List otwarty środowiska uczonych
Zachęcam do przeczytania całości i podpisywania.
Dotarł do mnie wczoraj link do listu otwartego napisanego do premiera przez uczonych z Uniwersytetu Jagiellońskiego, podpisanego już przez ponad 700 osób. List dotyczy oczywiście propozycji Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w sprawie reformy systemu nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce.
Zaraz przejdę do omówienia tego listu; najpierw jednak parę uwag o habilitacji – a jakże. Sprawa ta wybiła się na czoło dyskusji nad projektem i przyćmiła wszystkie inne punkty, do tego stopnia, że w doniesieniach medialnych praktycznie o niczym innym się nie mówi. To bardzo wygodne, ponieważ habilitacja jest problemem w sumie nie za bardzo istotnym i coraz bardziej mam wrażenie, że dyskusja na ten temat pozwala na przejście do porządku dziennego nad innymi tezami ministerialnej propozycji. Wśród nich, na dobrze zakamuflowaną, ale po przeczytaniu projektu – wyraźną próbę wzmocnienia prywatnego szkolnictwa wyższego kosztem uczelni państwowych. Innymi słowy moje odczucie jest takie, że ten projekt to owoc działalności lobby uczelni prywatnych.
Autorzy listu piszą
Za szkodliwy uważamy zamiar finansowania prywatnych szkół wyższych ze skromnych obecnie środków publicznych.
To dosyć słabo powiedziane. Pomysł, aby państwo część daleko niewystarczających środków wpompowywało w (poza nielicznymi wyjątkami) bardzo słabe uczelnie prywatne byłby gwoździem do trumny szkolnictwa wyższego. Jak rozumiem oznaczałoby to podział pieniędzy – dziś dzielonych za pomocą algorytmu i przyznawanych uczelniom państwowym – na wszystkich studentów, czyli znaczący spadek środków, które uczelnie państwowe miałyby do dyspozycji. A ponieważ uczelnie państwowe są lepsze, w praktyce oznacza to obniżenie poziomu szkolnictwa wyższego. Kto na tym zyska? Oczywiście uczelnie prywatne.
Niestety, jeśli przeczytać projekt ministerialny, odrzucić frazesy i urzędniczy żargon, to okaże się, że proponowana reforma doprowadzić może do pogłębienia zapaści polskiej nauki i szkolnictwa wyższego. Autorzy listu piszą:
Błędy w rozpoznaniu przyczyn złego stanu rzeczy, jak i niektóre z zamierzonych działań zagrażają powodzeniu rzeczywistej reformy. Nie ulega wątpliwości, że istotny postęp można osiągnąć tylko przez radykalną poprawę jakości kadr oraz organizacji w nauce i szkolnictwie wyższym, przy równoczesnym szybkim wzroście nakładów finansowych. Paradoksalnie, propozycje ministerialne idą w przeciwnym kierunku, tj. obniżenia standardów jakości w szkolnictwie wyższym i niewystarczającego wzrostu nakładów.
Uważamy, że podstawową przyczyną słabości kadr jest nieatrakcyjność kariery naukowej i akademickiej, wyrażająca się między innymi przez niskie wynagrodzenia, szczególnie wśród młodych naukowców. Pomimo obecnego wzrostu gospodarczego, wynagrodzenia naukowców i nauczycieli akademickich nie uległy zmianie i pozostają niekonkurencyjne w Europie. Ten stan również jest odpowiedzialny za brak mobilności kadr.
Zaliczenie do zjawisk pozytywnych kilkukrotnego wzrostu liczby studiujących w Polsce (przy nieznacznie tylko zmienionym poziomie finansowania) oraz dwunastokrotnego wzrostu liczby nadawanych doktoratów, jako wielkich osiągnięć i szans na przyszłość, jest kolejnym błędem. Stało się tak prawie wyłącznie dzięki drastycznemu obniżeniu wymagań merytorycznych stawianych studentom i doktorantom oraz inflacji jakości kadr w niektórych szkołach wyższych.Dokumenty MNiSW nie uwzględniają oczywistego związku między jakością uprawianej nauki i szkolnictwa wyższego, a poziomem edukacji ponadpodstawowej. Planowana znaczna poprawa jakości kadr w instytucjach badawczych i w przemyśle wysokich technologii stoi w jawnej sprzeczności z coraz gorszym nauczaniem matematyki oraz praktyczną eliminacją nauczania przedmiotów ścisłych i przyrodniczych w polskich szkołach. Drastyczne ograniczenie programów szkolnych w tym zakresie przekreśla możliwość rozwoju talentów już na bardzo wczesnym etapie kształcenia.
Słusznie, prawda? Zachęcam do przeczytania całości i podpisywania.
Jerzy Kowalski-Glikman
Fot. peterme, Flickr (CC SA)
Komentarze
Do podanych przez Ciebie cytatów tego listu warto dodać jeszcze i ten w którym autorzy piszą:
„Pogląd, że to wymóg habilitacji jest istotną przyczyną powolnych karier naukowych, jest błędny. Nie ma przeszkód merytorycznych w uzyskaniu tego stopnia, gdy kandydat posiada dorobek naukowy na odpowiednim poziomie. W istocie habilitacja stanowi w Polsce najważniejszy element oceny kandydatów do przyszłych stanowisk profesorskich i to niezależnie od dyscypliny naukowej, podobnie jak to ma miejsce w wielu krajach Europy Zachodniej (w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Włoszech i we Francji).
W sprawie porównywania naszej habilitacji z z habilitacja francuską wypowiadał się już na tym blogu JK. Porównywanie naszej sytuacji do sytuacji w Niemczech jest zupełnie chybione. Austria nie wyleczyła się jeszcze z traumy po rozpadzie Cesarstwa i jest chyba jedynym krajem w Europie, w którym tytuły naukowe są (albo były do niedawna) wpisywane do dokumentów takich jak prawo jazdy. Ja wolałbym aby reformy wzorowano na Wlk. Brytanii, Finlandii, Szwecji, Hiszpanii.
Nie będzie żadnej reformy. Już „środowisko” o to zadba. Tak jak nie udało się zreformować korporacji prawniczej tak i naukowcy reformę widzą tylko w podwyżkach uposażeń. I nie oddawaniu nawet złotówki uczelniom prywatnym, co do zasady gorszym od państwowych.
Zgadzam sie z ocena do czego moze doprowadzic bezrefleksyjne wtlaczanie pieniedzy w uczelnie prywatne. Z drugiej strony co z nimi zrobic? Chyba 2/3 trzeba by zamknac. W mojej dziedzinie w ogole nie ma uczelni prywatnych. Dlatego dla mnie to byl odlegly problem. Jednak widze z tego listu otwartego (i wpisu Jerzego), ze wlasnie to moze zagrozic prawdziwej nauce, bo odbierze jej srodki.
A ja się nie zgadzam z istotną częścią tez listu, co nie znaczy, że podoba mi się projekt ministerialny.
W tej chwili sytuacja w szkolnictwie wyższym jest przedziwna. Z państwowej dotacji żyją uczelnie, które prowadzą jednocześnie kierunki popularne, można powiedzieć, „rynkowe”, jak też niszowe, na których studiują tylko pasjonaci, bez wielkiej zresztą nadziei na zarabianie później w zawodzie – takie kierunki można umownie nazwać „misyjnymi”, przez analogię do terminologii z zakresu mediów.
O ile dotowanie kierunków misyjnych ma sens, o tyle to samo w stosunku do kierunków rynkowych jest bezsensem. Moim zdaniem system powinien ewoluować w stronę dotowania konkretnych kierunków studiów i badań misyjnych, a w stronę wolnego rynku w wypadku pozostałych.
Ja akurat, w odróżnieniu od szanownego Gospodarza, jestem przestawicielem dziedziny rynkowej (choć też ścisłej) i nie miałbym nic przeciwko temu, żeby rząd zabrał mojemu instytutowi dotację dydaktyczną, pod warunkiem oczywiście, że mielibyśmy odtąd prawo wprowadzenia czesnego na studiach i kształtowania go w sposób rynkowy, jak też dowolnego gospodarowania tymi pieniędzmi, na przykład w celu podniesienia naszych pensji powyżej limitu wyznaczanego przez wysokość dotacji. To by dawało równość sektorów publicznego i prywatnego i jestem przekonany, że bym sobie w tym świecie poradził. Zlikwidowałoby to przy okazji automatycznie wieloetatowość, bo na powstałym rynku każda uczelnia mogłaby dowolnie zwiększać liczbę studentów i zwiększać obciążenia swoich pracowników w zamian za lepszą płacę.
Z drugiej strony, dlaczego uczelnie niepubliczne nie miałyby prowadzić kierunków misyjnych za dotację?
Projekt rządowy robi pół kroku pod kątem pi/4 od pożądanego kierunku. Jeżeli dać uczelniom niepublicznym dotację, to dla symetrii nam należy dać prawo do poboru czesnego (to jest to brakujące pół kroku). Kąt pi/4 polega na tym, żeby rozróżniać nie publiczne/niepubliczne tylko misyjne/rynkowe.
W 100% zgadzam się natomiast z tezami o edukacji ponadpodstawowej, ale takie apele już były (zdaje się jak grochem o ścianę).
O ile wiem w projekcie chodzi o umozliwienie finansowania studiow doktoranckich i inne dotacje kierowane bezposrednio do studentow. Tak wiec nie widze powodu aby uczelnie prywatne nie mogly konkurowac o te fudusze. Zadaniem rzadu jest zwiekszenie poziomu wyksztalcenia spoleczenstwa. Tak dlugo jak te fundusze beda rozdzielane na zasadzie konkurencyjnej — ten nadrzedny cel bedzie osiagany.
Zgadzam sie calkowicie z J.Ty co do koniecznosci uwolnienia uczelni publicznych od krepujacych przepisow i nadanie tym uczelniom prawa decydowania o poziomie czesnego. Znakomity postulat!
Habilitacja jest niepotrzebna. Rzad proponuje kompromis — likwidacje kolokwium, co jest czesto rodzajem cyrku naukowego. Habilitacja nie spelnia swojej funkcji jako filtru jakosciowego. Jest to nic nie znaczacy rytual w sensie jakosci nauki.
Pozdrawiam
@ Jacek_Placek :
Tak, w naukach scislych habilitacja jest zwykle cyrkiem naukowym odstwianym przed rada wydzialu, ktora nie ma pojecia o co biega. Wszyscy udaja. Rada wydzialu, ze wie o czym mowa, a habilitant, ze tak przystepnie tlumaczy. Obrona habilitacji przeksztalcila sie w swego rodzaju popis oratorski, w trakcie ktorego habilitant ma udowodnic, ze umie poprawdzic wyklad na temat wlasnych badan. To sprawdzain na poziomie magisterium na wydziale pedagogiki. Natomiast w naukach humanistycznych napisanie rozprawy habilitacyjnej ma zapewne gleboki sens. Ale juz jej obrona w obecnej formie – tez nie jestem pewien.
LIST OTWARTY DO SYGNATARIUSZY LISTU OTWARTEGO DO PREMIERA RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ
Zapoznałem się z LISTEM OTWARTYM DO PREMIERA RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ z dnia 29 kwietnia 2008 r. zamieszczonym na stronie http://www.fais.uj.edu.pl/list/ i ze zdziwieniem stwierdzam, że zawiera on ?błędy w rozpoznaniu przyczyn złego stanu rzeczy? poprzez sprowadzanie przyczyn głównie do niedoborów środków finansowych. Błędny jest pogląd, że brak środków finansowych jest odpowiedzialny za brak mobilności kadr, tak ważący na stanie polskiej nauki, w której wzorcowe są kariery od studenta do rektora na tej samej uczelni.
Przyczyna tego jest całkiem odmienna. To swoista polityka prorodzinna – możliwość ustawiania ‚konkursów’ na obsadzanie stanowisk akademickich przez członków rodzin akademickich i samych swoich, i możliwość spędzania całego życia akademickiego wśród swoich, nawzajem się oceniających i promujących wewnętrznie, rodzinnie – jest tego przyczyną.
I tego systemu przeciwnicy reformy Kudryckiej bronią niczym niepodległości, bo reforma ta burzy ten błogostan akademicki i zakłada zwiększenie mobilności, rekrutację na podstawie otwartych, rzeczywistych konkursów ( pod rygorem nieważności) i oceny zewnętrzne !
Brak mobilności nie jest uwarunkowany brakiem pieniędzy, lecz brak pieniędzy jest przyczyną mobilności ! O czym wie każdy kto sam migrował za chlebem lub czytał ze zrozumieniem prasę czy chociażby lektury szkolne. Niestety z tym jest bardzo kiepsko wśród naszych elit akademickich.
Jak ktoś nie ma z czego żyć to nie czeka na miejscu na śmierć głodową, tylko ratuje się mobilnością. Sam za chlebem migrowałem, nie z nadmiaru, tylko z braku środków !
Niestety system plemienny – u nas niemiłościwie panujący – powoduje, że plemiona podwawelskie bronią swoich siedzib przed członkami plemion syrenkowych, a plemiona nadodrzańskie bronią się przed plemionami nadwiślańskimi . I to jest powód ograniczający mobilność – nawet za chlebem. Stosowanie maczug dalekiego zasięgu przez wysoko wyspecjalizowane plemiona powoduje, że dopiero ucieczka za ocean daje schronienie. To jest jeden z powodów nieatrakcyjności kariery naukowej i akademickiej, przynajmniej na terytorium między Bugiem a Odrą.
Zapewne to okopywanie się w swoich siedzibach i czerpanie wiedzy z legend swoich przodków powoduje, że sygnatariusze piszą ?W istocie habilitacja stanowi w Polsce najważniejszy element oceny kandydatów do przyszłych stanowisk profesorskich i to niezależnie od dyscypliny naukowej, podobnie jak to ma miejsce w wielu krajach Europy Zachodniej (w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Włoszech i we Francji)?.
Równie zasadna byłaby obrona systemu komunistycznego jako najważniejszego elementu rozwoju ludzkości, nadal przecież panującego na Kubie, czy w Chinach !
W pełni zgadzam się natomiast z poglądem o ‚inflacji jakości kadr w niektórych szkołach wyższych’ na co mają wpływ obecne kadry – beneficjenci dotychczasowego systemu, którzy nie radzą sobie z formowaniem kadr wysokiej jakości, bo i sami wysoką jakość rzadko prezentują, a jeśli już, to często wolą korzystnie kontrastować wśród jakości niskiej.
To winno prowadzić do jak najszybszych zmian, mimo protestów za utrzymaniem status quo . Jakoś beneficjenci i zarazem ‚protestanci’ nie są zdolni do przedłożenia planu reform, o realizacje którego by zabiegali u polityków. Wręcz przeciwnie.
Długotrwale panujący system został spetryfikowany przez ustawę z 2005 r. kiedy to ‚środowiska naukowe’ oddały się pod opiekę prezydenta choć nie-magistra, aby ten zrobił im taką ustawę, żeby im nadal było dobrze. Więc prezydent to zrobił i tym środowiskom jest dobrze i histerycznie teraz reagują na wszelkie próby aby system porządku wschodniego zamienić na system porządku zachodniego.
W wyniku akcji rektorów ‚narzucano szkodliwe rozwiązania, wbrew interesom społeczeństwa’ i społeczeństwo, także moherowe, teraz cierpi, skazane na utrzymywanie tego skansenu.
Szkoda, że inicjatorzy listu otwartego nie otworzyli przed jego napisaniem teczek akademickich swojej uczelni, nadal wstydliwie ukrywanych przed opinią publiczną, co prowadzi do błędów merytorycznych ‚w rozpoznaniu przyczyn złego stanu rzeczy’.
Taka nieobywatelska postawa sygnatariuszy musi budzić obawy i rodzić sprzeciw, co niniejszym wyrażam.
http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=516
Nauka na najwyzszy poziomie jest w USA-to fakt. Jest tam Harvard, Princeton, Columbia…itd. Te uczelnie to uczelnie prywatne. Najwyzszym tytulem naukowym jest tam doktorat. To co sprawia ze nauka tam jest na tak wysokim poziomie to duza rywalizacja, wspolpraca z przemyslem, pieniadze i dotacje od osob prywatnych NIE TYTUL NAUKOWY ani dazenie do niego. W Polsce niestety jest bardzo konserwatywna a nauka jest niestety poza nielicznymi wyjatkami na bardzo przecietnym poziomie. W rankingu universytetow UJ i UW(duma Polski) plasuja sie na 300 miejscu 8). Chabilitacja powinna byc definitywnie zniesiona a miara i „moc” uczonego powinne byc jedynie sukcesy naukowe, dydaktyczne a nie wiek i ilosc liter przed nazwiskiem. Jeszcze na zakonczenie pewna uwaga. dr.hab moga czesto daja wyklady na kilku uczelniach…moze w tych 700 podpisach chodzi tylko o pieniadze???
Szczególnie zachęcające do podpisywania listu otwartego jest obecnośc
b. rektora zwolennika ustawiania konkursow np. na zony prof jego uczelni ( jak mąz ma żone na oku cału czas to mu się lepiej pracuje naukowo) i odrzucania kandydatow zewnętrznych mających wielokrotnie większy dorobek naukowy i edukacyjny jako mniej przydatnych ! gorzej spelniających warunki konkursu ( jesli konkurs wymaga np. 10 publikacji w ciagu ostatnich 5 lat a ktos ma 20 i to w czasopisamch miedzynardowych to w sposob oczywisty gorzej spelnia warunki konkursu !
Tak trzymac i z takimi trzymać ! Tylko tak zarządzana nauka w Polsce zachowa swoje niepowtarzalne oblicze.
Autorzy listu piszą o drastycznym ” obniżeniu wymagań merytorycznych stawianych studentom i doktorantom oraz inflacji jakości kadr w niektórych szkołach wyższych.” co skawapliwie podpisuja ci którzy to obniżenie i ta inflacje spowodowali. Oczywiście, zapewne z powodu wrodzonej skromności nawet nie wspominają o swoim udziaale w takich działaniach. Z takimi trzymać ! Cała Polska bedzie mowić jak heroicznie walczyli o utrzymanie wysokiego poziomu nauki w Polsce przeciwstawiajac się mierontom.
List >700 jest wyraznym sygnalem ze srodowisko akademickie bedzie bronic sie przed reformami. Idziemy sladami Francji gdzie wszelkie inicjatywy rzadu, dobre czy zle, powoduja wyjscie naukowcow na ulice. Rzad popelnil blad powierzajac resort Kurdyckiej ktora moze miec dobre pomysly i dobrych doradcow ale nie ma autorytetu w srodowisku poniewaz wlasciwie nie jest naukowcem. Moim zdaniem najlepszym rozwiazaniem jest podziekowanie pani Kurdyckiej, powolanie na ministra kogos kto jest autentycznym autorytetem naukowym ale jednoczesnie mysli dlugofalowo i rozumie ze reformy sa niezbedne. Np. Prof Zylicz. Moze sie zgodzi na 2-3 lata zwolnic kariere naukowa jezeli jego laboratorium otrzyma specjalna dotacje.
Mozna uproscic i skrocic droge awansu naukowego i dostepu do tytulow naukowych. Mozna tez przeznaczyc wieksze fundusze na badania, biblioteki oraz pomieszczenia akademii. To wszystko jednak nie rozwiaze podstawowego problemu z jakim para sie obecny swiat nauki i naukowcow. Tym zas jest brak wysokiej jakosci kadr. Jest to uboczny produkt prowadzonej w PRLu i kontynuowanej nadal polityki awansu spolecznego. Masowy dostep do studiow wyzszych jest mozliwy wtedy gdy obnizone zostana progi rekrutacji (na przyklad przez zniesienie egzaminow wstepnych na wyzsze uczelnie) . To po paru latach owocuje nizsza jakoscia kadr rozpoczynajacych kariere akademicka a w konsekwencji, po nastepnych paru latach, rowniez obnizeniem jakosci polskiej profesury. W efekcie procentowa zawartosc glupich profesorow jest rowna tejze zawartosci w zbiorze studentow. Ani proces edukacji ani tez proces awansu zawodowego naukowcow nie jest tak skonstruowany aby eliminowac jednostki nie posiadajace wlasciwych cech intelektu i charakteru. Nie jest to wylacznie polska bolaczka. Affirmative action w USA i podobne programy w europie zachodniej uczynily to samo. W USA pelno jest uniwersytetow i szkol wyzszych, ktore w zasadzie ucza na poziomie dobrego polskiego technikum lat 60tych. Niemal kazdy moze w USA uzyskac stopien bakalarza, magistra czy doktora. Istotne jest to, z jakiej uczelni absolwent sie wywodzi. Bardzo wiele amerykanskich uczelni ma tez kadre o nienajwyzszym poziomie. Wiele bowiem szkol wyzszych ogranicza sie wylacznie do dzialanosci dydaktycznej przygotowujac kadry sredniego poziomu (nauczyciele, pielegniarki ,buchalterzy itp). To co ratuje poziom nauki w USA to wielkosc populacji. Z duzej ilosci kandydatow mozna wylowic ten niewielki procent istotnie utalentowanych ludzi. Ale i to sie zmienia bo inne niz merytoryczne wzgledy zaczynaja przewazac w rekrutacji amerykanskiej profesury. Moim zdaniem trzeba sie pogodzic z faktem, ze wiekszosc polskich kadr naukowych nie powinna byla sie znalezc na stanowiskach, ktore osiagneli. Zmiany w jakosci kadr zachodza powoli i glownie droga naturalna. To co mozna zrobic to stosowac szerzej w rekrutacji na studia oraz przy przyjmowaniu na poczatkowe stanowiska akademickie testy IQ i testy charakterologiczne. To pozwoli na zobiektywizowanie procesu selekcji kandydatow eliminujac (o ile tak zadecyduje srodowisko je administrujace) wzgledy poza-zdolnosciowe. Nie przywiazywalbym natomiast zbyt wielkiej wagi do ilosci publikacji jaka przedstawia kandydat do wyzszego stopnia naukowego. Istotna jest bowiem jakosc nie ilosc ta zas nie idzie w parze z grafomanstwem. Wreszcie nie uwazam, aby zbyt szybki proces awansu dzialal pozytywne na podwyzszenie jakosci kadr. Na to aby kierowac zespolem ludzi o na ogol wybujalych ambicjach i niepokornych osobowosciach potrzeba pewnej dojrzalosci i duzej wiedzy. Nabycie zas tych cech wymaga czasu.
@ Jacek_Placek :
Ja bym zrobil wlasnie na odwrot, tzn. dal na ministra technokrate, ktory nie ma nic wspolnego z nauka, a bylby managerem (tak jak robi sie z ministerstwem obrony). Po prostu szkoda czasu prof. Zylicza (no chyba, ze rzeczywiscie by tego chcial, a poza tym zgoda, ze bylby najlepszy, tylko co na to 44 humanistow? :). Ale technokrata na stolku ministra nauki to marzenie scietej glowy, bo kto sie w Polsce zna na zarzadzaniu nauka? Ja nie znam takiej osoby (co nie znaczy, ze jej nie ma, ale smie watpic, ze Tusk ja znajdzie). A ktos sciagniety z zagranicy bylby od razu zjedzony zywcem przez srodowisko.
Co do porownania z Francja to pelna zgoda. Kazda zmiana w systemie nauki we Francji spotka sie z oporem. Chyba, zeby rzad zaproponowal zwiekszenie nakladow na nauke o 100 proc. bez jakichkolwiek zadan wobec naukowcow. 🙂 Ale taka reforme to i polscy naukowcy by poparli w cuglach. Jednym slowem zmiany moga byc wprowadzone tylko wbrew srodowisku. Propozycja zeby podjal sie tego prof. Zylicz bardzo mi sie podoba, ale moze lepiej spytac zainteresowanego.
jk
No to sie zgadzamy co do „syndromu francuskiego” na polskich uczelniach. Co do kierowania nauka, utrzymuja swoja pozycje ze w Polsce jest krytycznie wazne aby nauka kierowal naukowiec z prawdziwego znaczenia, przynajmniej do czasu wprowadzenie podstawowych reform. We wspomnianym juz wyzej USA wybitni naukowcy czesto kieruja agencjami ktore rozdzielaja fundusze. Wystarczy wspomniec Harolda Varmusa, Nobliste ktory przez wiele lat kierowal NIH. Czy chocby Thomas Cech ktory od wielu lat kieruje HHMI. Dodajmy ze USA nie ma wlasciwie czegos takiego jak „ministerstwo nauki i szkolnictwa wyzszego”.
Z tego co widze to Prof. Zylicz i tak poswieca wiele czasu na uczestnictwie w zespole doradczym d/s reform w ministerstwie. Przesuniecie Kurdyckiej moze tylko zwiekszyc efektywnosc reformy i zaoszczedzic cenny czas prof. Zylicza. A najwazniejszy efekt to bedzie sygnal dla srodowiska akademickiego, ze nie tylko rzad ale rowniez elita naukowa kraju popiera reforme. Uzywam nazwiska Zylicza oczywiscie tylko jako przyklad, jest wielu innych rownie kwalifikowanych wybitnych naukowcow ktorzy osiagaja sukcesy w Polsce.
W tym wszystkim jest potrzebna ogromna doza wyobrazni. Na przyklad, juz teraz w Polsce, planujac reformy, mozna starac sie uniknac bolaczek rozwiazan amerykanskich. Glowna slaboscia systemu w USA jest anty-innowacyjnosc agencji fundacyjnych takich jak NIH ktore slyna z konserwatyzmu. W tej chwili zespol pod kierownictwem Bruce’a Alberts’a przygotowuje propozycje reformy systemu peer review w NIH.
I racje ma Bobola (chyba po raz pierwszy na tym blogu). Trzeba skonstruowac metody rozdzialu pieniedzy i promocji ktore stosuja szerokie kryteria a nie prymitywne rozwiazania takie jak liczenie papierow i dodawanie impact factorow. Potencjal dlugofalowy powinien byc najwazniejszy. Lepsza w ocene dorobku jedna bardzo wybitna przelomowa praca niz 50 chocby bardzo dobrych. Agencje rozdzielajace pieniadze powinny byc gotowe na podjecie wysokiego ryzyka, czesto wbrew opiniom recenzentow z profesjonalnego kregu aplikanta).
@ jacek_placek :
Tak, tylko nie wiemy jeszcze czy jakakolwiek reforma w tym kraju wykielkuje. 🙁
http://wyborcza.pl/1,76842,5196318,Fundacja_Rektorow_Polskich__Srodowisku_akademickiemu.html
Cos mi to wyglada na celowe odwlekanie reformy w czasie. Znowu moga sobie na to pozwolic nauki humanistyczne, ale zapasc nauk scislych i przyrodniczych poglebia sie z kazdym dniem. Jak sie bedzie odwlekac te reforme, to nie bedzie juz niedlugo czego ratowac. I znow Polak bedzie madry po szkodzie.
i jeszcze to:
http://wyborcza.pl/1,76842,5189919.html
M. in. bardzo ciekawa analiza habilitacji
Jakich mamy uczonych i co z tego moze wyniknąć :
Debata uczonych w FRP o reformach w szkolnictwie wyższym i nauce
http://www.frp.org.pl/habilitacja.htm
Dodatek II: Wykaz materiałów przygotowanych na debatę poświęconą modelowi kariery naukowej
Prof. Ewa Chmielecka – Głos w dyskusji na temat reformy szkolnictwa wyższego w Polsce
Prof. Wiesław A. Kamiński – Propozycje nowych rozwiązań dotyczących ścieżki kariery naukowej
Prof. Aleksander Koj – Modele kariery akademickiej (7 maja 2008)
Prof. Włodzimierz Kurnik – Głos w dyskusji podczas spotkania Rady ds. Edukacji i Badań Naukowych przy Prezydencie RP w dniu 25.04.2008 r
Prof. Tadeusz Luty – Komentarz do polemiki w sprawie habilitacji
Prof. Leszek Pączek – Materiały do dyskusji
Prof. January Weiner – Notatka dotycząca habilitacji
Prof. Piotr Węgleński – Notatka dotycząca zniesienia habilitacji
Prof. Jerzy Woźnicki – Uwagi dotyczące zmian w modelu kariery naukowej
Prof. Franciszek Ziejka – Uwagi ogólne o drodze awansu naukowego
Stanowisko rektorow — widac wyrazna przewage niechetnego reformom akademickiego betonu — bardzo alarmujacy symptom.
Koronny argument — ze habilitacja ma kontrolowac jakosc poniewaz poziom doktoratow sie obniza — jest smieszny. To nie lepiej podniesc poziom doktoratow ? (mam watpliwosci czy jest prawda ze poziom doktoratow sie obniza, ciekawe jakie to metody pomiaru zastosowano aby doktoraty ocenic).
Widac tez pewien trend — zwalanie odpowiedzialnosci na nizszy szczebel ksztalcenia. >700 fizykow idzie najdalej i wine przenosi na szkoly srednie.
Natomiast uwagi profesora Koja — bardzo trafne!
To nie tyle rektorzy, tylko byli rektorzy. Gerontokracja. Z racji wieku uformowani w okresie ZMP itd i skutki są widoczne. Obniżenie poziomu jest oczywiste a odpowiada za to ‚głowa’! tyle że ‚głowa’ straciła calkiem głowe, a poczucia przyzwoitości nigdy nie miała ( efekt ZMP itd) wiec szuka winnych na dole. Widać brak logiki bo dół jest wytworem góry. Góra bez głowy nie była/jest w stanie uformować niczego na poziomie, wiec efekt jest ponizej poziomu. Po prostu żenada.
jw — chyba troche przesadziles z tym ZMP. Papiez byl w Hitlerjugend, no i co z tego? Wsrod bylych rektorow sa wybitni naukowcy, ludzie godni szacunku. Jedna z prac profesora Koja byla cytowana ponad 400 razy. Ciekawe ile razy byly cytowane Twoje prace jw?
@jacek_placek, Myślę, że ZMP było ważnym doswiadczeniem pokoleniowym i jw ma sporo racji. Jeśli spojrzysz wstecz jaki był mechanizm, który doprowadził do obecnego stanu zapaści w Nauce i Szkolnictwie Wyższym to być może zgodzisz się ze mną, że mechanizmem tym było pozostawienie tych dziedzin poza nawiasem głównych zmian społecznych zachodzących w kraju. Oczywiście indywidualnie wąska czołówka polskich naukowców skorzystała na nowych wolnościach i radzi sobie dobrze. Niestety struktury organizacyjne nauki to post-peerelowski skansen. Jak w każdym skansenie jest dyrektor i cieć i inni pracownicy, którzy marza o tym, żeby skansen w niezmienionym stanie trwał. Nawet jeśli budżet jest marny to na pensję dyrektora skansenu wystarczy. Stąd takie a nie inne głosy rektorów.
Każdy ma swoje doświadczenia ale i coś powinien kumać i znać trochę historię choćby na elementarnym poziomie.Tak sie składa, że miałem kontakt z tymi którzy byli uformowani naukowo w II RP i tymi w okresie stalinowskim i po- stalinowskim.I już jako student orientowałem się że to całkiem odmienne światy. Szkoda, ze do tej pory nie zostało to opisane mimo moich propozycji http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?topic=5
Co do cytowań. Tak sie składa, ze jestem zwolennikiem scjentometrii ale stosowanej rozumnie.
Może na tym forum ktoś mi poda ile razy byl cytowany Lysenko a ile Wawiłow ? Wtedy można dalej dyskutować.
Mój stosunek do ocen przedstawiłem w http://www.nfa.pl/skany/drogi.pdf
m.in. s. 73 „Trudno jednak uważać za wzór naukowca,tego, kto ma na swoim koncie wiele wartościowych prac, ale skutecznie ?zapobiegł? karierze wielu innych naukowców, którzy mogliby zrobić dla nauki jeszcze więcej niż on.”
To zdanie odnosiło sie m.in. do znanego mi przypadku cytowanego prof. Koja.
Mam pisać na ten temat osobny artykuł, czy raczej książkę ?
Czy jacek_placek zapewni mi dostęp do materiałów zaaresztowanych na ponad 20 już lat ?
Akta KGB i SB są już odtajniane także w stosunku do żyjących ( ostatnio np. sprawa Gorbaczowa i Jana Pawla II) ale dostępu do akt wytworzonych m,.in, w okresie Koja i poprzedników nie ma , nie ma nawet nazwisk, ( ostatnio odtajniono jedynie nazwisko ostatnio osoby zmarłej również wybitnej, często cytowanej)
Ciemne sprawy akademickie jak widać są bardziej strzeżone i fałszowane niż akta SB i KGB ( przynajmniej w niektórych przypadkach) , a potem jacki placki itd piszą to co piszą i jeszcze kopią skazanych na śmierć.
ZMP, SB, KGB — to sa dla mnie stare sprawy do ktorych nie warto wracac. Pozatym nie podoba mi sie splaszczenie problemu reformowania nauki do dosc specyficznego kontekstu historycznego, geograficznego czy tez politycznego. Moze dlatego ze znam z pierwszej reki bolaczki nauki w sasiednich krajach w EU, wlaczajac Francje, Portugalie czy tez Wlochy? A moze dlatego ze jedna z ulubionych prac ktora lubie czytac powstala w Polsce w 1953 roku, kiedy mnie jeszcze nie bylo na swiecie (w pracy tej opisano ze kiedy komorka sie dzieli, jej potomstwo rozni sie fizjologicznie, na dlugo zanim odkryto molekularne podstawy polarnosci). A moze dlatego ze wiem ze srodowisko naukowe moze byc konserwatywne i anty-innowacyjne w dowolnym kraju z dowolnym ustrojem? Polecam niedawno opublikowana biografie Craig’a Ventera w ktorej opisuje jak J. Watson, odkrywca struktury DNA, przez lata blokowal inicjatywy Ventera w ramach Human Genome Project.
Jak to wracać ? Przeciez sie dzieją na bieżąco. Broni się ‚niekwestionowane autorytety’ do upadlego a jak tylko ktos zakwestionuje – to nie warto. I tak nie najgorzej, bo inni zaraz takiego maczugą. Niestety bilans wielu autorytetow może być nawet ujemny wiec z ich wielbieniem nie nalezy przesadzac . A co do spłaszczania reformy to uwaga zasadna ale do inicjatorow listu otwartego. Mnie nic nie wiadomo abym ‚splaszczał problem reformowania nauki do dosc specyficznego kontekstu historycznego, geograficznego czy tez politycznego.’ Nawet opozycjoniści twierdzą, że to szeroko ujete, zbyt szeroko ich zdaniem.
No i musze dodac, ze za panowania ob. Koja wywozilem moje zbiory naukowe z miasta Krakowa ukrywając je na Podhalu, a publikowalem nielegalnie z tych co ukrylem w malej lazience . Nie było juz ani okupantow niemieckich ani sowieckich przed którymi kiedyś ukrywano i wywożono różne zbiory naukowe. Byli jednak okupanci rodzimi – autorytety moralne. W STRACHU przed moim powrotem na UJ fabrykowano zarzuty które potwierdzaja, ze dzialania ujbeckie jednak przewyższały niekiedy esbeckie. A dziś wiem, że teczki esbeckie sa bardziej wiarygodne od teczek akademickich. Wtedy pełnomocnik ob. Koja, też wybitny uczony – Jura twierdził, ze moj instytut kwitnie. Ostatnio prasa podala jednak, że więdnie ale nie podała wlaściwej przyczyny, bo uczeni nauki polskiej nie lubia znac prawdy i jej podawac . Ograniczają sie do informowania moherowego podatnika, ze oni potrzebują pieniedzy na poszukiwania prawdy i jak pieniedzy nie dostaną to prawda nie zostanie poznana. Jak dostaja pieniadze to znowu mowią, ze im nadal brakuje i nadal prawda nie może ujrzec światla dziennego. itd itp, ze trzeba by zainwestowac w baterie słoneczne albo w badania nad biomasą itd itp wtedy może coś sie pokaże.
A poza tym- to co kwitnie a co więdnie potrafia rozpoznać dzieciaki z przedszkola , gorzej z wybitnymi biologami o setkach cytowań i ich pretorianami.
Listu otwartego na ten temat – brak.
@jacek_placek Przypadek Watsona nie jest właściwym argumentem, w obronie działań naukowego betonu w Polsce. Ilustruje raczej banalną tezę, że głodny naukowego sukcesu trzydziestoletni uczony i zasłużony obsypany nagrodami naukowymi siedemdziesięciolatek to dwaj wywodzący sie z tej samej komórki zarodkowej ale zupełnie inaczej myslący i czujący ludzie. Z polskich przykładów takiego zjawiska polecam niepokornego i bezkompromisowego w młodości i zabetonowanego na starość w skrajnie konserwatywnych poglądach Modzelewskiego.
Witam,
Nie wiem panowie/panie czy zauważacie: aktualne forsowana uchwała doprowadza do tego, iż korporacjez zyskują potężne narzędzie. Możliwośc kontrolowania wiedzy. Tą samą sytuację widzimy w Stanach zjednoczonych. Tam zaczęli od szkolnictwa podstawowego – u nas od wyzszego. Doprowadzi to do tego, że będziemy mieli społeczeństwo kontrolowane w ścisły sposób. Można wręcz stwierdzic, iż szykuje się rasa niewolników…
Podobne zachowanie widzimy w innych dziedzinach życia. Limity produkcji żywności, przechodzenie firm w ręce największych graczy rynku. Coraz więcej rzeczy jest produkowana z użyciem niezdrowych składników. Nie wierzycie ? Sprawdzcie historię aspartamu…
Zwiększa się także kontrola nad ludzmi. Wszędzie kamery, niby dla naszego bezpieczeństwa. A może jednak skuteczny środek represji społecznych ?
Pytam się: kto daje tym ludziom prawo decydowac ile rolnik może wyprodukowac ? Kto daje tym ludziom prawo, by uniemozliwic innym dostęp do wiedzy ? Kto daje im prawo by wtargnac do mego domu ?
Co mowi min. Kudrycka o reformie nauki dla Nature:
http://www.nature.com/news/2008/080521/full/453438a.html
Tabela do ktorej odsyla artykul w Nature mowi wszystko na temat polskiej nauki. To nie jest dziedzina wazna dla rzadu i chyba dla wiekszosci spoleczenstwa.
http://www.nature.com/naturejobs/2008/080522/full/nj7194-558a.html