Filozofia a nauka
Na pytanie czy filozofia jest nauką, mogę łatwo odpowiedzieć: nie jest. Taka prosta odpowiedź wymaga rozwinięcia.
Po pierwsze, muszę zacząć od wyjaśnienia, co to jest nauka? Nie będę tutaj definiował nauki. Zauważyć muszę, że w gruncie rzeczy nie mamy do czynienia z jedną nauką, tylko ze zbiorem różnych dziedzin wiedzy objętych wspólną nazwą. Różnych dziedzin nauki bezpośrednio nic nie łączy: nie mają one jednolitego przedmiotu, jednolitego języka, czy jednej tylko metody. Przyjmijmy więc na wstępie tyle, że każda z nauk charakteryzuje się tym, że ma ustaloną metodę, język i przedmiot (przynajmniej mniej więcej ustalone). Z tego punktu widzenia nie ma jednej nauki, a nazwa ta oznacza raczej pewien zbiór różnych bardziej szczegółowych nauk.
Po drugie, muszę poczynić uwagę o filozofii. Podobnie jak to jest z nauką, tak też i w przypadku filozofii nazwa ta obejmuje raczej pewien zbiór różnych dyscyplin filozoficznych. Tyle tylko, że nawet w przypadku tych dyscyplin trudno jest o precyzyjną zgodę co do: ich przedmiotu, języka i metody. O ile w dwóch pierwszych wypadkach o taką zgodność można jeszcze uzyskać, chociaż jest ona na poziomie „mniej więcej zgódźmy się, że…”, o tyle kwestia metody jest otwarta.
Po trzecie, sprawę związku filozofii z nauką komplikuje fakt historyczny, że nauki wywodzą się z filozofii. Metaforycznie rzecz ujmując każda z nauk była uprzednio częścią filozofii, niejako w swoim okresie prenatalnym, ale tylko do momentu takiej dojrzałości, która umożliwiała jej usamodzielnienie. Kiedyś więc filozofia obejmowała szerszy zakres zagadnień i zakres ten z biegiem czasu się kurczy, ponieważ część z nich przejmują poszczególne nauki. Co ciekawe, kiedy już taki moment usamodzielnienia przyjdzie każda z dyscyplin naukowych osiąga ważne i rozstrzygające rezultaty. Tak jakby uwikłanie w związki z filozofią nie pozwalał im osiągać rezultatów, a moment usamodzielnienia tę trudność usuwał.
Jest jednak i pewna rzecz, którą muszę tutaj wspomnieć. Akt usamodzielnienia dyscyplin naukowych nie jest ostateczny i pewna zależność pozostaje. Filozofowie nauki przekonują, że u podstaw nauk, jak i nauki w ogóle, wciąż utrzymuje się filozofia. Innymi słowy, uprawianie nauki jest możliwe pod warunkiem dokonania takich, a nie innych rozstrzygnięć filozoficznych. Lecz sprawa z rozstrzygnięciami filozoficznymi jest taka, że nigdy nie są one ostateczne i zawsze bywają kwestionowane. W efekcie są tacy filozofowie, którzy zgłaszają liczne zastrzeżenia co do poznania naukowego i trzeba przyznać, że nie wszystkie one są bezpodstawne. Sprawę tę tylko sygnalizuję i w razie potrzeby ją rozwinę.
Można sobie postawić pytanie wobec tego, czy gdy już wszystkie możliwe dyscypliny naukowe na dobre dokonają secesji z terenu filozofii i się usamodzielnią, czy pozostanie coś jeszcze w filozofii? Koniec końców wydaje mi się, że tak, ponieważ są takie zagadnienia, które metodami naukowymi nie są rozstrzygalne. Albo ujmując inaczej, metody naukowe jak i nauka w ogóle jest zbudowana na pewnych rozstrzygnięciach filozoficznych, a ponieważ są one czynione w punkcie wyjścia nie stosują się do nich (jeszcze) metody naukowe.
Czwarta i ostatnia uwaga jest tak, że skoro nauk bezpośrednio nic nie łączy (różne języki, brak wspólnego przedmiotu czy metody), to unii między nimi można poszukiwać w podobieństwie ogólnego podejścia, jakie charakteryzuje nauki. Myśl taką znalazłem u Karla Poppera, który uważał, że tradycja naukowa różni się od przednaukowej (czy w ogóle nienaukowej) tym, że ma dwie warstwy: przekaźnikiem jej są uznane teorie, ale ma ona do nich stosunek krytyczny. Teorie są przekazywane nie jako dogmaty, lecz raczej jako wyzwanie do ich analizy i udoskonalenia.
Jeśli więc zgodzić się, że racjonalność naukowa polega na krytycznym stosunku do głoszonych tez, to takie podejście jest również obecne na terenie filozofii. Rzadko spotyka się filozofów, którzy z nikim nie dyskutują. Raczej jest tak, że do uznania swoich tez za prawomocne próbują przekonać innych. W tym celu posługują się różnymi argumentami i czy tego chcą czy nie prowokują krytyczny namysł nad nimi i dyskusję. I w tym szukałbym, jeśli już, pewnego podobieństwa między nauką a filozofią. Mimo więc tego, że filozofia nie jest nauką, to jednak wykazuje do niej podobieństwo i ma z nią związek.
Grzegorz Pacewicz
Fot. tantek, Flickr (CC SA)
Komentarze
Jaka ładna kontynuacja poprzedniej dyskusji!
Każdy indywidualny akt poznania to odpowiednik osobnika, nauki to gatunki łączące podobne osobniki, gatunki połączymy je w rodzaje (przykłady wymyśl sobie sam, czytelniku), te znów w gromady itp. A na samej górze wspólny przodek wszystkiego, tak dawny i zamierzchły, że sam nauką jeszcze nie był.
Podążając za analogią wypadałoby ze zwątpieniem zapytać, czy nauki jako osobne byty naprawdę istnieją? Bo jeśli nie istnieją, to i z filozofią problem się rozwiąże.
@J.Ty,
Dzięki za piękne rozwinięcie… 🙂
W ogóle można się zapytać czy istnieją byty osobne (izolowane), bo jak wynika z mojej skromnej wiedzy biologicznej – organizmy (populacje) w ramach ekosystemów i w ogóle w ramach ogólnoziemskiego ekosystemu są jakoś współzależne. Czy tak samo nie jest w przypadku tzw. przyrody nieożywionej?
No, nareszcie! Oczywiście, ze filozofia nie jest nauką. A jednak przypisywanie racjonalności wyłącznie nauce jest powszechnym podejściem medialnym, wydaje mi się także, że właściwym dla środowisk naukowych. Stąd do wszelkich rozważań lub badań, które nie posługują się metodą naukową lub nie są prowadzone przez naukowców przyczepiana jest łata określenia pseudo- lub paranauka, zamiast – słusznie w wielu wypadkach – filozofia. Filozofia jest dla mnie nieograniczonym sięganiem do rozumu; nauka to sięganie istotnie zawęża. Co więcej, krytyka tego, co już uznane w nauce, przywiązuje umysł do poznanego, a nie – do tego, co nieznane i niezwiązane z daną teorią, choć dotyczące (być może) tego samego. Nauka zapewne rozszerzy swoje granice o dziedziny, które wskaże filozofia, muszą się jedynie zmienić obowiązujące zasady, sformułowane przez filozofię nauki. Czytając to i owo z literatury popularnonaukowej, widzę, że współczesne dokonania samej nauki rozsadzają sztywne ramy popperyzmu. W obliczu tych reguł (a także niezależnie od nich), spora część nauki jest fantastyką naukową.
@J.Ty i GP: nauki są poznaniem (według danych reguł); nie są ani istotami (bytami), ani ideami (relacjami pomiędzy bytami).
Witam.
Piszesz, że nauki (nie zdefiniowane) wywodzą się z filozofii. Jest w tym ziarno racji bowiem na początku była filozofia i zajmowała się wszystkim. Nawet geometrią np. i jako taka już mogła by za naukę uznaną być mogła. Ale spytam o współczesność. Na naszych oczach wyodrębnia się z filozofii etyka. Już, już a będzie samodzielna. Czy ta samodzielność pozwoli tobie uznać ją za naukę?
Z poważaniem W.
Wojtek-1942
Akt uznania raczej nie należy do mnie… 🙂 Natomiast szczerze wątpię by etyka stała się nauką. Owszem, jako etyka opisowa tak, ale wtedy stanie się po prostu częścią antropologii. Natomiast jako etyka normatywna, ze względu na gilotynę Hume’a i błąd naturalistyczny Moore’a (pisałem o tym) nie ma szans stać się naukową. Nie ma przejścia od faktu do wartości. Przynajmniej do tej pory.
@Meruńka,
To tylko Twoje zdanie.
Zresztą nie twierdziłem, że są bytami, chociaż w sumie, czemu nie. W końcu o tym, czego nie ma, nie ma sensu dyskutować. Dlatego przyjąć lepiej, że nauki istnieją. A skoro tak, to są bytem.
Swiat na opak!
Nie zgadzam sie z powyzszym wpisem w 100 proc.
To co opisuje GP jest pokreconym bekartem filozofii wpolczesnej. Zaszyfladkownym, pocietym na czesci, ktore do siebie nie przystaja w zaden sposob.
Dla mnie definicja filozofii jest o wiele prostsza: to po prostu ogarnianie sensu rozumem (3 slowa!).
W tym sensie filozofia jest wlasnie matka wszelkich nauk. I taka powinna pozostac.
Dzielenie filozfii na poszczegolne fragmenta, co czyni w tym wpisie GP, jest rownoznaczne z robieniem z niej salatki owocowo-warzywnej. Jesli taka salatka ma byc filozofia, to nie jest ona godna tego miana.
Ale, na milosc boska, ja nie prosilem o salatke!
Oczywiscie nie da sie dzis wytlumaczyc swiata przy pomocy czystego rozumu. Tylko czy ktos dzis od filozofii tego zada (fonet. rzonda)? OK, wiemy, ze nie da sie tego dokonac. Ale czy nie warto ku temu dazyc? Chyba nikt dzis nie oczekuje od filozofii ostatecznego wyjasnienia wszystkiego. Jednak to nie zwalnia rozmumu od ciazenia w tym kierunku. Sadze, ze GP chce sie pozbyc nadmiaru oczekiwan pod jego adresem, co ja uwazam za swego rodzaju dezercje.
Jesli filozofowie tego nie pojmuja (sorry za liczbe mnoga), to kto moze to ogarnac?
@jk
Możesz oczywiście nie zgadzać się z wpisem GP. Ale Twoje argumenty są zupełnie nie na temat.
Jeśli piszesz ?Nie zgadzam sie z powyzszym wpisem w 100 proc.? to powinieneś wskazać, gdzie i jak portret filozofii autorstawa GP fałszuje jej prawdziwy wizerunek.
Tymczasem piszesz o tym, że filozofia z odmalowanego we wpisie konterfektu Ci się nie podoba. OK, Twoje prawo, ale czemu czynisz z tego zarzut GP?
Co malarz winien, że model koślawy i brzydki?
@jk
Napisałeś jeszcze jedną rzecz, z któą się fundamentalnie nie zgadzam:
Chyba nikt dzis nie oczekuje od filozofii ostatecznego wyjasnienia wszystkiego. Jednak to nie zwalnia rozmumu od ciazenia w tym kierunku. Sadze, ze GP chce sie pozbyc nadmiaru oczekiwan pod jego adresem, co ja uwazam za swego rodzaju dezercje.
Biorąc pod uwagę aktywność GP na blogu, wpisy, udzał w dyskusjach, ja widzę Go w awangardzie tych, którzy się starają, a nie wśród dezerterów. Twój zarzut jest głęboko niesprawiedliwy.
W 100 proc. znaczy, ze nie zgadzam sie z sama teza.
te wszystkie górnolotne dywagacje prowadzą do prostego pytania – dlaczego moje podatki mają iść na utrzymanie wydziałów filozofii? 😉
pytanie jest oczywiście prowokacyjne, ale w moim odczuciu rolą nauki jest jednak użyteczność (niekoniecznie czysto aplikacyjna, także intelektualna oczywiście). Tymczasem nauka współczesna (nie tylko filozofia, ale szerzej rozumiane nauki społeczne i humanistyczne w ogóle) staje się coraz bardziej wsobna, zapatrzona w siebie, debatująca, czy jeszcze jej do twarzy we wdzianku, na które nikt poza nią nie zwraca uwagi.
@jk,
Podejrzewam, że część Twojego oburzenia opadnie, jeśli dodam, że nie uważam filozofii za nieracjonalną. Poza tym nie uchylam się od tego, by opisać jaki jest świat (i tym podobnych pytań) i nikogo (a szczególnie filozofów) z tego nie zwalniam.
I tak ad rem:
„ogarnianie sensu rozumem”
Taka ma być definicja filozofii. Platon dla odmiany w Uczcie określał filozofię jako umiłowanie mądrości. Nie sądzę, żebyście mówili o tym samym. 😉 Poza tym w takim określeniu trzeba by wyjaśnić każdy z elementów: co to jest ogarnianie, sens i rozum. Może też, co to jest świat. Ale czy mój wpis całkowicie podważa słuszność takich określeń filozofii (Twojego czy dla odmiany Platońskiego)?
@ GP
Mam za swoje. Napisałem w pośpiechu etyka i to był błąd. Norma. Oczywiście. I twoja racja. Zatem co myślisz o kosmologii? To jest jeszcze nauka. Te hipotezy oparte na pewnym kamuflażu i podstępnym odwoływaniu się do matematyki, fizyki…? Już teoria wybuchu jest czysta spekulacją a pomysły na wielość nieskończoną wszechświatów. Teoria bąbli? To jest nauka, fantastyka, filozofia w rozumieniu arystotelesowskim, platońskim a może kartezjańskim? No i jeszcze wydaje mnie się iż robisz pewien zabieg erystyczny odcinając się werbalnie od definiowania nauki zarazem używasz tego pojęcia w pewnym rozumieniu. Bowiem definicja pojęcia wcale nie musi być pełna, precyzyjna i jasna. Ułomna definicja nie koniecznie sformułowana definicją pozostaje. A tak jak definiujesz w swych wpisach narzuca pewne ograniczone rozumienie nauki. To jest twój przymiot i nic mi do tego ale chcę aby to było jasne. Mówisz o nauce takiej jaką ją rozumiesz.
Z poważaniem W.
@Wojtek-1942o,
Kosmologię znam słabo i trudno mi jednoznacznie rozstrzygnąć. Ale myślę, że spekulacje kosmologiczne niewiele mają z filozofią w rozumieniu kartezjańskim czy platońskim, chociaż i tam było miejsce na takie spekulacje. Nie były one jednak sednem filozofowania.
Jeśli zaś chodzi o ewentualny zabieg erystyczny, to jest to celowe o tyle, że gdybym podał jakąś definicję to zaczęła by się dyskusja o tej definicji, a nie co za nią idzie. Myślę jednak, że we wpisie mimo wszystko jakoś naukę określiłem: język, przedmiot i przede wszystkim metoda gwarantująca pewność poznania. W gruncie rzeczy jest to powtórka Kuhnowskiego podejścia do nauki.
@GP
Domniemywam zatem iż za naukę jesteś skłonny uznać dyscyplinę zajmującą się rzeczywistością rozumianą raczej materialnie? Teologia już nauką być nie może?
Z poważaniem W.
Pozwolcie, drodzy naukowcy, ze jeszcze raz zabiore glos, po tym jak mi zjadlo caly kawal mojego poprzedniego wpisu czyniac go nieczytelnym.
Oto znowu spieramy sie o slowa (filozofia) i o ich emocjonalne zabarwienie.
Grecy rozrozniali bodajze trzy rodzaje poznania: dwa praktyczne, oraz to teoretyczne, oderwane od codziennej koniecznosci, poznanie medrca. Filozofia to bylo, wedlu Platona, umilowanie tejze wiedzy.
W jaki sposob termin ten przetrwal przez tyle wiekow, mimo, ze okreslal cos zupelnie niejednoznacznego? GP poprawi mnie, jezeli sie myle: filozofia to termin renesansowy.
Filozofia nigdy nie byla, ani nie bedzie nauka, choc wiele jej dziedzin (jak logika) od dziesiatek lat sa czesciami roznych nauk.
Przez zorientowanie na pewien typ poznania, filozofia byla, jest i bedzie pewnego rodzaju drogowskazem, ktory wskazuje kierunek w kazdej nauce, na kazdym stopniu wiedzy. Filozofia jest, poniekad z definicji, niezbywalnym elementem wszystkich nauk, pozwalajacym im byc tym, czym sa (jezeli np zastapimy chec poznania checia zysku u podstaw jakiegos dzialania naukowego, niezaleznie od jego tresci staje sie ono biznesem).
@ GP :
Ja wcale nie bylem oburzony. Nipotrzebnie dodalem te ozdobniki „na milosc boska” itp. Rzeczywiscie wyglada jak oburzenie, ale nic z tych rzeczy. Sprobuje pozniej wywarzyc, bo teraz leb mi peka po zrobieniu ok 2 tysiecy km dzis od samego rana. 🙂
PS. Nawet kod zly wpisalem przed chwila…
Francuz ma racje z tym kompasem czy drogowskazem. Mniej wiecej o to mi chodzilo. N.p. biologia bez filozofii bylaby zbiorem nic nie znaczacych obserwacji. Fizyka, czy chemia zreszta tez.
@Wojtek-1942
Teologia jako nauka jest dość dziwna. Dla mnie to coś bliżej filozofii. Ale matematyka, czy logika to jak najbardziej nauki, a nie zajmują się rzeczywistością materialną.
?Po pierwsze, muszę zacząć od wyjaśnienia, co to jest nauka? Nie będę tutaj definiował nauki. Zauważyć muszę, że w gruncie rzeczy nie mamy do czynienia z jedną nauką, tylko ze zbiorem różnych dziedzin wiedzy objętych wspólną nazwą. Różnych dziedzin nauki bezpośrednio nic nie łączy: nie mają one jednolitego przedmiotu, jednolitego języka, czy jednej tylko metody. Przyjmijmy więc na wstępie tyle, że każda z nauk charakteryzuje się tym, że ma ustaloną metodę, język i przedmiot (przynajmniej mniej więcej ustalone). Z tego punktu widzenia nie ma jednej nauki, a nazwa ta oznacza raczej pewien zbiór różnych bardziej szczegółowych nauk.?
Moim zdaniem, brak zdefiniowania, choć zgrubnego, pojęcia ?nauki?, więcej zaciemnia niż wyjaśnia. W ogólności można przecież poprzez ?naukę? rozumieć kompletnie różne rzeczy: a ważniejszym rozróżnieniem wydaje się to, że z jednej strony ?nauka? może być określoną działalnością człowieka, definiowaną przez używane w niej algorytmy; z drugiej strony, ?nauka? może – dość prozaicznie – oznaczać ?to, czym zajmują się naukowcy?. Pierwsza definicja, choć z pozoru może się wydawać bardziej ?naukowa? właśnie (czy bardziej ?profesjonalna?), prowadzi jednak do problemu: jak określić i wartościować te algorytmy? Co decyduje o tym, że dana dziedzina staje się nauką? Jeśli za ?naukę modelową? przyjąć np. fizykę ? to przecież i geologia nie jest podobna do fizyki, i filozofia nie jest. A geologię uważamy za naukę.
Zawsze zresztą trzeba wyjść od tego, co mamy faktycznie; a więc taki zbiór procedur musiałby obejmować _wszystkie_ procedury, używane w ramach istniejących obecnie dziedzin, zaklasyfikowanych _odgórnie_ jako nauka.
Po drugie, czy takie myślenie nie stawia w wątpliwość samej klasyfikacji dziedzin nauki? Klasyczna klasyfikacja dzieli naukę na fizykę, chemię, biologię itd. Jednak już rozdrobnienie pojęcia nauki na odrębne nurty, ?których bezpośrednio nic nie łączy?, prowadzi wprost do rozdrobnienia każdego z tych nurtów na podnurty, których przecież też wiele bezpośrednio nie łączy. Fizyk jądrowy nie dogada się z fizykiem ciała stałego. Tak samo teoretycy, doświadczalnicy i ?symulanci? powinni tworzyć trzy nauki, a nie jedną, bo przecież metody, których używają, są kompletnie różne. Z kolei ? działa to też w drugą stronę; jeśli biolog molekularny będzie w stanie dogadać się z fizykiem czy chemikiem zajmującym się materią miękką, ze względu na wspólną tematykę i używane metody, to co z podziałem w takim przypadku?
?Po drugie, muszę poczynić uwagę o filozofii. Podobnie jak to jest z nauką, tak też i w przypadku filozofii nazwa ta obejmuje raczej pewien zbiór różnych dyscyplin filozoficznych. Tyle tylko, że nawet w przypadku tych dyscyplin trudno jest o precyzyjną zgodę co do: ich przedmiotu, języka i metody. O ile w dwóch pierwszych wypadkach o taką zgodność można jeszcze uzyskać, chociaż jest ona na poziomie ?mniej więcej zgódźmy się, że??, o tyle kwestia metody jest otwarta.?
Nawiązując do poprzedniego akapitu: jeśli założymy, że o ?naukowości? jakiejś dziedziny orzeka stosowanie w niej określonych procedur, nic nie stoi na przeszkodzie wybraniu takiej ich bazy, która sprawi, że do nauki ? a więc dziedzinę, w której stosuje się pewne standardy ? będzie można zaliczyć także jeden dział filozofii. To pierwsza kwestia. Druga kwestia to taka: czy jeśli jeden dział danej dyscypliny spełnia kryterium naukowości, to czy oznacza to, że cała ta dziedzina może być nazwana ?nauką?? Jeśli nie, to co zrobić z działami ?twardej nauki? (nawet fizyką), w której część stawianych hipotez tych procedur nie spełnia? A może należy po prostu osobno badać każdą pracę, niezależnie od tematyki, jaką porusza, i do jakiej dyscypliny należy? Wtedy jednak traci sens robienie rozróżnienia na nurty nauki.
?Czwarta i ostatnia uwaga jest tak, że skoro nauk bezpośrednio nic nie łączy (różne języki, brak wspólnego przedmiotu czy metody), to unii między nimi można poszukiwać w podobieństwie ogólnego podejścia, jakie charakteryzuje nauki. Myśl taką znalazłem u Karla Poppera, który uważał, że tradycja naukowa różni się od przednaukowej (czy w ogóle nienaukowej) tym, że ma dwie warstwy: przekaźnikiem jej są uznane teorie, ale ma ona do nich stosunek krytyczny. Teorie są przekazywane nie jako dogmaty, lecz raczej jako wyzwanie do ich analizy i udoskonalenia.?
Popper proponuje właśnie jeden z zestawów algorytmów do określania tego, co jest nauką, a co nią nie jest. Problem jest tylko taki, że wedle ortodoksyjnego stosowania jego podejścia, nie moglibyśmy np. uważać symulacji obliczeniowych za pełnoprawną działalność naukową, podobnie jak wniosków z nich płynących nie moglibyśmy z pełną zasadnością włączać w obszar nauki.
?Jeśli więc zgodzić się, że racjonalność naukowa polega na krytycznym stosunku do głoszonych tez, to takie podejście jest również obecne na terenie filozofii. Rzadko spotyka się filozofów, którzy z nikim nie dyskutują. Raczej jest tak, że do uznania swoich tez za prawomocne próbują przekonać innych. W tym celu posługują się różnymi argumentami i czy tego chcą czy nie prowokują krytyczny namysł nad nimi i dyskusję. I w tym szukałbym, jeśli już, pewnego podobieństwa między nauką a filozofią. Mimo więc tego, że filozofia nie jest nauką, to jednak wykazuje do niej podobieństwo i ma z nią związek.?
Jeśli filozofia wykazuje podobieństwo do nauki na gruncie stosowanych procedur, powinniśmy ją do nauki włączyć. Jeśli o podobieństwie do nauki świadczy dyskutowanie, wymianę zdań na tej stronie też powinniśmy włączyć w zakres dziedzin ?naukopodobnych?.
Podsumowanie tekstu tak naprawdę nie wnosi żadnego konkretnego wniosku do opisanego problemu. Przecież właśnie o to chodzi, że filozofia jest podobna do nauki, i trzeba w ten czy inny sposób zdecydować, czy jest podobna na tyle, żeby mogła stanowić jej część. Stanowisko, zaczynające się od odgórnej odpowiedzi na pytanie (?nie jest nauką?), dalej nie znajdujące uzasadnienia w tekście, kończące się rozmytą konkluzją, nie jest szczególnie satysfakcjonujące.
I wreszcie ? różnego typu powoływanie się na definicje filozofii, dane przez Platona, moim zdaniem nie przyczyniają się do jakiegokolwiek rozstrzygnięcia (oprócz nakręcania bezwnioskowej dyskusji). Żeby móc je z pełnym uzasadnieniem włączać jako argumentację, musielibyśmy uprawiać filozofię _tego samego typu i rodzaju_, co Platon; musiałaby ona spełniać w społeczeństwie tę samą rolę i podlegać tego samego typu rygorom umysłowym, co w Starożytnej Grecji. A obecna filozofia tego nie czyni. Filozofia jest przecież o konkretnym zjawiskiem społecznym; nie warto chyba mówić o tym, czym filozofia mogłaby być, albo chcielibyśmy, żeby była ? albo czym jest jedynie w naszej wyobraźni.
I od razu przepraszam za wszystkie cudzysłowy i myślniki, które niefortunnie zamieniły się na znaki zapytania podczas wklejania 🙂
ależ o naukowości wcale nie decyduje standard procedur, czy też precyzyjnie określone pole badawcze. To jest typowe myślenie pozytywistyczne – wystarczy wskazać na różdżkarstwo, czy wróżenie z fusów, by pokazać, że także i kompletne mumbo-jumbo może mieć swoje procedury, standardy i dziedzinę.
Nauka to to, co inni naukowcy uważają za naukę, koniec i kropka. Naukową dyscypliną może stać się jedynie taka dziedzina, która przekona społeczność naukową, że warto ją wydzielić. To trudne, bo trwa zażarta walka o zasoby, ale jednocześnie nie takie rzadkie wcale – w ostatnich latach uczyniło to np. gender studies, w trakcie walki o usamodzielnienie jest psychoanaliza (choć nie wiadomo, czy im wyjdzie).
@czereśnia,
„Moim zdaniem, brak zdefiniowania, choć zgrubnego, pojęcia ?nauki?, więcej zaciemnia niż wyjaśnia.”
Ale zgrubne pojęcie jest.
@czereśnia,
„Jeśli filozofia wykazuje podobieństwo do nauki na gruncie stosowanych procedur, powinniśmy ją do nauki włączyć. Jeśli o podobieństwie do nauki świadczy dyskutowanie, wymianę zdań na tej stronie też powinniśmy włączyć w zakres dziedzin ?naukopodobnych?.”
Moim zdanie kluczem do tego jest kwestia racjonalności. Co to jest racjonalność? Czy tylko nauka jest racjonalna?
W moim odczuciu na pierwsze pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Dlatego odwołałem się do Poppera bo jego ujęcie racjonalności jako krytyczności do tego co zastane, jest moim zdaniem najlepsze i najbardziej ogólne. Popper przy tym nie przesądza co dokładnie jest racjonalne, a co nie. Ale taka ogólność ma też swoją cenę.
Na drugie pytanie jest odpowiedź – nauka moim zdaniem nie wyczerpuje racjonalności. Innymi słowy – nie tylko nauka jest racjonalna. Poza nauką jest jeszcze sporo miejsca na różne dziedziny (w tym filozofię), które jakoś (jak?) racjonalne są. Nawet teologia czy wspomniane wróżenie z fusów mają własny typ (wzór, czy paradygmat) racjonalności.
Jałowa ta dyskusja.. Nie określiliście niczego, co wykraczałoby poza stwierdzenia Autora artykułu w jakiś istotny sposób. Szkoda! Nawet pojęcie filozofii jest progiem nie do przejścia? Przecież źródłem jest samo słowo! Hm.. Pozdrawiam.
@ punddit
A kto to jest „naukowcy”, którzy maja decydować co jest nauką?
@ GP
Oczywiście chciałem dojść do konkluzji, że określając naukę tak jak to uczyniłeś zawężasz dość znacznie to pojęcie do kilkunastu czy kilkudziesięciu dziedzin mogących sie w tych ramach zmieścić. To masz prawo zrobić lecz to ucina nieco rozmowę. A jeśli jeszcze pozwolisz to o związkach kosmologii i filozofii. Oczywiście dla kosmologa wybór ścieżki dociekania wiąże się nierozerwalnie z jego decyzja czy przyjmuje praprzyczynę czy nie a to już światopogląd i filozofia. Jeszcze ktoś (nie pomnę) nie chce wydawać pieniedzy na kształcenie filozofów. Otóż przypomne przypadek teorii nieoznaczoności stworzonej przez fizyków z której dość radośnie wywiedli zaprzeczenie związku przyczynowo skutkowego no i musieli zabrać głos neopozytywiści. Bez filozofów swiat nauki mógłby sfiksować.
Z poważaniem W.
@Wojtek: to akurat banalnie proste – naukowcy, to osoby zatrudnione na etatach naukowych i naukowo-dydaktycznych na uczelniach dających formalne wykształcenie 🙂 są oczywiście także i inni, ale statystycznie rzecz biorąc wystarczy opinia uniwersyteckich, bo ich najwięcej.
@pundit,
Tego się obawiałem. Nauka to to, co robią naukowcy. Naukowcy, to ci co są zatrudnieni na etatach. Filozofia, to to co robią filozofowie. Czy to nas przybliża do rozwiązania zagadki, czyli czy filozofujący naukowcy albo filozofowie na etatach naukowych uprawiają naukę czy filozofię? 🙂
Filozofia, nauka, wiara i polityka.
Naukowe hipotezy z Częstochowy:
http://czestochowa.gazeta.pl/czestochowa/1,35271,7975444,Pytania_z_Jasnej_Gory__Czy_powodzie_w_Polsce_powoduja.html
Popper jednak przy tym stawia jakieś kryteria co do określania, czy coś jest nauką, czy nie. Jeśli tezy nie można sfalsyfikować, np. projektując eksperyment wykazujący jej poprawność lub niepoprawność, to nie można zaliczać jej do obszaru nauki. W tym kontekście _nie wszystko_, co robią naukowcy na etatach naukowych może być nazwane nauką. (A już różdżkarstwo, które ma własny zestaw metod, tym bardziej.)
Ale postulat Poppera to przecież tylko jeden z możliwych algorytmów, przy pomocy których możemy zaklasyfikować coś jako naukę.
„Na drugie pytanie jest odpowiedź – nauka moim zdaniem nie wyczerpuje racjonalności. Innymi słowy – nie tylko nauka jest racjonalna. Poza nauką jest jeszcze sporo miejsca na różne dziedziny (w tym filozofię), które jakoś (jak?) racjonalne są. Nawet teologia czy wspomniane wróżenie z fusów mają własny typ (wzór, czy paradygmat) racjonalności.”
Jeśli chodzi o racjonalność innych dziedzin — czy wobec tego możemy powiedzieć, że nauka XIII wieku i nauka XX wieku to wciąż nauka — skoro standardy racjonalności w nich zawarte są rozłączne? Gdzie ustawić „wzorzec” nauki? Które standardy racjonalności wybieramy jako odnoszące się do jakiejś ogólnej „nauki”, znajdującej się ponad konkretnymi realizacjami w poszczególnych wiekach?
Czy mógłbyś rozwinąć swoje zdanie, że nauka nie wyczerpuje racjonalności? Wygląda intrygująco 🙂
@GP: oczywiście, że to rozwiązuje zagadkę całkowicie, moim zdaniem w ogóle zagadki nie ma – jest wyłącznie problem używania zaśniedziałych definicji nauki 🙂
Filozofowie uprawiają naukę, ponieważ społeczeństwo uważa, że to co robią, to nauka (dając etaty, zasoby, katedry). Różdżkarze nie uprawiają nauki, ponieważ społeczeństwo uważa inaczej. Oczywiście, że role mogą się kiedyś zamienić, ale także i przypisanie do nauki nie może być czymś stałym.
@czereśnia,
„Popper jednak przy tym stawia jakieś kryteria co do określania, czy coś jest nauką, czy nie. ”
Zostawmy falsyfikacjonizm, w ogóle o nim nie wspominam. 🙂
„Czy mógłbyś rozwinąć swoje zdanie, że nauka nie wyczerpuje racjonalności?”
To dość proste. Po pierwsze, jak zauważyłeś w XIII wieku był inny wzorzec racjonalności niż w XXI. To nie znaczy jednak, że w XIII wieku ludzie byli nieracjonalni. A przecież trudno by było uznać w świetle obecnych standardów naukowych, że przynajmniej część tamtych wyników jest naukowa. Jest racjonalna, ale nienaukowa.
Zresztą po drugie nie ma jednego wzorca racjonalności – te wzorce się zmieniają. Nawet logika tutaj nie wszystko rozwiązuje, ponieważ interpretacja jej zasad – na przykład zasady niesprzeczności – bywa różna.
Po trzecie prosty przykład – w życiu codziennym każdy z nas jest raczej racjonalny. Pomijam niejasność co to znaczy, ale trudno jednocześnie twierdzić, że będąc racjonalni na co dzień uprawiamy naukę.
@pundit,
Mamy fakty, teraz trzeba je zinterpretować. Dlaczego tak jest? Andrzej Niemczuk, o którym tutaj kiedyś wspomniałem jest autorem bardzo ładnego zdania, które służy mi często za myśl przewodnią: „Dla teorii filozoficznych fakty nie są przesłankami, lecz przedmiotami”.
@GP: odpowiem krótko – „Against Method” 🙂
@pundit
To co napisałeś w piątek około 18. 30 jest wspaniałe. To jest tak piękny przykład rozumowania, że pozwolę się tym nacieszyć chwilę. Np. zdecydowano kiedyś w jakimś gronie iż z powodów korzyści kogoś prezydenta w \Polsce trzeba wybrać w wyborach powszechnych. A ostatnio argumentem głównym za utrzymaniem zakresu kompetencji tegoż jest argument wyborów powszechnych. Inny taki przykład: znajomy w pradawnych latach wywodził iż towarzysze z partii winni zarobki mieć większe niż nie towarzysze ponieważ są lepsi bowiem tak jest zapisane w statucie partii. Dostrzegasz podobieństwa tych trzech argumentacji?
@ czereśnia
„Jeśli tezy nie można sfalsyfikować, np. projektując eksperyment wykazujący jej poprawność lub niepoprawność, to nie można zaliczać jej do obszaru nauki.”
Święte słowa acz powinny być poprzedzone zdaniem: Ja tak uważam, to jest Mój wybór bowiem to stawia naukę w określonym położeniu związanym ze światopoglądem. Zatem piękne zdanie dla racjonalisty. A czy można sobie wyobrazić naukę nieracjonalną lub łatwiej nie mającą żadnych możliwości falsyfikacji tez na drodze eksperymentu? Wide np. właśnie kosmologia?
Z poważaniem W.
Trzeba tutaj dodać, że żądanie falsyfikowalności nie ma rygoru natychmiastowej wykonalności (mówiąc językiem prawnym).
Wiele teorii potrzebuje wielu lat rozwoju, aby (dajmy na to w fizyce) dojść metodami czysto matematycznymi do potencjalnie empirycznie weryfikowalnych stwierdzeń. A potem można jeszcze długo oczekiwać na praktyczną wykonalność weryfikacji.
W takim stanie „niemowlęcym” teorii fizycznej trudno odmawiać naukowości. Nawet te hipotezy kosmologiczne: dziś są tylko modelem matematycznym i nie dają testów do własnej weryfikacji, ale kiedyś?
W dodatku, skoro są matematyczne, to wyrzucając je poza nawias nauki musielibyśmy tam wysłać także matematykę, a na to zgody by chyba nie było.
Ogólnie, to nasi potomkowie rozstrzygną, czy te teorie powstania wszechświata są naukowe czy nie. My dziś w ten sposób oceniamy wysiłki uczonych dawnych wieków.
Podsumowując, nie ma moim zdaniem definicji nauki, którą dałoby się aplikować „tu i teraz”. Decyzja zawsze zapada później, raz trochę później, a raz dużo później.
@Wojtek: po prostu konsensus wśród naukowców jest jedynym realnie funkcjonującym kryterium, pozostałe są albo pozorne, albo falsyfikowalne.
@GP i racjonalność
Piszesz: „racjonalna, ale nienaukowa” — kłopot w tym, że ludzie w XIII wieku NIE byli racjonalni w tym znaczeniu, w jakim my jesteśmy. Wedle ICH standardów racjonalności, można powiedzieć, że oni uprawiali naukę. Nie ma przyczyny, dla której przez „naukę” mielibyśmy rozumieć tylko _obecny_ zakres wiedzy i metodologii; jeśli umówimy się, że jako „naukę” określamy aktywność ludzką, podlegającą pewnym kryteriom racjonalności, to w konsekwencji wszystko, co tym kryteriom podlega, powinno być tak nazwane (mimo że kłóci się to z intuicyjnym pojmowaniem nauki jako „tego, co robi się na uniwersytetach w XX i XXI wieku”).
„W życiu codziennym każdy jest raczej racjonalny” — doskonałe na pierwszy rzut oka, ale chyba trochę nieczytelne, kiedy się głębiej przyjrzeć. Bo co to znaczy „każdy”? co to znaczy „raczej racjonalny”? jak „racjonalny” w tym kontekście ma się do racjonalności w nauce?
@Wojtek
„Święte słowa acz powinny być poprzedzone zdaniem: Ja tak uważam, to jest Mój wybór bowiem to stawia naukę w określonym położeniu związanym ze światopoglądem. Zatem piękne zdanie dla racjonalisty. A czy można sobie wyobrazić naukę nieracjonalną lub łatwiej nie mającą żadnych możliwości falsyfikacji tez na drodze eksperymentu? Wide np. właśnie kosmologia?”
Ale to nie jest nawet mój wybór, tylko pogląd Poppera, który tu chwilowo propaguję 🙂 Ani słowa nie powiedziałam na razie na temat _moich_ poglądów 😛
IMO nic nie szkodzi na przeszkodzie określenia nauki nieracjonalnej czy też niefalsyfikowalnej. Wtedy tylko na własny użytek przyjmujemy, że nie zgadzamy się z Popperem (który przecież nie miał monopolu na rację, a jego definicja nie jest daną nam od sił wyższych), w kwestii tego, czym nauka jest, a czym nie jest i co wchodzi w jej skład.
@J.Ty. i matematyka
W tej dyskusji mam wrażenie, że zakładamy odgórnie, że falsyfikacjonizm jest wewnętrzną i konieczną cechą nauki. Ale właśnie o to chodzi, że nie jest — jest nią tylko w ujęciu Poppera; przecież tylko jeśli zgadzamy się z Popperem i przyjmujemy jego metodologię, możemy tak wyrokować. Jeśli się z Popperem nie zgadzamy, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby „naukę” zdefiniować sobie inaczej, tak samo jak kryteria naukowości. Nie wiem, co dokładnie Popper pisał o matematyce — ale prawdopodobnie, przyjmując jego wąską definicję nauki, faktycznie trzeba by było ją wyłączyć z tego, co on nazywał „nauką”.
„Wiele teorii potrzebuje wielu lat rozwoju, aby (dajmy na to w fizyce) dojść metodami czysto matematycznymi do potencjalnie empirycznie weryfikowalnych stwierdzeń. A potem można jeszcze długo oczekiwać na praktyczną wykonalność weryfikacji.”
Ale czy właśnie nie jest tak trochę z filozofią? Na przykład wysuwane przez wieki filozoficzne sposoby poznania. Obecnie mamy jako takie możliwości, żeby móc empirycznie zbadać mechanizmy, jakich nasz mózg używa, aby dokonywać poznania rzeczywistości. Czy to nie oznacza zatem, że powinnismy prześledzić historię filozofii i konsekwentnie wszystkie te poglądy filozofów, które obecnie możemy sprawdzić eksperymentalnie, włączyć w skład nauki? Tak samo teorie komunikacji, wszystko z obszaru psychologii itd. (Zresztą, czy kiedy filozofowie wysuwali swoje teorie, to czy nie mieli ambicji, żeby były to teorie faktycznie opisujące rzeczywistość, a nie tylko myślowe konstrukty, tworzone dla intelektualnej zabawy?)
Kłopot jest tylko taki, że w konsekwencji zostajemy z filozofią, która staje się w takim rozumieniu głównie zbiorem kompletnie błędnych tez dotyczących rzeczywistości.
@ czereśnia
Rozumiałem, ze jeśli dla poparcia swojego zdania cytujesz opinie autorytetu to ta opinia jest również twoim zdaniem. Inaczej była by to przewrotność.
@ J.Ty
Przez falsyfikowalność rozumiem również podanie ewentualnych warunków, metod czy tp. które pozwolą na sfalsyfikowanie. Nawet jeśli takowe są niemożliwe do uzyskania obecnie. Np sądy o Marsie dadzą sie sfalsyfikować po wyprawie na Marsa mówiąc w uproszczeniu.
Z poważaniem W.
@czereśnia,
„Nie ma przyczyny, dla której przez ?naukę? mielibyśmy rozumieć tylko _obecny_ zakres wiedzy i metodologii; jeśli umówimy się, że jako ?naukę? określamy aktywność ludzką, podlegającą pewnym kryteriom racjonalności, to w konsekwencji wszystko, co tym kryteriom podlega, powinno być tak nazwane (mimo że kłóci się to z intuicyjnym pojmowaniem nauki jako ?tego, co robi się na uniwersytetach w XX i XXI wieku?)”
Taka umowa raczej zaciemnia obraz nauki, niż go rozjaśnia. Ale jak sam piszesz – chodzi w nauce o pewne kryteria racjonalności moim zdaniem chodzi o to, że właśnie w nauce są one nieco inne niż w innych dziedzinach.
Co do racjonalności potocznej, to trudno mi teraz to bardziej sprecyzować i dlatego poprzestanę na takim bardzo ogólnym ujęciu.
@ GP :
No wlasnie, skoro nauka to „aktywność ludzka, podlegająca pewnym kryteriom racjonalności” to dlaczego odmawiasz naukowosc filozofii?
„Rozumiałem, ze jeśli dla poparcia swojego zdania cytujesz opinie autorytetu to ta opinia jest również twoim zdaniem. Inaczej była by to przewrotność.”
Jeśli powstało wrażenie, że używam Poppera jako autorytetu dla własnych poglądów, to to nie do końca tak. Po prostu podał on jedno z różnych kryteriów, jakie można przyłożyć przy decydowaniu, czy coś jest nauką, czy nie jest (a tak się składa, że akurat jego kryterium często się teraz przyjmuje jako „naturalne” czy wręcz oczywiste). GP co prawda w artykule nie zdefiniował nauki wprost — ale w pewnym momencie nawiązał do Poppera (choć co prawda nie wprost do falsyfikowania, ale trudno o nim nie pomyśleć, czytając o „podobieństwie ogólnego podejścia, jakie charakteryzuje nauki”). No to naturalne mi się wydało, żeby pociągnąć ten trop dalej 😛
Bo tak myślę, że jeśli będziemy sobie dyskutować o „nauce”, nie definiując tych kryteriów, to każdy będzie mówił i myślał o czym innym. I skończy się na tym, że każdy po prostu wypowie swoje zdanie, i dyskusja zdechnie. Wydawało mi się, że warto jednak dyskutować o konkrecie (jakimkolwiek), bo można chociaż spróbować się poprzekonywać. Jeśli przytoczenie czyjegoś nazwiska stworzyło wrażenie użycia „autorytetu”, z którym nie należy się spierać, to znaczy, że przeszkadza w dyskusji i może niepotrzebnie poszłam w tę stronę tak otwarcie.
Nie zmienia to jednak faktu, że istnieją _konkretne_ wizje nauki (niezależnie, czy ich twórcami jest ktoś sławny czy zupełnie anonimowy), i w zależności od tych wizji, według jednej filozofia nauką będzie, a według innej — już nie. A zaczęło się od tego, że w tekście GP, który tu dzielnie komentujemy, zabrakło mi wyraźnego argumentu, dlaczego w jego wizji filozofia do nauki się _nie_ zalicza. Bo niby tak (w obu przypadkach racjonalizm krytyczny), a niby nie (metody), i tak naprawdę kończymy z tym, z czym zaczęliśmy.
Krótko mówiąc: nauka tkwi w mroku, bo jej metody nie pozwalają na swobodne sięganie do rozumu (możliwy zarzut „nienaukowości” albo obowiązek zmatematyzowania badań należą do potężnych hamulców myślenia). Filozofia teoretycznie powinna korzystać z nieograniczoności rozumu bezgranicznie, ale stworzyła takie pojęcia, jak agnostycyzm i transcendencja – i przywiązała się do nich. W obu przypadkach istnieją bariery: tu – nie wolno, tam – nie mogę…
@J.Ty i GP: trochę przesadziłam odmawiając nauce bycia istotą. Jest także istotą (oprócz bycia poznaniem).
@jk,
„aktywność ludzka, podlegająca pewnym kryteriom racjonalności? to dlaczego odmawiasz naukowosc filozofii”
Ponieważ w filozofii te kryteria bywają:
a) takie same (sytuacja rzadka);
b) są badane;
c) są kwestionowane;
d) są modyfikowane na inne kryteria;
g) są w ogóle zarzucane;
h) są zupełnie inne.
I tak dalej (nic więcej nie przychodzi mi do głowy)… 😉 Nie sposób tego ujednolicić. W przypadku kryteriów racjonalności przypomina to jeden z fragmentów Rejsu – jaką metodą wybierzemy metodę głosowania.
@pundit
Odnoszę nieodparte wrażenie iż twoje rozumowanie o relacji nauka-naukowcy nosi znamiona tautologii. Acz paradoksalnie jestem skłonny zgodzić się z poglądem iż o tym co nauką jest a co nie jest decyduję każdy sam. Woluntarystycznie. Ot taki relatywizm definicyjny. Zatem dla mnie filozofia nauką jest bo tak mi się podoba. Dodatkowo nie pojmuję czemu dziedzina poznania, która urodziła się z filozofii ponieważ tak urosła staje się nauką po urodzeniu a przed urodzeniem nią nie jest. W którym momencie swego zaistnienia już nauką jest. Choć trzeba też przyznać się do tego, że zazwyczaj myślimy o nauce jako czynności intelektualnej, poznawczej opartej na rozumie i przez to racjonalnej. Zarzut nieracjonalności bywa często używany.
Z poważaniem W.
@ GP :
Hmmm… jakos to do mnie nie przemawia i nie bardzo rozumiem dlaczego te cechy kryteriow mialyby swiadczyc o nienaukowosci filozofii. O wiele bardziej przemawia do mnie argumentacja Wojtka-1942, ze cos co dalo nauke (te ktora nie podlega dyskusji) samo musi nia byc. Przeciez ojcowie filozofii byli wlasnie pierwszymi naukowcami, np. Arysteles robil co mogl aby objac swoje obserwacje i doswiadczenia rozumem, Platon chyba tez. Nie dostrzegam tez zadnych roznic miedzy wywodem matematycznym opartym na liczbach i filozoficznym opartym na slowach. Oczywiscie kryteria sa rozne dla matematyki i filozofii, ale nie uwazam, zeby dobor kryteriow decydowal o naukowsci lub nie. Problem jest z teologia. Rozwazania nad seksem aniolow uwazam za bardzo pouczajace, choc oparte wylacznie na fantazji. Moze wlasnie kryterium fantazjowania powinno dzielic nauke od dziedzin nienaukowych? W koncu poezja nauka nie jest.
@jk,
Przy takim podejściu, wszystko jest nauką – nie ważne czy jest oparte na określonych kryteriach, czy też na innych, czy w ogóle na żadnych. Dlatego moim zdaniem tylko pewne kryteria decydują o naukowości.
„Dlatego moim zdaniem tylko pewne kryteria decydują o naukowości.”
Ale jakie, skoro nie racjonalność — bo ta, jak mówisz, przynależna jest większej ilości dziedzin niż nauka?
Te kryteria to: metoda zdobywania i weryfikacji danych, teorii itp; język (ustalona jednoznaczna aparatura pojęciowa), przedmiot badań. W przypadku filozofii jako całości brak jest: metody i języka (z tym jest nieco mniejszy kłopot).
@Wojtek: to jest częściowa tautologia, oczywiście, ale trzeba uwzględniać dynamikę procesu – to jest społęczno-historyczno-kulturowe uwarunkowanie. Nauka to to, co robią naukowcy, ale droga do uzyskania statusu naukowca jest żmudna. Nauka to te dziedziny, które wybiły się na retoryczne umocowanie. Wiedza to inna nazwa pewnego rodzaju władzy, po prostu.
@GP: ponownie i namolnie: różdżkarstwo, ufologia, itp. mumbo jumbo. W swoich własnych ramach ma metodę zdobywania i weryfikacji danych, teorii itp; język (ustaloną jednoznaczną aparaturę pojęciową), przedmiot badań. Mimo to nauką nie jest.
@pundit,
No właśnie – i to umożliwia weryfikację tych dociekań. Znam naukowców, którzy nie są niechętni spekulacjom w tych dziedzinach. Nauka charakteryzować się powinna tym, że niczego z góry się nie przesądza.
A co z tradycją, by pod (prawie) każdym wpisem było nawiązanie do Lema? Może nie było tam definicji nauki, ale był jej skrócony opis, jako jednego z wyrobów maszyny robiącej rzeczy na „N”. 😉
A prosiłbym autora bloga o napisanie czegoś o filozofach bawiących się w naukę. Na przykład taki Thomas Metzinger. Filozofia + neuronauki + itp.
Autor niestety posiada znikomą wiedzę na ten temat.
Zasadniczo zgadzam się z autorem tego posta prosiłbym jednak o rozwinięcie dwóch kwestii, które szczególnie zwróciły moja uwagę:
1. „Podobnie jak to jest z nauką, tak też i w przypadku filozofii nazwa ta obejmuje raczej pewien zbiór różnych dyscyplin filozoficznych. Tyle tylko, że nawet w przypadku tych dyscyplin trudno jest o precyzyjną zgodę co do: ich przedmiotu, języka i metody. O ile w dwóch pierwszych wypadkach o taką zgodność można jeszcze uzyskać, chociaż jest ona na poziomie ?mniej więcej zgódźmy się, że??, o tyle kwestia metody jest otwarta.”
Jakie „dwa pierwsze wypadki” [dyscyplin filozofii] autor ma na myśli?
Nie znalazłem tego w tekście.
2. ten fragment interesuje mnie najbardziej”
metody naukowe jak i nauka w ogóle jest zbudowana na pewnych rozstrzygnięciach filozoficznych, a ponieważ są one czynione w punkcie wyjścia nie stosują się do nich (jeszcze) metody naukowe.”
Jeśli dobrze interpretuje nawias ma wyrażać wiarę autora w to, że wspominane [wyjściowe] „rozstrzygnięcia filozoficzne” leżące u podstaw każdej teorii naukowej będzie kiedyś można (właśnie co? udowodnić? rozstrzygnąć jako słuszne? ) za pomocą metod naukowych?
Prosiłbym o rozwinięcie co auto miał na myśli 🙂
Pozdrawiam.
Z całym szacunkiem, ale dla mnie FILOZOFIA była jest i bedzie nauką, powiem więcej JEST MATKĄ I KRÓLOWĄ WSZYSTKICH NAUK, bez względu czy ktoś sie na to zgodzi czy też nie… Pozdrawiam serdecznie wszystkich…
Najbardziej, wydaje się, precyzyjne rozgraniczenie nauki (logiki od greckiego słowa: logos) od filozofii, która zawiera również mistykę, od greckiego mythos, pojawia się w pracy: „Tomasz Lesz: Rachunek logiczny, czyli zapomniany kanon”. Wystarczy kliknąć i kolejno poczytać: Wprowadzenie do spraw logicznych, czyli naukowych (1 stronę tego wprowadzenia) oraz Poznanie i jego formalizacja (5 stron formatu A4), a dla dociekliwych jeszcze Podsumowanie (5 stron). Mamy tam pełne odmitologizowanie nauki, jako uzgodnionego stanu wiedzy na temat materii poznawanej przez rozumienie i wartości poznawczej nauki jaką jest prawda (materialna).