W ochronie zdrowia związki partnerskie nic nie zmienią

W mediach ponownie rozgorzała dyskusja o związkach partnerskich. Kolejny raz osoby żyjące w relacjach niesformalizowanych, zwłaszcza tej samej płci, podnoszą temat nierównego traktowania ze strony państwa, także w zakresie ochrony zdrowia. Prawo zabrania im rzekomo odwiedzać bliskich czy dowiadywać się o stanie ich zdrowia. Liczą, że ustawa ten stan zmieni. Nic bardziej mylnego.

Uzasadniona wieloma innymi argumentami idea wprowadzenia związków partnerskich także dla osób tej samej płci nie może, a przynajmniej nie powinna wpłynąć na prawa pacjenta. Jeśli wpłynie, będzie kolejnym bublem prawnym.

Chwileczkę, czy jednak osoby homoseksualne nie powinny mieć dokładnie takich samych praw jak heteroseksualna większość? Owszem, powinny. I dlatego praw tych nie może zmieniać zawarcie związku. Istotnie, osoby takie nie powinny być traktowane gorzej niż małżeństwa. Tylko czy małżeństwo rzeczywiście daje w medycynie jakieś prawa?

Nadmienić muszę, że piszę o stanie prawnym, nie faktycznym. O tym, jakie obowiązuje prawo, a nie o tym, czy rzeczywiście się go przestrzega. Często nie jest przestrzegane, a jego znajomość bywa zerowa nie tylko wśród ogółu społeczeństwa, ale i wśród zobowiązanych do przestrzegania go pracowników ochrony zdrowia.

Prowadzi to niekiedy do absurdalnych sytuacji: w ośrodkach leczniczych rzeczywiście przestrzegających prawa dochodzi do awantur z przekonanymi o swoich rzekomych racjach rodzinami pacjentów. Chcesz ot tak dowiedzieć się czegoś o zdrowiu małżonka, rodzica, dorosłego dziecka? Nie ma takiego prawa. Ignorantia iuris nocet. Do czego więc małżonek naprawdę ma prawo?

Do informacji o zdrowiu małżonka?

Znakomita większość kontaktów z ochroną zdrowia wiąże się z leczeniem planowym. Chodzi w zasadzie o wszystko poza sytuacjami nagłymi. Co mówi prawo? Zacytujmy Ustawę o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, art. 31.

1. Lekarz ma obowiązek udzielać pacjentowi lub jego ustawowemu przedstawicielowi przystępnej informacji o jego stanie zdrowia, rozpoznaniu, proponowanych oraz możliwych metodach diagnostycznych, leczniczych, dających się przewidzieć następstwach ich zastosowania albo zaniechania, wynikach leczenia oraz rokowaniu.

2. Lekarz może udzielić informacji, o której mowa w ust. 1, innym osobom za zgodą pacjenta lub jego przedstawiciela ustawowego.

Do informacji o stanie zdrowia pacjenta dostęp mają osoby przez niego upoważnione (w przypadku pacjentów niepełnoletnich bądź ubezwłasnowolnionych – upoważnione przez przedstawiciela ustawowego). Stosowny dokument pacjent wypełnia przed rozpoczęciem leczenia. Ma święte prawo nie upoważniać nikogo albo wpisać kogo mu się podoba. Nie ma przepisu ograniczającego możliwości takiego upoważnienia. W szpitalu psychiatrycznym pacjent z pobudek urojeniowych upoważnia niekiedy wyłącznie Boga, prezydenta czy inną osobę publiczną, zwłaszcza jeśli uważa, że rodzina została podmieniona czy w jakiś sposób próbuje go skrzywdzić.

Nie zmienia to faktu, że nieupoważniona nawet z takich pobudek najbliższa rodzina nie ma żadnych praw do uzyskiwania informacji. Nie można nawet potwierdzić, że pacjent znajduje się w szpitalu. Wybuchają z tej przyczyny awantury, gdyż utrudnia to znalezienie chorego, o którego rodzina martwi się i troszczy. Ale pacjent ma prawo zataić przed najbliższymi sam fakt leczenia psychiatrycznego i (poza wyjątkowymi wypadkami) jakiegokolwiek innego. Zdarza się, że chce zataić pewne istotne z medycznego punktu widzenia fakty, jak chociażby drugi, z oczywistych względów niesformalizowany związek. Z drugiej strony może upoważnić do rozmowy z lekarzem czy wglądu do dokumentacji jedynie kochankę, i wtedy ona, a nie żona, otrzyma żądane informacje.

Co w przypadku stanów nagłych?

Przywieziony z ulicy nieprzytomny pacjent nie może wyrazić oświadczenia woli. Co mówi ustawa? W cytowanym artykule stoi:

6. Jeżeli pacjent nie ukończył 16 lat lub jest nieprzytomny bądź niezdolny do zrozumienia znaczenia informacji, lekarz udziela informacji osobie bliskiej.

Do definicji osoby bliskiej jeszcze przejdziemy. Co więcej, zdaniem części prawników oprócz upoważnienia do konkretnej dokumentacji czy konkretnej informacji w danej placówce znaczenie prawne mogą mieć upoważnienia ogólne, do wszelkiej informacji czy dokumentacji. Inni zwracają jednak uwagę na niebezpieczeństwa z nich wynikające.

A odwiedzanie w szpitalach, towarzyszenie podczas badania, zabiegów?

Zacytujmy tym razem Ustawę o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta, art. 21:

1. Przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych może być obecna osoba bliska.

2. Osoba wykonująca zawód medyczny udzielająca świadczeń zdrowotnych pacjentowi może odmówić obecności osoby bliskiej przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych, w przypadku istnienia prawdopodobieństwa wystąpienia zagrożenia epidemicznego lub ze względu na bezpieczeństwo zdrowotne pacjenta. Odmowę odnotowuje się w dokumentacji medycznej.

Również decyduje pacjent lub jego przedstawiciel ustawowy, oczywiście w granicach wyznaczanych bezpieczeństwem. Pacjent ma bowiem prawo do obecności osoby bliskiej czy odwiedzin, o ile nie stanowi to zagrożenia. Oczywiście na salę operacyjną nie wpuszcza się osób trzecich niezależnie od płci, małżeństwa czy mandatu posła RP. Podobnie w stanie zagrożenia epidemicznego nie wpuszcza się bliskich bez względu na, to kim są, niekiedy nawet, jak to było w pandemii, rodziców hospitalizowanych dzieci. W obliczu ryzyka śmierci prawo do towarzyszenia osoby bliskiej nie jest najważniejsze. Istnieją też sytuacje, w których obecność bliskich utrudnia czy wręcz uniemożliwia pracę (rodzina odpowiadająca za pacjenta czy próba szczerej, spokojnej rozmowy ze zbuntowanym nastolatkiem w obecności rodzica, powodzenia!). Co do zasady ustawa umożliwia właśnie obecność czy odwiedziny osób bliskich.

Kim jest osoba bliska?

To także wyjaśnia Ustawa o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta. Zacytujmy art. 2, chodzi o:

małżonka, krewnego lub powinowatego do drugiego stopnia w linii prostej, przedstawiciela ustawowego, osobę pozostającą we wspólnym pożyciu lub osobę wskazaną przez pacjenta.

Jak widać, nie ma wzmianki o płci osoby pozostającej we wspólnym pożyciu ani orientacji seksualnej. Może to też być przyjaciel, dalszy krewny, (nie daj Boże) prawnik czy kogo fantazja podsunie. Z drugiej strony mąż czy żona nie mają takiego prawa do odwiedzin czy towarzyszenia, jeśli nie wskaże ich sam (przytomny) pacjent. Jeśli odmówi spotkań z rodziną, zgodnie z prawem należy tę osobę z oddziału wyprosić.

Decydowanie za nieprzytomnego pacjenta?

Rodzina również takich decyzji nie podejmuje. W nagłych przypadkach operuje się czy podejmuje inne działania, kierując się tzw. zgodą domniemaną. Otóż domniemuje się, że przywieziony z ulicy nieprzytomny pacjent wyraziłby zgodę, żeby go ratować, gdyby tylko miał taką możliwość. W sytuacjach innych niż nagłe, jeśli pacjent nie jest w stanie wyrazić zgody i nie ma przedstawiciela ustawowego, zgoda rodziny nie ma znaczenia prawnego. Wymagana jest zgoda sądu.

Zgoda na pobranie narządów do przeszczepu?

I tu obowiązuje kryterium zgody domniemanej. W telewizji pokazują często członków rodziny zmarłego deklarujących, że wyrazili zgodę na pobranie narządów ich bliskiego, by ratować życie innych osób. Prawo nie wymaga takiej zgody. Znowu domniemuje się, że jeśli pacjent za życia nie wyraził sprzeciwu, zgadzał się na pobranie narządów po śmierci. Sprzeciw jednak wyrazić mógł za życia w dowolnej formie, także ustnie. Jeśli dziesięć lat wcześniej na imprezie urodzinowej ciotki bąknął, że by nie chciał, taki sprzeciw jest prawnie wiążący. Dlatego należy bliskich wypytać, zwłaszcza długoletniego partnera, niezależnie od zawartego bądź nie małżeństwa, ale nie o zgodę, tylko o pogląd zmarłego w tej kwestii. Ustne oświadczenie woli jest prawnie wiążące w przypadku dwóch świadków, niemniej z szacunku dla zmarłego od pobrania odstępuje się zwykle już wtedy, gdy ktokolwiek z bliskich, niezależnie od płci, orientacji czy małżeństwa, przypomni sobie, że zmarły wolałby, aby mu w ciele po śmierci nie grzebać.

Wydanie zwłok po śmierci?

Także nie ogranicza się do małżeństw.

Wydanie dokumentacji?

Wymaga upoważnienia od pacjenta. Trochę inaczej sytuacja wygląda w razie podejrzenia błędu medycznego. Minister Ziobro przeforsował kiedyś przepis o udostępnianiu jej każdemu w zasadzie chcącemu oskarżyć lekarzy o błąd w sztuce. Jak wiadomo, nie słynął z miłości do tego zawodu. Ale tutaj zahaczamy już o prawo karne.

Co w przypadku decydowania o dziecku?

Jakiekolwiek postępowanie lecznicze bądź inwazyjna diagnostyka wymaga zgody przedstawiciela ustawowego. Nie liczy się zgoda partnera rodzica, niezależnie od płci czy zawartego małżeństwa, tak samo jak zgoda babki. Jednak wszyscy oni, jeśli sprawują ciągłą opiekę nad małoletnim, mogą wyrazić zgodę na nieinwazyjną diagnostykę, choćby zwykłe badanie, w razie niedostępności rodziców. Każdy z nich może też zostać upoważniony przez rodzica bądź sąd do podejmowania decyzji medycznych.

Tak więc wbrew pozorom prawo medyczne naprawdę nie różnicuje istotnie małżeństw i wolnych związków, nie daje w zasadzie małżonkom żadnych nieprzysługujących innym praw. Znajomość tego prawa w społeczeństwie wydaje się marginalna, o czym świadczą wypowiedzi polityków, ale też częste kłótnie rodzin, pracowników ochrony zdrowia i nagminne absurdalne wypełnianie druku upoważnienia do informacji i dokumentacji. Na przykład upoważnianie przez jednego rodzica drugiego rodzica, i tak już upoważnionego, do informowania o dziecku z racji bycia ojcem czy matką. Bądź – jeszcze lepiej – siebie samego. Albo wpisywanie w każdą kolejną rubryczkę innej osoby. Czyli co: do rozmów z lekarzem rutynowo upoważniam tylko męża, a do wglądu w dokumentację tylko matkę? Za życia, bo po śmierci – już ojca?

Niestety dokument taki wypełniany jest często w stresie i machinalnie, bez większego zastanowienia. A naprawdę jest ważny. Co gorsza, nieznajomość prawa dotyczy nierzadko także personelu zbierającego takie oświadczenia.

Tak, obecnie pacjent ma prawo upoważnić partnerkę, partnera bądź dowolną inną osobę niezależnie od płci, orientacji i wszelkich innych nieistotnych w tym kontekście szczegółów do otrzymywania informacji o swoim stanie zdrowia, dostępu do dokumentacji medycznej, odwiedzin w szpitalu czy towarzyszenia w trakcie procedur medycznych, jeśli nie ograniczają tego względy bezpieczeństwa (a wirus grypy czy covid naprawdę nie patrzy na płeć czy zalegalizowanie związku). Personel może poinformować go o pewnych zagrożeniach z tym związanych (wgląd do dokumentacji agenta ubezpieczeniowego nie zawsze jest najlepszym pomysłem), ale nie może mu zabronić.

Na przeszkodzie stają najwyżej niemające żadnego umocowania prawnego zwyczaje czy tradycje – a to nie wymaga zmiany prawa. Prawo obowiązuje od lat. Trzeba tylko o nim wiedzieć i go przestrzegać.

Marcin Nowak

Ilustracja: A Grycuk, Kolaż… Wiadomo, kogo przedstawia. Za Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0