O czym milczą filozofowie
Jurek napisał o czym milczy matematyka, a ja się zacząłem zastanawiać o czym milczy filozofia. Od razu przypomniał mi się cytat, że są na świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom. Prawdę mówiąc, nie sądzę, by była to prawda.
Dlatego należało by raczej zmienić tok pytania – o czym powinna milczeć filozofia. Muszę też zastrzec, że trzeba się pytać nie filozofię, ale o filozofów, to jest pytać się, o czym milczą filozofowie, bądź chcieliby, żeby milczeć.
W długiej historii filozofii zdarzały się próby nakazujące milczenie filozofom. Najbardziej znana pochodzi rzecz jasna od Ludwiga Wittgensteina z czasów jego „Traktatu…” Oto w tezie 6.53 Wittgenstein napisał:
Poprawna metoda filozofii byłaby właściwie taka: Nie mówić nic poza tym, co się da powiedzieć, czyli poza zdaniami nauk przyrodniczych – a więc nic poza tym, co z filozofią nie ma nic wspólnego; a gdyby potem ktoś chciał powiedzieć coś metafizycznego, wykazać mu, że pewnym znakom nie nadał w swoich zdaniach żadnego znaczenia. Byłaby to dla niego metoda niezadowalająca – nie miałby poczucia, że uczymy go filozofii – ale jedyna ściśle poprawna.
Na ogół interpretuje się tę myśl w ten sposób, że miałaby ona oznaczać zalecenie, by realnymi problemami zajmowały się nauki, natomiast problemy filozofii są nierealne w tym sensie, że biorą się z niepoprawnego użycia języka. Przy takim ujęciu filozofom w zasadzie nie pozostaje nic do roboty.
Podejście takie wzbudza szereg zastrzeżeń. Pierwszy lepszy przykład z brzegu – co z etyką? Czyżby to też była domena nauk? Wszak leży tutaj podstawowy problem, że z tego jak jest nie można poprawnie wydedukować jak być powinno. Argumenty na rzecz takiej niemożliwości mają zarówno charakter logiczny, jak i filozoficzny. Zagadnienia etyczne nie są jedyną trudnością w tym względzie.
Trop etyczny wskazuje na inny, ale powiązany z etyką, obszar milczenia filozofów. Tym tematem jest „serce”. Celowo piszę w cudzysłowie, ponieważ czym ono jest, co ze sobą niesie, nie jest przedmiotem dzisiejszego wpisu. Jest ono zresztą bardziej domeną poezji i sztuki niż filozofii. To chyba z tego powodu Zbigniew Herbert zrezygnował z filozofii akademickiej. W jednym z wywiadów powiedział, że „brak mu w filozofii wzruszeń”.
Grzegorz Pacewicz
Foto: Bernhard Ellefsen, flickr.com (CC BY-NC-SA 2.0)
Komentarze
Brak filozofii wzruszeń?
Ale jest polityka sterowania wzruszeniami – rytualnie i tandetnie, ale jakże często skutecznie. Retoryka gniewu, pogardy, oszczerstw, wzbudzania fobii i nienawiści albo dla odmiany upajanie się pychą, wzniecanie (i uleganie) polityczno-religijnej egzaltacji…
To tylko problemy etyczne?
Nie tylko – ani razu nie użyłem tej partykuły.
Nie chodziło mi o partykułę 😉
Mnie się zdaje, że filozofia (może nie polska) zajmuje się jak najbardziej także wzruszeniami i emocjami
Może Herbert powinien był studiować w Lyonie i trochę później 😉
Uczucia i emocje odczuwamy na ogół jako coś spontanicznego, prawdziwego i autentycznego – a przecież człowiek może uczucia udawać. Albo jeszcze gorzej: emocje podlegają też manipulacji.
W tej rozmowie z profesor filozofii, specjalistką od Spinozy, można usłyszeć kilka odpowiedzi służących zrozumieniu kompleksowej funkcji uczuć, które z jednej strony są spontanicznym wyrazem, a z drugiej – mogą być sterowane.
Żałoba czy radość i entuzjazm – to materiał obrabiany i świadomie stosowany już to przez polityków, już to sportowców czy artystów.
Dlaczego płaczemy w kinie, choć wiemy, że to tylko film, a aktor nie umiera naprawdę? Dlaczego porywa nas entuzjazm na trybunach stadionu piłkarskiego?
Nie widzę powodu do milczenia filozofów akurat na ten temat.
A w Polsce jest chyba dosyć materiału badawczego 🙄
Ale co ma egzaltacja tłumu na stadionie czy widzów w kinie wspólnego z etyką??
Z powazaniem W.
Nie egzaltacja jako taka, ale manipulowanie i sterowanie nią – owszem.
Filozofia bez filozofii. Dobre
O politykach sza lecz nie odbierał bym moralnego prawa sterowania uczuciami odbiorców sztuki, artystom. Tak, że płaczu w czasie oglądania filmu wywołanego środkami filmowymi nie odbieram jako manipulacji w znaczeniu negatywnym.
Z poważaniem W.
Tak Wikipedia pisze o książce Tatarkiewicza „O szczęściu”:
„Pierwsze wydanie miało miejsce w Krakowie w 1947. Trzecie wydanie nastąpiło w Warszawie nakładem Wydawnictwa Naukowego PWN w 1962, w którym zostały opuszczone rozdziały: „Szczęście i wzruszenie”, „O szczęśliwych dniach” (poprzez twierdzenie, iż były one za bardzo emocjonalne)”.
Tatrkiewicz sam się ocenzurował i pokrył swoje poprzednie słowa milczeniem. Moim zdaniem niesłusznie.
Takie były czasy (gomułkowskie), że może pisanie o szczęściu i wzruszeniu czymś innym niż tonami spuszczonej stali wydało się Tatarkiewiczowi mało poważne? 😉
Wojtku 1942,
przywykliśmy niestety (dzięki politykom) do tego, że manipulacja = knowanie, knucie, krętactwo, machinacja, machlojka, oszustwo 🙁
Wywoływanie określonych uczuć (zachwyt, współczucie, smutek, radość, odraza itd.) przy pomocy środków artystycznych (muzyka, obrazy, barwy, słowo, światło itd.) stosowane jest od czasów antycznych i im lepiej się udaje, tym lepszy artysta, nieprawdaż?
Ale już w reklamie – wzbudzenie pożądania jakiegoś towaru – to manipulacja znowu w tym gorszym znaczeniu.
No i mam kłopot. W antyku upatrujesz początki sztuki. To jest chyba uproszczenie. A co było wcześniej? Czy rzeźby i polichromie egipskie to jeszcze nie jest sztuka? A jeśli jest, toż to przecież absolutna manipulacja na rzecz władcy lub kapłanów. A co myśleć o jakimś plemiennym szamanie, który manipuluje współplemieńcami stosując np. maski (przedmioty było nie było artystyczne)? Zresztą już po antyku np. muzyka Sacha miała na celu manipulację. Sterowała przeżyciami wiernych i wprowadzała tychże wiernych w podniosły nastrój religijny również po to by nie szczędzili grosza na utrzymanie świątyni i duchownego . Zatem, czy manipulacja jest rzeczywiście naganna?
Z poważaniem W.
Nieuważny jestem. Oczywiście chodzi o Bacha.
Z poważaniem W.
A propos Tatarkiewicza, to miał powiedzieć, że książka O szczęściu najgorzej mu się sprzedawała i ponoć skwitował to, że gdyby jej tytuł był O nieszczęściu, poszła by znacznie lepiej.
Wojtku 1942,
na kłopoty – Bednarski 😉
„Antyczny” miało oznaczać – dawny, bez ograniczenia czasowego 😉
Rozszerz sobie o malowidła naścienne w jaskiniach i rysunki wydrapane na skałach
W poprzednim komentarzu wśród środków wyrazu zamieściłem też „film”, ale się zreflektowałem, że zaraz Wojtek może poprosić o tytuły lub nazwiska reżyserów sprzed 3 tys. lat… 😀
Masz rację. Precyzja wypowiedzi nade wszystko 😎
Poza tym nie mówię o naganności manipulacji, lecz o samym zjawisku, mechanizmie, działaniu. Wartościowanie to inny temat.
Pokazywanie w TV małych dzieci z wydętymi brzuszkami, wielkimi oczami pełnymi łez i stadem much na wymizerowanych buziach ma w nas obudzić współczucie i odruch sięgnięcia po portfel, aby wspomóc w biedzie te dzieciaczki, abyśmy uwierzyli, że to pomoc dla nich, a nie w pierwszym rzędzie dla organizacji żyjących z tej biedy 🙁
Tatarkiewicz (pan profesor Tatarkiewicz) mógł zgodzić się na niezamieszczenie tych fragmentów pod naciskiem wydawcy i pewnie tak było. Albo wydamy obciętą albo wcale. To nie musiał być wybór profesora, który uznał, ż e te wycięte rzeczy to one nie przystoją filozofowi.
Z poważaniem W.
Chodziło mi o to, że niezwykle trudno jest wyodrębnić manipulację z każdej publikacji ( z upublicznienia). „Coś co jest sztuką wysokiego lotu” np. muzyka Bacha jest jednocześnie „agitką”, tyle, że dobrze zrobioną.
Z poważaniem W.
O czym milczy jaka, która filozofia? Bo ta akademicka milczy, i niewiele mówi o swojej zawikłanej terminologii. Są jednak filozofowie poeci jak Sw Augustyn, Rousseau, Nietzsche itp.
Wittgenstein w swoim ujęciu sam nie dostrzega pewnego problemu filozoficznego. Granica pomiędzy nauką przyrodniczą czyli konkretną a metafizyką jest nieokreślona. Gdyby się czepić to wszystko zatacza koło bo przyrodnicy posługują się pojęciami metafizycznymi (wspomniał o tym Heidegger mówiąc, że dopóki problem bytu nie jest rozwiązany, wszystko jest metafizyką). Myślę więc, że filozofowie milczą jeśli chodzi i ustosunkowanie się do nauk przyrodniczych. Empiryści i scjentyści a la Comte wyszli z błędnego założenia, bo doświadczenie wcale nie uwalnia od metafizyki, ją się w doświadczeniu po prostu przemilcza.
A ilomaż metafizycznymi niby pojęciami i jak często posługują się nauki przyrodnicze?
@mpn
A czym jest materia, co to czas a co przestrzeń, świadomość, jak wygląda nic i zero, jaka jest najmniejsza wielkość a jaka największa? Właściwie to jakbym chciał pisać to bym przepisał słownik 🙂
– wszechświat powstał w wyniku wielkiego wybuchu z niczego i przypadkowo – jakby się przyczepić to jest to książkowy przykład zdania 100% nielogicznego. Wszechświat czyli wszystko co istnieje powstaje – błąd, bo nieistnienie, czyli nicość/pustka musiałaby być jakimś twórczym bytem (co też jest błędem bo niebyt nie może być bytem), który tworzy coś, czyli inny byt równocześnie znikając w niebyt/nicość/pustkę ale skoro już jest tą nicością/pustką to przecież nie może zniknąć itd. Jedyne poprawnie logicznie stwierdzenie to to, że wszechświat jest odwieczny aczkolwiek i tu język się gubi i najlogiczniej jest powiedzieć, że rozumowo, językowo nie da się wyrazić tajemnicy wszechświata, czasu i przestrzeni. Fizyka zajmująca się kosmologią jest zwykłą literaturą fantasy i tam wszystko jest mitem. Powstawanie czegoś z niczego to sformułowanie nieempiryczne, niemierzalne i nienaukowe. Każdy akt twórczy musi się składać z istniejących wcześniej komponentów.
– przypadek – pojęcie nieempiryczne, niemierzalne i 100% nienaukowe ale występuje w naukach często.
– matematyka – język abstrakcji i podstawowe pytanie epistemologiczne – czy obiekty matematyczne, liczby, punkty i linie istnieją tylko jako koncept naszej wyobraźni, czy są bytem obiektywnym istniejącym samo w sobie w „rzeczywistości”? Przecież punktu jeszcze nikt nie widział. Kropka na kartce to jest kartka i kropka czyli najmniej – 2 byty, jednego bytu nikt jeszcze nie dostrzegł więc liczba 1 i 0 to tylko koncept/abstrakcja.
-świadomość wyewoluowała na drodze ewolucji – kolejne 100% błędne zdanie logiczne. Być świadomym to zdawać sobie sprawę z istnienia czasu i przestrzeni, jeśli mogło coś istnieć przed istnieniem świadomości to jest to w żaden sposób nie do uświadomienia, bo istnieć znaczy uświadamiać sobie istnienie. Skoro przed człowiekiem cokolwiek istniało to musiało być świadome, bez tego nie ma istnienia, więc poprawnie jest powiedzieć, że zagadka jest nierozwiązywalna za pomocą rozumu i języka, lub że świadomość tak jak i wszechświat jest wieczna. Jak człowiek idzie spać to go nie ma, nie zdaje sobie sprawy ze swojego istnienia i nie może mówić, że istnieje, on może to zrobić tylko jak się obudzi.
– teraźniejszość jest niemożliwa do uchwycenia za pomocą myśli, bo myśl konstruuje się w czasie więc pojęcie Prawdy zawsze jest tylko mniemaniem o prawdzie, czyli tym co zapamiętaliśmy z doświadczenia w teraźniejszości, dodatkowo to mniemanie jest zniekształcone o kolejne doświadczenie teraźniejszości dlatego ściśle prawdziwych zdań w 100% nie ma i mówienie – taka jest prawda – jest nieprecyzyjne bo precyzja, także jest umową i w 100% jest niemożliwa. Zresztą podobnie jest z pojęciem błędu, stwierdzenie 100% błędu, którego użyłem wyżej też jest nieprecyzyjnym stwierdzeniem. Każdy błąd jest częścią prawdy, każda prawda jest częścią błędu. Najlogiczniej jest powiedzieć, że rozumowo, językowo istota tego problemu jest nie do ogarnięcia.
Książkę można o tym pisać, wymieniać i wymieniać. Metafizyka przeplata wszystko i trudno powiedzieć gdzie jest granica, zależy jak się umówimy ale czepiając się, to każdy jeżyk jest poezją i metafizyką, ma charakter symboliczny a nie ścisły i nie oddaje całości. Dlatego filozofia jest „niżej” od doświadczeń natury religijnej/mistycyzmu bo tam Prawda jest uczuciem/przekonaniem o 100% pewności wynikającym z doświadczenia a nie z myślenia. Filozofia jest pocieszycielem umysłu ale nigdy nikogo nie zadowala w pełni, człowiek musi doświadczyć oświecenia/prawdy a nie tylko o tym pomyśleć.
vps napisał:
„Fizyka zajmująca się kosmologią jest zwykłą literaturą fantasy i tam wszystko jest mitem”
Kosmologia jest nauką o strukturze i ewolucji wszechświata dostepnego poznaniu naszemu.Wobec tego jakim cudem fizyka może się zajmowac kosmologią ?! Musiała by byc metodologią kosmologii , a nie jest.Także nie jest literaturą fantasy lecz nauką o najbardziej fundamentalnych i uniwersalnych prawach przyrody.
A to zakończenie „i tam wszystko jest mitem” sądzę, że odnosi sie do kosmologii.jeśli – to jest żartem który trzeba „wężykiem go,wężykiem”.
W sumie całe twoje zdanie -przytoczone przeze mnie- eksploduje nonsensami.A szkoda .bo komentarz pewną myśl ,godną dyskursu zawiera.
@fizykomaniak
Nie znam się na fachowej terminologii, nie wiem gdzie się zaczyna fizyka a gdzie kosmologia więc całkiem prawdopodobne że poplątałem.
Fizyka zajmuje się prawami przyrody ale czy kosmos to przyroda? Wszystko co dotyczy kosmosu jest w większości mitem dlatego, że pojęcie przestrzeni i czasu nie jest zdefiniowane, trudno znaleźć punkt odniesienia i powiedzieć co się wokoło czego kręci i jaka jest odległość pomiędzy tym obiektem a tamtym (jak sobie wyobrazić pole grawitacyjne kuli (planety/gwiazdy) która znajduje się wraz z innymi kulami w większej kuli? Co zasysa co właściwie? Silniejszy słabszego? Silniejszy względem czego?) . Cały wszechświat może równie dobrze krążyć wokoło ziemi, która pędzi z prędkością światła, może być kulą której środek jest w każdym miejscu, może być wszystkim właściwie, światem wirtualnym który istnieje tylko symbolicznie, tak jak nie ma jednej określonej chmury, chmura w każdym momencie czasu jest czymś innym.
Umówiliśmy się, że fakt wynika z doświadczenia, doświadczenie definiuje język w czasie teraźniejszym – piszę na klawiaturze – jest faktem a nie mitem. Czas przeszły – pisałem na klawiaturze – zbliża się już do pojęcia mitu, tutaj granica jest płynna, im dalej tym większy mit bo pamięć o jakimś zdarzeniu jest zniekształcana nieustannie przez teraźniejszość, czyli nowe informacje, przez co za każdym razem patrzymy na przeszłość ciut inaczej, a jak mija tysiąc lat to już każdy ma swoje własne wyobrażenie o przeszłości bo inaczej interpretuje informacje. Analogicznie sprawa się ma z przyszłością, im dalej tym bliżej do mitu i symboliki. Dlatego np. teoria ewolucji i kosmologia jest mieszaniną faktów i mitów, proporcje zależne od odległości od teraźniejszości.
Temat bardzo szeroki, a przez filozofów często właśnie przemilczany, bo też inne pytanie – czym jest obiektywny stan świadomości? Interakcja z materią, czyli to co jemy, pijemy, oddychamy i światło ma wpływ na stan naszej świadomości, zmieniają się proporcje i struktury i zmienia się świadomość, jak po alkoholu np i patrząc w niebo zaczynamy widzieć barana, skorpiona, wagę i koziorożca a nie świecące kule gazowe.
@
Proszę się zastanowić jak powstaje mit. My dzisiaj na podstawie zebranych informacji mówimy o prawdopodobieństwie powstania życia na ziemi w taki i owaki sposób. Grecy 90% tych informacji nie mieli, mają tradycję Egipską, Perską itp. i myślą, że ziemia jest płaska i nie wiedzą czym są wyładowania atmosferyczne, nie wiedzą co to jest atmosfera, mają zupełnie inny pakiet informacji i na tej podstawie także kierują się prawdopodobieństwem, myślą że za grzmot odpowiada jakiś tam bog albo heros bo to jest najbardziej prawdopodobne. Z czasem zaczynają jednak zdobywać inne informacje i doświadczenia, Żydzi, którzy są narodem nieustannie zniewolonym zaczynają dostrzegać, że politeizm się nie sprawdza na ich przypadku, zaczynają szukać innego wytłumaczenia własnego losu, więc wymyślają, że bardziej prawdopodobna jest tajemnica jednej ukrytej istoty, że to ma więcej sensu i ich los zaczyna być uzasadniony, Bog ich wybral do takiego cierpienia, dodatkowo po Chrystusie miłosierdzie zaczyna być coraz to bardziej opłacalne, ilość niewolników jest tak duża, że ich los potrzebuje oparcia we współczuciu więc również wymyślają rzeczy najbardziej prawdopodobne na podstawie analizy tego co widzą dookoła siebie. Z czasem to się wypala, ludzie dalej widzą, że modlitwy nie działają, ale też widzą, że prawa fizyki są skuteczne, również pragmatyzm i prawdopodobieństwo wypiera stary mit i zastępuje nowym, za tysiąc lat będziemy mieć inne informacje i również będziemy zaliczać współczesną wiedzę w połowie jako zabobon i ciemnotę a historia będzie rozpalała nowe spory.
Nie, żebym się znał na metafizyce, ale mam wrażenie, że o tym, jaka metafizyka (np. wybór racjonalności zamiast nieracjonalności czy zasady, że w każdym miejscu wszechświata prawa fizyki są takie same) stoi za naukami przyrodniczymi mówi np. „Pojmowalny wszechświat” Coyne’a i Hellera.
Pisanie o tym, że nauka to taka metafizyka bardzo przypomina mi ( w sensie logicznym) taką konstrukcję: „wiara w boga jest najbardziej podstawową potrzebą człowieka, bo uczeni, nawet ci którzy twierdzą że są ateistami, także w coś wierzą, (na przykład w to że nauka bada świat i odkrywa prawdę)”. Powiedzmy sobie to raz na zawsze – historia nauki to dzieje wydzierania pomysłów na objaśnianie świata z rąk bigotów i mętnych filozofów ( nie wszyscy filozofowie są mętni -> prace Tarskiego są przykładem konkretu i jasności, prace Wittgensteina -> mętniactwa).
@kakaz
Jaki jest wzór na -wydzieranie pomysłów z rąk bigotów- można to jakoś zaprezentować empirycznie?
Pan X, który ma rację….tutaj wpisz wzór na jego rację, albo udowodnioną bezwzględnie tezę…. objaśnia lepiej…..tutaj pasuje wpisać wzór/tezę na >lepiejgorsze< wyjaśnienie świata, niż 2puntky + 2punkty = 4punkty.
@vps – oczywiście nie ma żadnego wzoru, a przynajmniej żadnego nie potrafimy rozpoznać. Część zależności które rozpoznaliśmy wydawała nam sie ( a często nadal wydaje) całkowicie nieracjonalna a nawet wewnętrznie sprzeczna ( ->mechanika kwantowa). Niemniej podejście które szuka wiedzy o świecie za pomocą _Patrzenia za Okno_ wydaje sie być znacznie większym sukcesem niż jałowe analizy własnych umysłów w przekonani że się w nich dostrzeż głębię istnienia, analizy struktury języka w nadziei że dowiemy sie czegoś o czerwoności, dyskusje z osobami przekonanymi że wiedza o świecie tym więcej im mętniej mówią, badania ludzi którzy nie mają na tyle kwalifikacji by rozpoznać że ból złamanej nogi nie jest narracją o złamanej nodze ale czymś co całkowicie rozwiewa ochotę do filozofowania.
Proszę pamiętać że nie neguję sensu filozofowania, ani filozofii. neguję tylko przekonanie że bez wyglądania za okno można dowiedzieć się czegoś szczególnie istotnego o świecie. Tyle o filozofii.
Bigoci zaś to ci którzy upatrują wyjaśnienia świata we własnych złudzeniach, a metoda ta polega na tym, że każdą niewyjaśniona i nieznaną sytuację koniecznie należy sprowadzić do uniwersalnej niewiadomej, boga, multiświata, „kosmicznych superstrun”, „energii kształtów” i innych pomysłów, które głownie sa efektem ograniczonej wyobraźni.
Każda refleksja o świecie jest warta uwagi pod warunkiem że jest rzeczowa, krytyczna, ma określony zasięg i znaczenie, szuka ( choć niekoniecznie znajduje) ugruntowania w faktach.
@kakaz
O ile mi nie utnie wypowiedzi, bo ostatnia była ucięta:
To zależy kto czego szuka. Jeśli komuś przytrafia się tragedia, traci bliską osobę i męczy się latami z depresją, to może badać swój mozg, znaleźć synapsy i neurony, a potem łyknąć tą i tamtą tabletkę która sprawi, że zapomni – teraz pytanie: A kto chciałby zapomnieć? Np strata dziecka?
Jeśli ta osoba odnajduje pocieszenie w wierze, przeczyta Księgę Hioba, pomyśli, że Boziu sprawdza, że tak chciał, że to ma sens, trzeba tylko przetrwać i uda jej się, przetrwa, to czy jest to głupsza osoba od tej, która płaci za psychoterapeutę i łyka otępiające leki?
Kto szuka za oknem rozwiązania problemów które są w domu, czyli w naszej głowie i mają charakter psychiczny a nie fizyczny?
Carl Gustaw Jung, zawzięty empirysta, człowiek maszyna biorąc pod uwagę dorobek, przestrzegał – porzucenie religii, jałowy racjonalizm języka nauki będzie miał tragiczne i nieodwracalne skutki dla psychiki człowieka (filozofia też się wyjałowiła, bo metafizykę i epistemologię każdy dziś zlewa, mamy kognitywistykę, filozofię umysłu, lingwistykę, antropologie, socjologie itp. nawet psychologia kieruję się w stronę jałowego języka matematyki, chce „wycinać” rzeczy z głowy chemią).
Ja proponuję już teraz pilnować statystyk dotyczących ludzkiej depresji i chorób psychicznych, podobno cywilizacyjnie najlepsze USA przoduje.
Czyli tak z ‚metodologicznego’ punktu widzenia, to filozofia nie ma racji bytu u swych korzeni. Etyka? Można wypowiadać zdania na jej temat, ale jaki jest sens tego, jeżeli człowiek i tak ma taką etykę, jaka zostanie w nim wykształcona w toku wychowania i doświadczeń życiowych (czyli można to opisać psychologicznie) ?
Są tacy, którzy uważają, że nie ma. Moim zdaniem, filozofia ma rację bytu. Nie samo wychowanie kształtuje człowieka.
@vps – Kilka tysięcy lat temu filozofia zajmowała się odpowiadaniem na pytanie „z czego złożona jest materia?”. Jeszcze 300 lat temu filozofia chciała sie zajmować wszystkim, a w szczególności kwestiami które obecnie są fragmentem kosmologii, fizyki, a nawet chemii. Zgodzę sie z Panem całkowicie, że współcześnie, wobec ułomności swojej metodologii, kiepska filozofia jest skazana na zajmowanie sie bytami subiektywnymi – jak uczucia, emocje, poczucie etyki itp. Nawet te dziedziny znikają z pola zainteresowania filozofii – gdyż coraz bardziej rozwijają sie nauki twardsze – neurofizjologia, socjologia, ekonometria. Uzyskujemy _doświadczalny_ wgląd w sposób funkcjonowania mózgu. To przerażająca perspektywa, ale być może za 50 lat będziemy wiedzieć całkowicie i pewnie np. jak działają zmysły. Nie jestem aż tak naiwny by twierdzić że w takim czasie dowiemy sie czym jest świadomość, wszakże jest ona bytem całkowicie subiektywnym! Niemniej nie jest wykluczone że w czasie 100-200 lat będziemy zdolni konstruować ( niekoniecznie rozumiejąc zasadę działania) samoświadome maszyny ( być może będą to maszyny biologiczne, lub hybrydowe). Wracając do faktów – odkrycie jądra atomowego i ściśle z nim związana konstrukcja MRJ (NMR) – uczyniły dla naszej wiedzy o zagadnieniach filozoficznych ( czym są uczucia, jak człowiek widzi świat, czym jest pamięć, jak powstaje mowa, człowiek pogrążony w smutku i depresji – co sie w nim dzieje itp.) więcej niż 5000 lat niejasnego marudzenia Jungów, Schopenhauerów i Freudów. Ich dzieła pozostają obecnie, czasami kiepskiej jakości, literaturą popularną z gatunku niejasnej refleksji OSOBISTEJ, niemającej żadnego oparcia w badaniach statystycznych, wiedzy o funkcjonowaniu mózgu, czy wiedzy o relacjach społecznych.
Oczywiście istnieje także filozofia wartościowa – ta jednak bywa uprawiana wyjątkowo i wyłącznie przez bardzo pracowitych ludzi którzy obok zamiłowania do pokrywania całych stert papieru – pismem – używają także kosza na śmieci – czego o większości tzw. filozofów powiedzieć nie można.
@kakaz
Ekonometria jest tak samo „twarda” nauka jak astrologia, ktora takze opiera sie przeciez na matemayce. Tyle, ze zarowno ekonometria jak i astrologia oparte sa blednych przeslankach: pierwsza na tym, ze zjawiska spoleczne (tu konkretnie gospodarcze) mozna obiektywnie i dokladnie zmierzyc, a druga na tym, ze na cale zycie czlowieka wplywa, umowny oraz relatywny przeciez, uklad niektorych planet w momencie jego urodzenia.