Kroczący wal

Zapomnijmy na chwilę o pandemii i polityce. Wyobraźmy sobie zupełnie inną sytuację – z czasów, gdy nie było ani koronawirusa, ani człowieka…

Minęło 18 mln lat od wielkiego wymierania, które zmiotło z Ziemi większość dinozaurów, z powietrza pterozaury, a z mórz wielkie jaszczury. Klimat jest ciepły (tzw. eoceńskie optimum klimatyczne), duże powierzchnie kontynentów pokrywają płytkie, szelfowe morza. Wielki południowy superkontynent Gondwany zdążył się już rozpaść na odrębne lądy, a oderwany od niego kontynent indyjski powoli zmierza na północ, zbliżając się do Azji. Jego północną i wschodnią część zajmują płytkie morza, pokryty tropikalnym lasem ląd przecinają rzeki tworzące estuaria porastane na zachodzie lasami mangrowymi.

Nad brzegiem rozlewiska pasą się ssaki kopytne z grupy antrakobunidów, przypominające trochę późniejsze tapiry. Niewielki roślinożerca zbliża się do lustra wody, żeby się napić… Błyskają ostre kły. Kopytny z piskiem rzuca się do ucieczki, bo spod wody wyłania się wydłużony pysk wypełniony zębami przystosowanymi do chwytania zdobyczy i rozdrabniania jej.

Roślinożerca jest bezpieczny. Uciekł na brzeg. Drapieżnik nie będzie go gonił – po lądzie porusza się słabo. Na szczęście nie jest zdolnym do szybkiego chodu krokodylem, przedstawicielem pradawnej grupy od kilku er zamieszkującej styk lądu i wody. Antrakobunid o tym nie wie, ale krokodyle nie mają kłów. Jak większość gadów mają wszystkie zęby podobne. Ich skórę pokrywają łuski, a drapieżca ma rzadkie futro.

Mięsożerca niezdarnie człapie, wraca do wody. Stawia dość silne, niezdolne do odwrócenia dłonią do góry przednie łapy ręką na zewnątrz. W przeciwnym razie długie, zakończone niewielkimi kopytkami ręce zawadzałyby sobie nawzajem. Bez problemu unosi ciężar swego ciała, a przy długości trzech metrów waży jakieś 250-300 kg. Idąc, wygina silnie grzbiet, prostując kręgosłup, pomagając sobie małymi, słabymi tylnymi kończynami. Ciało wieńczy długi, prosty ogon.

Zwierz wraca do wody i zaczyna poruszać się z gracją, pływając dzięki ruchom tylnych łap i ogona i wyginając grzbiet, jak powstałe znacznie później wydry. Przednich łap używa do manewrowania w wodzie. Zanurza się pod powierzchnię, wystawiając ponad nią tylko położone dość wysoko na pysku nozdrza. Ukryje się znowu, by zapolować tym razem na jakąś rybę.

Jeśli nie znajdzie posiłku, umrze z głodu. Zmiennocieplne krokodyle potrafią pościć przez wiele miesięcy, a utrzymujący stałą temperaturę ciała ssak musi regularnie dostarczać sobie pokarm. Po śmierci jego ciało zostanie porwane przez wodę wraz ze szczątkami bujnej roślinności i pochowane w osadach w płytkim morzu pośród skorup wieżyczników, dużych ciepłolubnych ślimaków morskich.

Antrakobunidy wyginą w środkowym eocenie, ale krewni naszego ziemnowodnego drapieżnika przetrwają. Jeszcze przed końcem eocenu opanują morza i oceany szerokiego świata, z których po milionach lat już nie będą potrafili wrócić. Dadzą początek najinteligentniejszym i największym morskim stworzeniom, jakie kiedykolwiek żyły na Ziemi – współczesnym waleniom.

Tymczasem ciało wczesnego ich przedstawiciela pogrzebią osady, które po latach utworzą formację Kuldana. Klimat ochłodzi się. Dekan, uderzając w kontynent azjatycki, zacznie wypiętrzać nowe najwyższe góry – Himalaje. W holocenie powstaną kolejne obejmujące te tereny państwa. Po ok. 48 mln lat ewoluujący w kierunku utraty futra dwunożni naukowcy odkopią jego skamieniałości. Thewissen i inni nadadzą zwierzęciu nazwę Ambulocetus – chodzący wieloryb.

Marcin Nowak

Bibliografia:

  • J.G.M. Thewissen, S.T. Hussain, M. Arif, Fossil Evidence for the Origin of Aquatic Locomotion in Archaeocete Whales, „Science”, 263 (5144), 1994, s. 210-212

Grafika: Nobu Tamura: Rekonstrukcja Ambulocetus natans. Za Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0