Paradoks nieśmiertelności
Na jednym z odczytów filozoficznych dyskutowaliśmy, ogólnie rzecz biorąc, o nieśmiertelności. Usłyszałem wtedy ciekawą uwagę pani profesor Ewy Starzyńskiej-Kościuszko, że tak naprawdę chrześcijańska doktryna o nieśmiertelności duszy ludzkiej nie rozwiązuje problemu śmiertelności człowieka, a przeciwnie – wzmacnia i podkreśla jego śmiertelność. Tkwi w tym pewien paradoks, ale trzeba przyznać, że myśl ta jest słuszna.
Doktryna o nieśmiertelności człowieka opiera się na twierdzeniu, że chociaż ciało ludzkie jest śmiertelne, to śmierć nie stanowi kresu istnienia duszy. Po śmierci ciała dusza przebywa gdzieś w zaświatach. Kwestię, gdzie ona dokładnie jest – czy w piekle, czy w niebie, czy w czyśćcu, czy może jeszcze gdzieś indziej – chciałbym tutaj pominąć, nie jest bowiem istotna dla tego rozumowania. Ważniejszy jest sposób istnienia duszy i jej relacja z tym światem. Przebywa ona gdzieś w innej rzeczywistości, ale jej wpływ na to, co się dzieje tutaj jest znikomy lub żaden. Chodzi o to, że dzieło tego konkretnego człowieka, którego dusza bytuje gdzieś w zaświatach, jest w wymiarze ziemskim zakończone. Nie może on już nic dodać do tego, co zrobił, a dzieło jego życia jest zamknięte. Fakt ten podkreśla skończoność ludzkiego życia, podobnie jak pogląd o definitywnej śmiertelności człowieka wraz ze śmiercią jego ciała. W tym punkcie obie doktryny są niezwykle, i paradoksalnie, zgodne.
Twierdzenie, że człowiek ten żyje, ale już w innym świecie (innej rzeczywistości) niczego tutaj nie rozwiązuje. Może on tylko bezradnie przyglądać się temu, co tutaj pozostawił. Za biblistą można powtórzyć, że wszyscy są pod panowaniem śmierci.
Paradoks ten rozwiązuje definitywnie inna nauka chrześcijańska – nauka o zmartwychwstaniu. Według tej nauki jako pierwszy zmartwychwstał Jezus Chrystus, na końcu zaś dziejów stanie się tak z innymi. Pomińmy znowu jedną kwestię – kogo dosięgnie cud zmartwychwstania: czy będą to wybrani według jakiejś zasady, czy może wszyscy ludzie. Zmartwychwstanie polega na przywróceniu duszy jej śmiertelnego ciała – ale ciało to jest już inne, wykazuje nowe, przedziwne właściwości – i istnieniu takiego człowieka również tutaj, w tej rzeczywistości, a nie tylko gdzieś w zaświatach. Taki człowiek może istnieć i tu, i tam. W ten sposób śmierć definitywnie zostaje przekroczona.
O wadze tej nauki niech świadczy, że to ona jest istotą chrześcijaństwa. Jeśli zaś jest fałszywa, za św. Pawłem można powiedzieć, że nikt nie jest bardziej godny politowania niż chrześcijanie.
Tymczasem od kilku dni krążą po sieci doniesienia o odkryciu szczątków Jezusa i jego najbliższych. Historię znaleziska ma dokumentować film, którego producentem jest James Cameron. Osobiście nie spodziewam się jednak żadnych rewelacji.
Grzegorz Pacewicz
Fot. Cmentarz przy Zamku Ashby Northamptonshire, R Neil Marshman
Komentarze
Z tego co pisze prasa wynika, ze film Camerona to luzna bajka na temat jednej z potencjalnych mozliwosci , iz grob znaleziony w Jerozolimie jest grobem Marii z Magdala, Jezusa i ich syna Judasza (moze adoptowanego, czemu nie?). Oczywiscie to przypomina bardzo Kod da Vinci. Nie rozumiem dlaczego niektorzy uwazaja, ze tego typu zabawa intelektualna moglaby podwazyc wiare chrzescijanska. Wiara jest wiara i zadne, watpliwe czy nawet niewatpliwe, dowody ziemskie nie moga jej zmienic. Ci, ktorzy wszczynaja dyskusje nad niedopuszczalnoscia takiego rodzaju rozrywki (bo przeciez z nauka nie ma to wiele wspolnego) sa chyba chrzescijanami bardzo malej wiary. Kosciol przez wieki zakazywal pewnych ksiag. Teraz, w XXI wieku ma zakazywac filmow? To se ne wruti, pane Havranek, to se ne wruti.
Ja właśnie czekam, żeby zobaczyć, co to za film nakręcił Cameron. Więc na razie o filmie nic więcej nie powiem. Zabawa sama w sobie oczywiście nieszkodliwa, a zakazywanie filmów nic nie da.
W innym wątku Bobola podawał pośród swoich przykładów „Ostatnie kuszenie Chrystusa”. Jak dla mnie bardzo dobry film, który daje wiele do myślenia. Podobnie jak np. „Pasja”.
Ale gdyby faktycznie znaleziono grób z ciałem Jezusa, to nie byłoby chrześcijaństwa. To jest pewne.
Acha, proszę Bobolę by w tym wątku już nie wypisywał się na temat jakichkolwiek spisków. Niech dyskusja pójdzie w innym kierunku.
Jaka dusza człwiecza, niebo czy piekło. Wszystko się kończy wraz ze śmiercią. Nie ma żadnego pozagrobowego życia. Jeśli część ludzi łudzi się, że coś takiego istnieje to ich sprawa. Wiara jest im chyba do czegoś potrzebna. Oby tylko nie zabijali w imię boże. Etycznie żyć i postępować zgodnie z „dzesięciorgiem przykazań” można i należy także i bez tego.
Cała sprawa z grobem Jezusa to być może tylko chwyt marketingowy.
Jeśli łudzisz się, że tego nie ma – twoja sprawa. 😉
Zaraz, zaraz. Dusze nieśmiertelne niczego już nie mogą po śmierci w sprawach ziemskich uczynić? Czy ta wykładnia dotyczy również dusz świetych i błogosławionych? To oznaczałoby, że zdolność do czynienia cudów charakteryzująca właśnie świetych zanika wraz ze śmiercią ich ciała. W takim razie wszystkie modlitwy do Św. Antoniego o znalezienie męża albo zgubionych korali są z góry skazane na niepowodzenie. No nie wiem. To ja chyba wolę Wojny Gwiezdne, w których Obi Wan Kenobi i Yoda aktywnie angażowali się po swojej śmierci w sprawy planetarne!
Świętych nie chciałem do tego mieszać. 🙂 Istotna jest raczej tutaj ogólna zasada, a święci działają tylko w szczególnych wypadkach.
Ewentualne odkrycie grobu Chrystusa oznaczałoby poważny kłopot. Można byłoby jednak temu zaradzić przyjmując, że kiedyś doszło do pomyłki i Jego zmartwychwstanie zostało nieco przedwcześnie ogłoszone. Pozostałe elementy doktryny mogłyby pozostać nienaruszone. Można byłoby przecież nadal wierzyć, że Chrystus zmartwychwstanie jako pierwszy. Warto zauważyć, że w obecnie uznawanej doktrynie Chrystus zmartwychwstał dopiero 3 dnia po swojej śmierci. Zatem redakcyjna zmiana w tekście 3 dni na 3 tysiące lat wystarczyłaby dla zachowania samej istoty tej doktryny.
Jezus zmartwychwstał trzeciego dnia po śmierci. Przy czym Żydzi nie znali liczby zero, więc dzień pierwszy, to dzień śmierci. Faktycznie było to dnia drugiego. A poza tym Ewangelie wyraźnie stwierdzają, że On zmartwychwstał i spotykał się ze swoimi uczniami. Jeśliby odnaleziono grób z ciałem to byłby to bardzo poważny kłopot.
Zgadzam się z Jarkiem. Chrzescijaństwo to już zreszta przerabiało, bo przecież na początku był to ruch czysto milenijny i po śmierci Jezusa wszyscy oczekiwali rychłego nadejścia królestwa bożego – co zresztą Jezus wielokrotnie przepowiadał. A gdy królestwo jakoś się nie zjawiało, jego nadejście odsuwano w czasie.
Wiara rządzi się swoimi prawami i odkrycia naukowe mogą tu trochę zamieszać, ale rewolucyjnych zmian raczej bym się nie spodziewał. Zwłaszcza w przypadku takim jak ten, gdy całkowitej pewności nigdy nie będzie.
Nowy tekst na witrynie POLITYKI – „Jesus Christ Superstar” – właśnie na temat grobu Jezusa. Zachęcamy do lektury i dyskusji!
Jezus spotykał się ze swoimi uczniami, ale przecież nie wszyscy dawali wiarę świadectwu swoich zmysłów. W wypadku konieczności zmian w doktrynie o zmartwychwstaniu postać Niewiernego Tomasza mogłaby nabrać zupełnie nowego znaczenia jako Tego, który nie uległ falszywym pogłoskom. A swoja drogą czy ta postać (Tomasza) nie jest jakimś dalekim echem sporów pierwszych wyznawców Chrystusa o to czy był On Prorokiem czy Bogiem? Czy sa jakieś teorie na ten temat?
Koledzy:
Po co te dyskusje co by bylo gdyby bylo cialo itd… odkrycie, ktore pokazuje w swym rozywkowym filmie (relata refero!) Cameron to pusta urna i jedynie zbiegiem przypadku sa na niej imiona, ktore znamy z Nowego Testamentu. Dlaczego polaczenie trzech imion w jednej urnie mialoby zachwiac wiara chrzescijanska? A gdyby znaleziono cialo… to tylko gdybanie. Zreszta nawet cialo by o niczym nie przesadzilo, bo zeby udowodnic, ze to TO wlasnie cialo, to trzeba by jeszcze dysponowac probkami ciala Marii (a to jak wiadomo poszlo do nieba!), no i kogo? Ducha Swietego,? Bo przeciez nie Sw. Jozefa? To dopiero byloby zachwianie wiara gdyby znaleziono u Jezusa geny Sw. Jozefa. Ale to mrzonki kompletne. 🙂
Mozna wierzyc lub nie tak samo jak mozna wierzyc z male, zielone ludziki z latajacego talerza. Roznice jednak polega na tym, ze w pierwszym przypadku wszyscy bedziemy mieli szanse przekonac sie o slusznosci naszych wierzen. Co do zielonych ludzikow…. – trzeba byc cierpliwym. Byc moze niemiertelnie dlugo cierpliwym.
Mimo ateizmu kazdy z nas na swoj sposob wierzy jakos tam w niesmiertelnosc. Dla mnie sama mysl, ze wszystkie elementy, z ktorych jestem zbudowany istnieja od poczatku Wszechswiata, a ja jestem tylko ograniczonym czasowo ulozeniem tych elementow, juz daje namiastke bycia niesmiertelnym, co wcale nie oznacza, ze przypisuje np. jakies magiczne wlasciwosci atomom. Dzieki swiadomosci mej materialnej „niesmiertelnosci” przestalem bac sie smierci, zarowno wlasnej, jak i smierci innych. Traktuje ja jako naturalny element cyklu natury.
Oczywiscie na to naklada sie nasza jazn, swiadomosc samego siebie, itp.
Na temat losu tych elementow po smierci nie ma co dyskutowac w sposob naukowy, bo i tak niczego sie nie udowodni. A wiec pozostaje wiara. A w tym departamencie kazda wiara jest dobra, kazda ma te same podstawy, te sama wartosc dla wierzacego. Nie ma wiary lepszej czy gorszej, jedynie slusznej lub z gruntu nieprawdziwej, zwlaszcza w odniesieniu do rzeczy, ktorych nie mozna sprawdzic. Podobnie jest ze zmartwychwstaniem. Do tej pory nikt nie zmartwychwstal, bo fizycznie i biologicznie jest to niemozliwe, i bez watpienia przeczy samej koncepcji, a wiec chrzescjanstwo dolozylo dodatkowe warunki w postaci nadejscia Zbawiciela, sadu ostatecznego itp. Innymi slowy: nie tak latwo, i nie w tych warunkach, a wiec pozostawajcie we wierze, a bedzie wam wynagrodzone. Raz jeszcze: taka sama dobra koncepcja wiary jak kazda inna, i nie widze powodu, dla ktorego Sw. Pawel lituje sie nad nami (swoja droga to dobrze widziec, ze nawet Sw. Pawel mial swego rodzaju watpliwosci, w przeciwienstwie do niektorych dzisiejszych hunwejbinow wiary).
Numery typu (kolejne) odkrycie grobu Chrystusa traktuje zawsze z przymrozeniem oka. Niech sie tym podniecaja ci, ktorym to potrzebne.
Anyway, jak ktokolwiek chce udowodnic cokolwiek w tej sprawie ?
Nie wychowalem sie w religii. Patrzac z boku na kontrowersje, nasuwa sie jednak mysl ze odkrycie grobu mowi nam ze Biblia moze nie byc kompletnie wyssana z palca. Przynajmniej imiona uzyte w Biblii nie sa sprzeczne z rzeczywistoscia historyczna.
Mnie interesuje strona psychologiczna i aspekt ewolucyjny smierci. Bajka o zmartwychwstaniu w ktora wierzy tylu doroslych ludzi mowi mi ze jestesmy w zasadzie zadowoleni z zycia, i chcielibysmy zyc jak najdluzej. Moze jest to wynik instynktu zachowawczego. Byc moze w wyniku ewolucji nasz mozg tak funkcjonuje ze myslenie o zyciu sprawia nam zadowolenie (moze kiedy myslimy ze zyjemy, czesc neuronow w osrodkach zwiazanych z przyjemnoscia odpala – warto by ze by ktos zrobil takie doswiadczenie). Ciekawe jest tez ze mamy znaczaca populacje ktora nie jest zadowolna z zycia i popelnia samobojstwo. Jezeli sie nie myle jestesmy jedynym gatunkiem gdzie osobnicy popelniaja samobojstwo.
Problem w tym, ze ciagle jest wiele niewiadowmych na temat fizjologii, a co za tym idzie – psychologii smierci. Jest zrozumiale, ze ten dzial badan jest niezmiernie zlozony juz tylko z samego punktu widzenia etycznego, a co dopiero mowic o podejsciu eksperymentalnym…
Istnieja pewne wyjasnienia tlumaczace fizjologiczne podloze wielu zjawisk opisywanych przez tych, ktorzy przeszli przez smierc kliniczna (np. specyfika produkcji naturalnych psychotropow w mozgu dajaca poczucie blogosci, szczescia i spokoju, odtlenianie osrodka wzroku w sposob koncentryczny, od obrzezy do centrum, co ma tlumaczyc ow swietlisty tunel widziany przez umierajacych), ale to sa ciagle raczej fragmenty calosci, calosci tak zlozonej jak zycie, ktorego elementem jest smierc.
Ja chciałem tylko wtrącić nieśmiało, że nawet gdyby Cameron znalazł ciało z dokumentem tożsamości podpisanym przez Poncjusza Piłata stwierdzającym, że to ciało Jezusa, to i tak Kościołem by to nie zachwiało. Nie takie rzeczy przechodził i nie takie jeszcze przyjdzie mu przechodzić. W końcu żaden problem byłoby stwierdzić, że owszem to ciało Jezusa, ale on i tak zmartwychwstał i to cieleśnie. Nie w takie rzeczy wierzą katolicy.
A ja się z przedostatnim zdaniem Komerskiego nie zgadzam. Według mnie potraktowano by to jako mistyfikację przeprowadzoną przez Piłata, dla celów politycznych (np. przeciwdziałania ewentualnym zamieszkom w Jerozolimie w związku ze zniknięciem ciała Chrystusa), a nie tworzono by ewidentnie wewnętrznie sprzecznych teorii. Jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało, Kościół jest w pewnych aspektach racjonalny, o czym na tym blogu pisał chyba GP i o czym mówił też Benedykt XVI w swoim budzącym tyle kontrowersji wykładzie w Ratyzbonie.
jk,
wlasnie wrocilem z konferencji, jaka goscinnie dawal u nas w instytucie Axel Kahn. Nie musze Ci go chyba przedstawiac, co ?
Bardzo ciekawe. Tylul: Ludzka bestia.
Bylo tez o smierci i jej racjonalizacji poprzez wiare, poprzez wymyslenie konceptu (uniwersalnego, istniejacego u zarania wszystkich kultur), ze smierc nie jest czyms ostatecznym, a tylko przejsciem do innego stanu. Ta racjonalizacja ma wynikac z ogolnego rozwoju, ktory nas uczlowieczyl:
swiadomosc wlasnego „ja” -> swiadomosc przeszlosci, terazniejszosci i przyszlosci -> umiejetnosc przygotowania sie na przyszlosc -> strach przed smiercia (zachowanie instynktowne, jako baza instynktu samozachowawczego) -> okielznanie strachu przed smiercia poprzez postaci wiare w nadprzyrodzone, mozliwe dzieki naszym zdolnosciom intelektualnym.
Mozna sie z tym zgadzac lub nie.
W kazdym razie akurat tak sie smiesznie zlozylo, ze ten temat wyplynal u mnie, w Montrealu w tym samym czasie, co dyskusja na tym blogu.
Problemu zmartwychwstania nie da się nijak ominąć w chrześcijaństwie – bez Zmartwychwstania Jezusa nie ma chrześcijaństwa. To ono jest osnową tej religii.
Co do racjonalności, to rzeczywiście jest ono racjonalne w ramach swojego modelu racjonalności. Brzmi to tautologicznie, ale nie ma jednego uniwersalnego wzorca, są tylko różne modele racjonalności, pośród których jest i ten związany z tą religią.
hlmi: masz rację, o tyle, że rzeczywiście twoja wersja wydarzeń jest bardziej prawdopodobna. Ale też i nie to było rdzeniem mojej myśli – po prostu „coś by kościół wymyślił” Jakoś wpasowałby to w swój model racjonalności (tu się zgadzam z GP) i już. A na marginesie – wewnętrznie sprzeczne teorie nie są dla religii niczym nowym, ani niezwyklym…
Jacobsky:
No to chyba Axel Kahn jest wszedzie i zawsze… 😉
komerski z godz. 19.09
Sarkazm w tej wypowiedzi jakoś,moim zdaniem,nie pasuje do tonu wiekszości wpisów.Pięknie mieć własne zdanie ale bez tej nuty,delikatnie mówiąc, wyższości.
>A na marginesie – wewnętrznie sprzeczne teorie nie są dla religii niczym >nowym, ani niezwyklym?
Podobnie jak dla fizyki 😉
komerski (i nie tylko):
Polecam: Eric-Emmanuel Schmitt, Ewangelia wedlug Pilata, tlum. Krystyna Rodowska, Wydawnictwo Literackie, 2003, 2005.
jk,
dzis w poludnie byl w Montrealu, ale po poludniu mial juz lwracac do Francji. O ile samolot odleci. Od nocy szaleje w regionie burza sniezna. Spadlo juz ponad 30 cm sniegu, wiele lotow jest mocno opoznionych lub odowlanych.
Jeśli idzie o Ewangelię wg Piłata, to jest to książka do poczytania, ale jej wartość faktograficzna jest mniej więcej taka sama jak ksiąki Browna czy tego filmu – a może nawet mniejsza.
Jeśli miałbym polecić coś rzeczywiście naukowego, to książki J.D. Crossana (Historyczny Jezus, Kto zabił Jezusa). Jest to kawał solidnej roboty, uwzględniającej wszelkie wymogi badawczo-metodologiczne. I wszystko ujęte w ogromnym zakresie: biblistycznym, historycznym, socjologicznym, antropologicznym. Niestety, jak wszystkie wyczerpujące opracowania naukowe, są to pozycje dość trude i wymagające pewnego samozaparcia.
Hoko:
Oczywiscie, nie mialem na mysli wizji naukowej piszac o ksiazce Schmitta. Ewangelia wg. Pilata to swietna beletrystyka. Nie porownywalbym jej jednak z Danem Brownem, bo to zupelnie inna pulka literacka. Brown to stek bzdur napisanych tak, ze sie to czyta (czytadlo), Schmitt to analiza tego co dzieje sie w ludzkim mozgu (akurat na przykladzie ostatnich chwil Chrystusa). Polecam oczywiscie jako lekture z najwyzszej pulki.
A propos nieśmiertelności, warto chyba też wspomnieć o jej niereligijnym aspekcie. Nie jest on wprawdzie poważnie traktowany przez naukę, alę w kulturze popularnej, zwłaszcza w literaturze sci-fi dość często pojawiał się motyw nieśmiertelności. Nie warto może tu wspominać o nieśmiertelności w literaturze związanej z jakimś aspektem religijnym czy mistycznym (choć tego typu „nienaukowe” wątki są wszechobecne w science-fiction), ciekawsze w kontekście blogu szalonych naukowców jest spojrzenie na wątek nieśmiertelności jako na daru nauki, obecnego już od Mary Shelley i przekształcanego w zależności od tego, co akurat było na topie w nauce. Nieśmiertelność na skutek dziwnego napromieniowania, nieśmiertelność na skutek mutacji genetycznej, nieśmiertelność poprzez transfer osobowości do sieci (jak w cyberpunku) czy tez transfer tej osobowości do innego ciała. Może generalnie „nieśmiertelność” nie jest tu dobrym określeniem, lepszym byłoby coś w stylu „nieumieralność”, bo te postaci można zniszczyć, ale nie giną, albo nie muszą one zginąć z przyczyn nazwijmy to naturalnych, jak starość. Jeśli abstrahujemy od wspomnianych wątków religijnych, dostajemy spora dawkę kultury popularnej, pokazującej w wyolbrzymiony sposób nadzieje czy obawy pokładane właśnie w nauce.
hlmi:
Sadze, ze te wizje, o ktorych piszesz to przetworzone literacko (filmowo, komiksowo) ludzkie marzenie o niesmiertelnosci. Sila chrzescijanstwa polega na tym, ze wychodzi naprzeciw tym odwiecznym marzeniom obiecujac swoim wyznawcom zycie wieczne. Ba, stawiajac w centrum chrzescijanstwa zmartwychwstanie. Sila komiksow, fimow, gier komputerowych powielajacych ten mit polega moim zdaniem na tym samym. Obiektywnie patrzac na sprawe, przedluzenie zycia jest ciekawym projektem, ale niesmiertelnosc juz nie. Wystarczy pomyslec o klopotach lokalowych w przypadku uzyskania realnie stosowalnego sposobu niesmiertelnosci przez ludzkosc.
Jasne, właśnie tą ekspresję ludzkich marzeń miałem na myśli. W przypadku przeniesienia nas w świat wirtualny, problemy lokalowe można zredukować 😉
Gdyby udała się jakaś nieśmiertelność – albo przynajmniej długowieczność – to i nie byłoby już takiego powodu, by się mnożyć. Bo poza biologicznym ma to też wymiar psychologiczny – potomstwo ma być właśnie naszym przedłużeniem, naszą, niejako, wiecznością. Humorystyczną, jak, nie pamiętam już kto, zauważył…
Skoro sobie o popkulturze gawędzimy teraz to ja dodam jako ciekawostkę, znaczący moim zdaniem fakt.
Otóż jeśli grając w grę komputerową natrafiamy na moment/sytuację/zadanie „nie do przejścia” pojawia się pokusa skorzystania z tzw. „cheatów” – są to np. kody, umieszczone w programie gry przez twórców, które gra rozpoznaje, ale nie stanowią jej integralnej części. Idziemy sobie, strzelamy do kolejnych wrogów i natrafiamy na poziom, w którym jest ich zbyt wielu lub są dla nas za mocni – wpisujemy wtedy odpowiedni kod i już jesteśmy w świecie gry nieśmiertelni i możemy wszystko i wszystkich pokonać. Tyle, że zazwyczaj traci się wtedy przyjemność z grania, której fundamentem jest przecież pokonywanie trudności. A trudność ta zanika, jeśli nie grozi nam „game over”. Z nieśmiertelnością mogłoby być podobnie. Być może życie ma swoją wartość tylko wtedy, jeśli jest skończone. Postać nieśmiertelnego znużonego swym wiecznotrwaniem też zresztą często pojawia się w literaturze fantastycznej…
Pewnie. A w raju to dopiero musi być nuda…
Szanowny p. Jacobsky!
Pana schemat rozumowania pokrywa się praktycznie z moim. Myślę, że jest pan człowiekiem nauki lub blisko związany z nauką. Ja mogę się odnieść do śmierci tylko z perspektywy własnych doświadczeń. Śmierć córki, przebyta paranoja po tym zdarzeniu, pobyt w szpitalu psychiatrycznym, dwukrotna operacja raka jelita grubego. Było i jest o czym myśleć. Moje wnioski. Arogancją, na dzień dzisiejszy, byłoby twierdzić, że nasza świadomość po śmierci nie wkomponowuje się w cykl trwania i powrotów nieuświadomionych. Arogancją było tworzenie dogmatów nie mających nic wspónego z doświadczaniem życia. Ciekawe doświadczenie przeżyłem przy wyjści z pierwszej narkozy. Różnokolorowa orgia światła i przekaz bezsłowny. Coś mniej więcej jak „wszysto dzieje się zgodnie z porządkiem rzecz”. Czy to jest jakiś dowód na coś. Żaden. Podobno takie rzeczy się zdarzają pod wpływem narkotyków. Treść przekazu mogła być projekcją pdświadomości. Pozostaje nam nadzieja i trud poszukiwań. Pozdrawiam-BM
PS- ciekawe, że ludzie koncentrują myśl na magii a nie na przekazie.
Szanowny Bogumile,
Nie mam pojęcia co przezywałeś pod narkozą, ale chciałbym zwrócić twoją uwagę na tłumaczenie przeżyć podświadomością. W ten sposób można wytłumaczyć wszystkie dziwne rzeczy, które nam się przydarzają. W tym wypadku owszem tak mogło być, ale mogło też być inaczej.
Panie Bogumile,
Dziekuje za Panski komentarz. Z nawyku staram sie obyc bez mnozenia bytow bez potrzeby wszedzie tam, gdzie mozna znalezc inne niz mistyczne wytlumaczenie rzeczy, ktore nam sie przytrafiaja, w tym tzw. dziwnych rzeczy. Jednak smierc i to, co smierci wymyka sie z przyczyn oczywistych regulom naszego poznania, a wiec to, czy do ich tlumaczenia ktos stosuje wiare lub/oraz rozum (kwestia proporcji) zalezy wlasnego upodobania oraz od tego, w jakich proporcjach wiary i rozumu dana osoba czuje sie najlepiej.
Bo chyba o to tu chodzi: o konfort wobec zjawisk dla nas ostatecznych, i na ktore nie mamy zadnego wplywu, a wiec wobec zjawisk, ktore przyprawiaja nas o niepokoj. Rowniez moim zdaniem dogmatyzacja religijna elementow, ktore maja przyniesc nam konfort bobes smierci jest pewnego rodzaju naduzyciem, graniem na ludzkim strachu, ale tez nalezy pamietac, ze w czasach, kiedy powstawaly religie, dawane przez nie wytlumaczenie bylo jedyne, powszechnie akceptowane i czesto podparte przymusem, ktoremu nie dalo sie oprzec.
Podswiadomosc tez jest trudna do zbadania dzisiejszymi metodami, gdyz nie ma w sumie innej drogi, zeby ja poznac niz ta, ktora wiedzie przez subiektywna relacje badanej osoby. Byc moze da sie, a byc moze nie da sie wytlumaczyc podswiadomoscia tego, co chcemy wytlumaczyc np. wiara. Moim prywatnym zdaniem da sie, ale to tylko moje zdanie.
Pozdrawiam,
Jacobsky
W filmie o odnalezionym grobie swietej rodziny najbardziej groteskowe bylo to ,ze niezadowolona z obecnosci badaczy pani z komitetu blokowego kazala im zabrac zabawki i zakonczyc zabawe w odkrycia . Taka niewrazliwosc na nauke przypomina mi niewrazliwosc soltysa na wojne ,ktory przegonil obie wrogie armie ze swojego pola.
ogólnie jesteśmy załamane wypowiedziami niektórych osób na tematy o których powinni wiedzieć cos wiecej jesli chcą się o nich wypowiadać.
1.z artykułu: „Zmartwychwstanie polega na przywróceniu duszy jej śmiertelnego ciała – ale ciało to jest już inne, wykazuje nowe, przedziwne właściwości – i istnieniu takiego człowieka również tutaj, w tej rzeczywistości, a nie tylko gdzieś w zaświatach. Taki człowiek może istnieć i tu, i tam.” – otóż przywrócenie nam postaci ludzkiej nie polega w dosłownym znaczeniu przywróceniu jej fizycznego ciała, ponieważ nie będziemy żyć na ziemi tylko w zaświatach. jak powszechnie powinno być wiadomo po śmierci dusze porozumiewają się telepatycznie i wyczuwają sie a nie widzą. po zmartwychstaniu będzie możliwość zobaczenia się czyli przybrania tzw. ludzkich ciał. nie wiem jak można mówić że bedziemy żyć w dwóch świtach jednoczesnie – teleportujemy się? jesli sięgniecie do żródła, dowiecie się że dusza po doświadczeniu nieba nigdy nei chce wrócić do swojej ziemskiej formy i życia.
2. „zabawa sama w sobie nie jest szkodliwa” – a propos filmu Camerona – ten człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo namiesza w życiu słabych ludzi którzy nie za bardzo wierzą i rozumieją wiarę chrzescijańską. już po Kodzie Leonarda Da Vinci wielu pseudo katolików uwierzyło w tą fikcję literacką. chodiz tu głównie o rozgłos ale niestety nie wszyscy ludzie o tymi wiedza i niestety to jest smutne.
3. „Jaka dusza człwiecza, niebo czy piekło. Wszystko się kończy wraz ze śmiercią. ” , „Ważniejszy jest sposób istnienia duszy i jej relacja z tym światem. Przebywa ona gdzieś w innej rzeczywistości, ale jej wpływ na to, co się dzieje tutaj jest znikomy lub żaden.” – zacznijmy od tego, że jest wiele faktów potwierdzonych przez Kościół i naukowców, że życie pozagrobowe istnieje. samo uznanie czyjejś świętości trwa wiele lat poniewaz przeprowadzane są wnikliwe badania przez specjalistów (nie zawsze związanych z Kościołem) w celu wyeliminowania oszustów i wykluczenia wszelkich naukowych możliwości wytłumaczenia danych zjawisk. dobrym przykładem jest o.Pio (stygmatyk-który naukowiec to wytłumaczy?) który rozmawiał z duszami, walczył z demonami a ludzie porozumeiwali sie z nim za pomoca Anioła Stróża. kolejnym przykąłdem może być siostra Faustyna, która wiele dusz uratowała z czyśćca, poniewaz osobiscie prosiły ją o modlitwę i wypraszanie u Boga łask. tłumaczy ona, że był to kontakt duchowy (telepatyczny).
jak możecie pisac że nie ma kontaktu z duszami zmarłych – tylko ze świętymi? sami sobie zaprzeczacie. ku woli wytłumaczenia- wszystkie dusze znajdujące sie w niebie są święte- po to jest czyściec, aby dusza była całkowicie czysta- święta, więc każdy po czasie staje się święty- nie tylko więc oficjalnie ogłoszeni przez Kościół!
dziwi nas tylko że najwiecej wypowiadają sie osoby które wiedzą na ten temat najmniej- łatwo czemuś zaprzeczyć kiedy się nie ma dostatecznej wiedzy na dany temat i mówić, że cos jest niespójne.
chciałybyśmy zakończyć „pozytywnym” akcentem – jak mówi s.Faustyna – najwięcej w piekle jest osób które w niego nie wierzyły – a więc powodzenia;)
Dlaczego polaczenie trzech imion w jednej urnie mialoby zachwiac wiara chrzescijanska? A gdyby znaleziono cialo? to tylko gdybanie. Zreszta nawet cialo by o niczym nie przesadzilo, bo zeby udowodnic, ze to TO wlasnie cialo, to trzeba by jeszcze dysponowac probkami ciala Marii (a to jak wiadomo poszlo do nieba!), no i kogo? Ducha Swietego,? Bo przeciez nie Sw. Jozefa? To dopiero byloby zachwianie wiara gdyby znaleziono u Jezusa geny Sw. Jozefa. Ale to mrzonki kompletne. 🙂 – w pełni się z tym zgadzamy
Dlaczego polaczenie trzech imion w jednej urnie mialoby zachwiac wiara chrzescijanska? A gdyby znaleziono cialo? to tylko gdybanie. Zreszta nawet cialo by o niczym nie przesadzilo, bo zeby udowodnic, ze to TO wlasnie cialo, to trzeba by jeszcze dysponowac probkami ciala Marii (a to jak wiadomo poszlo do nieba!), no i kogo? Ducha Swietego,? Bo przeciez nie Sw. Jozefa? To dopiero byloby zachwianie wiara gdyby znaleziono u Jezusa geny Sw. Jozefa. Ale to mrzonki kompletne. 🙂 – w pełni się z tym zgadzamy
Zgadzam sie z wypowiedzia”wtajemniczone”, a najbardziej podoba mi sie poruszona wypowiedz św.Faustyny „najwiecej w piekle jest osob ktore w niego nie wierzyly”.
PRZYPOMINAM !!!!!!WSZYSTKIM Piekło-to brak szansy „poprawki”.
Pieklo jest miejscem w ktorym przestajemy istniec. A gdzie nasza dusza dokładnie bedzie – czy w piekle, czy w niebie, czy w czyśćcu, zalezy od nas samych. Zawsze uwazalem ze zycie ludzkie jest egzaminem postawionym przez Boga.
Jezeli egzamin zostanie zdany na ocene pozytywna ,w tedy znajdziemy sie w niebie ,jezeli ocena bedzie slaba, mozliwa bedzie poprawka w formie czyscca(jednak tej poprawki nie napiszemy sami , napisza ja osoby modlace sie ,za nasza dusze) jednak kiedy kompletnie zawalimy, czeka nas pieklo.
To dziwne, jak bardzo kazdy chce isc do nieba pod warunkiem, ze nie bedzie musial wierzyc, myslec , mowic ani tez robic czegokolwiek, co mowi Słowo Boze.Dziwne jest to , jak ktos moze powiedziec „WIERZE W BOGA”a tak naprawde nie wierzy i idzie za szatanem, ktory tak a propos wierzy w Boga.Wspolczuje osoba ktore , tak bardzo wierza w filmy, w to ,co napisane jest w gazetach, a podaja w watpliwosc to, co mowi Pismo Swiete. PAmietajmy!!!! Bog jest wsrod nas.Takze w malych i prostych rzeczach.
Zycze wszystkim
aby kazdy mogl odnalezc i zrozumiec sens wlasnego istnienia.
Wtajemniczone:
Ad. 1. Nie mam pojęcia jak będzie wyglądać rzeczywistość po zmartwychwstaniu, ale może kiedyś empirycznie to sprawdzę. Na razie opieram się na Ewangeliach, gdzie wyraźnie jest napisane, że Jezus po zmartwychwstaniu miało ciało – dziury po ranach, mógł jeść i pić. Przebywał też na ziemii, po czym odszedł i powróci na końcu dziejów. Domyślam się więc, że życie będzie i tu, i tam.
Ad. 2. Każdy ma prawo mówić, pisać, kręcić to, co chce. Jego wola. Ja mam prawo zaś to oceniać i sprawdzać rzetelność jego pracy.
Ad. 3. W tym punkcie przeczycie same sobie. Moja myśl była taka, że dusza nie może wywierać wpływu na dzieło swego życia, że dzieło jej życia jest zakończone. Wy zaś wskazujecie na Pio i Faustynę i ich wpływ na dusze, ale jest to wpływ tego świata na tamten, a nie odwrotnie, co podkreślałem we wpisie.
Grzesznik, odniosę się tylko do piekła – zdecyduj, czy jest to miejsce w którym przestajemy istnieć, czy coś innego. Jeśli tak, to duszy tam nie będzie, bo duszy w ogóle nie będzie.
Miałem dopisać jeszcze, że autor tego wpisu jest jeden. Nazywa się Grzegorz Pacewicz.
Piekło jest miejscem w ktorym nasza dusza przestaje istniec . Jednak aby to sie stalo, musi „najpierw” do tego miejsca wstapic. Myslalem drogi Grzegorzu ze to jest dla Ciebie logiczne. Nie bedzie czegos innego, niczego juz nie bedzie.
Kazdy prawdziwy „wierzacy” chrzescijanin dokladnie wie ,ze gdy nadejdzie jego koniec na tej ziemi, odejdzie i juz nie bedzie wracal ta sama droga ,ktora kroczyl wczesniej.Twoje stwierdzenie Grzegorzu jest calkowicie bledne”domyślm się więc, że życie będzie i tu, i tam”. Zycia juz tu nie bedzie, bedzie tylko „tam”.
Wspaniale, że wiesz kto jest prawdziwym chrześcijaninem. Ciekawe skąd ta wiedza i kto ci dał prawo do wyrokowania kto nim jest, a kto nie?
Co do życia tu i tam. Jeśliś katolikiem polecam Katechizm KK pkt. 1042-1050. Chociaż ja akurat we wpisie opierałem się tylko na Ewangeliach.
A prpos…Jarku ,zycie pozagrobowe jednak istnieje. Pamietaj ze nie kazda dusza od razu wstepuje do miejsca wieczniego spoczynku,w ktorym spokojnie bedzie czekala na zmartwychwstanie. „Nie ktore” dusze blakaja sie po „swiecie”, i tylko szczera modlitwa moze im pomoc.
Warto sie modlic do sw. gdyz kazdy chrzescijanin wierzy w świetych obcowanie.
Grzegorzu zle mnie zrozumiales.Ja nie mam prawa oceniac kto jest prawdziwym chrzescijaninem a kto nim nie jest.Przykro mi ze tak to odebrales. Jedyna osoba ktora ma do tego prawo jest sam Bog.
A to ok. Chyba się zagalopowałem.
pamientajmy ze nie zawsze modlitwa do konca pomaga zblakanym duszom lecz czasami pomoc w ich dojsciu do wiecznego spoczynku