W obronie polskosci, prawdziwej, a nie deklaratywnej

Tak się składa, że obecnie przygotowuje pod moim kierunkiem swój doktorat Libańczyk. Rzecz dzieje się zaś we francuskiej Bretanii. Doktorat będzie i tak w stu procentach francuski, niezależnie od udziału Libańczyka, Polaka, i w mniejszym stopniu Bretończyków i Francuzów.

Równocześnie tak się złożyło, że bawię właśnie w Polsce. Stąd moje przemyślenia o polskości i szerzej – o odpowiedzialności za ojczyznę, naród, obywateli kraju. Skoro przemyślenia te łączą się z historią libańsko/polsko/francuskiego doktoratu, który jednak będzie w stu procentach francuski, to sądzę, że warto te kilka myśli przekazać w blogu.

Otóż nie byłoby sprawy, gdyby nie opublikowanie credo polityki PiS na kilka dni przed pierwszą rocznicą katastrofy smoleńskiej. Co łączy te zdarzenia i daty? Właśnie implikacja do refleksji nad polskością, nad patriotyzmem, nacjonalizmem i szowinizmem. Czym są, do czego prowadzą, co powodują?

Atak PiS na autonomiczne pragnienia Ślązaków (piszę Ślązacy z dużej litery, gdyż nie ulega mojej wąptliwości, iż to naród, a nie geograficznie określona zbiorowość, jak np. warszawiacy) ujawnił szowinizm PiS i jej prezesa. Jest to szowinizm polski, zasłaniający się miłością do ojczyzny i interesem Polski. Ale są to jedynie preteksty, bo takie same oficjalne intencje przyświecały Hitlerowi czy Napoleonowi Bonapartemu. Szowinizm w jakimkolwiek narodowym wydaniu jest zgubny, obrzydliwy i godny potępienia.

Ba, jak wynika z licznych lekcji historii, powoduje on największe szkody właśnie dla swych ojczyzn i narodów. Jest dla nich rzeczą najgorszą, jaka może się przydarzyć. Znów przykład Adolfa Hitlera jest najlepszy, albowiem w dodatku dotyczy Austriaka, który przedzierzgnął się w Niemca i to tak, że stał się na prawie 20 lat niemiecką ikoną, wzorem z Sevres, idolem. Do czego ta krwawa niemiecka przygoda „intelektualna” doprowadziła – wiemy doskonale, bo jej skutków doświadczamy do dziś.

Założenie, że można wykorzystać szowinizm, deklaratywny patriotyzm i egzaltowaną miłość do Ojczyzny do zbawczych celów jest ideą z gruntu falszywą, obliczoną na ciemnotę ludu, który wszystko kupi, antydemokratyczną. Tę właśnie ideę zaprezentował nam w swym ostatnim dokumencie PiS i jego prezes. N.B. egzaltowany patriotyzm i auto-atestowaną miłość do Ojczyzny serwuje nam już od lat.

Partie nacjonalistyczne o deklarowanym zabarwieniem socjalo-egalitarystycznym, z definicji miłujące Ojczyznę, Naród i pokrzywdzonego przez wrogów owej Ojczyzny prostego człowieka, jak Front Narodowy we Francji, czy właśnie PiS w Polsce, chcą zapewne rzeczywiście szczęścia Ojczyzyny, Narodu i rdzennie francuskiego lub polskiego… no właśnie kogo – …obywatela, człowieka, trybu w nacjonalistycznej maszynie? Odpowiedź każdy może bez większego namysłu dać sam.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, jak odbierane jest w Polsce porównanie jakiegkolwiek polskiego polityka do Hitlera, a partii do NSDAP. Powie ktoś, że to czysta demagogia. Może jednak warto nad tym zastanowić się głębiej, bo choć porównanie jest drastyczne, to jednak najcelniejsze z możliwych, i nie musi chodzić w nim o hitlerowskie ludobójstwo.

Polsce jak powietrza trzeba właśnie Ślązaków czy Kaszubów. Mieliśmy zresztą premiera Ślązaka, a teraz Kaszuba. Prawdziwa autonomia Górnego Śląska, bo przecież Dolny jej sie nie domaga, może okazać się skarbem dla Polski. Przyłączenie Górnego Śląska do Niemiec jest mrzonką – geograficznie i administracyjnie latwiej byłoby przyłączyć Śląsk do Czech, ale sami Czesi na taki pomysł pomarliby chyba ze śmiechu. Autonomia Śląska byłaby skarbem, gdyż nareszcie Ślązacy poczuliby sie u siebie –  na Śląsku i w Polsce, poczuliby się gospodarzami pełną gębą, a nie deklaratywnymi – jak za Gierka czy Kaczyńskiego.

Każdy prawdziwy, a nie tylko deklaratywny patriota polski do zwiększenia autonomii regionow takich jak Śląsk czy Kaszuby powinien dążyć. Oczywiście w ramach Ojczyzny, jaką dla tych wszystkich narodowości może i powinna być Polska. To jest obecnie standard europejski, któremu przyglądam się z bliska w Bretanii.

Kiedy już do takiej symbiozy dojdzie, może wówczas będzie można zapraszać libańskich doktorantów do robienia stuprocentowo polskich doktoratów pod kierunkiem francuskich czy angielskich promotorów na polskich uczelniach. Na przykład na Śląsku.

Jacek Kubiak

Fot. jadwinia, Flickr (CC BY NC 2.0)