Inaczej mówiąc
Zauważyłem już dawno temu, że z grubsza można podzielić filozofię na dwa nurty: akademicki oraz literacki. Sam podział jest prosty jak budowa cepa i przebiega według nieco niejasnego kryterium sposobu i miejsca uprawiania filozofii. Filozofia akademicka uprawiana jest w pismach i książkach o charakterze naukowym, z całym charakterystycznym dlań wyposażeniem. Filozofia literacka uprawiana jest w różnych dziełach literatury.
Jak każdy podział dychotomiczny i ten można łatwo zaatakować, wykazując jego niedostatki. Ot, chociażby tacy filozofowie jak H. Bergson, B. Russell mimo, że byli zatrudnieni na etatach akademickich, otrzymali swoje wyróżnienia za osiągnięcia w dziedzinie literatury. Niekoniecznie więc musi być tak, że filozofia akademicka jest oderwana od literatury. W ten sposób można wykazać, że podział ten nie spełnia zasady rozłączności i w efekcie w świetle reguł logicznych jest błędny.
Nie twierdzę przy tym, że każda literatura ma warstwę filozoficzną. Oczywiście nie każda i nie zawsze. Ale są takie dzieła, które ważkie treści filozoficzne wyrażają.
Mimo to zostawiłbym ten podział, ponieważ pokazuje on c różnicę w filozofowaniu. Chodzi mi o to, że literacka filozofia nie zawsze jest poważnie traktowana przez filozofów akademickich. W wielu dziełach literatury mamy do czynienia z opisywaniem trudnych problemów filozoficznych. Dialogi Platona mogą być tutaj pierwszym przykładem. Ale nie jest to do końca dobry przykład, bo Platon to jednak filozof. Weźmy więc innych. Czy F. Dostojewskiego ktoś określa jako filozofa? Czy zagadnienia filozoficzne poruszane przez niego są przedmiotem wykładów o charakterze filozoficznym, a nie literackim? Ja się z czymś takim nie spotkałem, i jeśli jest coś takiego, chętnie się dowiem. Rzeczy takie są raczej domeną krytyków literatury, niż filozofów akademickich. Czy przez to są oni mniej filozoficzni? A może w ogóle nie są filozoficzni?
Czytam właśnie, że Marek S. Huberath – pisarz ceniony w kręgu SF – wydał nową powieść. Na różnych portalach, w związku z nową jego książką można znaleźć takie jego stwierdzenie:
„Staram się pisać książki złożone z kilku poziomów. Przede wszystkim powieść ma mieć bohaterów z krwi i kości, akcję, która wciągnie czytelnika. Natomiast wyższe poziomy, dotyczące filozofii czy nauki, która jest za tym ukryta, są dla tych czytelników, którzy chcą się tego w książce doszukiwać.”
Zastanawiam się, czy tzw. filozofowie akademiccy zajmą się poważniej powieścią Huberatha, czy też nie i po prostu wzruszą ramionami?
Na koniec spróbuję od nieco innej strony naświetlić ten problem. Jerzy Tyszkiewicz niedawno napisał, że w logice interesuje go to, co da się powiedzieć w danym języku. Literatura to dość szerokie pojęcie, weźmy więc z niej poezję. Po co jest potrzebna poezja? Co takiego jest w tym języku, co umożliwia wypowiedzenie treści niewysławialnych inaczej? A może język ten nie nadaje się do niczego i jest zbędny, a poezja jedynie rozrywką, bez szans na powiedzenie czegoś więcej. I czy podobnie można potraktować literaturę w ogóle?
Grzegorz Pacewicz
Foto: Grzegorz Pacewicz
Komentarze
Podejrzewam, że w literaturze z zasady brak rozstrzygnięcia, zwykle stawiane są pytania, wątpliwości, przykłady, wyciągane ekstremalne sytuacje.
Jeśli autor definitywnie coś rozstrzygnie, to natychmiast wychodzi zamiast literatury dydaktyczny gniot.
@J.Ty.
„Jeśli autor definitywnie coś rozstrzygnie, to natychmiast wychodzi zamiast literatury dydaktyczny gniot.”
U Lema warstwa filozoficzna wraz z rostrzygnięciami jest często podana wprost i nie do przeoczenia (np przyklad w „Cyberiadzie”), a czyta się świetnie.
@cmos
Nie zauważam tych rozstrzygnięć w „Cyberiadzie”. Czy można jakiś przykład?
tego rodzaju dychotomia wydaje mi sie nieszczesliwa;
sokrates -platon? wolter – rousseau ? gdzie wsadzic einsteina?
a dla arystotelesa kazdy, ktory nie jest jego zdania to oszolom…
wiec jak: po jednej stronie scholastycy(tomasz z akwinu) a z drugiej nietzsche?
tak sie zastanawiam…
Po co jest potrzebna poezja? Co takiego jest w tym języku, co umożliwia wypowiedzenie treści niewysławialnych inaczej?
A skąd przekonanie, że treści te są inaczej niewysławialne?
Skoro było o Lemie – jego „filozofowaniem literackim” zajmują się również akademicy (już nawet u nas, bo w Niemczech od dawna), więc droga dla sf nie jest zamknięta, pod warunkiem wszakże, że będzie to coś oryginalnego i dotykającego realnych problemów – a tego w sf jak na lekarstwo. I Huberath moim zdaniem nic nowego tu nie wnosi 🙂
Powiedzieć coś w języku nauki to chyba oznacza przekazać informację o schemacie myślowym w ramach określonej zobiektywizowanej struktury pojęć.
Powiedzieć coś w języku literatury to może oznaczać przekazanie informacji, ale też wzbudzenie określonego stanu umysłu, wprowadzenie w nowy świat emocjonalny czy rozszerzenie perspektywy. Komunikacja jest więc tu nieskończenie bogatsza, bowiem nie ogranicza sie do zredukowanych łańcuchów myślowych ale aspiruje do dotykania człowieka jako całości.
Znamy książki, wiersze a nawet muzykę, które potrafią spowodować przełom w doświadczaniu świata i tym samym doprowadzic do jego zmiany.
W literaturze jest zaklęta siła. Każdy, kto musiał kiedyś przekonywać duża grupę ludzi do jakichś działań o tym wie.
@J.Ty,
Herling-Grudziński bodajże odróżniał literatów od pisarzy. Tym pierwszym wychodzą w mniejszym czy większym stopniu właśnie takie dydaktyczne gnioty, a Ci drudzy zajmują się sztuką. U Ziemkiewicza zaś spotkałem się z opinią, że czasem każdemu może wyjść coś wielkiego, mimo że reszta produkcji literackiej może być taka sobie. Może to kwestia szczęścia? A może natchnienia, które spływa nie wiadomo kiedy, i jak?
@Byk,
Ja też nie jestem z niej zadowolony, ale upieram się, że jednak coś ona pokazuje.
@Hoko,
Ja właśnie się pytam i nie rozstrzygam. Z Huberatha czytałem tylko Karę większą, ale zawsze sobie obiecywałem przeczytać coś jeszcze. A tu akurat nowa powieść.
Art63,
Bardzo mi się podoba, to co napisałeś.
@ J.Ty
A ja mam wrażenie, że także w filozofii nie ma odpowiedzi. Są pytania. Poznanie jest bardziej empiryczny czy aprioryczne? materializm czy idealizm? Niekiedy nauki szczegółowe podają odpowiedzi (determinizm obalony przez fizykę, finalizm nie do pogodzenia biologią), ale w filozofii widzę liczne pytania i bardzo rzadko odpowiedzi.
@mpn
Chyba masz rację. Ponieważ jednak czuje różnicę, to trzeba „cofnąć o krok” literaturę.
Biorąc Cyberiadę Lema za przykład (wspomniał o niej @cmos, ale jakos zamilkł): pytania stawia w niej nawet nie Lem, tylko Trurl albo Klapaucjusz, a wszystko dotyczy świata, w którym ludzi i ludzkiej perspektywy nie uświadczysz. W rezultacie wszystkie pytania, wątpliwości, przykłady są wzięte w wielki cudzysłów, a największym i pierwszym pytaniem jest, czy te kwestie w ogóle naszego świata i nas dotyczą, czy nie.
Filozofia akademicka jednak za taki cudzysłów się nie chowa, nawet jeśli też tylko stawia pytania.
Chyba trochę pogubiliśmy perspektywę, bo mówimy o literaturze czy też filozofii w ogóle. A tu może łatwiej jest na konkretnych przykładach?
A ta Cyberiada to nie przykład?
J.Ty.
To chyba czytaliśmy różne Cyberiady, bo wg mnie niemal wszystko, co tam jest, dotyka ludzkich problemów – i tych zasadniczych, jak problem szczęścia, optymalnego ustroju etc., i tych instrumentalnych i technicznych, jak maszyny zawłaszczające typowo „ludzką” dziedzinę – poezję. Oczywiście oprócz tego jest tam mnóstwo rozmaitych wariacji na tematy wzięte z nauk ścisłych, ale te też jakoś z reguły wiążą się z człowiekiem – jego możliwościami percepcji, rozumienia świata i wpływania nań. Tylko że to są alegorie bajkowe i ludzie z krwi i kości nie są tam potrzebni, tak samo jak nie są potrzebni w bajkach dawniejszych, gdzie często ludzkie problemy i postawy ilustrowano postaciami zwierząt.
I nie rozumiem stwierdzenia, że pytania stawia nie Lem, tylko bohaterowie – to przecież dotyczy każdej fabularyzacji, tak realistycznej, jak i fantastycznej, i inaczej się nie da. Miał Lem wprowadzić do bajek swoją postać, żeby te pytania postawić? To może i Balzak powinien tak zrobić… 🙂
@Hoko
O, o, właśnie to: „I nie rozumiem stwierdzenia, że pytania stawia nie Lem, tylko bohaterowie ? to przecież dotyczy każdej fabularyzacji, …”
I to jest ta różnica – filozof akademicki pisząc swoje dzieło nie fabularyzuje i wypowiada się w swoim imieniu. A piszący fabułę niekoniecznie.
Jeśli chodzi o Cyberiadę, to napisałeś „To chyba czytaliśmy różne Cyberiady, bo wg mnie niemal wszystko, co tam jest, dotyka ludzkich problemów”
I słusznie – wg Ciebie tak jest, ale sam Lem nigdzie takiego orzeczenia w książce nie wypowiedział. Filozof akademicki musiałby w końcu zadeklarować, czy wypowiadane przez niego tezy nas dotyczą, czy nie, a Lem jako pisarz mógł tego nie zrobić i zostawić sprawę indywidualnej decyzji każdego z czytelników. Ty akurat uważasz, że dotyczą, ale głos przeciwny jest absolutnie równoprawny w świetle treści Cyberiady.
J.Ty.
Zaraz zaraz, przecież to są oczywistości – bo oczywistością jest, że Cyberiada, jak i każda powieść/opowiadanie nie jest akademickim wykładem, a opracowanie akademickie nie jest powieścią. Nie wiem, w czym problem.
Poza tym, Lem pewnych rzeczy mógł nie powiedzieć wprost w opowiadaniach, ale mówił o tym wprost gdzie indziej, więc wcale nie musimy spekulować, czy tworzył te opowieści jako sztukę dla sztuki, czy też świadomie alegoryzował. Ale nawet gdyby to pominąć, to „niezauważanie” w Cyberiadzie realnych ludzkich problemów uważałbym za przejaw co najmniej złej woli. Chyba że ludzkie problemy sprowadzimy do kwestii damsko-męskich, które w literaturze rzeczywiście dominują – ale wtedy prawdy o świecie należy szukać nie u Lema i nie u filozofów, tylko w Harlequinach 🙂
Teza, że filozof akademicki musiałby się zadeklarować, też jest bez pokrycia – owszem, od historyka filozofii czy historyka idei będziemy wymagać pewnej ścisłości i używania języka mieszczącego się w jakichś określonych ramach, ale historia filozofii to nie filozofia, tylko jej opracowanie. Tatarkiewicz powinien być ścisły w opisywaniu filozofii Hegla, ale już ścisłość samego Hegla jest bardzo problematyczna. Więc może należałoby określić, co rozumiemy pod nazwą „filozofia akademicka”, bo podejrzewam, że dla większości to właśnie owa historia filozofii, a nie filozofowanie jako takie. Inna sprawa, czy w zakresie akademickim takie prawdziwe filozofowanie w ogóle jest dzisiaj możliwe.
Notabene gdyby rozpatrywać niektóre rozprawy stricte filozoficzne, nie wiedząc przy tym, kto je napisał i w jakim celu, to częstokroć byłyby to rzeczy zupełnie oderwane od jakiejkolwiek rzeczywistości, a swoje ewentualne znaczenie zyskują dopiero w kontekście osobowym i historycznym. Co więcej, ścisłość języka filozofii jest niewiele mniej względna niż w przypadku języka literackiego – i to nawet dzisiaj, bo jeśli weźmiemy pod uwagę dzieła dawniejsze, to robi się z tym jeszcze gorzej. Językowi filozofii bliżej chyba do języka literatury niż do języka nauk ścisłych. Dziś możemy filozofię, do pewnego stopnia, wpasować w metodykę nauk humanistycznych, ale nonsensem jest szukać w języku filozofii ścisłości nauk przyrodniczych.
Ten podział wcale nie jest nielogiczny. To są zwykłe dwa zbiory niewykluczające się czyli majace iles tam desygnatów wspólnych. Taki Sartre czy Nietzsche np. Choć obaj w różny sposób uprawiali i literaturę i filozofię. Pan N. jednocześnie w jednych tekstach. Pan S. w różnych. A co do relacji literatura filozofia to mnie się to kojarzy z relacją poezja a traktat na jaki kolwiek temat.
Z powazaniem W.
Zaraz zaraz, przecież to są oczywistości ? bo oczywistością jest, że Cyberiada, jak i każda powieść/opowiadanie nie jest akademickim wykładem, a opracowanie akademickie nie jest powieścią. Nie wiem, w czym problem.
No właśnie, o tym dyskutujemy, a konkretnie szukamy różnic między jednym a drugim. Skoro zgadzasz się z tą ogólną tezą, ale nie zgadzasz się z moją propozycją wskazania różnic, to na czym wedle Ciebie ta różnica polega?
@J.Ty.
„wspomniał o niej @cmos, ale jakos zamilkł”
Mam po prostu życie pozasieciowe.
„Nie zauważam tych rozstrzygnięć w ?Cyberiadzie?. Czy można jakiś przykład?”
„Cyberiada” jest pełna zdecydowanych poglądów – Boga nie ma, życie nie ma sensu ani celu, światem rządzi przypadek, nie da się dowieść realności świata postrzeganego, z agrestu poddanego torturom niejedno można wycisnąć, itp. itd.
Spróbuj lepiej odpowiedzieć na pytanie, jakie kwestie pozostają tam otwarte? Bo ja mam z tym problem.
@cmos
Boga nie ma, życie nie ma sensu ani celu, światem rządzi przypadek, nie da się dowieść realności świata postrzeganego, z agrestu poddanego torturom niejedno można wycisnąć, itp. itd.
W świecie Cyberiady Boga nie ma, sensu życia nie ma, ale nie ma też definitywnej śmierci i ludzi też nie ma. To bardzo zdecydowane i radykalne postawienie sprawy. Dlaczego pominąłeś w swojej wyliczance tezy o braku śmierci i nieistnieniu ludzi?
To co wyczyniał Lem trudno nazwać filozofowaniem. Napisanie: Bóg jest, jeszcze filozofią nie jest. Napisanie: istnienie Boga nie tłumaczy rzeczywistości, juz mozna by takową nazwać. Literatura to komunikowanie a nie dyskurs. Literat pisze jedynie jakie ma zdanie na temat albo jakowe zdania na ten temat mieć można. Wdaje się niekiedy taki osobnik w próby przeprowadzenia uzasadnień, najczęściej na przykładzie…. Epicy rozwodzą się nad „kondycją ludzką” co by to nie znaczyło opisując wymyślone dzieje swych postaci (Dostojewski, Tołstoj) lecz to nie jest komunikat filozoficzny przy założeniu, że filozofia jest „nauką” a nie poezją. Choć oczywiście czytelnicy uznający takie obiegowe, ludyczne rozumienie filozofii mogą się czuć, że z nią obcują.
Z powazaniem W.
przepraszam, jak to nie ma ludzi w „cyberiadzie”?
z tego, co pamietam mowi sie tam czesto o „bladawcach”,zawsze myslalem,
ze chodzi tu o ludzi, ale moze sie myle…
J.Ty.
„[i]W świecie Cyberiady Boga nie ma, sensu życia nie ma, ale nie ma też definitywnej śmierci i ludzi też nie ma. To bardzo zdecydowane i radykalne postawienie sprawy. Dlaczego pominąłeś w swojej wyliczance tezy o braku śmierci i nieistnieniu ludzi?[/i]”
Chyba „Cyberiady” nie czytałeś – ludzie są, tylko nazywają się „bladawce”. A jeżeli czytałeś, to w rozumieniu zatrzymałeś się na poziomie pierwszym – tego co wprost napisane i dałeś się zwieść że bohaterami są roboty. Czy uważasz też, że „Pinokio” dotyczy tylko drewnianych lalek a „Wodnikowe wzgórze” tylko królików?
Tymczasem to co istotne jest na poziomie meta, a jest to wyłożenie poglądów filozoficznych autora, zresztą tych samych co w każdej innej książce Lema, nie tylko tych o robotach. Przypadek jako siłę sprawczą masz na przykład za podstawowy temat w „Katarze”, a w żadnej ze swoich książek Lem nawet hipotetycznie nie rozpatruje tez przeciwnych do tych, które napisałem.
Więc ponawiam pytanie: Odpowiedzi na jakie to pytania filozoficzne pozostawia Lem otwarte w swoich książkach? Czy gdzieś u niego jest na poważnie Bóg Stwórca zamiast Banna i Pugga mieszających w lewo?
Coś w tej literaturze jest takiego, że można się o nią spierać do woli. A więc jednak – filozofia. 🙂
@cmos
W Cyberiadzie bladawce obecne są w opowieściach, mniej więcej tak jak diabły, anioły czy Yeti u nas – a żadna opowieść nie czyni jej przedmiotu ani trochę bardziej istniejącym.
Po wtóre – jeśli dyskutujemy o tym, czy w Cyberiadzie zawarte są rozstrzygnięcia filozoficzne, to jesteśmy zobowiązani do zatrzymania sie na samym tekście i niczym więcej. To, że domyślasz się poziomu meta i widzisz w tych historiach odniesienia do naszej ludzkiej i ziemskiej perspektywy, to jest OK, ale nie masz prawa twierdzić, że to po prostu tam jest. Te rzeczy w Cyberiadzie zawarte są w postaci, rzekłbym, potencjalnej, a dopiero Ty je z tej potencjalności przenosisz w realność. W dodatku podemujesz arbitralne decyzje, co w tę realność przenosisz, a czego nie (zignorowałeś na przykład temat istnienia ludzi czy odwracalności śmierci (przypomnę Ci, jak Trurl odwiedził w rozdziale „Kobyszczę” grób swojego nauczyciela i po naciśnięciu guziczka mógł z nim porozmawiać)).
Jeśli więc chcesz mówić o filozofii Cyberiady, musisz zrezygnowac z własnych zabiegów interpretacyjnych, bo inaczej mówisz o swojej własnej filozofii inspirowanej Cyberiadą, a to jest coś całkiem innego.
Jeśli zaś chcesz przykładu problemu filozoficznego bez rozstrzygnięcia w Cyberiadzie, to proponuję następujący: dzieło to jest napisane z wyraźnie widocznym przymróżeniem oka. Czy owo przymróżenie oka dotyczy zatem także poglądów filozoficznych, które z niego wyczytujesz i czy Lem na serio twierdzi to, co pisze?
@jty:
a zna pan kogos kto krytycznie (zaznaczam: we wlasciwym znaczeniu tego slowa, bo
znam kilku „intelektualistow”, ktorzy przy kazdej okazji – zreszta rzadkiej, bo raczej robi sie wszystko, aby go wymazac z pamieci -wylewaja na niego dziennikarskie pomyje)
filozofia lema zajal?
p.s.
diably, anioly – dobre porownanie 😉
ale yeti? wiecej optymizmu! 🙂
@J.Ty.
No zaraz, Ty tak na poważnie? Chcesz powiedzieć, że na przykład Dick w „Przedludziach” jest za aborcją, bo najważniejsze są w tym opowiadaniu kobiety dokonujące aborcji z nudów i dla przyjemności (abstrahuję tu od sensowności fabuły i przekazu tego opowiadania, nie zamierzam wchodzić w dyskusje o aborcji)? Jeżeli mamy się ograniczać w analizie literatury tylko do tego co jest powiedziane wprost, to szkoda czasu, nic mądrego z tego nie będzie.
A skoro Ci robotowy sztafaż i żartobliwa konwencja w „Cyberiadzie” przeszkadza, to weźmy na przykład wspomniany „Katar”. To co, mówisz że to tylko taki kryminał z niewielkimi elementami SF ale bez żadnych zdecydowanych poglądów filozoficznych (zresztą dokładnie tych samych co w „Cyberiadzie”)? Albo „Głos Pana”? Albo praktycznie cokolwiek innego od „Człowieka z Marsa” zaczynając?
PS: mrUżyć
@cmos
Spokojnie, rozmawiamy od początku o różnicy między literaturą piękną jako nośnikiem myśli filozoficznej a filozofią traktowaną jako temat akademicki.
Analiza dzieła literackiego jako dzieła literackiego to inna sprawa. Zgadzam się z Twoim zdaniem, że jeżeli mamy się ograniczać w analizie literatury tylko do tego co jest powiedziane wprost, to szkoda czasu, nic mądrego z tego nie będzie. Ale Ty chcesz traktować Cyberiadę jako wykład poglądów filozoficznych Lema i wtedy błądzisz, stosując do tego celu metody stosowane do analizy literatury pięknej.
Od początku piszę, że różnica między filozofem a pisarzem polega na tym, że:
* Filozof w piśmie naukowym orzeka różne rzeczy zdecydowanie serio i w swoim własnym imieniu.
* Pisarz w utworze literackim na ogół nie orzeka w swoim własnym imieniu, tylko kryje się za plecami swoich postaci, formy literackiej, co pozwala mu mówić różne rzeczy bez pełnej asercji i nie do końca w swoim własnym imieniu; rekonstrukcji poglądów filozoficznych wyrażanych w dziele dokonują na swoją własną odpowiedzialność czytelnicy i każda taka rekonstrukcja z konieczności zawiera ich własny wkład. Na przykład Ty dokonałeś swojego własnego wyboru poglądów reprezentowanych w Cyberiadzie i na swoją własną odpowiedzialność postanowiłeś je traktować serio, mimo że książka jest wyraźnie żartobliwa. Nie mam nic przeciwko tej decyzji, ale nie masz prawa twierdzić, że to jest dokładnie to, co Lem chciał powiedzieć.
J.Ty.
” Nie mam nic przeciwko tej decyzji, ale nie masz prawa twierdzić, że to jest dokładnie to, co Lem chciał powiedzieć.”
Jeżeli pominęlibyśmy całą pozostałą twórczość Lema to może i miałbyś rację. Ale nie pomijamy (bo i dlaczego mielibyśmy) i racji absolutnie nie masz. Poglądy filozoficzne Lema prezentowane we wszystkich jego utworach, zarówno literackich jak i nieliterackich (np. „Summa Technologiae”) są całkowicie spójne i jednoznaczne.
A po drugie: Dlaczego żartobliwość utworu miałaby oznaczać że prezentowane poglądy nie są serio? Unieważniasz w ten sposób większość takiego gatunku literackiego jak powiastka filozoficzna.
@cmos
Pod wpisem Grzegorza dyskutujemy o tekście literackim jako nośniku idei filozoficznych. Jeśli do niego dołączymy wszystkie inne dzieła pisarza, włącznie z dziełami nieliterackimi, to jasne, że możemy na podstawie tej całości próbować dokonywać rekonstrukcji filozoficznych przekonań Lema. Ale to już nijak się ma do tematu, bo analizujemy nie dzieło literackie, tylko całą twórczość, w tym teksty po prostu filozoficzne.
Jeśli chodzi o drugie pytanie, to odwrócę kota ogonem: a dlaczego mielibyśmy utwory żartobliwe traktować serio? To ta opcja wydaje mi się daleko mniej oczywista i wymagająca wyjaśnienia.
jeszcze:
na pograniczu filozofii i litertury znajduje sie tez n.p. cala tworczosc gnozy
(od maniego do c.g. junga); a taki stefan zeromski, czy jozef mackiewicz?
przeciez tam filozofia pulsuje; a kafka?( dobry jest wstep nabokova do „przemiany”);
filozofia zamknieta na uczelniach to slepa uliczka scholastyki.
@J.Ty.
„Jeśli chodzi o drugie pytanie, to odwrócę kota ogonem: a dlaczego mielibyśmy utwory żartobliwe traktować serio? To ta opcja wydaje mi się daleko mniej oczywista i wymagająca wyjaśnienia.”
No przepraszam, ale odróżniajmy formę od treści! Nie każdy wykład pełen mądrych słów jest rzeczywiście mądry, nie każda prosta wypowiedź jest głupia, nie każda satyra jest wbrew poglądom jej twórcy. A w powiastce filozoficznej (jaką niewątpliwie jest „Cyberiada”) programowo przedstawia się poglądy w sposób żartobliwy. A jeżeli autor zamierza jakiś pogląd wyszydzić to to też zazwyczaj widac od razu. Istnieją oczywiście utwory w których tego tak od razu nie widać (patrz na przykład nieustające spory czy „Starship Troopers” są na poważnie, czy dla jaj), ale akurat żadne dzieło Lema do tej kategorii nie należy.
„Pod wpisem Grzegorza dyskutujemy o tekście literackim jako nośniku idei filozoficznych. Jeśli do niego dołączymy wszystkie inne dzieła pisarza, włącznie z dziełami nieliterackimi, to jasne, że możemy na podstawie tej całości próbować dokonywać rekonstrukcji filozoficznych przekonań Lema.”
Wiesz, ale ja od początku mam wrażenie że nic Lema nie czytałeś, z tą „Cyberiadą” włącznie (Brak ludzi? Przecież bladawce to jeden z mocniejszych punktów, nie wierzę żeby można było to przeczytać i ich nie zapamiętać). No chyba że czytałeś te jego żenujące, jednozdaniowe komentarze polityczne w „Wyborczej” około 2000. Bo z dowolnego nawet krótkiego opowiadanka Lema niezależnie od przyjętej konwencji jego zawsze te same poglądy biją obuchem, gdybyś cokolwiek przeczytał to byś takich rzeczy nie pisał.
Ale w utworach Lema nie ma jednolitego światopoglądu, wystarczy porównać „Katar” z „Śledztwem” czy „Opowieści o Pilocie Pirxie” z „Fiaskiem”. I niekoniecznie chodzi tu tylko o narastający pesymizm autora – w tekście literackim, w odróżnieniu od klasycznego wykładu filozoficznego, jest po prostu więcej miejsca na próby, spekulacje, niejednoznaczności, brak konkluzji. Coś za coś.
@x:
oczywiscie, ze nie ma; intersujacy jest „oblok magellana”, ksiazka do ktorej lem niejako sam sie zdystansowal (jesli sie nie myle,zabronil jej wznawiac), z ciekawym rozwinieciem totalitarnej teorii drugiego oddechu… a znowu „solaris” czyta sie jak wczesny manifest ruchu zielonych.
na marginesie: moja ulubiona ksiazka lema jest „powrot z gwiazd”, znakomity psychogram przelomu XX i XXI w.
p.s. gdybym byl mistyfikatorem to postawil bym lema w jednrj linii z krasinskim,
jako wieszcza 😉