Człowiek, i co dalej?
Czy jest różnica między człowiekiem współczesnym i człowiekiem sprzed 30 tysięcy lat?
Pisałem już o noosferze, pojęciu wymyślonym przez Pierre’a Teilharda de Chardin. Teilhard w dość interesujący sposób uzasadniał jej istnienie. Wprowadza ono nas na grząski grunt spekulacji – co po człowieku?
Trzeba pamiętać, że żył on w pierwszej połowie XX wieku, kiedy to wiedza na temat przeszłości człowieka, nie mówiąc o wiedzy na temat jego biologii, była z dzisiejszej perspektywy dość skromna. Mimo to jego uwagi pozostają w mocy.
Sądził on, że od około 20, 30 a nawet 40 tysięcy lat mózg człowieka nie zmienił się w sposób uchwytny dla nauki. Pod względem anatomicznym doskonałość ludzkiego mózgu została już dawno osiągnięta. Człowiek sprzed 30 tysięcy lat i człowiek współczesny pod względem anatomicznym i możliwości intelektualnych mieliby się wobec tego nie różnić się w żaden sposób.
Prawdę mówiąc, piszę o tym na blogu w nadziei na weryfikację tego poglądu ze strony kogoś kompetentnego. Jedyna informacja potwierdzająca pogląd Teilharda jest taka, że jak obliczono, genotyp człowieka – na obecnym etapie ewolucji – liczy około 2,9 biliona par nukleotydów. Jest to ilość zbliżona do maksymalnej, która może być „upchana” w jądrach komórek bez zakłócania ich funkcjonowania.
Jeżeli jest tak, jak sądził Teilhard, że nie ma różnicy między człowiekiem współczesnym i człowiekiem sprzed 30 tysięcy lat, lub jest ona nieistotna, to tym łatwiej wskazać na istnienie i rolę noosfery. Ludzie ci nie różnią się anatomicznie, oraz pod względem możliwości intelektualnych, lecz dzięki kumulacji osiągnięć przeszłych pokoleń człowiek współczesny ma większą zdolność poznawania świata i widzenia własnego w nim miejsca niż dawniejsze pokolenia. Przez fakt istnienia i przebywania w daleko bardziej bogatym środowisku „pamięci gatunku” czy „świadomości zbiorowej”, różnica ta jest ogromna.
Pod względem psychologicznym nie po-zostaliśmy tacy sami. Współcześnie rodzimy się ze zdolnością postrzegania i przyjmowania jako oczywistych pewnych pojęć, relacji, faktów, narzędzi technicznych, koncepcji, teorii itp., których nie znali nasi najbliżsi przodkowie, nie mówiąc o dużo dawniejszych pokoleniach. Czy konstatacja ta nie wystarcza, aby stwierdzić, że nadal z ewolucyjnego punktu widzenia jesteśmy w toku przemian, ale już na poziomie noosfery? Tym, co się obecnie rozwija, miałby być noosfera.
Grzegorz Pacewicz
Fot. Amapolas / Flickr (CC BY SA)
Komentarze
Nie wiem, czy mogę uznać się za „kompetentnego”, ale z tego co tu i ówdzie wyczytałem, to rzeczywiście nie różnimy się niczym od naszych najdawniejszych przodków. Z tym że nie zgodzę się z ostanim akapitem: pod względem psychologicznym też żeśmy się nie zmienili – w sensie, że rodzimy się inni. Tę inność nabywamy w doświadczeniu. Współczesne dziecko niewychowane wśród ludzi, nie będzie człowiekiem w sensie społecznym i żadne wrodzone predespozycje nie pomogą. Jednocześnie noworodek wzięty z jakiejś kultury prymitywnej i wychowany na Zachodzie nie będzie miał żadnych problemów z dostrzeganiem i przyjmowaniem pojęć właściwych nowoczesnej kulturze.
O to, czy człowiek jako gatunek biologiczny w ogóle podlega jeszcze ewolucji toczą się spory. W każdym razie wydaje się, że nie działa tu już podstawowy mechanizm ewolucji: dobór naturalny, sprawiający, że przeżywają (i przekazują swoje geny potomstwu) najlepiej przystosowani do środowiska – postęp technologiczny w znacznej mierze zniwelował właściwości „odsiewcze” doboru naturalnego.
Perspektywa, z jakiej patrzymy na świat, jest rzeczywiście coraz szersza dzięki kumulacji wiedzy, jednak wykorzystanie tej wiedzy podlega w znacznej mierze wciąż tym samym prostym i pierwotnym instynktom, którymi kierowali się nasi przodkowie z paleolitu. Co naokoło widać aż nadto dobrze.
Hoko – myślę, że w gruncie rzeczy bardzo się ze sobą zgadzamy.
Hoko! Nie sadze,ze ewolucja sie zatrzymala.Ona na pewno trwa nadal.Nie wiemy tylko,w ktorym kierunku ona przebiega i jak sie rozklada w calej populacji ludzkiej.Nie musi miec „postepowego” przebiegu z naszego punktu widzenia i moze wygladac inaczej w roznych miejscach na swiecie.Chce jeszcze zwrocic uwage,ze we wspolczesnym swiecie o wiele latwiej sa wychwytywani geniusze we wszystkich mozliwych diedzinach zycia i nauki niz to bylo kiedys(pomyslmy ile szczesliwych,a nawet cudownych przypadkow musialo sie zdarzyc,aby Mozart zostal MOZARTEM) i zapewnia sie im lepsze warunki (wrecz komfortowe) przekazywania genow niz to „drzewiej” bywalo.Zdrugiej strony,aby sie przekonac kto ma racje musielibysmy sie spotkac za ok.100000 lat,a przeciez wiadomo,ze w ramach ewolucji czlowiek rozniesie juz te nasza piekna planete.
Z tą „kumulacją wiedzy” to proszę ostrożnie! Jest to prosty zwrot, który szybko mówi co mamy na myśli, ale jednocześnie troszkę już zakłamuje naszą współczesną wiedzę o rozwoju wiedzy. Pisze o tym Tomas Kuhn w „Strukturze rewolucji naukowych” – mówiąc obrazowo: wiedza to nie nieskończona tablica na której kolejne pokolenia dopisują swoje odkrycia, ale tablica o skończonych wymiarach, którą raz na jakiś czas, ktoś ściera i zapisuje niemal całą, porządkując naszą wiedzę. W uproszczeniu oczywiście. Pamiętajmy o tym 🙂
Wracając do głównego tematu… Ewolucja wśród ludzi musi przebiegać, ale jest ona nieobserwowalna w tak straszliwie krótkim z jej perspektywy czasie jak choćby 500 lat. A czy ewoluuje noosfera, społeczeństwo, czy sfera memów… Oto są fascynujące pytania nadal bez odpowiedzi.
Innymi slowy czy umysl pozwoli nam sie wyrwac z obowiazujacych praw natury ? Nie sadze.
Ale najpierw: „jak obliczono, genotyp człowieka – na obecnym etapie ewolucji – liczy około 2,9 biliona par nukleotydów. Jest to ilość zbliżona do maksymalnej, która może być ?upchana? w jądrach komórek bez zakłócania ich funkcjonowania.”
Nie koniecznie. Co to znaczy „bez zaklocenia funkcjonowania”? Nikt nie „upycha” na sile DNA w komorkach i nie obserwuje potem, co sie stanie. Jesli naturalna selekcja bedzie sprzyjac zwiekszeniu ilosci DNA w jadrze, to niezbedne zmiany w komorce zajda rowniez.
Ludzkie DNA wcale nie jest najobszerniejsze, a wiec nie wiem, czy wspomniany limit rzeczywiscie istnieje, i czy w ogole ma sens mowienie w ten sposob. Niektore salamandy maja duzo wiecej DNA w kazdej z komorek niz czlowiek.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Jacobsky – dlatego o tym piszę, żeby ktoś mi to zweryfikował. Zwrot o tym „upchaniu” DNA jest prawie dosłowny od jakiegoś szanowanego autora.
Pytanie o granice rozwoju wskazuje na zasadnicza wade teorii ewolucji. Jest ona pozbawiona zdolnosci przewidywania przyszlosci biosfery a wiec jest intelektualnie bezplodna.
Idąc tym tropem chyba by też tak określić większość teorii fizycznych, skoro granic tych też nie przewidują.
Przewidywanie granic to zadanie torii granic, ktora dopiero musi sformulowac nasz limesolog Bobola.
Witold:
Ewolucja człowieka postępuje oczywiście, ale tylko w sensie istnienia przypadkowych zmian w genotypie, które to zmiany nie podlegają selekcji doboru naturalnego – albo podlegają w bardzo niewielkim stopniu. W normalnej sytuacji dobór te przypadkowe mutacje kanalizuje w taki sposób, by ich produkt wyjściowy dostosować do warunków środowiska.
Jeśli o geniuszy chodzi, to sprawa jest co najmniej dwuznaczna 😉 Mianowicie „geniusz” to swoisty wyjątek od reguły. A gdy liczba owych geniuszy staje się odpowiednio duża (co wynika tak z lepszych możliwości ich odkrycia, jak i z banalnego faktu znacznego wzrostu populacji, co już nawet bez „wychwytywania” geniuszy przyczynia się do wzrostu ich liczby), więc wtedy pojęcie „geniusza” traci swoje pierwotne znaczenie. Widać to doskonale we wsółczesnej sztuce: artystów, o których by powiedzieć, że są „genialni” jest sporo, ale takich, których by nazwać „geniuszami” jakoś trudno znaleźć – a przecież w sytuacji „normalnej” (a więc bez nadprodukcji) te określenia powinny być zamienne. W nauce jest jeszcze gorzej, bo tutaj ze względu na ogrom zagadnień żaden geniusz w pojedynkę nic nie zdziała.
A czy ewolucja czowieka przyczyni się do jego „ugenialnienia”? Nie sądzę. Przede wszystkim właśnie ze względu na nieistnienie skutecznego sita „wychwytującego” (w tym przypadku biologicznego, a nie społecznego, jak w poprzednim akapicie). Brak takiego sita – w ogóle przystosowawczego, a nie tylko „ugenialniającego” – może wręcz skutkować jakąś degeneracją, bo będzie następowało „rozchodzenie się” genomu we wszelkich możliwych kierunkach. Co oczywiście będzie kompensowane przez nowe zdobycze technologii.
ventuRe:
Mówiąc o kumulacji wiedzy miałem na myśli (i podejrzewam, że GP również) fakt, iż każde kolejne pokolenie może bazować na zdobyczach pokoleń poprzednich. Rewolucje naukowe również się w ten schemat wpisują, jako transformacje – nieraz dogłębne – systemów poprzednich. Bez Newtona nie byłoby Einsteina.
A z praw natury to nic nam nie pozwoli się wyrwać – ex definitione 🙂
Hoko: „Mówiąc o kumulacji wiedzy miałem na myśli (i podejrzewam, że GP również) fakt, iż każde kolejne pokolenie może bazować na zdobyczach pokoleń poprzednich. ”
Tak dokładnie, ale komentarz ventuRe odczytywałem nie tyle jako polemiczny, co dopowiadający i precyzujący kwestię. Dlatego się do niego nie odnosiłem.
Być może bez osiągnięć medycyny, profilaktyki, spora część ludzi wyginęłaby powiedzmy w drugim pokoleniu, pod tym względem rzeczywiście wytrąciliśmy ewolucji broń z ręki. Ale wydaje mi się, że coraz bardziej rozwinięta cywilizacja powoduje, że szansę na dostosowanie się do niej i posiadanie potomstwa mają w większym stopniu osobnicy bardziej inteligentni, ewolucja może tu dokonać skokowego postępu, biorąc pod uwagę średni iloraz inteligencji w populacji.
To, ze MY nie potrafimy przewidziec zachowania sie biosfery nie oznacza, ze prawa rzadzace biosfera sa niewazne. Mowimy tu o systemach, ktore okresla sie jako transcomputational, to znaczy, ze sa one tak wysoce zlozone, ze przy obecnych mozliwosciach nie sa one policzalne, a wiec trudne do precyzyjnego przewidzenia. Klimat to przeciez tylko fizyka w roznych jej odmianach, a mimo wszystko nie jestesmy w stanie sobie nawet z zagadnieniem tak z pozoru prostym jak prognoza na tydzien naprzod. A klimat to tylko czesc ewoluujacej biosfery.
Poza tym wiele rzeczy potrafimy przewidziec, jak np. wymarcie gatunkow, ktorych tempo ewolucji nie nadaza za tempem zmian obserwowancych w biosferze. Wymieranie jest tak samo fenomenem ewolucyjnym jak i sama ewolucja. Juz kiedys o tym dyskutowalismy, Bobola, pamietasz ?
Wiele gatunkow zwierzat ma duzo wiecej DNA w jadrze niz czlowiek. Trudno jest mowic o pojemnosci jadra w sensie limitu dla wielkosci genomu, szczegolnie w przypadku zwierzat. Kiedy jadro sie tworzy (pod koniec mitozy), blona jadrowa sie rozpada a pozniej tworzy naokolo chromosomow dzieki aktywnosci pewnego bialka zwiazanego z chromosomami (Rcc1). Tak wiec wielkosc genomu dyktuje wielkosc jadra a nie odwrotnie. Wielkosci genomu ma zreszta niewielki zwiazek z poziomem organizacji biologicznej. Wiekszosc DNA jest niekodujace i prawdopowodnie moze byc utracone bez wiekszych konsekwencji dla gatunku.
Jesien — zwiazek pomiedzy IQ i tempem namnazania u ludzi zalezy od perspektywy czasowej. W tej chwili zaryzykuje twierdzenie ze na swiecie jest odwrotna zaleznosc pomiedzy IQ a tempem namnazania.
Mozna wyobrazic ze ludzkosc, dzieki demokracji, znajdzie sie pod wielkim wplywem ludzi o przecietnym IQ ktorzy w koncu zniszcza srodowisko na tyle ze planeta stanie sie niezamieszkalna i nasz gatunek zaginie.
Pozdrawiam
Hoko!Wydaje mi sie,ze poslugujesz sie zbyt scisla definicja ewolucji.Dlaczego czlowiek ma sie rozwijac tylko ze wzgledu na dobor naturalny.Chodzi mi o to,ze natura nigdy nie stoi w miejscu niezaleznie od dzialan czlowieka.Powiem wiecej.Nie wierze,ze czlowiek moze ja powstrzymac.No chyba,ze ziemie wysadzi w powietrze i to bedzie ostatni etap jego ewolucji.Pozdrawiam
Dlaczego ostatni, przed wysadzeniem może przeniesie się gdzieś indziej 😉 …
Witold:
To byśmy musieli zdefiniować, co znaczy „rozwijać się”. Nie jest to synonim „zmieniać się”, bo jednak, tak to przynajmniej odbieram, zakłada pewien postęp. Otóż człowiek oczywiście będzie się zmieniał, ale kierunek tych zmian nie będzie zdefiniowany – właśnie ze względu na brak czynnika selekcyjnego. Zmainy mogą więc iść w rozmaitych kierunkach, raz może to być postęp, innym razem regres. A jeśli postęp i regres się zrównoważą, to statystycznie rzecz ujmując człowiek może stać w miejscu, mimo że będzie się zmieniał… 😀
Ale wrócę jeszcze do Teilharda. Mianowicie w jego koncepcji postęp jest wpisany niejako w zjawisko ewolucji. Wpisana jest tu pewna celowość, dążenie do doskonalenia, od form prostych do coraz to bardziej „doskonałych” (notabene podobny pogląd, tyle że na innej płaszczyźnie, głosi Roger Penrose ze swoją kwantową koncepcją świadomości). W takim ujęciu np. powstanie świadomości i rozumu jest pewną koniecznością, jako wynik rozwoju właśnie. Natomiast stanowisko nauki jest takie, że żadnej konieczności tu nie ma, zaś powstanie świadomości jest faktem czysto przygodnym – i co więcej, bardzo mało prawdopodobnym.
Filip napisał juz powyżej, że ilość pozostawionego po sobie potomstwa i poziom inteligencji (jakkolwiek byśmy tę cechę definiowali) nie wydaje się być we współczesnej ludzkiej populacji skorelowana a jeśli już to nie jest to korelacja dodatnia. Jednak skoro rozpatrujemy kwestie dziedziczenia inteligencji i dalszej ewolucji człowieka to wypada przypomnieć jedną z najbardziej kontrowersyjnych książek naukowych zeszłego wieku czyli ?The Bell Curve? autorstwa Herrnsteina i Murray?a. Kontrowersje dotyczyły głównie kwestii ewentualnych różnic międzyrasowych natomiast dla mnie najciekawszy jest w tej książce fragment, w którym autorzy twierdzą, że w społeczeństwie amerykańskim w drugiej połowie XX w. tak udoskonalono mechanizmy separujące ludzi ponadprzeciętnie inteligentnych od reszty społeczeństwa, że upraszczając to nieprzyzwoicie geniusze nie mieszają już swoich genów z resztą ludzkości. To może tylko trochę więcej niż czysta spekulacja, ale przypominam, że teoria ewolucji opisuje przede wszystkim mechanizm powstawania nowych gatunków! Zresztą wszyscy wielbiciele twórczości Lema dowiedzieli się o takiej groźbie podziału puli genowej już dawna temu od pilota Pirxa.
Hoko!Zostanmy przy Twoim ostatnim zdaniu do mnie.Pozdrawiam
Ciekawe, ze ktos moze byc inteligentny ponad norme, byc geniuszem, ale to nie zapewni mu sukcesu reprodukcyjnego, mowiacjezykiem naukowym. A mowiac po ludzku, ktos sprytny i obrotny w zyciu czesto osiaga bardziej namacalny sukces zyciowy niz przyslowiowy jajoglowy z IQ grubo ponad norme. Spryt to tzw. inteligencja praktyczna, czesto majaca w sobie wiecej z instyktownosci i wyczucia, odwagi i nie zastanawiania sie za bardzo, niz z doglebnej analizy przeslanek i wynikajacych z nich opcji.
Inteligencja formalna to nie wszystko, a czlowiek oraz jego interakcje z otoczeniem, w tym te z interakcji, ktore warunkuja przekazanie genow nastepnej generacji rzadza sie wielorakimi mechanizmami doboru partnera.
Kurcze, będę musiał Pirxa znowu przeczytać, bo sobie nic o tych genach nie przypominam 🙂 Ale to separowanie nic nie da, gdyż o ile poziom inteligencji zależy od genów (choć nie tylko, bo treningiem mozna też nieco nadrobić), o tyle wszystko wskazuje na to, iż „genialność” dziedziczna nie jest. Wielu geniuszy pochodzi ze zwykłych, szarych rodzin, a jednocześnie nie raz się przecież zdarza, że rodzice jakoś tam wybitni mają dzieci zupełnie poniżej przeciętnej. I sama „inteligencja” nie jedno przecież ma imię, a jej formalizacja w postaci IQ jest uproszczeniem.
PS
Jacobsky mnie uprzedził 🙂 , piszemy w czasie rzeczywistym…
jk;
Uczony Kubasku;
Prawidlowosc teorii sprawdza sie wlasnie przez to, ze jest ona w stanie przewidziec przyszlosc ukladu (detrministycznie albo probabilistycznie) jesli dany jest zupelny zespol parametrow wyjsciowych. Czesto jest nim aktualny stan ukladu. TE nie jest najwyraznie w stanie tego uczynic. Stad moja uwaga.
Bobola:
Od przewidywania przyszlosci jest astrologia. Odyslam do astrologa.
wiem o tym, że bardzo wysoki poziom inteligencji na ogół nie wiąże się z zaradnością, a często skutkuje trudnościami w przystosowaniu się. Jednak uważam, że kobieta na ojca swoich dzieci woli wybrać osobnika inteligentnego (myślę o przeciętnej inteligencji) bo w warunkach zaawansowanej cywilizacji zwiększa w ten sposób szansę na zapewnienie potomstwu dobrobytu. Takie działania na przestrzeni kilku pokoleń mogą zwiększyć średni poziom inteligencji, a więc i sporadyczni geniusze będą startowali z wyższego poziomu. A osiągnięcia naukowe zależą nie tylko od geniuszy, ale od mozolnego trudu wielu naukowców, o wyższym już poziomie IQ.
jk;
Masz jak widze braki w rozumieniu metodologii naukowej i teorii prawdy. Trzeba to uzupelnic.
Bobola:
OK. Bede pracowal nad soba. Obiecuje! Nie zawiode! Dzieki za niezwykle wazne rady. Mysli Giertycha juz przerobilem. Co mam czytac teraz? Widze tylko pustke przed soba (poza przyszlymi dzielami Boboli). 🙂
Jesien,
Czyjs dobrobyt nie zawsze jest wykladnikiem inteligencji. Nawet przecietniej. Poza tym dlaczego tylko kobieta ma wybierac ? Mezczyzni rowniez wybieraja, szczegolnie jesli ich status nie tylko pozwala im na to, ale rowniez zacheca do przebierania w partnerkach i do decydowania z kim mezczyzna ten zechce splodzic dzieci. I nie zawsze wybor pada na partnerke o podobnej inteligencji, ze nie wspomne o wyzszej, prawda ?
Innymi slowy nie ma co poruszac sie w obrebie uproszczonego schematu jesli mowimy o wyborach partnera, i bazowac sie tylko i wylacznie na jednej z charakterystyk. To sa zagadnienia wielowymiarowe, cholernie zlozone, a nie tylko gra do jednej bramki. Logicznej.
Nigdzie nie jest powiedziane, ze intelekt zapewni przewage nam na dystansie waznym z ewolucyjnego punktu widzenia. Moze, ale nie musi. Ba! Dla naszego gatunku moze on nawet okazac sie zgubny, jesli tylko uzywanie rozumu i potencjalu intelektualnego bedzie szlo w niewlasciwym kierunku. W koncu scenariusz zaglady atomowej i potrzebne do jego realizacji zabawki to nic innego jak rezultat – jak piszesz – mozolnego trudu wielu umyslow, czesto o bardzo wysokim IQ.
Hoko – bardzo trafnie odczytałeś myśl Teilharda i główny zarzut do jego myśli jest taki, że to, co on pisze trudno uzasadnić z puntku widzenia nauki. Kto wie, może on jednak ma rację.
Co do „dziedziczenia inteligencji” i nawiązań do Lema i Pirxa, to podobna myśl była u Wellsa w jego „Wehikule czasu”. O ile dobrze pamiętam.
Jesli chodzi o wybieranie inteligentnego partnera – partnerki to dobór seksualny oczywiście nie jest wcale prosty, ale Herrnstein i Murray wcale tego nie negowali. Ich hipoteza jest taka, że w społeczeństwie amerykańskim po II wojnie światowej pojawił się system wyszukiwania młodych wybitnie zdolnych ludzi, którzy trafiają do najlepszych szkół. System ten jest ich zdaniem bardzo efektywny i prowadzi do nowego rodzaju stratyfikacji społecznej. Najlepszą przepustką do kariery jest ukończenie renomowanej uczelni, która to uczelnia usiłuje kolekcjonować ludzi wybitnie uzdolnionych. Trafienie do tej wieży z kości słoniowej czyni zaś mało prawdopodobnym znalezienie sobie partnera z innej grupy społecznej (z innym statusem edukacyjnym). I jakkolwiek inteligentni mężczyźni mogą uwielbiać mało inteligentne zmysłowe blondynki a niezwykle inteligentne kobiety mogą preferować niezbyt rozgarniętych zabójczych brunetów to statystycznie absolwentki i absolwenci Harwardu rzadko wybierają sobie partnerów, którzy edukację zakończyli na High School. Ponieważ Herrnstein i Murray uważali za pewnik, że inteligencja zależy przede wszystkim od cech dziedzicznych to ich zdaniem wyszukiwanie uzdolnionej młodzieży i separowanie jej w elitarnych szkołach wcześniej lub później musi (wskutek procesów genetycznych) wpłynąć na rozkład inteligencji w populacji.
Herrnsteina i Murray’a chyba troche poniosla fantazja z tym preparowaniem elit poprzez wtloczenie calych zamknietych dla otoczenia generacji w koleiny ekskluzywnych uniwersytetow – cos jak intelektualne perpetum mobile. Byc moze tylko po to, zeby zapewnic przertwanie elitarnym uczelniom. Bo z produkcja super-inteligentow nie ma to nic wspolnego.
Problem w tym, ze pereptum mobile nie istnieje, zas wyszukiwanie uzdolnionej mlodziezy to metoda nie tylko amerykanska. Nigdzie, ale to nigdzie nie jest powiedziane, ze parzac ze soba elitarnego jajoglowego z elitarna jajoglowa ich potomstwo bedzie rowiez jajoglowe. Bedzie co najwyzej elitarne, ale nie koniecznie tak inteligentne jak rodzice. To nie dziala w ten sposob. W zwiazku z tym wydaje mi sie, ze, stratyfikacja spoleczna, o ktorej wspomina Jarek oparta jest tylko i wylacznie na elitaryzmie, czyli na fakcie, ze rodzice – absolwenci renomowanych uczelni, czlonkowie klubu Kappa-Pi czy innego stowarzyszenia o podobnym charakterze beda w miare mozliwosci przepychac swoje potomstwo w podobnym kierunku. Nawet jesli im sie uda, pociecha wytrzyma presje rodzicow i skonczy z dyplomem z Harvardu (niech by nawet z dyplomem z etnologii ludow dawno wymarlych), to moze przez cale zycie pozostac wyksztalconym przecietniakiem, tyle z wyksztalconym w Harvardzie. Tak sie rozkladaja szanse w kazdej populacji.
Tym nie mniej, wlasnie bedac przecietniakiem dostrzega sie, jakie znaczenie ma papierek z elitarnej uczelni. Oraz elitarni rodzice.
Jacobsky, Oczywiście Herrnstein i Murray poszli w swoim wnioskowaniu daleko, daleko (dlatego książka była bestsellerem), ale…
Inteligencja jest jednak w dużym stopniu dziedziczna, chociaż tak jak w wypadku każdej cechy wielogenowej troche trudno dostrzec zależności pomiedzy fenotypami rodziców i dziecka.
Krzyżowanie Jajogłowego z Jajogłową to żaden eksperyment, ale badanie populacji paru tysięcy takich par przyniesie jak sądzę wyniki wskazujące na ponadprzecietną inteligencję potomstwa. I wtedy zacznie się dyskusja czy to dziedziczność czy też wychowanie?
Zdaniem Herrnsteina i Murray’a na poczatku XX w. związek pomiędzy inteligencją a ukończeniem elitarnej uczelni był w USA żaden natomiast pod koniec tego wieku taki związek był juz bardzo silny.
Ich argumenty nie są wcale takie słabe. Książka nie ma charakteru luźnego eseju tylko monografii naukowej z bibliografią zawierająca kilkaset oryginalnych prac naukowych i budzi kontrowersje nie tylko wśród szerokiej publiczności, ale również wśród naukowców.
Pozdrawiam
A propos rozmiarów genomu – na stronie http://www.genomesize.com/ mozna sobie porownac, jak to wyglada u roznych organizmow.
Bobola,
Ty jak coś palniesz! O bezpłodności intelektualnej zwłaszcza ;-). A co Ci przewiduje Twoja teoria wszystkiego? Że będzie koniec świata i nie wiadomo kiedy?
Jacobsky
nie upieram się, że to kobieta wybiera, był to skrót myślowy, nie lubię się rozwodzić, choć wiem, że czasem prowadzi to do zbytnich uproszczeń
Jarek:
Inteligencja jak wspomniałem zależy też od treningu: więc ci, którzy ukończyli uczelnie moga byc inteligentniejsi, bo na uczelni potrenowali. Poza tym testy na inteligencję nie są obiektywne – zawsze jest w nich jakich aspekt kulturowy. I jesli testy były konstruowane przez tych, którzy skończyli uczelnie ( a tak pewnie było), to i sposób stawiania problemów w testach mógł faworyzować tych, którzy… skończyli uczelnie…
PS
Zobaczycie jak się zmieni zarówno średnie IQ jak i rozkład inteligencji w społeczeństwie w naszym kraju, gdy badania będą przeprowadzane wg testów zatwierdzanych przez ministra Orzechowskiego…
Hoko,
Zgoda ze testy IQ sa niedoskonale. Kiedy patrzymy na dane na temat IQ w roznych krajach to stwierdzamy ze Polska jest troche ponizej przecietnej a kraje afrykanskie cierpia na powazne kalectwo umyslowe:
http://www.isteve.com/IQ_Table.htm
Dalsze watpliwosci dotyczace testu IQ wynikaja z negatywnej korelacji z religijnoscia:
http://www.gnxp.com/MT2/archives/001527.html
Zasadniczy blad w artykule to slowo bilion, oczywiscie powinno byc miliard.
„2.9 miliarda”.
Ilosc par zasad niekoniecznie przeklada sie na poziom komplikacji budowy danego organizmu. Nie spodziewalbym sie przyrostu ilosci DNA w przewidywalnej przyszlosci, duplikacje genomow o ktorych wiemy dzialy sie na przestrzeni milionow lat i kregowce ktore przeszly 2 takie zmiany posiadaja dzisiaj 4 kopie genow, niektore ryby 3 (stad osiem kopii) Ciekawym zjawiskiem jest ryba Fugu, ktora ma stosunkowo maly genom – zaledwie 150Mbp, a utracila ona w drodze ewolucji wiekszosc DNA ktore uznajemy za mobilne (mobile DNA, junk DNA i inne nazwy). Ja bym sie nie ludzil ze dzisiejsi ludzie nie ewoluowali w ogole, nie jestesmy dzisiaj tacy sami jacy bylismy 30 tysiecy lat temu, i nie dotyczy to tylko rozwoju kulturalnego. Na poziomie genetycznym zmiany zachodza bez przerwy, nie ma dosc danych, aby to stwierdzic na podstawie genomiki porownawczej, ale wiemy ze na genetyczne wariacje wplywaja nie tylko rearanzacje, duplikacje, utraty genow, czy mutacje, ale tez transpozony czy tez polimorfizm sekwencji. Osobiscie wlasnie tej ewolucji genetycznej szukalbym posrod transpozonow, czy tez punktowych mutacji przekladajacych sie na zmiennosc genetyczna typu SNP, RFLP, czy mikrosatelitarnego DNA, to one powoduja iz ludzie roznia sie miedzy soba. Zmiany moga dotyczyc chocby powstania nowej wersji danego genu, i jego utrwalenia w populacji np gen Actn2 i Actn3, wiekszosc najlepszych atletow posiada ten drugi, wykazano ze atleci z ta wersja genu sa szybsi od pozostalych o ulamki sekund. Dlaczego mamy w populacji dwie wersje nie wiadomo, ale albo nie minelo dosc czasu aby nowsza wersja sie upowszechnila albo utrzymywanie obu wersji jest z perspektywy ewolucyjnej korzystniejsze.
A wiec, tak, ewoluujemy, ale gwaltownych skokow nie nalezy sie spodziewac, nowoczesna genetyka porownawcza rozwinela sie dopiero w ostatnich dziesiecioleciach a dane wykopaliskowe nie dostarczaja materialu genetycznego w dostatecznej ilosci aby dokonac tych badan na duza skale. Co wiecej granica dla metod amplifikacyjnych dzisiaj to 50 000 lat i wyjatki potwierdzaja regule.
Jesli chodzi o ludzka inteligencje to bardzo wahalbym sie przed stwierdzeniem ze IQ jest bezposrednim przelozeniem naszych predyspozycji genetycznych. Samo pojecie IQ jest mocno watpliwe i rozne sa rodzaje tego mierzonego IQ. Dzisiaj wiekszosc z nas nie walczy o przezycie na sawannie, nie musi zdobywac pozywienia z dzida w reku. Ogolne te cele sie nie zmienily, ale zmienily sie metody, a przede wszystkim ze wzgledu na rozwoj nauki doszlo do powaznej specjalizacji funkcji roznych ludzi w populacji, przez co niewielu ludzi mozna bezposrednio porownac ze soba, rozwoj jest najsilniej modyfikowany przez srodowisko i przez dostepnosc do zrodel wiedzy. Czy stolarz jest inteligentniejszy od biologa czy odwrotnie… jakich kryteriow uzyjemy i wreszcie dlaczego chcielibysmy ich porownac? Obaj pelnia inne funkcje, od obu wymaga sie innych efektow ich pracy. Dwoch biologow mozemy porownac ze soba tylko na zasadzie analizy wynikow ich pracy badz ich podstawowej wiedzy. Jak bedzie sie miala wiedza biologa z biednego kraju wschodnio-europejskiego kraju w porownaniu z wiedza biologa ktory skonczyl jedna ze szkol amerykanskiej Ivy League, dlaczego chcemy nazwac tego drugiego inteligentniejszym… Natomiast nie wydaje mi sie aby kojarzenie kwadracikow i trojkacikow na planszy przekladalo sie sensownie na wyniki pracy jednego czy drugiego jesli obaj mieliby podobne szanse rozwoju osobniczego.
Pozdrawiam
Z.Rogon
Dziękuję za komentarze weryfikujące moje informacje o ewolucji człowieka.
Z.Rogon 19:17
Wytłumacz mi proszę dlaczego funkcja mięśni prążkowanych ludzi przejawiajaca się w szybkim lub wolnym bieganiu jest powiązana z róznymi wersjami genu kodującego alfa-aktyninę a funkcja mózgu opisywane bardzo nieprecyzyjnym terminem inteligencja na pewno, ale to na pewno jest głównie (a moze wyłacznie) wynikiem działania środowiska?
Przecież lekkoatleci też trenują różnie i w róznych warunkach a jednak po zbadaniu polimorfizmu odpowiedniego genu okazuje się, że koniec końców jak ktos nie ma właściwego genotypu to chocby sie zakichał nie osiągnie w sporcie znaczacych sukcesów. Zatem funkcje mięśni są genetycznie uwarunkowane a skomplikowane funkcje mózgu nie są?
Dlaczego chcemy kogos nazwać inteligentniejszym a innego mniej inteligentnym? A dlaczego chcemy kogoś nazwać najszybszym człowiekiem na świecie i płacić mu miliony za bieganie po tartanowej bieżni?
Skąd to przekonanie o wyjatkowości naszego mózgu, którego sprawność działania jako jedynego organu w naszym ciele nie jest zależna od ekspresji naszych genów tylko od tego czy mama i tata zaczeli odpowiednio wcześnie uczyć nas czytać, pisać i rachować?
Ja tez nie mam watpliwosci ze zdolnosci umyslowe sa w duzym stopniu uwarunkowane genetycznie. Porownanie genomu czlowieka i malp pokazuje duza grupe genow ktore ewoluowaly szybko i wydaje sie byc rozsadne aby zalozyc ze wiele z tych genow koduje bialka zwiazane z funkcjami mozgu.
Z drugiej strony, zastanawiam soie nad korelacjami pomiedzy IQ a geografia ktore zacytowalem wczesniej. Roznice pomiedzy krajami sa ogromne ale widac zwiazek ze stopniem rozwoju ekonomicznego. Byc moze zle odzywianie ma wplyw na rozwoj inteligencji u dzieci. Tak wiec srodowisko moze miec ogromny wplyw na inteligencje w tym sensie ze genetyczny potencjal moze nie byc wykorzystany. Wplyw srodowiska oczywiscie w zadnym stopniu nie jest sprzeczny z istnieniem silnego genetycznego podloza dla inteligencji.
Oczywiscie ewolucja sie nie skonczyla dla czlowieka tak jak i dla wszystkich innych gatunkow. Mutacje sa nieuchronne. Wplyw kultury to jeszcze jeden czynnik srodowiskowy ktory sami wytworzylismy ktory teraz stanowi czesc presji selekcyjnej.
Pozdrawiam
Ha, ale ja nie napisalem ze inteligencja nie ma podloza genetycznego, tylko ze IQ takiego podloza nie ma 😉 troche kontrowersyjnie, ale wlasnie caly ten cyrk z obliczaniem IQ napawa mnie niesmakiem. Oczywiscie zgadzam sie, ze definicja inteligencji jest nieuchwytna, wynika to z tego ze nie wystarczy zmierzyc objetosci mozgu, a ilosci polaczen miedzy neuronami nie policzymy – moze to wlasnie ilosc tych polaczen przeklada sie na inteligencje ?
🙂