Kota nie ma, skolopendra harcuje
Słowo skolopendra większości z nas zapewne nie kojarzy się za dobrze. Skolopendrowate to rodzina z gromady pareczników podtypu wijów w obrębie stawonogów. Czułki na przedzie, dużo odnóży wszędzie, w tym szczękonóża zaopatrzone w gruczoły jadowe. Generalnie dość paskudny robal, na szczęście mały. No, zazwyczaj. W „Nature” opisano ostatnio, jak ponaddwudziestocentymetrowa skolopendra grasuje na pozbawionej dużych drapieżników wyspie, pożerając ptaki.
Phillip Island to wyspa leżąca w południowo-zachodniej części Oceanu Spokojnego, długa na jakieś 2 km, o powierzchni jakichś 200 ha. Gniazduje na niej 13 gatunków ptaków morskich. Najliczniejszy jest petrel czarnoskrzydły Pterodroma nigripennis (epitet gatunkowy odnosi się do czarnych piór na skrzydłach), na wyspie gniazduje od 15 do 19 tys. par. Inne kręgowce reprezentują jaszczurki, takie jak scynki i gekony. Żyje tam też bezkręgowiec, wij o nazwie Cormocephalus coynei.
Przyzwyczailiśmy się, że najwyższe ogniwo łańcucha pokarmowego zajmują kręgowce, że to one, wyposażone w szkielet umożliwiający aktywne i wydajne poruszanie się podczas polowania, pożerają inne zwierzęta, w tym liczne bezkręgowce. W książkach o zwierzętach kręgowce omawiane są na końcu jako te najbardziej rozwinięte ze zwierząt i zarazem najbliższe nam, a więc stojące najdalej, najwyżej na czymś w rodzaju drabiny bytów, jak u Tomasza z Akwinu. Kaszalot polujący na kałamarnice – oto normalny porządek rzeczy. Odwrotna kolejność coś w człowieku burzy.
Mierzący do 23,5 cm wij nie zabije oczywiście dorosłego petrela o rozpiętości skrzydeł do 30 cm. Badania Halpina i współpracowników opublikowane w sierpniu 2021 r. w „American Naturalist” i streszczone w „Nature” wskazują jednak, że notorycznie plądruje ich gniazda, paraliżując pisklęta jadem przed pożarciem ich. Splądrowanych było w dwóch kolejnych latach ponad 11 i prawie 20 proc. gniazd. Może się to wydawać niedużo, ale podczas dwuletniej obserwacji badacze zaobserwowali tylko trzy przypadki zgonów piskląt niespowodowanych wijem. Ekstrapolacja obserwacji na całą wyspę pozwala oszacować liczbę pożartych piskląt na 2 109 i 3 724 w kolejnych latach. Co ciekawe, wije nie polowały w żadnym z obserwowanych gniazd innego gniazdującego na wyspie gatunku petrela. Ptaki tego drugiego gatunku są trzykrotnie cięższe, a ich pisklęta szybciej osiągają większą masę, co prawdopodobnie stanowi przyczynę omijania ich przez wije.
Nie pogardzają natomiast rybami, świerszczami, a nawet jaszczurkami. Wyniki te zgadzają się z obserwacjami wielkich wijów z innych miejsc pożerających płazy, węże czy nietoperze, aczkolwiek nigdy wcześniej nie donoszono o pożeraniu przez te stawonogi ptaków morskich. W badaniach odnotowano też pojedynczy przypadek kanibalizmu.
Na Phillip Island kręgowce stanowią około połowy pożywienia rzeczonych wijów, z której większą część stanowią jaszczurki. Nieszczęsny petrel uzupełnia ich dietę w 7,9 proc. To wystarczy, by skolopendrowaty stał się głównym czynnikiem ograniczającym rozród ptaka. Na kontynencie sytuacja wygląda inaczej z uwagi na obecność wielu innych drapieżników, w tym należących do kręgowców. Ekosystem wysp tworzą jednak gatunki, którym udało się w jakiś sposób przedostać na wyspę, np. przylecieć bądź przypłynąć na dryfującej morzem roślinności, a potem przetrwać. Gdzie dużym kręgowym drapieżnikom nie udało się dostać, wij wykorzystał swoją szansę.
Marcin Nowak
Bibliografia:
- Luke R. Halpin, Daniel I. Terrington, Holly P. Jones, Rowan Mott, Wei Wen Wong, David C. Dow, Nicholas Carlile, Rohan H. Clarke: Arthropod Predation of Vertebrates Structures Trophic Dynamics in Island Ecosystems. American Naturalist 2021, 198 (4), Arthropod Predation of Vertebrates Structures Trophic Dynamics in Island Ecosystems | The American Naturalist (uchicago.edu), CC BY 4.0
- The giant centipede that devours fluffy baby seabirds, Nature 2021, The giant centipede that devours fluffy baby seabirds : Research Highlights (nature.com)
Ilustracja: Luke Halpin, 2018, z cyt. pracy Halpin et al., 2021, na licencji CC BY 4.0
Komentarze
Stawonogów lepiej nie lekceważyć 🙂 Każdy słyszał o ptaszniku – nie każdy (zapewne) o żuku z rodzaju Epomis, który poluje na żaby!
Że też toto jest w stanie opędzić tchawkami zapotrzebowanie na tlen.
Może gdyby przy swojej objętości było kulką, tchawki miałyby problem, ale najwyraźniej taką bryłę obsłużą.
Skolopendra olbrzymia z Ameryki Południowej (Wenezuela, Kolumbia) czyli Scolopendra gigantea dochodzi do 35 cm i też już została zawleczona na różne wyspy. To paskudztwo żyje do 10 lat! I jest równie jadowite jak jej koleżanki.
I lubi dobierać się do nietoperzy.
Ma na szczęście swoich amatorów – węże, ptaki, jaszczurki, skorpiony, mangusty.
Mam problem z nazwami tych stworzonek, bo pareczniki (Chilopoda) po niemiecku nazywają się Hundertfuessler czyli stonogi i zaliczają się do podtypu Myriapoda czyli Tausendfuessler (tysiącnogi) ale po polsku – wije, bo stonogi to u nas coś zupełnie innego -> równonogi (Isopoda) czyli ośliczki i prosionki oraz stonoga murowa, którym nikt w porę nie policzył nóg 🙄
Stonoga murowa, licznie występująca w piwnicach, ogrodach, szklarniach itp. ma w rzeczywistości zaledwie 7 par odnóży krocznych 🙄
@ppanek
Najwyraźniej tak. Wyrażałem podziw dla sprawności tchawek, nie niedowiarstwo.
Ciekawe ile to ma masy (nie znalazłem danych).
Nikt nie podaje, ile te stwory ważą, ale niemiecka Wiki mówi, że te wielkie skolopendry mają co najmniej 10 wewnętrznych naczyń do gromadzenia zapasów powietrza na wypadek trudności z oddychaniem np. pod ziemią.
Od czasu do czasu widuje w lesie dorodnego wija w czarnym pancerzu z żółtymi plamkami na skraju tam, gdzie wychodzą jego nogi.
Wij długości około dwóch cali budzi niewątpliwie respekt u każdej dżdżownicy.
Dokładnie nie wiem co jada, ale ma sześćdziesiąt nóg i jest straszny. Może to nawet nie jest wij, tylko zminiaturyzowani rzymscy żołnierze w formacji żółwia. Zdjęcie na życzenie udostępnię.
W miedzy czasie Henri sobie poszedł, ale przyszła Ida.
A na zachodzie, córka musiała porzucić Lake Tahoe, bowiem, idzie inferno.
W ramach ewakuacji jako zaradna millenialka, zabrała przybory niezbędne do egzystencji, czyli paddle boards i wiosła.
Papiery zostawiła w ognio-odpornej skrzynce, po co komu dyplom, albo paszport. Kiedyś namówiłem, żeby sobie takową skrzynkę kupiła, dobrze ze posłuchała.
Dzisiaj w ramach ustalonej regularnej wizyty, bo na zębach mi zależy, poszedłem do higienistki.
Tu kolejna rewolucja, mila Maggie higienistka jak zwykle spytała, czy stosuje nitkę. Odpowiedziałem, ze nie.
Lubie doprowadzac ją to do szalu.
Ale mnie zna od wielu lat i wie, że nitkę stosuje po każdym posiłku.
Nie mogąc doszukać się jakiejś jaskini w uzebieniu, spytała, czy chce laser?
Jaki laser?
No nasza praktyka zatrudniła nowego dentystę, on jest taki nowoczesny – powiedziała.
Wyartykułowałem, mając jej palec w ustach,
nie wieerrzee w la-s-er-yy.
Ja je robię, wiec wiem co mówię.
Co prawda, troch większe, które pozbawiły by ostatecznie kłopotów z zębami.
Cóż za oszczędność!
Ale ona dalej swoje…
Temat chwilowo zostawię, gdy będzie okazja porozmawiać znowu na temat szarlatanerii.
Jutro wizyta z psami, u weterynarza.
Żona mówi, ze nawet jak będzie drogo to mam kupić u niego tabletki na pasożyty dla psów.
Tabletki są obecnie modne u antyszczepionkowców i wykupili!
Sądząc po doniesieniach o ciężkich zatruciach, widać popularność ich rośnie.
Co za czasy!?
Istotnie, systematyke często trudno pojąć.
@R.S.
To może być pachnący gorzkimi migdałami wij zwany potocznie yellow-spotted millipede (Harpaphe haydeniana)
Żółte plamki ostrzegają, że jakby co, to broni się wydzielając cyjanowodór.
Mimo to ma swojego amatora – chrząszcza z rodziny biegaczowatych.
@markot
Żółte plamki ostrzegają, że jakby co, to broni się wydzielając cyjanowodór.
Oszust nie wij, żółty to oznakowanie iperytu.
@Markot
Dzięki!
Zdjęcie w uczonym źródle Wikipedia pokazuje podobnego osobnika. To już wiem, jak się nazywa.
Tylko, tam piszą, ze on występuje za zachodnim wybrzeżu a ja jestem na wschodnim. Jak zwykle Wikipedii wierzyć do końca nie można.
@G82, to jak to jest z tym żółtym kolorem?
Iperit, Yperite C4H8Cl2S a cyjanowodor HCN to są zupełnie inne związki.
Faktycznie z podroży na Antypody pamiętam, ze straszyli na lądzie i pod wodą, wszelkim co żółte.
Jak ta barwa została zakodowana w organizmach?
Jak wiecie cos więcej to napiszcie.
Żółty uchodzi za kolor najlepiej widziany (przynajmniej przez ludzi) z daleka.
W przyrodzie kolory jaskrawe, głównie żółty, pomarańczowy, czerwony – najlepiej w kombinacji z czarnym stają się kolorem ostrzegawczym. Ostrzegają, że mogą być trujące, jadowite albo co najmniej niesmaczne.
Patrz: osy, biedronki, pająki, węże, wije e-tc.
Niektóre niegroźne chytruski upodabniają się do groźnych i w ten sposób zwiększają swoje szanse na przeżycie.
Jak ta barwa została zakodowana w organizmach?
Może na drodze ewolucji sprawdziła się najlepiej, a inne nie przetrwały?
@Markot
Ludzkie oko ma największa czułość dla długości światła 555nm co jest kolorem zielonym.
Ale czułość ta nie jest uniwersalna, bo oczy wsrod zwierzat sa rozne.
U ryb, tez będzie inaczej, bo penetracja dłuższych fal przez wodę jest ograniczona. dla oczu innych zwierzat, owady to kolejny przyklad.
Trafilem na artykul :
Schnaitmann, C., Pagni, M. & Reiff, D.F. Color vision in insects: insights from Drosophila. J Comp Physiol A 206, 183–198 (2020). https://doi.org/10.1007/s00359-019-01397-3
@R.S.
Chodzi o postrzeganie z daleka, odróżnianie od tła. Dlatego ostrzegawcze znaki drogowe nie są jednak zielone.
@R.S.
jak to jest z tym żółtym kolorem?
Podczas I wojny Niemcy znakowali amunicję iperytową na żółto. Wygłupiam się jak zwykle.
na dodatek znaki drogowe w krajach, gdzie śnieżyca nie jest wyjątkiem, częściej mają żółty kolor niż biały (to nie jest reguła bezwyjątkowa oczywiście).
Kwestia kolorów np. kwiaty zapylane przez owady są rzadziej czerwone niż zapylane przez ssaki i ptaki, różnych barwników fotosyntetycznych u glonów żyjących na różnych głębokościach itd. to całkiem pokaźne pole badawcze.
P.s. „żółty krzyż”.
https://simonjoneshistorian.files.wordpress.com/2014/02/e4-105mm-mustard.jpg
mysliwy w pomaranczowym ubranku jest postrzegany przez innego mysliwego, ale jelen raczej nie dostrzega jego obecnosci i jak to jelen daje sie zastrzelic
Jak chodze po lesie to psy cos widza a ja nie. 🙂
a tu ciekawy przypadek krewetki co ma szesnascie receptorow
Mantis shrimp have unusual eyes. Mostly famously, they have 16 color receptors, compared to a human’s three. Oddly, they are not that good at distinguishing between colors, but they can detect another property of light invisible to humans: polarization.
Byc moze pattern(wzor) jest wazniejszy niz kolor.
Ludzie stosuja ksztalt zankow drogowych i kolor.
W Stanach znaki drogowe informacyjne sa zielone!
Dosc dobrze sa opanowany jest tez czerwony w ksztalcie osmiokata i z napisem STOP, reszta czyli te zolte znacznie gorzej.
Znaki ostrzegawcze w USA są czarne na żółtym tle
Zielone jako informacyjne mogą czasami spowodować konfuzję.
W niektórych krajach dotyczą one autostrad i dróg szybkiego ruchu, ale nie wszędzie. W Austrii kierując się z przyzwyczajenia kolorem zielonym trafiłem kiedyś zamiast na autostradę – na tor wyścigowy Salzburgring 🙄
W Austrii autostrady są znakowane na niebiesko, jak w Polsce i paru innych krajach
Podobno eskimosi do gry w golfa używają zielonych piłeczek.
Patrząc na ilość butów mojej żony, zastanawiam się czy w poprzednim wcieleniu nie była stonogą.
A osoby które nie lubią kotów, w poprzednim wcieleniu musiały być myszami.
„kolory jaskrawe, głównie żółty, pomarańczowy, czerwony – najlepiej w kombinacji z czarnym stają się kolorem ostrzegawczym”
Brzmi to trochu po rasistowsku. Ja tylko zwracam uwagę i ostrzegam — z cuś około dziesięciu blogów Politycznych wyrzucono mnie na pysk za o wiele mniej niePolitycznie Poprawne koloryzowanie!
@observer
1 WRZEŚNIA 2021 2:04
Obśmiałem się 🙂
„A osoby które nie lubią kotów, w poprzednim wcieleniu musiały być myszami.”
Co my tu mamy? Podchody?!
Wcielenie, mysz.
Hrabia Janusz Myszyński.
Ariadna.
Aleksander Błok:
„Ostatni błysk zachodu gasł,
Wiatr westchnął, ścichł. Dzień się dopalił.
Zza chmur miesięczny spłynął blask,
I zadźwięczała pieśń z oddali.
Porywy dawne, tchnienia muz
Wróciły znów, ożyły z dźwiękiem
Lecz w sercu dźwięk ten w skargę rósł,
Żałobnym wtórząc jękiem.
To błysnął z łąk bóg przeszłych dni,
To nad złowieszczą błyskawicą
Żurawi klangor z chmur się wzbił,
Ku południowym mknąc granicom.”
Papier był Januszowi łącznikiem,
niósł do niej jego emocje ,
zanosił pocałunki,
mówił w jego imieniu
mając jego uczucie przed sobą
na papierze, nie mogła się zaprzeć
że jego słów nie dosłyszała…
https://www.youtube.com/watch?v=jZNWEPqZ7zw
(pożegnanie lata)
Ładne.
A ja mam o inwazji uczuć z mało skrywanym akcentem gastronomicznym.
Jest to fragment większej całości i chociaż sprawczyni owego wiersza o Nobla się nie stara, to jest on szczery i smakowity, a jego autorka musi być niezła frelka.
„…Zaraz po ślubie pytam męża mego
o potrawę na obiad wybraną przez niego.
To co usłyszałam – dla uszu niczym głos trznadla
Mąż mój odpowiedział: „Zjodłbych K-A-R-M-I-N-A-D-L-A!
Karminadel – słowa nie ma piękniejszego,
Choćby wszyscy mówili co innego!
Łaskocze przyjemnie swą aksamitnością
i napawa dumą nazwy szlachetnością.
Ktoś powie, że jest to zwykły…kotlet mielony,
Lecz w kuchni mej odtąd jako ulubiony;
Przyrządzany jest raz w tydniu musowo
I nie ma, że ktoś na to będzie kręcił głową.
Bo gdy mąż, co no łobod bydzie zapytuje
Jaką mi radość sprawia, nawet nie łodgaduje
Kiedy moga krziknąć w połednie bez pole:
„Karminadle, Dzióbku czekajom na stole!”
Karminadel znałam pod troszkę inną nazwą karbinadel.
Moje kotlety mielone są tylko dobre, pewnie przeciętne.
Ale mnie uwieść można na jajecznicę, na wędzonce, z cebulka, taka płynną,
ledwo ściętą.
Nawet bez pieczywa i podać do łóżka (to za te cnoty niewieście zaraz za rogiem)
List Janusz napisał, ja też taki wykleiłam, anonimowy, z literek wyciętych
z Dziennika L:udowego, Zielonego Sztandaru, zdobytych , wyszarpanych,
dla plakatów, w soboty dawno temu…
Na imię miał Mirek, był dwa lata starszy.
Chorował na łuszczycę, głowy dłoni, pleców,
mama często nie pozwalała mu do nas wychodzić,
gdy źle sie czuł i wyglądał…
Poszukiwał adresatki, nigdy mu przez myśl nie przeszło,
że stoję tuż obok….uszczęśliwiłam go.
Na co patrzyłam z dumą!
W jego klatce najczęściej legitymował i przepędzał nas
dzielnicowy, gdy czekaliśmy na niego.
Ja taki list dałam i ja mogłabym taki dostać, ot co, i tylko to!
Twoje życie było i jest skomplikowane.
Ja sobie też czasami komplikuje, ale nie przesadzam.
Na przykład.
Wspominałem kiedyś o wyścigu Tour de Pologne. Pierwszym etapie. Oczywiście w kontekście Chełma.
I kiedy wyścig się skończył to uznałem, że ja również mogę podążać trasą tożsamą.
Postanowiłem, że sobie rzecz ułatwię. Po pierwsze będę jechał nie z Lublina do Chełma, ale z Chełma do Lublina, czyli tam gdzie kolarze mieli pod górkę to ja będę miał z górki.
Ale aby nie ryzykować z prędkościami na zjazdach, bo hamulce w rowerze mam niepewne, postanowiłem, że próbny rekonesans wykonam swoim Porsche – tam ręczny mam w bardzo dobrym stanie.
I jak postanowiłem tak zrobiłem.
Jakie wrażenia po próbnej jeździe?
Może być ciężko, ale jestem optymistą.
Jak się rozpędzę to mogę skończyć na Śląsku – tam również jechali w tym roku kolarze.
Poszukiwał adresatki?
A wracając do karminadla, to Twój karbinadel jakoś z karbidem mi się kojarzy.
Ale mogą to oczywiście być jedynie skojarzenia.
Fizyczność owego kotleta powie rzeczywistą prawdę.
„Poszukiwał adresatki?”
Ja pierdzielę mogłam sie założyć że tak będzie!
Karbidem?
Z nazwy, czy tak?
Jest jakie jest, każdy widzi, syn miewa ale, ale on był fanem mielonych
kogoś innego, łudziłam się że z czasem mu przejdzie.
Nie przeszło.
Nie mam życia skomplikowanego, ja jestem taką.
Niedawno do mnie dotarło, że długość moich włosów, pyta mi biedy,
nieporozumień, ścięłam je na krótko właśnie, więc włosami i chorągiewką
przy drodze Ci nie pomacham, podczas rowerowego rajdu w pojedynkę,
czy z kim tam gonił sie po drodze będziesz!
Karminadle (roz za kedy tyż gehaktyz) – szpajza ślůnskigo kuchńa. Sům to mlůne sznycle, przirychtowane ze świńskigo mjynsa, świńsko-uowjynźigo nale dowńi tyż ze krůliczygo, bestůż we Ślůnsku kejśik bůło powszechne cichtowańy krůlikůw. Karminadle dowńi bůły dańym na gody, terozki sům potrawům, kero śe podowo we tydńu. Krůne na ślizyki jedzůne sům tyż na źimno kej uobłożyńy kanapkůw ze chlyba abo żymłůw.
Mój znajomy Ślązak mawiał „karbinadle”. I że najlepsze są z królika.
Mielone z królika jadałem w domu rodzinnym. Najlepsze były prosto z patelni, na kawałku chleba albo w ogóle bez niczego. Takich soczystych nigdy i nigdzie więcej nie spotkałem.
Ogłaszam zwycięzcę: stosunkiem głosów 2:1 wygrały karbinadle.
” Takich soczystych…” i tego słowa, porównania, podsumy mi brakowało,
takie są – soczyste!
Moje karbinadle są mięciutkie, cebulki z lupą szukać w nich nie trzeba,
trę ze dwa ząbki czosnku najmniej do mięsa.
To co robię inaczej, to dodaje kilka kropel maggi, i smażę na tłuszczu mieszanym,
na margarynie i smalcu…
Nie taplają sie w nim.
Z rozkoszą sięgam po jego ostatki wieczorem na kanapkę, jest zimne, ale nie suche.
Dziecko moje woli suche mięsne, sztywne itd
Ja dzisiaj jadłem cielęce. Trochę zdobyczne, ale bardziej prezent.
Nie od teściowej, ale blisko.
A co sądzisz o moich radach które udzieliłem Olsztyńskiemu w związku z jego przejściem na emeryturę. Został emerytem kilka dni temu.
Blog Agaty Passent.
Uhm, musiałam tam sie udać i przeczytać, coś radził…
I tak, emerytką byłabym za 11 lat z ogonkiem, intuicja podpowiada mi,
ze…dużo prędzej mniej skremują.
Co do propozycji drugiej…
Dlaczego ja?
Ja nie jestem, ba nigdy nie byłam niczyją kochanką!
Na samiuśkim początku pandemii, wybrałam z listy kontaktów,
numer do kogoś bardzo mi niegdyś bliskiego, żył, był, w pełnym zdrowiu,
jednak, nie reagowałam już tak na jego głos, śmiech…
Dla mnie jest już za późno!
Próbuj poklasku gdzie indziej!
Tak czułem, że źle zostanę zrozumiany.
Czytając akurat wywiad z Rakowskim na coś takiego się natknąłem. Uznałem to za niezły żart.
Po Twojej reakcji zrozumiałem, że jest to żart do jedynie dla facetów.
Co złego to nie ja, a poza tym obiecuję poprawę.
Da się zrobić mielone z krocionoga?
Pewnie da się, ale co potem?
„Co złego to nie ja, a poza tym obiecuję poprawę.”
„Tam dokąd teraz idzie twój syn, powiedzie mu się”
Ciekawe czy wiesz z czego to?
Zdarza mi się za Twoją myślą podążać, ale tym nie chwalić.
To z wyżej pochodziło z matczynego snu…
„Nie okrywaj się tylko listowiem, lecz zapuszczaj głęboko korzenie,
by dotrzeć do źródła, tak jak to robią rośliny, żeby mieć stałe
nawodnienie i ciągle kiełkować.
Dzięki temu, kiedy nadejdzie susza, nie zaznasz żadnego uszczerbku.
Zaczerpniesz z własnego źródła.”
Mój ulubiony, zrzuciłam nadmiar liści, już, jeszcze pożegnam jedną na początek
z trzech par skarpetek które noszę mnożnie, bo mi najzwyklej zimno…
Może mnie scali z panelami (puszczam do Cie oko)
Nie wiem, ale mógłbym się dowiedzieć.
Ale mam teraz poważniejszy problem.
Przywieźli mi na wieś węgla. Węgiel był śląski. Tak mówił ten co przywiózł.
I między bryłami węgla znajdował się zawinięty w torebkę foliową zeszycik.
Oczywiście rozwinąłem. Myślałem, że to jakaś podpucha, albo Afgańcy ten zeszyt podrzucili ( mam przecież niedaleko od granicy), ale delikatnie folie rozerwałem i okazało się że w zeszycie pisali nasi…może nie do końca, bo nie wszystko rozumiem, ale na pewno ktoś z naszych.
Bo czy na przykład coś takiego mógł napisać Afganiec:
Łokoło Łolesna łon z łoną na łokrągło łonaczoł się na łonce i podjechało tałce łokoło, i łoblicyli łonych na łokoło łozimset łozimdziesiąt łozim złotych, i szlus.
I jest czegoś takiego więcej.
Moim zdaniem to nie jest sprawka Afgańczyków. Mam nadzieję, ze jesteś podobnego zdania.
„Nie wiem, ale mógłbym się dowiedzieć.”
Mógłbym… gdybyś zechciał?
Czy mógłbym, weź mi powiedz?!
Listowie to z „Apoftegnatów ojców athoskich”
Słowa ojca Józefa Hezychasta z czegoś co podobno jest nie tylko
w Twoim posiadaniu, ale czytasz Alaina Durela…
Łon z łoną łonaczą…. nie to nie od nich.
Boli mnie teraz w tej chwili gardło, i, gdybym choć trochę kochała siebie,
to bym się dla zdrowia łonaczyła, najstarsi górale by Ci powiedzieli,
najlepsza witamina to baba pod pierzyną…
Zamiast tu biadolić, aż język ci ścierpnie, zajmij go czymś przyjemniejszym,
żona mi może poźniej podziękować, za dobry pomysł na drugie śniadanie?!
Ja, i łon sie łobraził.
Ustoń, nie wadzmy się !
Wczepnyj tukej to co mosz!
Szterowom sie ino, dejmy se pyska, co?
Żoden szlus to nie bydzie, tyś je za dupny byś se poszoł!
(ale mi gryfnie w tej godce)
Tym listowiem Józefa Hezychasty trochę mnie zaskoczyłaś.
Normalnie, strach cokolwiek pisać żeby nie zalać się żurem.
A co do propozycji, aby zejść ze ścieżki wojennej – jestem za!
Nawet mogę ci jako świadectwo posłać kusika. Abo dwa.
A poza tym cały jestem w…nie w maku… cały jestem w trawie.
Lało u nas przez tydzień. Trawa po kolana, abo jeszcze wyżej, ale mogę już o niej pisać w czasie przeszłym.
czyli
pojechałem, odpaliłem, przyciąłem i wróciłem.
W międzyczasie trochę się wkurzyłem.
Odleciała mi jedna cwana impreza.
Przez stan wyjątkowy, Niestety mieścina się załapała na szlabany
Mała, ale znana.
Codziennie o dwunastej…stan wody na Bugu…
Co roku prawie byliśmy, a w tym roku zostaje mi jedynie odpust w Chełmie, Za kilka dni.
A tamta to Festiwal Trzech Kultur. Wiedziałem, że będą problemy, ale po cichu liczyłem, że w tym roku będą cztery kultury, bo dołączą ci z Afganistanu, ale niestety tradycja jest tradycją i mogą być tylko trzy.
Cieszę się.
Kusik abo dwa, powiadasz, przyjęłam dumnie, na policzek prawy,
lewy, z czasem dorzuć też na czółko?!
Toporek wciepnięty pod wyrko, do Sylwka składać go nie będę,
(tego wyrka) co z oczu to serca.
Nie potrafię tego wyjaśnić, ale bardzo Cie lubię tak przez skórę,
choć widzieliśmy się krótko, przy tobie moje serce zwalnia,
otacza mnie jakiś spokój…denerwuje mnie to, bo tego nie rozumiem…
Co do deszczu to cos o tym wiem, w niedziele wracaliśmy z Półwyspu
Helskiego ponad 9 godzin, gdzie tam tylko w 6.
Nie starczyło nam czasu, na Wild West Ranch, a chcieliśmy sie
tam rozejrzeć, wesprzeć, hajsikiem, wiedzieliśmy o pożarze tego miejsca i bohaterstwie właściciela…
Naprawim błędy: wciepnyj, szterowuja, żodyn polukałam tu i tam