Człowiek – to brzmi… dwuznacznie?
W związku z niedawnymi rocznicowymi protestami miałem ochotę napisać coś na temat aborcji. Ale temat jest trudny, nie wiadomo, jak go ugryźć. I jeszcze cokolwiek się napisze, dostaje się po głowie. Jak się napisze w sposób konserwatywny, to się dostaje od liberałów, jak się napisze liberalnie, to od konserwatystów, a jak w miarę neutralnie, to się dostaje od obu grup.
W związku z tym lepiej by mi było poruszyć jakiś temat mniej kontrowersyjny, na przykład pociągnąć dalej poruszane przeze mnie ostatnio kwestie nazewnictwa (choć porusza on chyba tylko mnie i Piotra Panka, ale przynajmniej mi się nie oberwie). Tym razem chciałbym jednak skupić się tylko na jednym słowie: człowiek.
Co właściwie znaczy człowiek? Powszechna opinia głosi, że biologia już zdołała wyjaśnić, co to jest ten człowiek. W popularnych encyklopediach, np. PWN https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/czlowiek;3889799.html, znaleźć można informację, że jest to gatunek ssaka. Rodzaj, jeśli już.
(Uwaga. Ten akapit będzie nudny. Można pominąć).
Mamy więc gatunek Homo sapiens, czyli człowiek rozumny, jedyny współczesny przedstawiciel rodzaju Homo, czyli człowiek. Tenże człowiek należy do podplemienia Hominina, które wraz z podplemieniem Panina obejmującym dwa gatunki szympansa (sz. zwyczajny, Pan troglodytes, i szympans karłowaty zwany bonobo, Pan paniscus) tworzy plemię Hominini. Wraz z Gorillini (rodzaj goryl, Gorilla) tworzy ono podrodzinę Homininae. Z drugą podrodziną Ponginae obejmującą orangutana (Pongo) tworzy ona rodzinę człowiekowatych Hominidae. Człowiekowate z gibonowatymi (Hylobatidae) to razem człekokształtne (Hominoidea), człekokształtne z koczkodanowcami to małpy wąskonose (Catarrhini), wąskonose z szerokonosymi to małpokształtne (Simiiformes, dziwactwa nowego nazewnictwa ssaków omawialiśmy poprzednio), po dodaniu wyraków (takie leśne potworki z wielgachnymi oczami) mamy wyższe naczelne (Haplorrhini), a razem z lemurowymi (Strepsirrhini) – naczelne (Primates). Potem przechodzimy przez Euarchonta, Euarchontoglires (Euarchonta + Glires, takie grupy się tworzą, jak się da naukowcom urządzenia do sekwencjonowania DNA i połączą coś, co się nigdy nie wydawało podobne, ale ma podobne DNA, i wyróżnią pod osobną nazwą dla potomności), łożyskowce (Placentalia), żyworodne (Theria), w końcu ssaki (Mammalia), ssakokształtne, czyli synapsydy (Synapsida), owodniowce (Amniota), czworonogi (Tetrapoda), tu niektórzy wpisują ryby kostne, (Osteoichthys), żuchwowce (Gnathostomata), kręgowce (Vertebrata), strunowce (Chordata), wtórouste (Deuterostomia), tkankowce właściwe (Eumetazoa), zwierzęta (Animalia), Opisthoconta, eukarionty.
(Koniec nudnego tekstu).
Porywające? Dla większości czytelników pewnie jak lektura słownika poprawnej polszczyzny (też ma pewnie swoich amatorów).
Czy coś z tego powyższego wyliczenia wynika (prócz tego, że niekiedy trudno być biologiem)? Zdaniem większości nic. Żadne wartości, żadne prawa, żadna moralność z tej wyliczanki nie wypływa. Dlaczego narażać czytelnika na niebezpieczeństwo zanudzenia się? Mój wredny charakter. I jeszcze coś…
To kolejne zbiory, zbiór w zbiorze. Co przesądza o takim, a nie innym układzie zbiorów? Kaprys uczonych. Nazywają i wyróżniają te grupy, a nie inne. Kto pierwszy wyróżni, ten lepszy. Większość nazw nie ma żadnych rozsądnych definicji: rodzina, do której należy rodzaj X… rodzaj, do którego należy gatunek X x… Tak jak większość rang. Rodzina = zbiór rodzajów itd.
Tylko gatunek ma niby jaką taką definicję. A nawet kilka definicji. Jeśli jest kilka definicji, to z góry wiadomo, że wszystkie są do kitu. Jedna dobra wyparłaby resztę. Mówi się o grupie osobników podobnych do siebie (jak trójkąty podobne?), o wspólnych cechach (bardzo konkretne określenie, np. ja piszę i długopis też pisze), mogących razem rozmnażać się (więc dowolny mężczyzna i jego ojciec nie należą do tego samego gatunku?) itd.
Definiowanie przez cechy generalnie bywa ryzykowne. Człowiek został niegdyś zdefiniowany przez pewnego filozofa jako dwunóg nieopierzony, po czym inny filozof oskubał kurczaka i stwierdził, że spełnia on definicję człowieka. Bardziej nowocześnie mówi się o gatunku jako zbiorze osobników o wspólnej puli genowej. Dany gatunek definiuje się przez holotyp, czyli wskazanie okazu typowego. Czyli tego, który badaczowi akurat udało się złapać i nie wypadł z flaszki z formaliną, a nawet transport do muzeum przetrwał. Albo odkopany szkielet. Albo ząb, też się tak zdarza (i teraz oceń gatunek na podstawie kości udowej: podobna do tego zęba? Ten sam gatunek czy inny?).
Gatunek jest więc zbiorem osobników o wspólnej puli genowej z holotypem. Jeśli więc ktoś z biologicznego punktu widzenia jest człowiekiem rozumnym, znaczy to tyle – i tylko tyle – że ma wspólną pulę genową z holotypem (którego akurat w tym przypadku nie ma, bo kiedyś ich nie wybierano). Takie jest biologiczne znaczenie słowa człowiek, tak zwane opisowe pojęcie człowieka. Opis, czym ten człowiek wedle biologii jest. Osobnik nie musi być wcale rozumny, rozumny to tylko nazwa. Widzimy wypływające stąd wielkie wartości? Prawa? Moralność?
To teraz rozważmy zdanie: „Bądź człowiekiem!”. Albo: „Bo kto nie był ni razu człowiekiem, temu człowiek nic nie pomoże” – pisał Mickiewicz. Naprawdę chodzi tu o: „Miej pulę genową wspólną z holotypem!”, „Kto ni razu nie miał puli genowej…”.
Może po reformie edukacji takiej interpretacji Mickiewicza będą uczyć… Pakując do tych zdań definicję opisową, biologiczną, dochodzimy do absurdu. Widać, że nie o to w nich chodzi.
O co więc chodzi? O człowieczeństwo. Podręcznik bioetyki Szewczyka określa to znaczeniem wartościującym, normatywnym pojęciem człowieka. Chodzi o bycie człowiekiem nie w sensie biologicznym, ale w sensie etycznym, bycie człowiekiem jako osobą, czyli bytem o wyróżnionym statusie moralnym, a więc o przynależność do pewnej wspólnoty moralnej, wspólnoty osób posiadających z samego tytułu bycia osobą prawa moralne.
Tam biologia, tu moralność. Szewczyk te dwa znaczenia słowa człowiek odróżnia i przestrzega przed utożsamianiem ich. A utożsamiane bywają często. Przecież „Biologia udowodniła, że życie człowieka zaczyna się od momentu poczęcia (zazwyczaj do naturalnej śmierci)”. I w związku z tym [wstaw ostatnio słyszane]”.
Jak ktoś tego nie wie, to się nie zna na biologii – słyszy się często w telewizji, gdzie toczą się zacięte spory, z inwektywami itd. Ale po co to w ogóle przy ich okazji to rozpatrywać, po co dzielić włos na czworo? W biologii ogólnie wszystko sprowadza się do ewolucjonizmu. Na zajęciach z patofizjologii mówiło się, że student ma dwie uniwersalne odpowiedzi na każde pytanie: śmierć i układ renina-angiotensyna-aldosteron. W bioetyce najczęściej jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o aborcję. Utożsamienie obu pojęć człowieka jest bardzo na rękę jednej z walczących stron. Odróżnienie ich jest bardzo na rękę drugiej. Z połowa wygłaszanych w telewizji tyrad odpada na wejściu jako nieuzasadnione (nie mówię, że są nieprawdziwe, tylko że wymagają uzasadnienia, a nie pokrzykiwania z poczuciem moralnej wyższości). Aj, miało nie być o aborcji… Proszę, nie bijcie zbyt mocno…
Marcin Nowak
Ilustracja: okładka Systema Naturae Linneusza, 1760, Halle, domena publiczna, zdjęcie z Wikimedia Commons
Bibliografia
1. Cichocki W, Ważna A, Cichocki J, Rajska-Jurgiel E, Jasiński A, Bogdanowicz W: Polskie nazewnictwo ssaków świata. Muzeum i Instytut Zoologii PAN, 2015.
2. Szewczyk K: Bioetyka. T. 1: Medycyna na granicach życia. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2009. ISBN 978-83-01-15797-5, s. 235.
Komentarze
Szanowny autorze
Protestuję przeciw używaniu słowa człowiek. Najpierw gramatycznie, bo nawet mu liczby mnogiej brakuje. Ale dalej:
Czy zbiór złożony o dziadków, ojca, matki i wrzeszczących bachorów żyjących na kupie czyli 50 metrach kwadratowych to rodzina ludzka? I to jeszcze zwana świętą rodziną albo opartą na prawie naturalnym. To nie człowieki, to rodzina człowiekowatych o mniej lub bardziej zbliżonej do Pańskiego holotypu inteligencji. Panu pozostawiam przy tym o dzielenie chityny na włosie czy chodzi o biologię czy bioetykę. Problem na dodatek w tym, że poziom holotypu bardzo się ostatnio w TV obniża.
PS. Niestety, pies chce na spacer a to bardziej człowiekowaty stwór niż.. Wesoły, prawy (czyli nie przekręca słów) i nie awanturuje się. Dlatego przerywam..
O, zaczęło się.
Kiedyś czytałem taką definicję bełkotu – wyrażenie, którego nie da się sparafrazować, bo nie niesie za sobą żadnego znaczenia.
Szanowny Panie Marcinie
Gratuluje pytania. Wiele lat temu bedac w muzeum dinozaurow zastanawialem sie nad podobienstwem szkieletu ludzkiego do szkieletu dinozaura. Ta sama informacja musi byc odpowiedzialna za taka sama ekspresje genow. Morfologia porownawcza zmusza przecietnie myslacego czlowieka do akceptacji tego co Pan przedstawil. Opisanie matematyczne czlowieka chyba bedzie mozliwe w przyszlosci. Zdefiniowanie istoty zyjacej jako informacji zaciera roznice miedzy rozmaitymi stanami materii. Im wiecej wiemy na dany temat tym trudniej jest go zdefiniowac.
Sprawy moralnosci a w tym aborcji najlepiej pozostawic kazdemu z nas do nieudolnego zdefiniowania.
Jeszcze raz gratuluje dobrego tekstu.
Slawomirski
P.S.
Kilka zdan o moralnosci i „wielkim zamazywaniu”. Zastanawia mnie moralnosc dziennikarzy Polityki wspolpracujacych z TW SB Danielem Passentem oraz piszacych na polityczne zamowienie. Czy ci dziennikarze sa kompletnie pozbawieni humanizmu i calkowicie oderwani od realnego swiata. A moze jest w nich odrobina przyzwoitosci. Polityka to kiepska agencja reklamowa obecnie o profilu liberalnym a w przeszlosci komunistycznym.
Slawomirski
Dlaczego Haplorrhini nazywają się po polsku „wyższe naczelne”, a nie „suchonose”, jak w innych językach? Wiem, haplo- znaczy proste, pojedyncze i mógłby ktoś zapytać, czy są małpy z więcej niż jednym nosem…
Pan paniscus już nie jest bonobo?
Człowiek po turecku, hebrajsku, arabsku nazywa się „adam” 😉
„ja piszę i długopis też pisze”
Ja piszę np. palcem po piasku, a jak robi to długopis?
Był kiedyś taki proszek do prania „Radion extra, sam pierze”. Mój szwagier – matematyk zamknął go w łazience w towarzystwie brudnej bielizny i czekał….
@Slawomirski
7 października o godz. 14:22
Swoimi obsesjami zaśmiecasz kolejny blog. Nie stać cię na psychoanalityka?
@markot
„Ja piszę np. palcem po piasku, a jak robi to długopis?”
Kulką po papierze.
@Slawomirski
Dziękuję za miłe słowa, jednakże nie mogę przyklasnąć obrażaniu innych osób.
@markot
Są to naczelne wyższe w odróżnieniu od niższych, czyli lemurowych (Strepsirrhini). Podział naczelnych na wyższe i lemurowe się nie tak dawno zmienił z powodu odkrycia bliskiego pokrewieństwa wyraków z dawnymi wyższymi naczelnymi, małpami. Kiedyś się mówiło o małpach i małpiatkach, potem się okazało, że małpiatki nie są taksonem monofiletycznym, jeśli się nie usunie wyraków, itd. Generalnie nazewnictwo naczelnych jest skomplikowane i często nie da się go w prosty sposób przetłumaczyć na inny język. „Wyższe naczelne” przynajmniej się prosto wymawia.
Co do bonobo – jakieś 2 lata temu wyszło nowe nazewnictwo ssaków, którego autorzy postawili sobie za cel wsporwadzenie systemu binominalnego, jak po łacinie: nazwa rodzajowa i epitet gatunkowy. Bonobo, lampart morski i foka wąsata się w nim nie zmieściły. Pisałem o tym więcej tydzień temu.
W tekście jest „szympans karłowaty zwany bonowo” stąd moje pytanie.
Małpy i małpiatki pamiętam ze szkoły. Rozumiem, że nie jest łatwo nadążać z nazewnictwem, ale wybór polskich terminów wygląda na dość dowolny, bez większego zważania na nazwę łacińską. Z zagranicznymi rozmówcami oraz w korespondencji międzynarodowej trzeby się chyba i tak posługiwać nazwą łacińską?
Człowiek – to brzmi dwuznacznie. Wieloznacznie. Relatywnie. Wszystko można uwieloznacznić i zrelatywizować.
Weźmy taki Holokaust. W sensie biologiczno-przyrodniczym był to normalny proces oczyszczania się rodzaju ludzkiego, kolejny akt zmagania się o przestrzeń życiową. Rzecz zupełnie zwyczajna i naturalna. W sensie moralnym był to jednak – mówiąc delikatnie – akt wzbudzający pewne kontrowersje.
I tak można w zasadzie z każdym pojęciem. Każde jest relatywne i wieloznaczne.
Myślę, że w instynkty ludzkie jest wpisany jakiś mechanizm obronny przeciwko takim właśnie relatywizacjom, który idzie w kierunku absolutyzacji, uświęcania, ubezwzględniania niektórych ważnych pojęć. Idzie to tak daleko, że w niektórych sprawach człowiek odbiera sobie sam kompetencje i prawo do redefiniowania definicji delegując odpowiedzialność na byty pozaziemskie, absolutne. Bo wie instynktownie, że przyznanie tych kompetencji człowiekowi prowadzi nieodzownie i zawsze do śmierci i apokalipsy człowieczeństwa. Najbardziej znanym przykładem takich zasad jest zesłanych z nieba 10 Przykazań, którym człowiek powinien się bezwzględnie podporządkować i nie ma prawa ich kwestionować pod groźbą śmierci i wiecznego potępienia.
Takich zasad uświęconych i zabsolutyzowanych jest kilka, a z rozwojem ludzkości wydaje się ich coraz więcej, chociaż tutaj jest pewne ryzyko popadania w przesadę i bezzasadnego uświęcania pojęć, które na to nie zasługują.
Weźmy np. zasadę „Nie zabijaj”. Inaczej mówiąc świętego prawa każdego do życia. Zasada bezwzględna, absolutna. Gdy ta zasada jest kwestionowana, to tutejsze dywagacje Autora tracą zupełnie sens. Bez życia ani warstwa biologiczna, ani warstwa moralna nie ma żadnego znaczenia. Po prostu nie ma racji bytu i nie istnieje a pojęcie człowieka traci nie tylko wieloznaczność, czy jednoznaczność, lecz staje się „zeroznacznym” pojęciem.
To jest tylko przykład. Wraz z rozwojem poziomu bytu człowieka święte zasady są rozwijane, tworzą swoje pochodne. Np. prawo do życia nie jest dzisiaj już rozumiane tylko w sposób biologiczny. Systemy prawne państw i prawa międzynarodowe mówią o przyrodzonym prawie do godnego życia (np. Konstytucja Niemiec mówi, w pierwszych artykułach, że godność człowieka jest nienaruszalna). Do takich pochodnych należą dziś również prawo do wolności a nawet takie „odlotowe” prawa jak wolność sumienia, wyznania i wyrażania własnych poglądów. I mimo pewnych problemów technicznych i interpretacyjnych dąży się do absolutyzacji tych wartości i ograniczania pola ich dyspozycyjności wobec bieżących i lokalnych ludzkich interesików.
Myślę, że Autor relatywizując istotę człowieczą wchodzi na bardzo śliskie i ryzykowne pole. Myślę też, że popełnia błąd logiczny stawiając problem „utożsamiania” lub „przeciwstawiania” aspektów biologicznych i moralnych człowieczeństwa. Mi się wydaje, że człowieczeństwo należy rozpatrywać integralnie jako byt wielowymiarowy, gdzie biologia, socjalizacja, moralność i inne aspekty to tylko różne warstwy funkcjonowania integralnego bytu. Uniezależnianie tych wymiarów bytu czy spłaszczanie ich do jednego wymiaru prowadzi szybko do absurdów i na intelektualne manowce.
Uuups. Chciałem wstawić szybkiego komęta, ale niechcący wyszła jakaś straszna kobyła. Sorry za naruszenie netykiety.
Co bardziej nie na temat komentarze poszły do kosza. To jest blog na portalu Polityki, ale ten konkretny nie dotyczy wypadków samochodowych czy innych informacji z kraju i ze świata.
@markot
Nazwy polskie nie muszą mieć żadnego związku. Niekiedy są tłumaczeniem np. płetwonogie (Pinnipedia), trąbowce (Proboscidea), niekiedy związku nie ma. Natomiast nazwa naukowa coraz rzadziej jest łacińska (np. Smok wawalski, Mei long, Longkosauria).
@snakeinweb
Autor nie jest tak mądry, by wymyślić to wszystko sam. Przedstawia on tylko poglądy innych autorów, mądrzejszych od siebie.
W tym przypadku autora opisującego fakt funkcjonowania wyrazu ‚człowiek’ w 2 różnych znaczeniach. W powyższym tekście wykazano, że podstawienie definicji w 1 znaczeniu do zdaniu używającego wyrazu w 2 znaczeniu prowadzi do absurdu. Fakty te pozostają faktami niezależnie od ich oceny moralnej.
@cmos
7 października o godz. 15:51
Dokładnie takiej odpowiedzi się spodziewałem 🙄
Tak sam z siebie pisze ten długopis?
@ Marcin Nowak
Mi brakuje kompetencji by oceniać mądrość czy oryginalność Autora. Odnoszę się do prezentowanych poglądów i myśli, a nie Autora.
Do opisu człowieka prawdopodobnie można wykorzystać wiele poetyk.
Mają swój język i swoje definicyjne ramy nauki przyrodnicze ( w tym również biologia). Diametralnie kimś innym jest człowiek socjologa. Swoje trzy grosze dorzuci zapewne psycholog . No i oczywiście etyka.
Każdy z tych opisów oczywiście niesie wraz z z wyciąganiem konkluzji również dalej idące wnioski. Człowiek to w konsekwencji również, a może przede wszystkim wspólnota. I każda wspólnota odwołuje się do aparatu pojęciowego które ją kształtuje. Nieuchronna konsekwencją człowieka definiowanego jeżykiem biologii jest zoologiczny wymiar takiej wspólnoty. A jeżeli zoologia to niczym nieskrępowana staje się obecność kolegi Darwina i jego wiekopomnej teorii. Oczywiście są przykłady zachowań w świecie zwierząt mających znamiona etycznych, ale ich prymitywizm raczej nie zachęca do nazywania ich mianem zachowań wzorcowych dla rodzaju ludzkiego. I mimo takiej – niewiele mającej wspólnego na przykład z niezbyt kontrowersyjnym humanizmem – współczesność (szczególnie jej wiodąca, czyli Zachodnia wersja programowa) raczej nie widzi w tej optyce nic zdrożnego.
A wspólnota może – a nawet powinna – być przede wszystkim wszystkim wspólnotą moralną. Tak przynajmniej uważał – w „Cywilizacji na ławie oskarżonych” – Leszek Kołakowski. Jego zdaniem jedynie wspólnota opisywana w ten sposób i w kategoriach dobra i zła ujmująca swoje priorytety swoje tabu może mieć szanse na przetrwanie.
A jak moralność to …Jako osoba szanująca autonomię czytającego nie zamierzam narzucać swojego źródła tejże.
A propos nauk przyrodniczych (biologia w ich składzie) przypomnę zgrabną myśl Heisenberga:
„Pierwszy łyk z kielicha nauk przyrodniczych, czyni ateistą – ale na dnie kielicha czeka Bóg”.
A jak emerytowany Bóg, to przede wszystkim – niezbyt ostatnio na topie- moralność. Zwana chrześcijańską.
Drogi autorze.
Jeżeli nazwał pan bełkotem mój komentarz to nic pan z niego nie zrozumiał. Nic. Co oceniam po towarzystwie, które widocznie panu odpowiada: „Weźmy taki Holokaust. W sensie biologiczno-przyrodniczym był to normalny proces oczyszczania się rodzaju ludzkiego, kolejny akt zmagania się o przestrzeń życiową.”
Gratuluję wspólnoty plemiennej człowiekowatych.
markot
7 października o godz. 15:17
Szanown a Pani markot
Swietnie wypadla pani w roli dozorczyni.
Slawomirski
ZWO
8 października o godz. 0:17
Szanowny Panie ZWO
Skoro towarzystwo psa ceni pan bardziej to po co tu zagladac.
Slawomirski
miłośnik czarnych jagód
7 października o godz. 21:08
„na dnie kielicha czeka Bóg”
dlatego jestem abstynentem
Slawomirski
Szanowny Panie Marcinie
Lew Tolstoj mial problem ze zdefiniowaniem czlowieka. Jest pan wiec w dobrym towarzystwie.
Slawomirski
Bardzo ciekawy artykul. Akapit nazwany przez autora nudnym, wcale nudny nie jest mimo, ze ciezki do przebrniecia. Pokazuje zawilosc tematu, jakiej laik by sie nie domyslil. Ukonczywszy liceum czlowiek zyl w przeswiadczeniu, ze po pierwszych probach Linneusza taksonomia zostala definitywnie uporzadkowana. A tu guzik – pisze autor. Holotyp okazuje sie zagadkowym pojeciem.
Opis czlowieka jako organizmu i pojecie, jakie czlowiek ma o sobie samym, to rzeczywiscie sprawy bez widocznego punktu stycznosci. I od tego wychodzi bioetyka. Dziekuje za uprzytomnienie mi tego.
Owszem gustuję w dobrych trunkach, ale starannie dobieram uczestników biesiad.
Poproszę dyskutantów o zachowanie zasad kultury osobistej i nieobrażanie innych. Chciałbym zarazem przypomnieć użytkownikowi, którego wpis został usunięty (a który wie zapewne, że o niego chodzi), że zamieszczając w Internecie – publicznie – pomówienia ponosi za nie odpowiedzialność.
@ miłośnik czarnych jagód
Dlaczego etyka nie ma statusu wiedzy? Etyka to dział filozofii, która jest matką wszelkich nauk i ludzkiej wiedzy.
Często próbuje się redukować naukę tylko do nauk przyrodniczych, ale te próby przypominają amputowanie znacznych obszarów ludzkiego rozumu. Takież są również tegoż skutki. Rozum tak redukowany, to rozum kaleki.
@snakeinweb, miłośnik czarnych jagód
Istnieje etyka opisowa, zajmująca się opisem systemów etycznych, mająca status jednej z nauk, i etyka normatywna, mająca odpowiadać m.i.n na pytania o dobro i powinność, która wiedzą nie jest.
Richard Dawkins polaczyl etyke z genetyka.
Slawomirski
@Marcin Nowak
Istotnie, nie uczyniłem tego rozgraniczenia na e .opisową i e. normatywną, a właściwie powinienem, bo pomimo oczywistego przywiązania (przynajmniej genetycznego) do etyki chrześcijańskiej, z niewątpliwym ostatnio prawowiernego Kościoła nalotem od czasu do czasu wkraczam z ciekawością do etycznej skarbnicy ludzkości (również tej najnowszej – Levinas, Jonas, Rawls czy MacIntyre) i odnoszę często wrażenie, że jest w tych wszystkich propozycjach pomimo wstępnej dyskretnej nieufności, wiele poglądów odwołujących się do jakiegoś jednego wspólnego korzenia, któremu na imię wspólne dobro. Wspólne dobro ludzkości.
I chwilami – dla mnie – tak naprawdę ten podział traci głębszy sens. Tym bardziej, że sytuacja ludzkości staje się podbramkowa. A dogrywki raczej nie będzie, tym bardziej rzutów karnych.
@snakeinweb
Dzisiejszy, obowiązujący paradygmat nauki zmierza w kierunku trendu, czy nawet wzorca który swego czasu wyznaczył scjentyzm, epoka pozytywizmu. Kiedyś, kiedyś w pierwszym okresie (później nieco złagodniał) swojej filozoficznej kariery ładnie ujął ten wzorzec (choć on nie pozytywista) Wittgenstein: „należy milczeć o tym o czym mówić nie sposób”. A mówić nie sposób zdaniem które nie jest zdaniem w sensie logicznym. A zdanie w sensie logicznym musi opisywać stan rzeczy który jest faktem. I jeżeli świat nauki, to takie pojęcia jak „badanie” , „dokładność naukowa” , „problem” i analogicznie dla etyki to nie „badanie” a „namysł”, nie ”dokładność naukowa” ale jakaś tam śmieszna „ścisłość filozoficzna”; nie „problem”, ale „zapytanie”, czy „tajemnica” są uprawnione , to raczej uzasadniona jest wątpliwość dla scjentystów z „ateistycznego blogu” czy etykę można nazwać nauką. A jeżeli jeszcze nie daj Boże…no właśnie do etyki „przyczepi” się Bóg…
@ milosnik czarnych jagod
Czytam Pana z wielka uwaga. Powiada Pan, ze podzial na etyke opisowa i normatywna traci dla Pana sens. A ja sie przez to zastanawiam czy etyke opisowa mozna w ogole nazwac etyka. Etyka opisowa moze byc czescia historii, socjologii, psychologii. Nie siega naszego sumienia, ktore poszukuje znaczenia dobra i zla ponad przyjetym obyczajem i moralnymi nakazami takiej czy innej religii. Wspolne dobro ludzkosci, o ktorym Pan pisze, jest chyba najblizszym okresleniem celu etyki.
Genetyczne przywiązanie do etyki chrześcijańskiej…
To jest dziedziczne?
Po kim bardziej? Po matce, ojcu? Autosomalnie recesywnie?
@miłośnik czarnych jagód
Czyż podział na część „opisową” i „operatywną” nie dotyczy każdej nauki? Matematyki, językoznawstwa, fizyki, etyki? Z historią można się zastanowić, ma ta z natury ma charakter opisowy.
I czy opisowy i operatywny wymiary nauk mają sens i rację bytu, gdy są traktowane odrębnie?
Ja mam tu znowu skłonność widzieć te sprawy bardziej integralnie.
Nieetyczne zarodki
Czasami w ciazy jeden blizniak odbiera drugiemu zyciodajna krew matki. Kiedy zaczyna sie etyka w relacjach miedzy blizniakami?
Slawomirski
„Czasami w ciazy jeden blizniak odbiera drugiemu…”
Trauma prenatalna?
Kiedy zaczyna się świadomość?
Jaki status moralny ma byt posiadający ludzki materiał genetyczny?
Etyka zarodka, płodu, noworodka… aż do staruszka z Alzheimerem…
Tyle tematów, dylematów…
… doktoratów? 😉
Od kilku dni wirus grypy zamieszkal w moim ciele. Wiem ze dostal sie do mozgu bo tak strasznych mar nocnych od dawna nie mialem. Kiedy jestem soba? Czy wtedy gdy wirus grypy nie dokazuje w moim mozgu? A jak inne wirusy wplywaja na moje decyzje? Czy czlowiek moze kontrolowac stuprocentowo swoje postepowanie? Jesli nie to w jakim procencie je kontroluje i jaka za to ponosi odpowiedzialnosc?
Slawomirski
A było się zaszczepić 🙄
Chcialem to zrobic ale wirus byl szybszy. Czy powiniennem sie zaszczepic po przebyciu grypy?