Horror filozoficzny (3)
Jeszcze raz muszę tu nawiązać do „Horroru Metafizycznego” Leszka Kołakowskiego. Otóż w zakończeniu tej ciekawej książeczki Kołakowski podejmuje wątek sensu rzeczywistości. Słowo „sens” nie jest tutaj tożsame ze „znaczeniem”. Sens jest tutaj użyty w znaczeniu bardziej potocznym, kiedy na przykład pytam – czy życie ma sens?
Fragment ten zaczyna się od przypomnienia „odkrycia” myślicieli niemieckich, twórców hermeneutyki, że rasa ludzka ma pewną skłonność do odczytywania świata, jaki ją otacza, to znaczy do doszukiwania się wszędzie i we wszystkim jakiś ukrytych sensów i znaczeń. Goethe miał powiedzieć, że wszystko jest symbolem, co znaczy mniej więcej tyle, że wszystko do nas przemawia. Stąd zaś tylko krok do myśli, że akt słuchania czy też odczytywania bytu więcej mówi o tym, kto tego dokonuje, niż o bycie jako takim.
Z myśli tej wynikałoby więc, że to człowiek tworzy sens rzeczywistości i wszystkiego, co w niej odnajduje. Jednak zdaniem Kołakowskiego myśl niemieckich filozofów poszła nieco inną drogą. Mamy tutaj do czynienia z dwoma możliwościami: albo sens świata człowiek wytwarza, albo go odkrywa. I sam autor wskazuje, że alternatywa ta jest pozorna i jest i tak, i tak jednocześnie. Sens świata nie jest wytwarzany w sposób dowolny, ale też nie tkwi on w naturze.
W tym miejscu Kołakowski zauważa, że takie rozwiązanie zakłada istnienie sensu poza intencjami jednostek, to zaś prowadzi do wiary w coś, co jest poza człowiekiem, a co w niemieckiej filozofii bywa nazywane „Duchem”. Ale równie dobrze można nazywać inaczej.
Alternatywą wobec tej wiary jest scjentystyczny obraz świata, w którym pytania o sens, jako pytania zakładające pewną celowość świata, są traktowane jako nieuprawnione. Samo założenie pytania jest złe, więc i pytanie jest nieprawomocne. Stojąc w obliczu takiej alternatywy Kołakowski raczej przychyla się ku pierwszemu rozwiązaniu, konstatując oczywiście, że jest ono trudne do uzasadnienia.
Całą książkę kończy następujący fragment:
I czyż nie narzuca się podejrzenie, że gdyby „być” nie było „do czegoś”, a świat pozbawiony sensu, to nie tylko nigdy nie zdołalibyśmy wyobrazić sobie, że jest inaczej, lecz nawet pomyśleć nie bylibyśmy w stanie tego właśnie, że „być” nie jest w istocie „do czegoś”, a świat pozbawiony sensu? (L. Kołakowski, Horror Metaphisicus, Warszawa 1990, s. 144).
Przypominam to wszystko, ponieważ myślę, że w rozważaniach Kołakowskiego na ten temat istotny jest pewien kontekst pominięty przez autora, zmieniający wydźwięk tych teoretycznych nieco rozważań. Immanuel Kant w swojej filozofii wskazywał, że pewne problemy nierozwiązywalne teoretycznie, rozwiązywane są przez człowieka w życiu praktycznym. W tym wypadku takim praktycznym kontekstem tych dywagacji jest ludzkie cierpienie. Jeśli człowiek cierpi, a świat nie ma sensu, to i cierpienie większego sensu nie ma. Jeśli zaś świat ma sens, który nie jest tylko wytworem naszej wyobraźni, to i cierpienie ludzkie nabiera innego wymiaru.
Jak jest naprawdę to tego oczywiście nie rozstrzygnę na drodze argumentacji. W tym wypadku, i chyba nie tylko w tym, wszelka argumentacja ma charakter wtórny i drugorzędny w stosunku do czegoś, co niezbyt jasno można określić jako „doświadczenie życiowe”.
Grzegorz Pacewicz
Komentarze
„to zaś prowadzi do wiary w coś, co jest poza człowiekiem, a co w niemieckiej filozofii bywa nazywane ?Duchem?”
Może być po prostu kulturą, którą większość ludzi odkrywa, a przynajmniej konsumuje, część powiela, a nieliczni tworzą.
„Alternatywą wobec tej wiary jest scjentystyczny obraz świata”
Scjentyzm to chyba najgłupszy mem świata. Może ktoś wskaże w końcu jakiś scjentystów, którzy istnieją poza pismami konserwatystów. W rzeczywistości jakoś tak dziwnie się składa, że zarówno analityczni filozofowie jak i naturaliści nie mają oporów przed rozważaniem takich pytań.
Nie ma takiej alternatywy. To retoryczny chochoł.
„to i cierpienie ludzkie nabiera innego wymiaru”
Tak jak dla Matki Teresy? Mam wrażenie, że są ludzie, którym nie zależy na zmniejszeniu ilości cierpienia na świecie, bo to wymaga myślenia, ogromnego wysiłku, a przede wszystkim współpracy. I to oni próbują mu nadać jakiś większy sens, wartość, której nie ma, bo jest zwyczajnie czymś złym. Proste.
Chore twierdzenia, że sens ludzkiego życia zawiera się w cierpieniu i gdy ono jest sensowne nasze życie również ma sens, zostawmy chorym umysłom.
Filozofia: salonowa torma masturbacji umyslowej
To chyba kwestia perspektywy: jesli zauważymy, że język i symbole kultury oraz mozliwa do wyrażenia w nich oferta celów życiowych istnieją gdy przychodzimy na świat i nie znikają gdy umieramy, to trafi do nas, że układanka w naszej głowie jest co prawda naszym dziełem, ale składa się z pożyczonych i niezależnych od naszej fantazji klocków, które składają się na dodatek w 7 miliardach innych głów wchodząc ze sobą w interferencję.
Wtedy pojawia się nowa perspektywa. Oddaje ją dobrze mechanika kwantowa, która zauważa że podmiot przedmiot i samo zjawisko są częścią tej samej całości a świat wyłania się i rozpuszcza jako efekt dekoherencji, lokalne zakłócenie przestrzeni. Tylko czy istnieje prąd filozoficzny operujący taką perspektywą?
Również nie jestem przekonany czy cierpienie nadaje życiu sens. Wydaje mi się, że sens cierpienia jest taki, że nie ma życia i ruchu bez cierpienia (gdyby słodycze nie szkodziły jedlibyśmy tylko słodycze). Ruch to siła zmieniająca/oddziałowywująca czyli spotykające się dwa obiekty zmieniają się i nie mogą się zmieniać w zgodzie, czyli bez oporu/cierpienia jednego z nich bo wtedy mamy płynność i właściwie ruch nie jest możliwy do zaobserwowania. Cierpienie jest tylko przeciwieństwem szczęścia i te dwie siły są motywacją do ruchu, do życia. Ja bym powiedział że jest składnikiem życia tak jak tzw materia.
Co do pytania o sens to myślę, że w pierwszej kolejności jest pytanie – dlaczego istnieje cokolwiek? Bo pomijając już stwórce lub ten „przypadek” (który dla mnie jest błędem logicznym) to pytanie typu -dlaczego tak a nie inaczej – można zadawać zawsze. Dlaczego kolor czerwony nazywa się czerwony? to są pytania dziecka i myślę, że sens życia polega na uwolnieniu się od tego pytania. Nie mam tu na myśli tylko intelektu, czyli unikania ale bardziej odrzucenia totalnego pytania o sens, oczyszczenie sie z tego pytania. Wartościowanie to nadawanie sensu i bez wartościowania nie da się podjąć decyzji. Uwolnienie się od wartościowania to czysta nirwana ale też i przejście na inny poziom życia. Myślę, więc że sens życia polega na odrzuceniu totalnym jakiegokolwiek sensu życia – każda inna odpowiedź kończy się dogmatem wiary.
Zasmucił mnie @A.L. swym komentarzem z 26 marca o godz. 14:06
Sądziłem, że blog naukowców jest właściwym miejscem w domenie Polityka.pl w którym można poszukiwać odpowiedzi: „czy możliwe jest dysponowanie umiejętnością pisania, bez umiejętności czytania”.
Od miesięcy obserwuję, że Redakcja stosuje zasadę: „Za treści podpisywane nazwiskami naszych autorów spółka komandytowa Polityka nie odpowiada.”
Poprzedni wpis zawierał stwierdzenie „już czas”.
Widać jeszcze nie czas na czas wspólny.
Ja nie świętuje wielkiego tygodnia i sobota poprzedzająca Wielki Tydzień to nie jest dla mnie „Najwyższy czas”.
Mam wrażenie, że zostałem potraktowany przez wyznawcę kultu JKM propagującego utylizację osób o IQ niższym niż 95.
Doda się uchowa.
A bilety na Wielki Tydzień w Sewilli skończyły się minionego Sylwestra.
PS
Przepraszam autora w/w komentarza za zakłócenie ciszy na jego podwórku.
@staruszek
Nie wiem co napisać. Nie odpowiadam za to, co robią inni – blogerzy czy komentatorzy.
@Art63
@vps,
Jasne, że jak człowiek żyje, to i spotyka się z sytuacjami, w których go coś boli. Mi chodzi o dość prostą zależność: jeśli świat ma sens, cierpienie też ma sens i warto je znosić. Jeśli nie ma sensu, cierpienia też nie ma sensu znosić. Oba przypadki są kwestią rozstrzygnięć, w których argumentacja jest drugorzędna.
@GP
Rozumiem. Innymi słowy moralność może być domeną głupich jeśli świat nie ma sensu. Każdy wtedy powinien być hedonistą – jest to jednak bardzo pozorne i przyziemne.
Wydaje mi się, że my sobie tego nie wybieramy, jako jednostki. Jedyne co to możemy kształtować formę moralności na różne sposoby ale to czy jesteśmy, ogólnie pisząc „źli” nie jest naszym wyborem. Ja bym postawił na to, że środowisko/kultura oraz uwarunkowanie fizjologiczne/genetyczne i wychowanie decyduje o tym czy człowieka ciągnie bardziej do „jasnej strony mocy” czy do „ciemnej strony mocy”. Dla człowieka po „ciemnej stronie mocy” przyjęte postępowanie jest także moralnością i ucieczką od cierpienia tylko, że wykracza ono poza ogólne definicje tych pojęć, dlatego jest tak jakby przeciwieństwem. Trudno powiedzieć, czy gwałciciel chce być gwałcicielem – taki człowiek chyba wpada w pułapkę jakiś popędów i nie może się z niej wydostać. Jeden z tym walczy a drugi sobie to usprawiedliwia ale niemożliwością jest chcenie zła dla siebie. Nawet samookaleczenie jest pewną ulgą, bo jest powód i chce się dać ujścia takiej lub takiej przyczynie.
Sens w takim ujęciu może mieć zastosowanie praktyczne ale tylko wtedy kiedy staje się dogmatem wiary bo nie sposób udowodnić moralności ani przypisać realne i obiektywne istnienie sensu czegokolwiek. Nietzsche bardzo łatwo sobie z europejską moralnością poradził pisząc – (nie cytuje) gdyby zebrać całe współczucie, które jest przecież bólem to czy nie powiększylibyśmy tylko bólu i nie dodali sobie więcej cierpienia? Litość i współczucie odbieramy jak coś cnotliwego ale gdy się miara przechyli to zaczyna szkodzić.
Można więc powiedzieć, że bycie egoistą jest tak samo sensowne jak bycie altruistą bo to są siły które wpędzają czas w ruch i jedyny wolny wybór jaki ma człowiek, to próba stawania ponad tym, ponad dobrem i złem.
@GP
Dziękuję za spokojny i grzeczny dystans.
Podzielam postawę „róbmy swoje”.
Postaram się bez rozwodzenia wyrazić to co sprawiło, iż zarówno slowa Jerzego Tyszkiewicza jak i Adama Szostkiewicza odcisnęły się na mojej wrazliwości na słowo. Od co najmniej kilku lat, my wielkomiejscy Polacy żyjemy w okresie przedświątecznym. Okres przedgwiazdkowy zaczął się 3 listopada, a przedwielkanocny 7 stycznia sądząc po dkoracjach supermarketowych.
Moje ostatnie wizyty w Wikipedii to niebyły tylko wizyty w Wikipedii.pl. Zatem gdybym zaglądał do narzędzi Wikipedii, to nie zauważyłbym zapewne wzrostu zainteresowania zielonoświatkowców białą kiełbasą. Zatem Jerzy Tyszkiewicz opuszczając „.pl” umieścił siebie oraz czytelników swego wpisu w łonie chrześcijaństwa zachodniego. Gdybym właśnie wrócił zwielotygodniowego pobytu w Pradze Czeskiej wystrój supermarketów i aktywność uzytkowników Wikipedia.pl(!) podkreśliłyby mój powrót na łono ojczyzny.
Jako obojętnik religijny nie zwracałem uwagi na rozpiętość świąt Wiekanocnych, a grzecznościowe e-karki świąteczne wysyłałem także w Wielki Piątek będący kulminacją Wielkiego Tygodnia dla milionów ludzi w zasiegu ojej części blogosfery.
Konstatacja „już czas” zostala przeze mnie odebrana jako wyraz partykularyzmu. Stwierdzam to z pełną świadomością, że powyższy wpis Gospodarza można traktować jako niezakotwiczony w okresie WielkiejNocy – i wprost przeciwnie. To wokół WielkiejNocy jest czas i okazja do rozważań o sensie cierpienia.
Natomiast Adam Szostkiewicz poruszył temat kojarzący mi się z szynkami wiszącymi nad progami ofiar rekonkwisty. Oskarżenia o potajemne praktykowanie przez Maurów dawnej religii stworzylo trwała pamiątkę jaką jest dlugo suszona hiszpańska szynka.
W kontekście zaledwie śladowej polskiej Reformacji słaby jakościowo odzew gości bloga pod wpisem dotyczącym uboju rytualnego jest wyrazem rozminięcia się tego aktu dramatu blogowania z zapotrzebowaniem Polaków. Czy Adam Szostkiewicz powinien na swym blogu powściągać blogowych warchołów i spróbować skupić uwagę gości bloga na uniwersalności cierpienia dla wszelkich żywych istot?
Ubój rytualny stał się dla wielu Polaków towarem na sprzedaż ze znacznym zyskiem, a dla obiorców mięsa jest to obrona sensu własnego istnienia.
Toteż gdy czytam trudne dla mnie teksty o cierpieniu jako cząstce konstytuującej sens życia, to nie sposób odejść od sedna tych rozważań: jeśli Leszek Kołakowski i Grzegorz Pacewicz nie odpowiadają za to co tu napiszą goście bloga, to jest to przejaw egotyzmu.
Jestem daleki od nakładania na ramiona blogerów i / lub komentatorów misji jakiejkolwiek. Ani me wykształcenie, ani me zasługi dla innych ludzi, żadna predystynacja i żadne megalomaństwo nie pcha mnie ku takiej postawie.
Ale dotyka to tlącej się we mnie nieustannie kwestii drugiej zdrady klerków. Lacrymosa obok innych wielkich pieśni takich jak „Oda do radości” współtworzy nasze europejskie odczuwanie i rozumienie rzeczywistości. Niesposób temu zprzeczyć także chłodno myślącemu obojętnikowi religijnemu. Ale niesposób odrębnie, oddzielnie, mysleć także w okresie Wielkanocnym, że prawie codziennie ktoś poświęca swoje życie w intencji uratowania innych ludzi przed bezsensem ich życia.
Wciąż jestem pod wrażeniem pomysłu powieściowego „Balladyny i romanse” Ignacego Karpowicza. W tej opowieści Jezus wrócił na Ziemię i już nie ma zamiaru cierpieć za ludzi. I dręczy mnie wciąż pytanie o już udzielone propozycje filozofów złamania scenariusza sztuki dla dwóch aktorów: ja, jeden człowiek i reszta rzeczywistości.
Za kilka dni chrześcijanie będą na nowo przeżywali ofiarę syna boga chrześcijan. Czy to z dajemy sobie sprawę, że miliardy ludzi nie przypisują tej ofierze znaczenia jednego ze źródeł sensu życia i cierpienia.
Ja nie zamierzam swym umysłem obejmować wszystkich ludzi i całego kosmosu. Ale gdybym teraz wdarł się do płonącego domu, aby ratować innego człowieka, wybaczając mu wybaczyć blogowy bełkot i głupią zabawę ogniem, to czy bym zdążył wejść w myślowy dialog o horrze metafizycznym?
To co ma sens?
tylko nonsens, @kagan 😉
@vps
„dlaczego istnieje cokolwiek?”
Bo tak jak w zdaniu – nie ma chleba, nie ma też nic. Jestem pełen podziwu dla zdolności filozoficznych twórców języka polskiego. 🙂
P.S. Specjalne podziękowania dla Grzegorza Pacewicza, że zajmuję się Leszkiem Kołakowskim, który zajmował się przystępnym, dodam zdroworozsądkowym popularyzowaniem filozofii.
@vps,
Tak też to można sformułować oczywiście. Jest taki pogląd, że w zasadzie istnieje tylko kilka podstawowych problemów o charakterze filozoficznym, a może nawet tylko jeden taki problem, który można formułować na różne sposoby, w różnych kontekstach i dziedzinach. Innymi słowy – że każdy problem przebiega przez różne dziedziny filozoficzne. Moim zdaniem, gdy mówimy o wartościach i tym podobnych sprawach, problem można sformułować w ten sposób: czy wartości różnego rodzaju, w tym wartości moralne, są odkrywane czy też tworzone? To jest w gruncie rzeczy inna wersja pytania o sens.
@Witold,
Dziękuję.
@Witold
Bezsensowne pytania mają prowadzić do sensownych odpowiedzi – taka ta filozofia już jest 🙂
@GP
…odkrywane czy tworzone, czyli pytanie o to czy istnieje wzór postępowań który nie jest względny ani relatywny a bardziej harmonijny z całym wszechświatem?
Myślę, że istnieje ale filozofia jest zbyt ograniczona aby odpowiedzieć na to pytanie i jest tu potrzebny mistycyzm. Człowiek kształtuje przyrodę a przyroda kształtuje człowieka i to wszystko jest płynnym ruchem bo ludzkie postrzeganie jest tak samo zależne od podmiotu który postrzega jak i od postrzeganego przedmiotu i obydwie rzeczy oddziałują na siebie w jednym całościowym płynnym ruchu. Właściwie postępowanie jest więc zgodą i harmonią z tym ruchem a błąd, iluzja czy fałsz jest już zaburzeniem tej harmonii. Można to przyrównać do tańca kiedy to można deptać sobie po nogach albo robić to bardziej płynnie (Nietzsche nazwał przyrodę Kobietą).
Mówił o tym Chrystus, Budda i wielu myślicieli a ostatnio najlepiej to tłumaczy fizyk Dawid Bohm. Sam ludzki rozum jest zbyt ograniczony aby mógł intelektualnie odnaleźć to co „ukryte”. Tutaj potrzebne są uczucia i doznania duchowe bo tańca nie da się nauczyć czytając książki i myśląc o tym. Co więcej Sens nie jest rzeczą posiadającą formę czy też granice. Nie da się go zawrzeć w pojęciu bo jak wiemy, pojęcia i rozumowanie to twory względne/sprzeczne i całego wszechświata nie ogarniają.
p.s. wcześniejszy wpis, trochę dłuższy na ten temat mi się nie opublikował, nie wiem dlaczego, ale zaznaczam jakby się czasem pojawił 🙂
Wydaje mi się, że odpowiedzi na pytania np. o wartości, o sens życia trzeba szukać coraz częściej u psychologów, ewolucjonistów, badaczy mózgu, czy też w naszym genotypie. Czy tak jest dobrze czy źle – nie wiem.
„czy wartości różnego rodzaju, w tym wartości moralne, są odkrywane czy też tworzone? To jest w gruncie rzeczy inna wersja pytania o sens.”
Czy to ma faktycznie znaczenie? Możemy zapytać czy obiekty i struktury matematyczne są odkrywane czy też tworzone? Jakakolwiek będzie odpowiedź dla samego rozwoju matematyki i jej zastosowań ma to niewielkie znaczenie.
Analogicznie możemy rozwijać etykę wartości, a także prowadzić dobre i sensowne życie zgodne z przyjętymi wartościami bez względu na to czy są obiektywne czy subiektywne, względne czy absolutne itd.
@vps
Z pewnością filozofowanie jest wtórne do różnego typu doświadczeń.
Ps. Nie ma w komentarzach oczekujących żadnego komentarza do akceptacji. Chyba pochłonęła to sieć.
Oto co mówi Bóg Hiobowi i żonie jego po wielu wiekach w sztuce Roberta Frosta A Masque of Reason:
Przez lat tysiące miałem cię w pamięci
Chciałem za pomoc twą ci podziękować;
Tyś mi pozwolił zbudować zasadę
Iż nie ma związku, który człowiek mógłby
Pojąć pomiędzy tym, na co zasłużył
A tym, co za to dostaje. Zło nieraz
Odnosi tryumf, a cnota jest na nic.
Zbyt długom zwlekał, by ci wytłumaczyć
Boleści twoje – bez sensu na pozór –
Które cię kiedyś tak srodze gnębiły.
Ale też było to w naturze samej
Tej próby, byś tych rzeczy nie rozumiał;
Bez sensu wydać się musiałem po to,
By sens utrwalić… Dziękuję ci przeto,
Żeś mnie uwolnił z tych moralnych pętów
Co mnie z rodzajem ludzkim powiązały…
Z początku tylko człowiek z wolnej woli
Mógł dobro albo zło wybierać sobie.
Ja zaś wyboru nie miałem. Musiałem
Za nim podążać, nagrody mu dawać
Lub kary tak, by to potrafił pojąć…
Musiałem rządzić tak, by dobro kwitło
A to, co złe, doznało pokarania.
A tyś to zmienił, tyś mi dał swobodę.
Wybawicielem jesteś twego Boga.
(tłum. L. Kołakowski)
To wstrząsające.
P.S. proszę mnie nie mylić z A.L.
@al
Ciekawe zarówno tekst, jak i osoba tłumacza.
al: „P.S. proszę mnie nie mylić z A.L.”
Ja rozniez mam nadzieje ze mnie nikt nie pomyli z „al”
@kagan,
Może założy Pan własnego bloga i sobie tam będzie rozstawiał ludzi po kątach jak chce. Narzeka Pan tutaj za wszelkie uwagi pod swoim adresem, więc i samemu proszę takich uwag nie czynić.