Miesiączka z głowy

Niektóre działaczki prawicowo-katolickie twierdzą, że miesiączkę miewają przez mózg. Warto zbadać ich fizjologię. Może tak jest naprawdę i niektóre panie wierzą, iż krwotok z nosa może mieć związek z okresem. Zagadką nauki pozostaje, dlaczego ten fenomen dotyka wyłącznie osoby zbliżone do Akademickiego Stowarzyszenia Katolickiego SoliDeo.

W czasie dyskusji na UW pt. „Czy Maryja była feministką?” pani Hanna Wujkowska, jak donosi prasa codzienna – lekarz medycyny (warto sprawdzić, media mogą kłamać!) – stwierdziła, że kobieta nie może być papieżem z powodu przedmiesiączkowego obrzęku mózgu. Obrzęk ów miałby powodować, że kobiety w okresie przedmenstruacyjnym tracą rozsądek i nie są w stanie podejmować racjonalnych decyzji.

W powyższy sposób katolicka prawica ośmiesza nie tylko siebie samą, ale i cel, jaki jej przyświeca: stworzenie społeczeństwa bogobojnego, trzymającego się litery Pisma Świętego (nie ducha, bo ten jest raczej po stronie socjalistów), zdominowanego przez tradycję, mężczyzn (najlepiej w czarnych sukniach) i  autorytet władz kościelno-państwowych.

Są to idee żywcem przejęte z wieków średnich. Główną zasadą tego staroświeckiego sposobu myślenia jest obrona każdej tradycji. Każdej, ale tylko z grupy tych, które akurat pasują do fundamentalistycznych poglądów budowniczych niebiańskiego ładu na Ziemi.

Mogłoby wydawać się, że wszelkie dyskusje z nawiedzonymi fundamentalistami nie mają sensu. Przekonana do miesiączkowania via mózg pani doktor nie ustąpi pod wpływem żadnych argumentów. Po co więc prowadzić z tymi ludźmi jakikolwiek dialog?

A no właśnie po to, aby szersza opinia publiczna mogła dowiedzieć się, co też te panie wygadują. Jednym słowem – trzeba szerzyć informacje o ich ideach (choć oczywiście nie same idee) właśnie dlatego, iż one same wykazują bezsens owych fundamentalistycznych twierdzeń.

Do tej grupy należą poglądy, jakoby masturbacja prowadziła do zaburzeń psychicznych (w domu katolickiego fundamentalisty na 100 proc.), homoseksualizm był gorszy od heteroseksualizmu (a to niby dlatego, że geje i lesbijki nie mogą mieć ze sobą dzieci, choć nie każdemu musi zależeć na ich posiadaniu), a używanie gumowej prezerwatywy prowadziło do raka (nie bardzo wiadomo czego – prącia czy pochwy, wiec studia wielebnych fanatyków czystości nad tym tematem muszą trwać nadal, choć sama myśl o nich w katolickim działaczu sieje zgorszenie).

Domagając się szerokiej informacji o twierdzeniach katolickich fundamentalistów zapewne trafię na opór racjonalistów: przecież nie można nagłaśniać takich bredni. Niestety, w demokracji nie ma na to siły. Trzeba paniom z obrzękiem mózgów pozwolić głosić ich „prawdy”. Ważne jednak, by nie zostawiać głosicieli tych prawd samych sobie.

To z tego właśnie powodu ksiądz Rydzyk nie skorzysta nigdy z propozycji Donalda Tuska, który chciał wybrać się do Radia Maryja. Rydzyk jest specem w swej dziedzinie i wie, że głoszenie fundamentalistycznych poglądów wymaga ciszy i skupienia i nie znosi najmniejszych nawet znamion dialogu i wymiany myśli. Aby było skuteczne, musi być głoszone ex cathedra.

Dlatego zachęcałbym do częstego organizowania podobnych spotkań, jak to ostatnie z UW i proponuję tytuł następnego: „Czy Jezus był gejem?”. Następne może być np. „Czy Bóg jest ślepy?”, lub „Czy Duch Święty podlega grawitacji?”.

Jest wielkim postępem, że z fundamentalistami dyskutuje się o miesiączce, seksie oralnym i analnym wykonaniu homo i hetero, płynach ustrojowych itp. Jeszcze w XIX wieku bogobojni tradycjonaliści w ogóle nie chcieli tych słów wymówić. Dziś publicznie głoszą swoje sądy o prezerwatywach, macicy i prąciu czy jądrach (np. umieszczonych przez artystkę na krzyżu) i słowa te zupełnie gładko przechodzą im przez usta.

Jacek Kubiak


Fot. seriykotik1970, Flickr (CC SA)