Iprofesor
Dostałem mailem zaproszenie do platformy iprofesor, która ma być portalem społecznościowym dla naukowców. List prezentuje liczne grono instytucji centralnych, którzy jej (ponoć) patronują i ją wspierają, w tej liczbie MNiSW, OPI, NCBiR, KRASP, KRZSP, BCC. Już na stronie internetowej zachęca chwytliwymi hasłami: Współpraca, Komunikacja, Prestiż, Bezpieczeństwo. Tamże twierdzi, że portal powstał w 85% ze środków Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka, Działanie 8.1.
Tymczasem…
Nie zgadzałem się nigdy na przysłanie mi zaproszenia do platformy. Zaproszenie jest imienne, a nadawcą jest nieznana mi dotąd prywatna firma Innovativa sp. z o.o.. Ciekawe, jak to się ma do art. 10 Ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną:
- Zakazane jest przesyłanie niezamówionej informacji handlowej skierowanej do oznaczonego odbiorcy za pomocą środków komunikacji elektronicznej, w szczególności poczty elektronicznej.
- Informację handlową uważa się za zamówioną, jeżeli odbiorca wyraził zgodę na otrzymywanie takiej informacji, w szczególności udostępnił w tym celu identyfikujący go adres elektroniczny.
- Działanie, o którym mowa w ust. 1, stanowi czyn nieuczciwej konkurencji w rozumieniu przepisów ustawy, o której mowa w art. 9 ust. 3 pkt 1.
Zakładanie konta w serwisie reklamowanym słowem „bezpieczeństwo” odbywa się przy użyciu nieszyfrowanego połączenia. Każdy początkujący haker może login, hasło i inne dane podejrzeć i na moje konto robić sobie później jaja na prestiżowym portalu dla uczonych.
To ja dziękuję, wolę pisać dalej na blogu. Szkoda tylko tych unijnych pieniędzy.
Jerzy Tyszkiewicz
Fot. kalleboo, Flickr (CC by)
Komentarze
Panie Jerzy,
kilka pytań i wyjaśnień, żeby niepotrzebnie nikogo nie wprowadzać w błąd.
1. Obawiam się, że zaproszenie do portalu może nie podlegać pod przytoczoną ustawę, gdyż może ono nie być postrzegane jako oferta handlowa. Jak sam Pan napisał, jest to zaproszenie do uczestnictwa w darmowym dla Pana portalu.
Nieuzasadnione wydaje mi się także obwinianie portalu na podstawie tego zaproszenia. Jeśli zaproszenie zostało wysłane przez użytkownika portalu (a nie ma Pan podstaw do tego, żeby twierdzić co innego), to może Pan co najwyżej złościć się na tego użytkownika.
Tego typu zaproszenia (często wysyłane bezmyślnie do wszystkich kontaktów z książki adresowej) są nagminne. Nie można jednak winić portalu za to, że użytkownicy źle go używają. (Pytanie pomocnicze: nigdy nie dostał Pan od studenta lub znajomego zaproszenia do jakiegoś portalu społecznościowego? Czy jest to wina tego portalu, czy też osoby, która bezmyślnie wysłała to zaproszenie do wszystkich?).
2. Czy dostał Pan to zaproszenie na prywatny adres e-mail, czy na służbowy? Jeśli na służbowy, to z dużym prawdopodobieństwem nie została także naruszona ustawa o ochronie danych osobowych, gdyż mail służbowy za bardzo pod nią także nie podlega.
3. Brak SSL rzeczywiście nie budzi zaufania. Bardzo jednak jestem ciekaw, jaka część uczelni zmusza studentów i pracowników do korzystania z uczelnianych serwerów poczty (czy innych serwisów) także bez zadbania o ich zabezpieczenie. Z mojego doświadczenia wynika, że liczba tego typu serwisów jest spora. (A nawet, gdy szyfrowanie jest, to nikt nie dba o to, aby certyfikat był bezpieczny). Czy dokonuje Pan zakupów przez internet? Wbrew pozorom bardzo niewiele sklepów internetowych udostępnia możliwość zakupu z wykorzystaniem SSLa…
Kwestii sposobu finansowania tego portalu bronić nie zamierzam. Fakt, jak są wykorzystywane pieniądze z programu 8.1 od dość dawna budzi bowiem kontrowersje.
I jeszcze żeby nie było wątpliwości: moja osoba nie ma z tym portalem nic wspólnego, a o jego istnieniu dowiedziałem się z powyższego artykułu. Drażni mnie natomiast to, jak na podstawie skrawków informacji wszyscy atakujemy wszystkich wkoło GiODO, czy oskarżeniami o SPAM, a bardzo często chwilę później wysyłamy zaproszenie do jakiegoś portalu wszystkim kontaktom z książki adresowej lub wysyłamy e-mail do wielu adresatów umieszczając wszystkie adresy w polu TO, a nie BCC, a przecież tego typu przykładów można by mnożyć jeszcze długo…
1. Zaproszenie wysłał sam portal z adresu zaproszenie@iprofesor.pl. Owszem, podstawowa forma uczestnictwa jest darmowa, są inne, bardziej rozwinięte i zapewne płatne (np. Konto Komercyjne).
2. Dostałem zaproszenie na adres służbowy. Raczy Pan jednak zauważyć, że przytoczony przepis Ustawy w ogóle nie rozróżnia pomiędzy kontami prywatnymi i służbowymi.
3. Kupuję w internecie, ale nigdy od tych, którzy nie szyfrują połączeń.
Pisze Pan ponadto
Drażni mnie natomiast to, jak na podstawie skrawków informacji wszyscy atakujemy wszystkich wkoło GiODO, czy oskarżeniami o SPAM, a bardzo często chwilę później wysyłamy zaproszenie do jakiegoś portalu wszystkim kontaktom z książki adresowej lub wysyłamy e-mail do wielu adresatów umieszczając wszystkie adresy w polu TO, a nie BCC, a przecież tego typu przykładów można by mnożyć jeszcze długo?
Pisze Pan „my”, skąd wnoszę, że Pan tak postępuje. Otóż ja tak nie postępuję. Proszę odtąd nie stosować formy „my”, gdy pisze Pan do mnie, bo odczuwam to jako insynuację.
Panie Jerzy,
druga część wypowiedzi nie jest zarzutem wobec Pana (a chyba Pan to tak odebrał), a jedynie stwierdzeniem, że zjawisko to jest powszechne. Mimo wszystko nie spodziewałem się po Panu odpowiedzi w stylu „Chyba Pan tak robi, bo ja nie”.
I odnosząc się do punktów:
1. Oczywiście. Wszystkie zaproszenia zazwyczaj wysyła się przez wspólne SMTP. Jeśli wyślę Panu zaproszenie do NK, Facebooka, czy praktycznie dowolnego innego portalu, to także dostanie je Pan z maila w domenie nk.pl, facebook.com, itp. Zapewne jednak nie stwierdzi Pan, że firmy stojące za tymi portalami Pana nękają, prawda? A jeśli tak, to otrzyma Pan odpowiedź (w 100% zgodną z prawdą), że mail ten został wysłany z polecenia użytkownika tego portalu i to on jest za niego odpowiedzialny. Pisał Pan, że zapraszała Pana jakaś firma (a nie zespół portalu iprofesor). Czy ma Pan jakieś przesłanki, że była to akcja promocyjna portalu prowadzona przez jego zespół? Jeśli nie, to może mieć Pan pretensje wyłącznie do tej firmy.
Jeśli sklep internetowy wyśle Panu życzenia świąteczne (to nieważne, że można w tym sklepie zrobić zakupy) nie jest to treść handlowa. Nie znam dokładnej treści otrzymanej przez Pana wiadomości. Z tego, co Pan pisał, wynika jednak, że nie jest to treść handlowa a informacyjna. Owszem, bezsprzecznie jest to treść niezamówiona przez Pana (tu nie mam wątpliwości i rozumiem Pańską złość).
2. „Raczy Pan” przeczytać uważnie moją wypowiedź. Rozróżnienie to jest bardzo ważne w kontekście rozważania ochrony Pańskich danych osobowych. Gdyby otrzymał Pan taki email na konto prywatne, mógłby Pan bowiem oczekiwać wyjaśnienia, skąd ten email został pozyskany. W przypadku maila służbowego, łatwo można się z tego „wykpić”.
3. Gratuluję zatem świadomości.
Napisał Pan, cytuję: …na podstawie skrawków informacji wszyscy atakujemy wszystkich wkoło … itd.
„My”, implikowane przez użycie w tej wypowiedzi pierwszej osoby liczby mnogiej, zawiera w sobie „ja”. Zatem złożył Pan po prostu deklarację w imieniu swoim i wszystkich innych.
Odmówiłem Panu prawa wypowiadania się w moim imieniu (byłem zawarty w tych „wszystkich innych”), ale nie podważam Pana prawa do oskarżania samego siebie o te działania. Stąd się wzięło moje „Chyba Pan tak robi”.
1. Jak mnie ktoś ze znajomych zaprasza do portalu, to w liście pojawia się jego imię, nazwisko, nick, jakaś choćby wzmianka, że list trafia do mnie z czyjegoś polecenia. W tym nie ma nic. A firma, o której piszę, to zarządca portalu.
Jeśli chodzi o to, czy to informacja handlowa czy nie, to proszę bardzo, cytuję ze strony „Kontakt” platformy iprofesor:
„Współpraca z Jednostkami Naukowymi i Organizacjami Non-Profit:
email: dzial_handlowy@iprofesor.pl”
2. Przywołany przez mnie przepis Ustawy jasno określa, jaki czyn jest zabroniony. To wysyłanie niezamawianej informacji handlowej.
O ochronie moich danych osobowych, w tym o bezprawnym wejściu w posiadanie mojego adresu nie pisałem, bo nie mam podstaw by sądzić, że coś takiego nastąpiło – rzeczywiście, mój adres i dane w zakresie obecnym w liście są publicznie dostępne.
Natomiast zaproszenie do rejestracji i logowania na stronie niezabezpieczonej potencjalnie naraża dane, podawane w dobrej wierze przez potencjalnych użytkowników, ale to inna sprawa. Mnie to akurat nie grozi, bo się nie zarejestruję na takich warunkach.
3. Dziękuję.
@Krzysiek Dróżdż
Rzeczywiście, są przykłady portali społecznościowych, gdy nieopatrzne kliknięcie w celu sprawdzenia, o co w ogóle chodzi, sprawia, że uruchamia się program pocztowy rozsyłający zaproszenia całej książce adresowej. Chyba z raz coś takiego zrobiłem sam i parę razy dostałem zaproszenia, które podejrzewam o taki sposób proliferacji. Szczerze mówiąc, uważam istnienie takich mechanizmów za o wiele gorsze niż rozsyłanie klasycznego spamu. Niejaki dzial_handlowy@iprofesor.pl jest z definicji adresem, z którego wysyłane są wiadomości komercyjne. Może mi się nie podobać, że dostanę od niego list, ale rozumiem, że osoba nim się posługująca ma takie obowiązki zawodowe, a może i jest automatem. Kiedy zaś mój znajomy albo, co gorsza, jakiś partner formalny dostanie list z adresu panek@pierwszylepszy.popularny.serwis.pocztowy z treścią „Super! Dołącz do serwisu „Buzi-buzi, dupci-dupci”, jak i ja zrobiłem”, może sobie o mnie pomyśleć rzeczy, które są nieprawdziwe (albo i prawdziwe, ale wolałbym, żeby były ukryte 😉 ). O mnie konkretnym, a nie jakimś dziale_handlowym abstrakcyjnego serwisu. Tak więc poniekąd usprawiedliwianie na zasadzie „a, inne serwisy robią jeszcze gorzej” wcale mnie nie przekonuje.
@Przedmówcy:
Proszę wybaczyć, ale obawiam się, że adres, z jakiego wysyłany jest e-mail nie jest prawną przesłanką do uznania go za ofertę handlową. I uprzedzając ewentualne pytania: tak, twierdzę (jakże przewrotnie), że dział handlowy ma prawo wysyłać nie tylko treści handlowe, a dział informacyjny ma prawo zadawać pytania, a nie tylko udzielać informacji. O tym, czy coś jest (czy nie) treścią handlową (moim bardzo skromnym zdaniem) decyduje owa treść.
@J.Ty:
Sprawa „my” i formalizmów z tym związanych chyba jest wątkiem pobocznym. Jeśli tym uogólnieniem poczuł się Pan dotknięty, to oczywiście przepraszam, gdyż nie taki był mój zamiar. Proszę jedynie zauważyć, że Pana tekst bynajmniej nie jest insynuacji pozbawiony i to chyba w nieco wyraźniejszej (i śmiem twierdzić, bardziej zamierzonej) formie. Czymże jest chociażby zdanie „List prezentuje liczne grono instytucji centralnych, którzy jej (**ponoć**) patronują i ją wspierają…”?
Zgadzam się, jeśli mail był wysłany jako zaproszenie od użytkownika, to taka informacja powinna znaleźć się w treści. Wtedy nie byłoby żadnych wątpliwości. Firma zarządzająca portalem także ma prawo być użytkownikiem tego portalu (choć nie wiem, czy tak jest w tym przypadku).
Brak SSL naraża dane osobowe podawane w tym portalu. O ile dobrze pamiętam, Ustawa o Ochronie Danych Osobowych nie precyzuje jednak, w jaki sposób dane powinny być przesyłane, a w szczególności nie wymusza użycia algorytmów szyfrujących. (Jeśli się mylę, proszę o sprostowanie).
Mam jeszcze jedno pytanie. Skoro twierdzi Pan, że mail ten naruszył polskie prawo (wskazał Pan nawet odpowiednie zapisy), to czy poprosił Pan osoby odpowiedzialne za ów portal o wyjaśnienie lub zgłosił to naruszenie odpowiednim organom?
Zdaję sobie sprawę z tego, że walka ze SPAMem jest walką z wiatrakami, ale z drugiej strony, może warto byłoby dać portalowi szansę wyjaśnienia sytuacji, zanim opublikuje się takie zarzuty?
@Panek:
Tylko że tego typu mechanizmy niekoniecznie (no chyba, że chcemy zakładać złą wolę autorów) są robione po to, aby zmusić użytkowników do rozsyłania SPAMu. Ta wysyłka wynika zazwyczaj z tego, że użytkownicy często nie czytają (ze zrozumieniem) komunikatów. Jeśli zatem nie wykażemy, że dany portal specjalnie ukrywa sposób działania danej funkcji (lub go zaciemnia) przed użytkownikiem, to moim zdaniem, możemy za takie maile obwiniać jedynie osoby, które taką wysyłkę powodują, a nie portal, który im taką możliwość udostępnia.
Zastanawiam się czy Autor wpisu zareaguje w ten sam sposób na zaproszenie do udziału w pracach panelu naukowców – recenzentów dla Science lub Nature.
Nieproszone zaproszenie, wysłane na adres służbowy….
@Krzysiek Dróżdż
Nikomu tego zdarzenia nie zgłaszałem, bo rozsyłanie spamu ściga się z oskarżenia prywatnego i to moja sprawa, czy z prawa zgłoszenia skargi skorzystam czy nie. Ja wolałem zrobić portalowi antyreklamę.
Tak naprawdę w moim osobistym odbiorze spam jest mniejszym złem, natomiast wystawianie niezabezpieczonych stron do rejestracji i logowania to dowód wyjątkowej niefrasobliwości i nieprofesjonalizmu. Obciach po prostu.
W tej sprawie przyświecał mi też cel edukacyjny: nigdy za wiele powtarzania, że należy patrzeć na to, czy swoje dane podaje się na stronach odpowiednio zabezpieczonych.
W końcu, zareagowałem ostro na Pana wypowiedź, bo zastosował Pan (zapewne nieświadomie) klasyczną metodę manipulacji: gdy ktoś wskazuje się konkretne błędy jakiejś instytucji bądź osoby, nagle z boku odzywa się głos typu „uderzmy się wszyscy w piersi, wszak jesteśmy bez wyjątku grzesznikami”. Ma to zwykle na celu wywołanie w krytykujących i słuchaczach poczucia winy, które zamknie im usta i powstrzyma dalsze zarzuty oraz żądania poprawy sytuacji.
Za wiele razy takie próby ostatnio widziałem i słyszałem, żebym mógł przejść nad tym do porządku dziennego.
@Jacobsky
Na takie zaproszenie (choć go się niestety nie spodziewam) zareagowałbym z entuzjazmem. Lepiej jestem zorientowany w sprawie Science, które przeglądam, gdyż rzadko, ale czasem jednak publikuje artykuły z mojej dziedziny.
Wiem na przykład, że jego wydawca AAAS jest organizacją non-profit. To istotna rzecz.
Nieodpłatne recenzowanie prac dla czasopism uważa się generalnie za działalność na rzecz nauki, a fakt recenzowania dla Science mógłbym z pewnością z dumą wpisać do swojego CV.
Dalej spodziewam się, że list byłby podpisany przez jakiegoś konkretnego człowieka, który wyjaśniłby mi, dlaczego zwraca się do mnie i czego oczekuje.
W końcu, jestem pewien, że gdyby przyszło mi się logować do jakiegoś systemu dla recenzentów Science, byłby on odpowiednio wysokiej jakości.
@Autor, Ja się na tym zbyt dobrze nie znam, ale wydaje mi się, że umieszczając komentarze pod wpisami na blogu Niedowiarów używam nieszyfrowanego połączenia i podaję swój adres mailowy, który identyfikuje moje nazwisko oraz miejsce pracy. Ja też dostałem zaproszenie do portalu iprofesor, ale mnie to tak bardzo nie zbulwersowało. Być moze dlatego, że wczesniej dostałem zaproszenie do portalu iAMscientist, który wymienia w gronie swoich partnerów NIH i Uniwersytet Harwardzki. Nie analizuję skrupulatnie, które z firm i instytucji miały do mnie zgodnie z tą czy inna ustawą prawo wysłać zaproszenie lub ofertę, a które nie. Dopóki dostaję na swój służbowy adres materiały dotyczące badań naukowych, biologii, medycyny, chemii itp. w ogóle się nie obrażam. Jestem naukowcem, mój adres mailowy jest na stronie instytutu i takie wykorzystywanie tego adresu jest dla mnie w sumie do zaakceptowania. Pozdrawiam
@Jarek
Tu wystarcza podać nick i adres mailowy.Oczywiście może to być adres służbowy, który Cię identyfikuje, ale można też podać adres nieidentyfikujący, z jakiegoś darmowego serwera pocztowego. Kiedyś zrobiłem w adresie literówkę i odtąd wiem, że można też podać adres całkowicie fikcyjny. Tyle własnie w najgorszym razie wypłynie z powodu nieszyfrowanego połączenia.
Natomiast na portalu iprofesor należy się zarejestrować: Użytkownik Konta Podstawowego zobowiązuje się do podania w formularzu rejestracyjnym swoich Danych Osobowych zgodnych z prawdą: imienia, nazwiska, daty urodzenia, adresu e-mail (za wyjątkiem tzw. tymczasowych adresów e-mail), płci. (wyciąg z Regulaminu). I to wszystko można podejrzeć.
Jak już napisałem, samo spamowanie niespecjalnie mnie porusza, przywykłem. Jest to przykre, ale niegroźne.
Za to narażanie swoich klientów na niebezpieczeństwo utraty kontroli nad danymi osobowymi bardzo mnie porusza. W szczególności użytkownik wybiera sobie hasło i wysyła portalowi wraz ze swoimi danymi w postaci nieszyfrowanej. Jak ktoś to podejrzy, to po weryfikacji danych przez portal i pełnej aktywacji konta może je przejąć. A to już jest kradzież tożsamości, grożąca ofierze bardzo poważnymi kłopotami.
Wkurzyłem się, więc postanowiłem napisać o tym, a przy okazji wyciągnąłem i pomniejsze grzeszki.
@Autor, Czyli nie tyle poruszyło Cię samo wysłanie zaproszenia, co najzwyklejsza fuszerka w zaprojektowaniu i wykonaniu tego portalu. Ten argument bardziej do mnie przemawia.
@Jarek
Tak, to ta fuszerka mnie poruszyła. A przed stworzoną przez nią pułapką chciałem ostrzec.
A tymczasem dyskusja rozpętała się o spamie. Pewnie dlatego, że spamowany jest właściwie każdy, a kradzież tożsamości wydaje się jeszcze czymś egzotycznym.
Ochrona przed niezamówioną informacją handlową jest tzw rzewną lipą.Jej egzekucja należy do administratora poczty.Jedna z moich skrzynek jest zalewana takim mailami.Pomimo oznaczenia takiej korespondencji jako spam.Następne przychodzą bez filtrowania.Skrzynki utrzymywane na innych bronią się z niezłą skutecznością.Nie mam pojęcia,czy jakiś urząd kontroluje ten,martwy jak widac,przepis.Analogicznie odnośnie zakresu informacji personalnych wymaganych przez sklepy internetowe.Myślę,że niektóre,przynajmniej naruszają normy GIODO.Też pytanie o egzekucję norm.Pozdrawiam
@J.Ty:
W 100% zgadzam się z Panem, że powtarzania w celu nauczenia czegoś kogoś nigdy za wiele. Szczególnie jeśli chodzi o świadomość zachowań w internecie.
Ogólnie rzecz ujmując podejrzewam, że w sprawach, które w tej dyskusji były poruszane mamy dość podobne poglądy. Wpis ten jednak, w moim odczuciu, był mało informacyjny i edukacyjny, a mocno atakujący, a tym samym odbiegający także od wpisów zazwyczaj tu umieszczanych – tym bardziej, że nie dał Pan załodze portalu szansy na wyjaśnienie tej sytuacji (do czego oczywiście ma Pan pełne prawo), a przemycił Pan w nim także insynuacje, które (moim zdaniem) były ciosem poniżej pasa. (Stąd moja ostra reakcja, bo z pewnością przyzna Pan, że i insynuacji w codziennym życiu ostatnio zbyt wiele.)
Spam jest moim zdaniem dość złożonym problemem. Dla przeciętnego użytkownika internetu nie powinien być już zbyt wielkim problemem, gdyż filtry spamowe radzą sobie już całkiem dobrze (jeśli ktoś nie wierzy, niech spróbuje Gmaila). Z drugiej strony wszelkie dane statystyczne pokazujące skalę tego zjawiska pokazują, że jest to dość poważny problem (powodujący spore koszty – od prądu, przez zużycie transferu, po zapychanie powierzchni serwerowych).
Brak odpowiednich zabezpieczeń także jest sporym problemem. Trudno jednak się temu dziwić, jeśli przyjrzymy się powstawaniu wielu polskich (choć pewnie nie tylko) stron, serwisów, czy sklepów internetowych. Niestety nieświadomość internauty Kowalskiego, przekłada się na nieświadomość właściciela/zleceniodawcy Kowalskiego, a ta wykorzystywana jest przez firmy wciskające fuszerkę, komu się da, bo tak jest taniej, a Kowalski wybiera tańszą ofertę. (Tak, to znowu jest uogólnienie).
Pozostaje więc liczyć, że świadomość ta będzie rosła i ewentualnie w miarę możliwości ten wzrost wspomagać. Próbują to także robić media, choć niestety często dość nieudolnie, a w pośpiechu (zapewne) często także błędnie.
Wątku programu 8.1 nie chcę ciągnąć. Był on „wałkowany” w ciągu ostatnich miesięcy w wielu miejscach i chyba trudno powiedzieć w tym temacie coś nowego.
do konca nie wiadomo co JTy chcial wogole powiedziec przez ten wpis. Gdyby nie posty Krzyska to wogole bylby to wpis nieistony pod kazdym wzgledem.
Jako bloger na portalu polityki jest pan osoba publiczna z definicji a wiec i panski e-mail jest dostepny. Kontaktowanie sie wiec z panem poprzez upubliczniony e-maila jest z definicji wskazane i uwzglednione. Gdyby wspomniana firma napisala do pana w sprawie na ktorej moglby pan zrobic kariere dziennikarska i opisac piekny przekret powyzszego wpisu i oburzenia by nie bylo, a najprawdopodobniej by pan odpisal.
Nie ma znaczenia czy w e-mailu jest dzial handlowy czy zdenek smetana jesli panski e-mail jest publicznie dostepny. Jesli nie chce pan otrzymywac e-maili od nieznanych nadawcow wystarczy w ustawieniach kliknac aby maile do skrzyki odbiorczej byly kierowane jedynie od kontaktow a cala reszta zrzucana na junk. Proste prawda?
Podziwiam rowniez dobre samopoczucie gospodarza na temat „Otóż ja tak nie postępuję.”
Otoz trudno nie zauwazyc ze panski post jest jednoznacznie negatywny li tylko z powodu przeslania panu tego nieszczesnego maila.
Przyklad: „List prezentuje liczne grono instytucji centralnych, którzy jej (ponoć) patronują i ją wspierają, w tej liczbie MNiSW, OPI, NCBiR, KRASP, KRZSP, BCC.”
Dlaczego a priori poddal pan w watpliwosc (poprzez nieszczesne slowko ponoc) ze wymienione na stronie instytucje nie patronuja lub nie wspieraja owego portalu?. Czy dysponuje pan silnymi dowodami w tej sprawie? I jesli tak to czemu pan ich nie ujawni, czemuz pan nie protestuje ?
A tak, parafrazujac klasyka z tej strony „na podstawie skrawków informacji zaatakowak pan iprofesora”. Krzys mial racje uwzgledniajac pana w „my” i niewiedziec czemu z tej intuicyjnej oceny sie wycofal.
A sam portal, poniewaz dziala bardzo krotko jest trudny do oceny. Ale byc moze jest to potrzebna inicjatywa. Sa inne portale spolecznosciowe dla profesjonalistow i naukowcow jak LinkedIn czy bioeksperts i zapewne tez powstaly przy pomocy unijnych srodkow i tez za nimi stoi jakas zarejestrowana firma. Za facebookiem czy twitterem tez stoi nie Mark Zuckerberg czy Sagolla ale zarejestrowane firmy. I dobrze. Duzo bardziej by niepokoilo gdyby to byla inicjatywa prywatna.
Jezeli MNiSW firmuje inicjatywe to przeciez zupelnie zrozumiale jest ze podlegajacy mu pracownicy panstwowi otrzymaja stosowne wiadomosci na sluzbowe adresy (dostepne w internecie). Ja chce wiedziec co inni maja dla mnie do zaoferowania w mojej dziedzinie profesjonalnej, niezaleznie od pobudek (profit czy non-profit). Jak mnie cos nie interesuje to wycinam.
Z drugiej strony, inicjatywa iprofesor wydaje sie miec ograniczona uzytecznosc poniewaz portal jest w jezyku polskim a nauka wspolczesna jak wiadomo posluguje sie jezykiem angielskim. Grupy badawcze zwykle sa miedzynarodowe. Nie wiem jakie to wspaniale narzedzia badawcze oferuje iprofesor ktore moga zastapic e-mail. Wysluchalem fragmentow wideo na portalu, glownie nudne mowy o niczym. Pewnie portal moze znalezc jakies zastosowanie w krajpwych kontaktach z przemyslem ale ciagle nie rozumiem komu by sie chcialo korzystac z takiego wzmocnionego facebooka zamiast bezposredniego kontaktu za pomoca prostych narzedzi (e-mail i czytanie stosownych stron internetowych).
Aby podsumowac, wedlug mnie zaniepokojenie autora jest calkowicie nieuzasadnione. Z drugiej strony, pomysl z iprofesorem chyba nietrafiony. Polska nauka nie cierpi na brak przeplywu informacji. Problem jest w wytwarzaniu wiedzy. Nie pomoze udraznianie suchego zrodla, trzeba wody.
@hematemesis, @jacekp
Przepraszam, ale czy Panowie czytali dyskusję pod wpisem?
Napisałem w niej już więcej niż raz, że podstawowym zarzutem jest nie spam, tylko wytworzenie i reklamowanie jako bezpieczne miejsca, gdzie niefrasobliwy lub niedoświadczony użytkownik (a w praktyce każdy, który zdecyduje się tam zarejestrować) może zostać stosunkowo łatwo okradziony z tożsamości.
Mój błąd, że we wpisie proporcje objętościowe były odwrotne. Założyłem fałszywie, że czytelnicy będą sami umieli ocenić, który z zarzutów jest poważniejszy, niezależnie od tego, o którym więcej słów napisałem. Biję się w piersi, na przyszłość będę bardziej sceptyczny.
I tak oto z antyreklamy dla portalu iprofesor ten wpis stał się antyreklamą dla wpisującego…
A już niedługo zapewne stanie stanie się tzw. case’m na wszystkich konferencjach poświęconych blogowaniu jak Biedronka na wszystkich spotkaniach poświęconych CSR :)))
@nmar
Trudno, przeżyję. Nie wszyscy muszą mnie kochać i podziwiać.
Ale może dzięki tej awanturze kilka osób zapamięta, że trzeba spojrzeć, czy na pasku adresu jest https: i kłódeczka, zanim podadzą istotne dane osobowe.
No i zrobilo sie nieprzyjemnie i nieladnie.
Nie dosc ze wpis sie nie udal zupelnie to teraz okazuje sie ze czytelnicy sa niestety ponizej poziomu autora i nie umieja biedacy sami ocenic ktory z zarzutow jest przez autora uwazany za powazniejszy.
Niestety autor nie potrafiac przyznac sie do trafnie postawionych zarzutow postanowil bardzo brzydko zaatakowac drogich czytelnikow agrumetujac niezrozumienie intecji swojego wpisu falszywym jak sie okazalo zalozeniem ze czytelnicy inteligentnie jednak te intencje odgadna.
Aby juz tylo odrobine bardziej pognebic autora (bardziej niz on sam ostatnimi wpisami) chcialbym zwrocic uwage ze bezpieczenstwo nie jest glownym atrybutem strony iprofesor a jedynie jednym z kilku wymienianych. Mozna oczywiscie sie skoncentrowac na tym jednym elemencie i zrobic z tego cala karczemna awanture ale to jednak troche zaweza spojrzenie na caly portal. Poza tym uczestnictwo jest dobrowolne i kazdy moze sam zdecydowac czy chce podac istotne dane osobowe.
Swoja droga definicja istotnych danych osobowych wymagalaby rowniez doprecyzowania. Zadalem sobie trud zarejestrowania sie na tym portalu i sprawdzenia coz to sa te istotne dane osobowe. Otoz przy rejestracji poproszono mnie o podanie imienia, nazwiska, maila, daty urodzenia, miejscowosci, stopnia naukowego i dziedziny nauki ktora reprezentuje. To niewiele i poza data urodzenia ktora mozna spokojnie zmyslic nie pytaja o NIP, PESEL, numer konta w banku, numer karty kredytowej ani numer buta (moja wlasna preferencja istotnej informacji).
To ogolnie duzo mniej niz jest dostepne na temat Jerzego Tyszkiewicza w dowolnej wyszukiwarce internetowej:
Imie: Jerzy
Nazwisko: Tyszkiewicz
Stopien naukowy: dr hab (prof na UW)
Dziedzina: Matematyczne podstawy informatyki, logika w informatyce, kombinatoryka, złożoność obliczeniowa, złożoność Kołmogorowa, metody matematyczne w biologii molekularnej, teoria baz danych
Miejscowosc: Warszawa
E-mail:J.Tyszkiewicz@mimuw.edu.pl
Data urodzenia – jedyna informacja ktorej nie udalo mi sie wyszukac w ciagu 15 minut ale wystarczy e-mail do znajomego studenta i ja zdobede bez problemu, sadzac po zdjeciu na oko jakies wczesne lata 60te
Szukajac dalej poza wymogi formularza:
Miejsce pracy : UW, pokoj 4300 (Wydział Matematyki, Informatyki i Mechaniki – Dziekanat – Kampus Ochota – budynek dydaktyczny) tel: (22)55-44-430
Konsultacje: poniedziałki 16:00 – 17:00 i czwartki 11:00 – 12:00 termin konsultacji obowiązuje w czasie trwania zajęć dydaktycznych.
Ilosc publikacji 43, ilosc cytowan 105, Indeks h:5 wg Microsoft academic serach, natomiast wg web of science 24 prace, najwiecej (po 3 w ’97, 2001, 2006), 36 cytowan, indeks h:3
O sobie: amator zbierania grzybów, zwłaszcza tam, gdzie inni nie zbierają.
itd, itp
Okazuje sie ze internet zawiera duzo wiecej informacji o Jerzym Tyszkiewiczu niz wymagal tego formularz iprofesora.
Tymsamym obalony zostal argument ze autora tak bardzo zdenerwowalo brak zabazpieczen na iprofesorze. Kludeczka czy nie wiadomo o panu wiecej niz chcial wiedziec iprofesor i niz mogliby podkrasc chetni na panska tozsamosc – przy zalozeniu ze wogole ktos chcialby akurat panska tozsamosc podkrasc i akurat czynilby to uzywajac panskiego konta na iprofesorze.
@hematemesis
Owszem, te wszystkie informacje o mnie można zdobyć, ale one jeszcze nie wystarczają do kradzieży tożsamości.
Pan za to się zarejestrował i posłał otwartym tekstem w internet swoje hasło do iprofesora. Jeśli ktoś je podejrzał i zapisał, to będzie mógł się do serwisu zalogować jako Pan i na Pana konto narobić żartów albo i poważniejszych szkód. Jeśli tego zaniedbał, będzie mógł nadrobić tę zaległość później, bo logowanie do serwisu jest nieszyfrowane i za każdym następnym razem hasło też można przejąć. To właśnie nazywa się kradzież tożsamości. Bardzo Panu nie życzę takiej przygody.
Pal licho spam, ale w czym niby ta platforma ma być lepsza od Academia.edu oraz Mendeley.com, czyli projektów będących światowymi liderami w tej dziedzinie? typowe pieniądze UE wyrzucone w błoto, bo akurat naukowcy korzystają z międzynarodowych platform…
eee to chyba juz przesada.
Nie ma az tylu chetnych na te moja nieciekawa tozsamosc.
Pewnie ze lepiej by bylo aby wszystko szyfrowac, encryptowac, karty przy orderach trzymac, zamknac sie w wiezy, za firewallem, fosa otoczyc, smoka kupic itd.
Ale czy to neguje calkowicie wartosc serwisu?
Czy to podwaza fakt ze wpieraja ten serwis wymienone instytucje (ponoc??).
Czy to umniejsza potencjalna wartosc serwisu?
Czy wreszcie to upowaznia autora to brzydkiej sugestii ze czytelnicy nie odgadli prawdziwych autora intencji choc autor w tak oczywisty sposob je tutaj wyluszczyl??
Raczej nie.
Czy nie lepiej byloby zrobic wpis po rozmowie z przedstawicielem portalu o jego potencjalnych zaletach, o tym jak go mozna ulepszyc, jak sprawic aby byl atrakcyjny? Zaciekawic tymsamym publisie, zainteresowac. Przedyskutowac, przeanalizowac, zastymulowac ciekawosc? Chyba by to wyszlo lepiej, zwlaszcza na blogu naukowca.
A uwage o wprowadzeniu SSL warto bylo wyslac do administratora portalu a nie zzymac sie na spam na stronach polityki.
Czemu zawsze najpierw trzeba kazda inicjatywe skrytykowac, z blotem zmieszac, obalic zanim podejmie sie trud poznania. Czemu trzeba zaczynac od „zawsze na nie”. czy to mentalnosc taka nasza polska, grajdolska, zasciankowa czy rzeczywiscie ten portal nikomu i niczemu nie sluzy i sluzyc nie bedzie?
Czy rzeczywiscie jest tak duze zapotrzebowanie na tozsamosc polskich naukowcow? Czy nagminnie sie je podkrada i wypisuje bzdury w imieniu uczonuch na wszelakich forach? (czyz polscy naukowcy sami tego lepiej nie robia – vide panski wpis?) Czy ten odsetek przestepczosci internetowej przekroczyl juz proby kradziezy hasel do kont bankowych, numerow kart kredytowych, pinow itd itp ze stal sie tak waznym watkiem panskiego wpisu?
Owszem informacje o panu sa wystarczajace aby pokusic sie o np. zlozenie w panskim imieniu abstraktu na konferencje (mozna poprosic o korespondencje na alternatywny e-mail) i powypisywac bzdury w tym abstrakcie. Moga tez one byc dobrym poczatkiem aby te informacje poglebic i dotrzec do prawdziwie istonych informacji.
Przeswiadczenie ze jedynie ssl nas przed tym uchroni nie jest do konca prawdziwe.
I jak juz mowilem rejestracja jest badz co badz dobrowolna.
Aby pan spal spokojnie zalogowalem sie pod falszywa tozsamoscia, a haslo zostalo zmyslone na potrzeby chwili.
Taka już natura blogów i bardziej klasycznych felietonów, że często służą one utyskiwaniu i krytykowaniu. Forma zaś bloga może kusić do pofolgowania sobie w kwestiach stylistycznych. Struktura nie jest dopieszczona tak, aby wnioski płynęły logicznym ciągiem ku punktowi kulminacyjnemu i puencie. Po prostu wpisy na blogu to nie są artykuły, więc trudno im zarzucać, że nie spełniają kryteriów. Blogi się czyta dla rozrywki – jedne dla rozrywki z podglądactwa cudzych przeżyć, inne dla rozrywki z dostarczenia garści ciekawostek, a nie dla znalezienia odpowiedzi na pytania o sens życia i podstawy funkcjonowania świata. JTy. mógł wysłać mejla do serwisu z sygnałem o problemie ich zabezpieczeń, ale pisząc to na publicznym blogu podzielił się istnieniem problemu z większą grupą, co może przynieść więcej pożytku.
Wydaje mi sie za profesor J.Ty jest troche za bardzo wrazliwy na uwagi blogowiczow. Wpisy ktore zawieraja element kontrowersyjny sa duzo bardziej ciekawe i interaktywne z natury rzeczy. Ja moge tylko podziwiac ze profesor J.Ty dzieli sie swoimi niepokojami z czytelnikami bloga (ja choc mam rozne niepokoje, nie mam odwagi aby je ujawniac do wiadomosci calego swiata). Niepokoj dotyczacy kradziezy „nick-u” na nikomu nie znanym (i prawdopodobnie bezuzytecznym) portalu moze dla wiekszosci sie wydac nieuzasadniony ale jest to realne zagrozenie, warte przedyskutowania. Zarzuty w stosunku do czytelnikow bloga (ze nie sa wystarczajacy analityczni) sa w duzym stopniu uzasadnione, przyznam sie bez bicia ze wpisy czytam dosc pobieznie. W tym przypadku moja uwage przykulo zdanie „Nie zgadzałem się nigdy na przysłanie mi zaproszenia do platformy”. Wydaje sie ze gdyby zawsze wymagana byla zgoda kogos na kontakt to nigdy do kontaktu by nie doszlo (aby uzyskac zgode na kontakt trzeba sie skontaktowac). To tyle.
@hematemesis
Odetchnąłem z ulgą, że użył Pan fałszywych danych. Ale ich kradzież to daleko nie jedyny sposób zaszkodzenia osobie okradzionej.
Na przykład można z jej konta rozesłać w portalu spam reklamowy. Regulamin pozwala nałożyć za to na użytkownika karę (o ile pamiętam 500 zł) – to do ofiary przyszedłby rachunek.
Albo może haker nie lubi sławnego prof. X i ogłosi w portalu wszem i wobec, że prof. X jest plagiatorem i/lub łapownikiem. Pozew sądowy w sprawie o zniesławienie przyjdzie jednak do ofiary.
Albo haker chce z jakiegoś powodu zaszkodzić samej ofierze. Zamieści więc na jej koncie parę zdjęć z pornografią dziecięcą i nazajutrz rano policja najedzie jej mieszkanie, zamknie na 48 godzin i zabierze komputer do ekspertyzy.
Z każdej z tych spraw można się jakoś wybronić, ale chyba nie warto się narażać. Nawet jeśli szansa na taki rozwój wypadków nie jest duża. Po prostu chodzi o higienę dnia codziennego w internecie.
@ jacekp :
A mnie ni z gruchy ni z pietruchy przysyla rozne majle PJN. Czuje sie tak jak to Ja Bym Byl Najwazniejszy. Moze niech zmienia nazwe (bo musza) na taka – JBBN. Ale oni nie maja poczucia humoru i pewnie nazwa sie Polska to My (PoMy) albo Jedyna Nasza Polska (JeNaPo). W kazdym razie cos w tym stylu musi byc zeby byla nadzieja na zgarnianie elektoratu w okolicach naiwnego moherowego beretu.
@hematemesis: Proszę zatem uprzejmie odpowiedzieć na moją, chyba zasadną, wątpliwość – jaki jest sens zakładać taki polski lokalny serwisik, skoro istnieją giganci tacy jak Academia.edu i Mendeley.com, którzy tobią to po prostu profesjonalnie?
Mówiąc ściślej, jaki jest sens zakładać taki serwis, poza uzyskaniem dotacji z UE?
i jeszcze dyskwalifikująca ciekawostka – nie da się zarejestrować w iProfesor bez wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych nie tylko w celu świadczenia usługi, ale także w celach marketingowych. Tak trzymać!
Całe szczęście, że istnieją normalne serwisy dla naukowców, w dodatku nie ograniczone dziwacznie i drastycznie do osób władających językiem polskim.
Czy tu jest kubitton?
Ten wpis jest zamieszczony dla testu o idei w dyskusji. Parę lat temu, w publikacji książki konferencyjnej przez pewną uczelnię nt. ?społeczeństwa informacyjnego?, zawarto ujęcie praktyczne problemu tej idei w formie relacji pomiędzy czynnikiem technologicznym i rozwiązań technicznych [krótko: ozn. domena ICT] a czynnikiem humanistycznym, ludzkim, domeną organizacji, funkcji statutowych, interesu – grupa użytkowników, organizacja społeczna, firma, podmiot publiczny? [krótko: ozn. DCK ? domena czynników kulturowych]. Czynniki te nachodzą na siebie i tworzą wspólną część, która jest ciągłym poligonem, ponieważ czynniki wpływają na siebie w nurcie dostosowywania się, dopasowywania się, wymuszania, wymagania, warunkowania, postępu, ewolucji? W tej przestrzeni relacyjności domen pojawia się ?kubitton?. To takie określenie dla zobrazowania idei – jeżeli oznaczyć umownym kubitem, np. ICT ? {00}, DCK ? {11} oraz ich stany, tony dyskusyjne, zmieszane {10} i {01}, w których wydaję się za oczywiste, że czynnik humanistyczny, kulturowy lub techniczny, technologiczny winien być nieco ważniejszy, liderem, przesłanką prowadzącą w labiryncie dialogu do stanu binarnego jednoznacznie oczywistej racji, rysunek:
[ DCK [ poligon/kubitton ] ICT ]
Czasami zauważam taki ?kubitton? na forach i blogach. Dlatego napisałem o nim i tu. Może to doda energii.
Poligonem domen DCK i ICT jest Iprofesor jak i przyczyna z niego do tej tu dyskusji ? dopisując jednak zapytanie do tego stwierdzenia ? prawda, czy fałsz?
Kto i jak powinien zaprosić? Uczelnia DCK, czy Platforma ICT? Jaki powinien być poziom jakości inicjatywy DCK i techniczny ICT w zakresie celu inicjatywy? Kto jest ważniejszy na arenie poligonu relacji domen DCK i ICT ? jeden człowiek, czy grupa? Inicjator, czy odbiorca a docelowo użytkownik produktu/usługi?
Wspomniana publikacja nie była opracowaniem naukowym (z domeny naukowej). Również idea ?poligonu kubittonu? taką nie jest. Autor tego wpisu nie ma nic przeciwko temu, aby tę ideę opisu wykorzystywać, gdyby się spodobała.
niektóre pytajniki pojawiły się same, technicznie i nie są od autora wpisu
jk,
Gdybym dostal zaproszenie od PJN to moja odpowiedz bylaby taka: szanowni PJN, nie przysylajcie mi zaproszen poniewaz nie zgadzam sie ze „PJN”.
Milych, sytych i szczesliwych Swiat Bozego Narodzenia zycze wszystkim blogowiczom „Niedowiarow”. 🙂
PS. @ jacekp :
Moze i jest, ale po co sie z tym tak afiszowac?
Wesołych Świąt !
Gwiazdka 2.0
http://www.youtube.com/watch?v=vZrf0PbAGSk&feature=fvs
Wesołych Świąt, pokoju i spokoju.
Od kubitomani do kobitologii. Czy kod geometrii DNA jest qubitem światła?
Ideogram: fragment kodu DNA { zasady: T, A, C, G } i kubit światła { bity kwantowe: 11, 10, 01, 00 }
[ T ][ A ] – [ 11 ][ 00 ] – [ 1100 ] – [ 12 ] -[ 4 ]
[ C ][ G ] – [ 10 ][ 01 ] – [ 1001 ] – [ 9 ] – [ 3 ]
[ G ][ C ] – [ 01 ][ 10 ] – [ 0110 ] – [ 6 ] – [ 2 ]
[ A ][ T ] – [ 00 ][ 11 ] – [ 0011 ] – [ 3 ] – [ 1 ]
Czy geometria kodu DNA jest relacją kodu geometrii fizycznej ubitu światła? Kubitarna idea modelu DNA: 1234 itd., itp.
Ach, gdyby tak kubitem objaśniać relacje inicjatyw DCK / ICT w idei społeczeństwo informacyjne oraz w idei geometrii fizycznej DNA, to byłaby dopiero unifikacja.
Ten kubitogram nie jest naukowy, z domeny naukowej. Autor tego wpisu nie ma nic przeciwko temu, aby tę ideę opisu wykorzystywać, gdyby się spodobała i była tu miłym dodatkiem świątecznym.
ps. Na ten Nowy Rok.
Niedowiary – alchemia qubitu, z 4 cech qubitu światła pochodzą czterowłasności wtórne natury:
1). 4 oddziaływania podstawowe (silne, słabe, elektromagnetyczne, grawitacyjne)
2). 4 pola geometrii (elektryczne EE, magnetyczne BB, elektromagnetyczne EB, grawitacyjne BE)
3). 4 formy ruchu: prostoliniowy {EE}, krzywoliniowy {BB}, prostoliniowo falowy {EB}, wirowo falowy {BE}
4). 4 czynniki, formy zmiany geometrii: ruch, dotyk (oddziaływanie), pamięć, ewolucja
5). 4 wymiary czasoprzestrzeni, są to: 3 wymiary dla geometrii i 1 wymiar dla jej zmiany
6). 4 geometrie fizyczne: symetryczna, fraktalna, harmoniczna, kwantowa
7). 4 zasady azotowe, struktury: A, G, C, T – tworzące kod geometrii helisy DNA
W idei kubitarnej materia jest formą geometrii fizycznej światła w każdej skali i strukturze, a antymateria przekształciła się w próżnię fizyczną. Dlatego w anihilacji pary elektron?pozyton ujawniają się dwa fotony gamma: q(+) + e(-) = 2 (fotony gamma). Dwa fotony a nie jeden. Powinien być jeden? Każdy foton gamma jest powrotem do formy elektromagnetycznej bytu geometrii fizycznej światła z formy światła jako bytu elektronu i pozytonu.
I wyjdzie człowiek z „jaskini Platona”, gdy kubitem światła słabość binarną pokona.
Ten kubitogram nie jest naukowy, z domeny naukowej. Autor tego wpisu nie ma nic przeciwko temu, aby tę ideę opisu wykorzystywać, gdyby się spodobała i nadawała do dalszych badań. Koniec. [Dziękuję za pozostawienie w internecie, tu na blogu, wpisów lot idei. Życzę powodzenia w naukowym, ewentualnym, jeżeli się przydadzą, wykorzystaniu alchemicznej, qubitarnej idei.]
Witam wszystkich
przyszło to-to z iProfesora, z ciekawości założyłem. Pusto tam biednie i faktycznie – wszystko po polsku i do tego z tym naszym nadęciem. Doktory, Profesory, Doktory Hab… już widzę jak użytkownik Dr hab. Jan K. potwierdza jako swojego znajomego Mgra Jana P.. No i komunikacja w stylu „Wielce Szanowny Panie Profesorze…” Wracam na academia.edu, już wolę „Dear John” zamiast „co mi tu jakiś doktorzyna” (to cytat z mojego osobistego Dziekana). Ciekaw jestem czy iProfesor ma opcję „usuń konto”, zamierzam sprawdzić.
pozdrawiam