Kant dla początkujących
Są takie książki, które czekają na to, żeby je przeczytać. Czasem okres oczekiwania trwa krótko, czasem dłużej, nawet rok. Tak było z „Kantem dla początkujących” Mirosława Żelaznego. Pożyczyłem ją rok temu powodowany moją słabością do tekstów prostych i krótkich. No i tak jakoś leżała ona sobie na półce, czekając w kolejce, wyprzedzana przez inne prace. W końcu upomniała się o nią biblioteka, więc przymuszony okolicznościami w końcu ją zacząłem czytać. A jak zacząłem, to w ciągu jednego wieczoru skończyłem.
Autor – profesor Mirosław Żelazny – jest filozofem z Torunia, pracownikiem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, tłumaczem i wydawcą pism Kanta.
Jest to bardzo dobra książka wprowadzająca w filozofię Kanta, o czym świadczy tytuł. Jest tutaj trochę anegdot o Kancie, co nieco o jego życiu, ale w przypadku tego typu kwestii autor odsyła do innych prac, skupiając się na filozofii Kanta. I cóż mogę powiedzieć – każdy, kto chciałby coś się dowiedzieć o filozofii Kanta powinien do tej książeczki (blisko 130 stron!) sięgnąć. Wykład jest systematyczny i tak prosty, jak się da. To ogromna sztuka o trudnych rzeczach – a do takich należy filozofia Kanta – mówić w sposób zrozumiały dla kogoś nieprzygotowanego.
By to uzasadnić wystarczy, że powiem czego, w tej książce nie ma – nie ma w niej ani słowa na temat słynnego przewrotu kopernikańskiego Kanta, czyli słynnego stwierdzenia, że podmiot poznania jest warunkiem przedmiotu poznania. O tym zdaniu nie ma ani słowa, mimo to zasadnicza myśl Kanta na te kwestie jest przedstawiona kompletnie.
Chciałem jeszcze napisać, że nie ma też w tej książce trudnych terminów, takich jak „transcendentalny”, „transcendentny”, „imperatyw kategoryczny”, „imperatyw hipotetyczny”, „metafizyka”, „filozofia pierwsza”, „substancja”, „antynomia” i tak dalej. Ale nie! – właśnie, że są i autor ich nie unika, wcześniej na prostych przykładach tłumacząc ich sens.
Mówiąc krótko, bardzo mi się ta książka podobała i polecam ją każdemu.
Grzegorz Pacewicz
Foto: Grzegorz Pacewicz, licencja CC-BY (uznanie autorstwa)
Komentarze
Nie będzie nic o Kancie.
To, że istnieje filozof Mirosław Żelazny odkryłem szukając niedawno publikacji hydrochemika Mirosława Żelaznego. Taki to przyczynek do tego, że wszelkie bazy naukowców i ich publikacji typu Scopus czy Google Scholar jednak potrzebują ludzkiej weryfikacji…
Myślałem o tym, pisząc ten tekst. Tylko nie zapamiętałem, że nawet imiona obaj panowie mają takie same.
Na własny użytek ukułem sobie nawet teorię, że prawdziwy znawca trudnego i skomplikowanego tematu jest w stanie o nim powiedzieć w sposób prosty i zrozumiały, a nawet często dowcipny, nie bojąc się jego spłaszczenia i strywializowania. Bo on po prostu wie.
Do takich filozofów należał Leszek Kołakowski, a z poetów Wisława Szymborska.
Można też dopisać Herberta.
Trudno nazwać prof. Żelaznego filozofem. Jest bardzie apodyktycznym umysłowym starcem. Co do zachwytu Kantem, cóż, każdy ma swój zachwyt choć, każdy w odniesieniu do współczesności zdaje się nie ma już zastosowania, kiedy w modzie jest „czytanie Kanta” zapominając że istnieją inni, a filozofia nie jest dziedziną ścisłą. Ja dla odmiany zaproponuję Artura Schopenhauer’a i czy Tadeusza Kotarbińskiego.
Profesor K. Twardowski napisał niegdyś rozprawkę w której dowodził iż nie ma sensu czytanie tekstów mętnych bowiem jeśli sam autor nie potrafi jasno wyrazic co o czymś sądzi to czemu my mamy tego dochodzić. To się troszkę wiąże z poprzednim tematem czyli związłością. Bo zwięźle to najczęściej jasno. To nie musi być krótko byle nie zawile i rozwlekle.
Z poważaniem W.
Jeżeli ktoś chce mieć przyjemność z czytania to Kotarbińskiego nie polecam. Wyjątkowo „naukowe” dzieła.
pod tym wzgledem(scislosci przekazu)jezus chrystus tez byl niezly,
chociaz kiepsko go cytuja, nie mowiac o interpretacji 😉
nawet najprostszy przekaz trzeba zrozumiec, a z tym sa chyba najwieksze problemy;
moze mi ktos wyjasnic dlaczego niemcy, skladaja dziesiec razy wiecej patentow niz polacy?