Bez nacisku

Praktycznie codziennie widzę ludzi wtajemniczonych. Ludzi, którzy znają sekretny przycisk, nieznany pospólstwu, umieszczony w ukrytym miejscu na zwykłych przyciskach do zmiany świateł na przejściach.

Każdy wie, że na przejściach dla pieszych (i przejazdach dla rowerów) bywają przyciski służące do zmiany światła czerwonego na zielone. Chyba tylko jednak w programach typu Ulica Sezamkowa jest tak, że zaraz po naciśnięciu światło się zmienia i można przejść. W rzeczywistości trochę trzeba poczekać i tak. W wielu przypadkach, przynajmniej w Polsce, jest tak, że poczekać trzeba dokładnie tyle samo, ile bez naciskania. Innymi słowy, taki przycisk jest tylko atrapą i niczemu nie służy, poza ewentualnym daniem iluzorycznego poczucia wpływu na rzeczywistość (podobnie do przycisku szybszego zamykania windy w Stanach Zjednoczonych, gdzie czas otwarcia drzwi reguluje jakieś prawo dotyczące niepełnosprawnych i przycisk ten jest tylko atrapą i reliktem z czasów sprzed tego prawa).

Ludzie dość szybko się tego nauczyli i teraz wielu ignoruje ten przycisk. I tu niespodzianka – istnieją przejścia, na których ten przycisk jednak działa. Jeżeli się go nie przyciśnie, światło zielone nigdy się nie zaświeci. Tak jest nawet, gdy przejście jest przy skrzyżowaniu i samochody dostaną czerwone światło, bo zielone dostają samochody na jezdni krzyżującej się. Przez jakiś czas wtedy jest chyba jedna z najbardziej absurdalnych sytuacji drogowych – na pierwszej jezdni obie grupy użytkowników na kolizyjnych torach mają czerwone światło i żadna nie może skorzystać z zatrzymania drugiej (i nie jest to stan przejściowy, trwający kilka sekund, tylko co najmniej kilkadziesiąt), po czym samochodom znowu włącza się zielone. Zwykle piesi się dopiero wtedy orientują, że jednak tu wyjątkowo trzeba było nacisnąć przycisk, ale jest już za późno i naciśnięcie odnosi skutek dopiero za jakiś czas (nawet kilka minut).

Czasem jest jeszcze sytuacja taka, że w zasadzie przycisk trzeba nacisnąć, ale jest też jakiś system detekcji i wystarczy przejść przed fotokomórką, a przycisk zmieni stan bez naciskania (zwykle zapala się na nim napis „Czekaj”).

Ten wpis nie jest o tym, co uważam o stosowaniu tych przycisków, ale przy okazji napiszę, że zwykle uważam je za złe rozwiązanie. Moim zdaniem przyciski takie powinny być tylko w miejscach, gdzie przejście przecina jezdnię, na której jest dość stały ruch samochodowy, prowadzący do powstawania sznurów samochodów z co najwyżej rzadkimi lukami, i jednocześnie dość sporadyczny i nieregularny ruch pieszy. Rzeczywiście, w takich miejscach można uznać, że nie ma sensu z automatu co jakiś czas zatrzymywać ciągu samochodów, gdy i tak jest małe prawdopodobieństwo, że ktoś skorzysta z ich zatrzymania. Jednocześnie wiadomo, że w takich miejscach ciężko liczyć na zatrzymanie się kierowców w razie pojawienia się ewentualnych przechodniów, którzy są wtedy zmuszeni do długiego czekania, więc nie jest źle, że są światła, a nie sama zebra. Natomiast takie sytuacje nie zachodzą na skrzyżowaniach, bo tam i tak musi się kiedyś zmienić światło. No chyba że działa dobrze system detekcji i zmienia się ono dopiero, gdy na jezdni o mniejszym ruchu pojawi się pojazd albo przed przejściem pieszy. Ale wtedy przycisk jest zbędny.

Piszę o przyciskach, ale coraz rzadziej widuję przyciski w dosłownym znaczeniu – takie guziki, które trzeba nacisnąć z pewną siłą, żeby zadziałał zestyk mechaniczny. Częściej widuję takie, gdzie jest zestyk sensorowy, który wystarczy dotknąć jak na ekranie dotykowym.

Dobra, to wszystko są sprawy mniej lub bardziej znane, do pewnego stopnia związane z zapisami rozporządzenia Ministra Infrastruktury i Rozwoju z dnia 3 lipca 2015 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach. A gdzie wtajemniczenie?

Otóż nieraz przyciski przy przejściach mają mały czarny (wygląda jak gumowy, w sumie nie wiem, jakie tworzywo go tworzy) dzyndzelek od spodu. To też jest przycisk. Zresztą, bardzo często jest to jedyny przycisk, bo zasadnicza część przyczepionego do słupka ustrojstwa nie ma widocznego przycisku, tylko powierzchnię z piktogramem osoby z laską. Nie jest to regułą – mogą one pojawić się i na takich z piktogramem ręki i napisem „Naciśnij” lub „Dotknij”. Te z napisami są mniej frustrujące – człowiek naciska i – jeżeli dotąd nie świecił się napis „Czekaj”, to się wyświetla i wiadomo, że coś zadziałało. Coś się zrobiło i jest skutek.  Te bez napisów, a z obrazkiem niewidomego, są bardziej, bo człowiek naciska i nic się nie zmienia – żadnego nowego napisu nie ma. No ale właśnie jest ten dolny, nieco ukryty przycisk. Co prawda on też nie powoduje wyświetlenia jakiegoś napisu, więc wygląda, jakby nic nie zmieniał, ale nie z nami takie numery. Jest ukryty, a więc na pewno dla wtajemniczonych – np. jakichś robotników drogowych albo innej policji, zatem musi działać.

No i właśnie praktycznie codziennie widzę kogoś, kto ten tajemny przycisk naciska (dziś już dwa razy). Wszyscy stoją jak barany i czekają, a on naciska i wie, że dzięki temu szybciej się zmieni światło.

Pierwsze takie przyciski z piktogramem niewidomego widziałem w Niemczech. Trochę nie wiedziałem, czy mam je naciskać. Zniechęcał mnie napis nur für blinde – co prawda niemieckiego nie znam, ale mimo to miałem niejasne przeczucie, że to tylko dla niewidomych. Akurat to nie miało większego znaczenia, bo kierowcy i tak się zatrzymywali, gdy tylko podchodziłem do przejścia. Czasami też nie za bardzo wiedziałem, co by tam było do naciśnięcia – bo była to mniejsza lub większa skrzynka przypięta do słupka, ale bez widocznych przycisków, za to głośno pykająca.

Te polskie skrzyneczki też pykają (choć chyba ciszej niż niemieckie, a może tylko mi się zdaje). Gdy jest zielone światło, pykają często, gdy czerwone – rzadko. W pewnym momencie mój geniusz odezwał się, i uświadomiłem sobie, że te pykające urządzenia z piktogramem niewidomego to jakaś nowa, bardziej dyskretna dźwiękowo wersja sygnalizatora dla niewidomych. Pewnie, gdybym przeczytał ww. rozporządzenie, domyśliłbym się, że jest to sygnalizator akustyczny dla pieszych, o którym mowa w punkcie 3.3.5.2, ale kto czytał to rozporządzenie?

W każdym razie, wśród narzekań na iluzoryczność działania przycisków zmieniających światła, niemałą część zajmują narzekania skierowane właśnie na te sygnalizatory dźwiękowe. Faktem jest, że wyglądają one łudząco podobnie do przycisków zmiany świateł, a wydawany sygnał jest dużo słabszy niż w sygnalizatorach stosowanych dawniej. Konfuzji sprzyja fakt, że nierzadko na jednym skrzyżowaniu jedno przejście jest wyposażone w przyciski dla pieszych, a drugie w sygnalizatory dla niewidomych. Natomiast ciężko mieć pretensję do sygnalizatora dźwiękowego, że obmacywanie go nie zmienia świateł. Równie dobrze można by mieć takie pretensje do sygnalizatorów świetlnych.

Ale wróćmy do tajemniczego dodatkowego przycisku. Może być on na dole zarówno sygnalizatora akustycznego niesłużącego z zasady do zmiany świateł, jak i przycisku do tej zmiany. Otóż to też jest sygnalizator, tyle że wibracyjny. Mówi o nim punkt  3.3.5.3 rozporządzenia. Osoba niewidoma może taki sygnalizator dotknąć, a wypukłości wskazują jej kierunek drogi. Poza tym wibruje on z taką samą częstotliwością, jak sygnał dźwiękowy. No i, co kluczowe w tym wpisie, może mieć dodatkowy zestyk mechaniczny. Naciśnięcie go jednak nie wpłynie na zmianę światła. Celem jego naciśnięcia jest wydłużenie fazy światła zielonego, która nastąpi niezależnie od naciskania. Podobno tu też jest tak, że to działa albo nie, czyli faza zielona się wydłuży na niektórych przejściach, a na innych nie. Tego sam nie sprawdzałem.

Zatem, owszem, dodatkowy przycisk jest. Jest on dla wtajemniczonych w takim sensie, że nie powinni go używać zwykli przechodnie, a być może o jego funkcji są nauczani niepełnosprawni w ramach jakichś zajęć uczących samodzielnego funkcjonowania w świecie. Właściwie, to pewnie powinni go używać nie tylko niewidomi, ale też niepełnosprawni ruchowo, którzy tym bardziej mogą mieć problem ze zmieszczeniem się z przekroczeniem jezdni w standardowej fazie zielonego światła. Co warto zauważyć, takich elementów nie ma na przyciskach (teoretycznie) zmieniających światła na przejazdach rowerowych. Inżynierowie ruchu zakładają, że korzystający z takich przejazdów raczej nie potrzebują wydłużania zielonej fazy. Widuję jednak też rowerzystów, którzy sięgają do tego przycisku przy przejściu.

Ostatecznie więc przekonanie, że wciśnięcie tego nieco ukrytego przycisku przyspieszy pojawienie się zielonego światła, jest tylko kompletnie nieuzasadnionym mniemaniem. Parę razy już pisałem o tym, że ludzie lubią mieć przekonanie, że wiedzą coś więcej niż przeciętny człowiek, ale tylko im się tak wydaje. To jest kolejny przykład tego zjawiska.

Piotr Panek

fot. Piotr Panek, licencja CC BY-SA 4.0