Bilans bitwy

HMAS „Sydney”


HSK „Kormoran” , Bundesarchiv (CC-BY-SA)


Przetrwaliśmy kolejną rocznicę Powstania Warszawskiego, możemy odetchnąć z ulgą. Po twitterowej wypowiedzi ministra Sikorskiego odbyła się krótka ale intensywna i pełna emocji dyskusja o sensowności tego zrywu. Nie wezmę w niej udziału, jestem przekonany, że tłumy domorosłych szefów sztabów generalnych zaludniające różne prawicowe portale (ja akurat oglądnąłem Frondę) rozważyły wszystkie możliwe i niemożliwe hipotezy „co by było i jak źle/dobrze by było, gdyby powstania nie było” i na pewno wiadomo już tylko tyle, że nic nie wiadomo.

Dla nabrania pokory wobec historii wojen proponuję wyprawę w inny rejon świata i jedną małą, odosobnioną bitwę, którą stoczyły ze sobą 19 listopada 1941 roku dwa okręty: niemiecki krążownik pomocniczy HSK „Kormoran” i australijski krążownik lekki HMAS „Sydney”. Po analizie będzie widać, jak trudno jest nawet rozstrzygnąć, kto tę bitwę w ogóle wygrał.

Okręty

HMAS „Sydney”: prędkość 32,5 węzła, 8 dział kal. 152 mm, 4 działa plot. kal. 102 mm, 12 wkm przeciwlotniczych kal. 12,7 mm, 8 wyrzutni torped kal. 533 mm, lekko opancerzony (do 76 mm).

HSK „Kormoran”: przebudowany statek handlowy, prędkość 19 węzłów, 6 dział kal. 150 mm, 4 działka przeciwlotnicze kal. 37 mm, 5 działek przeciwlotniczych kal. 20 mm, 6 wyrzutni torpedowych, 360 min morskich, bez pancerza.

Sytuacja wyjściowa

„Kormoran” przedarł się na Południowy Pacyfik i miał na nim zwalczać żeglugę handlową państw koalicji, głównie brytyjską. Maskował się w tym celu na zwykłą jednostkę handlową i używał obcej bandery, by zbliżyć się do ofiary, którą następnie topił. Miał też na pokładzie miny. W całym swoim rejsie (na Atlantyku i Oceanie Indyjskim) zatopił ich dotąd 11. Znaczna liczba okrętów sprzymierzonych była zaangażowana w ochronę żeglugi i poszukiwania okrętu niemieckiego.

Bitwa

„Sydney” zauważył „Kormorana” na oceanie i zażądał od niego poddania się kontroli. Niemcy zwodzili Australijczyków podając fałszywe dane i udając problemy ze zrozumieniem sygnałów, co skłoniło ich do zbliżenia się. W odległości niecałych 2000 m Niemcy podnieśli banderę wojenną i otwarli zaskakujący, celny i bardzo szybki ogień do krążownika. Uzyskali na nim kilkadziesiąt trafień (w tym jedno torpedą), a „Kormoran” został trafiony tylko kilka razy. Płonący „Sydney” oddalił się za horyzont i więcej go nie widziano. „Kormoran”, mimo nielicznych trafień, był również ciężko uszkodzony (brak pancerza i nieodporna konstrukcja statku handlowego) i w końcu zatonął od spowodowanej pożarem detonacji własnych min. Większość załogi została później wyratowana lub dotarła do brzegu australijskiego. Resztę wojny spędzili w obozach jenieckich.

Bilans, czyli kto wygrał tę bitwę?

Na płaszczyźnie strategicznej wygrali Australijczycy, bo zlikwidowali jedyne realne zagrożenie żeglugi handlowej w tym rejonie i mogli przesunąć do innych działań wiele okrętów, które dotychczas chroniły szlaki żeglugowe albo szukały krążownika pomocniczego.

Na płaszczyźnie taktycznej sukces odnieśli Niemcy, bo w zakończonej obustronnym zatopieniem bitwie stracili okręt o dużo mniejszej wartości, ich straty w ludziach też były niższe. Byli nawet bliscy sukcesu strategicznego, bo nieliczne celne strzały z „Sydney” zostały oddane w późnej fazie walki i wydaje się, że niewiele brakowało, by „Kormoran” ocalał.

Moralnymi zwycięzcami byli Australijczycy. Tragedia zmobilizowała społeczeństwo, a pamięć okrętu przetrwała dziesięciolecia. Zaginięcie „Sydney” z całą załogą zrodziło także związane zwykle ze zwycięstwami moralnymi teorie spiskowe: że „Kormoran” wymordował ratujących się rozbitków oraz że okręt australijski tak naprawdę został zatopiony przez japoński okręt podwodny. Wysuwano także najróżniejsze oskarżenia: że kapitan i załoga zachowali się nieostrożnie wobec nieznanego statku i zbyt się do niego zbliżyli (istotnie, bardzo bliski dystans walki wybitnie sprzyjał Niemcom, którzy w walce z daleka nie mieliby żadnych szans) oraz nie zachowali czujności (jeńcy zeznawali, że działa krążownika były tylko obrócone, ale nie wycelowane w okręt niemiecki). Były też zarzuty pod adresem Admiralicji, że niekonsekwentnie żądała przejmowania wrogich statków handlowych i jednocześnie niszczenia rajderów, co stwarzało nierozwiązalny dylemat: zbliżyć się czy nie, w sytuacji gdy na odległość nie sposób było rozróżnić jednych od drugich. Ma się rozumieć, powołano stosowne komisje do zbadania sprawy.

Można też wspomnieć o bohaterskiej załodze wieży „X” na „Sydney”, która po wielu minutach bombardowania, na okręcie pozbawionym zaraz od pierwszych chwil dowództwa i większości systemów zdołała jednak uruchomić działa i oddać tych kilka celnych salw, które ostatecznie doprowadziły do zniszczenia wrogiego okrętu.

Moralnymi zwycięzcami byli także Niemcy, bo trudno inaczej określić sytuację, gdy mając nieporównanie słabszy okręt, zdołali dzięki doskonałemu dowodzeniu, świetnemu wyszkoleniu artylerzystów i reszty załogi zadać silniejszemu przeciwnikowi znacznie większe straty niż sami ponieśli oraz odnieść taktyczne zwycięstwo.

Ten stan obowiązywał przez 17 dni, czyli do momentu, gdy Japończycy zaatakowali Pearl Harbor i w ten sposób przyłączyli się do wojny. Nie podejmę się ocenić, jak ta zmiana sytuacji wpłynęła na bilans starcia. Wydaje się (ale tylko wydaje), że zwiększyła wartość strategicznej wygranej Australijczyków, którzy stanęli wobec potężnego i bliskiego wroga bez rajdera siejącego zamęt na tyłach. Zwiększyła jednak też wartość taktycznej wygranej państw osi, bo nagle okazało się, że „Sydney” brak nie na trzeciorzędnym teatrze z dala od pól bitewnych Europy, ale na terenie intensywnych działań morskich i lotniczych, które mogły nawet przesądzić wynik całej wojny.

Morał

Trudno oczekiwać pełnego bilansu wszystkich „za” i „przeciw” oraz ostatecznej oceny Powstania Warszawskiego, skoro to takie trudne albo nawet niewykonalne już dla bitwy dwóch okrętów na pustym morzu.

Jerzy Tyszkiewicz

P.S. Powstał też w Australii ruch społeczny, domagający się ostatecznego wyjaśnienia tajemnicy zaginięcia okrętu, który w końcu doprowadził do tego, że w 2008 roku, 67 lat po bitwie, wraki obu okrętów zostały odnalezione i zbadane. Teorie spiskowe nie znalazły potwierdzenia, a zniszczenia stwierdzone na „Sydney” okazały się zasadniczo zgodne z zeznaniami niemieckich marynarzy przesłuchiwanych w 1941 roku.