O czym kandydat nie pomyślał
Niewiele osób pamięta, że po przełomie roku 1989 pierwszymi demokratycznymi wyborami w Polsce były wybory samorządowe z maja 1990. Pamiętam je, ponieważ głosować jeszcze nie mogłem, natomiast radosny nastrój zmian sprawił, że przyszedłem na spotkanie z kandydatem na radnego w przyzakładowej stołówce. Zapamiętałem z niego poczucie, że wreszcie mamy wpływ na najbliższą okolicę i jej sprawy.
Kilka lat temu przeniosłem się z największego miasta w regionie na wieś, położoną przy niewielkim miasteczku (ok. 20 tys. wyborców). Jako wyborca należę już do gminy, nie do miasta, i to gminy niewielkiej (ponad 9 tys. wyborców). Sam mieszkam na obrzeżach i miasta, i samej wsi, która bezpośrednio graniczy z miasteczkiem.
W sensie załatwiania różnych spraw jestem w zasadzie związany z tym miastem – nawet urząd gminy mieści się w mieście – zaś w sensie wyborczym już nie. Tegoroczne wybory samorządowe są pierwszymi, w których wziąłem udział jako nowy mieszkaniec.
Jeśli wziąć pod uwagę przepływ informacji, to wyglądało to tak…
W moim dawnym mieście posiadałem dość dobrą wiedzę, natomiast tutaj wszystko musiałem poznać od nowa. Przez kilka lat zamieszkania zdążyłem rozpoznać burmistrz miasteczka i kilku lokalnych działaczy związanych z miastem. Tego samego nie udało mi się zrobić w odniesieniu do gminy: wprawdzie wiem, jak wygląda wójt i kto nim jest, ale tu moja wiedza się kończy. No, może jeszcze kojarzę kilku urzędników. Na tym koniec. Dlaczego tak się dzieje?
Z różnych względów informacja o tych ludziach i ich działaniach do mnie nie dotarła. W kontekście wyborów przepływ informacji i dotarcie z nią do potencjalnego wyborcy ma kluczowe znaczenie dla wygranej. Wiadomo, że ci, którzy są u władzy, mają łatwiej. Po pierwsze, zajmują eksponowane stanowiska (wójt), po drugie, są jakoś znani, chociażby nawet z tego, że są radnymi. W gminie miałem trzech kandydatów na wójta, a w moim okręgu trzech na radnego. Jak tu się przedstawiał przepływ informacji?
Wójt wysłał mi ulotkę. O kolejnym kandydacie dowiedziałem się z plakatu w sklepie, o ostatnim nic nie wiedziałem. Co z kadnydatami na radnych? Nic, cisza.
Ze strony PKW wiedziałem, że dwóch mieszka w sąsiedniej wsi, a jeden w mojej. To wszystko. Jeśli któryś z kandydatów liczył na wygraną, mógł zrobić coś taniego, prostego i skutecznego. Aby pokazać wyborcy, kim się jest i co się sobą reprezentuje, wystarczyłoby przejść się po domach mieszkańców. Wyborców jest raptem 9 tys., ale w sumie to tylko kilka wsi, które można odwiedzić w kilka weekendów.
Wiadomo, że do kilku domów nie wpuszczą, w kilku nie będzie nikogo, ale w kilku ktoś będzie. Ze studiów politologicznych pamiętam, że skuteczność bezpośredniego spotkania jest najwyższa, jeśli chodzi o decyzje wyborcze. Wystarczyłoby do tego dorzucić prostą ulotkę wydrukowaną na domowej drukarce, nawet czarno-białą, i myślę, że sukces byłby murowany. Jeśli nie w wyborach na wójta, to przynajmniej do rady gminy.
Dziwi mnie, że żadnemu z kandydatów nie przyszło to do głowy. Nie bez przyczyny zaznacza się w mediach, że są to najważniejsze wybory: to ich wynik decyduje o tym, co będzie się działo w najbliższej okolicy przez następne kilka lat.
Ale wiadomo też, że to „szkoła” demokracji: to tu rodzą się działacze lokalni. Podejrzewam jednak, że nie tylko w mojej gminie, na razie ta szkoła wygląda tak sobie. Kandydaci, jeśli już podejmują jakieś działania, nie wychodzą poza standardowe ulotki i plakaty, i przynajmniej na razie nie próbują dotrzeć bezpośrednio do tych, którzy mogliby ich wybrać. Brak przepływu informacji, ale przede wszystkim inicjatywy i chęci z ich strony. Tak to wygląda z perspektywy małej gminy.
Grzegorz Pacewicz
Foto: Grzegorz Pacewicz
Komentarze
No, to warto zrobić eksperyment i podpowiedzieć losowo wybranemu kandydatowi za 4 lata co ma robić.
Czy ten kot zszedł sam z drzewa?
Z poważaniem W.
Wojtek-1942,
Tak, oczywiście. Drzewa, dachy, płoty to dla niego żaden problem.
Aleś ty naiwny, Grzegorzu Dyndało (pardon, Pacewiczu)… 🙁
PO jakiemu to jest ” zdążyłem rozpoznać burmistrz miasteczka „?
Puść wodze fantazji, kagan…
???
Całkowicie podzielam opinię Gospodarza. Mieszkam w znacznie większym mieście, ale nie miałem szans (możliwości) spotkania z jakimkolwiek kandydatem do Rady Miasta, na prezydenta, czzy do sejmiku wojewódzkiego. A chętnie bym poszedł na takie spotkanie, by potem móc sprawdzać kandydata (jeśli został wybrany).
Jedynym, który prowadził kampanię, ale bez definiowania tego co chce w radzie robić, by właściciel kiosku z warzywami, zlokalizowany opal domu w którym mieszkam.
Mam nadzieję, że w wyborach do Sejmu, takie spotkania z wyborcami będą organizowane, a wręcz staną się standardem.
Internet I strona www kandydata, to nie to samo co możliwość bezpośredniej dyskusji.
Ja tam większości cały czas nie kojarzę. Musiałem szukać w necie, co to za goście
GSJ to kolejny naiwny, który myśli, że na polityków można wpływać inaczej niż łapówkami…
@badnick,
Po polsku. A jak się odmienia burmistrz, jeśli dotyczy kobiety?
Burmistrzyni! 😉
Punkt dla kagana 😎 😀
A ja, owszem – kandydata na radnego dzielnicy znam osobiście, tyle że był w sąsiednim okręgu wyborczym. Za to poznałem potencjalnych kandydatów twarzą w twarz niedawno, przy czym ich aktywność znałem z FB zanim pewnie w ogóle myśleli o kandydowaniu (wszyscy oni są z komitetu bezpartyjnego). Z kandydatami do rady miasta już jest trudniej (tzn. plakatów i ulotek oczywiście mnóstwo), choć zdecydowałem się na osobę, którą od dawna kojarzę z aktywności lokalnej. Natomiast co do sejmiku, to wchodząc do lokalu, nie bylem przekonany, że na kogokolwiek zagłosuję. (Kandydaci na prezydenta miasta są przynajmniej częściowo znani z ogólnopolskiej polityki, więc to co innego)
Swoją drogą, wśród dalszych znajomych mam hydrobiologa, który w swoim obwodzie miał przytłaczające zwycięstwo, więc chyba jakoś dał się poznać. W skali gminy chyba jednak poszło mu słabiej, niestety.
Mnie znacznie bardziej interesuje „pad” systemu informatycznegp PKW, zwlaszcza przy okazji podobnego padu systemu sprzedazy biletow na cud swiata Pendolino czy jak tam.
A wszyesko w kontekscie tromtadracji niektorych polskich profesorow informatyki o tym ze „Polska jest swiatowa potega informatyczna”
Paru informatykow tu jest, wiec chetnie poslucham opinii
Mnie tam nic nie dziwi.
„Hmm…
Przepraszamy za utrudnienia w dostępie do konta. Wiemy o problemie i już nad nim pracujemy.”
Taki komunikat napotykam od czasu do czasu (tym razem od 2 dni), gdy próbuję skorzystać z konta pocztowego na jednym z polskich (a jakże!) portali.
Nie wiem, jak często się psuje, bo rzadko zaglądam. To adres mailowy do logowania na blogach „Polityki”.
Dobre, bo polskie 😎
Najważniejsze, aby nie szło przez „ruskie serwery”, a jakby co, to policzymy na piechotę.
Nie wiem, jak było z biletami na pendolino, ale system liczenia głosów PKW został zakupiony na 3 miesiące przed wyborami czyli polska tradycja robienia czegoś „na wczoraj” jest kontynuowana. Dobrze, że nie w czynie społecznym 😎 Niecałych 300 milionów za system to chyba niedrogo, co?
A na tym blogu mogę komentować dzięki fantastycznym informatykom zatrudnionym przez „Politykę”.
Pod warunkiem, że zaloguję się przy pomocy hasła i adresu mailowego (tego, co go właśnie nie mogę otworzyć) ale pod blogiem wpiszę mój stary adres, który podałem „logując się” na tym konkretnym blogu.
Inaczej będę czekał na moderację.
@A.L.
Z tego co słyszałem, przetarg na system informatyczny obsługujący wybory rozstrzygnięto bodaj 3 miesiące przed ich przeprowadzeniem. Ofertę złożyła tylko jedna firma, co moim zdaniem dobrze świadczy o polskiej branży informatycznej. Większość firm zgodnie z regułami sztuki uznała, że w takim terminie nie da się dostarczyć produktu odpowiednio wysokiej jakości i nie wystartowała w konkursie o to zlecenie. To, że znalazła się czarna owca, nie świadczy źle o całej branży.
A swoją drogą, jako naukowcy, moglibyśmy też zerknąc na nasze wybory samorządowe: do KBN, CK i innych tego typu ciał. Czy zetknęliście się kiedyś z kampanią prowadzoną przez kandydatów, przedstawieniem przez nich swoich poglądów i stanowisk w sprawach, o których mieliby w tym ciele decydować?
System informatyczny obsługujący wybory albo sprzedaż biletów online to musi być jakaś niesamowicie skomplikowana sprawa, coś jak wynalezienie koła na nowo 😎
W krajach sąsiednich jeżdżą mercedesami, a Polak uparcie na nowo konstruuje syrenkę? To pewnie, że 3 miesiące nie wystarczą.
@gp
Przepraszam, że ciągle o tym kocie ale na temat wyborów nie mam opinii. Wrzuciłem kartki do urny i już. A z kotem to mam tak, że wiem z autopsji jak trudno kotu zejść z drzewa na które łatwo wszedł. One, te koty, nie potrafią schodzić głową w dół a tyłem się boją. Mogą zeskoczyć ale też wolą gdy jest niżej niż wyżej. Kilka razy widziałem interwencje strażaków a raz starszą panią „namawiającą” swego kota do zejścia z niezbyt wysokiego drzewa. I tej pani się owego kota namówić udał. Stąd pytanie o ten obrazek na fotografii.
Z poważaniem W.
Markot
A po co nam wybory? Przecież kolejność świń u koryta można znaczniej taniej ustalić przez zwyczajne losowanie!
A.L., Markot etc.
Wiadomo, że informatykami są dziś głównie „myślący inaczej”. To chyba wyjaśnia te problemy z blogiem POLITYKI, pocztą elektroniczną, liczeniem głosów w „wyborach” oraz biletami ma „Wahadełko”?
@J.Ty: ” Ofertę złożyła tylko jedna firma, co moim zdaniem dobrze świadczy o polskiej branży informatycznej”
Czyli tylko jedno zgnile jabluszko w korcu pieknych jablek? Ta firma, niewatpliwie niekompetentna, pozbawiona etyki I robiaca „na dus” reklamuje sie jako „specjalista od zamowien publicznych”. I rzeczywiscie, jakies tam zamowienai publiczne robili.
Od czasu do czasu musze sie kontaktowac z portalem ZUS. Wlos staje na glowie.
Polityka tez ma doskonalych programistow. Ogladam Polityke na smarfonie. Chce otworzyc blog – nie da sie. Dlaczego? Ano, bo na samej gozre „tasiemki” otworzyla sie reklama. Musze wiec przewinac na sama gore, reklame zamknac I pzrewinac z powrotem do bloga. Tyle ze zanim pzrewine (bo to dosyc daleko) reklama sie znow otwiera. Czy ktos pomyslal 5 minut?
Portal gazowni. Wprowadzam PESEL I numer konsumenta. Pojawia sie czerwona wiadomosc: „JEDEN z powyzszych numerow jest nieprawidlowy”. Czy pisal to czlowiek o normalnym umysle? Czy nie mogl napisac KTORY numer nie jest prawidlowy? Zreszta, oba sa prawidlowe. Mimo kilku wizyt w biurze I niezliczonych telefonow na infolinie, nie udalo sie ustalic claczego wyswietla sie ten komunikat. Oba numery sa prawidlowe
Natomiast wracajac do PKW – wydaje sie ze tu jest mieszanka dwoch rzeczy: braku etyki (I byc moze niekompetencja) owej firmy, oraz, co gorsza TOTALNA nieznajomosc zagadnien informatyzacji wsrod tak zwanych „elit” rzadzacych krajem. Kazdy jako tako orientujacy sie powinien wiedziec ze 3 miesiace to w sam raz wystarczy na sformulowanie wymagan I wstepna dokumentacje. Na ale jak ma byc inaczej, skoro Ministrem Cyfryzacji byl przez wiele lat polityk, historyk, czy cos podobnego… A teraz jest kto, bo nie pamietam?… Specjalista od transportu lotniczego?
Tak wygląda tanie państwo w praktyce. Urzędnicy nie muszą się znać na informatyce – na tym mają się znać zatrudnieni w urzędach informatycy. Etaty informatyków w urzędach nie mogą kosztować wiele więcej niż urzędników (szeregowych), więc albo pracują tam informatycy zarabiający znacznie mniej niż ich koledzy w biznesie (i np. w czasie pracy robią fuchy), albo zatrudnionych jest ich tak mało, że ledwo mają czas usuwać drobne usterki poczty itp. No więc specyfikację przetargową piszą urzędnicy niemający za wiele pojęcia o systemach informatycznych i informatycy, poświęcający na to kilka minut ze swojego dnia pracy.
A może nie zrobiono ulotek ze względu na kwestie ekologiczne?
A.L.
Jako tego specjalistę od transportu lotniczego to masz zapewne na myśli „profesora” Bartoszewskiego, ex-prezesa PLL LOT?
@badnick: Nie. Obecny Minister Cyfryzacji studiowal ekonomie transportu lotniczego czy cos takiego
Pierwszy przetarg na system ogłoszono podobno na rok przed wyborami. Przetarg ten jednak wkrótce unieważniono, bo nie spełniał wymogów ustawy o zamówieniach publicznych.
Dziewięciu sędziów, ale ani jednego sprawnego prawnika?
Nowy przetarg ogłoszono w maju 2014 i rozstrzygnięto na 3 miesiące przed wyborami.
Jakoś to będzie – pomyśleli sobie informatycy, a sędziowie z PKW cieszyli się – mamy system i to już na 3 miesiące przed wyborami…
Próbowałem znaleźć możliwość zakupu biletów online na polskie pendolino, moja wyszukiwarka zawiodła 🙁
No to spróbowałem na włoskie
Z francuskiego TGV Lyria korzystałem już wielokrotnie…
Nie znam się na informatyce i robieniu programów, ale z nich korzystam i potrafię ocenić wygodę i niezawodność.
Mam pytanie do znawców:
Czy zrobienie takiego programu sprzedaży biletów lub liczenia głosów w wyborach, na dodatek takiego, który się nie „zatka” i byle haker się do niego nie włamie, to jest robota dla naukowców czy dobrych rzemieślników-informatyków czyli zwyczajnej firmy usługowej?
Czy może jednak pracowników naukowych wyższej uczelni?
Firma Nabino chwali się na swojej stronie:
Państwowa Komisja Wyborcza wybrała Nabino do obsługi serwisów wyborczych
2014-03-04
Nabino wygrało przetarg na zaprojektowanie, wykonanie oraz obsługę witryn internetowych na potrzeby wyborów do Parlamentu Europejskiego, wyborów uzupełniających do Senatu RP, samorządowych ogólnokrajowych i samorządowych podczas kadencji w 2015 roku.
To jednak czasu było trochę więcej, od marca 2014…
@markot: To nie jest robota dla naukowcow. Naukowcy nie maja zielonego pojecia jak sie pisze progeamy w warunkach przemyslowych i jak takie programy wyfladaja. Musi btc firma. Tylko dobra, z doswiadczeniem, i RZETELNA. Zadna rzetelna firma nie podejmie sie zrobienia takiego systemu w 3 miesiace.
A marcowa data i „wybranie” nie znaczy ze wtedy podpisano kontrakt
@A.L.
dzięki, tak sobie też myślałem.
To gdzie pracują ci fantastyczni polscy informatycy? I dlaczego nie korzystają z gotowych, sprawdzonych wzorów, np. na sprzedaż biletów online.
To, co się dzieje na blogach Polityki (logowanie do każdego osobno, niemożność zalogowania na stary nick, bo „zajęty”, ale komentowanie pod starym, bo inaczej moderacja, niemożność używania polskich słów zawierających angielskie „p-orn” czy „a-ss” itd.) też nie świadczy najlepiej o zatrudnionych do tego fachowcach 🙄
Dziadostwo informatyczne ma też stronę pozytywną, bo zamknięte na kłódkę teksty w GW mogę bez trudu otwierać, i to nie mając większego pojęcia o informatyce 😉 Na dodatek sam na to wpadłem 😎
@markot: „To gdzie pracują ci fantastyczni polscy informatycy? ”
Biora udzial w konkursach I zawodach informatycznych. W rozwiazywaniu problemow (problemikow) na czas
Slajd z mojego wykladu ( a I to tylko jeden z serii)
1.Federal Aviation Administration spent $2.6 billion upgrading
the air traffic control system (Advanced Automation System)
before declaring it a failure and cancelling the project in 1994
2. The IRS cancelled a modernization effort in 1997 after
spending $4 billion
3. The Air Force cancelled a Enterprise Resource Planning project
for which they had spent $1 billion when it concluded that
finishing the project would cost more than would be saved
with the final product
3. At the University of Wisconsin lack of planning resulted in a 5
year effort to implement a new payroll and benefits system to
be cancelled (after spending $28 million)
Komentarze do poprzedniego slajdu: informatyka w zamowienaich publicznych nigzie nie ma sie dobrze. Ostatni wielki „flop” to system do Obamacare. Prawie „kalka” sytuacji z polskim systemem do glosowania. Zamowiony za pozno, w nierealistycznym terminie I dostarczony bez testowania.
Nie zebysmy mieli byc dumni z powodu tego ze jstesmy w dobrym towarzystwie, ale…
Na zaonczenie jeszcze jeden cytat;
Large projects, those costing more than $10 million,
are successful exactly zero (0) percent of the time
(Johnson, J. 1999. CHAOS Into Success. Software
Magazine)
A.L.
Z wojska pamiętam zawody w naprawie samochodów na czas, ale one miały jakiś sens, szczególnie w warunkach frontowych. Nie ma zaś sensu tworzenie „na czas” systemów informatycznych, szczególnie w administracji…
Markot
W tym roku, w lecie, chciałem kupić w kasie Dworca Wschodniego w Paryżu bilet na „teżewe” do Sztrasburga, ale system rezerwacji padł, więc zwyczajnie wsiedliśmy do tegoż „teżewe” bez bitetów i kupiliśmy je podczas jazdy u konduktora bez dopłaty. Ciekawe, jak sobie z podobnym problemem poradzi PKP IC?
A.L.
To powinien się znać na rzeczy, chyba, że „studiował” on jak prezes Goliszewski na UW.
Kupowanie biletu u konduktora w pociągu TGV (za pełną normalną cenę) to nic nadzwyczajnego i PKP też sobie poradzi.
Kupowanie biletów online to dziś jest sztuka, loteria i hazard. Chodzi o to, aby kupić jak najtaniej i zamiast np. 200 euro zapłacić 25. Tylko zupełny neptek i niedojda kupuje w kasie na dworcu lub na lotnisku 😉
markot
Normalny człowiek to kupuje bilet w pociągu albo u konduktora, a tylko naiwniacy z mózgami wypranymi przez reklamy kupują je na zapas w sieci, podając przy tym wszystkim hackerom nie tylko numer swej karty kredytowej, ale także wszelakie inne dane, umożliwiające dostęp do ich kont złodziejom oraz umożliwiając hackerom zaciąganie pożyczek, które owi niefrasobliwi „postępowcy” będą musieli później spłacać. A te bilety po 25 euro, które normalnie kosztują 200, to są przecież z reguły tylko dla „krewnych i znajomych królika”…
Dziwię się więc, że organizacje konsumenckie nie walczą z tą patologią ciągle zmieniających się cen za bilety kolejowe, autobusowe czy też lotnicze, że taka „wolnoamerykanka” jest tolerowana przez władze, w tym przez KE, która przecież w sporej części finansuje polski transport lotniczy, drogowy i kolejowy! 🙁
markot
Każde euro to liczą tylko takie zupełne neptki i niedojdy jak ty, żyjące z zasiłków socjalnych w slumsach tzw. Zachodu. 🙁
Ech, kagan, to (neptek i niedojda) nie było skierowane personalnie do ciebie, ale już zdążyłeś się odmachnąć i mi dołożyć. Masz jakieś problemy z poczuciem własnej wartości, że tak reagujesz? Czy ty myślisz, że ja tylko czyham, aby obrazić i poniżyć twój majestat?
Wiesz może, co to sarkazm?
Nie znam opcji kupna biletu „w pociągu ALBO u konduktora”.
Dopłata do biletu kupowanego w pociągu wynosi w Niemczech 40 euro, we Francji 10 euro (jeśli aktywnie zgłoszono brak biletu, przy pasywności 25 euro), w Norwegii 20 kr (ca 3 euro), w Szwajcarii – 90 sfr!
Wspaniały system kupowania biletów na TGV przez internet działa pod warunkiem, że ma się francuską kartę kredytową. W przypadku polskiej karty kredytowej system, owszem, bilet zarezerwuje i każe go fizycznie wydrukować sobie w automacie na dworcu, który to automat powie coś niejasnego, a podróżny pójdzie do okienka, gdzie bilet zostanie mu wydany przez kasjera.
Karta nie musi być francuska, ale dobrze jest, jeśli jest wydana przez budzący zaufanie bank 😉
Nie mam polskiej ani francuskiej, a kupuję bilety online.
Przed ostatnią podróżą do Paryża SNCF w ciągu 2 dni dostarczył mi bilety pocztą, na pięknych kartonikach, ale w pociągu widziałem ludzi z wydrukami A4 z domowej drukarki. Wiele jest możliwości 😉
Nie wiem, czy to jest niezawodne, ale wystarczy właściwy app i biletu na TGV i Thalys nie trzeba drukować. Widziałem już wielu pasażerów pokazujących konduktorowi swojego smartfona.
Trzeba tylko pamiętać o zabraniu ładowarki (kabelka USB) na wypadek wyczerpania baterii 😉
W Intercity też zwykle mam własny wydruk A4. Czy dałoby się ze smartfonem, nie jestem pewien, bo do rozliczeń potrzebuję papiera.
Co do meritum, w mojej miejscowości kandydaci chodzili po domach, zaczepiali ludzi na ulicy itp. Nie wiem czy to dobrze, ale tego typu aktywność sie pojawia.
@A.L.
Program komputerowy jaki potrzebuje PKW, to prymitywna aplikacja bazodanowa z słownikiem kandydatów, strukturą organizacyjną kraju ( okręgi i komisje wyborcze itp.) z jakimiś w miarę ergonomicznymi formatkami. W tym sensie funkcjonalność jest banalna i jest wiele firm, które bazując na istniejącym produkcie byłyby w stanie taki program napisać. Dawno temu, kiedy jeszcze pracowałem w Prokom Software, który obsługiwał wybory,m program taki był napisany w 4gl, zapisywał dane do lokalnej bazy danych, a ta baza była replikowana co kilkanaście minut do centrali. Dzięki temu wyniki wyborów ( sondażowe) można było mieć niemal w czasie rzeczywistym. Kluczem do działania tego typu instalacji był ciągły nadzór informatyczny nad pracą serwerów, który prowadziliśmy we współpracy z informatykami z urzędów. Problem w tym, że zarobki polityków rosną kosztem zarobków kadry merytorycznej, a panująca ideologia pozwala oczekiwać że wszystko będzie kupowana na wolnym rynku – z widomym skutkiem. Każdy kto chciałby sie dowiedzieć więcej – powinien poszukać opinii co na temat outsourcingu sadzą profesjonaliści ( i ważne by pamiętać , ze jeśli ktoś jest ekonomistą, albo takim „szefem działu IT” który wyłącznie kontroluje tzw.. KPI w excelu – nie jest profesjonalistą, a ekonommem, i będzie chwalił bo mu za takie pochwały płacą. ).
Jak więc rzekłem- aplikacja dla PKW w sensie funkcjonalnym jest banalnie prosta do napisania. Natomiast to co jest w niej trudne to zapewnienie bezpieczeństwa na każdym etapie wdrożenia/eksploatacji. Chodzi o kwestie jak np. dystrybucja instalacji z zapewnieniem że nikt jej nie zmodyfikował. Zabezpieczenie protokołów komunikacyjnych. Zapewnienie bezpieczeństwa także przy założeniu że oszukać chce np. szef komisji. Dystrybucja poświadczeń dla użytkowników itp. zagadnienia – które oczywiście nie są żadnym wynajdowaniem prochu – tylko są rutynowa czynnością dotyczącą powiedzmy rynku kart kredytowych, certyfikatów kwalifikowanych dla komunikacji z ZUS dla pań z działów kadr dowolnej firmy itp. itd. Tyle że jest to dziedzina w której specjaliści są drodzy, i niestety koncepcja Balcerowicza że firma z przetargu będzie takiego człowieka zatrudniać jest zwyczajnie dziecinną naiwnością ( bo w warunkach Wolnego Rynku, zawsze taniej jest oszukać i zniknąć z rynku by za chwilę założyć nową firmę i znowu oszukać itp). Niestety Polska, podążając drogą prymitywnej ekonomii leseferystycznej z powodów ideologicznych nie jest w stanie np. wypracować standardu wymagań dla współpracy z rządem. Nie można ograniczać swobody działalności gospodarczej wprowadzając np. wymóg by firma odpowiadała za awarie własnym majątkiem ( ubezpieczenie, poręczenie), by miała obowiązek certyfikować swoich pracowników ( certyfikaty bezpieczeństwa, wiedzy, profesjonalne), by kody były jawne i stawały sie własnością zamawiającego itp. Dodatkowo sejm z właściwą sobie nonszalancja wprowadza zmiany w ustawach, wpływające na tego typu rozwiązania, np. 2 tygodnie przed terminem wyborów. Oczywiście powody są czysto polityczne, no ale gdzie byśmy zaszli gdyby partie nie mogły zmieniać mechanizmów państwa jak im sie podoba i w dowolnym kierunku? Żyjemy przecież w kraju w którym Prezes NBP obiecuje liderom partii że sfinansuje ich zwycięstwo nad opozycją, a winny przestępstwa jest kelner który ich nagrał…
Ach – dodam jeszcze dosyć oczywistą konstatację, że Państwu sie wydaje że program dla PKW, i konsekwencje filozofii „przetargowej” są jakimś wyjątkiem i spektakularną porażką. Tymczasem zapewniam państwa że tak to wygląda w każdej dziedzinie gdzie tylko biznes wespół z politykami ustawiają przetargi tak by czerpać zyski z naszych podatków. Czyli w każdej dziedzinie – od budowy dróg, po zakup sprzętu medycznego i materiałów higienicznych.
Tak po prostu działa ten kraj – i prawdę mówiąc należałby sie zderzyć z myślą, że w 25 lat wolności zniszczyliśmy państwo jako takie…
http://wyborcza.biz/biznes/1,101558,17002931,Najczestsze_bledy_internautow__za_ktore_musza_srogo.html?biznes=warszawa#BoxBizTxt
Genralnie: narzędzia manipulacji wymknęły się manipulantom z PO spod kontroli, a więc manipulatorom z rządu i urzędu prezydenta powiedzmy wreszcie jasno, że oni przegięli pałę, a więc muszą oni odejść, jako że nawet ów, tak przez nich przecież pogardzany „ciemny lud” zorientował się już, że „cóś” tu jest nie w porządku. Mamy więc poważny skandal, sporą aferę oraz generalny blamaż tych naszych, pożal się nieistniejący bożę, „elyt” z Komorowskim, Kopaczową oraz Zdradkiem Sikorskim na czele. 🙁
Lechaim!
A miało nie być o polityce!
Z poważaniem W.
Jak może być o wyborach bez polityki, Panie Wojtku Nineeteen Forty Two?
Twój komentarz czeka na moderację.
Co za głupota!
“Nin-e-te-en Fo-rty T-wo” zakazane?
…a bo my nie lubimy zdjęć nastolatek, a niektórzy chętnie się z nami dzielą linkami do nich…
Jako postępowcy wolicie zdjęcia nastolatków?
P,S.
Nie stać jest was na polskie oprogramowanie, że używacie zdezelowanego amerykańskiego?
@Kakaz: „Program komputerowy jaki potrzebuje PKW, to prymitywna aplikacja bazodanowa z słownikiem kandydatów, strukturą organizacyjną kraju ( okręgi i komisje wyborcze itp.) z jakimiś w miarę ergonomicznymi formatkami. W tym sensie funkcjonalność jest banalna”
To sie Panu tak wydaje tylko
„zapisywał dane do lokalnej bazy danych, a ta baza była replikowana co kilkanaście minut do centrali. ”
To znaczy, ze srednio rzecz biorac, te bazy pzrez caly czas mialy rozna zawartosc. Gdyby student mi cos takiego przyniosl, dostalby kopa w bottom. Silnego.
” Kluczem do działania tego typu instalacji był ciągły nadzór informatyczny nad pracą serwerów, który prowadziliśmy we współpracy z informatykami z urzędów”
A przypadkiem pudelko spinaczy, klebek sznurka I paczka gumy do zucia nie byla tez potzrebna aby to-to utrzymac w calosci? System wymagajacy nieustannego dozorowania pzrez sztab informatykow to wynalazek na miare Polski
„Jak więc rzekłem- aplikacja dla PKW w sensie funkcjonalnym jest banalnie prosta do napisania. ”
Jako rzeklem – tak sei Panu wydaje.
„Natomiast to co jest w niej trudne ”
Trudna jest skalowalnosc. To znaczy co bedzie z aplikacja gdy obciazenie wzrosnie 100 krotnie czy 1000 krotnie. Wiele firm na tym poleglo. Niektore na zawsze
@badnick
22 listopada o godz. 14:08
**http://wyborcza.biz/biznes/1,101558,17002931,Najczestsze_bledy_internautow__za_ktore_musza_srogo.html?biznes=warszawa#BoxBizTxt
Po co Pan publikuje linki do artykulow ktorych nie da sie pzreczytac?
@badnick: „Genralnie: narzędzia manipulacji wymknęły się manipulantom z PO spod kontroli, ”
Co sie wymknelo I komu?
A.L.
1. Błędem była próba zrobienia systemu dla PKW jako działającego w czasie rzeczywistym (real time), w sytuacji, gdy wystarczył by tu prosty system w technologii „batch processing” oparty na centralnej bazie danych, sukcesywnie aktualizowanej przez cząstkowe dane otrzymywane z lokali wyborczych. Jedynym problemem byłoby w takim systemie zapewnienie bezpieczeństwa danych. Natomiast praktycznie każdy większy system działający w czasie realnym musi wcześniej czy później paść, jeśli dane będą do niego dochodzić zbyt szybko (w sensie za dużo danych na jednostkę czasu), jako iż istnieje fizyczny limit możliwości obliczeniowych nawet najszybszego procesora (szybkość światła) – pomijam tu problemy związane z chłodzeniem oraz zasilaniem. Ciekawie opisał taki przypadek S. Lem w opowiadaniu „Ananke”.
2. Taki genialny informatyk jak ty nie potrafi znaleźć kopii artykułu, który co prawda mógł zniknąć ze swego miejsca, ale na 99.9(9)% to on przecież gdzieś w Sieci „pokutuje”?
3. Manipulantom z PO, a więc z PKW, URM oraz Pałacu Prezydenckiego wymknęły się z rąk narzędzia do robienia tzw. cudów nad urną wyborczą.
@badnick: ” jako iż istnieje fizyczny limit możliwości obliczeniowych nawet najszybszego procesora (szybkość światła) – pomijam tu problemy związane z chłodzeniem oraz zasilaniem. Ciekawie opisał taki przypadek S. Lem w opowiadaniu „Ananke”.”
W opowiadaniu Ananke Lem napisal zupelnie cos innego. Zupelnie nic tam nie bylo o chlodzniu I zasilaniu. Jak rozneiz nic nie bylo o szbkosci komputerow. Problemy dotyczyly jedneg z watkow z Summa Technokogiae, a mianowicie komputerow uczacych sie, I w ogole maszynowego uczenia. Jak wiadomo, computer z Ananke uczyl sie od ludzkiego ekspperta posiadajacego pewne problem psychiczne, I w trakcie wego ewolucyjnego uczenai owe problem odzedziczyl.
@badnick: ” gdy wystarczył by tu prosty system w technologii „batch processing” oparty na centralnej bazie danych, sukcesywnie aktualizowanej przez cząstkowe dane otrzymywane z lokali wyborczych. ”
Kiedy ostatnio napisal Pan jakis wiekszy program na wspolczesne komputery? Wie Pan, z relacyjnymi bazami danych, komunikacja I tak dalej?
@badnick: ” gdy wystarczył by tu prosty system w technologii „batch processing” oparty na centralnej bazie danych, sukcesywnie aktualizowanej przez cząstkowe dane otrzymywane z lokali wyborczych. ”
Ja jeszze chcialem zauwzyc ze demonstruje Pan pomieszanie pojec. „Real time system” to taki sstem ktorego wyniki musa byc dostarczone nie pozniej niz po okreslonym czasie. Jezzeli nei zostana dostarczone po okreslonym czasie, to sa bezuzyteczne. Bycie „real time” nic nie ma wspolnego z tym czy system jest „batch” czy nie jest
A.L.
1. Lem nie pisał w „Ananake” o chłodzeniu i zasilaniu komputera, ale pisał we „Fiasku” o superkomputerze „ostatecznej” generacji. A w „Ananke” chodziło głownie o szybkość działania komputera, która w tym przypadku była za niska aby jednocześnie przyjmować dane w czasie rzeczywistym (real time) oraz je przetwarzać według zadanego algorytmu, który wymagał wykonywania szeregu podprogramów kontrolnych, które siebie wzajemnie sprawdzały. Chodziło tam więc o to, że informatycy nie uwzględnili podczas testowania możliwości przeciążenia procesora, co spowodowało ów spektakularny wypadek. Podobnie, choć nie tak spektakularnie, było też podczas ostatnich „wyborów” w Polsce. Oczywiście, w przypadku „Ananke” problemem było głównie przeciążenie procesora, a w przypadku polskiego głosowania problemy z transmisją danych oraz logowaniem.
„Uczenie” się komputera nie miało więc tu wiele do rzeczy, jako iż był on zwyczajnie źle zaprogramowany – nie miał on w swym systemie operacyjnym podprogramu, który ostrzegał by go przed przeciążeniem procesora. Gdyby taki program był, to uaktywnił by się on podczas testów i nie było by tej katastrofy. Proszę więc wreszcie zacząć myśleć logicznie oraz widzieć las, a nie tylko poszczególne drzewa. Po prostu komputer w „Ananke” działał tak jak mój stary PC z Windows Vista, który, po ostatnich aktualizacjach, potrafił spędzać nawet całe godziny porządkując swoje pliki systemowe i odmawiając w tym czasie przyjmowania danych.
2. System pracujący w czasie rzeczywistym (real time) w przypadku liczenia głosów to jest taki system, w którym baza danych jest aktualizowana „na bieżąco”, czyli że, przykładowo, ilość i struktura głosów zapisanych w bazie danych jest praktycznie dokładnie taka sama jak ilość i struktura głosów oddanych w komisjach wyborczych. Przetwarzanie partiowe oznacza zaś, że baza danych jest aktualizowana co pewien czas, n.p. raz na godzinę, co przecież całkowicie wystarcza w takim systemie.
Oczywiście, w kontroli procesów (n.p. produkcyjnych) to termin „czas rzeczywisty” ma nieco inne znaczenie, ale przecież przy liczeniu głosów nie ma większego znaczenia takie „opóźnienie” o n.p. godzinę.
3. Kilka lat temu aktualizowałem całkiem złożony system obsługujący sieć bankomatów używający m. in. DB2. Obawiam się, że jeśli chodzi o rzeczywistą (a nie tylko teoretyczną) wiedzę z zakresu ICT, to mógłbyś za mną w realu najwyżej „peceta” nosić… 😉
@badnikk: W opowiadaniu Ananke szybkosc komputera nie jrst glownym tematem. Szkoda ze jako doktor lemologii i specjalista od db2 Pan tego nie widzi
@badnick: A jak idzie o noszenie peceta: Rozsmieszyl mnie Pan. do rozpuku
“Kilka lat temu aktualizowałem całkiem złożony system obsługujący sieć bankomatów używający m. in. DB2″
W latach 1984-89?
Markot
Dobrze po roku 2000.
A.L.
Wszystko się tam sprowadziło do tego, że komputer ma szybkość wykonywania operacji ograniczony prawami fizyki (głównie szybkością rozchodzenia się fal elektromagnetycznych). Reszta to beletrystyka połączona z psychologią, czyli bardziej fiction niż science.
@badnick: „Wszystko się tam sprowadziło do tego, że komputer ma szybkość wykonywania operacji ograniczony prawami fizyki (głównie szybkością rozchodzenia się fal elektromagnetycznych). Reszta to beletrystyka połączona z psychologią, czyli bardziej fiction niż science.”
Ma. Ale dwa to nie jeden. A 1000 jeszcze bardziej. Neich Pan sobie wygogluje Tianhe-2 (byle nie z Wikipedii, bo artykuj jest stary I nie ualtualniony). Co oczywiscie nie oznacza ze obliczenia „fizyczne” nei maja fizycznych granic. Ale leza one bardzo daleko
A.L.
Nie mam czasu na kwerendy, szczególnie, że mogę znaleźć coś już nieaktualnego, a więc proszę o krótkie streszczenie o tym, co masz tu Acan na myśli. Ale rozumiem, że na razie to nie ma jeszcze sposobu na transmisję samych danych, czyli bez ich materialnego nośnika, więc granicą jest wciąż owo „c” z równania E=m*c**2. A to „c” jest przecież bardzo odległą granicą dla materii…
@badnick: „Nie mam czasu na kwerendy, szczególnie, że mogę znaleźć coś już nieaktualnego, a więc proszę o krótkie streszczenie o tym, co masz tu Acan na myś”
Mam na mysli to ze konfiguracje komputerow dobiear sie tak aby sprostac obciazeniu. W tym celu, jezeli potzreba, stosuje sie pzretwarzanie roznolwgle, na wielu procesoarch. Nei jest to piesn przyszlosci,a terazniejszosci. Powszechnie stosowane sa serwerey w organizacji „cluster” – dale sie tyle serwerow ile tzreeba anby zabezpieczyc ruch, a ow „cluster” czyli grupa sereroe logocznei zachowuje sie jak jeden serwer. Odpowiedn isoft dba o t oaby zadanai byly przypisywana do poszczegolnych komputerow tak aby obciazenie bylo roznomierne.
Zreszta, a Pwnskim laptopie ma Pan parwdopodobnie 4 procesory
Tianhe-2 to najszybszy na swiecie computer produkcji chinskiej.
Warcajac do meritum: nieparwda jest ze, cytuje, „kazdy system czasu rzeczywisstego predzej czy pozniej sie zapcha”. Systemy komputerowe projektuje sie tak aby sie nei zapchaly. Jezeli sie zapychaja, to project byl zly – albo popelnionoe blad przy ocenie ruchu, albo popelniono blad przy konstrukcj iarchitekture
A.L.
Zgoda, wiem o przetwarzaniu równoległym, ale ono nie usuwa bariery prędkości światła a nawet ją w pewnym sensie przybliża (dłuższa droga przepływu danych).
I zgoda, systemy komputerowe projektuje się tak aby się one nie zapchały, ale nie da się przecież zawsze przewidzieć, jaki będzie napływ danych do tego projektowanego systemu. Oczywiście, mamy teorię masowej obsługi, kolejek etc. ale to jest tylko teoria, która rozsypuje się w pył, kiedy na wejściu otrzymujemy nie to, co przewidzieli projektanci.