Gdzie jesteś, o śmierci?

Dlaczego mi zależy na tym, by coś dobrego zostawić w ludziach mi najbliższych?

Chciałbym napisać parę słów o śmierci. Kłopot w tym, że wszystko wydaje mi się banalne, chociaż sama śmierć banalna nie jest. Myślenie człowieka (przynajmniej człowieka Zachodu) jest na ogół oparte na dualizmach. Chodzi o takie dualizmy jak: prawda-fałsz, podmiot-przedmiot, byt-nic, dobro-zło itp. Same w sobie każda strona z tej pary to czyste i absolutne skrajności, doskonałe w swej abstrakcji. Takie pary powstały, by coś złapać w rzeczywistości, która rozpięta jest między nimi. Więc jak śmierć to i życie.


Śmierć ujawnia wartość życia. Im człowiek jest starszy, tym tych śmierci więcej, bo po prostu więcej pamięta. Stojąc nad grobem kolejnej osoby, z którą dane mi było się w życiu spotkać, nieuchronnie zadaję sobie pytanie i o to, czym jest śmierć, i o to, jak ten koniec bycia tutaj przyjąć, i o to, jakie to ma znaczenie dla mnie, a wreszcie i o to, co najważniejsze w życiu. Co bym chciał zostawić po sobie? Czuję, że dotykam jakiegoś fundamentu i że jest on tak podstawowy, że nieuchronnie powiem jakiś komunał.

Czemu śmierć jest taką perspektywą, z którą trzeba się mierzyć? Chyba po prostu dlatego, że najzwyczajniej w świecie boli i ból ten nie znika. Jest w tym też nieuchronność samej śmierci, śmierci mojej i śmierci kogoś bliskiego. Więc znów dualizm: ja-inni. Wymiar śmierci kogoś innego (bliskiego) i wymiar mojej śmierci.
W śmierci bliskiej osoby jest wyraźna nieodwracalność. Już nie zadzwoni, już nie przyjdzie. Już nie ma nadziei, że to tylko chwilowe, że może napisze, odezwie się. Po prostu koniec, z którym trzeba sobie jakoś poradzić, a i tak będzie boleć w rocznicę urodzin, czy śmierci, czy w Zaduszki, czy po prostu przy wspominaniu.

I wymiar mojej indywidualnej śmierci. Kiedyś to wszystko zostawię. Chociaż to źle powiedziane, bo nie będzie w tym udziału mojej woli. Po prostu zostanie to pozostawione. Co zostawię? Pustą ziemię, niezałatwione sprawy, czy może coś najzwyczajniej w świecie dobrego? Lecz nawet to nie do końca zależy ode mnie. Najciekawsze jednak dla mnie jest pytanie, dlaczego mi zależy na tym, by coś dobrego zostawić w ludziach mi najbliższych? Czy chodzi o samotność i lęk próbę poradzenia sobie z nimi w ten sposób? Na pewno nie to. Chodzi o to, że śmierć pokazuje mi, co jest ważne. W doświadczeniu tym znajduję tylko taką myśl, że tak naprawdę ważne jest tylko to, co dobre. Ale dlaczego ważne, to nie wiem, tak już jest po prostu.

W ten sposób docieram do absolutu i Absolutu. Absolutu pisanego wielką literą i tego nieco mniejszą. Bo jeśli dobro pozostawione po sobie jest tym co najważniejsze, to jest to absolut mały. Ale skoro tak po prostu jest, to na moje wyczucie dlatego, że taki jest Absolut pisany wielką literą. Podkreślam, że to tylko na moje wyczucie – szkoda mi czasu na jałowy spór o to, czy Bóg jest, czy go nie ma.

Jak to jest z tą śmiercią? Miałem pisać o niej, a piszę o dobru, wartości, Bogu, bólu czy dualizmach. Widzę więc kolejną rzecz – jak jest śmierć, to jest również ucieczka od niej i zamiana na pisanie o innych rzeczach.

Piszę te słowa całkiem serio – niedawno ktoś mi zmarł i dużo mi to dało do myślenia. Muszę dać temu upust.

Grzegorz Pacewicz

Fot. Ken-ichi, Flickr (CC SA)