E-pomoc czy e-problem?
Kiedy e-papierosy wchodziły na rynek, wydawało się, że to kompletna rewolucja. W Polsce początek ich popularyzacji to rok 2008. Z biegiem czasu entuzjazm wobec nich trochę osłabł i pojawiły się pierwsze wątpliwości. Czy aby na pewno e-papierosy to zupełnie bezpieczna alternatywa dla tradycyjnych wyrobów tytoniowych?
Minęły, być może bezpowrotnie, czasy kreowania przez koncerny tytoniowe ucieleśnienia męskości w osobie palącego kowboja. „Marlboro Man” odszedł do lamusa – pięciu grających go aktorów zmarło na choroby związane z paleniem papierosów. Palący mężczyzna coraz częściej utożsamiany jest z nałogowcem, człowiekiem ze skazą, a może i również nośnikiem gorszego materiału reprodukcyjnego?
W rekordowych latach ’80 ubiegłego wieku w Polsce paliło ok. 65 proc. mężczyzn. Od tego czasu odsetek palaczy generalnie się zmniejsza. Wpływ na to mają oczywiście zmiany w prawie, wprowadzenie zakazu palenia papierosów w miejscach publicznych czy systematycznie wzrastająca cena papierosów, ale i programy prozdrowotne i rosnąca świadomość szkodliwego oddziaływania dymu tytoniowego na organizm ludzki, którego skutkiem może być nie tylko rak płuc.
Co ciekawe, palące kobiety, których w Polsce jest mniej niż palących mężczyzn, są dosyć oporne na zmiany. W 2004 roku było ich 25 proc., a w 2014 r. wciąż 23 proc. Co zrobić, by je skutecznie przekonać do rzucenia nałogu? Być może warto mówić o możliwym wpływie palenia papierosów na problemy reprodukcyjne, niepłodność, poronienie czy wady rozwoje dziecka. Popularne hasło „Palenie zabija” stało się już tak integralną częścią papierosowej paczki, że nikt prawie go nie zauważa. Ilekroć jednak w grę wchodzi życie małego człowieka – naszego potomka – serca truchleją. I może w tym metoda?
A może jednak rozwiązaniem powyższych problemów jest właśnie zbudowany z inhalatora, zespołu grzewczego (atomizera) i baterii, papieros elektroniczny? Zasada jego działania opiera się na podgrzewaniu i przekształcaniu we wdychany aerozol płynu na bazie gliceryny i glikolu propylenowego – substancji, których nie ma w dymie tytoniowym. Poza nimi płyn ten zawiera również nikotynę i dodatki smakowe. Użytkowanie e-papierosa nie wiąże się z procesem spalania i, konsekwentnie, przedostawania się do płuc znacznych ilości substancji chemicznych. Tych w dymie papierosowym stwierdzono ponad 5,5 tysiąca, w tym niebezpieczne nitrozaminy, związki metali ciężkich czy formaldehyd. Zastępowanie tradycyjnego papierosa tym elektronicznym może zatem pozytywnie wpływać na spadek zachorowalności i umieralności na skutek wdychania substancji toksycznych. Zyskują też przebywający z e-palaczem – nie tylko nie przesiąkają dymem, którego zapach może pozostać wyczuwalny przez wiele godzin, ale – co chyba najważniejsze – nie wdychają szkodliwych związków. Zawartość samej nikotyny we wydychanym przez użytkownika e-papierosa powietrzu jest 10-krotnie niższa w porównaniu z tzw. dymem bocznym papierosa tradycyjnego. W teorii brzmi świetnie. Co więcej, e-papieros w przeciwieństwie do innych „zamienników” papierosa daje możliwość odprawiana swoistego rytuału, którego tak często rzucającym palenie osobom brakuje. Nic dziwnego, że w ostatnich latach notuje się wzrost liczby użytkowników tego wynalazku.
Na e-papierosy zwróciłem bliżej uwagę, gdy jakiś czas temu spędziłem prawie cały dzień z osobą, która nieustannie się nim zaciągała, od momentu wstania łóżka aż do położenia się spać. Od tego czasu baczniej przyglądałem się wyraźnie kompulsywnemu stosowaniu e-papierosów przez niektórych użytkowników. Pierwotnie sądziłem, że wynalazek ten może odegrać rolę w stopniowym rzucaniu nałogu. Taśmowe dostarczanie z aerozolem nikotyny prowadzi jednak przecież do utrwalania się uzależnienia. Co więcej, znani są mi również e-palacze, którzy w ramach urozmaicenia sobie dnia palą w przerwach… papierosa tradycyjnego. Jak się jednak okazuje, taki swoisty dualizm nie tylko nie jest już zjawiskiem rzadkim, ale – co gorsza – coraz częstszym. Wykazano niestety, że takie zachowanie wzmaga uzależnienie od nikotyny i może utrudniać powodzenie walki z nałogiem. Innymi słowy, stopniowe próby terapeutycznego zastępowania papierosa tradycyjnego papierosem elektronicznym, mogą odnieść odwrotny skutek od zamierzonego zwłaszcza jeżeli ten drugi używany jest przewlekle, długoterminowo. Zasadniczym pytaniem jest czy e-papieros ma służyć użytkownikowi faktycznie w rzucaniu palenia czy jedynie używaniu go w sytuacjach, gdy palenie papierosa zwykłego jest niemożliwe?
Załóżmy jednak, że palacz „tradycyjny” przerzuca się tylko na e-papierosy. Z pewnością jest to rozwiązanie o wiele zdrowsze. Czy na pewno jednak w pełni bezpieczne? Co tak naprawdę wdychamy zaciągając się e-papierosem? Na te pytania odpowiedzi poszukuje zespół kierowany przez profesora Andrzeja Sobczaka ze Śląskiego Uniwersytety Medycznego. Wiadomo już z całą pewnością, że aerozol powstający na skutek działania e-papierosa zawiera pewne poziomy toksycznych związków takich jak formaldehyd, acetaldehyd i akroleina. Ten pierwszy jest sklasyfikowanym kancerogenem klasy I, ten drugi uznawany jest jako potencjalnie kancerogenny, a ostatni – może zwiększać ryzyko chorób układu krążenia.
Niemniej jednak poziomy wymienionych wyżej związków karbonylowych, powstających na skutek rozkładu znajdującej się we wkładzie e-papierosa gliceryny i glikolu propylowego, są, w zależności od modelu urządzenia, przynajmniej dwukrotnie, a nawet 150-krotnie niższe niż w dymie tytoniowym. Jak stwierdzili badacze, w wielu przypadkach zawartość tych substancji jest porównywalna z tą stwierdzaną dla niektórych preparatów farmaceutycznych. To generalnie bardzo dobra wiadomość. Polscy badacze planują kontynuowanie analiz w kierunku zawartości innych związków w e-papierosach, w tym toksycznych metali.
Z kolei naukowców z Uniwersytetu w Rochester zainteresowało, jaką zdolność do generowania reaktywnych form tlenu posiada aerozol e-papierosów. Chociaż reaktywne formy tlenu powstają w wyniku metabolizmu komórkowego, są eliminowane przez enzymy i drobnocząsteczkowe antyoksydanty (np. witaminę C), a nawet mogą być wykorzystywane w korzystnych procesach (np. w fagocytozie patogenów), ich nadmiar prowadzi do zjawiska stresu oksydacyjnego. Jego skutkiem może być między innymi uszkodzenie materiału genetycznego, inaktywacja białek czy peroksydacja lipidów. Stres oksydacyjny może prowadzić do inicjacji procesów nowotworowych. Jak dowiedziono, aerozol z e-papierosów jest zdolny do generacji reaktywnych form tlenu na poziomie porównywalnym z dymem tytoniowym. Wciąż nie wiadomo, jakie dokładnie związki wpływają na jego silnie prooksydacyjne właściwości. Stwierdzono natomiast, że każde pojedyncze zaciągnięcie się aerozolem wiązało się również z wdychaniem aż sześciokrotnie wyższej zawartości nanocząsteczkowej miedzi niż w przypadku zaciągania się zwykłym papierosem.
E-papierosy są na rynku relatywnie krótko. Do pełnej oceny ich bezpieczeństwa potrzeba badań długofalowych. Na te jednak wciąż czekamy, choć wiadomo, że są już prowadzone. Dotychczas wiemy z nielicznych obserwacjach, że u osób stosujących e-papierosy przez okres do 12 miesięcy nie stwierdzano negatywnych skutków ich działania. Jednak w wielu krajach podchodzi się do e-papierosów z pewną rezerwą (np. w Brazyli), a w innych (np. w Australii) ich sprzedaż jest ograniczona. W Polsce dla odmiany panuje wolna amerykanka, urządzenia i wkłady można kupić bez większego problemu, również te niewiadomego pochodzenia, sprzedawane poza oficjalnym obiegiem. A od nadmiaru, w przeciwieństwie do popularnego powiedzonka, głowa dosłownie potrafi rozboleć.
Zestawienie szkodliwości e-papierosa z tradycyjnym papierosem z całą stanowczością przemawia za tymi pierwszymi. Oszacowano ją na przynajmniej 20-krotnie niższą. Nie zmienia to jednak faktu, że od e-papierosów również można się uzależnić, a możliwość ich stosowania niemal w dowolnym miejscu i okolicznościach, stwarza dogodne warunki, by w przewlekły sposób dostarczać do organizmu nikotynę i być może również inne niekoniecznie bezpieczne dla zdrowia związki. Uzależnieni powinni odpowiedzieć sobie na pytanie czy e-papieros ma naprawdę ich odzwyczaić od tradycyjnego dymku czy zastąpić go wtedy, gdy sytuacja nie pozwala na jego rozpylanie? A może lepiej nałóg palenia zwalczać bez e-półśrodków? Rekomenduje autor, były palacz z dwunastoletnim stażem.
Piotr Rzymski
Ilustracja: Piotr Rzymski (CC BY-ND 2.0)
Źródła:
Jakub Knysak, Andrzej Sobczak, Leon Kośmider, Maciej Goniewicz. Analiza jakościowa i ilościowa związków karbonylowych w aerozolu generowanym przez elektroniczne papieros. XVI Ogólnopolska Konferencja Naukowo – Szkoleniowa TYTOŃ A ZDROWIE „Razem dla zdrowia. Interdyscyplinarne ujęcie tytoniu, alkoholu, narkotyków i leków” 25-26 listopada 2015 r., Poznań.
Komentarze
A mnie zastanawia obraz świata jaki ukrywa się za tego typu rozważaniami. Nawet pomijając, że czasami „pełni zastrzeżeń” do e-cośtam wydają się być bez mała dawnymi hodowcami tytoniu, dzisiaj bezrobotni.
Ja bym zadał raczej pytanie, jaki to problem udało się w historii ludzkości rozwiązać ostatecznie i do końca? Skoro mamy się martwić „Czy aby na pewno e-papierosy to zupełnie bezpieczna alternatywa..”
Poszukajmy w historii. Może niewolnictwo? Kosztowało parę wojen i co? Dzisiaj liczba niewolników idzie w miliony a handel ludźmi odbywa się w najlepsze.
A może broń atomowa? Miała być źródłem końca wszelkich wojen. I co? Na kilkanaście lat starczyło. Itd… itp…
Stąd moja propozycja: Poprawiać, ulepszać, dostosowywać do zmieniających się okoliczności. Zamiast myśleć o ostatecznym rozwiązaniu. Po niemiecku „Endlösung”. Bo nawet i to się nie udało, a źle skończyło. Niestety, to też zaczyna niektórym wracać do głowy. Wcale nie w Niemczech. Tymczasem zapomnienie i „całkowicie bezpieczne alternatywy” chociażby co do tego jednego byłyby wielkim małym kroczkiem nie w bok ani do tyłu.
Uważam każde ograniczenie wdychania nikotyny przez palacza lub osobę towarzyszącą ( np dziecko), za duży sukces. Reszta to walka monopoli o przejęcie rynków.
Wareniklina nadal pozostaje w obrocie w USA i Kanadzie. Najwyraźniej jej działania niepożądane nie są aż tak straszne, jak e-szlugów.
https://en.wikipedia.org/wiki/Varenicline#Adverse_effects
Nigdy nie wypaliłem (czynnie) ani jednego papierosa, cygara, fajki. E-szlugów też nie używałem. Jako outsiderowi koncept redukcji szkód wydaje mi się rozsądny.
https://en.wikipedia.org/wiki/Harm_reduction
W mojej dalszej rodzinie jest lekarz – palacz nałogowy zapowiadający rzucenie palenia od dziesięcioleci. Kiedy pojawiły się e-papierosy, z wielkim entuzjazmem zaczął palić taką fifkę. Otoczenie odetchnęło z ulgą, bo palacz nie dosyć, że palił prawie bez przerwy, to jeszcze zupełnie bezwzględnie we wnętrzu domu, który był przesiąknięty dymem jak wędzarnia, nawet psy pachniały papierosami. Bo najlepiej mu się paliło podczas oglądania licznych meczy piłki nożnej w telewizji.
Fifka wydzielała lekkie opary o znośnym aromacie i już była nadzieja na poprawę atmosfery domowej, kiedy się okazało, że w przerwach między fifkami dottore sięga po zwykłe papierosy, cienkie wprawdzie, ale te właśnie już w ramach „odwyku” palił od lat…
@Gammon No.82
22 grudnia o godz. 9:19
Ja też, mimo pewnych prób w wieku młodzieńczym, nigdy się nie „nauczyłem” palić, po prostu nie umiałem dobrowolnie zaciągnąć się dymem. Jakaś wewnętrzna blokada, czy co?
Chociaż zapachem perfum czy wonnych konwalii (albo bzu) zaciągam się bez wahania i raz przy wąchaniu róży prawie użądliła mnie pszczoła 😉
Dlatego też z radością powitałem i witam wszelkie zakazy palenia w publicznych miejscach i popieram wszelkie sposoby chronienia otoczenia przed konsekwencjami czyichś nałogów.
Jak straszny bywa głód nikotynowy, miałem okazję się raz przekonać na dwudniowej ekspedycji do pewnej jaskini tatrzańskiej. Kiedy palący koledzy zorientowali się, że żaden nie wziął zapasowych fajek i mają tylko pół paczki na trzech, to na kolanach szukali wśród skalnego rumoszu petów wyrzuconych nonszalancko w pierwszych godzinach wyprawy. Nastrój w grupie zrobił się tak niespokojny i agresywny, że postanowiłem przed następną taką ekspedycją zadbać samemu o zapas i mieć przy sobie paczkę papierosów, dla własnego bezpieczeństwa po prostu 🙄
Nie wierzę w żadne gwałtowne rzucenie palenia. Poprostu organizm staje dęba, bóle głowy, podrażnienie, apetyt itp. Mnie zajęło to pół roku konsekwentnego ograniczania papierosów. Satysfakcja kolosalna. Pozdrawiam niepalących, żal mi palaczy – żyjących w stresie, śmierdzących dymem, przyszłych pacjentów onkologii, bez poczucia smaku potraw.
Skąd nazwa dla zwyczajnej grzałki: „elektroniczny”? Najwyżej „elektryczny”.
Z poważaniem W.
„Elektroniczny” brzmi bardziej naukowo 😎 i lepiej się sprzedaje, niż „elektryczny”, który bardziej się kojarzy z urządzeniem podłączanym do gniazdka z prądem niż z fifką na baterie.
Chyba tylko po niemiecku jest to „Elektrische Zigarette”, ale i tam popularna jest nazwa „Elektronische Zigarette” lub po prostu E-Zigarette.
Również opowiadam się za redukcją szkód, ale żeby ją doskonalić trzeba poznawać skuteczność, zalety i wady określonych metod, a nie ślepo wierzyć producenckim zapewnieniom.
@JactT
To nie kwestia wiary, a woli – a z tą bywa u wielu kiepsko. Mam niezłośliwe pytanie czy kobiecie w ciąży też zaleciłbyś półroczne „schodzenie” z fajek?
@przymski
Z tą wolą to jest wielki problem.
Ten mój palący krewny ma również sporą nadwagę. Co jakiś czas więc podejmuje heroiczne próby schudnięcia kupując jakieś drogie urządzenie do domowej gimnastyki i zarządzając dietę. Po krótkim czasie urządzenie poniewiera się w kącie i zbiera kurz, dottore wraca do normalnego menu (jest wielkim smakoszem) i dalej wyleguje się na kanapie z e-cygaretką. Do pracy jeździ samochodem, parkuje pod drzwiami gabinetu, spacery odbywa najwyżej na wakacjach, dokąd lata samolotem. Przy własnym domu ma wielki ogród z czereśniami, cytrusami i oliwkami, ale owoce kupuje w sklepie, bo to mniej fatygi…
@markot
Zgoda, że tak jest. Mam też wątpliwości czemu to się nazywa „papieros”? Toż to taki raczej inhalator podręczny.
Z poważaniem W.
PS. Panowie tego świństwa się nie pali lecz wdycha parę. Jak można mówić o rzucaniu palenia tzw. „e-papierosa”?
Z poważaniem W.
Kiedyś, raz współwynajmowałem domek w Andaluzji. W ogródku rosła cytryna.Ludzie jaka to rozkosz wyjść do ogródka i zerwać owoc i spożyć.
Z poważaniem W.ł
@markot
bo dobrobyt często szkodzi, nie tylko ludziom.
@Wojtek-1942
papieros i palenie to w tym kontekście raczej umyślne nawiązania niż określenia merytorycznie trafne – stąd i mój opis jak działa to cudo inhalacyjne i że jego przewaga polega na braku procesu spalania. A ku ścisłości to wdychany jest raczej aerozol, a nie „para”.
to może e-jointy w szkolnych sklepikach?
Podobno 10 tys młodych ludzi chce „naukowo testować palenie marihuany”.
To przykre ale często – z powodu durnoty obywateli – państwo musi wprowadzać ograniczenia. W przeciwnym razie struktura społeczeństwa by padła.
Pierwszego papierosa zapaliłem mając 9 lat. W podstawówce popalało się skrycie od okazji do okazji. W liceum niewiele lecz regularnie a po maturze już oficjalnie. Przeciętnie 2 paczki starczyły mi na 3 dni i tak przez kolejne 24 lata. Któregoś dnia, „pod fajrant” skończyły mi się papierosy.
Postanowiłem, że w drodze do domu nie zatrzymuję się, by kupić kolejną paczkę ( nigdy nie kupowałem „na zapas” ).
Pomyślałem sobie – ” ciekawe, kiedy głód nikotyny wygoni mnie z domu po papierosy?”.
Nie wygonił, zatem rano nie było tego tradycyjnego papieroska w drodze do pracy.
Wchodzę do biura i oświadczam współpracownikom:
Panowie – ja nie palę !
Oni na to – od kiedy ?
Od wczorajszego popołudnia – odpowiadam
Oni z powątpiewaniem – zobaczymy jak długo wytrzymasz .
Ano – zobaczymy – mówię.
I tak trzymam ponad 18 lat
Coś w tym jest. Palę od 15 lat. od 2 lat mam epapierosa. Kupiłem go bo chciałem rzucić podobało mi się że mogę go używać wszędzie do woli. Wszyscy to pochwalali bo nie ma smrodu itp. itd. W efekcie nie wiem już ile razy zaciągałem się w ciągu dnia,ale na pewno robiłem to tak jak napisał autor: kompulsywnie od rana do wieczora. Postanowiłem to przerwać, bo bolała mnie coraz częsciej głowa i mdliło mnie, wróciłem do normalnych papierosów, których teraz pale wiecej niż przed epapierosem!!! W ogóle czuje sie bardziej uzależniony .. Wiem, że to żenujące i muszę coś z tym zrobić, idzie nowe, może sie zmobilizuje po tej lekturze.
Wesołych Świąt palacze i szczęśliwie niepalący!
To może z okazji świąt napiszę trochę prawdy. Wq.rwia mnie ględzenie: Każdy papieros to o jeden za dużo. Zakazać całkowicie. To świństwo zniszczyć razem z palaczami. Walczyć z monopolami. Bandyci i mordercy. I inne świąteczne brednie.
Tymczasem prawda jest taka, że to Polska jako kraj, i jako społeczeństwo przede wszystkim, jest chyba jedynym obrońcą palenia i przemysłu tytoniowego tradycyjnego. To Polska obraziła się – oczywiście, to potrafi – na Unię i oddała do Trybunału sprawę przeciw zakazowi produkcji papierosów mentolowych w zgrabnych opakowaniach bez ostrzeżeń. No i oczywiście Trybunał pika i puka się w głowę, przegrana i pośmiewisko zagwarantowane. Tak, ale ile to komentujący w Polsce mieli okazji do wyzwisk: Unijni durnie i złodzieje. Chcą zniszczyć polski przemysł i miejsca pracy. No i cała standardowa tyrada bajek o świecie który się znęca nad Polakiem.
Co w tym ważne:
1. To nie PiS, to Tusk z PO wystąpili do Trybunału w obronie smrodu. Nowa władza tylko się z naburmuszoną satysfakcją dołącza do obrony polskości. Czyli cała Polska zwarła szeregi w boju przeciw własnemu zdrowiu.
2. Nikt z mediantów nie broni Unii. Bronią polskości. To właśnie jest główny powód do utrwalania obrazu Europy jako bandy antypolskich złodziei. Panuje ciągle mentalność krytyki krzywizny bananów i ogórków. Czy ktoś wyjaśniał, że o były potrzebne rozporządzenia? Nie widziałem jeszcze nigdy tekstu, który by wyjaśniał mechanizmy działania Unii.
3. Okazuje się, że z chciwości i dla paru groszy Polak sam sobie potrafi zaszkodzić. I z nienawiści do reszty świata. Te 70 tys zbędnych śmierci rocznie przez palenie i 36 miliardów kosztów rocznie (te koszty i tak powstaną, ale później) są przecież bez znaczenia. Ważne, że Polak potrafi.
A tu dyskusje pięknoducha o szkodliwości niepalenia. To też prowadzi do śmierci, ale po co się ośmieszać w Brukseli. Pisałem kiedyś, że proponuję stworzenie Instytutu Lepszych Narkotyków, który nie będzie walczył z narkotykami tylko szukał nowszych, lepszych i mniej szkodliwych. E-papieros to wspaniały krok na tej drodze.
To tak z okazji świąt. Żeby nie było za wesoło.
Drogi Panie, uprasza się o kulturę wypowiedzi i czytanie ze zrozumieniem, bo nikt o szkodliwości niepalenia tu nie dyskutuje.
Cały problem z e-papierosami polega na tym, że one nijak przyczyniają się do spadku liczby palących. Ich udział w tym zakresie jest marginalny, jeżeli w ogóle możliwy do jakiegokolwiek odnotowania. Największą grupę stanowią palacze tradycyjnych papierosów, którzy sądzą, że rzucą palenie, a kończą na paleniu jednocześnie e-papierosa i papierosa (niektórzy nazywają go mianem analogowego’), wreszcie wracając do papierosów zwykłych, e-papiesa odkładając na półkę. Szybciej do zwykłych papierosów wracają stosujący liquidy z niższą zawartością nikotyny, te z wyższą dają poczucie ‚uderzenia w gardło’ (throat hit), lepiej imitują zwykły papieros, ale silniej utrwalają uzależnienie od nikotyny. A i tak większość takich e-papierosowców wróci prędzej czy później do zwykłych papierosów. Reszta to mrzonki powtarzane przez zarabiających na e-papierosach. Siła reklamy dźwignią handlu. Skoro zwykłe papierosy są coraz powszechniej be to trzeba wyciągnąć ile się da od uzależnionych. Zerowanie i wspieranie czyjeś słabości.