Ekologia zjada własny ogon
Pierwotną puszczę wycina się w pień, by produkować ekologiczne biopaliwa.
Orangutany żyją w dwóch tylko krajach świata: Indonezji i Malezji. Według ocen ONZ 98% tych małp człekokształtnych może zniknąć z powierzchni Ziemi do roku 2022. W roku 1994 na Sumatrze było 12 tysięcy orangutanów. W roku 2003 pozostało ich już tylko 7300. Czyli ubywa ich w zastraszającym tempie – około 1200 sztuk rocznie. Główną przyczyną wymierania jest wycinanie nizinnej tropikalnej puszczy, a więc zanik ich naturalnego siedliska.
Do niedawna wycinano puszczę głównie po to, by uprawiać tam drzewa kauczukowe. Od kiedy weszły w modę ekologiczne ponoć biopaliwa, wycina się ją pod plantacje palm olejowych. Ich olej przerabiany jest właśnie na tę „ekologiczną” benzynę.
Drugą zmorą ornagutanów są drogi i uczęszczane przez motorówki szlaki wodne w puszczy. Obie przecinają naturalny habitat wielkich małp, a jeżdżące zapewne właśnie na biopaliwie samochody, ciągniki, maszyny rolnicze i przemysłowe m. in. transportujące palmowy olej, są źródłem nieznośnego dla orangutanów hałasu. To zmusza zwierzęta do przemieszczania się w głąb puszczy, ale spokojnych ostępów jest coraz mniej. W ten sposób ekologia podcina gałąź, na której siedzi zarówno „ona” sama, jak i biedne orangutany.
Wycinanie lasów tropikalnych jest zapewne o wiele groźniejsze dla środowiska naturalnego niż emisja CO2 przez przemysł i rolnictwo. Raz wycięta puszcza nie odrośnie za naszego życia, podczas gdy wyrzucające nawet tony CO2 fabryki można teoretycznie zamknąć prawie z dnia na dzień. Masa roślinna puszczy tropikalnej to płuca naszej planety. Wchłania ona olbrzymie ilości CO2. Bez puszczy tropikalnej zmiany klimatu na Ziemi będą jeszcze bardziej drastyczne niż dzisiaj. Wymierające wielkie małpy człekokształtne to tylko symbole nadchodzącej katastrofy, którą człowiek radośnie sam sobie szykuje.
Produkcja biopaliw jest chyba najgłupszym pomysłem pseudo-ekologicznym, jaki kiedykolwiek wykluł się w głowie ludzkiej. Przecież wydajność otrzymywania paliwa z masy roślinnej jest niezwykle niska. Zamiast inwestować w nowe nośniki energii człowiek woli wymyślać zupełnie absurdalne sposoby na podtrzymanie starego systemu i poprawę własnego samopoczucia. Bez oglądania się na rzeczywiste koszty.
Uprawa roślin specjalnie po to, by je przerobić na paliwo, a więc w ostatecznym rachunku po prostu spalić, jest jawnym marnotrawstwem. Zabija ona również samo rolnictwo, podnosząc ceny żywności. Zamiast pszenicy, z której byłby chleb, uprawia się rzepak albo trzcinę cukrową, czy też wspomniane palmy oleiste w tropikach, po to, żeby je spalić w ekologicznych ponoć silnikach. Nieco więcej sensu jest w produkcji biopaliw przez bakterie. Ale niestety nie dysponujemy jeszcze dostatecznie wydajnymi ich szczepami, by ta produkcja stała się opłacalna na masową skalę.
Wyginięcie orangutanów będzie dramatem w historii naturalnej Ziemi. W imię ekologii niszczy się bezpowrotnie jeden z najbogatszych ekosystemów na Ziemi, a wraz z nim niepowtarzalny gatunek blisko z nami spokrewnionej małpy.
Żeby było śmieszniej (albo straszniej), biopaliwa po francusku nazywają się „pétrole vert” czyli „zieloną benzyną”. Wielu Francuzow (i nie tylko) jest na co dzień przeświadczonych, że jeżdżąc na tej zielonej benzynie wykonują gest ratujący przyrodę naszej planety. Może na stacjach benzynowych z „ekologiczną” benzyną naklejać portrety małych, umierających orangutanków informujące, podobnie jak naklejki na paczkach papierosów, o tym, że zielona benzyna oznacza zagładę tego gatunku?
Podczas gdy jedni ekolodzy walczą o zmniejszenie emisji CO2 poprzez produkcję biopaliw, inni chętnie zwalczaliby takie przedsięwzięcia jako bardziej szkodliwe dla środowiska niż produkcja paliw klasycznych. Ruch ekologiczny zaczyna przypominać węża, który połyka własny ogon.
Jacek Kubiak
Fot. ltshears, Flickr (CC BY SA)
Komentarze
Moze nie tyle ekologia, co patetyczne, nieprzemyslane proby robienia pieniedzy na ekologii, tzw eco-biznes pierwszej generacji. Lub raczej degenracji. Typowe podejscie polityczno-big_agro_biznesowe. Drapiezne, oparte na tych samych mechanizmach „ekonomicznych” co kazdy inny biznes: jak najszybszy zysk. I jak widzac – nie tedy droga.
Podobna sytuacja ma miejsce w Quebeku. Na przedmiesciach Montrealu, w Varennes zbudowano przemyslowa fermentownie etanolu (partenariat publiczno-prywatny) na paliwa, pedzonego z kukurydzy. Kukurydza transgeniczna, co w tym przypadku jest istotne dlatego, ze transgenicznosc oznacza wzmozone zabiegi agrotechniczne, co rowna sie wiekszym wydatkom energii na produkcje rosliny. Z uwagi na wzrost zapotrzebowania na kukurydze, jej cena poszla w gore o ok. 70%. Rosnie cena ziemi, a chlopi porezgnowali z innych upraw na rzecz kukurydzy, zrezygnowali miedzy inymi z upraw warzyw i jarzyn, a wiec braki trzeba bylo uzupelniac dowozem z innych czesci Ameryki Pn. Ale etanol to nie tylko kukurydza. To rowniez inne zboza, ktorych cena rosnie, napedzana dodatkowo nizszymi zbiorami, gdyz areal przeznacza sie na … kukurydze, bardziej dochodowa. Cena maki spozywczej wzrosla, a w raz z nia ceny produktow pochodnych.
Na szczescie w Quebeku polapano sie na czas i opisywany proces ulega wyhamowywaniu, zas wybudowana gorzelnie przemyslowa zamierza sie przerobic na produkcje etanolu z odpadow lesnych, ktorych tu nie brak.
W Brazylii kukurydze zastepuje trzcina cukrowa.
Z drugiej strony i tak wiekszosc samochodow toleruje ograniczony poziom domieszki etanolu do benzyny, a wiec …
Nie wszytko jednak ma sie az tak zle w temacie bio-paliw. Duze nadzieje poklada np. sie w uprawie rosliny Jatropha curcas ze strefy tropikalnej, ktorej ziarna charakteryzuja sie wysoka produkcja oleju (do 40%, w zaleznosci od odmiany – to prawie 2 razy wiecej niz rzepak) stanowiacego podstawe do produkcji bio-diesla, a nie bio-etanolu, ktory jest i tak mniej wydajny niz paliwa weglowodorowe. J. curcas ma wiele zalet, nie nalezy do roslin spozywczych, i moze rosnac tam, gdzie uprawy przemyslowe nie oplacaja sie. Wiecej o J. curcas:
http://www.sciam.com/article.cfm?articleId=71EF7817-E7F2-99DF-3BD5B4BB0F2B9FBE
Mala uwaga: moze sie myle, ale, wbrew obiegowej opinii, prawdziwe zielone pluca planety to fitoplankton oceaniczny. Jego udzial w cyklu tlenu o CO2 jest znaczniejszy niz udzial lasow tropikalnych. Co nie znaczy owczywiscie, ze las tropikalny, czy kazdy inny mozna bezkarnie i bezmyslnie wycinac. Jak sluszne zauwazasz, lasy to nie tylko produkcja tlenu i pochlanianie CO2, ale rowniez ekosystem i unikalne siedlisko wielu gatunkow.
Pozdrawiam
Jacek,
tutaj dopisek do Twojego artykulu i mojego komentarza:
http://www.radio-canada.ca/nouvelles/environnement/2007/11/07/001-Mais-Ethanol-Enquete.shtml
Często mam wrażenie, że warto byłoby zainwestować w przymusowe dokształcanie wielu, pożal się Boże, działaczy ekologicznych. Wielu z nich bezmyślnie powtarza zasłyszane brednie, nie rozumie podstawowych zależności ale ich krzyki i kampanie docierają do ludzi i mącą im w głowach. Mój ulubiony przykład to energetyka jądrowa – przez te wszystkie hasła typu „Atomkraft – nein, danke” może się za niedługo okazać, że zabraknie nam energii. A ekofanatycy mają na to tylko elektrownie wiatrowe i słoneczne (jak wtłoczyć im do głów, że prądu nie da się magazynować na potrzebną skalę i że w bezwietrzną noc będą po ciemku siedzieć?) i opisane w notce biopaliwa.
Pozdrowienia
Najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby produkcja energii jądrowej, chyba najbardziej czystej ekologicznie. Podoba mi się podejście Francuzów do tego problemu. Nie boją się elektrowni atomowych w przeciwieństwie do Niemców i Szwedów którzy zdaje się mają je likwidować. O naszej energetyce lepiej nie wspominać by nie psuć sobie nastroju. Lobby górnicze działa doskonale.
Ja cobsky i cmos:
Dzisiejszy Figaro pisze (chyba, bo tylko przelecialem ten artykul z grubsza, poniewaz nie mam czasu) wlasnie a propos:
http://www.lefigaro.fr/matieres-premieres/2007/11/14/04012-20071114ARTFIG00052-production-dethanol-la-bulle-americaine-eclate-.php
@ jasko51 :
W polityce PiSu podobalo mi sie wlasnie podejscie do energii atomowej. To oczywiste, ze w naszej systuacji energetycznej trzeba budowac elektrownie atomowe. Nie ulega watpliwosci, ze trzeba tez pracowac nad systemem neutralizacji odpadow i bezpieczenstwem. Wegiel jest grozniejszy dla srodowiska powodujac ogromne zanieczyszczenie i za jakis czas przeciez go juz po prostu nie bedzie.
Produkcja biopaliw jest chyba najgłupszym pomysłem pseudo-ekologicznym, jaki kiedykolwiek wykluł się w głowie ludzkiej. Przecież wydajność otrzymywania paliwa z masy roślinnej jest niezwykle niska. Zamiast inwestować w nowe nośniki energii człowiek woli wymyślać zupełnie absurdalne sposoby na podtrzymanie starego systemu i poprawę własnego samopoczucia. Bez oglądania się na rzeczywiste koszty.
dokładnie to samo można powiedzieć o sławetnych torbach papierowych 🙂
jk:
A jaka jest polityka PiS-u w kwestii energii atomowej, bo nie kojarzę?
W ekologii istnieje hasło ?efekt końca rury? innym są próby formalnego wprowadzenia do przepisów Unii Europejskiej terminu ?życia produktu?. Oba zawierają jedną i tą samą filozofie, określenia wpływu na środowisko i kosztowności produktu od momentu jego wytwarzania (w tym pozyskania materiałów, kosztów energii, ciepła itd.) po przez dystrybucję, użytkowanie, a kończąc na wycofaniu i utylizacji pozostałości. Chociaż podejścia te są deklarowane od wielu lat wprowadzanie ich napotyka wiele problemów. Co jeden to trochę inaczej liczy końcowy efekt. Swego czasu jak biopaliwa była moda na ekologiczne proszki nie zawierające fosforanów. Idę pogrzebała właśnie ocena życia produktu. Okazało się, że są one znacznie droższe dla środowiska i ekonomi niż tradycyjne. Do tego ludzie zaczęli stosować zmiękczacze wody, dosypując je do każdego prania. Każdy taki zmiękczacz to głównie fosforany.
Ogólnie z oceną ekologiczną produktów jest tak ja w przypadku dwóch producentów plastykowych butelek. Jeden mówi, że produkuje ekologiczne plastikowe butelki, bo tworzywo z którego są produkowane szybko się rozkłada i nie zaśmiecają środowiska. Drugi mówi, że produkuje ekologiczne butelki, bo nie rozkładają się w środowisku pozostając przez tysiące lat, tym samym nie zanieczyszczają go szkodliwymi pozostałościami rozkładu tworzyw sztucznych.
W ekologii istnieje hasło ?efekt końca rury? innym są próby formalnego wprowadzenia do przepisów Unii Europejskiej terminu ?życia produktu?. Oba zawierają jedną i tą samą filozofie; określenia wpływu na środowisko i kosztowności produktu od momentu jego wytwarzania (w tym pozyskania materiałów, kosztów energii, ciepła itd.) po przez dystrybucję, użytkowanie, a kończąc na wycofaniu i utylizacji pozostałości. Chociaż podejścia te są deklarowane od wielu lat wprowadzanie ich napotyka wiele problemów. Co jeden to trochę inaczej liczy końcowy efekt. Swego czasu jak biopaliwa była moda na ekologiczne proszki nie zawierające fosforanów. Idę pogrzebała właśnie ocena życia produktu. Okazało się, że są one znacznie droższe dla środowiska i ekonomi niż tradycyjne. Do tego ludzie zaczęli stosować zmiękczacze wody, dosypując je do każdego prania. Każdy taki zmiękczacz to głównie fosforany.
Ogólnie z oceną ekologiczną produktów jest tak ja w przypadku dwóch producentów plastykowych butelek. Jeden mówi, że produkuje ekologiczne plastikowe butelki, bo tworzywo z którego są produkowane szybko się rozkłada i nie zaśmiecają środowiska. Drugi mówi, że produkuje ekologiczne butelki, bo nie rozkładają się w środowisku pozostając przez tysiące lat, tym samym nie zanieczyszczają go szkodliwymi pozostałościami rozkładu tworzyw sztucznych.
@ Olhado :
Chyba plastikowych, a nie papierowych, co?
Tyle, ze to byla swego czasu oczywista oczywistosc. Dopiero trzeba bylo sie przekonac w praktyce o tym jak te torby niszcza srodowisko. A biopaliwa to wymysl nowy, ponoc specjnie po to aby pomoc srodowisku.
@ jasko51 :
Jaroslaw Kaczynski zapowiedzial, ze chce budowac elektrownie atomowe.
Chciałbym zobaczyć bilans energetyczny budowy 1 wiatraka energetycznego, który z jednej strony będzie zawierał ilość energii do wyprodukowania, zabudowania i przyłączenia do sieci tego wiatraka, z drugiej ilość energii, którą wyprodukuje przez czas swojego życia.
To, że nie wybudowano elektrowni atomowej w Żarnowcu, mimo że poszło w nią ok. 4 mld USD zawdzięczamy tchórzostwu pierwszego solidarnościowego premiera Tadeusza Mazowieckiego i głupocie ówczesnego ministra gospodarki, Tadeusza Syryjczyka. I do tych panów, i ich doradców ze związku na „S” proponuję teraz kierować pretensje za wysokie ceny energii elektrycznej.
@ Olek51 :
Tez uwazam, ze wiatraki na duza skale to mrzonka. To moze byc rozwiazanie lokalne.
Co do Zarnowca, to nie zgadzam sie z tak jednoznaczna ocena. Do tej budowy byl tak zly stosunek, ze nie mozna bylo po prostu jej kontynuowac. Po Czarnobylu w nowej Polsce nie mozna bylo forsowac takiej kontynuacji. Liczy sie nie tylko rachunek finansowy ale i, nazwijmy go, propagandowy. Do budowy elektrowni atomowych trzeba spoleczenstwo najpierw przygotowac. We Francji, ktora produkuje 80 proc. swej energii z atomu jest bardzo mocne lobby antyatomowe. I z nim tez trzeba sie liczyc.
Olek51 – z jakiś rok temu w polskim przedruku American Scientific były podane koszty produkcji 1Kwh z każdego typu elektrowni, w tym wiatrowych, w warunkach USA. Węgiel wychodził najtaniej, nieco drożej atom, a elektrownie wiatrowe czy solarne bez porównania drożej (bodaj dwuktronie w stosunku do atomu). Nie pamiętam niestety szczegółowych danych, ale można to odszukać. Bardzo to kształcące wyliczenia są.
Jako ekologiczny ignorant tak sobie mysle:
czy nie lepsza koncepcja byloby sadzenie duzych drzew, ktore pochlanialyby CO2 z paliw kopalnych? Za kazda tone spalonego wegla – 100 drzew wokol miasta. (Stymulacja planktonu do rozwoju i pochlaniania CO2 wydaje mi sie niebezpiezna.) Ale moze wtedy wzroslaby ilosc biomasy, pojawilyby sie nowe szkodniki, zmutowane szrotowki, itd…
Jestem za energia jadrowa.
@ med :
Tez tak sadze. Na pewno sadzenie drzew albi innych krzaczorow (pewnie trzeba by tez zadbac o ich roznorodnosc) by nie zaszkodzilo.
Podobnie do sadzenia drzew ktos mial pomysl „naworzenia” oceanow zwiazakmi zelaza, zeby pobudzic produkcje fitoplanktonu, a wiec, tym samym, zwiekszyc pochlanianie CO2 przez ten element biomasy.
Jacobsky :
Tyle, ze jak nawieziesz Ocean to potem nie bardzo wiadomo jak ten fitoplankton zastopowac. A drzewa zawsze mozna wyciac gdyby okazalo sie, ze jest ich za duzo (w co nie bardzo wierze). 🙂
@ med:
Masz absolutna racje. Ciekawe, ze przy wielkich srodkach, jakie topione sa w badaniach klimatu i wplywie CO2 pochodzacego z emisji przemyslowej, bardzo niewielkie srodki przeznaczane sa na badania absorbcji CO2 w przyrodzie.
http://youtube.com/watch?v=JTSxubKfTBU
http://youtube.com/watch?v=k69HUuyI5Mk
Problem jest oczywiscie polityczny. Milo jest oskarzac cywilizacje o cale zlo swiata — to swietnie dziala na niedoksztalconych, bezmyslnych, sytych idiotow z Europy, a szczegolnie Ameryki.
Niestety to skutek obnizenia poziomu ksztalcenia i degeneracji kultury i elit.
(Wejdzcie do sklepu muzycznego i zobaczcie czy mozna kupic plyte z muzyka symfoniczna poza the best of rubik; zobaczcie jaka jest proporcja ksiazek popularno i para naukowych itp.)
A tak na marginesie: podniecamy sie tutaj wpadkami ekologow, a przeciez istnieje dziedzina wiedzy rownie (o ile nie bardziej) niedoskonala niz ekologia, i ktorej wpadki oraz kulawe modele maja rownie istotny wplyw na to, co nas otacza, i to w sposob po strokroc bardziej namacalny niz ekologia.
Mam na mysli ekonomie. Szkody wyrzadzone i dalej wyrzadzone przez niedoskonale modele i teorie ekonomiczne, ucielesnione przez mechanizmy polityczne w sposob bardziej stanowczy niz jakakolwiek teoria ekologiczna, swymi ograniczonymi metodami i falszywie zdefiniowanymi celami wyrzadzaja czesto niepomierne szkody ludziom oraz biosferze (i tak jedno = drugie). Jednak nasmiewanei sie z ekonomii to niemal tabu. Zyjemy w epoce ekonomizmu, czyli ekonomii podniesionej do rangi religii, ktorej mantry klepane sa bezmyslnie, co najlepiej uwidaczna poczatek dekalogu ekonomizmu: „Ekonomia, glupcze !”. W tej mierze zapraszam do poczytania m. in. „J?accuse l?économie triomphante” (Oskarzam ekonomie triumfujaca), Albert Jacquard. Na ten temat pisze rowniez David Suzuki czy Richard Wright.
W dyskutowanym wpisie o biopaliwach mamy do czynienia z fuzja dwoch kulawych dziedzin naszej aktywnosci: ekologii oraz ekonomii. Obydwie porywaja sie na produkowanie objawien na temat mechanizmow rzadzacych swiatem – mechanizmow, ktorych modelowanie ciagle nie wychodzi dalej niz zgodnosc ze wzorem 2+2=4, a i to nie zawsze. Pomyslano, ze jak zwykle, za pomoca dotkniecia magiczna paleczka, uda sie uleczyc jedna z bolaczek swiata, ale bardziej – i co wazniejsze – skapitalizowac metode uleceznia tej bolaczki.
Typowy przyklad, w ktorym slepy doradza gluchemu, i vice-versa.
Z tym, ze winny jest tylko i wylacznie slepy ?
jk, Czy gdyby nie biopaliwa to nikt nie wycinałby puszczy na Sumatrze? Gdyby na Sumatrze odkryto bogate złoża uranu to okazałoby się pewnie dosyć szybko, że Orangutanom zagraża energetyka jądrowa. Zamiast na palmy olejowe puszczę mozna wyciąć , żeby zbudowac tam fabrykę chemiczną bo przepisy BHP i ochrony środowiska czynią Sumatrę konkurencyjną względem Europy. Mnie wydaje się, że problemem jest globalizacja połączona z nierównowagą rozwoju ekonomicznego świata. We Francji nikt nie pozwoli na wycięcie puszczy, ani po to, żeby żeby w jej miejsce posadzić kukurydzę na bioetanol, ani żeby postawic tam elektrownie jadrową. Na Sumatrze nie ma z tym problemów prawnych więc zawsze pojawi sie chętny do wykorzystania tego jako przewagi konkurencyjnej na globalnym rynku.
Jarek :
Masz sporo racji. Tyle, ze w przypadku uranu nie zaslaniano by sie ekologia. Oczywiscie, ze ekologia sluzy po prostu za parawan dla wielu dzialan, ktore niewiele z nia maja wspolnego. Postaram sie to rozwinac w nastepnym wpisie (chyba, ze cos innego mi przyjdzie do glowy). Zwalanie winy na ‚globalizacje’ to jednak wielkie uproszczenie. Po prostu, ludzie zrobia interes na wszystkim, bez ogladania sie na skutki. Lenin mawial, ze kapitalista kupi sznur, na ktorym go powiesza. Czy nie mial troche racji? 😉
5 listopada 2007 w warszawskim hotelu Sheraton odbyla sie V Konferencja Ministerialnego Procesu Ochrony Lasów w Europie (MCPFE). Wprawdzie orangutany nie zyja w lasach europejskich, ale nie mialem pojecia, ze akurat debatuje sie o przyszlosci lasow. Gdybym o tym wiedzial to napisalbym pewnie o zubrach i jeleniach.
A może nas jest po prostu za dużo.Może już przekroczyliśmy pewną masę krytyczną(cywilizacja techniczna) i nic nie jest w stanie nas uratować.Czy „lekarstwa”,które stosujemy nie są gorsze od „choroby” zwanej zagładą środowiska w którym żyjemy.Uczeni w piśmie (paleobiolodzy) mogą podać przykłady gatunków ,które same wyginęły niszcząc środowisko w jakim się rozwijały.Jesteśmy tylko epizodem w historii Ziemi i Wszechświata.I to by było na tyle.
@ feanor3 :
Ale fatalizm nie zwalnia od myslenia. Zamiast zalamywac rece lepiej cos zrobic. Tylko z glowa.
Do GP:
Spółka dystrybucyjna (energetyczna), w której pracuję płaci ok. 12 gr za 1kWh energii z elektrowni konwencjonalnej i 24 gr za 1kWh energii odnawialnej – z wiatraków, biogazu, małych elektrowni wodnych. Po stronie spółki dystrybucyjnej leży równiez zamówienie (i zapłacenie) za gotowość dostarczenia mocy z elektrowni konwencjonalnej (która musi trzymać turbozespoły w gorącej rezerwie, tzn. pod parą) na wypadek, gdy nie będzie wiatru. A sytuacja, gdy w sieci nagle pojawia się kilkadziesiąt MW mocy, której nikt nie potrzebuje, bo jest środek nocy, ale właśnie zerwał się wiatr i wiatraki kręcą się jak wściekłe, to koszmarny sen każdego dyspozytora, tak samo ja sytuacja, gdy tych samych MW zabraknie, jak w upalnym lecie 2006 i trzeba je dokupić na rynku terminowym. A pierwszym krokiem powinna być poprawa sprawności istniejących elektrowni, u nas średnia to 34-36%, w Europie potrafi być nawet 52%.
To bardzo ciekawe, co piszesz. Jak będę miał dziś czas to poszukam w bibliotece tego numeru i zweryfikuję dane, jakie podałem.
jk, Nie odrzucałbym tak łatwo oskarżeń pod adresem globalizacji. Obecnie mamy już globalny rynek, ale lokalną ochronę środowiska i lokalną ochronę praw pracowniczych. To musi rodzić takie absurdy o jakich piszesz. Przecież dzięki zniesieniu barier celnych, swobodnemu przepływowi kapitału, usprawnieniu transportu Chiny mogą eksportować produkty, które powstały dzięki niewolniczej pracy wieźniów, albo organy do transplantacji „pozyskane” w wyniku egzekucji skazańców. Nasz przyszły minister ochrony środowiska podaje dzisiaj w wywiadzie dla Gazety Wyborczej przykład polskich cementowni. Żeby zmieścić się limitach emisji CO2 Polska powinna zamknąć swoje podobno całkiem nowoczesne cementownie, co spowoduje, że będziemy kupowali cement z chińskich cementowni, które pod względem ekologicznym w tym emisji CO2 są najprawdopodobniej znacznie gorsze.
@ Jarek :
Oczywiscie, globalizacji mozna tu wiele zarzucic. Ale ja widze rozwiazanie problemu wlasnie w dobrze dzialajacej globalizacji. Moze napisze m. in. o tym w kolejnym wpisie. 😉
jk pisze:
2007-11-14 o godz. 11:44
@ Olhado :
„Chyba plastikowych, a nie papierowych, co?”
chodziło mi o to jak torby papierowe źle wpływają na środowisko 🙂
A przy okazji – też mi się przypomniało – elektrownie wiatrowe zabijają ptaki. Masowo.
@ Olhado :
No to nie bardzo rozumiem. Jaki jest zly wplyw papierowych toreb na srodowisko?
A samoloty tez zabijaja ptaki…
o raju, tyle o tym pisano. O tym z czego i jak się je produkuje, że są o wiele bardziej uciążliwe dla środowiska niż biodegradowalne plastikowe i że się ten „papier” setki lat rozkłada.
http://stasiak.blog.polityka.pl/?p=58 tu parę szczegółów
Może uderzymy się we własne piersi.Co sami zrobiliście dla ochrony środowiska? Ilu z Was jeździ rowerem zamiast samochodem.Ilu z was wyrzekłoby się mięsa i zaczęło jeść tylko produkty roślinne.Ślepa pogoń za wydajnością w rolnictwie powoduje straszliwą degradację ekosystemu całej planety.Kto odważy się na stwierdzenie , że jest nas za dużo i Ziemia się dusi.Być może trzeba podjąć radykalne kroki w kierunku redukcji liczby ludności.Ta dyskusja przypomina debaty polityków z których nic nie wynika
Moje propozycje są może niespójne ale są konkretne.
feanor
wszystkie ssaki mają kły, wiedziałeś o tym? 🙂
Chyba trzeba będzie pomyśleć o tych replikatorach ze Star Trek 🙂
@ Olhado :
OK. Rozumiem. Chodzi o drewno. No, ale sadze, ze jednak plastykowe sa o wiele gorsze. Bylbym wiec jednak za torbami i opakowaniami z podlego papieru i w miare mozliwosci recyklowanego. W palstikach tez teraz robi sie takie szybciej degradowalne. W cos przeciez trzeba ten towar pakowac. Jestem przeciwnikiem wstrzymania cywilizacji po to by chronic przyrode, ale jestem za tym aby dyskutowac o zagrozniach i wyciagac z tego wnioski.
>Ilu z was wyrzekłoby się mięsa i zaczęło jeść tylko produkty roślinne.
A co to ma do rzeczy? Proponuję jeszcze, ilu z Was przestałoby oddychać, żeby nie produkować co2.
oj, joj, joj… wpadamy w jakies ekstrema. Zawsze myslalem, ze to ja jestem jakims dziwnym ekologiem, bo strasznie mnie draznila przesada w strone ochrony czego sie da. Ale widze, ze zwolennikow umiaru jest wiecej. Powiem prowokacyjnie, ze czasem lepiej cos zniszczyc (ale nie z bardzo) zeby potem sobie zdac sprawe z wyrzadzonych szkod i je naprawiac. Tylko z glowa. 😉
Ziemia bez nas da sobie jakoś radę.My nie mamy awaryjnej kapsuły ratowniczej.
himi
Wielu mogłoby przestać oddychać.Przynajmniej zrobiliby coś w życiu pożytecznego.
W ekologii istnieje hasło ?efekt końca rury? innym są próby formalnego wprowadzenia do przepisów Unii Europejskiej terminu ?życia produktu?. Oba zawierają jedną i tą samą filozofie; określenia wpływu na środowisko i kosztowności produktu od momentu jego wytwarzania (w tym pozyskania materiałów, kosztów energii, ciepła itd.) po przez dystrybucję, użytkowanie, a kończąc na wycofaniu i utylizacji pozostałości. Chociaż podejścia te są deklarowane od wielu lat wprowadzanie ich napotyka wiele problemów. Co jeden to trochę inaczej liczy końcowy efekt. Swego czasu jak biopaliwa była moda na ekologiczne proszki nie zawierające fosforanów. Idę pogrzebała właśnie ocena życia produktu. Okazało się, że są one znacznie droższe dla środowiska i ekonomi niż tradycyjne. Do tego ludzie zaczęli stosować zmiękczacze wody, dosypując je do każdego prania. Każdy taki zmiękczacz to głównie fosforany.
Ogólnie z oceną ekologiczną produktów jest tak ja w przypadku dwóch producentów plastykowych butelek. Jeden mówi, że produkuje ekologiczne plastikowe butelki, bo tworzywo z którego są produkowane szybko się rozkłada i nie zaśmiecają środowiska. Drugi mówi, że produkuje ekologiczne butelki, bo nie rozkładają się w środowisku pozostając przez tysiące lat, tym samym nie zanieczyszczają go szkodliwymi pozostałościami rozkładu tworzyw sztucznych.
Jeśli chodzi o elektrownie wiatrowe to są jakieś Duńskie badania, które podają iż jeden wiatrak w ciągu 20 lat wytwarza 63-78 razy więcej energii niż potrzeba do jego produkcji.
Zmorą wiatraków jest nieprzewidywalność produkcji. Przyjmuje się, że dobrych warunkach dają użytkowy prąd w 30% swojej mocy na rok pracy. Oznacza to, że rozpatrując działanie takiej elektrowni w dłuższym okresie czasu jej moc trzeba dzielić przez 3.
Z tego wynika także, że przy tej formie energii należy się liczyć z dużymi spadkami jak nagłą nadprodukcją energii. Można to wyrównać, przesyłać prąd z miejsc nadmiaru do miejsc niedostatku. Ale do tego potrzeba silnie rozwiniętej sieci przesyłowej. W Polsce takiej nie ma.
Więcej na http://www.energiaodnawialna.republika.pl
jk
z grubsza chodzi o papiernie (ich energochłonność, zanieczyszczenia chemiczne które produkują) i to wszystko co się do tego „papieru” dodaje żeby nam się zakupy z toreb nie wysypywały 😉 (co sprawia, że te „papierowe” torby są dłuuuugowieczne)
Serdecznie polecam przejrzenie linka a w nim linków które zamieściłem. Obecnie wydaje się że szybko rozkładający się plastik jest lepszym rozwiązaniem, choć mało kto o tym wie bo to niemedialne 😉
Poza tym – do ekologii generalnie podchodzi się obecnie emocjonalnie zamiast racjonalnie i w tym cały kłopot
@ Paweł :
Dokladnie tak jest z tymi wiatrakami. Francja pozoastawala w tyle z budowa wiatrakow np. za NIemcami, a teraz nadrabia. Tyle, ze tu jest energetyczne eldorado ze wzgledu na elektrownie atomowe (oK; 80 porc. energii jest z atomu). Sa za to ciagle problemy ze skaldownaiem odpadow.
@ Olhado :
Acha, to teraz rozumiem. Myslalem, ze chodzi o zwykly papier i zwykly plastik i ich obecnosc (a nie koszta producji) w naturze. No tak, to sie zgadza. We Francji (sorry, ze ciagle porownuje do Francji jakby to byla jakas Biblia albo Eldorado, wcale nie o to chodzi, ale po prostu wiem jak jest we Francji, bo tu mieszkam, wiec o tym opowiadam i nie chodzi tu o jakies szczegolne chwalenie Francji), no wiec wracajac do watku, we Francji przechodzi sie na te latwo rozkladajace sie w przyrodzie plastykowe torby. W pewnym momencie wycofano w ogole torby w supermarketach i to byla katastrofa, bo wiekszosc ludzi nie miala w co zaladowac towaru (sprzedawali duze torby, ale przeciez nie kazdy chcial placic za nie), wiec bywalo, ze ludzie odchodzili wsciekli od kasy zostawiajac kasjerce caly bajzel do uporzadkowania). No i teraz coraz wiecej takich wlasnie toreb z szorstkiego dosc plastyku, ktory niby ma byc biodegradowalny. A czy jest to ja juz nie wiem. 🙂
Pracuję w Urzędzie Powiatowym w Słupcy w ochronie środowiska. Od trzech lat prowadzimy akcję rozdawania bawełnianych ekologicznych toreb. ludzie dostają je za darmo. Przy byle okazji, konferencje, szkolenia, imprezy okolicznościowe, wystawy, spotkania itd. W powiecie liczącym 6 tyś mieszkańców rozprowadziliśmy trochę ponad 1000 toreb. W większych miejscowościach, gdzie są markety właściwie ich nie widać w użyciu. Na wsiach gdzie są małe sklepiki zawsze kogoś z taką torbą się spotka.
Może tu jest przyczyna, ludzie w miastach nie chcą z takimi torbami chodzić.
@ Paweł :
Moze nie chca, ale moga tez grac tu role roznice w zachowaniach tych, ktorzy chodza do malego sklepikui do marketu. Wychodzac po kefir i jajka mam odruch zabrania ze soba torby z domu. Jadac po wieksze zakupy samochodem do marketu wiem, ze i tak nie zmieszcze wszystkiego w tych moich kilku torbach, wiec licze na te, ktore mi dadza w markecie.
Mnie sie zdarza dosc czesto robic takie pol-duze, pol-male zakupy (tzn. kupuje tyle, ze moge to przeniesc samemu jakies 500 m.) w sklepie samoobslugowym, ktory mozna uznac za maly supermarket, ale mieszczacy sie w centrum miasta. Idac na takie zakupy zabieram ze soba zwykle duza torbe kupowana w supermarkecie (takim prawdziwym, za miastem), choc robie zakupy na dwie torby (i dwie rece). Czyli w sumie czesc niose we wlasnej torbie, a czesc torebkach, ktore mi daja w sklepie. Dlaczego nie biore dwoch toreb? Otoz, te torby tez maja jednak pewna objetosc i dwie zlozone razem stanowia juz spora paczke. Jedna zas mozna bez problmeu wsunac sobie pod pache.
Olhado,
wbrew temu, co piszesz, sa kraje, gdzie kazdy normalnie funkcjonujacy podmiot, ktory zdecyduje sie na uzywanie workow z szybko rozkladajacego sie biologicznie plastiku trabi o tym i wykorzystuje podjeta decyzje w strategii marketingowej. Nie spotkalem sklepu, ktory stosujac worki produkowane z tego materialu nie zwracal klientom uwagi na ten fakt, najczesciej przy kasach, czyli tam, gdzie podejmowana jest decyzja o sposobie pakowania zakupow.
Jesli chodzi o worki papierowe, to dluuuuugowiecznosc takich toreb nie ma nic do rzeczy jesli worki te, zamiast trafiac na wysypisko, sa odzyskiwane jak kaazdy inny papier, i w ten sposob trafiaja one jako wsad dla papierni. Problemu nie stanowi wiec dlugotrwalosc workow, ale wadliwy mechanizm ich odzyskiwania.
Ponieważ rozważany jest tu problem toreb papierowych, a plastykowych nadal chciałbym zwróć uwagę na całkowitą ocenę życia produktu. Na pewno można przyznać, iż torby papierowe ulegają szybszemu rozkładowi w środowisku niż plastikowe. Natomiast z drugiej strony trafiłem na dane wskazujące, iż większość plastykowych toreb ma drugie, a czasami i trzeci, czwarte życie. Wykorzystywane w gospodarstwach domowych, warsztatach do pakowania rzeczy przeróżnych.
Nie udało mi się jednak znaleźć danych jaki koszt ponosi środowisko i ekonomia przy produkcji toreb papierowych. Należy pamiętać, że wycinanie drzew, a następnie odzyskiwanie z nich celulozy i przerób na papier, wymaga użycia wielu chemikaliów, wysokich temperatur i uważany jest za jeden z procesów bardziej energochłonnych.
Dlatego wcześniej podałem przykład z ekologicznymi plastykowymi butelkami.
To, że torby papierowe po wykorzystaniu prędzej znikają nam z oczu, nie oznacza, że pozostałości po ich produkcji i uzyskanie potrzebnych do tego środków nie jest dużo bardziej szkodliwe.
@ jk:
Ja sądzę, że to raczej wygoda. W małych miejscowościach większość zakupów w marketach, to produkty codzienne. Chleb, masło i coś na obiad lub kolację. Jak się stanie przy kasie, to rzadko kto podchodzi z pełnym koszykiem.
Na wsiach zawsze się jeździło z koszykiem lub własną torebką. Często dużą reklamówką przywiezioną z miasta. Sklep nie zawsze oferował własne opakowanie.
@ Paweł :
No pewnie, ze wygoda. Wlasnie dla wygody nie wciskam pod pache dwoch toreb tylko jedna. 🙂
Dyskusja o kosztach produkcji energii odbyla sie juz w Maju i wtedy to ow wyrodek, Bobola, podal zestawienie kosztow energii z roznych zrodel zrobione w USA w A.D. 1996. A oto one;
# Bobola pisze:
2007-05-15 o godz. 21:09
American Wind Energy Association podaje nastepujace zestawienie kosztow wytwarzania energii ( w centach/kWh):
Wegiel 4.8- 5.5
Gaz 3.9- 4.4
Hydro 5.1- 11.3
Biomasa 5.8- 11.6
Jadrowa 11.1- 14.5
Wiatr 4.0- 6.0
Sa to dane z roku 1996 z raportu przygotowanego na zamowienie California Energy Commission.
Jak slusznie wspomnial wyzej Jacobsky, produkcja energii z rzepaku lub innych przemyslowych roslin spozywczych jest ekonomicznym nonsensem, ktory moze byc propagowany tylko przez tak bezmyslna instytucje jaka jest UE. Uzasadnione ekonomicznie bylaby tylko przerobka oleju zuzytego juz w celach spozywczych (n.p. olez ze smazalni frytek itp). Tego jednak przemysl nie lubi i nie robi z roznych wzgledow. Glownie zas z powodu trudnosci planowania, zbierania i wstepnego oczyszczania.
Dawno temu zamieściłem u siebie pewien filmik, który dobitnie pokazuje, na czym bazuje ruch ekologiczny. Ekologia po prostu jest trendy, więc każdy popiera wszystko, co wydaje się być ekologiczne (zazwyczaj kompletnie bez zastanowienia).
http://doodge.wordpress.com/2007/04/26/fanatyczna-ekologia/
do autora notki: piszesz o pseuda-ekologii, nie o ekologii. bez prawdziwego rozumienia ekologii ludzie myślą właśnie trendami, chęcią zysku i z wszystkiego tworzą środek do celu. to o czym piszesz, to nie jest ekologia. szkoda, że tylko raz to zaznaczasz, a powtarzasz, że to ekologia. może po prostu tego nie rozumiesz.