Pociąg do butelki
Tegoroczny Ig Nobel z biologii został przyznany po trzydziestu latach od publikacji nagrodzonych badań – to kolejny krok zbliżania się tej rozrywkowej nagrody do jej poważnego odpowiednika. W zeszłym roku laureatem Nagrody Nobla był wszak fizyk uhonorowany wcześniej właśnie jej parodią. W tym roku zaś nagroda z biologii została przyznane za obserwacje, które potwierdzają inne obserwacje, z jak najbardziej poważnej części biologii ewolucyjnej.
Biologiczny Ig Nobel został przyznany Darrylowi Gwynne’owi i Davidowi Rentzowi za „stwierdzenie, że pewne gatunki chrząszczy kopulują z pewnymi gatunkami butelek” (w języku angielskim jest tu jeszcze gra słów „beetle-bottle”). Brzmi zabawnie, bo taki jest cel tej imprezy, ale w gruncie rzeczy stwierdzenie, że samce pewnego gatunku chrząszczy bogatkowatych próbują kopulować z odpowiednio wyglądającymi tworami nieożywionymi, jest poważną obserwacją naukową. Może nie obserwacją zasługującą na prawdziwego Nobla, ale z powodzeniem mogącą trafić nie tylko na łamy kolorowych pism, ale i do podręczników. Obserwacja na Nobla nie zasługuje właśnie nie dlatego, że jest bardzo niezwykła, ale w pewnym sensie -trywialna. To, że w przyrodzie osobniki różnych gatunków traktują inne organizmy albo i obiekty nieożywione jak przedstawicieli własnego gatunku jest całkiem częste. Czasem relacje psów i ludzi trywializuje się stwierdzeniami, że pies traktuje człowieka jak członka własnego stada, czyli psa, a człowiek traktuje psa jak dziecko, czyli człowieka. Czasem pisklę wychowane przez osobnika innego gatunku po dojrzeniu zaleca się do przedstawiciela gatunku właśnie swojej matki zastępczej (nawet jeśli jej rolę pełnił człowiek czy – są znane takie przypadki – żółw). Zalecając się jednak zachowuje gesty własnego gatunku, które przez to zwykle nie zostają właściwie zrozumiane. W takim wypadku popęd seksualny nie zostanie zaspokojony, ale są też sytuacje, gdy brak wspólnej płaszczyzny komunikacyjnej prowadzi do śmierci, gdy jedna ze stron nie rozumie gestu kapitulacji (np. odsłonięcia brzucha przez psa).
Są jednak sytuacje, gdy mylnie skierowany popęd płciowy zostaje zaspokojony. U płazów występuje zapłodnienie zewnętrzne, a do spełnienia wystarcza pseudokopulacja, po której obie strony wypuszczają gamety, które robią swoje już w środowisku zewnętrznym (stąd u naszych żab dość częsta jest hybrydyzacja międzygatunkowa). Z tego powodu nagminne jest obłapianie samic jednego gatunku żab czy ropuch, przez samce innego gatunku. Nierzadkie jest wzajemne obłapianie się samców różnych gatunków (zwykle mniejszego przez większego), a zdarza się i obłapianie kamieni. O tym, aby samce płazów obściskiwały butelki nie słyszałem, ale nie wykluczam takiej możliwości. Wystarczy, aby te butelki przypominały ich samice w odpowiednim stopniu. Odpowiednim dla percepcji żabich samców. Percepcja samców pewnych owadów pozwala im na rozpoznanie samic dzięki zapachowi i wzorkom na plecach. Zwykle to wystarcza do właściwej identyfikacji, ale ponad 100 gatunków storczyków w toku ewolucji wykształciło kwiaty, których fragment wygląda i pachnie jak samica danego gatunku osy czy mrówki. Samiec lokalizuje taką udawaną samicę, kopuluje z nią (tzn. tak mu się wydaje), a na narządzie kopulacyjnym przenosi pyłek na kolejną atrapę. W tym kontekście fakt, że znalazł się gatunek chrząszcza, dla którego samców kawałek szkła o odpowiedniej barwie (koniecznie brązowej, zielona nie jest atrakcyjna), krzywiźnie i fakturze (guzki służące tyleż ozdobie, ile zapobieganiu wyślizgnięciu butelki z ręki piwosza) okazał się wierną imitacją samicy, nie powinien zaskakiwać.
Nie patrzmy jednak z pobłażaniem na percepcję chrząszczy. Ostatecznie pornografia jest też tylko imitacją. Człowieka podniecić może ciąg śladów zostawionych na papierze przez ołówek albo odpowiedni układ pikseli. Zwłaszcza, kiedy ten układ przypomina kształt od pewnej butelki. Oczywiście, preferencje ludzi, obojga płci, są bardziej skomplikowane niż samców Julodimorpha bakewelli, więc mimo pewnych statystycznych trendów, atrakcyjne dla nich mogą być różnorodne butelki.
Piotr Panek
Fot. Anita363, Flickr (CC BY NC 2.0)
Komentarze
A propos ewolucjonizmu, to najbliższe Warsztaty Biologii Ewolucyjnej będą poświęcone medycynie. Warto, aby lekarze wpadli zobaczyć, że ich dziedzina to nie tylko kolejne badania fizjologiczne, ale też miejsce działania ewolucji. Pewnie jak zwykle przyjdą jednak raczej ekolodzy niż medycy…
Sam nie wiem, czy przyjdę, choć tytuł jednego z referatów „Medicine without evolution is like engineering without physics” brzmi intrygująco.
W każdym razie, gdy ktoś w najbliższą sobotę będzie w Warszawie i będzie miał czas – warto się wybrać.
http://www.eko.uj.edu.pl/wbe/index.php?option=com_content&view=article&id=106&Itemid=44
Bardzo ciekawie ujęty temat. Skojarzenie z papierową (słowną) pornografią niezwykle przekonujące do poważniejszego traktowania z pozoru śmiesznych badań biologicznych nad owadami.
Skojarzyło mi się to z pewnym rysunkiem Mleczki, na którym samiec żółwia pomylił samicę z kamieniem, bo było zbyt ciemno, a ta wypominała mu to „Ja jestem tutaj, stary durniu!”.
A swoją drogą nadal nie wiem co w butelkach podniecało chrząszcze – zapach czy kształt? Podobno komary próbują spijać krew z serów pleśniowych o zapachu podobnym do ludzkiego potu.
Myślisz, że zielone butelki bez guzków (nieatrakcyjne) pachną inaczej niż brązowe z guzkami (atrakcyjne)? Kto wie, może dla chrząszczego /nosa/ barwniki butelek mają zauważalny zapach… 😉
Zaraz, zaraz!.. Biolodzy coś zaobserwowali, nie wyjaśnili dlaczego i dostali Nobla. Fizyk (Andre Geim) coś zaobserwował, nie wyjaśnił dlaczego i dostał Antynobla. Dziwnymi tropami ta nauka chodzi. A myślenie, rozważanie, wyjaśnianie DLACZEGO – to gdzie się podziewa?! Na marginesie, obserwacja Geima była bardzo ciekawa; szkoda, że Antynobel uciął (?) badania nad powiązaniem powszechnego ciążenia z polem magnetycznym.
Po pierwsze – ci od chrząszczy nie dostali Nobla, tylko IgNobla. Po drugie – wyjaśnili, że chodzi o podobieństwo kształtu, ale przede wszystkim połyskującego koloru (nawet inny odcień brązu nie działał) i wzorków guzków do tego, jak wyglądają skrzydła okrywowe samic, które przy okazji są nielotne, więc samce spodziewają się ich właśnie na podłożu. Oczywiście, nie zrobili eksperymentu z „zatykaniem nosa” chrząszczom, żeby wykluczyć rolę zapachu (przypadkiem zapach piwa mógłby przypominać feromony), ale butelki były puste, pewnie niektóre od dawna zdążyły wywietrzeć, a podobieństwa wizualne wydają się tłumaczyć sprawę wystarczająco. Fragmenty butelek wyglądały dla samców jak duże samice. Być może wręcz wyglądały jak supersamice, nierealistyczne, jak „ulepszone” chirurgią plastyczną gwiazdy porno. W sumie ciekawy byłby eksperyment, w którym na danym obszarze byłyby i samice, i butelki – co samcom wydałoby się atrakcyjniejsze.
Artykuł jest króciutki: http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/j.1440-6055.1983.tb01846.x/pdf
@panek
Jasne. szybkie czytanie to niedokładne czytanie. Niemniej nagrody i nagrody-antynagrody niekoniecznie właściwie rozróżniają jakość prac naukowych. Np. Geim prawidłowo zaobserwował związek magnetyzmu z siłą ciężkości (Nobel jeszcze się nie należy ale Antynobel – też nie), a odkrywanie podobieństwa rzeczy do istot w kształcie lub kolorze są zdolnościami zmysłowymi badacza, a nie – badanej istoty. Z kolei aktualny Nobel z fizyki pokazuje, że nauka wciąż tkwi w swoistym systemie geocentrycznym (pozorny ruch traktuje jak rzeczywisty).
dobre!
usmialem sie, co w ostatnim czasie rzadkie…
ten Geim , to obserwacje mógł robić prawidłowo,chociaż samo zjawisko [związek między polem grawitacyjnym a magnetycznym] nie istnieje.
No, dobrze. Idźmy śladem języka. Jeśli zaobserwował prawidłowo, to związek jest, tylko nieznany nauce. Jasne, że najlepiej takiego wyśmiać, głośno, żeby wrócił na bezpieczne tory znanego i już w głębokich annałach nauki zapisanego.
@byk
Owszem, ma to swój zabawny wymiar. Niestety, jest też wymiar niewesoły. W artykule tylko to zarysowano, ale w wywiadach autorzy zaznaczali, że takie pomyłki dla samców często były tragiczne. W koewolucji kwiatów storczyków i samców błonkówek, którą wspomniałem, samce te (pseudo)kopulują z jednym kwiatem, drugim, ale prędzej, czy później trafiają na samicę. Tymczasem w tym przypadku samce spędzały na butelkach dużo czasu. Autorzy opowiadają, że w zasadzie nie schodziły z nich, chyba że ściągnięto je przemocą. W tym czasie ich narządy kopulacyjne były obiektem ataku mrówek, tak że znajdowano też martwe samce obok butelek zjadane przez mrówki. Być może brak odpowiedniego otworu do kopulacji tak wydłużał ten marnowany czas. Tak więc butelki te nie tylko są po prostu nieestetycznymi śmieciami, ale – przynajmniej w jakimś stopniu – pułapkami.
@merunka:
wiem, wiem, smiech zabroniony.
(wyjatek z listy proskrypcyjnej 1981/10/polska/europa:
czeczot,krauze,mleczko).
jak ktos dokona ciekawego odkrycia nalezy natychmiast pasc na kolana
a sledzac wzrokiem pelnym psiej wiernosci panski palec,
wzdychac cicho : cuda, cuda, oglaszaja…
p.s.
dla wyjasnienia,
czyli co poeta mial na mysli,
fakt opisany przez @panka byl mi juz z prasy fachowej znany;
uradowala mnie forma podejscia do tematu!
@panek:
w moim wypadku wywaza pan otwarte drzwi;
jestem fenomenologiem;
bylem nawet na paru wykladach profesora imielinskiego.
smiech nie byl tam zabroniony,
a nawet, tusze sie spostponowac, konieczny.
salute!
p.s.
gotuj sie!
fugu?
niezwykle smaczny jadlem kiedys w japonskiej knajpie w kolonii;
takze skora i ogolnie wnetrznosci uchodza za niebezpieczne;
japonska legenda mowi,
ze po takiej smierci rodzisz sie ponownie jako koniki morski?
z japonskiego punktu widzenia bardzo sympatyczna perspektywa
uwielbiam te ich mentalnosc, tak odmienna od naszej europejskiej,
zadziwjajace, ze smoki, czy lwy znajduja sie na samym koncu listy zyczen,
dominuja stworzenia arcyezoteryczne:
urodzic sie kolibrem, albo motylem,
oto zadanie, ktore stawia sobie przecietny wierzacy ? praktykujacy
w kraju kwitnacej wisni.
@byk
Żart a wyśmianie – dwie sprawy nie mające wiele wspólnego. Dobry żart tynfa wart, a ostra i zjadliwa kpina może utrącić ciekawy nurt w nauce i okolicach.
Co do czołobitności, w nauce „przyjętej i zatwierdzonej” jest jej aż nadto wiele..
@byk
A mnie, jako metafizyka, interesuje DLACZEGO Japończycy tak postępują – z jedzeniem, wierzeniem, życiem.
tak, mnie tez;
niejeden kucharz w wyladowal w japonii na szubienicy
za podawanie fugu stala(chyba nie strzele byka, w epoce meiji?)
nawet kara smierci,
w moskwie za palenie tytoniu obcinano nosy,
a w prusach pedzono przez palki…
ale i polska stawia japonczykowi wiele znakow zapytania,
patrz ponizej.
Większe kary za zabijanie psów na smalec
Sąd Okręgowy w Radomiu podwyższył w piątek wyroki dla małżonków A. skazanych za zabijanie psów w prowadzonym przez siebie schronisku w Białce koło Iłży i wytapianie z nich smalcu. Edward A. został skazany na dwa lata pozbawienia wolności, a jego żona Zofia A. na rok i sześć miesięcy. Oboje nie trafią do więzienia, kary są zawieszone na trzy lata.
W grudniu ub.r. Sąd Rejonowy w Lipsku skazał małżeństwo na osiem miesięcy więzienia i karę grzywny w wysokości 1,2 tys. zł.
Apelację w sprawie złożyli oskarżyciele posiłkowi Karina Schwerzler z Biura Lobbingu i Cezary Wyszyński z organizacji walczących o prawa zwierząt. Oboje dla skazanych domagali się dwóch lat bezwzględnego pozbawienia wolności.
– Jest mi przykro, że wyrok jest tak niski. Nie ma większej zbrodni, jak mordowanie psów z premedytację – powiedziała po ogłoszeniu wyroku Schwerzler.
Przed budynkiem sądu odbywała się pikieta obrońców zwierząt.
IX 2010
p.s.
tez kiedys bylem metafizykiem,
ale tylko krowa nie zmienia pogladow.
@byk
Cieszę się, że moje podejście mogło kogoś uradować. W końcu nie zatytułowałem swojego wpisu „Głupia komisja Ignoblowska nie poznała się na ważnym odkryciu” ani „Kto wyrzuca butelki jest mordercą chrząszczy”…
fajnie, @gospodarzu,
tez jestem gotow,
gdy powstanie n.p. inicjatywa
CHRZASZCZ MOWI NIE BUTELKOM W SZCZEBRZESZYNIE
ten pomysl poprzec, a nawt przetlumaczyc,
w miare moich skromnych mozliwosci,
ten tekst na japonski
Ale przypadek. W radio słucham sobie wywiadu z bardzo madrą panią profesor co to podgląda różne owadzie seksualne zachowania, po czym idę na jej stronę internetową i zaczynam się po niej wałęsać. Poniosło mnie na blog jednej z doktorantek rzeczonej owadziej seksuolożki a tu masz babo placek! Siedzi sobie ten sam żuk co opisaywał go Szalony Naukowiec! I to w kolorze!
Z tym żukiem nie mogłem sobie darować, bo biolog-seksuolożka na nazwisko ma Zuk.
http://www.parasitetales.blogspot.com/
z ewolucjonizmem jest pewien problem, bo przecież pochodzimy od kosmitów
z drugiej strony – to też była jakaś ewolucja
w przeciwieństwie do żuka, kosmici się nie pomylili
oni po prostu musieli TO zrobić