O istnieniu subiektywnym
Od czasu do czasu słyszę, jak ktoś mówi, że coś istnieje subiektywnie. Sam też tak kiedyś mówiłem, ale przestałem, bo stwierdzenie to wydało mi się zbyt niejasne. Chciałbym to szerzej wyjaśnić.
Najpierw weźmy pierwszą część tego stwierdzenia, czyli samo istnienie. Pomijam już wszystkie kłopoty, jakie rodzą się w związku z tym pojęciem. Wystarczy tylko samo stwierdzenie, że coś istnieje, albo coś nie istnieje; i że tylko takie dwie możliwości zachodzą. Albo coś jest, albo tego czegoś nie ma.
Z subiektywnością sprawa jest niemniej trudna. Nie będę jej definiował. Jej przeciwieństwem jest obiektywność, ale w teorii poznania obiektywność jest zastąpiona w zasadzie intersubiektywnością. Stwierdzenie, że jakaś treść jest intersubiektywnie weryfikowalna i potwierdzona oznacza w gruncie rzeczy, że jest ona obiektywna. Albo więc coś, jakaś treść jest stwierdzona tylko subiektywnie, albo jest ona stwierdzona także przez inne subiektywności, czyli jest intersubiektywna.
Kiedy już mamy to proste ustalenie, zastanówmy się, co można mieć na myśli mówiąc, że coś istnieje subiektywnie. Jeśli położyć nacisk na pierwszą część stwierdzenia, że coś istnieje subiektywnie, to jedyną spójną interpretacją jest przekonanie, że istnieję tylko ja sam, a reszta jest moim wytworem. Chociaż nie sposób tego stwierdzenia obalić, to chyba nikt na serio go nie głosi. Dlatego kluczem do niego jest druga część tego stwierdzenia, a wtedy nie chodzi już o istnienie czegoś, lecz o możliwość jego rozpoznania. Z tego powodu wypracowałem w gruncie rzeczy trzy interpretacje.
Interpretacja pierwsza. Coś istnieje subiektywnie, to znaczy, że coś istnieje tylko dla jakiegoś podmiotu (subiectum) lub zdaniem jakiegoś podmiotu. Cechy danego obiektu, a może też jakieś inne warunki, sprawiają, że tylko dany podmiot ma do niego dostęp i tylko on może stwierdzić istnienie tego obiektu. Przy takiej interpretacji dany obiekt gdzieś istnieje, a jedynie stwierdzenie tego istnienia nie ma charakteru intersubiektywnego. Innymi słowy – obiekt istnieje obiektywnie, ale istnienie to nie jest potwierdzone przez inne podmioty, a przez to przez nie uznane.
Interpretacja druga. Coś istnieje subiektywnie, to znaczy istnieje w świadomości podmiotu. Jakiś obiekt istnieje w czyjejś świadomości. Czyjaś świadomość istnieje (jest obiektywna), a zatem i ta treść w niej istnieje obiektywnie. Dostęp do niej ma tylko zaś podmiot, w świadomości którego dany obiekt istnieje. Interpretacja ta podobnie jak wcześniejsza wpada więc w tę samą pułapkę – dany obiekt istnieje, a jedynie stwierdzenie tego istnienia nie ma i mieć nie może charakteru intersubiektywnego. Różnica z poprzednią interpretacją jest tylko taka, że w tym wypadku przesądzone jest, gdzie dany obiekt istnieje – istnieje on w świadomości podmiotu. W pierwszym wypadku takie rozstrzygnięcie się nie pojawia.
Interpretacja trzecia. Dany obiekt nie istnieje, a jedynie podmiot jest przekonany o jego istnieniu. Również ta interpretacja jest podobna do poprzednich. Dany obiekt nie istnieje obiektywnie, a jego uznanie w istnieniu sprowadza się do tego, że podmiot błędnie to istnienie stwierdził. Podobnie jak w przypadku wcześniejszych interpretacji istnienie jest czymś obiektywnym, a problem tkwi tylko w rozpoznaniu istnienia określonego obiektu. Różnica jest tylko taka, że w tym wypadku mamy do czynienia z obiektywnym nieistnieniem obiektu, w przeciwieństwie do poprzednich interpretacji.
Skoro wszystkie interpretacje są podobne i w gruncie rzeczy zakładają obiektywne istnienie obiektu. Problem subiektywności istnienia sprowadza się w nich do możliwości rozpoznania istnienia tego obiektu i właściwego usytuowaniu gdzie i jak obiekt istnieje lub nie istnieje. Można oczywiście postawić taki wniosek, że o obiektywności istnienia przedmiotu przesądza już samo stwierdzenie, że zachodzą tylko dwie możliwości: coś albo istnieje albo nie istnieje. To pierwsze rozstrzygnięcie jest tak szerokie i mocne, że dopuszcza tylko jedną możliwość: istnienie obiektywne.
Ale ja myślę, że to nie do końca tak. Jeżeli kategorię istnienia potraktować jako jedną z kategorii charakterystycznych i podstawowych dla ontologii (względnie metafizyki), to subiektywność z kolei należałoby potraktować jako kategorię charakterystyczną dla teorii poznania. Ponieważ każda z nich ma inny rodowód i przynależy do innej dziedziny, ich połączenie daje w efekcie kategorię niejasną, a może nawet niespójną lub sprzeczną.
Może jednak być i tak, że treści które tutaj ujawniam i które są skryte w „istnieniu subiektywnym” wynikają z niejasności związanych z pojęciem istnienia. Trudno mi tutaj wskazać na jedno, kluczowe rozstrzygnięcie.
Grzegorz Pacewicz
Fot. Kibondo, Flickr (CC SA)
Komentarze
Witam.
Pewnikiem samo pojęcie istnienia zawiera w sobie, że istnienie może być wyłącznie obiektywne. Istnienie subiektywna zatem jest nie możliwe. Jest to raczej tak iż obiektywnie istnieje podmiot, który wytwarza w sobie świadomość istnienia przedmiotu a przedmiot ten nie istnieje obiektywnie a tylko świadomość podmiotu takowe istnienie sobie wymyśla. Zatem powiedzenie, że coś istnieje subiektywnie jest rodzajem skrótu a skróty są obecnie niezwykle popularne i niestety często wypaczają sens powiedzenia.
Chyba, że założymy iż myśl jest bytem. A to już pewnie innym razem.
Z poważaniem W.
Dostrzegam dwa źródła „subiektywnego istnienia”.
Pierwsze: źródłem subiektywizmu jest trudność opisu zjawiska (bytu, bytów) obiektywnie istniejącego = istniejącego. Przykładem jest mnożenie wymiarów przestrzeni w opisie strun. Sądzę, że struny należą do świata bezwymiarowego, tj. nie mającego ograniczeń. Odwzorowanie świata bez wymiarów w świecie czterowymiarowym pokazuje trudności, z jakimi borykali się kartografowie (teraz borykają się z nimi fizycy).
Drugie: rozum jest bytem bezkresnym, świadomość (jasność widzenia) istoty rozumnej jest baaardzo różna. Osobnik o wyższej świadomości jawi się jako subiektywnie widzący, bo to, co widzi niedostępne jest dla szerszego ogółu opiniotwórczego.
GP,
sam sobie mącisz dobierając pojęcia. Raczej mówi się, że coś jest subiektywne, a nie że coś istnieje subiektywnie. To drugie kieruje nas w stronę „przedmiotu”, gdy tymczasem w większości przypadków chodzi o pojęcia i sądy. Nie spotkałem się ze sformułowaniem, że „ten samochód istnieje subiektywnie”, raczej powie się „ten samochód może być/jest moim subiektywnym wyobrażeniem – w takim przypadku „istnienie subiektywne” niczego nie przesądza w kwestii istnienia w ogóle. A nawet jak ktoś mówi pierwsze, to z reguły chodzi mu o drugie i tylko nieświadomie miesza kategorie i źle używa języka.
Zresztą i zarzut wobec pierwszego stanowiska jest warunkowy, a ten warunek postawiłeś w pierwszym akapicie, mówiąc, że albo coś istnieje, albo nie, ale nie definiując, co to znaczy, że coś istnieje. Bo gdybyś się tej definicji podjął, popadłbyś w takie znaczeniowe meandry, że sam w końcu straciłbyś rachubę, czy samo istnienie istnieje…
Hoko,
Miałem nadzieję, że odezwiesz. 😉
Po pierwsze, Twoje sformułowanie pierwsze i drugie można traktować zamiennie. Co to znaczy „ten samochód jest moim subiektywnym wyobrażeniem”? Jeśli dobrze wyczuwam Twoje intencje znaczy to tylko tyle „ten samochód istnieje jako moje subiektywne wyobrażenie”. Ale wtedy – istnieje on w świadomości podmiotu i istnieje tak, jak ta świadomość. A to w gruncie rzeczy jest moja pierwsza interpretacja.
Wiadomo zaś że istnienie jest w gruncie rzeczy niedefiniowalne i tu mnie celowo wpychasz na minę. Co najwyżej można zaproponować definicję projektującą lub regulującą. Wtedy najbliższą mi będzie definicją Fregego, z drobną modyfikacją: istnieć, znaczy być elementem jakiegoś uniwersum.
Zaś co do tego, czy istnienie istnieje, to wiadomo, że Heidegger przeciął sprawę: istnienie nie istnieje, bo gdyby istniało nie byłoby już istnieniem, lecz istniejącym.
A bo komu je będe głosił. Sobie? 😉
Panowie, czy to się przypadkiem nie nazywa solipsyzm?
Z poważaniem W.
Tak. 😉
kanieszna, salipsysm
Solipsyzm to jakaś bzdura, która (chyba przypadkiem) utrwaliła się w historii. Dyskusja to nie jest reanimacja trupa…
Bardzo lekko się powiada „bzdura”. A z solipsyzmen jest ten kłopot, że nikomu nigdy nie da się zaprzeczyć jego podstawie bowiem ona jest nienaruszalna z samej definicji. Istnieje wyłącznie świadomość (moja acz nie osobowo) i tyle. Tyle, że nikt nie bierze tego na poważnie bowiem jest to pogląd absolutnie niepraktyczny i nie pozwalający na jakąkolwiek dyskusję. Jest zaimpregnowany w sposób kompletnie nieprzepuszczalny acz logicznie i racjonalnie całkiem poprawny. Ale to nie musi znaczyć: bzdurny.
Z poważaniem W.
Nie jestem encyklopedystką i nie traktuję z pietyzmem rozmaitych, wsączających się do historii poglądów. Interesuje mnie pójście naprzód, wabi – nieograniczoność rozumu. Ramoty w rodzaju solipsyzmu są zaprzeczeniem tych dążeń. Solipsyzm mówi: siądź i marudź, że nie możesz myśleć…
To tak jak nasi piłkarze. Nie ważne jak grać, ważne że do przodu. 🙂
Trochę paradoksalnie w codziennym życiu solipsyzm funkcjonuje może nie w całej swej wspaniałości ale jednak. Otóż oglądy świata przez podmioty są oczywiście niezwykle odmienne i różnorodne a ich postać zależy właśnie od podmiotów. Przyznajcie, że to właśnie jest jakimś przybliżeniem solipsyzmu nazwijmy go wulgarnym ( w nawiązaniu do wulgarnego materializmu).
Z poważaniem W.
Rozum jest bytem niezależnym od umysłu i jest bezkresny (bezgraniczny, należący do Absolutu, czy jak tam chcecie usłyszeć). Wynika to z moich własnych badan filozoficznych (nad czasem, przestrzenią, rozumem i podobnymi…). Zdolność do używania umysłu zależna jest od stanu ciała (mózgu) i świadomości JA człowieka (tj. duszy, średniego Ja, czy w jakim sposobie opisania człowieka chcecie to usłyszeć…), czyli jasności widzenia. Solipsyzm jest programową rezygnacją z poszukiwań bytów uniwersalnych, z siegania do Absolutu. Jest bzdurą i ramotą i nie ma nic wspoólnego z subiektywizmem (o moim jego rozumieniu już napisałam wcześniej).
@GP
Na szczęście nie jestem kibicem i nie muszę wypełniać związanych z tym rytuałów, wyniszczających ciało, niestety!. Pozdrawiam.
Istniec znaczy bys postrzeganym. Istnienie subiektywne danego obiektu oznacza, ze jest on dostepny wylacznie obiektowi, ktory go postrzega. Na przyklad objawienie boskie lub marzenia wywolane sporzyciem narkotykow.
Istnienie obiektywne to sytuacja, w ktorej obiekt postrzegany jest przez kilku obserwatorow, ktorzy sa w stanie porownac swoje obserwacje.
Ze skrucha przyznaje, ze spozycie pisze sie przez z z kropka na gorze.
Z czego wniosek, że „istnieć subiektywnie” to nie jest szczególny przypadek „istnieć”, bo „istnieć” jest absolutne, a „istnieć dla…” – relatywne.
mała uwaga:
„Stwierdzenie, że jakaś treść jest intersubiektywnie weryfikowalna i potwierdzona oznacza w gruncie rzeczy, że jest ona obiektywna.”
Czy nie praktyczniej jest unikać terminu obiektywność, gdyż w praktyce oznacza on intersubiektywność.
Nikt nie dowiódł, że istnieje cokolwiek niezależnie od obserwatora.
„Nikt nie dowiódł, że istnieje cokolwiek niezależnie od obserwatora.”
Zdanie wcześniej:
„Jej przeciwieństwem jest obiektywność, ale w teorii poznania obiektywność jest zastąpiona w zasadzie intersubiektywnością.”
Na marginesie – A czy ktoś udowodnił tezę przeciwną?
interesując brzmią wszystkie trzy interpretacje które Pan zaproponował w tekście jeśli zamienić w nich słowo „obiektywność” na intersubiektywność i przyjąć hipotezę, że istnieć znaczy być postrzeganym 🙂
Co prawda na początku zaznacza Pan (słusznie) obiektywność to nic innego jak intersubiektywność, ale potem już w całym tekście hula tylko słowo obiektywność i zaciemnia moim zdaniem sprawę. Stad moje pytanie czy nie praktyczniej i nie ciekawiej przeczytać ten tekst zamieniając wszystkie słowa obiektywność na intersubiektywność…
Ad. margines 🙂
Racja, nikt nie udowodnił (ale na marginesie czy to oznacza, że jest ona słuszna?). Nie mniej teza przeciwna głosiła by mniej więcej: „Może istnieć cokolwiek co nie jest postrzegane przez obserwatora”. Tyle że, jako pragmatysta uznaje taką tezę za bezużyteczną gdyż nie jest ona zgodna z naszym intersubiektywnym doświadczeniem. Rzeczywistość jest jakoś tak poukładana, ze zawsze mamy obserwatora :-).
Pozdrawiam.
No to mniej więcej się rozumiemy.
„Rzeczywistość jest jakoś tak poukładana, ze zawsze mamy obserwatora”
Zawsze? Śmiem wątpić. Natomiast poznawalność rzeczy jest rzeczywiście zawsze uzależniona od perspektywy obserwatora.
@GP.
Zapewne pozwolę sobie na uszczypliwość kiedy zapytam Czy ta wątpliwość jest wyrazem wiary czy wiedzy?:-)
osobiście dziękuje za pobudzające do dyskusji teksty.
p.s. na marginesie
jak zdefiniujemy „poznawalność”? Czy rzeczywistość nie równa się poznawalność?
🙂 A poznajemy poznawalność czy rzeczywistość?
dobre pytanie 🙂
Jedni nazywają to rzeczywistością obiektywną, inni rzeczywistością poznawalną (dostępną doświadczeniu) …jeszcze inni w ogóle nie uznają, że cokolwiek poznajemy co istnieje niezależnie od nas 🙂