Muzyka od środka
Nie bez pokrycia jest hasło: muzyka łagodzi obyczaje.
21 czerwca, w pierwszy dzień lata, Francuzi po raz 25 będą obchodzić Święto Muzyki. Przez cały dzień, a szczególnie wieczorem i w nocy, na ulice wychodzą grajkowie i rozstawiane są głośniki emitujące muzykę. Święto jest bardzo sympatyczne, ale, jak to często bywa, co za dużo, to niezdrowo.
21 czerwca rokrocznie, bezpośrednio pod moimi oknami pojawia się ogromny głośnik (pewnie fachowo nazywa się to jakoś inaczej – wieża czy kolumna) i ogłuszająca muzyka rżnie do 2 nad ranem (dodajmy gwoli ścisłości, że od północy trochę ciszej). Oczywiście, przed snem można (a raczej trzeba) zakorkować sobie uszy. Cóż za stres! Wynik tych eksperymentów jest taki, że człowiek potrafi muzykę przekląć.
Święto Muzyki to jednak nie tylko przykre chwile. Muzyka, jeśli słucha się jej dla przyjemności, ma oczywiście zbawienny wpływ na fizjologię. Nieprzyjemna dla ucha, natarczywa lub tzw. kocia muzyka ma zaś na nasze organizmy wpływ negatywny. I o tym właśnie chciałem napisać.
Nie bez pokrycia jest hasło: muzyka łagodzi obyczaje. Słuchanie przyjemnej muzyki hamuje bowiem wydzielanie przez nasz mózg, a dokładniej prze ciało migdałowate, hormonu kortykotropowego ACTH, który powoduje uwalnianie z nadnerczy kortyzolu – hormonu stresu. Ten zaś podwyższa poziom glukozy we krwi i mobilizuje organizm do walki właśnie ze stresem zmieniając też wiele innych parametrów naszego metabolizmu. To właśnie w ciele migdałowatym znajduje się też ośrodek percepcji muzyki radosnej. Ale tylko po lewej stronie mózgu. W prawej półkuli, też w ciele migdałowatym, wykryto ośrodek reagujący na muzykę smutną lub wzbudzającą negatywne skojarzenia. Jeszcze gdzie indziej w mózgu (w przednich jego płatach) mieści się ośrodek percepcji muzyki przyjemnej dla ucha. Dysonanse i nieprzyjemne dźwięki pobudzają zaś sąsiadującą z ciałem migdałowym część układu limbicznego zwaną gyrus parahipokampal otaczającą hipokamp. Wykazali to m.in. badacze wpływu muzyki na ludzi z Lille we Francji obserwując przy pomocy rezonansu magnetycznego pracę mózgu pacjentów-epileptyków poddanych usunięciu pewnych fragmentów mózgu. Jednym słowem wyspecjalizowane regiony mózgu reagują na różnego rodzaju muzykę.
Również różne składniki muzyki, takie jak rytm, tempo, dysonans, harmonia, wysokość tonu i tembr głosu mają różny wpływ na nasz organizm. Naukowcy z Dijon, też we Francji, stwierdzili, że emocjonalna reakcja może pojawić się już po 250 milisekundach ?słuchania? muzyki. Ten wynik pokazuje, że nasze receptory muzyki są niezwykle czułe, a organizm przygotowany jest na odczytanie jej znaczenia nawet w tak niesłychanie krótkim czasie.
Percepcja muzyki jest bardzo podobna do procesu rozumienia języka – odbywa się etapami. Słuchając obcego języka najpierw wyłapujemy charakterystyczną dla niego melodykę (wiemy jaki to język), a dopiero w drugim etapie rozumiemy znaczenie słów. Ciekawe, że zapamiętywanie słów jest łatwiejsze, gdy uczymy się języka śpiewając. Stąd śpiewanie dzieciom nie tylko poprawia im humor, ale również ma duży udział w procesie poznawania języka.
Takie obcowanie z muzyką wpływa też pozytywnie na naszą pamięć. Dlatego chorzy na Alzheimera powinni uczyć się piosenek. To ułatwia im zapamiętywanie słów i ich znaczenia. Terapia muzyczna pozwala też na poprawianie wyników dyslektyków.
Przed muzyką roztaczają się więc niezwykłe perspektywy. Pod jednym wszelako warunkiem, że jest to muzyka dobra i słuchana z przyjemnością. Święto Muzyki to wynalazek świetny, jego wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Ale lepiej jednak mieć takie święto raz do roku niż wcale. Nawet jeśli w pierwszą noc astronomicznego lata nie można się wyspać.
Jacek Kubiak
Fot. jrossol, Flickr (CC BY SA)
Komentarze
A czy wiadomo jak te „muzyczne” osrodki w mózgu ewoluowały? Bo przecież muzyka występuje tylko u człowieka, więc to mózgowe pogotowie muzyczne musiało powstać razem z nim. Chyba że te ośrodki powstawały jako adaptacja do dźwięków natury, ewentualnie dźwięków jakimi dany gatunek się komunikuje, a sama muzyka przytrafiła się jako efekt uboczny, pewna sublimacja własnie dźwięków naturalnych (pewnie tak, bo malarstwo też chyba w tych kategoriach można rozpatrywać, jako przeniesienie symbolizmu językowego w obszar wzrokowy).
Mnie ciekawi jedno pytanie: jak to się dzieje, że na określony rodzaj muzyki akurat reagują te, a nie inne receptory w mózgu? Czy to rzecz kultury, wychowania, czy też biologia?
No i nie każde dźwięki to zaraz muzyka. 😉
Jeżeli chodzi o zapamiętywanie słów to kojarzy mi się z tym, jak nie znając angielskiego ni w ząb „uczyłem” się tekstów ze słuchu i zapamiętywałem je w przedziwny sposób. Niby fonetycznie, ale słowa zupełnie nie przypominały same siebie, zlewały się ze sobą w jakieś dziwne zbitki. Wiele lat później ze zdumieniem odkrywałem, że fragment zapamiętany jako „Jugata siwa” okazywał się „You get a shiver” 🙂
Niejasne są dla mnie natomiast kategorie muzyki „natarczywej, nieprzyjemnej i kociej” Ja wychowałem się na heavy metalu i wtedy nieprzyjemny był dla mnie np Wagner – nie mam na myśli „nie podobał mi się” tylko autentycznie odbierałem muzykę klasyczną jako kocią. Kiedy na studiach przyjaciel nauczył mnie słuchać klasyki to się zmieniło. Pojawia się pytanie czy dawniej mój mózg negatywnie reagował na Beethovena a na Iron Maiden pozytywnie? I czy teraz negatywnie reaguję tylko na „muzykę klubową”? Czyli dołożyłby do pytań GP jeszcze i takie, czy edukacja muzyczna ma wpływ na fizjologię mózgu w sensie o jakim mowa we wpisie?
Hoko, GP, komerski:
Sorry, postaram sie odpowiedziec moze jutro. Jakis wirus mnie meczy… 🙁
Zdrowia JK
komerski:
Dzieki. 🙂
Dzis napisalbym chyba tylko jakies bzdury.
GP:
Piszac receptory nie mialem na mysli jakichs wyspecjalizowanych bialek (to sa receptory), a jedynie pewne przenosne znaczenie tego czegos, co odbiera wlasnie taka a nie inan muzyke w naszym mozgu. Moze to sa skupiska wyspecjalizowanych neuronow?
komerski:
Oczywiscie muzyczne upodobania sa jak kazde inne; jeden lubi schabowy, a drugi jak mu nogi smierdza. 😉 Ja lubie Mahlera, Rachmaninowa, nie mam nic przeciwko Mozartowi, Brahmsowi, Chopinowi czy Bachowi (etc, etc). Moj syn wcale tego nie chce sluchac (mam nadzieje, ze do czasu), ale sadze, ze ta muzyka mialaby jednak na niego dobry wplyw. Mysle, ze kiedy nieprzyjemny byl dla ciebie Wagner, to jednak odbierales go tym samym osrodkiem, ktorym ja bym go odbieral (czyli osrodkiem muzyki harmonicznej, przyjemnej obiektywnie). Chyba dopiero potem przetwarzales w swoim mozgu te informacje na informacje negatywna, bo tak byles zaprogramowany. Naukowcy badajacy wplyw roznych rodzajow muzyki nie pytaja o subiektywne zdanie badanych nt. tego co im daja sluchac, tylko puszczaja takie kawalki, ktore sa dla nich najbardziej miarodajne. Inaczej nie mogliby niczego uscislic, bo jeden wolalby ten schabowy itd…
Hoko:
Chyba nikt nie ma pojecia jak to wszystko moglo wyewoluowac. Trzeba by zaczac od badania wplywu muzyki na malpy itd… Ale to co proponujesz wydaje mi sie bardzo prawdopodobne.
Napisałem receptory miałem na myśli ośrodki w mózgu. Nie jestem biologiem, stąd nieporozumienie. 😉
GP:
Nie, to ja tak napisalem: Ten wynik pokazuje, że nasze receptory muzyki są niezwykle czułe… 🙂
jk: Cieszę się, żeś ozdrowiał i pięknie dziękuję za odpowiedź – nadal jednak (wiem, czepiam się) nie powiedziałeś, co miałeś na myśli pisząc „natarczywe, nieprzyjemne, kocie” itd. Piszesz np o dysonansach, że odbierane są tym samym ośrodkiem mózgu, co te tajemnicze „dźwięki nieprzyjemne” i stąd właśnie moje zagubienie. Raz używałeś kategorii obiektywnych (dysonanse, harmonia), a raz subiektywnych (kocie, nieprzyjemne, muzyka radosna). Czyli jak to jest według obecnego stanu wiedzy? Są – rzucam przykład – dwa ośrodki: jeden od harmonii, a drugi od dysonansów, które „nie oceniają” a za całą resztę (czyli przyjemność, nieprzyjemność itd.) odpowiadają inne? Czy też jest tak, że mózg „z góry wie”, że harmoniczna muzyka jest „lepsza”?
Do wszystkiego można się przyzwyczaić. W muzyce dalekiego wschodu, w muzyce indyjskiej, afrykańskiej dysonanse są na porządku dziennym. W muzyce wsółczesnej również. To oddziaływanie na psychikę może wynikać pewnie też stąd, że mózg ma własne częstotliwości (okresy) „przemiatania” całego pola neuralnego (albo jakoś tak się to określa 🙂 ). I istnieją (chyba głównie subsoniczne) częstotliwości jednoznacznie szkodliwe, rezonujące właśnie z tymi naturalnymi rytmami.
Inną kwestia będzie pewnie metodologiczna uczciwość rozmaitych badań. Ciekawi mnie na przykład, czy są to badania wielokulturowe (i czy istnieje jakaś komparatystyka w tym wzgledzie). Bo wykazano, że dziecko już w łonie matki odbiera dźwięki (co pewnie ma min. efekt przystosowawczy – dziecko uczy się w ten sposób głosu matki) i słyszane dźwięki zapamietuje, przyzwyczaja się do nich. A że to, co znamy, bardziej nam się „podoba”, to i preferencje muzyczne mogą zależeć od jakich zapomnianych wydarzeń z wczesnego dzieciństwa. Nie wykluczone, że dzieci afrykańskie będą uspokajać się przy dźwięku jakichś plemiennych bębnów, przy których nasze pociechy dostałyby rozstroju nerwowego 🙂
Hoko: Myślałem dziś o tym. I chyba trzeba się zwrócić o pomoc do kogoś, kto zna teorię muzyki. Bo ja nie wiem, czy harmonia jako taka nie jest rzeczą obiektywną. W końcu wzajemny stosunek takich samych odcinków struny jest taki sam bez względu na kulturę. Różne kultury używają różnych skal (nie mówiąc o zachodnioeuropejskiej, która dopuszcza przecież różne klastry nie klastry, i atonalność) ale czy harmonia zmienia się tak samo z kultury na kulturę to ja nie jestem pewien… Ale wrażenie mam podobne co ty – tzn wydaje mi się, że te eksperymenty przeprowadzali jacyś zwolennicy klasycyzmu 🙂
Hoko:
O tym jak nasza recepcja muzyki mogla wyewoluowac pisze w biezacej papierowej Polityce Marcin Rotkiewicz.
jk:
Pani Dorota Szwarcman wspominała o tym artykule na blogu muzycznym (zwłaszcza tytuł jej się podobał 🙂 ) – na tygodniu powinienem być w mieście, to sobie w bibliotece przeczytam.
Hoko:
No tak jakos wszystkim sie zeszlo na te muzyke. Ze pani Dorota, to normalne, ale ja i Marcin? 😉
A bo muzyka to coś pięknego – obojętnie którą częścią mózgu się jej słucha 🙂
jeżeli od narodzin dziecka do okresu dojrzewania dziecko nie będzie mialo możliwości nauki spiewu (w systemie dur moll i jeszcze jakieś skale modalne np. dorycka),to już nigdy w życiu nie będzie mu to potrzebne. A poza tym poprzez niemożliwość czystego śpiewu, nie będzie radości z grania na instumencie i innych form muzykowania w tym percepcji muzyki. Tak jest stworzony nasz mózg. Czy muzyka wpływa na nas po lewj, prawej stronie mózgu to jet efekt połączeń które się wytworzyły(do 9 roku życia) pod wplywem doświadczeń muzycznych jakie nas otaczały w dzieciństwie. Gdyby więcej ludzi zdawało sobie sprawę jak ogromny wplyw ma muzyka na nasze zachowanie,zdrowie, i td. …… z pewnością dzieci miałyby codziennie lekcę muzyki w szkole ogólnokształcącej.
w chwili urodzenia dziecka istnieją największe możliwości wpływania na tworzenie sie siatki połączeń w mózgu. Połączenia nie powstaną jeżeli dziecko nie będzie przebywać we właściwym środowisku,czyli bogatym w bodźce muzyczne.Im więcej komurek nerwowych połączy się ze sobą, tym lepsza powstanie siatka neuronowa i tym więcej będziemy w stanie się uczyć. eżeli będzie inaczej, nie damy możliwości dziecku kontaktu z muzyką, w takiej sytuacji połączenia zostaną utracone i przechodzą do innej specjalizacji nie związanej z muzyka. kiedy sięrodzimy to głos mowy i śpiewu jest tym samym. jeżeli dziecko ma się nauczyć spiewać musi usłyszeć inną osobę spiewająca do niego (w najgorszym przypadku z nagran, gdy rodzice mają braki) polecam ksiażke Meyera. A tak na marginesie dzicko slyszy muzykę od 24 tygodnia ciąży.(tembr-barwę,rytm i melodię)