Ludzkie pojęcie przechodzi



In vitro? Wracamy do średniowiecza

To co aktualnie wyprawia się w Polsce w sprawie in vitro przechodzi ludzkie pojęcie. Najwyraźniej wracamy do średniowiecza! Następny projekt ustawy kół przykościelnych może zażądać przywrócenia zależności feudalnych.

Projekt ustawy zakazującej przeprowadzania zabiegów in vitro w każdym normalnym kraju sprowokowałby wyłącznie wzruszenie ramion 99 proc. parlamentarzystów. Folklor polityczny istnieje wszędzie, ale tylko u nas trąbią o jego pomysłach media, pochylają się nad jego przemyśleniami z pełną powagą czołowi politycy, owe średniowieczne poglądy wzbudzają zainteresowanie opinii publicznej i ożywione publiczne dyskusje.


Problem in vitro jest całkowitym wymysłem rzymsko-katolickiej hierarchii kościelnej. Filozoficzna otoczka odwołująca się do prawa do życia jest oparta wyłącznie na „prawdach” religijnych, które do praw stanowionych przez Sejm mają się nijak. W całym cywilizowanym świecie Polska stanowi wyjątek. Wyjątek chory.

Sytuacja jest chora nie tylko dlatego, że zakazywanie przeprowadzania zabiegów zapłodnienia in vitro jest narzucaniem wszystkim Polakom woli fundamentalistów religijnych (do których należy dziś papież, i, jak widać z działań biskupów, także polscy hierarchowie), ale również dlatego, że akceptacja tego typu prawa będzie miała niezwykle istotne następstwa.

Jeśli w imię katolickiego Boga, w usta którego księża wkładają słowa, których, o ile mi wiadomo, nigdy nie wypowiadał, bo skąd miał wiedzieć, że będziemy kiedyś robić zapłodnienie in vitro, zakaże się pewnej praktyki medycznej wszystkim, to czemu nie spróbować następnie po prostu owych wszystkich na katolicyzm siłą nawrócić? Wolne żarty? Wcale nie jestem pewien.

Dziś w Sejmie sytuacja jest taka, iż wystarczy, że jeszcze kilku posłów okaże się kołtunami, by projekt zakazu przeszedł. Tzw. ?projekt społeczny?, nie tylko zakazujący, ale i karzący lekarzy za dokonywanie zabiegów in vitro, wczoraj co prawda w Sejmie odrzucono, ale aż 40 proc. posłów (!) chciało takiej absudralnej ustawy. Wystawianie wolności wyznania na próbę – bo wysondowanie takiej możliwości jest głównym celem propozycji zakazania in vitro – w normalnej demokracji nie ma żadnych szans powodzenia. Widać, u nas demokracja jest nienormalna, bo szanse są dość duże; przy aktualnym poparciu 40-procentowym Kościół może liczyć na szybkie dociągnięcie do 50.

Jeśli można byłoby w Polsce karać więzieniem lekarza ateistę, żyda, muzułmanina czy protestanta (te religie nie maja problemu z zapłodnieniem in vitro) za przeprowadzenie zabiegu in vitro, to bez oglądania się na całą resztę praw i obowiązków obywatelskich zawartych w Konstytucji i ustawach stalibyśmy się automatycznie państwem wyznaniowym. Jeśli kiedyś projekt podobny do tego „społecznego” przeszedłby w Sejmie, to kto powstrzymałby Kościół – bo przecież to on jest prowodyrem tej akcji – przed przeprowadzeniem ustaw przykładowo przywracających feudalizm: przywiązanie chłopa do ziemi, płacenie dziesięciny, karanie chłostą pospólstwa za nieposłuszeństwo wobec kleru i szlachty?

Przez wieki Kościół twierdził, że są to prawa naturalne, dane prze Boga. Czemu teraz do nich nie wrócić? Skoro zapłodnienie in vitro jest zbrodnią, to dlaczego podniesienie ręki przez kmiecia na pana miałoby ujść temu pierwszemu płazem? Bo nie wiadomo, kto ma dziś być kmieciem, a kto panem? A od czego jest Sejm? Przecież można to zawrzeć w jakiejś stosownej „społecznej” ustawie. Konia z rzędem temu, kto wskaże zasadnicze różnice między karaniem za przeprowadzanie zapłodnienia in vitro i za czary. Powie ktoś, że żartuję? Nie, nie widzę zasadniczych różnic. Dla mnie opowieści o ingerowaniu lekarza w boskie prerogatywy podczas zapłodnienia in vitro mają tę samą wagę co opowieści o rzucaniu uroków i lataniu na miotłach. Po wejściu w życie zakazu stosowania in vitro każde inne prawo będące wymysłem biskupów katolickich (bo przecież nie innych) będzie mogło w Polsce wejść w życie.

Biskupi mogą, a może nawet powinni, zakazać poddawania się zabiegom in vitro katolikom. Mogą, i powinni, zakazać lekarzom katolickim przeprowadzania takich zabiegów. To samo z używaniem prezerwatyw i „Matki Pigułki” – jak pisał na łamach „Rzeczpospolitej” red. Tomasz Terlikowski. Z ambony mogą swoim wyznawcom zakazywać wszystkiego, czego tylko zapragną. Ale w imię czego Sejm miałby zakazywać używania kateterów, aspiryny czy wody utlenionej? Wyłącznie w imię powrotu do średniowiecza.

Ludzkie pojęcie przechodzi właśnie w Polsce swój egzamin dojrzałości.

Jacek Kubiak

Fot. greg.turner, Flickr (CC SA)