Biologia, językoznawstwo i inne pseudonauki
Jakiś już czas temu na służbowego mejla dostałem projekt nowego rozporządzenia ministerstwa nauki określającego istniejące w Polsce dziedziny nauki. Dostali go wszyscy z mojego wydziału, ponieważ zgodnie z owym projektem zakres naszej działalności mija się z wizją ministerstwa. Tak się bowiem składa, że o ile na wydziale biologii są specjaliści od biotechnologii i ochrony środowiska, a także osoby mogące mieć coś do czynienia z biofizyką i biogeochemią, o tyle większość zajmuje się po prostu biologią. Takiej dziedziny jednak w rzeczonym projekcie nie ma. Dla specjalistów przygotowujących wykaz nauki przyrodnicze dzielą się na biofizykę, geochemię, biogeochemię i geofizykę. Wcześniej wspomniana biotechnologia i ochrona środowiska to z kolei nauki techniczne, choć ta ostatnia znajduje się równocześnie w kategorii „nauki rolnicze, leśne i weterynaryjne”. Biologia zaś jako taka nie ma swojego miejsca w żadnej kategorii.
Tak więc wygląda na to, że ministerstwo nauki przewiduje, że w Polsce można uprawiać tylko biologię stosowaną, która została tu synonimem produkcji rolniczej. Biolodzy powinni zapomnieć o dłubaniu w przyrodzie, zostawiając to geofizykom i geochemikom, a zająć się takimi dziedzinami jak: leśnictwo, ogrodnictwo, rolnictwo, rybactwo, weterynaria lub zootechnika. Ma być pożytecznie. Nie można marnować pieniędzy z budżetu nauki na głupoty takie jak mikrobiologia, etologia, embriologia czy bioindykacja (chyba że uda się je podciągnąć pod prawdziwe nauki wyżej wymienione). Ministerstwo jednak chyba zdając sobie sprawę z potencjału polskiej nauki stosowanej uznało, że chemia i fizyka istnieją tylko jako nauki ścisłe, a nie przyrodnicze. Dla specjalistów ministerialnych bliskość chemii i matematyki jest znakiem tego bardziej wyraźna niż chemii i geochemii, a chemicy i fizycy nie powinni zawracać sobie głowy związkiem swoich badań z przyrodą, tylko teoretyzować. Z kolei zamiast stomatologii ma być dentystyka, co ma wybić z głowy pomysły specjalistów od jamy ustnej, że cokolwiek nowego polski naukowiec tam wymyśli, a w zamian powinien się doskonalić w technice leczenia zębów.
Początkowo myślałem, że takie potraktowanie biologii i paru innych nauk (na pierwszy rzut oka zauważyłem np. wypadnięcie językoznawstwa) to przejaw oszczędności. Można społeczeństwu pokazać, że SLD i PiS rozpasały wydatki, a obecny rząd zracjonalizuje wydatki, obcinając co bardziej bezsensowne dziedziny nauki. Spojrzawszy jednak na poprzedni wykaz (co prawda nie w randze rozporządzenia ministra, a jedynie uchwały Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów), zauważyłem, że spadek jest niewielki. Kilka dziedzin wypadło (np. ekologia, mikrobiologia, biochemia, no i ta biologia), ale za to kilka wskoczyło na zwolnione miejsce (np. kognitywistyka albo położnictwo). Tak więc trudno mówić o znaczących oszczędnościach.
Zatem pomyślałem, że może jest wręcz przeciwnie. Ministerstwo zauważyło, że od kilkunastu lat na uczelniach tworzone są makrokierunki (międzywydziałowe studia matematyczno-przyrodnicze, międzywydziałowe studia humanistyczne, bioniformatyka, bioanalityka i inne). Osoby kończące takie studia nie mieszczą się w ciasnych dziedzinach i np. zajmować się powinny nie biologią czy ekologią, ale właśnie naukami przyrodniczymi bez specyfikacji. W dotychczasowej uchwale właśnie taki status mieli farmaceuci – nie było dziedziny farmacja, ale była grupa nauk farmaceutycznych bez wewnętrznego podziału. Coś takiego nawet by mi pasowało – nie musiałbym się zastanawiać, czy bardziej zajmuję się ekologią czy biologią. Nie musiałbym wypowiadając się o zmianach klimatu albo ewolucji gwiazd wstydzić niekompetencją, bo byłbym przyrodnikiem. Jednak to wyszczególnienie kilku gałęzi w obrębie nauk przyrodniczych nieco podaje w wątpliwość taką interpretację.
Pozostaje więc przyjąć, że muszę zadeklarować, jaką dziedzinę akceptowaną przez ministerstwo wybieram. Najbliżej mi chyba do ochrony środowiska, a może biogeochemii. Zostając przy ekologii albo biologii, skazuję się na status pseudonaukowca. Szczęściem w nieszczęściu – polska wolność gospodarcza pozwala na prowadzenie działalności pseudonaukowej, a w sumie ekologia niektórym kojarzy się z różdżkarstwem itp. wykorzystaniem sił natury, przepraszam – Natury. Zaczęła mi kiełkować idea zwołania biologów, ekologów, językoznawców, oceanologów i in. w celu założenia cechu pseudonaukowców. Niestety, niedługo potem dostałem kolejnego mejla z odsyłaczem do strony ministerstwa, na której napisano: „Informuję, że projekty rozporządzeń […] nie były stanowiskiem oficjalnym MNiSW.”
Piotr Panek
Fot. Steff (Wikimedia Commons, licencja CC-BY-SA-3.0)
Komentarze
Tak, tak, gdzies juz czytalem, ze biologii w Polsce juz nie ma. Sadze, ze tego typu zmiany nomenklaturowe maja zapewnic spoleczenstwo, ze pieniadze z budzetu sa wydawane na cele przynoszace bezposrednie korzysci spoleczenstwu. To jest jednak myslenie po prostu debilne. Bez Darwina, ktory nie dostalby dzis ani grosza na szperanie po roznych kontynentach nie byloby dzis zadnej biotechnologi, weterynarii ani medycyny. Wszyscysmy z Darwina. A Drawin wylacznie myslal i pisal. Nawet chyba zadnego doswiadczenia nie zrobil. Lepiej byloby wiec dawac pieniadze glownie dla tych, ktorzy mysla. Nawet nie dla tych, ktorzy potrafia zaplanowac doswiadczenie czy obserwacje. Tylko, ze w ministerstwie myslenie nie ma wielkiej przyszlosci. Wg. ministerstwa trzeba nauke stosowac. A ze nauk stosowanych bez podstawowych nie ma, to tez nie bedziemy miec zadnej nauki tylko sama biotechnologie. Innymi slowy instrukcje obslugi lancucha DNA, ktora bedzie mogl wykonac przyuczony rzemieslnik umiejacy przeczytac przepis co z czym pomieszac.
Przyszło mi do głowy jeszcze jedne wyjaśnienie.
Ostatnio do prasy dostała się informacja, że ceny warszawskich biletów komunikacyjnych mają wzrosnąć dwukrotnie i znikną bilety czasowe (tj. takie, z których można korzystać z przesiadkami). Po wrzawie władze miasta zapowiedziały, że podwyżka, owszem będzie (trzeba przyznać, że Warszawa ma jedne z tańszych w skali Polski biletów), ale nie aż taka, a i bilety czasowe zostaną. To, co wyszło do prasy, to zaś tylko jedna z przymiarek, a nie plan. W ten sposób warszawiacy odetchną – podwyżki będą, ale nie tak duże jakby mogły być.
Może podobnie z dziedzinami nauk. Zmiany będą, ale nie tak absurdalne, jakby mogły być, więc będzie mniejszy opór.
Historia nauk nowozytnych nie zna przypadku stosowania się społeczności uczonych do definicji i klasyfikacji fenomenów związanych z twórczością badawczą,sformułowanych i przedstawionych przez urzędników.
Nawet w ustrojach totalitarnych, takie definicje były „olewane” w myśl sentencji „dłużej klasztora niż…” A ta pani , która coś takiego podpisała to ze swego urzędu zrobiła tym…kabaret.
@ panek :
Moze wlasnie o to chodzi. Tak latwo ludzi uszczesliwic odbierajac im mniej pieniedzy niz moznaby sie tego spodziewac.
był razu poeta (S.J.Lec -żeby nie było, iż kretynem jestem „patriotycznym” i „społecznie użytecznym”) który zadał pytanie:
„czy jeżeli ludeżerca je nożem i widelcem to mamy do czynienia z postępem”?
jeżeli ministerialni urzędnicy oświeceni, blaskiem bijącem z ministerialnego fotela wspartym demokratyczną legitymizacją (czytaj: to my wygraliśy bo na nas głosowali więc Tera K… My!) i refleksem od pomalowanej na zielono trawy (jak na spotkaniu we Wrocławiu) dostrzegli nowy kształt materii oraz świata….. to będzie już teraz doskonale?
Autostrady idą cosik słabo…., OFE się nie sprawdziło…. Euro zapowiada się na pełny sukces gdyby jeszcze 10 lat dali…
ALE REFORMA NAUKI – PALCE LIZAĆ!
Boże, jakie szczeście, że ubocznym produktem edukacji jest jaka tak znajomość języka. jak dałem se radę ze spektroskopem i mikroskopem te pewnie i ze zmywakiem radę dam: w Londynie a najlepiej Berlinie bo do domu blisko – na zajęcia ze studentami….
@ adjunktusz :
No perspektywe se fajna ulozyles. Ale dlaczego zmywak, a nie jakies dobre zagraniczne laboratorium. To jest chyba wyjscie. Skoro ministerstwo jest po prostu glupie, to wyjzezdzajmy na Zachod jak dawniej bywalo. Nie jestesmy skazani na zmywak. Enerdowcy zaglosowali w 89 nogami i to okzalo sie skuteczne.
Na poważnie zaś, to sądzę, że oczywiście nie jest to ani chęć rugowania niektórych dziedzin, ani gra w kijko-marchewkę, tylko zwykłe niechlujstwo. Urzędnicy zapewne uznali, że nie ma co się przykładać do projektu, skoro gdy wyślą dowolnego gniota, to i tak dostaną od konsultujących to naukowców całą listę poprawek. W ten sposób urzędnicy zrobią listę rękami naukowców zgłaszających poprawki.
Mam jeszcze inne podejrzenie.
To jest manewr trochę przypominający podział rynku przeprowadzany czasem przez wielkie firmy, które nieoficjalnie (i nielegalnie) dogadują się i dzielą między siebie rynek, na którym miały teoretycznie konkurować.
Ta lista dziedzin to definicja obszarów, w których będą się odbywały konkursy o granty i inne centralne akcje. Jeśli jakieś wpływowe instytucje dobrze te granice ułożą, mogą sobie wytworzyć fajne niszę ekologiczne, w którychj egzystencja będzie miła, łatwa i przyjemna.
Gdyby była jedna wielka biologia, wszyscy ci przestawiciele biofizyki, geochemii, biogeochemiii, geofizyki, itp., musieliby waczyć pomiędzy sobą o środki, uzasadniać sensowność swoich projektów i badań. Zamiast tego dokonano podziału obszaru i teraz każdy na swoim kawałku jest bezpieczny i spokojny. Aż chce się napisać do UOKiK…
@ J.Ty. :
I co, tylko „prawdziwi biolodzy” i jezykoznawcy w tym podziale lupow nie brali udzialu?
Dlaczego brak właśnie biologii i językoznawstwa?
Sądząc po wielkości tych obszarów badawczych, zapewne z różnych powodów.
Biologia jest wielka, właściwie każdy biolog mógłby pewnie podać jakąś węższą dziedzinę, którą się zajmuje. A że koszula ciału bliższa niż suknia, więc… ruch odśrodkowy.
A językoznawstwo? Małe, interdyscyplinarne, podzielone (bo prawie każdy jakimiś językami zajmuje się bardziej i jest afiliowany przy jednej konkretnej filologii). W tej sytuacji nikt o nią nie zadbał.
bioniformatyka -> prawie jak bio-nimfo-matyka, cos dla specow od nimf
Poslalem e-mail do Pana Posla Cwierza. Mam nadzieje, ze w ten sposob katastrofa zostanie wyjasniona. Tu jest kopia:
Date: Thu, 28 Apr 2011 10:19:01 -0400 (EDT)
From: Moje imie i nazwisko
To: Andrzej Cwierz
Subject: Rosjanie uzyli innej substancji
Szanowny Panie Posle:
Uwazam, ze zwrocil Pan Posel uwage na bardzo istotny aspekt katastrofy smolenskiej. Jako Polak wyrazam Panu moja wdziecznosc za ujawnienie waznych informacji o helu, zas jako fizyk wyrazam moje uznanie z powodu zastosowania najnowszej wiedzy scislej w celu wyjasnienia katastrofy.
Nie moge sie jednak w pelni zgodzic, ze Rosjanie uzyli helu. Jednak, skoro jestem fizykiem, to potrafie wytlumaczyc, jakiej substancji uzyli Rosjanie. Mianowicie ektoplazmy. Do wytworzenia dowolnej ilosci ektoplazmy nie potrzeba 100,000 butli. Wystarczy jeden odpowiednio przeszkolony agent KGB, a takich Rosja ma dostatek. W celu wytworzenia symetrii (samolot ma dwa skrzydla) najlepiej jest uzyc dwu albo czterech producentow ektoplazmy, ktorych trzeba rozstawic po dwu stronach sciezki schodzenia samolotu. Agenci rozpoczynaja produkcje ektoplazmy na umowione haslo wydane n.p. telefonem komorkowym. Jak dobrze wiadomo, ektoplazma jest bardzo lekka, bezwonna, i rozchodzi sie niezwykle predko. Optycznie ektoplazma przypomina mgle. Tak wiec fakt istnienia ektoplazmy tlumaczy wszystko, zarowno opadanie Tupolewa jak rowniez tak zwana mgle. W rzeczywistosci ?mgla? to nie byla zadna mgla, tylko wlasnie ektoplazma. Dodatkowa zaleta ektoplazmy jest to, ze nie mozna jej wykryc zadnym badaniem. Jest to wiec calkowicie pewne metoda przeprowadzenia
zamachu.
Bardzo prosze przeslac te informacje mecenasowi Rogalskiemu oraz gazetom. Jestem prawie pewien, ze taka wlasnie metoda byla zastosowana do stracenia Tupolewa.
Z powazaniem,
Moje imie i nazwisko Ph.D.
Uniwersytet w Rochester, NY, USA
@narciarz2
Afiliacja nie wystarczy. Trzeba podać dziedzinę nauki, a nuż nie ma jej w nowej propozycji, więc taki głos się nie liczy.
@narciarz2,
Uważaj, jeśli Ćwierz i Rogalski chwycą przynętę, to wezwą Cię później na świadka w sądzie i będziesz się miał z pyszna.
@ narciarz2 :
Mysle, ze to moglo byc skrzyzowanie ektoplazmy z wirusem eboli, ktory gwaltownie zaatakowal pilota i uniemozliwil poderwnie maszyny. Musze wyslac SMSa do mec. Rogalskiego. Wspolnie wyjasnimy kryminalna zagadke tej strasznej tragedii. Nie ma to jak wspolpraca fizyka i biologa.
Zastanawiam sie skad kase na takiego rodzaju XIX-wieczne przemyslenia zdobywaja ci „naukowcy”:
http://wyborcza.pl/1,75478,9506102,Prof__Zybertowicz__myslenie_genderowe_moze_byc_szkodliwe.html
Tu chyba chodzi o jakies podstawowe pojecia poczucia czasu. Odnosze wrazenie, ze panowie w rodzaju dr hab. Zybertowicza to specjalisci od przywracania dawnych czasow. To nie zaden konserwatyzm, tylko propozycja podrozy w czasie. Przerazajace!
Moi Drodzy Szaleni Naukowcy,
Wiosna, ciepło, ptaszki śpiewają, konkursy o granty się szykują, a my znowu o polityce, Smoleńsku, Zybertowiczu…
Apage!
„konkursy o granty się szykują”
Ja juz dawno wyslalem i teraz czekam na odpowiedz. Czekajac, mam chwile czasu na myslenie o sprawach naprawde waznych, czyli o polityce. Sluchajac ptaszkow w ogrodku wymyslilem cos takiego. Zaraz napisze do ktoregos posla.
Jak wiadomo, oddzialywania dzielimy na dlugozasiegowe i krotkozasiegowe. Rosjanie, chcac zgladzic Prezydenta, na pewno poszli na calosc i zastosowali obydwa rodzaje oddzialywan. Tuz przed lotniskiem samolot byl w polu odzialywan krotkozasiegowych, czyli ektoplazmy. Natomiast jestem pewien, ze od momentu wejscia w strefe powietrzna Rosji Tupolew byl poddany bombardowaniu dlugozasiegowymi odzialywaniami psychosomatycznymi. Odpowiednio przeszkoleni agenci KGB skupieni w kilku miejscach na trasie przelotu bombardowali samolot falami psychosomatycznymi o odpowiednio dobranej czestotliwosci. Te fale spowodowaly praktyczny paraliz pilotow, opoznienie reakcji, i niemoznosc podjecia decyzji o odejsciu na drugi krag. Tuz przed lotniskiem samolot wszedl w pole ektoplazmy, i to dokonalo reszty.
Wiadomo, ze CIA eksperymentowala z falami psychosomatycznymi orza probowala zaklocac lot samolotow przy pomocy grup agentow skupiajacych swoje mysli na samolocie. Potem ogloszono, ze proby byly nieudane. To dowodzi, ze musialy byc niezwykle udane. Jestem pewien, ze KGB tez ma odpowiednio przeszkolonych pracownikow.
Uwazam, ze poslowie PiSU powinni natychmiast zaczac pytac premiera, co mianowicie rzad dotad zrobil w sprawie oddzialywan psychosomatycznych.
@narciarz2
Genialne w swojej prostocie!!!
@ ryzyk-fizyk :
Bo wszystko co ruskie jest genialne w swojej prostocie. Np. czarna wolga albo ruska trumna.
Kaszpirowski, czy jego klony?
To moja teoria…….
Teraz bedzie nie Kaszpirowski ale Rogalski. 🙂
Kaszpirowski. Dobrze pamietam pierwszy raz, gdy Kaszpirowskiego pokazano w polskiej telewizji. Sluchalem z uwaga. Kiedy zaczelo sie odliczanie, poczulem, ze zasypiam. W glowie mi zakrecilo. Naprawde nie zmyslam. Tak bylo. Potem, gdy sluchalem po raz drugi, juz nie bylo takiej reakcji. Bylem rozczarowany.
Mam kolejny element mojego wytlumaczenia katastrofy. (Nie „teorii”, tylko wytlumaczenia.) Kontrolerzy lotow w Smolensku mogli pobierac nauki u Kaszpirowskiego, albo u kogos innego o podobnych zdolnosciach. A skoro mogli, to na pewno pobierali. Odpowiednio intonujac glos, usypiali polskich pilotow. U pilotow wystapila podobna reakcja, jak u mnie. Takie otumanienie i przysypianie. O to wlasnie chodzilo.
Tego nie da sie wysluchac w czarnych skrzynkach, bo jak wiadomo nagranie jest fatalne. Wiec chocby nie wiem jak sluchac, nie bedzie sladow hipnozy. Jednak w kabinie bylo inaczej. Piloci lecieli, jak zahipnotyzowani, bo byli zahipnotyzowani przez kontrolerow. Oczywiscie z premedytacja.
I widzicie Panstwo, jak amerykanska nauka pozwolila ruszyc z miejsca w sprawie wyjasnienia katastrofy? (Mieszkam w Ameryce, gdyby kto nie wiedzial.) Slusznie Druh i Druhna latali do USA. Tylko latali do niewlasciwych osob. Gdyby przylecieli do mnie, to juz dawno sprawa bylaby wyjasniona.
No prosze, tak to Niedowiary daja naukowe i wiarygodne wytlumaczenie powodow katastrofy smolenskiej. Czyz nie zaslugujemy na nagrode od PiS i Jaroslawa Kaczynskiego osobiscie? Hipnoza i telepatia! To wlasnie tajemna bron, ktora zastosowali Ruskie zeby pozbyc sie najwiekszego z polskich prezydentow od tysiacleci. CBA, BOR i CIA razem wziete nie wziely tego pod uwage, a my, dzieki narciarzowi2 wzielismy! To zreszta teza tylez niepodwazalna, co i nieudowadnialna. To wlasnie to, na co czekal PiS! narciarz2 szykuj sie na wezwanie do prokuratury dla wyjasnienia nawiekszej polskiej tajemnicy narodowej od dwoch tysiecy lat!
Wracając do tematu, to łatwo wymyślać hipotezy wyjaśniające coś intencjonalnością. Stwierdzenie, że urzędnicy zebrali jakieś dane wyrywkowe i sklejając je w jednym dokumencie nie zauważyli braku paru istotnych pozycji wśród mrowia innych , jest banalne. Tak samo, jak banalne jest stwierdzenie, że nad zabagnionym terenem pojawia się mgła, że piloci (jak i inni kierowcy) mają tendencję do przeceniania swoich umiejętności i nie dostosowują się do warunków, bo przecież już parę razy się udało, to czemu nie teraz? („śmierci nie znamy osobiście, jak dotąd – umierali inni”), że kancelarie przygotowały wylot na zasadzie „dotąd się udawało bez zbędnych ceregieli proceduralnych, to i teraz się uda”, że kontrolerzy lotniska uznali, że przez tyle lat lądowały u nich różne samoloty bez super techniki, to kolejny też wyląduje („mołodiec!”). Takie liczenie na to, że nic się nie zdarzy, gdy pójdzie się po linii najmniejszego oporu przy spychologii stosowanej, jest banalne i nieciekawe.
Dużo ciekawsze jest zastanawianie się nad technicznymi możliwościami wywołania mgły, nad naciskami na pilotów czy kontrolerów, nad zyskami i podziałami łupów takich, czy innych. Można się zastanawiać dla rozrywki intelektualnej, jak my tutaj, ale trudno się dziwić, że niektórzy taką rozrywkę potraktują poważnie.
Nie wiem czy to rozrywka intelektualna. Raczej zarciki, ktore maja odczarowac absolutnie niewyobrazalana rzeczywistosc. Kiedy przegladam Rzepe, to tez mam wrazenie, ze ci wszyscy Ziemkiewicze, Lisieccy, Semki itp robia sobie dziwne zarty. Ale jednak jakis ulamek ich czytelnikow bierze to powaznie. I sa nawet tacy, ktorzy to ciagle czytaja.
jk pisze:
2011-04-29 o godz. 20:53
Z tymi dwoma tysiącami bym nie przesadzał….
Nawet od chrztu minęło niecałe 1050 lat.
Przed państwowością były plemiona, niekoniecznie polskie, czy słowiańskie.
Choć biorąc pod uwagę znajomość historii podobną do fizyki i prawa , w pewnej partii dyletantów, to by przeszło.
@ wiesiek59 :
Co prawda, to prawda. 2000 lat jakos ladniej wyglada niz 1050.
Raczej zarciki, ktore maja odczarowac absolutnie niewyobrazalana rzeczywistosc.
Oczywiscie. Nie wiem, czy tu juz wklejalem swoje absolutnie powazne wyjasnienie wydarzen roku 1989. Jesli nie, to wklejam ponizej. Prosze zauwazyc, ze to nie jest teoria, tylko wyjasnienie powazne, niepodwazalne, i oparte na dostepie do materialow zrodlowych.
———————-
Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie.
Po deszczowej niedzieli w Niebie nastał poniedziałkowy poranek. Jak zwykle w poniedziałek, odbywało się robocze zebranie w celu ustalenia planów na najbliższy tydzień. Pan był zmęczony i troche rozdrażniony. Z niecierpliwością patrzył na piętrzący się przed nim stos teczek ze sprawami do załatwienia. Teczki podawał i sprawy referował mu Swięty Piotr. Sucho i treściwie przedstawiał Panu: tutaj powódz, zalane drogi i piwnice, wznoszone są modły… A tutaj susza, nie ma co jeść, ludzie się modlą i proszą o wybawienie… Pan pytał o szczegóły, decydował, podpisywał, i tylko chwilami wznosił oczy do nieba. Słońce powoli wędrowało przez nieboskłon i stos teczek malał zwolna. W końcu na stole pozostała tylko samotna kartka papieru.
.
– A to co? – zapytał Pan z nadzieją w głosie, spoglądając na zegarek. – Czy mogę juz pójść na obiad?
– Oczywiście, Panie. – odpowiedział Swięty Piotr. – .. ale oni… oni znowu śpiewają.
– Oni? Znowu? – rozsierdził się Pan. – I znowu fałszują jak zawsze?
– Znowu jak zawsze fałszują, niestety. – smutno potwierdził Swięty Piotr.
– Dlaczego ja im nie dałem tego genu, ktory dałem Rosjanom? – z rozdrażnieniem zapytał Pan. – Przynajmniej możnaby słuchać ich spiewu. A tak… No, dobrze. I czego oni znowu chcą?
– Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie. O to się modlą. – odpowiedział Swięty Piotr. – Co tydzien modlą się o to samo.
Pan, znowu patrząc na zegarek, westchnął z rezygnacją. – Daj mi tę kartkę. I długopis. Ten duży, no wiesz, który. – po czym, wstając od stołu, coś szybko napisał i podał kartkę Swiętemu Piotrowi. – I zrób proszę tak, żeby oni już nie śpiewali. A przynajmniej nie w mojej obecności.
–
Kilka minut potem Swięty Piotr stukał do drzwi Sekcji Polskiej Ministerstwa Spraw Ziemskich. „Proszę!” zabrzmiało w odpowiedzi. Swięty Piotr wszedł. Za stołem siedział Anioł w krakowskim stroju i w kapeluszu z pawim piórem. Pióro było do połowy złamane.
– A, to ty… – powiedzial Anioł, szybko chowając szklankę pod stołem.
– To ja. – powiedział Swięty Piotr, wstrzymując oddech, żeby nie czuć zapachu. – Tutaj jest decyzja Pana. – I podał kartkę Aniołowi.
– „Zwrócić”. – z trudem przeczytał Anioł. – Zwrócić… To znaczy, zwrócić co? I komu mianowicie?
– Ojczyznę. – odpowiedział Swięty Piotr. – Im.
– Jak to „im”? – obruszył się Anioł, wstając na nogi o tyle, o ile to było możliwe. – Przecież oni mają wszystko, czego dusza zapragnie. Mają kraj, mają granice, mają swój język, szkolnictwo, radio, i telewizję. I nawet mają ten, no, Kabaret Starszych Panów. Najlepszy kabaret na swiecie, ja ci to mówię! No, to czego im jeszcze potrzeba?
– „Ojczyznę wolną” – powiedział Swięty Piotr. – Tak śpiewają. Pan już tego nie może wytrzymać.
– No dobrze, ale dlaczego ja? – zapytał Anioł. – I co ja mam właściwie zrobić?
– To już nie moja sprawa. – powiedział Swięty Piotr wychodząc pośpiesznie, bo już nie mógł dłużej wstrzymywać oddechu. Kiedy odwrócił się plecami, Anioł pokazał mu język.
– Ojczyznę wolną … wymamrotał Anioł, wyciagając szklankę spod stołu. – Kiedy, jak, i w jaki sposób?
– Zrób wybory. – powiedział jakiś głos za plecami Anioła.
– Wybory? – spytał Anioł. – Czyś ty oszalał? A co na to Rosjanie?
– Rosjanami ty się nie przejmuj. Rosjanie mają teraz co innego na głowie. Zrób wybory, mówię ci. – powiedział głos.
– Co za szatański pomysł. – powiedział Anioł. – A tak w ogóle, to skąd żeś się tutaj wziął?
– Jak to skąd? Ja zawsze jestem tam, gdzie mnie potrzeba. Zrób wybory, mówię ci. To ich uspokoi.
– Po moim… – tego zdania Anioł nie zdołał dokończyć. Czysta wyborowa okazała się silniejsza.
– Tutaj jest ścierka. – rozległo się po krótkim milczeniu. – No, to jak będzie z tymi wyborami?
– Uuum. – z trudem odpowiedział Anioł. – Dziekuję za ścierkę. Bardzo cię przepraszam.
– Cieszę się z twojej zgody. – odpowiedział głos. – Teraz mi powiedz, ile procent?
– Czterdzieści. – po chwili namysłu odpowiedział Anioł. – Teraz czuję, że jednak za dużo. Niech to zostanie między nami.
– Nie pytam o te procenty. Pytam o wybory. Ile im dajesz? Stu procent Rosjanie jednak nie zniosą. – zawyrokował głos.
– Powiedzialem, że czterdzieści. – usiłował zatuszować Anioł. – No, może trzydzieści pięć. Zresztą niech to bedzie twoja sprawa. Ja mam inne zmartwienia. Aaa, i jeszcze jedno. Poślij im tych dwóch.
– Jak to, tych dwóch? ? zdziwił się głos. – Tego bym się po tobie nie spodziewał. Anioł nie powinien być złośliwy. Za co ty się mścisz?
– Za czystą wyborową. Mogliby ją lepiej destylować. A jesli im się nie chciało, to niech mają za moją poniewierkę. Niech się męczą, jak ja teraz.
– To mógłby być mój pomysł, a nie twój. – z namysłem odpowiedział głos. – Ale skoro nalegasz, to zrobię ci tę przysługę. Poślę im tych dwóch. Od siebie dołożę kilku arcybiskupów. Zeby nikt nie mówił, ze anioł był bardziej złośliwy od szatana.
– Tylko proszę nie mów Panu, że to ja wymyśliłem, kiedy oni znowu zaczną fałszować po swojemu.
O Boze, jakich dwoch?
Rozumiem: Tuska i Komorowskiego. Oczywista oczywistosc!!!
O Boze, jakich dwoch?
Tych, co ukradli Ksiezyc. Przynajmniej tak wynika z zeznan swiadkow obecnych przy rozmowie.
e tam, ci to nic nie znacza…