Przypadkowe odkrycie
Przypadek odgrywa wielką rolę w rozwoju nauki. Zaplanowanie wielkiego odkrycia jest praktycznie niemożliwe z tej prostej przyczyny, że nie sposób przewidzieć istnienia czegoś zupełnie nieznanego.
Nie mam zamiaru podważać sensu pisania projektów badawczych. Ale tylko dlatego, że to jedyny rozsądny sposób na zdobycie pieniędzy na badania. Opisanie tego, co chciałoby się robić wydaje się logiczne i sensowne. Jednak przywiązywanie zbyt dużej wagi do tego, co zawarło się w projekcie, jest kolosalnym błędem. To bowiem najlepszy sposób na przejście obok wielkiego odkrycia.
Z tych właśnie względów coraz częściej agencje przyznające granty przewidują oddzielne sumy na tzw. projekty wysokiego ryzyka. To dobra droga, ale sądzę, że ideałem byłoby sponsorowanie wyłącznie projektów wysokiego ryzyka. To jednak – nomen omen – zbyt duże ryzyko dla owych zbiurokratyzowanych agencji. Biurokracji nie zależy bowiem na samych odkryciach, a jedynie na dokładnym rozliczeniu każdego centyma czy złotówki.
Udało mi się w życiu zdobyć kilka grantów, ale nie przypominam sobie żadnego, w którym z góry przewidziałbym jakieś odkrycie. Świetnie natomiast przypominam sobie kilka własnych zupełnie przypadkowych odkryć.
Jedno z nich wynikło z tego, ze poprosiłem techniczkę, żeby sprawdziła, co dzieje się z białkiem o nazwie cyklina B w próbkach, które zbieraliśmy do badań białka Mos. Zupełnie nie pamiętam, co z badania tych próbek wynikło na temat białka Mos, natomiast wynik dotyczący cykliny pamiętam świetnie – stał się bowiem podstawą publikacji w EMBO Journal.
Jeszcze bardziej zaskoczyły mnie wyniki mojej aktualnej doktorantki, która bada rolę białka EP45 w oocytach Xenopus. W pewnym momencie byliśmy zupełnie zdesperowani, ponieważ wyniki sugerowały, że białko to, wbrew wcześniejszym doniesieniom, w ogóle nie ma żadnego udziału w badanym przez nas procesie dojrzewania oocytów.
Z wielkim zdziwieniem stwierdziliśmy w końcu, że wyłącznie oocyty marnej jakości (nieczułe na niskie stężenie hormonu prowokującego dojrzewanie) reagują na zwiększenie w nich ilości tego białka. Stąd był już tylko krok do wniosku, że EP45 poprawia jakość oocytów. A skoro tak, to może mieć wielkie znaczenie nie w samej regulacji interesującego nas procesu, ale dla… ewolucji gatunku.
Można bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której następuje wywołany zmianami środowiska spadek stężenia owego hormonu u samic. Wówczas tylko oocyty posiadające wystarczająca ilość zupełnie zbędnego przed zmianami białka EP45 będą mogły rozpocząć proces dojrzewania niezbędny do rozrodu. W tej szczególnej sytuacji EP45 może stać się zbawcą gatunku, zapewniając mu w miarę normalną możliwość dalszego rozmnażania.
Na ewolucję gatunków składają się takie właśnie przypadkowe zdarzenia wywołane zmianami warunków środowiska (spadek stężenia hormonu) i pobudzenia procesów, które w poprzednich warunkach nie miały większego znaczenia (ilość EP45 w oocytach). Nie sposób przewidzieć, kiedy nastąpią jakie zmiany i które procesy będą w stanie pomóc przetrwać gatunkowi.
Gdybym więc w moim projekcie grantu napisał, że będę chciał badać rolę białka EP45 w procesie ewolucji, to zostałbym wyśmiany. Ba, zaczynając badania w tym kierunku nie miałem najmniejszego przeczucia czy wskazówki, że doprowadzą one do odkrycia związanego nawet luźno z teorią ewolucji. Dlatego dopiero teraz pochłaniam literaturę na ten temat z duszą na ramieniu, zastanawiając się, czy ktoś już przede mną doszedł do wniosku, że na pozór zupełnie bezużyteczne procesy mogą odgrywać nieocenioną rolę w procesie ewolucji.
Jacek Kubiak
Fot. squacco, Flickr (CC SA)
Komentarze
Moim zdaniem w tym tkwi piękno nauki. Przed studiami sądziłem, że praca naukowa jest nudna – ot siedzenie w labie i robienie doświadczeń. Teraz pomimo, że dla niewtajemniczonego obserwatora wydawałoby się to jeszcze bardziej nudne, uważam, że jest to coś wspaniałego. Dreszczyk w oczekiwaniu na wyniki powoduje, że chce się to robić. Jeśli dołożymy do tego jeszcze wizję publikacij… 😉
Wszystkim zainteresowanym kwestią roli przypadku w nauce polecam znakomity (choć leciwy) serial BBC „Connections” autorstwa Jamesa Burka oras tego samego autora „The day that the universe changed”. Mimo upływu lat dalej oględa się znakomicie.
@ Mateusz Koryciński :
Ja po 25 latach pracy nakowej caly czas tak uwazam. Szkoda tylko, ze jak sie w propozycji grantu napisze, ze sie zrobi fajne odkrycie, ale jeszcze nie wiadomo czego, to pieniedzy nie dadza. Gorzej, bo gdyby dali to mieliby klopoty z CBA. 😉
@Mateusz
To po co na studia szedłeś? Ja dlatego, że wiedziałem, że właśnie nudno nie będzie. Przez podstawówkę i liceum widziałem mamę liczącą co miesiąc dochody, przychody, sumującą słupki, podatki etc i wiedziałem, że księgowość i praca biurowa to dead end. Ekscytowałem się studiami naukowymi, bo wiedziałem, żę tam na końcu będzie znak zapytania. I to jest najbardziej ekscytujące!
@jk
Niestety taka prawda. Generalnie widzę, że w Polsce strasznie ciężko jest o pieniądze na badania naukowe i chyba nie widać nadziei na poprawę tego stanu rzeczy… Rozsądnym wydaje się wyjazd za granicę i to nie tylko z racji perspektywy lepszej płacy (z tego co się orientuję PhD scholarship w Niemczech wcale taki wysoki nie jest) ale właśnie pieniędzy na badania. Pytanie tylko jak Polska nauka ma iść do przodu skoro tracimy naszych najzdolniejszych absolwentów, którzy mogliby wnieść do niej wiele…
@Ekolog
Z pewnego rodzaju ‚wstydem’, choć nie do końca muszę przyznać, że na studia trafiłem przez przypadek bo nie celowałem pierwotnie w biotechnologię. Koniec końców wkręciłem się w to i to chyba nieźle. Teraz gdyby mi ktoś powiedział żebym poszedł na pierwotnie zamierzony kierunek uśmiechnąłbym się szeroko i pobiegł do labu. ;]
@Mateusz – no to przyznaj się, co to był za upatrzony wcześniej kierunek 😛
@Ekolog
Cóż innego jak medycyna. 😉 Teraz za nic się nie zamienię. 😛