Bo tak
Skoro już tworzymy dwugłos (przynajmniej na razie) na temat zalet i wad krótkich tekstów, to muszę tutaj napisać o moim ulubionym argumencie. Zamyka się on w krótkim stwierdzeniu: „Bo tak!”.
Argument ten jest tak krótki, jak to tylko możliwe. Zamyka w ten sposób możliwości wszelkiej kontrargumentacji, stanowiąc argument koronny za takim, a nie innym stanowiskiem.
Ale jeśli mówimy o wadach, to z kolei posiada on też największą możliwą wadę, jaką można mu przeciwstawić – jest nie konkretny i nic nie wyjaśnia, a przez to nie przybliża nas do zrozumienia rozwiązania problemu, na który argument ten jest odpowiedzią. Poza tym, jego krótkość jest nieco złudna. O ile sam jest krótki, o tyle wpleciony w odpowiedni kontekst, zwiększa swą zawartość. Wygląda to moim zdaniem tak:
1. [Problem lub pytanie]
2. [Rozstrzygnięcie]
3. [Dlaczego tak?]
4. [Bo tak!]
W istocie punkt 1 oraz 2 są zmienne i dopiero 3 i 4 można potraktować jako zwartą całość. Mimo to sądzę, że i tak swoją lapiadrnością przebija i inne odpowiedzi.
Wady te jednak nie moim zdaniem nie przeciwstawiają się zaletom. Na jego przykładzie na przykład widać różnicę między naukami a filozofią. W naukach odpowiedź na postawiony problem jest w zasadzie skończona. Wszyscy oczywiście wiemy, że nawet uznane teorie wzbudzają krytykę sceptyką, a bywa i tak, że wciąż pozostają bezradne wobec niektórych pytań. Mimo to, przekonanie, że taka ostateczna odpowiedź jest możliwa stawia nauki w uprzywilejowanej pozycji w stosunku do filozofii.
W filozofii takich odpowiedzi nie ma, co wzbudza co pewien czas argumenty krytyczne przeciwko niej. Argumenty filozoficzne są nieskończone, a problemy wciąż pozostają te same. I tu znów wychodzi kolejna zaleta tej argumentacji – w sporach filozoficznych argument ten jest ostateczny.
Ze swoimi zaletami najlepiej chyba pasuje do różnych sporów moralnych, obyczajowych czy społecznych. Kolega mój opowiedział mi kiedyś taką anegdotę, którą wyczytał u o. Józefa Marii Bocheńskiego. Nie podał niestety, z której to było pracy, więc tu zawierzam jemu i jego pamięci. Otóż Bocheński pisze mniej więcej coś takiego: jeśli wydasz polecenie różnym osobom z odmiennych kultur „idź i zabij swoją matkę”, to usłyszysz w odpowiedzi „nie!”. A gdy zapytasz: „dlaczego nie?”, to usłyszysz jedyną poprawną odpowiedź „bo nie!”.
Czy jednak ta lapidarna odpowiedź nie zakrywa czegoś, co za nią stoi? I czym to jest?
Grzegorz Pacewicz
Foto:Terry McCombs, Creative Commons
Komentarze
„Czy jednak ta lapidarna odpowiedź nie zakrywa czegoś, co za nią stoi? I czym to jest?”
W którymś z tekstów Leszka Kołakowskiego (też muszę zawierzyć pamięci; sądzę zresztą, że nie była to jego oryginalna koncepcja) dłuższe omówienie tematu diabła i jego złowrogiej działalności zamykała konkluzja utrzymana w następującym duchu: diabła w dyskusji nie pokonasz, ale zawsze można po prostu odmówić wdawania się z nim w rozmowę.
Chodzi Tobie o to, że filozofia jest tutaj w roli diabła? 🙂 Coś w tym jest.
Ja stwierdzenia „Bo tak” i „Bo nie” traktowałbym jako deklaracje, że „To jest mój aksjomat/dogmat/…”. Niedyskutowalny, niedowodliwy.
Z uporem maniaka rekomendował będę rozdział 2: Język jako informacja, w książce C.F. v. Weizsaecker’a: Jedność przyrody.
Jestem gorącym zwolennikiem tego rozdziału (i całej książki).
Gadulstwo w publikacjach naukowych mnie mierzi i obniża ocenę tekstu (jego autora).
A w jakichż to naukach uzyskuje się ostateczne odpowiedzi?
Z poważaniem W.
@Wojtek
W teologii. W momencie śmierci dostaje się dostateczną odpowiedź, czy Bóg (taki bądź inny) jest, czy go nie ma i czy jest życie po życiu.
Albo np. w fizyce, jeśli chcemy znać prędkość spadania jakiegoś ciała na Ziemię. 🙂
A właśnie, że tak! 🙂
„Nie powiem tak ani tak, bo zrozumiesz tak albo tak” – chyba Leca.
@J.Ty,
„Ja stwierdzenia ?Bo tak? i ?Bo nie? traktowałbym jako deklaracje, że ?To jest mój aksjomat/dogmat/??. Niedyskutowalny, niedowodliwy.”
Ja myślę, że takie aksjomaty są jednak dyskutowalne, a nawet dające się argumentować, chociaż mogą być niedowodliwe. Wszystko zależy o jakiej dziedzinie mówimy – czy to jest np. matematyka, czy sprawy moralne lub obyczajowe.
@GP
Ja to opisuję z pozycji rozmówcy człowieka, który deklaruje „Bo tak!” albo „Bo nie!”. Te słowa odbieram jako całkowitą odmowę dyskusji, uargumentowania albo wysłuchania moich argumentów. Po prostu jako oznajmienie osobistego aksjomatu.
Co nie wyklucza, że deklarujący jakieś argumenty na użytek wewnętrzny ma, albo że mógłby wejść w dyskusję z kimś innym.
Niewątpliwie bywa i tak, jak piszesz. Ale moim zdaniem może to być równie dobrze objaw tego, że pewnych rzeczy uzasadnić ostatecznie się nie da. I nie chodzi o odmowę dyskusji.
@GP
Otóż i to właśnie: jeśli żadnego dostępnego wyboru ostatecznie uzasadnić się nie da, a odczuwamy potrzebę albo wręcz przymus zdecydowania się na któryś z nich, to pozostaje nam tę decyzję uczynić aksjomatem.
miedzy ustami a brzegiem pucharu, ile sie tam zmiesci 😉
jesli filozofia jest corka teologii, to dawno wyrosla z kolyski;
a od przedsokratykow mozna ja uznac za pelnoletnia;
tymczasem mam wrazenie, ze otaczaja mnie na blogach ludzie
biegajacy ze smoczkiem religii, niczym z zawieszonym na szyi wytrychem do pojmowania rzeczywistosci, ktory jednakze jest niczym innym, jak mlynskim kamieniem ciagnacym w odmety mistycyzmu.
@gp
W fizyce? Bardzo szczegółowe problemy rozwiązuje pewnie każda nauka. Ale ostateczną odpowiedź daje fizyka? Jakoś wątpię. Może szukam nieudolnie ale nie znalazłem.
@J.TY.
To z teologią jest dowcipne. Lecz sugeruje, że teologia jest nauką. Jeśli nawet tak przyjmiemy to jest nauką rzemiosła, zawodu a nie nauką jako taką.
Z poważaniem W.
@Wojtek 1942
„Ale ostateczną odpowiedź daje fizyka? Jakoś wątpię. Może szukam nieudolnie ale nie znalazłem.”
Wiadomo, jak to jest z ostatecznymi odpowiedziami na ostateczne pytania.
Nie znamy żadnych ostatecznych odpowiedzi. Z tego też powodu wielu ludzi skłania się ku religii – pomaga im ona odnaleźć swoje miejsce w tym wielkim i zawiłym świecie. Nie ma co się dziwić. Jak człowiek choćby przez chwilę podda refleksji swoje marne jestestwo, to łatwo może zwariować…