Stare, ale jare
O ile dobrze pamiętam, Thomas Kuhn w „Strukturze rewolucji naukowych” napisał, że rewolucje z biegiem czasu stają się niewidzialne. Dzieje się tak dlatego, że kolejne pokolenia nowych adeptów nauki zgłębiają tajniki wiedzy z nowych podręczników. Opanowują więc nowe paradygmaty, nie mając w ogóle pojęcia o tym, jak aktualne paradygmaty wyglądały wcześniej oraz jak wyglądały paradygmaty dawniejsze, a dziś już zarzucone.
Nie wiem, ile w tym racji, ponieważ zajmuję się dyscypliną, w której mnogość paradygmatów i ich konflikt jest jej solą i chlebem powszednim. Jednak ta myśl nieustannie gdzieś mi pobrzmiewała w głowie, gdy porównywałem cztery podręczniki do logiki – trzech autorów: Tadeusza Kotarbińskiego, Kazimierza Ajdukiewicza oraz Tadeusza Czeżowskiego. W przypadku Kotarbińskiego miałem dwie pozycje tego typu.
Skłoniło mnie do tego banalne zagadnienie – kiedy przestano uważać wyrażenia normatywne oraz wartościujące za wypowiedzi poddające się kwalifikacji logicznej w kategoriach prawdy i fałszu? Mówiąc nieco inaczej – każdemu adeptowi logiki wbija się do głowy formułę, że zdaniem jest wypowiedź, która jest albo prawdziwa, albo fałszywa. Cała reszta nie jest zdaniem. Ta formuła jest oczywiście pewnym uproszczeniem, ale oddającym sedno sprawy. Zapomina się, że cała reszta wypowiedzi oczywiście jest zdaniami (np. pytania), ale tylko z punktu widzenia reguł składni języka, ale nie z punktu widzenia logiki formalnej. Ale to tak na marginesie. Tymczasem w jednym z artykułów Kazimierza Twardowskiego z przełomu XIX i XX wieku znalazłem pogląd, że wyrażenia oceniające oraz normatywne są prawdami, podlegają więc, w pewnym sensie, kwalifikacji logicznej. I tu pojawiło mi się pytanie: kiedy zaczęto uważać inaczej i jak to uzasadniano?
Zadanie moje jest więc bardzo szczegółowe i być może nie ma w tym nic nadzwyczajnego, ale mnie to akurat ciekawiło. I dlatego sięgnąłem do dawnych podręczników. Nie ma ich jeszcze wszystkich, więc śledztwo nie jest zakończone.
W każdym razie tło historyczne tego pytania jest takie, że Twardowski był jednym z pierwszych nauczycieli logiki współczesnej na ziemiach polskich. To jego studentem był np. Jan Łukasiewicz, późniejszy badacz logiki Arystotelesa i twórca logiki wielowartościowej. Pewnych podstaw logiki nauczył się on właśnie u Twardowskiego. To u Twardowskiego wykształcenie m.in. w tych kwestiach zdobył Tadeusz Kotarbiński, autor kilku podręczników do logiki. Podobnie rzecz się miała i z Czeżowskim, i z Ajdukiewiczem. Ajdukiewicz zresztą później został zięciem Twardowskiego.
Przeglądając te książki, porównywałem je z tym, czego mnie nauczono na studiach. Wszak podręczniki te pisane są w latach, kiedy następuje bujny rozkwit badań logicznych, pojawia się wiele nowych twierdzeń, reguł, zmienia się sposób rozumienia tej dyscypliny. Wszystko to znajduje odzwierciedlenie w podręcznikach, w których w pewnym momencie np. zmienia się notacja z polskiej na tę aktualnie przyjętą w logice. Inna zmiana dotyczy terminologii, w której ostatecznie rezygnuje się na przykład z kategorii „sądu” jako zbyt psychologicznej – na rzecz „zdania”. To zresztą efekt szerszego trendu, w którym rezygnowano z wszelkich kategorii psychologicznych na rzecz badań formalnych. Szybko się okazało, że taka zmiana przynosi rezultaty i ogromny postęp w badaniach nad strukturą języka.
Takich rzeczy jest znacznie więcej. Są one interesujące z historycznego punktu widzenia, ale mając ich świadomość, łatwiej dostrzec pewne zmiany (rewolucje), jakie w ciągu ostatnich stu lat zaszły. Zauważy je jednak tylko ktoś, kto do tych starych podręczników zajrzy. Mnie osobiście mocno przypadł do gustu podręcznik Tadeusza Czeżowskiego, wydany w 1947 roku. Oto mam przed sobą blisko 70-letnią książkę, napisaną przez blisko 60-letniego wtedy autora. Mam ją fizycznie przed sobą, co wzbudza we mnie też pewną refleksję: tyle się zmieniło i na świecie, i w logice, a jednak jest to rzecz na tyle dobrze napisana, że niewiele straciła na aktualności.
Grzegorz Pacewicz
Zdjęcie: Grzegorz Pacewicz (CC BY-ND 2.0)
Komentarze
Jedna drobna uwaga. Zdanie ” 70-letnią książkę, napisaną przez blisko 60-letniego autora” brzmi dość dziwnie. Proponuję dodać „60-letniego wtedy autora”.
I druga, raczej smutna uwaga: Za krótkie życie na zajmowanie nawet tak ciekawymi problemami. Dlatego dobrze jest czytać nie tylko o tym, że takie problemy istnieją. Szczególnie, że sposób podejścia można by przenieść na bliskie dzisiejszej praktyce, także politycznej, pola zastosowań. Tymczasem każdy wyrywa z historii co mu akurat przydatne a systematyka żadna. Czyli brak spójnego spojrzenia na historię. I stąd żadnych składnych wniosków. Ważne by być „największy na świecie”.
Już dopisuję. Dzięki.
Jako nastolatek miałem okazję czytać polskie szkolne podręczniki do matematyki, o ile czegoś nie pokręciłem, z XVI albo XVII wieku.
Pamiętam swoje wielkie zdziwienie, że po pierwsze w ogóle mogłem je zrozumieć (tzn. w dużej części rozumiałem ówczesną polszczyznę), po drugie występowaniem kompletnie nieznanej mi terminologii/nazewnictwa (tu pomógł słownik) oraz po trzecie tym, że treść zadań była całkiem sensowna a niektóre z nich i dzisiaj sprawiłyby duży kłopot maturzystom.
„niewiele straciły na aktualności”…. 😉
Z kolei przeglądając niektóre wojenne prace matematyków niemieckich zauważyłem dedykacje dla Hitlera…
„tyle się zmieniło i na świecie”
z pewnością nie ma już prac naukowych dedykowanych aktualnym Hitlerom. 😉
Znajomy zachodni researcher w computer science (tej prawdziwej od algorytmow, dowodow poprawnosci i teorii typow, a nie metodologii Agile) mowil mi ostatnio, ze prace polskich logikow to kopalnia ciekawych tematow dla niego, tylko ze niestety nie zna polskiego… powinno sie je wydac po angielsku.