Feniks z popiołów huty
Nie wdając się w dyskusje społeczno-polityczne, czy to zjawisko pozytywne, czy negatywne – w Europie zamyka się wiele działających przez sto-dwieście lat zakładów. W ich miejscu powstaje luka. Wypełniana jest ona albo spontanicznie i bezładnie, albo z planem. Jednym z mniej daleko idących przekształceń jest organizacja loftów – obiektów takiej czy innej użyteczności w starych murach. Często jednak zakład jest równany z ziemią i wkraczają nań deweloperzy budujący zupełnie nowe budynki. Co jednak, gdy po zrównaniu z ziemią pozostaje nie dogodna działka budowlana, lecz warstwa zanieczyszczonego gruntu?
Przed takim problemem stanęli zarządzający terenem po byłej hucie Tyssena-Kruppa w Dortmundzie. Wyposażenie huty skrupulatnie oznakowano i wywieziono do Chin, gdzie je na powrót złożono. Budowle wyburzono. Jednak huta przez swoje życie nie tylko zanieczyszczała powietrze Zagłębia Ruhry i rzekę Emscher, ale również i glebę pod sobą. Kominy znikły, woda jako tako się oczyszcza, ale ziemi tak łatwo zrekultywować się nie da. Trzeba ją było po prostu wykopać i wywieźć.
Co dalej? Gdyby robił to deweloper, pewnie wywiózłby ziemię zanieczyszczoną, nawiózł czystej i zniwelował pod zabudowę. A pewnie kopałby dalej na podziemne kondygnacje. Jednak rekultywacją terenu zajęła się agencja środowiskowa, zatrudniając do tego ekologów (naukowców). Uznano, że Dortmundowi i Zagłębiu Ruhry nie trzeba nowej działki budowlanej, za to skoro już ma się wykopać w ziemi dziurę, to można z niej zrobić jezioro. W ten sposób z popiołów huty powstało jezioro Feniks.
Gdyby do tego zabrali się hydrotechnicy, najpewniej zrobiliby tak jak wszędzie. Na rzece postawiliby tamę i misę nowego zbiornika wypełniliby zatrzymaną tak wodą. Po paru latach rzeka naniosłaby biogenów i zaczęłyby się zakwity glonowe. Osady w ciągu kilku lat wypełniłyby misę i trzeba byłoby zabiegów rewitalizujących. Znamy to z wielu zalewów miejskich – projektowanych jako wspaniałe miejsca do rekreacji, wędkowania i retencji, a funkcjonujące jako niezbyt przyjemnie pachnące sadzawki.
Jednak zabrali się za to hydrobiolodzy. Phoenix See nie ma połączenia z rzeką – wypełniło się wodą gruntową i opadową. Czasem jest jej wręcz za dużo, ale jezioro, choć nie ma dopływu, ma odpływ. Dzięki temu bogata w fosfor z leżących wyżej pól woda rzeczna nie przynosi go. Jednak przy tak płytkim (3 m) jeziorze objętość wody jest tak mała, że nawet opad fosforu z powietrza szybko by je uczynił świetnym do zakwitów. Dlatego woda jeziora przepompowywana jest przez specjalną oczyszczalnię, odrębną od komunalnej. Pozwala to na stosowanie metod usuwania fosforu bez użycia chlorków. Metoda z chlorkami jest stosowana w oczyszczaniu ścieków rutynowo, ale gleby w Zagłębiu Ruhry są bogate w siarczany i dalsze dodawanie soli nie jest pożądane.
Jak kiedyś pisałem, płytkie jeziora są zwykle w jednym ze stanów – z makrofitami i przejrzystą wodą albo z fitoplanktonem i wodą mętną. (Obecnie zwykle są w tym drugim stanie, także dlatego, że tzw. utrzymywanie wód często polega na usuwaniu makrofitów.) Co zrozumiałe, stan makrofitowy jest bardziej pożądany, więc nasadzono ramienice (dlaczego akurat je, to temat na inny wpis), choć pojawiły się już kolejne rośliny. Na razie nie ma ryb, nie licząc wpuszczanych nielegalnie przez akwarystów, ale niedługo zostaną wpuszczone gatunki wędkarskie. Dopuszczono żeglowanie, ale uznano, że w sytuacji, gdy w liczącym miliony mieszkańców regionie, jest to jedyne jezioro, pozwolenie na kąpiele byłoby równoznaczne z błyskawiczną degradacją. Połączenia z rzeką nie ma, jednak przepływa ona tak blisko, że w razie powodzi misa jeziora stanie się zbiornikiem retencjonującym.
Miasto Dortmund nie bierze bezpośrednio udziału w tym przedsięwzięciu, ale już czerpie z niego korzyści. Wokół nowego jeziora powstają nowe budynki, w których czynsz odzwierciedla jego atrakcyjność. W okolice po byłej hucie przenoszą się najbogatsi dortmundczycy z piłkarzami Borussii na czele. Podobne zjawisko powstawania dzielnic bogactwa na obszarach poindustrialnych zauważono już w innych miastach (np. na obszarze po stoczni w Oslo). To już jednak domena badań nie hydrobiologów, tylko socjologów.
Piotr Panek
Fot. Piotr Panek, licencja CC-BY (uznanie autorstwa)
Komentarze
Ciekawe. Chętnie bym widział takie coś i w Warszawie, choć to pewnie trudniejsze.
No, tereny po hucie już zajęte…
Ciekawe, z czego teraz żyją ludzie w Dortmundzie, skoro oddali swoją hutę Chińczykom, zamiast ją zmodernizować. 🙁
Właśnie zapytałem się z czego żyją teraz mieszkańcy Dortmundu. Pytam się też z czego finansują oni lokalny klub piłki kopanej pod nazwą Prusy (Borussia)? Obawiam się, że z kredytu, podobnie jak i całą gospodarkę komunalną tego miasta… 🙁
I zgadzam się z Marcinem z sąsiednego blogu że dalszym logicznym krokiem w tym samym kierunku powinna być całkowita likwidacja gatunku ludzkiego, bowiem przecież tylko zwierzęta nie potrzebują cywilizacji, a więc także i przemysłu, w tym hutniczego. Ciekawe tylko, że te głupie chińskie komuchy wciąż się upierają przy rozwijaniu u siebie przemysłu (i to nawet ciężkiego!), i w swej olbrzymiej wręcz głupocie kupują w Niemczech huty, których mądrzy Niemcy się pozbywają, za dobrą radą Niewidzialnej Ręki Rynku (via jej prorocy, np. prof. Balcerowicz, Premier Tusk, Minister Rostowski etc.). Widać, że do Chin nie zawitały jeszcze mądrości głoszone w Polsce, z widocznym sukcesem, przez prof. Balcerowicza, tego niezrównanego piewcy zalet Wolnego Rynku, a więc także i deindustrializacji! 😉
A tak na serio – ja patrzę na tę deindustrializację Niemiec z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony to się cieszę, gdyż Niemcy pozbawione przemysłu, szczególnie zaś ciężkiego (a więc także zbrojeniowego), są mniejszym zagrożeniem dla swych sąsiadów niż Niemcy z silnym przemysłem ciężkim, ale z drugiej strony, to wybiedniali i tym samym wygłodzeni Niemcy mogą znów ruszyć w poszukiwaniu żywności oraz źródeł energii na wschód, a jest ich przecież ponad dwa razy tyle co Polaków, zaś ich teutoński, bezrozumny fanatyzm jest nam w Polsce zbyt dobrze znany.. 🙁
Gospodarzu, szanowni Państwo.
Ostrzegam przed dyskusją z @kaganem, na blogu Pana Kasprowicza wystepuje jako @trasat i w ciagu roku zalewajac blog rzeka swoich wypocin doprowadził do upadku bloga. Do stycznia wystepował jako @kagan, za obrażanie wszystkich z Gospodarzem wlacznie został przez redakje wyrzucony z bloga, niestety bardzo szybko powrócił jako @trasat. Jest to nawiekszy polski troll internetowy o psychice bolszewika.
Pozdrawiam.
Andrzej.
Miasto Dortmund jest zadłużone na 2 mld euro, aktualny deficyt budżetowy wynosi 150 mln. Budowa Phoenix See kosztowała ponad 200 mln euro. Miasto sprzedaje ekskluzywne działki po 320 euro za metr kw. w nadziei na odzyskanie wyłożonego kapitału. Do kasy wpłynęło na razie 47 mln.
Miasto Dortmund jest oficjalnym właścicielem zbiornika wodnego i przylegających terenów zielonych czyli będzie ponosiło koszty ich utrzymania. Reszta „kokosów” jest we władaniu różnych konsorcjów. Projekt otrzymał ponad 14 mln euro ze środków unijnych na odnowę miasta i poprawę ekologii rzek Emscher i Lippe.
Ze sprzedażą działek miasto wiąże nadzieję na wyrównany rachunek czyli pokrycie kosztów własnych, które wynoszą prawie połowę z 230 mln pochłoniętych przez projekt, który w założeniu miał kosztować 150 mln.
Die Gesamtkosten des Projekts belaufen sich auf rund 230 Millionen Euro. Knapp die Hälfte dieses Betrages muss über die Grundstückserlöse refinanziert werden. Die übrige Summe finanziert sich über die oben genannten Fördermittel, die Anteile der Emschergenossenschaft sowie über städtische Eigenanteile. Das Ziel ist eine ausgeglichene Finanzierung des PHOENIX See Projekts.
Eh, nie jest tak tragicznie.
W Dortmundzie istnieją nadal koncerny produkujące ciężkie maszyny budowlane, koparki, obrabiarki, instalacje chemiczne, maszyny do pakowania, rozlewania napojów (do butelek 😉 ) itp. rozwija się przemysł mikrotechniczny. A miasto zielenieje i mieszkańcy nie płaczą za kopalniami, hałdami i dymiącymi kominami hut.
Dla porównania: Monachium ma dług rzędu 1,3 mld, Hamburg 24,6 mld, Berlin ponad 61 miliardów!
Stuttgart praktycznie zero.
To nie Dortmund ani Niemcy sprzedali hutę Chińczykom. Właścicielem huty był Tyssen-Krupp. W sumie nie wiem, czy wyposażenie huty sprzedał, czy po prostu przeniósł do Chin.
Budową Phoenix See zajęło się niejakie Emschergenossenschaft. Nie znam struktury tej instytucji (agencja państwowa/samorządowa, NGO, podmiot prywatny), ale wydaje się, że jest czymś na kształt spółki wodnej, która od przełomu XIX i XX w. regulowała rzekę Emscher, a od przełomu XX i XXI w. zajmuje się odkręcaniem tego, co robiła wcześniej. Jezioro Phoenix jest tylko jednym, w sumie niewielkim, elementem całego programu renaturyzacji, o którym wspomina markot. Całość nadzoruje północnowestfalskie ministerstwo środowiska itp.
Być może Dortmund więcej zarabiałby na podatku od huty, ale skoro się sama przeniosła, teraz zarabia na tym, co po niej zostało.
Dokładnie biorąc to budową tego jeziora zajęło się towarzystwo złożone z Phoenix-See Entwicklungsgesellschaft (córka Dortmunder Stadtwerke), Emschergenossenschaft (korporacja istniejąca od 1899 r i zajmująca się rzeką Emscher i jej dopływami, podlega specjalnemu prawu – Körperschaft des öffentlichen Rechts z siedzibą w Essen) oraz miasto Dortmund.
Prace wykonała ta pierwsza (Phoenix-See Entwicklungsgesellschaft) i w styczniu 2013 przekazała gotowe, napełnione jezioro na własność miastu Dortmund. Niech się teraz troszczy o czystość wody, wydaje abonamenty na pływanie jachtami i łódkami i przepędza chętnych do kąpieli 😉
Ciekawe, czy będą karać wioślarzy i żeglarzy „wypadłych” z łódek 😉
Westfalenhuette należała do koncernu Thyssen-Krupp i została sprzedana Chińczykom w 2001 roku. Szef firmy nie posiadał się ze zdumienia, że jego ludziom udało się pozbyć tego starego kolosa.
1000 Chińczyków ruszyło do roboty.
Rozebrali i ponumerowali wszystkie elementy i każdą śrubę ( 250 000 ton stali, żelaza, instalacji elektrycznych, urządzeń sterowniczych i silników – piece, walcownie, aglomerownie…) i poskładali je 9000 km dalej na wschód.
@markot
A jaka jest dziś stopa bezrobocia w Dortmundzie? Ogólnie oraz wśród młodzieży? Czy w tym mieście przybywa dziś ludzi, czy też raczej ich ubywa? Poza tym, to Berlin pozbył się praktycznie całego przemysłu po wchłonięciu NRD przez RFN, a Stuttgart, jak na razie, nie zamknął fabryki Mercedesa.;-)
@panek
Zgoda, to nie Dortmund ani Niemcy sprzedali hutę Chińczykom, a Thyssen-Krupp. Po prostu użyłem tu skrótu myślowego. Tyle, że huta dawała ludziom dobrze opłacaną i pewną pracę, a miastu płaciła podatki, a ten staw z otaczającym go parkiem, oznacza głównie obciążenie budżetu, i tak już mocno zadłużonego miasta, landu (kraju związkowego) i federacji (RFN). 🙁
W Australii jest dość podobne do Dortmundu, kilkustetysięczne miasto, a nazywa się ono Newcastle. Tam też kiedyś była huta. Na początku mieszkańcy się cieszyli z jej zamknięcia, gdyż poprawiła się jakość powietrza, szczegolnie w śródmieściu, a hutnicy dostali niezłe odprawy, za które kupili sobie nowiutkie samochody, na ogół Holdeny czy Fordy z ośmiocylindrowymi silnikami, którmi później jeździli bez celu po mieście i jego okolicach. Ale kiedy te odprawy zostały skonsumowane, a samochody zaczęły się psuć, to zorientowali się oni, że w Newcastle pracy dla nich nie ma i nie będzie (poza ‚pracą’ przy kasie w supermarkecie albo w McDonald’s). Oczywiście, mogą oni się przenieść do niezbyt (jak na australijskie warunki) odległego Sydney, tyle, że za calkiem spory dom w Newcastle (2-3 sypialnie), to oni nie kupią nawet kawalerki w Sydney… 🙁
kagan
bezrobocie w Dortmundzie (13,3 proc.) ani sytuacja demograficzna tego miasta nie jest akurat tematem tego bloga.
Mowa jest raczej o jednym z możliwych sposobów rekultywacji terenów poprzemysłowych i jak sobie z tym poradziło lub radzi pewne miasto.
O poziomie bezrobocia w Niemczech z podziałem na landy, a nawet poszczególne miasta możesz się dowiedzieć bardzo dokładnie i aktualnie tutaj
@markot
Zgoda, bezrobocie w Dortmundzie ani sytuacja demograficzna tego miasta nie jest akurat tematem tego bloga, ale nic nie poradzę, że mnie to bardziej interesuje niż zachwyty nad tym sztucznym bajorkiem w miejscu, które kiedyś dawało zatrudnienie i generowało realne dochody, a dziś jest przysłowiowym „workiem bez dna”, tyle, że na pieniądze. Poza tym, to interesują mnie realne dane, a nie ‚podkolorowane’ ad usum Delphini.
Pozdr.
Danych o bezrobociu i sytuacji na rynku pracy w Niemczech, realniejszych niż z Federalnego Urzędu Pracy możesz sobie poszukać sam. Nie wiem, dlaczego akurat ten urząd miałby cokolwiek kolorować i na czyj użytek.
Zakładam, że znasz język niemiecki i rozumiesz fachową terminologię w załączonym linku.
Kopie się stawy a nie jeziora. Jest dość powszechne nazywanie małych zbiorników stawami a większych jeziorami i stąd np. w Tatrach mamy stawy a nie jeziorka. Ta woda w D. to zwyczajny duży staw. I trochę mnie ciekawi jak tam wyglądają zmiany poziomu wody bo jak zrozumiałem jest to staw zasilany wodą tzw. gruntową a poziom wód gruntowych jest dość płynny i zależy głównie od opadów. Ponieważ ten staw to taka płytka studnia to myślę, że lustro wody o bardzo zmiennym poziomie jest o dobrych kilka metrów poniżej okolicznego gruntu. I jak wyglądają tam rośliny. To znaczy rośliny denne mają się świetnie w płytkim ciepłym stawie tylko nie nawożone rozwijają się słabiej niż np. w Zalewie Sulejowskim. Ale oczerety mają pewnie kłopot bo bywają zalewane po czubki lub osuszane do korzeni. Zatem są czy ich brak? A jeśli są to jakie? Na płytkich wodach to pewnie tatarak bo już trzcina woli tak około metra. Pewnie coś tam rośnie jednak bo piszesz, że żyją ryby. Jeśli żyją to jedzą. Najpierw rośliny. Może wystarczają im te denne lecz przy brzegu powinny też mieć w czym się schować. No wystarczy…
Z poważaniem W.
W tym stawie nie ma jeszcze ryb, a w każdym razie nie powinno ich być, bo przez pierwsze 3 lata nie wolno zarybiać takich sztucznych zbiorników. Monitoring obejmuje cały szereg pozycji i tutaj można sobie poczytać interesujące wyniki.
Woda pod względem bakteriologicznym i chemicznym (metale ciężkie, fenole, cyjanki, PCB etc.) spełnia wymagania dla wód kąpielowych. Życie w stawie się rozwija, plankton roślinny i zwierzęcy ma się dobrze, pojawiły się wyższe organizmy z grup Turbellaria, Gastropoda, Bivalvia, Crustacea, Ephemeroptera, Trichoptera, Odonata,Heteroptera, Coleoptera, Diptera und Oligochaeta.
Wahania poziomu wody nie przekraczają 10 cm od zaplanowanych 93,5 mnpm (od listopada 2011 do października 2012)
Definicji stawu widziałem kilka. Jedną z nich jest „zbiornik wodny, naturalny lub sztuczny, w którym nie ustala się letnia stratyfikacja termiczna” czyli to samo, co jezioro polimiktyczne. Czasem dla odróżnienia zbiorników naturalnych od sztucznych, te pierwsze określa się jeziorami stawowymi, a te drugie stawami. Większe jeziora tatrzańskie są zdecydowanie zbyt głębokie, by nie były stratyfikowane i ich nazywanie stawami w tym kontekście ma wymiar tradycyjny, a nie limnologiczny. Trochę jak nazywanie tatrzańskich szczytów wierchami. Drobne zbiorniki ze względu na zmienność warunków (poziom wody, temperatura) większą niż przeciętna nazywane są też zbiornikami astatycznymi. Są też oczka wodne, które mogą być naturalne lub sztuczne, sadzawki itp. O jednolitość nazewniczą trudno. Oczywiście, w jednym czy drugim podręczniku limnologicznym czy geomorfologicznym może być jednoznaczna nomenklatura, ale w innym może być nieco odmienna.
Phoenix-See jest dość płytkie i nie nadmiernie rozległe (24 ha), ale w odróżnieniu od np. stawów rybackich, nie jest spuszczane.
Z tego, co widziałem na własne oczy, szuwaru praktycznie nie ma. Przynajmniej na razie. Jak napisałem, nasadzono łąkę ramienicową, a widziałem też jakieś wywłóczniki. Trzcina w polskich jeziorach najczęściej sięga 2 m głębokości, ale pojawia się też na łąkach czy zgoła ziemniaczyskach, nieraz jednak schodzi do ponad 2,5 m, więc mogłaby zarosnąć prawie całe to jeziorko. Podobnie pałka wąskolistna czy oczeret jeziorny. To na pewno podobałoby się niektórym ptakom, jak jest np. na jeziorze Łuknajno, które w najgłębszym miejscu ma 3 m, ale średnio ledwo przekracza pół metra czy Drużnie, które są w dużej mierze zarośnięte, ale było nie było, twórcy tego jeziora nie chcieli tworzyć ostoi ptaków, tylko miejsce dla rekreacji.
Stan wody jest zmienny, ale tak, by bardzo źle wpływać na wysokie rośliny szuwarowe. Przy płytkiej misie oznaczałoby to skoki od wypełnienia czaszy po prawie jej opróżnienie.
Tatarak niekoniecznie by się tam dobrze czuł, bo on lubi mało żyzne, piaszczyste podłoże i bardzo żyzną wodę. W praktyce takie warunki są w naturze rzadkie, a najłatwiej je znaleźć w miejscu, gdzie do dość czystej rzeki spływają ścieki bytowe albo pasą się (i wypróżniają) krowy. Woda w jeziorze Feniks jest zbyt mało żyzna.
Dzięki za odpowiedzi rozjaśniające. Z tymi nazwami to chodziło dokładnie o odróżnienie techniczne. Nie o środowiska. Normalnie technicznie to stawy się kop[e i nie ważne co w nich rośnie. To takie myślenie nieco inżynierskie. Za link też dzięki. Oni tam monitorują głównie wodę no bo to jest problem. Ze zdjęcia i mapki widać, że ta huta była w mieście a nie gdzieś poza. I brzegi zbiornika nie są plażą a bardziej nabrzeżem (też taki niby techniczny język). Słusznie, tatarak raczej tam nie wyrośnie. A swoją drogą z trzciną to jest dość ciekawie bo w jeziorze rośnie do głębokości minimum 20-30 cm a bliżej raczej nie a potrafi rosnąć w mokrym rowie. I jeszcze mały problemik. Gdzie oni tę nieczystą ziemię wywieźli? Jakieś składowisko chemicznego brudu? Powinni pewnie ogrodzić albo użyć do wypełniania wyrobisk w zamykanych kopalniach. Ten staw w ogóle wygląda na taki bardziej „miejski” to i pewnie szuwarów będzie niewiele a bardziej trawy częściowo wchodzące do wody. Co nie przeszkadza zagnieżdżeniu się ptaków, może nie egzotycznych ale liczę na krzyżówkę i łyskę. One potrafią mieszkać w mieście i jedzą ten nieszczęsny chleb od karmiących dzieci. Ciekawi mnie dalej jak załatwili, że zmienność poziomów jest taka mała. Może nie tylko wody gruntowe zasilają a dodatkowo jakieś większe cieki?
Z poważaniem W.
Skoro jezioro ma służyć także jako ewentualny zbiornik retencyjny dla wezbranej rzeki Emscher, to zapewne poziom rzeki przepływającej w pobliżu ma stabilizujący wpływ na poziom wód gruntowych.
W normalnych warunkach jezioro jest w stanie przyjąć dodatkowo 360 000 kubików wody i później stopniowo oddać ją do rzeki.
Co zrobiono z nieczystą ziemią?
2 500 000 m. sześc. ziemi wywieziono (koleją po własnym fabrycznym torowisku) i zużyto do modelowania „landszaftu” Phoenix-West oraz do wypełnienia wykrytych wierceniami starych wyrobisk pod terenem jeziora.
Tu są ciekawe informacje, co oni tam robią z hałdami
Panowie
Nie bardzo rozumie po co ten spór, czy jest to jezioro czy staw. Przeciez nazwa brzmi Phoenix See to jest to jezioro Feniks. W przeciwnym przypadku bylby to Phoenix Teich.
Wojtek 1942
Takie zbiorniki jak Czarny Staw w Tatrach w Alpach są nazywane jeziorami, np Ploeder See w Pitztal ma wym ok 50 x 80 m.
Pozdrawiam.
Z trzciną nie zawsze jest tak, jak piszesz. Widywałem trzcinowiska ciągnące się zupełnym kontinuum od wody do lądu. To, o czym piszesz, czyli płytki pas beztrzcinowy też się zdarza, owszem. Może chodzi o jakieś specyficzne falowanie tuż przy samym brzegu. Nie wiem na pewno.Trzcinę widziałem również w Bałtyku (na wybrzeżu fińskim), czy mającą pędy nie tylko podziemne (kłącza) i nadziemne stojące, ale też pływające po powierzchni (np. w Łebsku). Dla osób nieświadomych stosunków wód podziemnych na wydmach, zaskakującym widokiem może być trzcina na „pustyni”, czyli wśród ruchomych wydm Słowińskiego PN (podobnie jak rosnąca na niemal gołym piasku tam rosiczka).
I co z tego, kagan?
W Dortmundzie też są Turcy (ponad 25 000), także bezrobotni, a ilu Polaków z ponad 5000 tam mieszkających żyje z zasiłków, możesz sam wydedukować lub zapytać Amt für Statistik und Wahlen der Stadt Dortmund. Niemców jest tam tylko 67 proc.
markot
Przeczytalem interesujący artykuł o haldach.
W moim mieście tez jest hałda, nawet dwie. Jedna jest podobno największą w Europie, 120m wysokości. Niestety poza ugaszeniem jej, nic sie z nia nie dzieje. Jedynie przez mieszkanców jest traktowana jako cel wycieczek (nielegalnych), gdyż jest to najlepszy w powiecie punkt widokowy, a mozna by na niej postawić wyciąg i zrobić trase zjazdową dla narciarzy.
Jeśli już wystygła… 😉
Rydułtowy?
@Andrzej 52
To e stawami to nie był spór a taka zabawa słowna. Lubię gdy używa się jednoznacznej terminologii ale bez przesady, żeby robić z tego spór?
@ panek
To wyjaśnienie, że rzeka pobliska stabilizuje poziom wody jest przekonywujące. Z trzcinami moje doświadczenie dokładnie pokrywa się z Twoim. Mam jeszcze jeden tylko problem. Jak sobie poradzą gospodarze zbiornika z zamulaniem i innymi paskudztwami. U nas zbiorniki typu zalew, głównie te w miastach i niewielkie co jakiś czas się opróżnia i spychacze albo panowie z łopatami zgarniają cały smród z dna i gdzieś wywożą.Nawet obiło mi się, że mają zamiar tak zrobić na Zalewie Sulejowskim. W D. zbiornik jest bezodpływowy to się nie da. A przecież będzie się zamulał choćby powoli. Metoda skrobania dna na sucho jest pewnie nie efektywna i droga. Po niewielu latach miejskie stawy znów śmierdzą. No ale one zamulają się dość szybko tym bardziej, że to są zalewy, czyli odstojniki. Jeśli w D. mają dobry sposób, może można by podobny zastosować w Polsce?
Z poważaniem W.
Ja też nie traktowałem problemu stawowości śmiertelnie poważnie. Co do zamulania, to nie wiem. W odróżnieniu od tradycyjnych zalewów (część hydrologów tu zazgrzyta zębami, upierając się, że zalew to taka laguna, a nie zbiornik śródlądowy 😉 ), tu nie będzie osadów nanoszonych przez rzekę, a mała żyzność nie będzie sprzyjać powstawaniu osadów organicznych (po pierwsze – mało roślin, więc mało ich szczątków, po drugie – skład roślinności i płytkość sprzyja dobremu natlenieniu, więc szczątki organiczne będą się rozkładać, a nie torfowieć). Oczywiście, to tylko spowolni wypłycanie, a nie zapobiegnie mu całkowicie. Co zarządzający Feniksem wybiorą potem, nie wiem.
Dzięki.
Z powazaniem W
markot
15 sierpnia o godz. 14:37
Nie Rydułtowy, a „Boleslaw Śmialy”. Jest to podobno największa powierzchniowo halda w Europie. Ale glowy nie dam, gdyz każdy chce miec jakiś naj…
Halda ta jest ugaszona, ale chyba nie wystygla jeszcze. Bylem na niej wiosną, na górze jest jeziorko z roslinnościa i podobno z rybami, ale w niektórych miejscach czuć w gazy (nie jestem chemikiem i nie będę sie wymadrzał jakie)
W okolicy powstala druga halda, niższa, ale ta była budowana w inny sposób. Warstwy kamienia były przesypywane warstwą ziemi i czymś bialym, na koniec obsypana ziemią. Jak na razie nie pali się.
Najmniejsza i najstarsza halda, po spaleniu zostala rozebrana, a czerwony żużel posłużył jako utwardzenie pod drogi.
Dortmund pamietam z lat 92-98 (Hafen Sued), było to wtedy bardzo brudne miasto, przypominalo Katowice Bogucice.
Czy ktoś wie co sie stało z budynkami po browarze Union (chyba), który byl prawie w centrum, a zakonczył działalność pod koniec lat dziewięćdziesiątych.
Wojtek 1942
Racja, spór to może za mocne slowo.
Budynek browaru Union został rozebrany w 2004. Zostawiono tylko zabytkowe U
markot
15 sierpnia o godz. 22:38
Dzięki za wiadomość.
kagan,
polecam łaskawej uwadze tabelkę na samym dole tej strony
Dotyczy miasta Dortmund.
Mam nadzieję, że rozumiesz te (kłamliwe) informacje
Arbeitslose insgesamt 39.005
Arbeitslose SGB III 7.429
Arbeitslose SGB II 31.576
Arbeitslosenquote insgesamt 13,3 proc.
Arbeitslosenquote SGB III 2,5 proc.
Arbeitslosenquote SGB II 10,8 proc.
Gemeldete Arbeitsstellen 4.497
Unterbeschäftigung (ohne Kurzarbeit) 49.489
Unterbeschäftigungsquote 16,4 proc.
Ci niewystępujący w statystykach bezrobotni tworzą bandy terroryzujące plaże na Majorce i Ibizie, napadają na sklepy jubilerskie i banki w Szwajcarii, żebrzą na ulicach polskich miast itp.
A reszta mających pracę zasuwa nie tylko na utrzymanie swoich, ale i cudzych bezrobotnych, finansuje kroplówki dla Grecji, Hiszpanii, Portugalii, dopłaty dla polskich rolników itd.
Jak oni to wytrzymują?
Dżizas, kagan!
Znasz pojęcie sarkazmu?
Na wymienionych wyspach plaże są tak zdominowane przez tych ubogich Niemców wiadrami pijących sangrię, że mają już swoje nazwy np. Teutonengrill 😉
SGB = Sozialgesetzbuch czyli kodeks prawa socjalnego, który składa się z 12 części i obejmuje regulacje dotyczące wszelkich ubezpieczeń socjalnych.
Wybacz, ale jakoś mnie nie nęci dalsza wymiana zdań na temat niemieckich miejsc pracy, liczby bezrobotnych oraz „sztucznie zawyżonego” (wobec kogo?) kursu euro.
To chyba nie to forum.
markot
On wierzy tylko w informacje byłych kumpli z GRU i byłych wrogów z CIA. Dyskusja z nim tylko go nakreca.
kagan=pisz,pisz:nie popisuj sie swoja glupota.Markot mysli ,zes normalny-on nie wie ze jestes znanym pieniaczem.
Markot:on wszystko wie lepiej jak Ty-nic nie pomoze mu!
Andrzej 52 jest z Lazisk,chyba Gornych!
pisz,pisz-co z tymi kopalniami odkrykowymi:ty tzw.naukowiec nie chcesz odpowiedziec ,co??Ty piszesz szybciej niz myslisz:o ile wogole!!!
Nożyczki są w pogotowiu. Kiedyś przy „dyskusji” Kagana z A.L. poleciał tylko ten drugi, ale każdy może prędzej czy później zasłużyć.
PS. Komentarze (w innych wątkach) osób reklamujących tabletki na odchudzanie zostały, ale bez linków.