Skąd się wzięła Dolly?
Stawianie takiego pytania dokładnie dziesięć lat po narodzinach pierwszego ssaka sklonowanego z komórki dorosłego organizmu zakrawać może na żart. Owieczka Dolly stała się bowiem medialną ikoną i każde dziecko dziś wie, że przyszła na świat w wyniku klonowania.
Nie mam zamiaru negować faktu, że najsłynniejsza owca świata urodziła się właśnie w wyniku takiego eksperymentu. Ciągle powraca jednak pytanie, z jakiej dokładnie komórki Ian Wilmut i jego współpracownicy pobrali jądro komórkowe użyte do tego doświadczenia. Wiadomo, że komórka-dawczyni jądra pochodziła z gruczołu mlekowego klonalnej matki Dolly. Ale ostatnie wyniki badań pochodzących z USA sugerują, że wbrew dotychczasowym przypuszczeniom mogła to być krańcowo zróżnicowana komórka tego gruczołu.
Opublikowane w październikowym numerze „Nature Genetics” badania Amerykanów (co znamienne, prawie wszyscy członkowie 16-osobowego zespołu są chińskiego pochodzenia) wykazują, iż skuteczność klonowania myszy nie spada, a rośnie, gdy używa się do tego celu jąder komórkowych pochodzących z coraz bardziej zróżnicowanych krwinek. Ekipa kierowana przez Xiangzhonga (dla przyjaciół Jerry’ego) Yanga i Tao Chenga z uniwersytetów w Storrs w stanie Connecticut i w Pittsburghu w stanie Pennsylvania badała wydajność klonowania myszy z użyciem jako źródła DNA jąder białych ciałek krwi o różnym stopniu zróżnicowania.
Ku ich wielkiemu zdziwieniu wyniki doświadczeń były najlepsze, gdy użyto granulocytów – krańcowo zróżnicowanych krwinek, które dawno utraciły zdolności do namnażania się. Żadne niezróżnicowane krwinki (a nawet komórki macierzyste wyizolowane z krwi) nie poddawały się tak łatwo procesowi klonowania, jak właśnie granulocyty.
Wnioski Amerykanów przywołują wspomnienie pierwszego udanego zabiegu klonowania z użyciem komórek pochodzących z dorosłego organizmu, w wyniku którego urodziła się Dolly. Sądzono bowiem dotąd, że czym większe zdolności komórki do przechodzenia podziałów, tym łatwiej przeprogramować jej jądro komórkowe, tak by pokierowało rozwojem zarodkowym. Spekulowano więc, że Dolly mogła wywodzić się z komórki macierzystej, która zaplątała się w hodowli laboratoryjnej. Skoro jednak zróżnicowane komórki krwi lepiej nadają się do klonowania niż komórki niezróżnicowane, to taka sama sytuacja może dotyczyć również komórek gruczołu mlekowego. Eureka!
Teraz uczeni będą sprawdzać tę hipotezę prowadząc podobne badania z użyciem wybranych i dokładnie zidentyfikowanych komórek tego gruczołu. Zaczną zapewne od myszy, ale dla rozwikłania zagadki pochodzenia Dolly konieczne będzie powtórzenie doświadczeń na owcach. Oczywiście, istnieje również możliwość, że granulocyty są tak świetnym źródłem DNA dla klonowanych zarodków z jakichś innych, nieznanych przyczyn niż stan ich zróżnicowania.
Tak czy owak odkrycie Amerykanów napawa nadzieją na zwiększenie wydajności klonowania również zarodków ludzkich, używanych do uzyskiwania zarodkowych komórek macierzystych. Taki postęp mógłby przełamać impas w tych badaniach po oszustwach koreańskiego badacza Woo Suk Hwanga ujawnionych w zeszłym roku. Hwang donosił w znamienitych czasopismach naukowych, że klonował zarodki ludzkie (metodą podobną do tej, dzięki której uzyskano Dolly) i otrzymał ludzkie zarodkowe komórki macierzyste obarczone mutacjami wywołującymi pewne choroby genetyczne. Jego młodzi współpracownicy donieśli jednak prasie o fałszerstwach szefa-kłamczuszka. I tak wydała się mistyfikacja Koreańczyka.
Oczywiście jestem entuzjastą badań ludzkich komórek macierzystych. Ale zapewniam, że nie bezkrytycznym.
Podobne badania pozwalają poznać zarówno mechanizmy regulujące rozwój zarodkowy, jak i przyczyny chorób dziedzicznych. Dzięki nim możemy poznawać procesy, o których zrozumieniu nie mogliśmy nawet marzyć przed kilkoma laty. Ale zastosowania w medycynie są oczywiście bardziej kontrowersyjne. Mimo to sądzę, iż należy je kontynuować, oczywiście przy skrupulatnym przestrzeganiu wszystkich zasad prawnych, etycznych i moralnych sformułowanych przez odpowiednie władze każdego kraju.
Niedawno wróciłem z Izraela, gdzie wysłuchałem wykładu na temat uzyskiwania ludzkich zarodkowych komórek macierzystych. Izraelczycy mają bardzo liberalne prawo w tej dziedzinie i w pełni z niego korzystają. Uzyskali kilka linii takich komórek obarczonych wadami genetycznymi, podobnie jak chciał to zrobić Hwang. Choć obyli się bez klonowania. Za prowadzenie takich samych doświadczeń we Francji trafiłbym jednak za kratki. A w Izraelu, proszę bardzo.