Test Turinga

Kilka tygodni temu w odcinku serialu „Dr House” pojawił się pacjent w zespole zamknięcia: w pełni świadomy, odbierający sygnały od otoczenia, ale niezdolny do jakiegokolwiek ruchu i aktu komunikacji. W serialu, jak to w serialu, przyczyną była dziwna infekcja i po jej identyfikacji oraz zwalczeniu chory zaczął wracać do zdrowia. Zanim to nastąpiło, lekarze porozumiewali się z pacjentem za pomocą interfejsu mózg-komputer, który pozwalał mu przesuwać kursor po ekranie za pomocą fal mózgowych odczytywanych przez aparat EEG. To nie jest zupełne science-fiction, takie interfejsy już istnieją, choć nie są jeszcze standardem ani nie są tak łatwe w obsłudze, jak w filmie.

Zespół zamknięcia zagraża także chorym na stwardnienie zanikowe boczne (ALS). Chyba najbardziej znanym z nich jest słynny fizyk Stephen Hawking. Jego choroba przebiega nietypowo, bo zatrzymała się w fazie, gdy może on poruszać powieką i w ten sposób komunikuje się ze światem, używając do tego komputera i syntezatora mowy. Zazwyczaj jednak proces paraliżu postępuje nieubłaganie dalej, zabierając po kolei wszystkie możliwości kontaktu, aż interfejs mózg-komputer pozostanie jedynym i ostatnim łączem wewnętrznego świata chorego z otoczeniem.

Byłem niedawno w ośrodku opiekującym się chorymi na ALS i usłyszałem tam historię pana Mariana, który postanowił rozporządzić swoim majątkiem. W tym celu niezbędne było sporządzenie aktu notarialnego. Dwóch notariuszy próbowało i się poddało, dopiero trzeci po wielu godzinach pracy i mozolnych obserwacji ruchów powiek i kącika ust zdołał upewnić się, że dokładnie wie, jaka jest wola pana Mariana i na tej podstawie sporządził stosowny dokument.

Wyobrażam sobie, że gdyby pan Marian miał do dyspozycji odpowiednio sprawny interfejs mózg-komputer, praca nad aktem szłaby o wiele szybciej i mniej byłoby z tym kłopotów.

Ale to tylko do czasu, gdy komputery zdadzą test Turinga. Pomysł tego testu opisał w 1950 roku Alan Turing. Idea jest prosta: przeprowadzający test rozmawia zdalnie za pomocą wiadomości tekstowych z kilkoma innymi osobami, wśród których może (ale nie musi) być komputer. Komputer zda ten test, gdy prowadzący mimo starań nie zdoła po zakończeniu rozmów rozstrzygnąć, którzy z jego rozmówców byli ludźmi, a którzy nie. Jest jasne, że aby taki test zdać, komputer musi mieć na pewno zdolność analizowania i tworzenia wypowiedzi w języku naturalnym. Jest natomiast przedmiotem sporów, czy zdanie testu wymaga od maszyny bycia inteligentną, czy wystarczy jej tylko doskonała imitacja inteligencji (a w szczególności, czy można doskonale imitować inteligencję nie będąc przy tym inteligentnym).

Generalnie panuje opinia, że prędzej czy później komputery ten test zdadzą. I wówczas zaczną się problemy dla chorych korzystających z interfejsów mózg-komputer. Otóż każdorazowy rozmówca takiej osoby będzie stał wobec wówczas już właściwie nierozstrzygalnego problemu: czy rozmawia ze sparaliżowanym człowiekiem za pomocą komputera, czy też może komputer oszukuje go i tak naprawdę sam z nim rozmawia, ignorując chorego. O ile w wielu codziennych sytuacjach nie widać, po co komputer miałby to robić, o tyle przy spisywaniu aktu notarialnego sprawa staje się dużo delikatniejsza. Można sobie wyobrazić żądną spadku młodą małżonkę miliardera chorego na ALS, podsuwającą mężowi spreparowany interfejs mózg-komputer, który w kluczowej chwili podszywa się pod swojego użytkownika i rozporządza jego majątkiem (gdyby kiedyś nakręcono taki film, to biorę czytelników na świadków, że to był mój pomysł i należą mi się tantiemy).

Na szczęście w tej chwili to jeszcze jest i przez jakiś czas pozostanie science-fiction. Pewną pociechą jest też to, że podszycie się maszyny pod konkretnego człowieka wydaje się jeszcze trudniejsze niż zdanie testu Turinga. W standardowym teście może bowiem udawać osobę, której cechy są staranie dobrane tak, by komputerowi ułatwić zadanie. Udając kogoś realnie istniejącego, komputer musiałby stworzyć o wiele bardziej skomplikowaną iluzję.

W każdym razie pozostaje paradoksalna konkluzja: dalszy postęp nauki zlikwiduje kiedyś część pożytków z zastosowania swojego wcześniejszego osiągnięcia, czyli interfejsów mózg-komputer.

Jerzy Tyszkiewicz

Ilustracja Alicja Leszyńska