Co jest rzeczywiste?
Nie ma wątpliwości, że fotografia jest zjawiskiem masowym i wszechobecnym. Sam również od czasu do czasu coś „pstryknę” i potem gdzieś wrzucę. Analizując zdjęcia, poprawiając je, przycinając itp. zastanawiam się czasami, co jest celem fotografii?
Wydawać by się mogło, że podstawowym celem człowieka robiącego zdjęcie, jest odwzorowanie rzeczywistości. Trochę tak, jak w klasycznej koncepcji prawdy. Tak jak to jest w przypadku tej koncepcji można od razu zadać dwa pytania. Co to znaczy odwzorować? Co to jest rzeczywistość?
Zauważmy, że w przypadku fotografii mamy do czynienia z trzema elementami. Po pierwsze przedmiot, czyli to, co próbujemy „złapać” na zdjęciu. Osoba, widok, rzecz. Po drugie człowiek, który robi zdjęcie. Patrzy on na świat w określony sposób, z określonej perspektywy, która nie jest i nie może być neutralna. Ma on jakiś stosunek do tego co robi. Czy to widać na zdjęciu? Oczywiście, bo całe zdjęcie coś mówi o tym, kto je zrobił. Po trzecie mamy narzędzie, czyli aparat fotograficzny. Ma ono zawsze swoją charakterystykę – swoje możliwości i ograniczenia.
Jeśli teraz zsumujemy te trzy elementy okaże się, że odwzorowanie rzeczywistości nie jest takie proste. Rzeczywisty jest i przedmiot, i podmiot, i narzędzie. Te trzy elementy grają ze sobą, a efektem jest zdjęcie. Czy ono odwzorowuje rzeczywistość?
Nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie, bo nie wiem, co mówiąc „rzeczywistość” można mieć na myśli przynajmniej dwie rzeczy. Jeśli za „rzeczywistość” weźmiemy tylko przedmiot, to można powiedzieć w ten sposób, że zdjęcie ma w sobie coś rzeczywistego na tyle, na ile odwzorowuje rzecz. Dodać jednak zaraz trzeba, że i podmiot, i narzędzie też są rzeczywiste. Można więc równie dobrze powiedzieć, że każde zdjęcie odwzorowuje rzeczywistość, nawet jeśli przedmiot inaczej wygląda na zdjęciu niż poza nim.
W ten sposób wylądowaliśmy w środku sporu między idealizmem i realizmem. Tezy obu tych stanowisk można sformułować mniej więcej w ten sposób. Realizm głosi, że świat istnieje niezależnie od poznającego podmiotu. Idealizm, że nie ma rzeczywistości poza podmiotowej.
Stosując analogie z fotografii argumenty na rzecz obu tych stanowisk można przedstawić tak. Realizm uzasadnia swoje stanowisko tak, że to, co się liczy to sposób odwzorowania przedmiotu, a bez przedmiotu nie ma też odwzorowania. Stąd też przedmiot jest kluczowy i gdyby nie istniał, nie ma o czym mówić. Istnieje więc niezależnie od przedmiotu. Idealista odpowie, że być może tak jest, ale odwzorowanie przedmiotu zawsze zakłada jeszcze dwa elementy: podmiot i narzędzie. Nie wiemy, jaki jest przedmiot poza tymi czynnikami, bo zawsze jest on uchwytywany przez podmiot za pomocą narzędzia. Nie ma więc sensu mówić o jego niezależności.
Gdy poprawiam zdjęcie i zastanawiam się, na ile mogę zaingerować w zdjęcie, to odpowiedź na to pytanie wiąże się w moim umyśle z kwestią, co jest rzeczywiste. Jednak, jeśli rzeczywiste jest wszystko, to teoretycznie granic ingerencji nie ma. Z perspektywy „rzeczywistości” każda jest uzasadniona.
Grzegorz Pacewicz
Fot. patrickjoust, Flickr (CC BY-NC 2.0)
Komentarze
„zastanawiam się czasami, co jest celem fotografii?”
Nie na moją to małą głowę aby silić się na odpowiadania mając „całą fotografię” na myśli. Co jest celem rzeźby? Co jest celem malarstwa?
A biorąc do ręki konkretne zdjęcie, mając do dyspozycji tego, kto je zrobił i zakładając doskonałą pamięć tej osoby powinno być łatwo zapytać ją „po co zrobiłaś/eś to zdjęcie?”
I wtedy odpowiedź będzie bardzo nieskomplikowana.
@zza kałuży,
Mi nie chodzi o „całą fotografię”, ani też „po co zrobiłeś to zdjęcie”. Raczej o to, co może być jakąś bardziej świadomą intencją. Oczywiście, zawsze można odpowiedzieć: „bo tak”, albo „bo lubię”. Ale bardziej świadomi swojej roli fotografowie mówią coś więcej. Mi się na przykład podoba mniej więcej takie podejście, które zakłada, że zdjęcia przede wszystkim mają oddawać emocje i je wywoływać u tego, kto je ogląda. Reszta jest temu podporządkowana. A inni np. lubią jak zdjęcie jest ostre i to jest ich cel.
GP 25 czerwca o godz. 14:52
„zdjęcia przede wszystkim mają oddawać emocje”
Niby prawda, chociaż to pewnie wynika z tego, w jakich okolicznościach jest robiona większość naszych zdjęć. Poproszenie na imieninach cioci śpiewaka operowego aby nam zaśpiewał jakąś arię albo zawodowego satyryka aby opowiedział żart jest równoznaczne z wysłaniem ich, w ich czasie wolnym, spowrotem do roboty. Nam się spodoba, ale czy im?
Lwią część zdjęć wykonuję w pracy przez mikroskop. Może i one oddają moje emocje, ale nie zastanawiam się nad tym.
Dużą część zdjęć robię maszynom, które się zepsuły, bo to przyspieszy ich naprawę. Jak naprawiam rower albo samochód to też robie masę zdjęć aby wiedzieć jak to-to poskładać spowrotem „do kupy”. Remontuję dom to dokumentuję wymienione kable w ścianach. Bo może sprzeda się lepiej. Jak robię zdjęcia umierającemu członkowi rodziny w szpitalu to myślę sobie, że „jak dzisiaj nie utrwalę jego twarzy to jutro będzie ona wyglądała jeszcze okropniej”.
Kwiatkom, muszkom, pieskom i dachom z kominami oraz mostom we mgle i ścieżkom górskim pokrytym sniegiem czy żaglówkom na jeziorze a wszystko to będące tylko tłem dla najpiekniejszej niewatpliwie na świecie dziewczyny zdjęcia robimy wszyscy. Od przedszkolaka do przeżywającego po raz ostatni n-tą młodość czy miłość. Pytanie o „świadomą intencję” ma taki sam sens, jak pytanie „dlaczego dzisiaj jesteś w dobrym humorze” czy dyskusja o tym, czy szczęśliwym „się jest” czy „się bywa.”
Czy Gospodarz myśli, że gdyby cena jednego zdjęcia było równa np. 300 złotym w materiałach i 3 godzinom czasu to Jego pytanie też byłoby równie trudne do odpowiedzenia?
Mi przede wszystkim chodzi o sytuacje inne niż robienie czegoś co można nazwać dokumentacją. Dlaczego coś się podoba nam bardziej, a dlaczego mniej? Na ile można zmienić pewne ustawienia, poprawić pewne rzeczy – ekspozycja, kolor światła, filtry itp. itd.? Jakie są granice ingerencji? Myślę, że pytanie o świadomą intencję, jest w tym wypadku jak najbardziej na miejscu.
„sytuacje inne niż robienie czegoś co można nazwać dokumentacją”
Ale kiedy takich sytuacji jest bardzo dużo. Dokumentacja jest bardzo popularna gdyż może przybierać formy kłamstwa i często przybiera. Władze fotografują papieża od strony tłumu tak aby nie pokazać wielkości tego tłumu. Burzenie pomnika Saddama tak, aby kadr wypełnić sylwetkami ludzi ciągnących liny i wywołać wrażenie, że cały plac wypełnił się wiwatującym tłumem, gdy w rzeczywistości plac był prawie pusty.
Dokumentacja może być tez formą terroryzmu. „Popatrz na zdjęcie mojego dzidziusia, prawda jaki cudny?” Po latach dziudziusia zastępuje wnuczuś ale obejrzenie jest tak samo obowiązkowe. Jak nie ma w domu dzidziusia albo jest tylko jedno dzieciatko-zabaweczka wtedy po dość krótkim czasie zaczynamy być traktowani zachodami słońca z jachtu w Chorwacji. Albo artystycznymi zdjęciami wielkiego zbliżenia ziarenek piasku lub/i kropelek wody morskiej na tle prawego sutka promieniejącej wyzwoloną dumą pani domu. Należy się poznać na cenie obiektywów do makrofotografii oraz pierścieniowych lamp błyskowych i docenić to w konwersacji z fotografikiem. Nie zawadzi wtrącić do rozmowy zwroty takie jak „full-frame”.
Terroryzowanie widzimy też w zmuszaniu nas do oglądania artystycznie wykonanych albumów (częściej w postaci komputerowej prezentacjo-animacji a jeżeli pani domu ma za dużo czasu to i z muzyką) na dowolny temat. I wtedy możemy zobaczyć tyle różnorakich efektów specjalnych ile tylko producent wbudował w dany pakiet obróbki zdjęć. Prezentacjo-filmik wygląda jak test ze znajomości użytego programu.
Nastolatki wypełnią całe ściany swoich pokojów czarno-białymi (albo w sepii) zdjęciami siebie i swoich znajomych uchwyconych poklatkowo (ach te cyfrówki!) – na huśtawce czy z pieskiem w parku.
Niby dokumentacja ale w rzeczywistości terroryzowanie innych swoimi pretensjami do bycia artystą. U nastolatka jest to jeszcze zrozumiałe u nieco starszych osób pretensjonalne.
Niezależnie od rezultatów na codzień nie zastanawiam się nad granicami ingerencji w fotografię gdyż widzę tę gałąź sztuki przez bardzo egzystencjalny pryzmat. Ludzie się boją śmierci, boją się zapomnienia boja się biedy i boją się samotności. Fotografia daje złudzenie zajmowania jakiejś aktywnej roli w tej nierównej walce. I według mnie, właśnie ze względu na wyżej wymienione powody, wszystkie chwyty są dozwolone. Dzisiaj stać cię na piramidy – uwiecznij to. Pod piramidami było już ciemno bo się spóźniliście z powodu taniości wycieczki ergo psującego się autobusu – to sobie te niebo rozjaśnij, nie szczyp się. Pierwszy raz jesteś z żoną nad morzem w wieku lat czterdziestu, no cóż, tak wyszło – wygładź i wyszczuplij jej ciałko. Takie postepowanie, ze względu na potegę niezwyciężalnego przeciwnika czyli czasu, jest według mnie uczciwsze aniżeli pokazywanie znajomym „artystycznie” zmodyfikowanych zdjęć liści. I udawanie, że to mój pomysł. W sensie, że wszyscy wiedzą, iż nie ma niebieskich liści w żółte kropki, no ale że to ja wpadłem na ten pomysł. Podczas gdy album artysty X leży głęboko kopnięty pod łóżko a w tym albumie identycznie zmodyfikowane zdjęcia zrobione w 1922 roku. Na przykład.
A może by tak użyć zamiast „odwzorowanie” słowa stworzenie obrazu? Fotografia, rzeźba, malunek itp. są próbami stworzenia absolutnie subiektywnego obrazu rzeczywistości w bardzo różnych celach. Choćby dla pamięci, zrobienia sztuki, dokumentacji.
Z powazaniem W.
rzeczywiste jest to, co podlega refleksji;
rzeczywistosc jest procesem, a nie stala.
Rzeczywistość jest procesem, jak słusznie konstatuje „byk”. Tylko nieliczne elementy tej rzeczywistości (istotne dla naszej egzystencji) wychwytują nasze zmysły. Zdjęcie migawkowo zamraża i utrwala jakieś elementy tej rzeczywistości, umożliwiając nam późniejszy, bardziej refleksyjny w nią wgląd.
Rozróżnienie tego, co rzeczywiste, od tego, co pozorne, jest jednym z podstawowych zadań do rozwiązania w metafizyce. Porównanie widzenia okiem „gołym” i okiem obiektywu (także mikroskopu), i „okiem” akceleratora cząstek może być drogą dochodzenia do prawdy, jak to z rzeczywistością jest.
Rzeczywistość zdecydowanie NIE JEST PROCESEM.
@byk
Wybacz idiocie ale nijak nie mogę zrozumieć co to znaczy: „rzeczywistość jest procesem”. Brzmi to niezwykle pięknie i tajemniczo ale co znaczy?
Z powazaniem W.
GP
25 czerwca o godz. 22:09
„Dlaczego coś się podoba nam bardziej, a dlaczego mniej?” Na to pytanie odpowie panu Pierre Bourdieu w książce ‚Dystynkcja: Społeczna krytyka władzy sądzenia’ (ech, zarówno po francusku jak i angielsku brzmi ten tytuł lepiej). W książce tej, w oparciu o badania społeczeństwa francuskiego w latach 70, Bourdieu wysnuł tezę w której proponuje wyjaśnienie zjawisk ‚smaku’ i ‚gustu’ w kontekście przynależności klasowej („kondycjonowania”). Miłej lektury.
@mer:
100%?
Rzeczywistość jest procesem, bo ustawicznie w niej coś nowego się rozpoczyna, coś jeszcze trwa, a coś już zamiera. Podobnie jest z indywidualną świadomością. Poznanie czegoś to zderzenie się procesu rzeczywistości z procesem poznznia.
@woj:
znam kogos, kto to zrobil najlepiej:
polecam artykul romana ingardena „czlowiek i czas”, przeglad ffilozoficzny, 1938
(poniewaz caly naklad przestal istniec, patrz: tworczosc, 2/1946);
to tylko 22 strony, naprawde warto.
@byk
I to, że rzeczywistość się zmienia (to nie koniecznie musi być proces rozumiany jako ciągły postęp) znaczy, że stworzenie jej (rzeczywistości) obrazu jest niemożliwe? Ależ po to skonstruowano „migawkę” aby tworzyć obrazy rzeczywistości w wybranej chwili i nie mieszał bym do tak trywialnych rozważań autorytetu Jngardena. Nie chodziło Profesorowi o robienie zdjęć.
Z poważaniem W.
Słusznie zauważa @Jerzy/Cyga 321 ograniczonośc naszych zmysłów. Zanim dojdziemy do sporu idealizmu z realizmem należałoby najpierw ustalić, co to jest ta rzeczywistość: czy to ten promil spectrum otaczającego nas światła, dzięku i zapachu dostępnych naszym zmysłom, który nasz umysł składa ze sobą w obrazy (nb. zabarwione emocjonalnie i intelektualnie), czy też do rzeczywistości zaliczamy również zjawiska (również fizyczne), których nasze zmysły nie rejestrują i nie przetwarzają?
Mówiąc prościej, zdjęcie tego „paździerzowego” auta wyglądałoby całkiem inaczej w podczerwieni, całkiem inaczej w promieniach X a już zupełnie inaczej w kokainowej wizji malarskiej.
Idealizm (o ile nie zdegeneruje sie w mistycyzm) jest otwartym sposobem postrzegania zjawisk, pomaga odkrywać świat. Realizm ma tę zaletę, że sprowadza na ziemię bujających w obłokach, ogranicza natomiast percepcję, bo istnieje jedynie to, co możemy „obiektywnie” stwierdzić.
Może więc nie mamy do czynienia ze sporem, a jedynie z różną perspektywą?
@Art63
Bardzo trafne podsumowanie. Podobne uwagi zresztą można odnieść do sporu proces vs. przedmiot.
http://en.wikipedia.org/wiki/Pictorialist
@woj:
o komputerze tez nie pisal, ach zapomnialem, przepraszam, ze nie wymienilem tytulow,
ale z tego co pamietam, roman ingarden(jako jeden z nieweilu) za tym nie przepadal…
O ile dobrze załapałem to GP zadał pytanie gdzie jest granica przekłamania (deformacji) przy odwzorowaniu rzeczywistości. Dlatego zaproponowałem zastąpienie odwzorowania obrazowaniem. Odwzorowanie w moim pojęciu zakłada stworzenie repliki. Zatem nie dopuszcza żadnych deformacji. Tak to rozumiem. Replika musi być dokładnie taka sama jak wzorzec. Jest to możliwe jedynie w modelach matematycznych a nie fizycznych. Nigdy nie zdołamy dokonać idealnego pomiaru pozwalającego stwierdzić tożsamość. Natomiast obrazowanie jest absolutnie dowolną interpretacją rzeczywistości i przykład ze zdjęciem jest idealny. Każde zdjęcie będzie obrazem rzeczywistości niezależnie od skali deformacji. Natomiast to, że rzeczywistość jest zmienna (jest w „procesie”) nie zmienia atrybutu obrazowania bowiem np. fotografia obrazuje rzeczywistość w określonym momencie i zmienność nie musi być zobrazowana choć może np. zdjęciami seryjnymi czy filmem. I nie chciał bym mieszać tych prostych przekonań ze sporem ideologicznym. Ciała metafizyczne nie podają się obrazowaniu. Nie da się zrobić zdjęcia idei.
Z poważaniem W.
woj:
donn´t android dreams about electric sheep?
Wojtek-1942 29 czerwca o godz. 13:37
„Nie da się zrobić zdjęcia idei.”
Ależ oczywiście da się. Warunkiem czytelności zdjęcia jest powszechna znajomość idei. Figura Chrystusa na krzyżu. Statua Wolności.
Z całym poważaniem, ale nie widzę sensu rozwodzenia się nad rzeczywistością przy próbie odpowiedzi na pytnie @zza kałuży („po co zrobiłeś/aś to zdjęcie?”). Zdjęcia się robi, żeby coś utrwalić: jakąś chwilę, osobę, przedmiot… One są materialnym wspomnieniem. Zdjęcia pokazujące jakąś myśl, marzenie, sen nie zawsze ukazują rzeczywistość, mimo tego też mają sens (nawet jeśli tylko dla autora). Jeżeli leży przed nami zdjęcie to zawsze ukazuje ono coś rzeczywistego, niezależnie od tego co się na nim znajduje.
@Wojtek-1942
Dokładnie o to mi chodziło – jaka jest granica odwzorowaniem a zobrazowaniem. By to opisać posłużyłem się pojęciem rzeczywistości, bo takie zwykłe, zdroworozsądkowe podejście do świata jest mi naturalnie bliskie (w końcu mieszkam na wsi) ;). Ale jeśli uwzględnić rolę podmiotu w obrazowaniu to rzeczywiste staje się niemal wszystko.
troche pachnie mi w polsce profesorem doktorem doktorem ratzingerem…
ja sie tam do metafizyki nie odwoluje, ale jacys nowonawroceni profesora doktora doktora ratzingera tak podeptali w najlepsze trawnik mojego znajomego i powbijali krzyze, ze do dzisiaj walczy z dziurami…
ale i tak sie cieszy, ze nie ma chrystusa swiebodzinskiego przed nosem.
@byk
…zmień trawnik który skubiesz, bo cosik witaminek w tej trwace brakuje…
…czy ja gdzieś napisałem coś wartościującego?…czy ja ci każe klękać przed krzyżem czy przed pochodnia z NY?…klękaj sobie przed pochodniami z faszystowskich czy komunistycznych marszów…co mnie do tego? …te byczki które trawę skubią na moim trawniczku nie muszą zgadzać się z moimi poglądami ale przynajmniej jakąś podstawową wiedzę mają i kody kulturowe czytać potrafią…protestuj sobie przeciw dziesiejszym inkarnacjom Statuły Wolności czyli polowaniu dronami na nieosądzonych podludzi gdzieś na świecie BYLE POZA Ameryką i z usłużną pomocą polskiego podatnika, o ile masz wystarczającą ilość odwagi…ale aby nie znać idealistycznego przesłania sonetu pani Lazarus to jest raczej kompromitujące…
hej, teksas ranger!
uderz w stol, a nozyce sie odezwa!
jestes najlepszym przykladem na prawdziwosc mojej tezy 26/17:39;
powoli obnazaja sie pazury imperializmu…
@GP
Chyba tak. Wszystko co można zobrazować, pewnie.
Z powazaniem W.
@zza kałuży
Jeśli dysponujesz zdjęciem idei albo zznasz adres gdzie takie zdjęcie jest to bardzo prosze o publikację. Ale mówimy o idei a nie o wyobrazeniu idei.
Z powazaniem W.
Wojtek-1942 30 czerwca o godz. 11:25
„Jeśli dysponujesz zdjęciem idei albo zznasz adres gdzie takie zdjęcie jest to bardzo prosze o publikację. Ale mówimy o idei a nie o wyobrazeniu idei.”
O.K. Wymyślił pan coś tak skomplikowanego i oderwanego od życia, że dostał pan pochwałę i akceptację od Gospodarza. O to chodzi w filozofowaniu? O pochwałę mistrza? Tak myślałem.
Reszta, proszę mi wybaczyć, nie ma sensu. Starożytni jak chcieli takim jak ja prostaczkom zobrazować swoje filozoficzne pomysły to używali do tego prostego konceptu cieni na ścianach groty. A cienie to ja umiem fotografować. I nie są to żadne wyobrażenia cieni tylko cienie. Dla pana te cienie to wyobrażenia idei.
Razem z Gospodarzem i innymi filozofami możecie sobie panowie konstruować jakie chcecie skoplikowane konstrukcje, tylko dlaczego przychodzicie do mojego garażu pożyczać moje narzędzia?
Czyżby w waszym garażu była pusta podłoga i nic tam się nie dało zrobić?
Proszę sprawdzić sobie etymologie słowa „fotografia”. Światłem, mości panowie, światłem. Nie w promieniach Roentgena czy radarem. Ktoś, kto po raz pierwszy użył tego słowa nie miał na myśli jakichś egzotycznych częstotliwości tylko swiatło widzialne.
A i tak i tak jestem coś dziwnie pewien, że z dyskutantów to ja moge być tym, który najczęściej w życiu używa tych wszystkich „egzotycznych” dla filozofów zakresów pasma EM. W poczerwieni zdjęcia robię średnio raz na tydzień, ciekłymi kryształami odwzorowuję rozkład temperatury też z podobna częstotliwością, filtry i polaryzatory i przeróżne formy iluminacji to u mnie codzienność, prześwietlam obiekty w promieniach Roentgena i to z mikrometrową dokładnością gdzieś co kilka dni, zdjęcia interferometryczne robię co drugi dzień, testy interakcji obiektów w polu fal radiowych są codziennością. Czyli praktycznie całe pasmo…
Czyżbym właśnie dlatego miał kłopoty z pojęciem tematu tego wpisu? Za duży mam kontakt z pratyką? Jak chłopu mówią „foto” to on słyszy i rozumie „foto”? A powinien „wyobrażenie zobrazowania”?
byk 30 czerwca o godz. 0:30
?
@zza kałuży,
Do czego zmierzasz? Bo piszesz, że często używasz różnych narzędzi fotograficznych? Co z tego wynika?
GP 1 lipca o godz. 8:20
Chce pan cofnąć się o sto lat i powtórzyć dyskusje z czasów pictorializmu (nie znam polskiego odpowiednika)? W/g mnie to ślepa uliczka. To tak jakby pan zaczął rozważać granice przyznawania kobietom tych praw obywatelskich, jakimi cieszą się mężczyźni. To był modny temat właśnie wtedy, gdy modny był pictorializm. Ale dzisiaj już chyba mamy to za sobą, prawda? Dzieli pan włos na czworo z tym odwzorowaniem i zobrazowaniem. Ani jedno ani drugie nie ma sensu, gdyż w swojej dezintegracji pozytywnej fotografii zawęża pan zbiór do trzech elementów; przedmiotu, podmiotu i narzędzia. Tak jakby celem fotografowania było zobrazowanie/odwzorowanie czegośtam i jakośtam ale TYLKO DLA JEDNEGO ODBIORCY, czyli dla autora zdjęcia. A przecież oczywistym jest, iż tych elementów jest co najmniej tyle ile kombinacji przedmiotu, podmiotu ORAZ LICZBY WIDZÓW pańskiego zdjęcia. Każdy odbiorca może mieć inne zrozumienie przedmiotu (kłania się wspólnota cywilizacyjna lub jej brak – mojej mamie myszka komputerowa nie kojarzyła się z niczym jeszcze kilka lat temu), inną wrażliwość, doświadczenia, znowu bagaż kulturalny skutkujące innym odebraniem/odgadnieciem podmiotu zdjęcia.
Jest dla mnie całkowitą tajemnicą jak ktoś może być do tego stopnia arogancki aby w ogóle mieć nadzieję na takie przekazanie swoich intencji odwzorowania przedmiotu i podmiotu zdjecia aby swoje własne intencje obrazujące zostały odebrane bez pudła i to jeszcze uniwersalnie. Wiadomo, że (prawie) tyle odbiorów ile widzów. Koniec kropka. Odbiór i komentarze @byka najlepszym dowodem. Dla niego reakcję alergiczną wywołuje, jak zobaczyliśmy, jakakolwiek wzmianka o religii chrześcijańskiej. Bycie „anty” jest kluczem do jego szyfru. Gwarantuję, że mógłby pan sfotografować piec hutniczy (uff – właśnie przypomniałem sobie przypowieść o młodzieńcach z Ksiegi Daniela, zły przykład), sfotografować wieloryba (znowu,- Jonasz, znowu źle), może rakieta kosmiczna byłaby dla @byka wystarczająco wolna od chrześcijańskich skojarzeń?
Nie mamy i nie możemy mieć żadnej nadziei ani na „takie same” (=> według kogo?) czy „rzeczywiste” (=> kto oceni stopień „rzeczywistości”?) zobrazowanie ani na odwzorowanie czegokolwiek tak długo jak dopuszczamy obejrzenie naszego zdjęcia przez kogoś oprócz nas samych. Sama nadzieja jest naiwna. Mnie się „Hołd Pruski” czy „Bitwa pod Grunwaldem” podoba. @Byk je wyśmieje, tym głośniej im lepiej żyje mu się w Niemczech.
Trzeba było zamiast zdjęcia rdzewiejących volskwagenów zostawić pusty prostokąt. I pogadać sobie z @Wojtkiem-1942 na temat wyobrażeń idei. Wtedy byłby Gospodarz konsekwentny i logiczny.
W momencie umieszczenia czegokolwiek w tym prostokącie wszystko staje się subiektywne i nie ma sensu definiowanie stopnia odejścia od czyjegoś rozumienia przedmiotu czy podmiotu. Zostaje dyskusja o użytej ogniskowej (=> uniwersalne prawa fizyki) ale już nie o cenie obiektywu, gdyż tutaj zaczyna się balast różnic kulturowych.
Przepraszam za rozpisywanie się i pozdrawiam.
@zza kałuży.
Ależ z tego co dotychczas to nikt nie kwestionował subiektywizmu zdjęcia. Jestem nawet skłonny podzielać pogląd, że w ogóle ogląd a nie tylko obrazowanie rzeczywistości jest subiektywne i tym się różni od odwzorowania, które uważam za obiektywne a zatem praktycznie niemożliwe. Stąd cienie idei na ścianie jaskini nie sa dla mnie odwzorowaniem a obrazem i zdjęcie cienia będzie subiektywnym obrazem. Używam pojęcia zdjęcie skrótowo. Może to być dowolna forma obrazu wykonana przy użyciu dowolnej technologii. Myślę, że opis jest również formą obrazowania. Opis techniczny, fachowy też. Jedynie stopień subiektywizmu może zostać ograniczony przez przyjęcie pewnych założeń technologicznych. Np. w jakimś sensie zdjęcie kolorowe w zasadzie jest bardziej obiektywne od czarno białego, pomijając np. celowe przekłamania.
Z poważaniem W.
@zza kałuży,
Oczywiście, że wszystko odbieramy subiektywnie . Ale moim zdaniem poza tym, co subiektywne jest też to, co intersubiektywne. Już samo to, że ja tutaj piszę, Pan to komentuje, a ja próbuję te komentarze zrozumieć i dojść Pana intencji, świadczy o intersubiektywności pewnych treści. W przypadku zdjęć jest podobnie – może nas różnić bardzo dużo: bagaż przeżyć osobistych, język, kultura, wiek, płeć, religia i tak dalej, lecz mimo to wiele zdjęć odbierać mniej lub bardziej podobnie. Wiadomo, że im większa wspólnota przeżyć, kultury itp., tym podobieństw w odbiorze będzie więcej.
„Jest dla mnie całkowitą tajemnicą jak ktoś może być do tego stopnia arogancki aby w ogóle mieć nadzieję na takie przekazanie swoich intencji odwzorowania przedmiotu i podmiotu zdjecia aby swoje własne intencje obrazujące zostały odebrane bez pudła i to jeszcze uniwersalnie.”
Prawdę mówiąc liczyłem tylko na to, że zdjęcie będzie się podobać, tak jak i mi.
@zza kałuży
Ależ pełna zgoda. Każdy komunikat jest subiektywny ale i kazdy w pewnym przybliżeniu jest czytelny dla pewnej grupy, róznie definiowanej. Tutaj nie ma sporu. Bardziej kontrowersyjne jest przekonanie, że da się opisać rzeczywistość (np. przez zrobienie zdjęcia) własnie jednoznacznie, obiektywnie. A co do „podobania” to mam wrażenie iż jest to nieco inny temat.
Z poważaniem W.
I nie wiem czy nie czynię „Panu” czasem przykrości zwracając się:”TY” ale tak mnie młodzież pouczyła iż w internecie trzeba tak.
@zza:
znowu zrecznie insynuujesz pod moim adresem, szeryfie;
masz patent na statue wolnosci?
Fotografia jest czymś więcej, niż obrazem ,,samej siebie,,To my nadajemy jej znaczenie, używajac języka symbolicznego. Interpretacja obrazu intersubiektywnego świata przeżywanego jest podbarwiona socjalizacją w środowisku społecznym:-D
gwoli wyjasnienia tym zza…
polska jest od pewnego czasu czlonkiem uni europejskiej i nie tylko taki ja, ale i kulczyk moze sie przeniesc,jak za przeproszeniem jakis berezowski na jacht (ja – na kajak)
n.p. kolo cypru i zagrac na nosie fiskusowi rodzimemu…
co do dziel sztuki:
bitwe po grunwaldem zarezerwowal ostatnio adam krzeminski,
a hold pruski – artur zmijewski i „zacheta”
Rzeczywistość na zdjęciu? Zdjęcie jako rzecz, papier foto z utrwalonym obrazem czegoś , jest rzeczywiste. Każdy może coś innego na nim zobaczyć, inne mieć odczucia oglądając je, jednak ono istnieje i jako byt realny jest rzeczywiste. Ale czy obraz który na nim jest utrwalony, bez znaczenia czy zmodyfikowany czy nie, jest także rzeczywisty? Czy zdjęcie mojego dziadka, który dawno nie żyje przedstawia rzeczywistość? Czy modelka wyszczuplona przy użyciu photochopa jest obrazem rzeczywistości? Nie.
Reasumując: przedmiot jest lub był rzeczywisty, podmiot i narzędzie również, rzeczywiste jest dzieło, (zdjęcie, obraz, film) i odbiorca, rzeczywiste są uczucia odbiorcy. To co przedstawia zdjęcie nie jest rzeczywiste, jest „cieniem na ścianie”.
@kro:
zdjecie, jako rzecz, tez jest czescia rzeczywistosci;
to samo jest z dziennikiem telewizyjnym czy jakim pornolem.
„Zdjęcie jako rzecz, papier foto z utrwalonym obrazem czegoś, jest rzeczywiste.” Zgoda. „To, co przedstawia zdjęcie nie jest rzeczywiste, jest „cieniem na ścianie”. Brak zgody. Zdjęcie nie jest tylko jakimś bezładnym cieniem, może być precyzyjnym odwzorowaniem jakiejś strony rzeczywistości, z którego to odwzorowania potrafimy już wyciągnąć całkiem rozsądne wnioski o budowie i funkcjonowaniu tejże rzeczywistości. Ostatnio ponoć nawet wyśledziliśmy „boską cząstkę”, chociaż sceptycy nadal twierdzą, że aby zdobyć środki na badania, naukowcy gotowi są wykryć na ostrzu szpilki Lucyfera.
A ja po prostu lubię fotografować. To świetny pretekst, by wychodzić w plener o każdej porze dnia i nocy i chwytać najciekawsze chwile. Aparat fotograficzny sprawił, że świat stał się atrakcyjny. Nadał właściwą rangę sprawom, które dzieją się z moim udziałem. I to jest najfajniejsze.