Fałszywy angelizm senatora Gowina
Przerażający jest angelizm ludzi, którzy mogą nieść pomoc, ale nie chcą tego robić w imię abstrakcji.
W „Dzienniku” senator (dziś poseł) Jarosław Gowin, twórca projektu ustawy bioetycznej, opowiada o tym, jak i dlaczego nie ulży cierpieniom Krzysztofa Jackiewicza i jego matki Barbary. Dopóki mowa o anonimowych ludziach, którzy mają cierpieć dla idei, sprawy są dyskusyjne. Kiedy padają nazwiska, okrucieństwo wywodu przekracza granice wytrzymałości i przyzwoitości. Pojawia się pytanie, czy wynikające z wiary katolickiej motywacje obrońców życia za wszelką cenę nie przekraczają bardziej ogólnych (niż katolickie) norm moralnych.
Senator PO w swych wypowiedziach jest wręcz okrutny. Jednak cały czas podkreśla, że sprawia mu to wielki ból. Czytałem wywiad z prawdziwym obrzydzeniem myśląc, że taki sam ból musieli odczuwać inkwizytorzy przyglądając się (z obowiązku, jak senator) skazanym przez siebie nieszczęśnikom płonącym na stosach. Dziś wiemy, że średniowieczni inkwizytorzy mylili się wydając swe wyroki. Senator Gowin jeszcze nie wie, że popełnia ten sam błąd w imię Boże.
Jestem w stanie uwierzyć, że senator Gowin naprawdę cierpi. Nie jestem natomiast w stanie pojąć, dlaczego sam sobie to cierpienie zadaje. Po co ktoś, jak wynika z jego własnych słów, tak wrażliwy, zajmuje się tak okrutnymi tematami. Czy nie lepiej byłoby, gdyby senator Gowin zajął się administrowaniem swoją szkołą wyższą zamiast udowadniać wszem i wobec, że cierpienie dane od Boga uszlachetnia, a on będzie robił wszystko, by cierpiącym ludziom w sposób najłatwiejszy, właśnie przez eutanazję, cierpień nie skrócić.
Zasady etyczne wyznawane przez twórcę projektu ustawy bioetycznej są sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Są jednak jak najbardziej zgodne z nauką Kościoła. I w tym ich jedyna siła. Trudno jednak wyobrazić sobie, by ludzie broniący idei życia po to, by człowiek musiał jeszcze trochę na tym łez padole pocierpieć, kiedyś sami mogli otrzymać za to nagrodę od niebios w postaci zbawienia wiecznego.
Ale poza nakazami religijnymi wysuwa senator Gowin również argument „praktyczny”. Otóż twierdzi, że w krajach, w których zalegalizowano eutanazję zmusza się osoby będące u kresu życia do wyrażenia zgody na ich zabicie. Nie wiem skąd senator wziął takie informacje, ale bardzo przypominają mi one twierdzenia, jakoby pigułki antykoncepcyjne były rakotwórcze, używanie prezerwatyw powodowało alergię i obrzęk prącia tudzież pochwy, a onanizm bezpłodność.
Rzucane przez Senatora Gowina na łamach „Dziennika” oskarżenia o morderstwo wołają o pomstę do nieba właśnie. Na Boga! Jeśli senator wie, kto, kogo i kiedy zamordował w Belgii, Holandii czy Szwajcarii przy pomocy ustawy zezwalającej na eutanazję, to ma obowiązek zgłosić to policji, prokuratorowi lub sądowi (najlepiej w tych krajach), a nie czytelnikom „Dziennika”. Utajniając swoją wiedzę senator Gowin popełnia przestępstwo i śmiało może być ścigany za współudział w zbrodni lub za zatajenie informacji o morderstwie (ze słów senatora wynika, że nawet o licznych morderstwach). To już nie sprawa miękkiej etyki, lecz twardego wymiaru sprawiedliwości.
Senator Gowin wie swoje i właśnie dlatego nie może nawet spróbować propozycji takich zmian w prawie, które mogłyby ulżyć cierpiącym u kresy życia. Hipokryzja senatora PO sięga zenitu, gdy w niezawoalowany sposób sugeruje pani Barbarze Jackiewicz za pośrednictwem gazety, by zabiła swego syna, a następnie oddała się w ręce wymiaru sprawiedliwości. O ile dobrze zrozumiałem jego barbarzyńskie wręcz słowa, to taki czyn byłby według tego „moralnego autorytetu” godny i on matkę by zrozumiał. Można więc kogoś zabić, ale tylko pod warunkiem, że poniesie się tego konsekwencje. Ugodowość Gowina w kwestii zabijania ludzi przechodzi wręcz ludzkie pojęcie.
W dyskusji nt. poprzedniego wpisu dotyczącego etyki katolickiej padło pytanie, czy zrównuję naukę Kościoła katolickiego w kwestiach etyki z naukami muzułmańskich talibów. Odpowiedziałem, że nie, gdyż nie są mi znane przypadki, by hierarchowie katoliccy wzywali do morderstw. Z wywiadu senatora Gowina wynika jednak, że zbliżamy się coraz bardziej do takiego modelu ideologii talibów, tyle, że ? rebours. Przecież talibowie chcą zabijać niewiernych w imię Boga i obrony własnych wartości religijnych. Senator Gowin chce natomiast by nieuleczalnie chorzy z tych samych pobudek cierpieli. Co jest bardziej szlachetne: zadanie szybkiej śmierci, czy zgoda na długie cierpienia? Obie opcje oczywiście w imię Boże i z tym samym Bogiem na ustach (Allah muzułmanów to ten sam miłosierny Bóg katolików).
Kościół katolicki i służący mu ślepo politycy w rodzaju senatora Gowina muszą kiedyś zadać sobie pytanie, gdzie znajduje się kres stosowania w życiu i prawie ich fundamentalizmu. To samo pytanie muszą zadać sobie fundamentaliści islamscy. Ciekawe którzy pierwsi dojdą do wniosku, że jednak się mylili. Ile cierpień ludzkich przyniesie jeszcze ich wspólna, choć o przeciwnie zwróconych wektorach, ideologia.
Jacek Kubiak
Fot. Un ragazzo chiamato Bi, Flickr (CC SA)
Komentarze
jk,
„Kościół katolicki i służący mu ślepo politycy w rodzaju senatora Gowina…”
Jacku, zlituj się i nie rzucaj takimi publicystycznymi zbitkami, które nie mówią nic ponad to, że senator Gowin jest narzędziem w rękach jakiś ciemnych sił katolicyzmu…. Od hierarchów KRK i części katolików Gowinowi się mocno dostało za ustawę. Ponieważ równie mocno dostał od drugiej strony myślę, że facet na serio szukał jakiegoś kompromisu między jednymi i drugimi. W efekcie oberwał od obu stron. A szkoda, bo projekt mógł być dobrą podstawą do budowy jakiegoś szerszego kompromisu. A tak strony okopały się na swoich pozycjach i toczą wyniszczającą wojnę pozycyjną.
„gdzie znajduje się kres stosowania w życiu i prawie ich fundamentalizmu. To samo pytanie muszą zadać sobie fundamentaliści islamscy.”
I znowu fundamentaliści islamscy, a wcześniej talibowie. Są oni w Polsce? Jaki to ma związek ze sprawą? Zwłaszcza, że sam przyznałeś poprzednio, że też jesteś fundamentalistą, tylko innym…
Na serio. Sedno rzeczywiście tkwi w pytaniu: „Co jest bardziej szlachetne: zadanie szybkiej śmierci, czy zgoda na długie cierpienia? ” Tylko czy rozważyłeś wszystkie konsekwencje odpowiedzi zawartych w tej alternatywie, a w szczególności tego, kto ma decydować w tych kwestiach: ten kto choruje i cierpi, czy ktoś inny np. rodzina.
Pan Gowin ma za plecami mocne wsparcie: autorytet Matki Teresy z Kalkuty, która myślała i postępowała dokładnie w ten sposób, chorym i cierpiącym, przybywającym do jej „szpitali” oferując zamiast leków i środków przeciwbólowych słowa pocieszenia, że cierpią dla Chrystusa. Budujące, zaiste.
Osobiscie nie widze nic zlego w eutanazji jesli jest ona wykonana na wyrazne zyczenie ciezko chorego pacjenta, ktory nie wierzy juz w odwrocenie niepomyslnego dlan biegu wydarzen. Ludzi mamy dosyc, moze nawet juz zbyt duzo wiec szkody spolecznej w tym nie ma a moze nawet zaoszczedzi sie jakies srodki, ktore moga znalezc lepsze wykorzystanie. Baba (czy chlop) z wozu, koniom lzej. Tak wiec z prawnego punktu widzenia eutanazja powinna byc dopuszczalna po wykonaniu przez zainteresowanego stosownych formalnosci. Kiedy ide na niebezpieczny potencjalnie zabieg do amerykanskiego szpitala musze wypelnic pare formularzy odnoszacych sie do dalszego postepowania w wypadku niepomyslnym. I to wystarcza aby bylo wiadomo , na przyklad, ze nie zycze sobie podtrzymywania mojego zycia za wszelka cene. Mozna tez zlecic obowiazek decyzyjny osobie bliskiej w wypadku gdy bezposrednia komunikacja z chorym bylaby niemozliwa. Dla osob wierzacych istnieje jednak ten problem, ze widza oni w cierpieniu przedsmiertelnym akt kary boskiej za grzechy popelnione dajacym im szanse na unikniecie kary wiekuistej. Proba wymkniecie sie z opresji jest samobojstwem a to likwiduje szanse na zbawienie. Jak juz kiedys pisalem trzeba pamietac, ze prawo samo w sobie ma niewiele wspolnego z kwestia grzechu i ewentualnych nagrod i kar jakie mozna uzyskac w ten czy inny sposob w zyciu wiecznym. Nie wiem napewno ale sklonny jestem wierzyc , ze w krajach mahometanskich zabojstwo jest prawnie scigane nawet jesli ofiara jest giaur. Natomiast likwidacja niewiernego moze byc dla sprawcy przepustka do raju z piecdziesiecioma wiecznymi dziewicami dla osobistej uciechy. W takiej sytuacji kazdy musi sam ocenic co mu sie bardziej oplaca.
jk,
Dzieki za nazwanie stanowiska Gowina w sposob precyzyjny: okrucienstwo.
Kiedys na amerykanskiej PBS ogladalem program n/t eutanazji. Jako przyklad podawano Holandie – wtedy byl to jedyny kraj, gdzie zabieg ten egzystowal legalnie i byl oblozony protokolami i regulacjami prawnymi. W programie tym podano, w slad za anominowa ankieta przeprowadzaona w srodowisku, ze ponad 40% ankietowanych lekarzy holenderskich przyznalo sie do obejscia protokolu czyli do pojscia „na skroty”. Z reguly na zyczenie/z powodu presji rodziny umierajacego.
Nie oznacza to zabojstwa, o ktorym tak szeroko mowi Gowin, ale powyzszy sondaz stoi z lekka w opozycji z niektorymi stwierdzeniami Autora na stosowny temat. Oczywiscie, ze Gowin nie zna przypadkow z imienia i nazwiska, i pewnie sam fakt obejscia procedur nie koniecznie musi oznaczac zabojstwo w pelnym tego slowa znaczeniu, ale nasz Oredownik Cierpienia z pewnoscia mogl gdzis tam slyszec o ankietach w Holadii, tak jak ja slyszalem.
Choc nie wydaje mi sie, zeby Gowin nalezal do widzow PBS…
Pozdrawiam.
A Oredownikow Cierpienia, ktorzy maja pelne geby frazesow na temat uszlachetniajacych walorow zwiazanych z taka czy inna meczarnia nie brakuje. Jeszcze pol biedy kiedy ci Rycerze Bez Skazy gadaja sobie o cierpieniu (innych) u babci na urodzinach lub na zebraniach rady parafialnej. Gorzej jesli jeden Szaleniec Bozy z drugim dorwa sie do wladzy (w jakimkolwiek wydaniu) i zaczna gnie tylko glosic kazania, ale narzucac ich realizacje w sposob legalny, wsparty litera prawa.
Pytanie GP „Co jest bardziej szlachetne: zadanie szybkiej śmierci, czy zgoda na długie cierpienia? ” jest tak samo publicystyczna zbitka jak inkryminowane przez Cytowanego kawalki z komentarza Autora. Zgoda na dlugie cierpienie, tak samo jak zgoda na szybka smierc jest atrybutem samego zainteresowanego. Inni (w tym lekarz) sa tylko po to, zeby wykonac a la lettrewole zainteresowanego. Sprawe ten rozwiazano posrednio wielu krajach, gdzie przyjeto mozliwosc zadecydowania na zapas, w formie zapisu notarialnego, kto i w jakich okolicznosciach ma prawo zadycydowac o wyciagnieciu wtyczki z gniazdka maszyny, ktora utrzymuje przy zyciu zainteresowanego, juz w stanie wegetatywnym, i bez szans na wyjscie z tego. W tej sytuacji nikt sie nie bawi w boga, a tylko wykonuje to, co zainteresowany sam by uczynil, gdyby tylko mogl.
Tak… cierpienie uszlachetnia. Albo kandydatow do swietosci, albo tych, ktorzy obserwuja cierpienie innych. Tych pierwszych jest raczej niewielu. Tych ostatnich – az nadto, zwlasza w Kosciele katolickim, ktorego funkcjonariusze i liczni wyznawcy maja geby pelne cierpienia.
Innych.
Pozdrawiam
Panie Jacku,
cóż to za piękne określenie „angelizm”! Gratuluję szczerze pomysłu, gdyż sama od dawna miałam spory kłopot w zdefiniowaniu postawy p.Gowina,polegającej na uduchowieniu formy i archaizmie treści. Patrząc i słuchając tego krakowskiego dzentelmena trudno mi sobie nawet wyobrazic, ze od czasu do czasu kicha, smarka, a nawet oddaje stolec. Ale ad rem: polscy obywatele dotąd będą pozbawieni swych praw, dopóki politycy (od prawa do lewa) nie będą się mizdrzyli do kleru katolickiego. Dla nikogo swiatełego nie jest tajemnicą, że ta instytucja od 1989 roku zyskała w sposób zupełnie nieuprawniony rząd dusz, nie ponoszac przy tym zadnej odpowiedzialności za narzucanie swojego światopoglądu. Należy tylko wierzyc (a jednak!!!), że wraz z postępującym otwarciem na świat naszych rodaków, coraz mniej będą oni sklonni życ pod dyktanto księdza proboszcza i osbobników gowinopodobnych. A wszystkim starającym się o pociechę – powodzenia!
Nie walczmy z Gowinem bo nie jest jego winą posłuszeństwo nauce Kościoła. Nie walczmy z nim bo na jego miejsce przyjdzie dziesięciu gorszych. Walczmy z nauką Kościoła bo to jest przyczyna cierpień ludzi.
Obawiam się, że osoby te nie są w stanie znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Wydaje mi się, że tego problemu w ogóle nie widzą. W większości przypadków, jak podejrzewam, rozwiązaniem jest pełne pogodzenie prawa z naukami kościoła. I niestety obawiam się, że każda z tych osób zapomina, że społeczeństwo nie składa się jedynie z wyznawców danej religii.
@GP:
A jednak ta bardzo ostra krytyka obu stron dowodzi jedynie, że kompromis ten jest jedynie sztuczny i zły. Nie da się inaczej wytłumaczyć tego, iż obie krytykujące strony twierdzą, że proponowane zmiany prowadzą do stanu gorszego, niż obecnie…
Jacobsky,
„Pytanie GP ?Co jest bardziej szlachetne: zadanie szybkiej śmierci, czy zgoda na długie cierpienia? ? jest tak samo publicystyczna zbitka jak inkryminowane przez Cytowanego kawalki z komentarza Autora.”
A to strzelasz w takim razie do Autora wpisu, bo ten fragment (to pytanie) właśnie z wpisu Jacka wziąłem.
„Zgoda na dlugie cierpienie, tak samo jak zgoda na szybka smierc jest atrybutem samego zainteresowanego. ”
Zgoda i w takim wypadku nie mam wątpliwości – zainteresowany wyraził wolę. Można się z nią zgadzać lub nie, ale mniejsza o to – jego życie, jego sprawa. Wątpliwości mam i to spore w przypadku gdy sam zainteresowany takiej woli nie wyraził, lub wyrazić nie może. Co zaznaczyłem w komentarzu.
@ gragos :
To nie ja, to Konstanty Ildefons Gałczyński:
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
Pan Gowin uświadomił mi, że możliwa jest zbrodnia przeciw śmierci – tak samo, jak zbrodnia wobec życia. Ale wątpię, by leżało to w jego intencjach.
Angelologia ! Jednak co klasyk, to klasyk. Dziękuję za podpowiedż.Pozdrawiam.
@ gragos :
🙂
Proszę, zmieńcie może wreszcie podtytuł tego bloga na „blog (szalonych) etyków”, „blog (zakręconych) publicystów”, „blog (zawadiackich) sceptyków”, „gp, jk & co blog sp z o.o” albo cokolwiek innego, byle nie „blog naukowców”.
Ja rozumiem, że autorzy są naukowcami, wierzę, że kompetentnymi, ale tematyka większości wpisów, nawet jeżeli są interesujące, naprawdę nie ma z nauką za wiele wspólnego.
W obecnej chwili tytuł zdaje się w fałszywy sposób sugerować, że za poglądami głoszonymi na blogu stoi autorytet nauki. W rzeczywistości są to jednak często prywatne przemyślenia autorów (i nie ma tu nic do rzeczy czy się z nimi zgadzam czy nie), nie związane nijak z ich specjalnościami (mam na myśli w szczególności wpisy jk), a coraz częściej, jak teraz z nauką w ogóle. Dotyczą kwestii światopoglądowych i o ile każdy ma prawo pisać o czym chce i w sumie (z pewnymi ograniczeniami) pod takim szyldem jak mu się podoba, to przekonanie redakcji Polityki, że prowadzony jest tu blog o nauce jest chyba tylko pobożnym (sic!) życzeniem…
Przepraszam jeśli mój komentarz brzmi jak upierdliwe pouczanie, pewnie tak jest, a ja w sumie nie posiadam żadnego umocowania, by sobie na nie pozwalać, zresztą wahałem się czy go tu zamieścić. Ale po prostu nie mogę zrozumieć jak to możliwe, że tematem dominującym na blogu naukowym jednego z najpoważniejszych polskich tygodników opinii są, moim zdaniem czasami słuszne, a czasami zahaczające o antyklerykalizm obsesje jednego z autorów. Oczywiście na taką publicystykę też jest miejsce, także w Polityce, ale czy koniecznie w ramach bloga pretendującego do nazwy naukowy?
Richard Feynman miał dwa główne zajęcia, był fizykiem i grał na bongosach. Jak sam podkreślał, gdy dawał koncerty, nikt nie wspominał, że jest noblistą. Wydaje mi się, że taki model jest dużo lepszy…
@ zzz :
Wszystkie moje wpisy dotyczace rowniez swiatopogladu, polityki, roli Kosciola wywodza sie bezposrednio z zagadnien zwiazanych z nauka. Ustawa bioetyczna senatora Gowina dotyczy nauki w 90 proc. miedzy innymi dlatego, ze z nauki wynika i wszystko, co ona postanowi dotyczyc bedzie nauki (np. zlikwiduje badania nad zaplodnieniem in vitro). Blog jest otwarty dla wszystkich, wiec zzzz tez moze tu pisac swoje wpisy o innych sprawach naukowych.
no, ale co jest naukowego w dzisiejszym wpisie? Przecież jest głównie oceną etyczną zachowania jednej osoby (nie mówię, że sobie nie zasłużyła)…
Ja niestety nie czuję się kompetentny, by na blogu popularnym pisać o nauce 🙁 , tym bardziej się więc wahałem przed napisaniem poprzedniego komentarza. Zdecydowałem się, bo mi po prostu tęskno do wpisów popularnonaukowych, z których można się czegoś dowiedzieć. Może moglibyście np. proponować naukowcom, których cenicie, a którzy są dobrymi popularyzatorami, żeby od czasu do czasu coś gościnnie napisali (coś takiego funkcjonuje na kilku blogach naukowych, a zaproszenie jest tam swojego rodzaju wyróżnieniem).
Ja rozumiem, że bardzo trudne jest dla aktywnego naukowca pisanie tekstów popularnonaukowych z tygodnia na tydzień, pewnie sam przyznasz, że łatwiej jest Ci napisać o światopoglądzie (nie trzeba aż tak uważać na szczegóły, pomyłki nie ważą aż tak dużo). Więc może dla wyrównania? Nie mówię tego złośliwie, po prostu przyszło mi do głowy, ze to może być dobry pomysł, a redakcja bloga na pewno zna ludzi, którzy mogliby gościnnie coś napisać…
@ zzz :
OK. Tylko, ze ludzie nie lubia pisac….
Sprawa pana Gowina nie leży w sformułowaniu wypowiedzi,ale w tym,iż pan Gowin zawsze ma kłopot z rzeczowym stwierdzeniu swojej opinii.Każda wypowiedź to typowa wałęszczyzna; jestem za,a nawet przeciw.
?Bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje? ? List do Hebrajczyków 12,6
Sądzę, że powyższy cytat z listu Pawła wiele wyjaśnia. Nieraz poddawałem w wątpliwość te słowa, bo skoro kocha, nie krzywdzi, prawda? Otóż chrześcijanie uczynili z Chrystusa symbol własnej niedoli i cierpienia, a fundamentem tego jest sadomasochistyczna aberracja, co zrozumiałem znacznie później. Aberrację tę dostrzegam w postawie „zangelizowanego” Gowina, ale przede wszystkim w konstrukcji psychicznej wielu wyniesionych na ołtarze osobników (vide Zbigniew Mikołejko „Żywoty świętych poprawione”). Erich Fromm, wiele uwagi poświęcając w „Ucieczce od wolności” sadomasochistycznemu zaburzeniu, pisze: „Trzeba sobie uświadomić, że postawy wobec innych i wobec siebie samego bynajmniej nie są sprzeczne, lecz w zasadzie przebiegają równolegle”. Redaktorzy Ewangelii, przypisując Bogu neurotyczne impulsy, nie byli od nich wolni. Senator Gowin, jak Pan słusznie twierdzi, „naprawdę cierpi, sam sobie zadając to cierpienie”, i wcale nie wynika to z jego nadzwyczajnej wrażliwości. Wynika raczej ze skłonności masochistycznej, która polega na rezygnacji z własnego „ja”, rezygnacji z autonomicznej inicjatywy i integralności, i całkowitym podporządkowaniu się instytucji, którą uznaje za autorytet. To masochistyczne wyrzeczenie się własnego „ja” sławione jest jako przykład wstąpienia na humanistyczne szczyty…
Postawa sadystyczna z kolei ma swoje źródło w głębokim lęku i w niezdolności do samodzielnego życia, czerpaniu poczucia siły i bezpieczeństwa z władzy nad innymi.
W masochistycznym zaburzeniu przejawia się zatem podstawowa potrzeba psychiczna, której źródłem jest zasadnicza niezdolność do autonomicznego życia. Warunkiem niezależności emocjonalnej, intelektualnej i charakterologicznej jest integralność „ja”, wawnątrzsterowność, jak pisze David Riesman ((„Samotny tłum”).
Tak to w wielkim uproszczeniu przedstawia się istota cierpiętnictwa Gowina i ludzi o podobnej mu formacji duchowej. A nawet politycznej.
PS:
Zbigniew Mikołejko w „Introdukcji” do „Żywotów…” pisze:
Nie było wśród nich [tj. polskich świętych] ani wybitnych teologów, wizjonerów, mistrzów duchowości wewnętrznej. Nie stworzyli szkół mistycznych, nie dali początków doktrynom. Ich asceza bywała okrutna, ale najczęściej egocentryczna i naśladowcza, ich pobożność – autentyczna, ale najczęściej siermiężna i uboga w natchnienia. Ich działanie fundowało struktury wiary, ale zamykało horyzonty (w doświadczeniach z boskością, w doświadczeniach z innymi ludźmi). Ich męczeństwo burzyło umysły, ale nie dawało im pożywki. Ich sakralna transgresja mogła budzić podziw czy przerażenie, ale rzadko była budowaniem twórczym, szlachetnym dziedzictwem”.
Jakie dziedzictwo, tacy spadkobiercy, nieprawdaż?
@ efez :
Zgadzam sie w pelni, choc nie wiem jakie moga byc motywacje do takiej postawy wlasnie u pana Gowina (zreszta mnie akurat jego motywacje prawie zupelnie nie obchodza). Sadze, ze poniewaz jest on politykiem, a nie duchownym, to dziala na zasadzie rachunku politycznego, tzn. checi zdobycia poparcia ludzi myslacych podobnie. Sado-masochizm chrzescijanstwa wynika z umieszczenia grzechu i kary za grzech w centralnym miejscu tej religii. Takie usytuowanie grzechu daje swietne narzedzie sprawowania wladzy dusz. Dlatego w spoleczenstwie oswieconym rola chrzescijanstwa zanika (proporcjonalnie do stopnia jego oswiecenia). Stad tez wynika nierozerwalny zwiazek religii z nauka i m.in. stala obecnosc tego problemu na tym blogu.
@ jk
Tak, związek antynomiczny. Feuerbach ujął to następująco: „Dla religii tylko to jest prawdziwe, co jest święte, dla filozofii tylko to jest święte, co jest prawdziwe”.
PS:
Może być i tak, że Gowin to pełen cynizmu wyrachowany gracz polityczny, jednakże da się to zdiagnozować jako pewną odmianę charakteropatii, a przynajmniej jako duchowy i emocjonalny niedorozwój.
2PS:
Wygląda na to, że „zzz” pojęcie „naukowy” odnosi jedynie do dziedzin niehumanistycznych, skoro nie akceptuje tu wypowiedzi na tematy związane z etyką, psycho- i socjologią społeczną, a być może także biblio- i religioznawstwem…
@ efez :
Tak, jednak sprzecznosc pomiedzy nauka Kk i nauka toute courte w praktyce nie jest absolutna, choc wylacznie z powodow praktycznych. Sa bowiem przestrzenie, w ktorych musi dojsc do porozummienia, choc jest to bolesne (Kopernik, Galileusz, Giordano Bruno), ale tylko dlatego, ze Kk nie moze isc w zaparte bez konca. Plaskosci Ziemi musial sie w koncu wyrzec itd, itp.
Nauka udowadnia Kk po kolei poszczegolne prawdy, a Kk jeszcze nie udowadnil nauce niczego. I niczego nie udowodni, gdyz nauka Kk jest wyssana z palca, czyli, jak wola wierzacy, dana przez Boga. Relacja nauki i wiary katolickiej jest wiec jednokierunkowa: to nauka daje cos wierze (choc wiara akceptuje to z musu), a nie wiara nauce. Dlatego z in vitro, eutanazja itd bedzie tak samo jak z plaskoscia ziemi.
Pan Gowin formulujac swoje karkolomne teorie (rzekoma logicznosc wywodu ma maskowac wlasciwy ich cel) chce wstrzymac ten proces i udowodnic nam, ze Ziemia jednak jest plaska. Dlatego takie postawy nalezy demaskowac. I w tym blogu staram sie to robic.
Proby udowodnienia, ze eutanazja powinna byc zakazana prawnie przez swieckie i demokratyczne panstwo dlatego, ze jest sprzeczna z katolickim, chrzesciajniskim, czy jeszcze jakims innym religijnym ‚prawem naturalnym’ sa skazane na przegrana. To troche potrwa, ale one upadna, tak jak bylo z plaskoscia Ziemi. Natomiast walka o ty, by przepisy prawne regulujace eutanazje byly doskonale, jest jak najbardziej na miejscu. Jesli senator Gowin boi sie, ze ludzi bedzie sie zmuszac do eutanazji, to jego obowiazkiem jako polityka jest takie dopracowanie prawa, aby cos takiego nie moglo sie zdarzyc, a nie ulatwienie SOBIE zycia i zakazywanie eutanazji pod pretekstem, ze cos takiego moze sie zdarzyc. Ale sadze, ze senatorowi Gowinowi wcale nie chodzi o dobre prawo, tylko o usatysfakcjonowanie Kk. A ja na cos takiego nie dam sie nabrac i mam nadzieje, ze wiekszosc Polakow tez nie.
Czy pan Gowin zasługuje na tyle naszej uwagi? Czy zamiast tworzenia jego studium charakterologicznego nie warto się zastanowić, jakich ludzi należy wesprzeć, by ważny społecznie problem nie został pogrzebany? Jeśli Gowin pracuje na swoje prywatne wniebowstąpienie to jego sprawa.Istotą problemu jest dostęp bezdzietnych par do takiej samej pomocy medycznej, jaką gwarantują swoim obywatelom wszystkie cywilizowane kraje, bez względu na wyznawaną przez nich wiarę, a nawet bezwiarę. To musi gwarantować państwo. Kościół katolicki ma prawo odwoływać się w tej sprawie do sumień swoich wiernych. Szkopuł w tym, że nie wystarczają mu do tego tysiące ambon w tym kraju, bo jest -paradoksalnie – bardzo słaby. Ludzie chcą mieć dzieci, kochać je, wychowywać, chcą dla nich żyć. Jeśli nie wymodlą tego na mszy świętej, to maja w nosie, czy poczęcie jest naturalne, czy pomogła w tym pipeta i probówka. KK wikła instytucje państwowe w egzekwowanie swoich praw, bo samodzielnie nie jest w stanie tego zrobić. Ważne, aby nie udało mu się tak, jak w przypadku lekcji religii w szkołach, czy prawa do aborcji. A swoją drogą, czy duchowni leczą się leżąc krzyżem w swoich kościołach? Nie, zasuwają do najlepszych klinik, gdzie Panu Bogu pomagają medycy.
@ gragos :
Sadze jednak, ze trzeba skupic uwage na posle Gowinie z tej prozaicznej przyczyny, ze to jego propozycja, a nie jakas inna, moze dzis przejsc w Sejmie i narobic wiele obiektywnych szkod (zmiana prawa jest zawsze o wiele trudniejsza niz jego ustanowienie, vide prawo dotyczace aborcji prezentowane jako konsensus; kto to ruszy, a jest to niezbedne). Oczywiscie, prywatne motywy dzialania posla Gowina, same w sobie mnie nie interesuja. Jednak one wlasnie sa kluczem do zrozumienia fromulowania przez niego projektow prawnych. Dlatego nie mozna nad tym przejsc do porzadku.
Oczywiscie, ze ‚Kościół katolicki ma prawo odwoływać się w tej sprawie do sumień swoich wiernych’. Niech sie odowoluje do nich wlasnie i prosi o wsparcie, a nie o stanowienie prawa w oparciu o religijne przekonania. Bo to prowadzi do wymuszania na ludziach posluszenstwa wobec jednej religii. A to jest wlasnie kwintesencja totalitaryzmu religijnego. Jesli katolicy sa rzeczywiscie katolikami, to nie bede stoswali eutanazji, ani in vitro dla siebie. W czym wiec problem? No wlasnie w tym, ze katolicy nie chca sluchac swych katolickich przywodcow z papiezem na czele. Wiec Kk chce ich do tego zmusic. I senator Gowin do tego chce sie przyczynic. Proste jak przekladnia pasowa.
„Dlatego z in vitro, eutanazja itd bedzie tak samo jak z plaskoscia ziemi.”
Przecież to zupełnie inne sprawy, mówiąc o płaskiej Ziemi wkraczamy w sferę faktów, mówiąc o in vitro i eutanazji w sferę ocen etycznych. Kościół czy p. Gowin nie twierdzi przecież, że in vitro, albo eutanazja są niemożliwe, albo nieprawdziwe. On po prostu inaczej je ocenia. Ja akurat nie zgadzam się z jego ocenami jeśli chodzi o in vitro oraz nie czuję się kompetentny i na tyle silny, by oceniać eutanazję, więc nie chciałbym, żeby wyszło, że popieram pana Gowina.
Ale drażni mnie, o czym napisałem już wyżej, gdy ktoś mi próbując uzasadniać akceptację dla eutanazji, in vitro czy jakiegokolwiek innego zjawiska, wmawia mi, że opiera się na nauce. Uzasadnienia czy eutanazja jest dobra czy zła niemalże z definicji nie da się oprzeć na metodach naukowych. Co więcej próby robienia czegoś takiego są wg mnie sprzeczne z etyką naukowca. Dlatego niektóre wpisy na tym blogu trochę mnie rażą…
@ jk
Poseł Gowin złoży swój projekt tak, czy inaczej. Dla ocalenia przed fundowanym nam prawem należy poruszyć wszystkie możliwe środowiska, opinię publiczną, by projekt ten nie został przegłosowany. Losy ostatniego spotkania w sejmie poświęconego nowym uregulowaniom, na którym spotkały się przedstawicielki środowisk kobiecych i same zainteresowane nie wzbudził żadnego zainteresowania polityków. Czy to nie znamienne? Niestety, mam świadomość,że mobilizacja społeczna przeciwników projektu jest nieporównywalnie trudniejsza niż skrzyknięcie radiomaryjców.
@ zzz :
Mozliwosc stosowania eutanazji, aborcji i zaplodnienia in vitro wynika wprost z osiagniec nauki i z postepu, jakiego dokanala mysl ludzka. Eutanazja nie jest waleniem czlowieka obuchem w glowe (do tego nie trzeba nauki), a do tego chce sprowadzic ja sentaor Gowin i Kk. Chodzi o to by zmniejszyc cierpienia czlowieka, co jest nadrzednym celem nauki. W tym wypadku chodzi o umozliwienie bezbolesnego zejscia z tego lez padolu na wlasne zyczenie pacjenta i przy (naukowym) potwierdzeniu, ze nie widac innego ratunku. Dlatego zwiazek nauki z eutanazja jest bezposredni i prosty. Rozumiem jednak dylemat zzz. Sily przyzwyczajenia sa bardzo silne, a oderanie sie od nich nie jest latwe. Dlatego m.in. jest tylu wrogow eutanazji, in vitro czy aborcji. Latwiej jest bowiem isc utartymi koleinami.
Ja uzasadniam dobro eutanazji nie jej naukowoscia tylko zdrowym rozsadkiem i wolnym wyborem czlowieka. Naukowa strona eutanazji nie ma nic wspolnego z uzasadnieniem koniecznosci istnienia takiego prawa. Jest tylko gwarantem, ze nie bedzie to walenie obuchem w leb.
@ gragos :
Tak. I dlatego wlasnie pisze o tym w blogu. Politycy kieruja sie najczesciej wlasnymi ambicjami. Dlatego senatora Gowina nie jest w stanie przekonac zaden argument. Ale moze przekonaja one kogos innego?
@ jk
I amen.
🙂
jk napisał
„Rozumiem jednak dylemat zzz. Sily przyzwyczajenia sa bardzo silne, a oderanie sie od nich nie jest latwe. Dlatego m.in. jest tylu wrogow eutanazji, in vitro czy aborcji. Latwiej jest bowiem isc utartymi koleinami.”
jk,
nie stosuj proszę sztuczek erystycznych, wyraźnie napisałem, że nie zgadzam się z Gowinem w kwestii in vitro. Chcesz bardziej łopatologicznie? Proszę bardzo: popieram in vitro. Co do eutanazji, nie mam zdania, mam różne wątpliwości dot. prawnych regulacji i możliwości zabezpieczeń przed nadużyciami w przypadku jej legalizacji, choć rozumiem argumenty jej zwolenników i ludzkie prawo do wyboru. Jeśli chodzi o aborcję, kiedyś byłem zwolennikiem absolutnym, dziś popieram prawo do aborcji tylko w niektórych sytuacjach. Jest to wg mnie kwestia indywidualnej wrażliwości. Nie wiem co jest łatwiejsze, nie mieć żadnych wątpliwości jak najprawdopodobniej Ty (sądząc z Twoich wpisów i komentarzy), czy je mieć jak ja.
jk napisał też:
„Ja uzasadniam dobro eutanazji nie jej naukowoscia tylko zdrowym rozsadkiem i wolnym wyborem czlowieka. Naukowa strona eutanazji nie ma nic wspolnego z uzasadnieniem koniecznosci istnienia takiego prawa. Jest tylko gwarantem, ze nie bedzie to walenie obuchem w leb.”
To dlaczego zestawiasz w jednym zdaniu kulistość Ziemi, eutanazję i in vitro? Kolejna sztuczka erystyczna? Żeby wyglądało na to, że przeciwnicy tych dwóch ostatnich to ciemnota, która nie ma o niczym pojęcia, niczym zwolennicy geocentryzmu? Zapewniam Cię, że wielu z nich jest wykształconych dużo lepiej i myśli dużo sprawniej niż my obaj razem wzięci. I nie w porządku wg mnie jest ich dyskredytować takimi porównaniami. Wybory etyczne i światopoglądowe są kwestią dość złożoną, nie wszyscy komuniści to zbrodniarze i nie wszyscy księża to ciemnota…
A jeszcze, co do tego czy religia coś daje nauce. Niektórym adeptom tej drugiej daje motywację i siłę do zmagania się z przedmiotem ich badań. Nawet jeśli dotyczy to promila wszystkich naukowców, to jednak trudno to zanegować. Ale pewnie coś wymyślisz….
Tym razem proponuję zmianę tytułu bloga na „Blogowa krucjata Jacka K”. Nie bardzo rozumiem tak naprawdę, wpisy z początku Waszej działalności nawet gdy mówiły o religii, dotyczyły jej związków z nauką i były naprawdę dużo bardziej wyważone.
@ zzz :
Hmmm… moze to i sztuczka erystyczna, ale zestawienie z plaskoscia (a nie kulistoscia) mialo wykazac oczywistosc osadu. Mozna je jednak pominac i nie zmienia to tresci zdania. Wcale nie uwazam wszystkich przeciwnikow eutanzji itd za ciemnote. Senatora Gowina np. uwazam za bardzo inteligentnego polityka, ktory wedlug mnie zle uzywa swej inteligencji (nie pisze, ze jego wywody sa nieinteligentne, tylko, ze sa nieprawdziwe, co staram sie udowodnic; inteligencji mozna uzywac w dobrej i zlej wierze). To moje prywatne zdanie, ktore tu po prostu staram sie wyluszczyc.
Rzeczywiscie, w niektorych przypadkach religia moze byc motywacja do dzialania naukowego. Sadze, ze przykladem moze byc ks.prof. Michal Heller. Ciekaw bylbym wywodu naukowego ks. profesora nt. tych problemow. Ale wlasnie naukowego, a nie religijnego, bo ten znam. Sadze, tez na moj wlasny uzytek, ze ks. prof. woli sie jednak w tej dziedzienie nie opierac na tym co mowi nauka, a raczej na tym, co mowi jego religia. W tym wlasnie pewien problem, bo tam, gdzie nauka nie godzi sie z wiara naukowcy-kaplani moga miec wielki problem wyboru.
Podoba mi sie ‚krucjata Jacka K’, ale zwracam uwage, ze jest to raczej odpowiedz na ‚krucjate Jaroslawa G.’ Gdyby nie ta pierwotna krucjata, to nadal bym pewnie pisal bardziej wywazone wpisy. Tyle wymyslilem. 😉
efez (dopiero teraz zauważyłem Twoją uwagę), jk
ja akceptuję wypowiedzi na tematy humanistyczne, z ciekawością czytam niektóre wpisy gp, także wcześniejsze wpisy jk na temat np. podejścia do problemu aborcji w różnych religiach (katolickiej, w islamie, w judaizmie).
To co mi się nie podoba, to gdy zamiast mówić o faktach, zaczyna się pod płaszczykiem nauki oceniać pewne sytuacje, atakować polityków. Gdyby wpis dotyczył wyników porównawczych badań socjologów nt. państwa, gdzie zalegalizowano eutanazję oraz tych gdzie tego nie zrobiono, nie miałbym nic przeciwko. Razi mnie jednak, gdy wpis na blogu chyba w założeniu popularnonaukowym (nie jestem pewien jakie były założenia, ale tytuł zdaje się na to wskazywać) dotyczy oceny zachowań pojedynczej osoby, która udzieliła wywiadu. Nie podoba mi się też, gdy spór zaczyna dotyczyć ideologii. Moim zdaniem nauka może, a czasami nawet powinna być podstawą do podejmowania decyzji we współczesnej demokracji, ale nie udziale odpowiedzi na pytanie, jaka decyzja jest lepsza i nie pomaga nam rozwiązać dylematów etycznych. Dlatego wolałbym, żeby tego typu rozważania nie pojawiały się pod szyldem „nauka”, bo choć nauka może nam dostarczyć danych do podjęcia decyzji, musimy ją podjąć sami, a wybór etyczny to nie jest to samo, co maksymalizowanie dobrze określonej funkcji użyteczności, gdzie rozwiązanie można próbować wyliczyć.
Dlatego mam wrażenie, że ksiądz Heller nie miałby nic do powiedzenia z punktu widzenia naukowca na temat eutanazji i chyba dobrze, że się na ten temat nie wypowiada. Jednak geometria nieprzemienna nijak się do eutanazji nie odnosi. Być może moja wizja naukowca jest za mało renesansowa, ale uważam, że choć powinien (jak każdy człowiek) reprezentować sobą pewien etos, nie musi się wypowiadać na wszystkie tematy, a jeśli się wypowiada na tematy etyczne, to nie jako naukowiec, a jako zwykła osoba. Było zbyt wielu naukowców w historii, którzy poparli różne reżimy, podobnie jak (mniej dramatycznie) było wielu, którzy podłożyli komuś świnie, czy też takich, co chcieli dobrze, a się gdzieś pomylili, by wierzyć, że nauka może odpowiedzieć na pytanie co jest dobre. Jej celem rzeczywiście może być dążenie do dobra ludzkości (choć projekt Manhattan pokazał, że nie musi – a tam robili piękną naukę), ale ma dla mnie w tym aspekcie charakter wyłącznie użytkowy, najpierw musimy wiedzieć co uważamy za dobre, a dopiero potem możemy zaprząc do tego naukę
A propos krucjat, ja mam wrażenie, że w ogóle świat bez nich byłby fajniejszy. Może powinienem rozpocząć krucjatę przeciwko krucjatom…
Żeby już zakończyć, gdyby ten sam wpis jk pojawił się na głównej stronie Polityki (tam się czasami pojawiają komentarze i opinie, także autorstwa jk), w ogóle bym nie protestował. A tak mnie razi wikłanie nauki w spór ideologiczny (nawet jeśli powstał on na skutek odkryć naukowych). Trywializując, czy jechać na gapę czy kupić bilet jest problemem etycznym powstałym na skutek wynalezienia samochodu, ale to nie nauka jest środkiem do jego rozwiązania 😉
@ zzz :
Strzal w 10! Chcialem zeby ten komentarz byl w Niedowiarach, a nie w komentarzach na 1szej stronie, bo tylko tu mozna swobodnie podyskutowac. Dyskusja w komentarzach nie odbywa sie na zywo i jest bardzo ograniczona do glosow czytelnikow. Zwykle komentatorzy zostawiaja dopiski czytelnikow bez komentarza. Ja cos tal czasem staram sie odpisac, ale tylko dlatego, ze mam taki zwyczaj z Niedowiarow.
Liżecie mu dupę pan Gowin i pan Gowin.
To nie pan Gowin a zwykły zakompleksiony katolicki beton,zwolennik inkwizycji i wszystkiego co w K.K najgorsze.Taki człowiek w współczesnych nam czasach kieruje uczelnią i ma realny wpływ na kształcenie młodego pokolenia.Europa klaszcze w ręce poznając nasze uczelnie typu ta Gowina,kule i inne srule,wydziały teologiczne na wszystkich państwowych uniwersytetach po ukończeniu ich noblistów nie będzie a i nie będziemy żadną intelektualną konkurencją w zjednoczonej Europie.To są osiągnięcia ludzi pokroju Gowina i K.K.Jego granie inteligenta wykracza poza wszelkie granice przyzwoitości.
Mieliśmy jemu podobnego też z Krakowa Rokita się nazywa.
I Suchocką wprowadzającą konkordat rzutem na taśmę.
W tym wypadku handel tej starej baby jej się opłacił pilnuje w Watykanie jego zapisów.
Dalej sobie piszcie ciu ciu pan Gowin.
Są rzeczy które nazwać trzeba po imieniu.