Jeszcze o profesorze Wolszczanie
Jeszcze trzy uwagi.
Trudno nie otworzyć jakiegokolwiek portalu z blogami, by nie natknąć się na komentarze dotyczące sprawy prof. Aleksandra Wolszczana. Jeżeli przeżuwanie jest elementem trawienia, to chyba doniesienia o agenturalnej działalności astronoma trzeba długo przeżuwać, by dały się strawić. Stąd taki ruch w blogosferze na ten temat. Dorzucę i ja swoje uwagi.
Po pierwsze, działalność ta w żaden sposób nie narusza oceny prac naukowych prof. Wolszczana. Ich ważność i wartość zależy od przestrzegania metodologii, a nie kwalifikacji moralnych i spotkań astronoma. Jeżeli poszukiwanie prawdy jest głównym celem nauki, wyznaczającym etos pracy naukowej, to chyba żadne normy w tym względzie nie zostały naruszone.
Rzecz dotyczy czegoś innego. Pracownicy naukowi funkcjonują również jako grupa społeczna, a tu przestrzeganie zasad moralnych i dobrych obyczajów jest ważne w każdym wypadku. W mojej ocenie prof. Wolszczan naruszył normy moralne, które obowiązują w życiu społecznym. Różnie można oceniać system polityczny PRL i osiągnięcia tego ustroju, ale jedno jest chyba pewne, że donoszenie na kolegów czy członków rodziny i współpraca z ówczesną bezpieką, były moralnie niedopuszczalne. Jacek Kubiak pisał na blogu, że w pracy naukowej i w staraniach o wyjazdy zagraniczne, nie dało się uniknąć kontaktów z bezpieką. Ale istniała pewna granica przyzwoitości, której nie należało przekraczać. Oddzielała ona właśnie konfidentów od ludzi przyzwoitych lub próbujących zachować się przyzwoicie w nierzadko dla nich trudnych sytuacjach. To druga sprawa.
Po trzecie, myślę, że ocena tej działalności może być obecnie tylko moralna. O ile mnie pamięć nie myli, Trybunał Konstytucyjny uchylił zapisy zakazujące pracy współpracownikom bezpieki. Ciekaw jestem, czy istnieją jakieś zapisy prawne uniemożliwiające dalszą pracę w dotychczasowym miejscu zatrudnienia profesora.
Łatwo jest samemu moralizować, dlatego myślę, że ocena moralna w tym względzie należy przede wszystkim do tych, na których odbiła się agenturalna działalność naukowca. To przede wszystkim przed nimi odpowiada prof. Wolszczan, jak i każdy, kto się znalazł w podobnej jak on sytuacji.
Mnie interesują fakty w tym względzie. Fakty, które wcześniej czy później i tak wychodzą na jaw, nie tylko w tym wypadku, ale także w przypadku wielu innych osób. Ważne jest dla mnie to, jak do tych faktów odnosi się Wolszczan. Jeżeli miałbym coś oceniać, to tylko jego zachowanie już po ich ujawnieniu. Tutaj pojawia się coś z trójki wyjaśnień, które słyszałem wcześniej. „Nie donosiłem. Ewentualnie czyniłem to nieświadomie i pod naciskiem. Nikogo nie skrzywdziłem”. Czyżby? I nie jest to pytanie retoryczne, ale na nie profesor Wolszczan musi przede wszystkim odpowiedzieć sobie sam.
Grzegorz Pacewicz
Fot. ludek (GNU Free Documentation License)
Komentarze
Dodam swoje 3 gorsze co do donoszenia na rodzine. Oczywiscie cos takiego wyglada na pierwszy rzut oka wrecz strasznie (troche jak kazirodztwo, albo gwalt ojca na dzieciach). Czesto w kontaktach z UB wcale nie mialo takiego charakteru. Mam kogos w rodzinie, komu ufam, bo znam te osoba od 30 z gora lat, kto wedlug zapiskow UB donosil na swoich braci. Wygladalo to tak, ze byl wzywany na UBecje i wypytywany o braci, ktorzy ucieki zagranice. Wszystko co mowil UBecji bylo ustalone z obydwoma bracmi przez telefon – uznali, ze lepiej bedzie dla wszystkich (a szczegolnie dla tego btata, ktory zostal w Polsce) odpowiadac UBecji na pytania niz isc w zaparte i grac glupa. Jednak UBecy zapisywali to tak jakby ow brat donosil na swoich braci. No i teraz, gdyby osoba owa byla politykiem, znaym astronomem czy aktorem moznaby mu wyciagnac taka teoretycznie najgorsza ze zbrodni donosicielstwa. I jak mialby sie z tego tlumaczyc? Zreszta dlaczego mialby sie ze swoich rodzinnych spraw publicznie tlumaczyc? Tylko dlatego, ze z butami weszla w nie UBecja?
Dlatego jestem bardzo sceptyczny co do donoszenia na rodzine. Wlasnie „donoszenie” na rodzine wydaje mi sie najmniej grozne i najmniej obrzydliwe, jesli w ogole bylo obrzydliwe. Proponuje wiec w tej dyskusji zostac przy donoszeniu na kolegow i nieprzestrzeganiu niepisanego kodeksu zachowania obowiazujacego w srodowisku akademickim, a spraw rodzinnych w ogole nie poruszac.
Słusznie. Zgoda. Trzymajmy się tego, co napisałeś:
„Proponuje wiec w tej dyskusji zostac przy donoszeniu na kolegow i nieprzestrzeganiu niepisanego kodeksu zachowania obowiazujacego w srodowisku akademickim, a spraw rodzinnych w ogole nie poruszac.”
@GP,
Pisałem wcześniej, że grzebanie innym w papierach to dla mnie żenada i nie czuję się na siłach bycia moralnym nad nimi sędzią.
Napiszę więc krótko o minusach mody na rozważanie grzechów innych: lustracja na początku 90 lat miała dotyczyć wąskiego grona ludzi najbardziej uwikłanych a jej celem miało być zapobieżenie szantażowi tych ludzi przez obce wywiady w czasie pełnienia stanowisk państwowych.
Obecnie sama lustracja zmieniła charakter: wykształciła się z czasem profesjonalna grupa rodzimych mudzahedinów moralności uzbrojonych w „łajnobomby” z SBckich papierów. Zdołali oni narzucić w zyciu publicznym własną optykę, zbiezną z optyką SB – na każdego znajdzie się papier, no chyba że ten ktoś jest z nami.
W tej sytuacji wszelkie rozważania na temat win innych sprzed 30 lat warto zawiesić, bowiem mimowolnie wpisują się one w spektakl, który nie służy niczemu dobremu.
Pozdrawiam,
@ Art63 :
Nie sadze, aby to co piszemy na blogu (podkreslam, ze na blogu) mialo wiele wspolnego z lustracja. Nikogo nie lustrujemy, bo i nie mamy do tego prawa. Dyskutujemy tu (i do tego sluzy blog) rzeczy istotne dla srodowiska naukowego i to nie od sprawy prof. Wolszcana zaczelismy. Tez uwazam, ze grzebanie w zyciorysach jest dosc obrzydliwe. Zdecydowalem sie napisac poprzedni wpis tylko dlatego, ze prof. Wolszczan publicznie, w mediach tlumaczyl sie z tego co napisala GP, a nie dlatego, ze GP cos napisala. Czy jasne jest to co pisze?
I, podkreslam, tylko dlatego, ze prof. Wolszczan podjal publiczna dyskusje na ten temat napisalem co mysle. Albowiem publiczne tlumaczenia prof. Wolszczana probowaly wciagnac mnie (tzn. kazdego, kto byl naukowcem za PRLu) do jego nieudolnej obrony. Powtarzam na tym blogu po raz chyba dziesiaty, ze polemizuje glownie z ta teza prof. Wolszczana, ze wszyscy wtedy donosilismy. A to jest wierutnym klamstwem ze strony prof. Wolszczana i dla mnie to wlasnie jest dowodem na jego intelektualna malosc i zaprzanstwo, a nie to, ze donosil w latach 70. i 80.
Dodam tez, ze podalem swoj wlasny przyklad nie po to zeby sie chwalic (nie ma tam chyba nic takiego godnego chwalenia sie, a pisze np., ze pewnie by mnie zlamali, gdyby w ogole ktos probowal mnie zlamac – co moim zdaniem nie jest przechwalka), a dlatego, ze na wlasnym przykladzie jest najlatwiej i najpewniej tlumaczyc jak bylo.
Swoja droga zadziwiajace jest, ze w dyskusji nt. donoszenia do UBecji, osoba poruszjaca ten temat jest bardzo czesto stawiana nawet nie na rowni z donosicielem, ale ponizej jego poziomu moralnego. Dla mnie to bardzo zastanawiajace (po szczegoly odsylam do dyskusji po wpisie ‚Prof. Wolszczan donosi’).
PS. Dla jasnosci dodam, ze GP w tym komentarzu to Gazeta Polska. 🙂
Art63,
Napisałem już przed kim moim zdaniem Wolszczan i inni ludzie w podobnej sytuacji odpowiadają. Sam mówisz o „winach”. Otóż moim zdaniem rozwiązaniem problemu win z tamtych czasów nie jest zapomnienie o nich. To i tak wraca i będzie wracać pewnie przez lata.
@jk,
Dziękuję za komentarz. Myślę, że dobrze zrozumiałem Twój wpis nt. profesora. Chciałem ze swojej strony wyrazić poględ, że podejmując dziś tego typu dyskusję nawet z najszczerszymi intencjami trudno uniknąć wpisywania się w szeroki nurt polskiego McCarthy’zmu: osoby najgłośniej dziś oskarżające same nie są wzorem cnót zaś debata publiczna wokół SB nie ma na celu rozliczenia tego okresu tylko walenie we wrogów politycznych. Nie sądzę aby w takich warunkach możliwe było wyjaśnienie czegokolwiek.
Myślę, że w tej sytuacji lepiej poczekać aż opadnie kurz bitewny i robić swoje, przyglądając się uważnie tym, co najgłośniej krzyczą. Ot, taki pogląd:)
@GP,
Nie proponuję o niczym zapominać. Twierdzę, że rozważając te tematy właśnie teraz uczestniczę mimowolnie w spektaklu organizowanym przez osoby, których działalność uważam za szkodliwą i na dodatek tańczę tak, jak mi zagrają. A nie mam ochoty.
@ Art63 :
Oczywiscie takie ryzyko istnieje, ale nabranie wody w usta nie wydaje mi sie idealnym wyjsciem. Znow wyjde na samochwale, ale chyba wole sie narazic, ale cos, co uwazam za istotne jednak na tym blogu podyskutowac.
Chyba kazdy, kto sledzi ten blog wie, ze daleko mi do lustratorow.
Mi szczerze mówiąc publiczne roztrząsanie czyjejś moralności przypomina dwie rzeczy, po pierwsze proces inkwizycyjny, a po drugie plotkarstwo osiedlowe, czyli forum na którym rozstrzygane są prywatne kwestie różnych sąsiadów. A gdzie tu miejsce na sumienie? To jest najwyższa instancja rozstrzygająca. Jeśli profesor zgodnie z sumieniem stwierdził, że nie ma sobie wiele do zarzucenia, to trudno z tym polemizować nie znając sprawy bezpośrednio, z bliska i szczegółowo.
To jest zasadniczy powód dla którego uważam, że należy poczekać aż wypowiedzą się sami zainteresowani tj. powołana do tego komisja UMK, a więc koledzy na których pisał raporty.
Dodam, że nadal podtrzymuję to co napisałem pod poprzednim wpisem. Z mojego punktu widzenia tak to wygląda i tyle. Jasne że jest różnica między kimś kto pisał raporty za darmo jako jeden z wielu szeregowych wyjazdowiczów i nie miał osobistego oficera prowadzącego tylko zwykłego ubeka, a kimś kto pisał je za kasę i był prowadzony. Jeden i drugi pisał raporty. Dopiero ich szczegółowa lektura we właściwym kontekście mogłaby pokazać, który rzeczywiście był mniej przydatny i mniej szkodził. W dodatku z tego co rozumiem co rzecz działa się przed powstaniem solidarności, po której powstaniu profesor zerwał współpracę, a potem uciekł na zachód.
Art63,
Rozumiem. Dlatego, żeby uniknąć upolitycznienia tych kwestii, uważam, że osąd może być przede wszystkim moralny.
@ sceptyk :
Ciagle nie rozmiesz, ze bardziej mnie obchodza swinstwa, ktore pan prof. Wolszczan robi dzis (mowiac, ze wszyscy donosili) niz te, ktore robil 30 lat temu. Ale widac nie jestem w stanie cie przekonac. Tamte sprzed lat mnie nie dotycza, te zas – jak najbardziej. I dlatego daje sobie prawo do pewnej moralnej oceny calosci – jedno z drugim bardzo dobrze sie laczy i nawzajem tlumaczy.
„Mnie interesują fakty w tym względzie. Fakty, które wcześniej czy później i tak wychodzą na jaw, nie tylko w tym wypadku, ale także w przypadku wielu innych osób. ”
A mnie nie interesuja takie „fakty” (czyli mieszanina prawdy z interpretacjami SB). Wolalbym nigdy nie uslyszec o przeszlosci Wolszczana spisanej w archiwach SB. Wolszczan nie broni sie w sposob przemyslany ale to wydarzenie w niczym nie narusza mojego obrzydzenia dla praktyki grzebania w sbeckich archiwach. Kiedy juz zabraknie interesujacego materialu na wspolczesne postacie, zacznie sie fala grzebania w aktach rodzicow (wroci „dziadek z wermachtu” w wersji „dziadek TW”).
Tak nie ma zapisów zakazujących pracy współpracownikom bezpieki, ale ofiary systemu z wilczym biletem i po latach etatu nie dostaną !
„Ciekaw jestem, czy istnieją jakieś zapisy prawne uniemożliwiające dalszą pracę w dotychczasowym miejscu zatrudnienia profesora.” Kto by do takiego naruszania autonomii nauki dopuscił ?!
Sprawy chyba wyjasniaja np.teksty
http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=550
http://nfapat.wordpress.com/2008/08/28/niewyjasniona-zagadka-%E2%80%93-dlaczego-dr-reszczynski-moze-pracowac-na-uj-a-dr-wieczorek-nie/
JK napisal: bardziej mnie obchodza swinstwa, ktore pan prof. Wolszczan robi dzis (mowiac, ze wszyscy donosili)
Ja bym uzyl okreslenia „nieprzemyslane, emocjonalne wypowiedzi”. A moze nawet „glupie wypowiedzi”. Ale niekoniecznie swinstwa.
@ narciarz2 :
Ok. Zgoda. Wycofuje swinstwa, podtrzymuje nieprzemyslane… 😉
Opinie niezależne :
NIEFORMALNA GRUPA TOWARZYSKO-BIZNESOWO-AKADEMICKA
Esbecy Kiszczaka trzymają się mocno
http://www.dziennik.pl/polityka/article242150/Esbecy_Kiszczaka_trzymaja_sie_mocno.html
U(J)bekistan trzyma się mocno
http://nfapat.wordpress.com/2008/08/26/ujbekistan-trzyma-sie-mocno/
http://nfapat.wordpress.com/category/sprawa-stanislawa-gniadka/
znów abstrachując: http://wiadomosci.wp.pl/kat,94436,title,Polska-nauka-otrzyma-26-wiecej-pieniedzy—zapowiada-w-WP-minister-Kudrycka,wid,10393715,wiadomosc_video.html
@ abolo :
Pani minister mowi tam m.in tak: Już w 2009 roku na badania naukowe i rozwój instytutów naukowych popłynie w sumie 1miliard 240 milionów złotych.
Celnie uzywa slowa ‚popłynie’. Bez reformy systemu nauki, rzeczywiscie pieniadze te wlasnie tylko popłyna. 🙂
Wielu wybitnych naukowcow mialo slabe charaktery badz tez sympatie polityczne , z ktorymi obecnie mozna sie nie zgadzac. Osobiscie nie przypominam sobie aby ktokolwiek proponowal mi wspolprace ze sluzbami wywiadowczymi chociaz oczywiscie w Instytucie, ktory mnie zatrudnial oraz w Akademii Nauk byli funkcjonariusze oddelegowani przez MSW a zajmujacy sie wyjazdami sluzbowymi i wspolpraca z zagranica. Proponowano mi za to przystapienie do PZPRu, co uznalem wtedy za dowod zaufania iz nigdy umyslnie nie bede dzialal przeciwko interesom Panstwa Polskiego jakiekolwiek by ono nie bylo. Zaproszeniu uprzejmie odmowilem tlumaczac sie brakiem czasu oraz innymi zainteresowaniami niz dzialalnosc polityczna.
Osobiscie mialem przyjemnosc znac kilku wybitnych naukowcow nie tylko polskich, ktorzy mieli kontakty ze sluzbami specjalnymi swoich krajow. Jeden z nich zostal nawet z biegiem czasu dyrektorem CIA. Jestem zdania, ze wspolpraca z organami administracji panstwowej istniejacej na danym terenie jest kwestia swobodnego wyboru i moze byc oceniana tylko pod wzgledem tego czy obowiazki wynikajace z „drugiego etatu” byly wykonywane uczciwie, w interesie Panstwa, i bez naduzywania swojego polozenia do prywatnych rozgrywek. Niewatpliwie pisanie opinii czy donosow na znajomych z pracy i przyjaciol nie jest czynnoscia moralna. Ale walka polityczna czy konflikty miedzynarodowe czy miedzy-systemowe maja swoje wymagania i ktos, kto utozsamial sie z pewnymi ideologiami przeszlosci musial w swoim sumieniu rozstrzygnac jak postapic w kazdym wypadku. Jak pisal swego czasu znany pisarz rosyjski: „W naszym miasteczku tylko prokurator to porzadny czlowiek, a i on prawde mowiac swinia”.
@ Bobola :
Pierwszy raz tutaj przyznaje ci racje. 🙂
Kwestia sumienia. Przecież oni zwykle twierdzą, ż mają sumienie czyste, nie dodając, że nieużywane.
A jakie są Twoje „wytyczne” do obecnych służb specjalnych. Można donosić czy nie i co z sumieniem?
@Art63, Podobnie jak Ty sądzę, że istotne jest dostrzeżenie ewolucji jakiej podlegała kwestia lustracji. Na początku lat 90-tych było jasne, że chodzi o niezbyt liczną czołówkę poprzedniej opozycji, która stawała się klasą rządzącą. Chodziło o to, żeby przykładowo polskim premierem nie został nagle zakonspirowany agent SB ze spreparowanym życiorysem opzycjonisty. Potem gdy na podobieństwo legionów Piłsudskiego liczba opozycjonistów zaczeła gwałtownie rosnąć sytuacja zmieniła się w istotny sposób. Przy umasowieniu życiorysów opozycyjnych pojawiła się naturalna potrzeba wprowadzenia urzędu regulacyjnego (IPN), który odpowiednimi decyzjami uprawomocnia takie wartościowe biografie zapobiegając hiperinflacji. Nawet wieloletnia działalność opoycyjna ulega zatarciu wskutek chwili słabości (przykład Michała Boniego). Teraz obserwujemy zejście lustracji na dół, do mas. Nawet tak marginalne z punktu widzenia klasy politycznej stanowiska jak profesor uniwersytetu mogą już jej podlegać.
JK bliska jest wizja historii, w której uczelnie w czasach PRL były jednolitymi bastionami opozycji wśród, których pojawiali się współpracujacy z systemem „zdrajcy”. Ja pamietam to wszystko zupełnie inaczej i z tego inaczej zapamietanego kontekstu historycznego wynika moja niechęć do współczesnych wzlotów lustracyjnych również tych akademickich.
@ Jarek :
Ja nadal nie lacze donoszenia przez prof. Wolszczana z lustracja. Lustracja to proces niedopuszczania/odcinania bylych wspolpracownikow systemu od wplywu na dzisiejsza polityke panstwa. Oczywiscie PiS (i PO zreszta tez przylozyla do tego reke) kompletnie wypaczyl pojcecie lustracji (tak jak piszesz). Natomiast to, ze prof. Wolszczan donsil absolutnie w swietle prawa nie moze przeszkodzic mu w wykonywaniu zawodu nauczyciela akademickiego na UMK w Toruniu. Nie ma takiego prawa, ktore kazaloby go poddac wymogom lustracji (dzieki m. in. postawie s.p. prof. Bronislawa Geremka – pisalem o tym swego czasu w blogu). Ja ciagle uwazam, ze to bardzo dobrze i bron Boze nie namawiam do wprowadzania lustracji na uczelniach. Natomiast rekacje prof. Wolszczana na ogloszone w GP informacje wzbudzaja moj niesmak. Podobnie zniesmacza mnie histeria wokol samej tylko hipotezy, ze prof. Wolszczan moglby zrezygnowac z etatu na UMK. Facet narozrabial, broni sie oskarzajac innych i jeszcze grozi, ze jak beda o nim mowic zle to odejdzie. Do czegos takiego trzeba miec nie tylko tupet, ale i zaburzona zdolnosc samooceny. Dla mnie cala sprawa ogranicza sie do takiej wlasnie konkluzji, a z lustracja nie ma nic wspolnego.
Cale szczęście, ze są młodzi którzy widzą sprawy inaczej :
– sprzed 2 lat”Około 130 studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego podpisało się pod petycją do władz rektorskich o pełną weryfikację pracowników naukowych uczelni oraz odsunięcie od pracy dydaktycznej ze studentami wykładowców zamieszanych we współpracę z SB. ?Uważamy, że mamy pierwszeństwo domagać się, nieskalanej donosicielstwem państwu komunistycznemu, przeszłości wykładowcy. Uważamy, że powinien on być dla nas autorytetem tak naukowym, jak i moralnym. Uważamy, że Uniwersytet Jagielloński powinien mieć właśnie takich pracowników naukowych – uczciwych i patriotów? – napisali studenci w apelu przekazanym w środę rektorowi UJ, prof. Karolowi Musiołowi. Inicjator akcji, student II roku historii Paweł Zyzak ocenił, że wykładowcy podejrzani o współpracę z SB nie powinni uczyć studentów…”
@ jw :
Ci co bija zony, albo nie placa alimentow tez nie powinni.
@Jarek, też tak to widzę, chociaż zdaję sobie sprawę z sytuacji kogoś, kto musi współpracować z kolegą, który na niego donosił i na tym się wybił.
Sama lustrację w jej obecnej formie postrzegam jednak jako narzędzie ze strony elit PiS do posiadania papierów na każdego.
Dla przypomnienia, lustracja w zaproponowanym kształcie wprowadzała obowiązkowe deklaracje do instytucji łączącej funkcje prokuratoskie, sądownicze i odwoławcze (zasada inkwizycji) i sankcje w postaci zakazu wykonywania zawodu! Tak np. prawnik po 5 letnich studiach i 20 latach praktyki mógł stracić prawo do zawodu jeśli IPN uznałoby, że w deklaracji stwierdził nieprawdę. Jak można ustawą strzelać do najszlachetniejszych ludzi pokazała ostatnia decyzja prezydenta w sprawie rady zabytków Krakowa.
Proponowana ustawa dotyczyła ok. 700 000 osób a ich pełna weryfikacja zabrałaby ok. 15lat. Internowanych opozycjonistów było ok. 10 000, z tego ważnych osób kilka setek.
Zestawienie tych liczb jasno mówi o co toczy się gra i dlatego trzymam się od niej z daleka, choć nie lubię kapusiów (ani tych dawnych, ani tych dzisiejszych:).
jak zwykle manipulacje. TW w końcu lat 80-tych było ok. 100 000 ,a sumarycznie było znacznie więcej, bo częśc sie wykruszala. Oprocz TW byli KO i in, zatem te setki tysięcy wcale tak nie bulwersuja a zestawianie z liczba internowanych jedynie swiadczy, ze ktoś nie wie o czym pisze. Ale takich naprodukowal ten system miliony. Zresztą o to chodzilo. Udało się.
jk
Jak do tej pory wyrejestrowano z systemu nauczania tylko tych frajerow co mogli być TW czy tow a nie chcieli, a za to psuli młodziez podważając autorytety i obowiazujacy system. Ich nikt nie chce, bo nadal są niebezpieczni dla beneficjentow i systemu.
Zamiast dalszych objaśnień – Tekst na inaugurację nowego roku akademickiego
http://lustronauki.wordpress.com/2008/09/30/tekst-na-inauguracje-nowego-roku-akademickiego/
Jak udacznik Sadowski rozpracował nieudacznika Lipińskiego
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/8597/articlePage/1
oczywiscie nikomu nie szkodząc.
Wolszczan nie był jedyną gwiazdą. Galaktyka TW nie jest jeszcze poznana, ale sporo układow planetarnych juz rozszyfrowano.
@jw, nie są to manipulacje tylko moje zdanie na temat intencji ustawy wsparte liczbami (co oczywiście można kwestionować). Słowo manipulacja rozumiem jako świadomą chęć wprowadzenia kogoś w błąd, więc sobie wypraszam.
Dodam, że byłem łaskawy. Aby być całkowicie uczciwym należałoby zacząć od policzenia liczby ofiar donosicielstwa i tę liczbę zestawić z żądaniem deklaracji od 700 000 ludzi, 15 latami sprawdzania i prawem niszczenia wszystkim tym ludziom życia stosując zasadę „udowodnij, że jesteś niewinny”.
Szanowny Panie,
Pamietam chyba tego samego pana z MSW. To znaczy
Ministerstwa Szkolnictwa Wyzszego w 1968 r.
Czy mial na imie Auksencjusz ?
Wlasnie z powodu imienia go na zawsze zapamietalem.
Przyzna Pan, ze piekne polacenie
Auksencjusz Kocira !!!
Pozdrowienia