięki kontemplowaniu najnowszych odkryć nauki.

Karol Darwin jest autorem teorii uważanej za jedno z największych dokonań naukowych wszechczasów. Teorii pozornie banalnej, której główna teza stanowi niemal tautologię, a której niewiarygodny zasięg obejmuje nie tylko najbliższą rodzinę ministra edukacji, ale wszystkie inne organizmy, niekoniecznie jednokomórkowe. Dotyczy w zasadzie dowolnego zbioru samopowielających się elementów, więc na jej bazie stworzono nowoczesną dziedzinę informatyki zwaną algorytmiką genetyczną.

Stosowana tam zasada jest następująca – załóżmy, że interesuje nas stworzenie programu komputerowego, który wykonuje lepiej bądź gorzej jakieś zadanie, na przykład rozwiązuje dowolne równanie algebraiczne. Zaczynamy od stworzenia algorytmu zawierającego zestaw zupełnie przypadkowych, losowo wybranych operacji dokonywanych na wprowadzonym do pamięci równaniu. Następnie program powielamy w wielu kopiach, przy czym podczas kopiowania dopuszczamy pojawianie się zupełnie przypadkowych drobnych modyfikacji (błędów) algorytmu. Spośród wszystkich kopii wybieramy tę, która podaje wynik najbliższy prawdziwemu i ponownie wielokrotnie ją powielamy z przypadkowymi pomyłkami. Początkowo oczywiście każda kopia jest niemal zupełnie bezużyteczna, jednak zawsze jedna spośród wszystkich kopii jest najmniej kiepska, to znaczy podaje wynik najmniej odległy od poprawnego – i tę wybieramy. Okazuje się, że wielokrotne powtarzanie procedury prowadzi do tworzenia, w pozornie przypadkowy sposób, fantastycznych programów, często zawierających nieznane dotąd metody rozwiązywania zadanego problemu! Być może brzmi niewiarygodnie, a jednak działa i od wielu lat jest stosowane w inżynierii informatycznej.

To zapewne novum dla miłośników Smoka Wawelskiego. Lecz pozostawmy sobie wąski margines na aplauz i zaakceptowanie. Koncepcja pana profesora warta jest pielęgnowania, ale należałoby do niej włączyć postać Królewny Śnieżki, Kota w Butach oraz Baby Jagi wyekwipowanych w kija-samobija, latający dywan i siedmiomilowe buty.

Andrzej Dragan