Głosujesz na jednorożce?

Wokół huczy kampania wyborcza, miasta obwieszone plakatami rozmaitych kandydatów, promujących się w telewizji i sieci. Pewnie o większości następnego dnia nie będziemy pamiętać, więc niektórzy próbują się wyróżnić oryginalnym poglądem. Nawet jeśli brzmią sensownie, a zarazem świeżo, oryginalnie, oddawanie im władzy niestety może się źle skończyć, o czym przesądza sama statystyka. Czym może skutkować głosowanie na ludzi o rzadkich poglądach?

Na pierwszy rzut oka oryginalny pogląd może dużo wnieść do politycznej debaty. Niekiedy brzmi dobrze, ale jest dość trudny do zrealizowania. „Rozwiążmy ZUS!”. Ktoś lubi ZUS? Wszyscy chętnie byśmy się go pozbyli. Ale obowiązuje system emerytalny umowy pokoleń, emerytury wypłacane są z pieniędzy na bieżąco pobieranych ze składek obecnie pracujących i jakoś i tak będzie trzeba je wypłacić, biorąc pod uwagę zachowanie praw nabytych i to, że dzisiejsi emeryci przez lata opłacili już na nie składki. Poza tym niezbyt moralnie byłoby skazać ich na śmierć z głodu.

Ale jeśli ktoś ma dziwne poglądy na pozór niezwiązane z polityką? Czym to może szkodzić? Załóżmy, że ktoś jest zwolennikiem płaskiej Ziemi, wyznawcą Niewidzialnego Różowego Jednorożca bądź inteligentnego projektu. Czemu nie miałby decydować o kwestiach z płaskością Ziemi czy biologią niezwiązanych? Również z jednorożcami nasze codzienne życie zazwyczaj się nie wiąże.

Załóżmy, że ktoś jest zaangażowanym, w pełni przekonanym zwolennikiem Jednorożca, co więcej, uważa, że wiara w Jednorożca jest jedyną właściwą religią i traktuje ją jako kwestię moralną. Z drugiej strony, będąc wedle własnego rozumienia patriotą, współpracować będzie z innymi – we własnym rozumieniu – patriotami, unikając ludzi ocenianych przez siebie jako niemoralnych. Jako jedną z przesłanek niemoralności, niekiedy najważniejszą, uzna brak wiary w Jednorożca.

Kogo więc wyznawcy Jednorożca powołają na ważne, odpowiedzialne stanowiska? Ludzi moralnych oczywiście, prawdziwych patriotów. Jeśli jednak patriotyzm i moralność sprowadzają się do wiary w Jednorożca, będzie to kluczowe kryterium w kwalifikacji kandydatów.

I tu pojawia się problem. Kiedy trzeba zbudować most czy autostradę i jako świadectwo moralności wymagamy wiary w Jednorożca, ławka możliwych do zaakceptowania kandydatów okaże się bardzo krótka. Większość inżynierów nie wierzy w Jednorożca i odpada już na początku. Także najlepsi specjaliści.

W efekcie możemy powołać garstkę osób, wśród których zwykle nie znajdą się najlepsi z najlepszych (a nawet jacykolwiek w miarę ogarnięci znawcy tematu). Potem z niezrozumiałych dla nas powodów kolejne reformy się nie udają, ludzie są niezadowoleni, długość życia i dzietność spadają drastycznie. Moralność zatrudnionych nie podlega dyskusji (wierzą w Jednorożca!) i stanowili najlepszych z możliwych kandydatów (czyli spośród wierzących w Jednorożca). Winnego poszukuje się w pandemii (długość życia zaczęła spadać jakieś półtora roku wcześniej), Putinie (inflacja rosła miesiące przed wojną) i w razie czego w opozycji, w bezczelny sposób ujawniającej całkowity brak wiary w Jednorożca.

Co gorsza, może się okazać, że pewne poglądy są niepopularne nie tylko z powodu niewidzialności Jednorożca, który nie może przez to dotrzeć do szerokich mas, ale po prostu przegrywają pod względem zastosowań praktycznych albo są niezgodne z wykorzystywanymi w praktyce poglądami. Można utrzymywać, że mechanika kwantowa to brednie (w sumie tak brzmi), ale skoro pozwala na przewidywanie wyników doświadczeń z dokładnością do kilkunastu miejsc po przecinku, budowę komputerów, komórek i połowy naszego dzisiejszego świata, to rozwój techniki należy powierzyć jej adeptom, a nie małej grupce kontestatorów. Jeśli powierzymy transport, także samolotowy, zwolennikowi płaskiej Ziemi, to lotnictwo spadnie w przepaść. Kierowanie się w medycynie pomysłem inteligentnego projektu przyniesie kolejne tysiące zgonów.

Genialne pomysły zazwyczaj z początku są niedoceniane, a ich autorzy niekiedy wyśmiewani. Ale statystyka jest bezlitosna. Większość odbiegających od mainstreamu poglądów to z naukowego punktu widzenia kompletne bzdury. Jak mówił ostatnio w świetnym wywiadzie prof. Jemielniak, nie zweryfikujemy tego sami, bo brakuje nam kompetencji, musimy zaufać ekspertom. Dobre, oryginalne pomysły w końcu trafiają do mainstreamu. Po wielokrotnym przetestowaniu.

Dobrze mieć to w pamięci, kiedy przechadzamy się po ulicach obwieszonych zdjęciami polityków, nie tylko Tuska w Warszawie (KO) czy Budy w Łodzi (nr 2 z listy PiS, jedynki ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua z jakiegoś powodu nigdzie nie widać), ale tych mniej znanych, chcących się wyróżnić. Oryginalność dobrze wygląda na konferencjach naukowych. Eksperymenty na ludziach lepiej jednak zacząć od ograniczonej liczebnie grupy probantów po wyrażeniu przez nich świadomej zgody, niekoniecznie od wprowadzania śmiałych zmian na 37-milionowym społeczeństwie.

Marcin Nowak

Ilustracje: