Bez mitochondriów da się żyć
Mitochondriów raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Są spopularyzowane jako komórkowe elektrownie, a niektórym może się jeszcze kojarzyć niejaka mitochondrialna Ewa.
Puryści lubią czepiać się skrótu myślowego, mówiącego, że mitochondria to źródła energii dla komórki. Owszem, energia nie jest tam generowana (jak to ma miejsce przy przemianach jądrowych), tylko przekształcana w formę energii wiązań fosforowych, które są uniwersalną dla ziemskiego życia postacią energii użytecznej biologicznie.
Dzieje się to przy użyciu tlenu na łańcuchu transportu elektronów w mitochondriach i jest centralnym punktem oddychania wewnątrzkomórkowego. Proces ten może być zablokowany przez czad albo cyjanki, co tłumaczy ich właściwości silnie trujące.
No ale właśnie – przy użyciu tlenu. Jak wiadomo, oddychanie tlenowe nie jest jedynym możliwym. Wiele organizmów dobrze radzi sobie bez tlenu, dzięki oddychaniu drogą glikolizy i fermentacji. Nawet nasze ludzkie komórki to do pewnego stopnia potrafią. Oddychanie tlenowe jest we współczesnym świecie normą, do czego przyczyniły się najpierw sinice – czy to żyjące wolno (i dające np. zakwity, o których pisałem przed dwoma tygodniami), czy to żyjące wewnątrz komórek glonów i roślin, przekształcone w chloroplasty.
One to pozbywając się odpadu metabolicznego, jakim jest tlen, spowodowały pierwsze masowe zanieczyszczenie środowiska i pierwsze masowe wymierania parę miliardów lat temu. Tlen jest toksyczny i trzeba dużo zachodu, żeby się przed nim zabezpieczyć (a i tak się to nie udaje do końca i w końcu atakowane przez tlen komórki starzeją się i umierają). Jeszcze więcej zachodu, żeby nauczyć się wykorzystywać jego zabójczą reaktywność do własnego metabolizmu.
Tej sztuczki nauczyły się ostatecznie i sinice (choć i one muszą wytwarzać ochronę przed tlenem dla komórek wyspecjalizowanych do pobierania azotu z powietrza), i niektóre inne bakterie. I po tamtym wymieraniu na świecie pozostały głównie bakterie (i archeany) tlenowe oraz ich potomkowie, w tym rośliny, liczne nieroślinne glony, pierwotniaki, grzyby czy my.
Podobnie jak sinice stały się u niektórych organizmów eukariotycznych chloroplastami, proteobakterie mające na swoich błonach komórkowych łańcuch transportu elektronów do tlenowego oddychania stały się u eukariontów mitochondriami. Oba te typy organelli endosymbiotycznych zatraciły dużo swej niezależności, część DNA zaś przekazały do jądra komórki. Obecnie istnieją skomplikowane systemy przenoszenia kwasów nukleinowych, jonów, tlenu i wreszcie białek przez błony oddzielające te organella od cytoplazmy komórkowej. Czasem mechanizmy te zaburzają się, powodując genetyczne choroby metaboliczne, co u ludzi bada m.in. Ewa Bartnik z zespołu tworzonego przez Wydział Biologii UW i Instytut Biochemii i Biofizyki PAN.
No ale co z organizmami beztlenowymi? Są to nie tylko archeany i bakterie, które przeżyły pogrom i znalazły beztlenowe nisze w naszym tlenowym świecie, takie jak np. jelita owadów czy ssaków. W tym samym siedlisku żyją beztlenowe pierwotniaki, a więc organizmy eukariotyczne. One w zasadzie dałyby sobie radę bez łańcucha transportu elektronów.
I owszem, są pierwotniaki, które mitochondriów nie mają. W latach 80. XX w. Thomas Cavalier-Smith zasugerował, że może to być kolejne królestwo eukariontów – Archezoa. Według jego hipotezy organizmy bez mitochondriów o nazwach Microsporidia, Archamoebae czy Metamonada to pierwotne eukarionty, które są pozostałością czasów sprzed przejęcia mitochondriów. Każdy, kto miał do czynienia z protistologią, zna to nazwisko. Cavalier-Smith namieszał dużo w taksonomii, zwłaszcza szeroko rozumianych protistów, łącząc tendencje współczesnej taksonomii, gdzie każda gałąź ewolucyjna staje się taksonem, nawet wbrew intuicji, z podejściem tradycyjnym, zwracającym uwagę nie tylko na filogenezę, ale też na bardziej intuicyjne podobieństwa.
To pierwsze podejście mówi np., że nie da się wyróżniać takich taksonów jak np. gady, bo zaliczyć do nich trzeba tak samo żółwie i węże, jak i ptaki. To drugie zaś mówi, że owszem, ptaki są linią gadów, ale można tworzyć takson taki jak gady, oznaczający „gady z wyłączeniem ptaków i ssaków”.
W protistologii i fykologii utrwalił się podział według Cavaliera-Smitha protistów na pierwotniaki (Protozoa) i grzybopływki (Chromista) – te pierwsze to głównie bezchloroplastowe pierwotniaki ze starych systemów, te drugie to głównie różne nieroślinne glony (swoją drogą, nazwy grzybopływki prawie nikt nie używa, a wprowadzili ją bodajże Szweykowscy, chyba ostatni biolodzy, którzy mieli ambicję nadawania polskich nazw taksonom). Cavalier-Smith swój system modyfikuje co kilka lat, więc ciężko traktować go jako niezmienny fundament. Archezoa jako grupa funkcjonowały w nim kilka lat i ostatecznie sam zrezygnował z jej wyróżniania.
Argumentów za rezygnacją z wyróżniania tej grupy dostarczyły kolejne badania. Poza brakiem mitochondriów i innych organelli (np. diktiosomów tworzących aparat Golgiego) niewiele łączy organizmy ją tworzące. Są to organizmy pasożytnicze i nie ma nic dziwnego, że pewne podobieństwa występują, ale to wcale nie musi świadczyć o homologii, a o konwergencji.
Różne zwierzęta żyjące w jaskiniach nie mają oczu nie dlatego, że pochodzą z czasów sprzed wyewoluowania oczu, ale dlatego, że oczy utraciły. Często jednak mają jakieś pozostałości po oczach. Tak samo jest z rzekomymi archezoami – im dokładniej je badano, tym bardziej okazywało się, że jakieś pozostałości po mitochondriach one mają. Czasem są to pałeczkowate struktury, które już nie służą do oddychania tlenowego, ale ewidentnie powstały z mitochondriów. Czasem są to geny mitochondrialne obecnie już włączone do DNA jądrowego.
U różnych organizmów niegdyś uważanych za bezmitochondriowe są to różne pozostałości, ale zawsze jakieś są, na tyle że w pewnym momencie już można było stwierdzić, że wszystkie znane eukarionty albo mają funkcjonalne mitochondria, albo przynajmniej ich szczątkowe pozostałości. O tym, że w świecie pierwotniaków nie wszystko jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka, pisałem kiedyś na przykładzie Mixotrichia paradoxa.
Wśród pierwotniaków sytuacja, że jeden organizm ma jakieś organellum, a inny go nie ma, ale poza tym jest prawie identyczny, nie jest niczym niezwykłym. Gdy chodzi o choroplasty, to prowadziło dawniej do decyzji klasyfikacyjnych na poziomie królestwa. Euglena z chloroplastami była zaliczana do roślin jako przedstawiciel Euglenophyceae, a Astasia bez chloroplastów do zwierząt, jako przedstawiciel Euglenozoa.
Później uznano już, że trzeba więcej królestw, i Euglena, i Astasia zostały uznane za pierwotniaki, a Euglenophyceae i Euglenozoa ostatecznie uznano za synonimy (tak naprawdę i wcześniej fykolodzy często traktowali Astasię jak „roślinę bezzieleniową”). Im mniej patrzono przez mikroskop, a im więcej w białka i DNA, tym bardziej okazywało się, że niektóre gatunki Eugleny są bliższe niektórym gatunkom Astasii niż innym gatunkom Euglen i odwrotnie. Badaniem euglenin zajmują się biolodzy z UW, choć z innej grupy niż wspomniana wcześniej.
Na filogenezie euglenin, tych z chloroplastami, doktorat zrobiła Anna Karnkowska. Pozostając adiunktem na UW, staż podoktorski odbyła na Uniwersytecie Karola w Pradze, gdzie zajęła się badaniem innych pierwotniaków, odlegle spokrewnionych z eugleninami, ale także świdrowcami (od śpiączki afrykańskiej), a bliżej z rzęsistkami. Pierwotniaki te, z rodzaju Monocercomonoides, żyją w jelitach szynszyli. Należą do grupy Metamonada, niegdyś uważanej za amitochondrialną i owszem, widocznych mitochondriów nie mają. Jak pisałem wyżej, to jeszcze niewiele znaczy. Dość bliski jego krewniak, ogoniastek jelitowy (Giardia intestinalis), znany także jako lamblia, przez lata był znany z nieposiadania mitochondriów, ale niedawno okazało się, że mitochondria jednak ma, tylko zredukowane do postaci mitosomów.
Zespół Anny Karnkowskiej przebadał Monocercomonoides na przeróżne sposoby. Im bardziej jednak szukał śladów mitochondriów lub choćby mitochondrialnych białek i genów, tym bardziej nie dawało się ich znaleźć. Monocercomonoides nie ma też aparatu Golgiego, przynajmniej w postaci zauważalnej przez mikroskop, ale polsko-czesko-kanadyjski zespół odkrył, że ma białka związane z tym aparatem, co wydaje się potwierdzać, że metoda szukania śladów niewidocznego organellum była właściwa.
Gwoździem do trumny twierdzeń o amitochondrialności kolejnych gatunków była nie rola mitochondriów w oddychaniu, a w tworzeniu związków zawierających siarkę i żelazo biorących udział w regulacji gospodarki białkowej. Pewne białka związane z tym mechanizmem są obecne u wszystkich eukariontów i Monocercomonoides nie jest wyjątkiem. Niektóre jednak białka tego systemu są syntetyzowane w mitochondriach, a u organizmów ze zredukowanymi mitochondriami w tychże zredukowanych organellach. Ostatecznie mogłoby też być tak, że geny kodujące te białka przeszły z mitochondriów do jądra. U Monocercomonoides jednak brak takich białek. Zamiast nich są białka, których geny najwyraźniej zostały przejęte od bakterii. Monocercomonoides nie jest pod tym względem jedyny – są inne pierwotniaki, które również to zrobiły, mimo że mają organella homologiczne z mitochondriami.
Zatem okazuje się, że Monocercomonoides nie ma ani widocznych homologów mitochondriów, ani białek, których geny pochodziłyby od mitochondriów, biorących udział w oddychaniu czy metabolizmie siarkowo-żelazowym. Jest więc jedynym znanym obecnie organizmem jądrowym, o którym można powiedzieć, że nie ma mitochondriów.
W mediach pojawiły się nagłówki o zmianie podręczników. No cóż, podręczniki od dawna nie nadążają za odkryciami. Jeszcze kilkanaście lat temu lista gatunków bez mitochondriów wydawała się całkiem zauważalna. Ostatnio wydawała się pusta. Teraz znowu ma jeden element.
Sami badacze w artykule przyznają, że ich stwierdzenie jest wynikiem dostępnej obecnie techniki, a badania Monocercomonoides nie są jeszcze zakończone. Zatem podręczniki papierowe mogą nie nadążać, ale w anglojęzycznej Wikipedii w haśle „Mitochondion” już przedwczoraj ktoś wstawił szablon wołający o potrzebę wyjaśnienia zdania o tym, że mitochondria występują u prawie wszystkich eukariontów.
Natomiast nic nie wskazuje na słuszność komentarzy zawierających nieznośną dziennikarską kliszę „należy od nowa narysować korzenie drzewa życia”. Badacze wyraźnie wskazują, że Monocercomonoides nie jest jakimś odgrzebaniem konceptu Archezoa, ale że kiedyś jego przodkowie mieli mitochondria, jak wszystkie inne znane eukarionty. Anna Karnkowska obecnie prowadzi badania w Kanadzie i na tyle, na ile ją znam, nie powiedziała jeszcze w sprawie filogenezy protistów swojego ostatniego słowa.
Piotr Panek
ilustracja: Louis Roth i Edwin Willis, domena publiczna
Karnkowska, A., Vacek, V., Zubáčová, Z., Treitli, S., Petrželková, R., Eme, L., Novák, L., Žárský, V., Barlow, L., Herman, E., Soukal, P., Hroudová, M., Doležal, P., Stairs, C., Roger, A., Eliáš, M., Dacks, J., Vlček, Č., & Hampl, V. (2016). A Eukaryote without a Mitochondrial Organelle Current Biology DOI: 10.1016/j.cub.2016.03.053
Komentarze
Ciekawe.
Biochemik Nick Lane upatruje mitochondriów u źródeł orgnaizmów eukariotycznych w ogóle, o czym można przeczytać w jego książce „Pytanie o życie”. I nawet ten jego pogląd wydaje się w miarę rozsądny, znacznie bardziej niż poprzednie poglądy na pochodzenie życia.
Wydaje się, że brak mitochondriów u każdego eukarionta będzie rzeczywiście rewersję, nigdy plezjomorfią.
Proszę nie traktować tego jako złośliwość, ale czy mógłbym poprosić o przetłumaczenie tego artykułu na polski. Istnieje 2357 czasopism specjalistycznych, gdzie można zyskać poklask proporcjonalny do liczby użytych bardzo mądrych terminów specjalistycznych. To pismo nazywa się jednak „Polityka” – o czym zresztą już kiedyś bezsensownie wspomniałem.
W fizyce mówi się, że o stopniu rozumienia problemu świadczy prostota jego wyjaśniania osobom postronnym.
Bardzo mi się zresztą ten tekst podoba i chyba zrozumiałem z niego, że po wielu wysiłkach badawczych o problemie – tak jak i do tej pory – nic nie wiadomo. Tak?
Ależ proszę bardzo:
Wszystkie organizmy większe od bakterii mają w komórkach takie wihajsterki służące do oddychania. Te wihajsterki można zatkać np. czadem i organizm się wtedy dusi.
Niektóre organizmy oddychają bez powietrza, np. drożdże, ale i tak te wihajsterki są im potrzebne do innych celów.
Zespół, w którym jedną z głównych ról odegrała Polka (ale akurat na czeskim uniwersytecie i częściowo za kanadyjskie pieniądze), odkrył, że w kiszkach szynszyli siedzą takie stworki, które nawet resztek tych wihajsterków nie mają. Wszystko jednak wskazuje, że kiedyś miały, tylko przejęły trochę genów od bakterii i wihajsterki okazały im się w ogóle niepotrzebne.
Bez mitochondriów da się żyć – ale tylko w kiszce szynszyla. Dziękuję, piękna perspektywa.
Jak rozumiem to
„wie heisst er”? heisst in Wirklichkeit „Mitochondrium”. Stimmt?
Dziękuję za wyjaśnienie
@JackT
Wolność ma swoją cenę…
@ZWO
Orgniazmy żywe dzielą się na te o budowie bardzo prostej i bardzo skomplikowanej, z różnego rodzaju udziwnieniami. Środka nie ma. Udziwnienia zwięły się stąd, że dano, dawno temu jeden prosty organizm wlazł w drugi prosty organizm. Ten w środku nazywamy dziś mitochondrium, produkuje on energię w przystępnej formie dla tego, w obrębie którego siedzi. Generalnie prosty organizm działa tym lepiej, im jest prostszy, więc jak może działać, pozbywszy się jakiegoś genu, to się pozbędzie. Jak może skorzystać z tego, że jakąś funkcję przejmie za niego ten organizm zewnętrzny (np. Ty), to skorzysta. Ale wtedy geny tego wewnętrznego będą w innych częściach tego zewnętrznego (w takim bąblu zwanym jądrem).
I teraz się okazuje, że są organizmy dość skomplikowane, które mitochondriów nie mają. Ale skoro mają w jądrach geny tych mitochondriów, to musiały mieć kiedyś i mitochondria. Ale z czasem przestały je mieć. Więc można się bez nich obyć.
@ZWO
A swoją drogą – otrafisz wyjaśnić w miarę prosto np. korespondencję AdS/CFT? Bo tej dzisiejszej fizyki po prostu nie idzie zrozumieć.
@mpn
Dzięki za wyjaśnienie. Szkoda, że p.Panek zrobił sobie z tego żarcik.
Moje studia fizyki skończyłem w roku 196… Czy możesz zadać pytanie pasujące do tamtego okresu?
@ZWO
Tamtego okresu też nie rozumiem 🙂
>Owszem, energia nie jest tam generowana (jak to ma miejsce przy przemianach jądrowych)
W elektrowniach jądrowych też nie jest generowana, a przekształcana. Energia jądrowa zmienia się w cieplną, ta w mechaniczną i z niej mamy elektryczną.
Zgodnie z zasadą zachowania energii, nie jesteśmy w stanie jej tworzyć, pozyskujemy tylko jej formę użyteczną.
Znałem osobniki które czerpały energię również z produktów fermentacji ziemniaków lub jęczmienia – organizmy eukariotyczne – czyżby uwstecznienie?
@JackT
Rozumiem, że były to organizmy wielokomórkowe, obdarzone – do pewnego czasu – samoświadomością?
I tu Cię rozczaruję. Alkohol utleniany jest etanalu, następnie acetylo-CoA, ale utlenianie nigdy nie występuje bez redukcji. Redukuję się NAD, który jedzie do mitochondrium i przekazuje elektrony na I kompleks łańcucha oddechowego. I dalej wszystko kręci się tak samo.
@Match
W przemianach jądrowych energia się generuje kosztem masy. (No chyba, że przyjmiemy, że jest jednia i masa jest formą materii.)
Bardzo dziękuję za tekst. Dawno tu takiego nie było. Czy, jeśli dobrze rozumuję, to by oznaczało, że jednak ewolucja może się powtórzyć w tym przypadku. Do tej pory chyba nie było przypadków z całkowitym bezśladowym powrotem. Żółwie, które traciły pancerze, zachowywały ich fragmenty w szkielecie przy ponownym opancerzaniu. To rzecz jasna inny kaliber, ale jako laik wysłuchałem kiedyś wykładu o tym, że przypadków ewolucyjnego powrotu „do tej samej rzeki” nie zaobserwowano.
Oczywiście to przejęzyczenie – miało być „jest jednia i masa jest formą energii”.
@bubekró
I tak, i nie. Mitochondria najwyraźniej znikły, a nawet znikły wszelkie ich ślady, które w innych podobnych przypadkach zostały w genomie jądrowym*. Niemniej, jest coś innego – geny przejęte od bakterii (innych niż te, które stały się mitochondriami), zatem obecny Monocercomonoides PA 203 nie jest taki sam, jak jego hipotetyczni przodkowie z czasów przed powstaniem mitochondriów.
*)Oczywiście autorzy zastrzegają, że jest to wniosek zgodny z obecną techniką. Nauka tym się różni od różnych pseudonauk, że zakłada rozwój, a nie to, że najlepsza wiedza już kiedyś została objawiona starożytnym Chińczykom, Chaldejczykom czy niestarożytnym homeopatom.
@bubekró
Nie powtarza się. Powtórzenie byłoby sprzeczne z 2 zasadą temodynamiki. Podobne cechy powstają w inny sposób (paralelizm).
@mpn
Czyli jeśli mitochondria zanikły, to już nie mogą u tych organizmów powstać, gdyby stworzyć im „odpowiednie” warunki?
@ZWO
16 maja o godz. 9:55
Bo fizyków interesuje, jak złożoność opisać eleganckimi teoriami (redukcjonizm), a biologów interesuje, jak proste zasady początkowe wytwarzają złożoność (kontekstualizm).
mpn.
Nie jest sprzeczne z 2 zasadą termodynamiki – życie na ziemi jest nieustannie zasilane energią słoneczną.
Nie powinno się mówić „ewolucja nigdy nie ,,,,” . Bezpieczniej powiedzieć: „Dotychczas nie stwierdzono,,,,,”.
@JackT
Dlatego ja bym nie ujął tego w ten sposób. Odwołanie do drugiej zasady termodynamiki traktowałbym tu tylko jak analogię. Niby zbieg okoliczności może doprowadzić do takiego samego skutku różnymi drogami, ale prawdopodobieństwo jest znikome.
@bubek..
Ale mnie nawet do głowy nie przyszło objaśnianie świata eleganckimi teoriami. Tu chodzi o coś innego: O umiejętność prostego i zrozumiałego dla postronnych wyjaśniania skomplikowanych problemów. I jeszcze dodatkowo o:
Choćby to, że w Polsce najprostszą metodą dyskutowania jest obrażanie się i argumentacja ad persona albo historycznie albo geograficznie. Byle tylko nie na temat. W przypadku tych bardzo mądrzejszych dochodzi jeszcze: „pan nie zrozumiał, co ja wielki intelektualista powiedziałem” (czytaj = ty durny tępaku i idioto). Społeczeństwo to „banda durniów”, które my mądrzejsi musimy edukować a wtedy już na pewno rozumieją. A to zrozumienie to zwykle pozwolenie na zarabianie ich kosztem albo – jeszcze gorzej – dopuszczenie do trucia, wycinania byłej już Puszczy Białowieskiej i podobnych fikimików. No a tych, którzy nie dają się nabrać, najlepiej bez śladu wyrzucić i zamknąć.
ZWO.
Ten blog to nie jest spluwaczka dla frustratów, spadaj.
@JackT
@bubekró
Samo życie nie jest. Bazuje na strumieniu energii i w strumieniu energii musiało powstać. Skądś entalpię swobodną trzeba brać 🙂 Natomiast 2 zasada termodynamiki mówi, że losowy proces nie doprowadzi do powstania wyróżnionego przez nas stanu. W pokoju cząsteczki tlenu nie ustawią się po lewo, a azotu po prawo, tylko będą się mieszać. Wyróżniony stan miałby mniejszą entropię.
Może w sposobnych warunkach mitochondria mogłyby powstać, ale jest to niezwykle mało prawdopodobne (jak samoistne rozdzielenie się tlenu i azotu). Istnieje zjawisko konwergencji czy też ewolucji równoległej – podobne rozwiązania powstają niezależnie. Np. skrzydło ptaka, pterozaura czy nietoperza. Ale ich budowa jest inna. A więc mogłoby powstać coś pełniącego funkcję mitochondriów, ale nie byłyby to już mitochondria.
@ZW
„…prostego i zrozumiałego dla postronnych wyjaśniania skomplikowanych problemów…” No, do tego potrzebne są właśnie eleganckie teorie – bez eleganckich teorii to jest bardzo trudne.
@mpn
OK. Rozumiem. Zbyt wiele zmian u organizmu „o3” w stosunku do organizmu sprzed mitochondriów „o1” (mówiąc w skrócie). Aczkolwiek gdyby to było rozwiązanie tylko „funkcjonalne” -coś podobnego do mitochondriów, to też nie wiemy, czy w przypadku tego, co uważamy za „równoległą” konwergencję u prostszych organizmów, to nie były powroty.
o11z -> o12b -> o13z
o11z -> o21z -> o31z
„z” to analogiczna cecha. W końcu trudno cokolwiek powiedzieć dokładnie o ewolucji organizmów sprzed „epoki kości” – z tych miękkich nic już nie pozostało, jedynie mieszanka chemiczna. A skoro po „z” może nie być śladu w którejś z kolejnych mutacji…
mpn.
1. Rozdział cząsteczek tlenu i azotu. W nieograniczonym czasie – nie można tego wykluczyć.
2. Oczywiście, o dokładnym powtórzeniu cyklu ewolucji nie ma mowy. Nawet dwa ziarnka piasku na pustyni nie są identyczne (na poziomie atomowym).
3. Nie przywołujmy wilka z innej bajki (entropii) jeżeli mówimy o powstaniu życia na ziemi.
Ewolucja jest napędzana energią pozyskiwaną (słońca lub chemiczną). Entropia to rozpad, śmierć – dotyczy elementów nie zdolnych do pozyskiwania energii z zewnątrz.
@KSJ
Z wiadomych przyczyn mogę odpowiedzieć tylko tutaj, za co dziękuję Panu Pankowi. Cytat „Zamist bredzić, przedstaw jakiś argument na poparcie tych wypocin”. I tak się kończą wszelkie dyskusje rzeczowymi argumentami. Bo oni mają, jak widać, bardziej rzeczowe argumenty.
Do mądrali od II Zasady Termodynamiki.
Ta zasada (wzrostu entropii) obowiązuje wyłącznie w układach zamkniętych. A jedynym znanym układem zamkniętym jest cały Wszechświat (być może). Natomiast każdy inny, od wirusa do galaktyki jest tylko pseudo- albo chwilowo – jako homeostat – zamknięty i żadna zasada w nich nie obowiązuje. Inaczej mówiąc: wszystko jest możliwe.
@JackT
Tylko że nie mamy tutaj nieskończenie długiego czasu.
@ZWO
Ciekawe, bo wzór na entalpię swobodną jeszcze pamiętam. Który dotyczy każdej zachodzącej reakcji.