Książka
Chcę się pochwalić, że wydałem książkę. Użycie pierwszej osoby w tym zdaniu nie jest bez znaczenia, bo fakt ten jest w zasadzie tylko moją zasługą. I to nie tylko dlatego, że najpierw ją napisałem, bo to jest oczywiste.
Moja książka jest niewielkim rozwinięciem doktoratu. Kiedyś, zaraz po obronie, podejmowałem pewne próby wydania tego, ale nie były one konsekwentnie prowadzone i szybko sprawę zarzuciłem. Potem jeszcze próbowałem, ale nic z tego nie wychodziło. W końcu postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i wydać to przez instytut, w którym pracuję (a więc faktycznie samemu).
Z opowiadań kolegów mniej więcej wiedziałem, jak się za to zabrać, lecz mimo to każdy krok w tym dziele był dla mnie czymś nowym. Nie będę tu wdawał się w szczegóły, więc tylko bardzo krótko wspomnę. Zacząłem od zorganizowania środków na wydanie. Równolegle zaś uzyskałem recenzję wydawniczą. Mając te dwa elementy mogłem się zająć przygotowaniem samego druku. Najpierw korekta, potem projekt okładki i skład. Wreszcie sam druk. I jest. Nakład niewielki – 300 egzemplarzy. Wszystko to opisuję w kilku zdaniach, chociaż od pierwszych rozmów do dnia, kiedy miałem pierwsze egzemplarze w ręku minął prawie rok.
Zorganizowanie tego wszystkiego i uczestniczenie w tym, było dla mnie kapitalnym doświadczeniem. W mojej dziedzinie pisanie czegokolwiek odbywa się raczej w samotności, a artykuł czy książka jest na ogół dziełem jednego człowieka, a nie zespołu. Tymczasem w proces wydania książki zaangażowanych jest mnóstwo osób. Pokazało mi to zupełnie inną, nieznaną mi wcześniej stronę nauki, w której liczy się umiejętność rozmawiania z ludźmi (często mającymi możliwość podejmowania istotnych decyzji) i organizowania wszystkiego w pewną całość.
Patrzę na książkę i się cieszę, że jest. Jestem zadowolony i z tego, że jest, ale także z tego, jak się ona prezentuje. Ale gdy tak patrzę na nią, to wiem też, że pewien etap jest już nareszcie zamknięty i mogę się w pełni zająć kolejnym projektem.
Grzegorz Pacewicz
Komentarze
Gratulacje!
Gratulacje!
🙂
Gratulacje ale jestem wstrząśnięty. Wydawanie „faktycznie samemu” to musi być potworny wysiłek. Nawet jeśli pouczający.
To jeszcze przy okazji zapytam (nie całkiem na serio), czy Piltdown Man był elementem noosfery, czy zwykłym starym gnatem z geosfery?
Potraktujmy człowieka z Piltdown jako stary gnat, którego odkrycie było dla mojego bohatera bardzo pouczające. Człowiek uczy się na błędach.
Grzegorzu, cieszę się Twoją radością.
Teraz pozostaje doprowadzić do tego, żeby Twoja książka była w katalogu Biblioteki Kongresu i w Google scholar. Serdecznie Ci tego życzę.
gratuluję 🙂
Gratuluję. Może kiedyś będzie okazja na kupienie z autografem. Nie wybierasz się na jakieś wspólne wydarzenie w najbliższych miesiącach? 😉
I to nie jest kurtuazja – nie jestem wielkim fascynatem filozofii, ale de Chardina nawet kiedyś próbowałem czytać z własnej woli.
Dziękuję wszystkim
@panek,
Będę pamiętał, jak się spotkamy.
Serdeczne gratulacje! Tym bardziej, że znam te wszystkie etapy. Niestety następnym jest czarna dziura dystrybucji. Do ilu osób książka ta trafi? Ile ją przeczyta? >25 będzie nieźle.
a to ciekawe, chapeau bas…
a moze by jaki fragment na apetyt,
link jaki…
bo w ciemno nie kupie…
Cała Polska czyta bloga polecam http://ireneuszbogacki.bloog.pl
ciekawy temat, musze skromnie przyznac,
ze tez sie do niego przymierzalem w mlodych latach, jak teilhard byl jeszcze na indeksie,
(chwala jpII, ze go z orkusu inkwizycji wyciagnal!);
pisze o entelechii, czasami…
p.s.
jak mowil wittigenstein?
czego sie powiedziec nie da,
trzeba zaspiewac!
Tak, bo bardzo ciekawy myśliciel. Sądziłem, że mam go z głowy, a jednak ostatnio nie daje mi spokoju.
Ps. Może mi się uda wyciąć jakiś fragment.
Wittgenstein’a mieć „z głowy” nie można, pod warunkiem, że się go trochę poznało 😉
Książki gratuluję szczerze i serdecznie!
Dziękuję. Mi chodziło o Teilharda. 😉
Gratuluję 🙂
„Chcę się pochwalić, że wydałem książkę. Użycie pierwszej osoby w tym zdaniu nie jest bez znaczenia, bo fakt ten jest w zasadzie tylko moją zasługą. I to nie tylko dlatego, że najpierw ją napisałem, bo to jest oczywiste.” – co prawda, to prawda :-)) trzeba też czasem sobie umieć pogratulować, za duży wkład i ciężką pracę.
no i jak tam z fragmentem, panie gospodarzu?
przyznam, zem ciekawy
Musiałem trochę pokombinować, jak to zrobić. Oto mała próbka.
http://www.megaupload.com/?d=JPS05I8W
I jeszcze drugi fragment, wprowadzenie.
http://www.megaupload.com/?d=050VWZ7V
dziekuje serdecznie!
wstep mi sie zaladowal, ale drugi fragment nie…
moze sproboje pozniej jeszcze raz
ave
Jakby co, to jeszcze raz wrzucę.
niestety, tylko wstep sie laduje…
Może z tego linka pójdzie
http://www.megaupload.com/?d=RWK5XHCB
Które autorki literatury feministycznej są biocentrystkami?
Nie bardzo rozumiem, o co chodzi?
Rozdział „Założenia ontologiczne”, ostatni akapit na stronie.
Załączone przez Ciebie fragmenty zachęcają mnie do przeczytania całości. Jak książkę można kupić?
Z mojej pobieżnej znajomości feminizmu wynikało mi, że w nurcie tym niektóre autorki i autorzy odrzucają antropocentryzm i hierarchiczny obraz świata. Tylko tyle napisałem. Szczegółów niestety nie podam.
zaladawalo sie, ale to, co pan juz podal, to znaczy jeszcze raz wstep;
mnie tez troche zdziwilo, ze stawia pan teze iz feministki i ekolodzy zajmuja do teilharda wrogie stanowisko, gdyz jeszcze do niedawna znajdowal on sie W TYM WLASNIE towarzystwie (plus,he,he, marksisci)
na indeksie inkwizycji(do 1998/9?);
pisze o tym mircea eliade w swoich „czarach, mitach…”;
sam fakt, ze podjal pan temat noosfery:
chapau bas!
Że niby wróg mojego wroga staje się przyjacielem? Tak jak antykatoliccy tropiciele antysemityzmu i mizogynii wzdychają do Lutra, który wysłał na stos więcej czarownic i niewiele mniej żydów? Albo prawicowcy flirtujący z Hitlerem za jego antykomunizm? To nie zawsze dobra droga.
Niedawno recenzent jednego z artykułów napisał mi to samo o indeksie i wrogim stosunku Kościoła. A to nieporozumienie. Istnieje tylko monit z 30 czerwca 1962 przestrzegający przed błędami zawartymi w myśli Teilharda i nakazujący wycofanie pism filozoficznych Teilharda z bibliotek instytucji podlegających władzy kościelnej. Jest on tak skrupulatnie przestrzegany (ironia), że wiele materiałów do książki miałem z biblioteki seminarium. Po drugie, nie stawiam tezy, że Teilhard jest komuś wrogi (takiej tezy nie ma w całej książce), a tylko napisałem kilka zdań, że jego koncepcja świata oparta jest na innych założeniach (hierarchia, antropocentryzm) niż u np. feministek, czy ekologów.
Po trzecie, ostatnie wydanie indeksu ksiąg zakazanych to 1949 rok. Nie ma tam Teilharda. Większość jego prac ukazała się po jego śmierci w 1955 roku.
Po czwarte, oczywiście wiele teologicznych tez Teilharda jest dyskusyjna w świetle katolickiej ortodoksji. Więc i jego twórczość za taką uchodzi.
tylko monit?
oczywiscie teilharda nie ciagano po sadach jak ekkeharda czy bruno
(przy dominikanach pozostajac), ale byl niewygodny i…
taki pozostanie, dzieki bogu!