Dynastia chińskich smoków. Tyranozauroidy wedle Brusatte

Moją uwagę w księgarni przykuła ostatnio książka „Era Dinozaurów. Od narodzin do upadku” Steve’a Brusatte. Po pierwsze, okładkę zdobi wspaniały szkielet pod stacją metra, po drugie – młody autor ma już dość znane nazwisko. A co w środku?

Po otwarciu książki od razu przypomniałem sobie, gdzie pierwszy raz zetknąłem się z nazwiskiem autora. Każdy rozdział książki zdobi piękna, czarno-biała rekonstrukcja prehistorycznego zwierzęcia. Prolog poprzedza rekonstrukcja Zhenyuanlong, rodzaju niewielkiego dinozaura drapieżnego opisanego w 2015 r. przez Lu i Brusette właśnie. Zapisany kursywą łamaniec stanowiący nazwę rodzajową (łacińską?) tego zwierzęcia pochodzi oczywiście z chińskiego. Znajomy radził mi czytać to mniej więcej jako Dżen-jłan-lon, co w dalszym ciągu niezbyt ułatwia sprawę. Końcówka long, często spotykana w chińskich nazwach, oznacza w tym języku smoka, natomiast ta część przed nią jest eponimem. Smok Zhenyuana znaleziony został na terenie prowincji Liaoning (Chiny) w skałach datowanych na 125 mln lat (apt, kreda wczesna). Zalicza się do dinozaurów drapieżnych z rodziny dromeozaurów (to ta obejmująca deinonycha i welociraptora), bliskich krewnych ptaków.

Pokrewieństwo to widać wyraźnie w szczątkach zwierzęcia. Zachowały się bowiem pozostałości piór. Dinozaur prawdopodobnie nie potrafił latać, wyklucza to budowa kończyn górnych. Odciski nieptasich dinozaurzych piór nie są częste, ale obserwowane w coraz liczniejszych znaleziskach, najczęściej właśnie z Liaoning. Pióra nieptasich dinozaurów stanowią jeden z dwóch najczęściej poruszanych motywów w książce Brusatte. Drugim jest ewolucja tyranozauroidów.

Autor wychodzi od wczesnych, niebędących jeszcze dinozaurami form, opisując też ciekawe znaleziska z Polski. Potem zwraca uwagę na wczesne dinozaury, zwłaszcza teropody, wywodzące się z Ameryki Południowej (choć najwcześniejszy z dinozaurów, Nyasasaurus, znaleziony został w Afryce. Wtedy jednak był to ten sam kontynent). Po niezbyt dużych, trzymetrowych celofyzach przełomu triasu i jury nadeszła kolej na karcharodontozaury, największych lądowych drapieżników, jakie oglądała Ziemia. Za czasów ich władania w jurze późnej linię tyranozaura reprezentowały znacznie mniejsze, niemogące równać się z tamtymi olbrzymami zwierzęta.

W środkowej jurze reprezentował ją Kileskus. Mierzył 2-2,5 m długości, z czego większość przypadało na długi ogon. Brusette pisze, że jego kości mieszczą się w pudełku na buty. Wiódł tryb życia dzisiejszego wilka, szybkiego, acz niewielkiego drapieżcy, z dala od szczytu łańcucha pokarmowego. Jadał zapewne jaszczurki, płazy ogoniaste, żółwie i (o zgrozo) ssaki, których skamieniałości znaleziono w tym samym miejscu. Guanlong z późnej jury nosił na głowie wspaniały grzebień, bardzo cienki i dziurkowany, któremu zawdzięcza swą nazwę: smoka w koronie. Osiągał wielkość i masę człowieka, a jego trójpalczaste przednie kończyny nie przypominały jeszcze groteskowych „łapek” późniejszych tyraozaurydów. Żył w cieniu większych drapieżników z blisko spokrewnionej z allozaurem rodziny sinraptorów. Grzebień wykorzystywał prawdopodobnie na kształt współczesnego pawiego ogona. Późniejszy, wczesnokredowy Dilong, dwugrzebieniasty smok, osiągał rozmiary dużego psa, ważył 10 kg i także mógł się pochwalić piękną ozdobą głowy. Angielski eotyran (wczesny tyran) nie przerastał wcześniejszych Juratyrant i stokesozaura o długości 3,5 m oraz masie 450 kg. W tym samym czasie żył też jednak znacznie większy od niego Sinotyrannus (tak, jego nazwa oznacza chińskiego tyrana), osiągający długość 9 m i masę tony. Żył 125 mln lat temu, a więc, o czym przy omawianiu ewolucji dinozaurów często się nie pamięta, dzieliło go od tyranozaura prawie tyle czasu co tyranozaura od nas.

Teraz ten wątek łączy się z poprzednim. W czasie Sinotyrannus i także na terenach dzisiejszych Chin żył Yutyrannus. Jego szczątki pogrzebał szybko popiół wybuchającego wulkanu, umożliwiając zachowanie niektórych tkanek miękkich, w tym smukłych włókien długości około 15 cm, przypominających podobne twory zdobiące pozostałości Dilong. Pióra? Najwyraźniej. Yutyrannus był tyranozauroidem nienależącym jeszcze do niej, ale bliskim krewnym rodziny Tyrannosaurisae, spolszczanej na tyranozaury bądź (by się nie myliło z innymi identycznie spolszczanymi mianami) tyranozaurydy. Miał pióra.

Bardziej pierwotny Dilong zapewne też miał pióra. Ich dalszy kuzyn Zhenyuanlong miał pióra. Zastosujmy brzytwę Ockhama. Jest mało prawdopodobne, by pióra powstawały tyle razy niezależnie. Czyżby wszystkie celurozaury miały pióra? Brusatte idzie jeszcze dalej. Rozważa, czy może w ogóle teropody miały pióra, a może w ogóle dinozaury miały pióra, skoro dziwne twory skórne zdobią pozostałości ceratopsów?

Tak daleko bym się nie zapuszczał, ale dziesiątki znalezisk wskazują, że wśród teropodów pióra naprawdę nie stanowiły rzadkości. Pióra wyewoluowały znacznie wcześniej od ptaków, służyły początkowo prawdopodobnie izolacji cieplnej bądź pokazom godowym, a dopiero potem jakiś skaczący z drzewa dinozaur zauważył, że zwiększają powierzchnię nośną i wydłużają skok (no dobra, pewnie nie zauważył, ale przeżył, a jego pobratymcy o gorszych piórach nie, dzięki czemu przekazał geny następnemu pokoleniu, a w końcu pióra przyjęły nową funkcję, co nazywamy egzaptacją).

Zastosowaliśmy indukcję, to teraz kolej na dedukcję. Skoro teropody miały pióra, to i wielkie tyranozaurydy kredy późnej. Największe zwierzęta mięsożerne swych ekosystemów, olbrzymy o wielkich czaszkach pełnych ostrych zębów i skarlałych przednich łapkach o dwóch palcach (i niekiedy trzecim szczątkowym). Postrach Ameryki Północnej i Azji. Uzbecka Timurlengia, długonosy Qianzhousaurus, zwany z tego powodu Pinokiem, kanadyjski albertozaur, azjatycki tarbozaur. To zresztą z Azji przybył do Ameryki Północnej (dokładniej do Laramidii, czyli zachodniej Ameryki Północnej, oddzielonej od wschodniej Apallachii płytkim śródlądowym morzem) bliski krewny tarbozaura, najsławniejszy z rodu tyranozaur (jaszczur tyran). Pożeracz dinozaurów rogatych, grubogłowych, pancernych, kaczodziobych – w ilości 5,5 kg mięsa dziennie. Długo uznawany za padlinożercę, co Brusatte traktuje wręcz jako obrazę. Wygojone rany na triceratopsich kościach temu przeczą. Opierzony tyran polował.

A potem coś się stało. W półwysep Jukatan rąbnęło coś dużego, asteroida bądź kometa. Rozpoczęło się piąte wielkie wymieranie, które zmiotło trzy czwarte gatunków zwierząt, w tym wszystkie duże dinozaury. Przetrwały tylko niewielkie, które latają pod naszym niebem, ćwierkają i zapaskudzają nam parapety 65 mln lat po zagładzie.

Prócz dynastii tyranozauroidów książka Brusatte porusza wiele innych wątków ewolucji dinozaurów. Czyta się szybko. Największym minusem jest tłumaczenie. Rekordowo naliczyłem siedem błędów na stronie, głównie w zapisie nazw naukowych (jeśli tekst omawia taksony niemające innych nazw niż naukowe, nie jest to aż tak trudne, zwłaszcza jeśli nie zna się zasad zapisu taksonów naukowych i próbuje tworzyć nazwy polskie tam, gdzie ich nie ma), ale nie tylko (nie, dywersyfikować to sobie możemy dostawców energii, gatunki się różnicują albo ulegają specjacji). Generalnie jednak książka na pewno warta przeczytania.

Ilustracja: Guanlong. Durbed, Wikimedia Commons, na licencji Creative Commons 3.0

Dedykacja: Jak pewnie było widać, ostatnio moje wpisy ukazywały się rzadziej i bardziej nieregularnie niż w przeszłości. Wiąże się to z nawałem pracy, uniemożliwiającym mi większą aktywność tutaj. Tym bardziej chciałbym podziękować i zadedykować powyższy tekst mojemu koledze P. Milerowi, który odciążył mnie w pracy (w jednej z prac) w krytycznym momencie. Dla porządku: nie ma zbieżności pomiędzy tematem tekstu a osobą mego kolegi, który poza postawą dwunożną wcale nie przypomina tyranozauroidów.

Bibliografia:

  • Steve Brusatte: Era dinozaurów. Od narodzin do upadku. Znak Horyzont. Kraków 2018. ISBN 978-83-240-5454-1.