Świat wirtualny

pegaz_450.jpg

Uwagi spisane na marginesie PIT-a.

W ubiegłą środę złożyłem PIT-a, czyli rozliczyłem się z podatków. W sumie jest to czynność dość prosta. Rzędy cyfr z jednych papierów trzeba wprowadzić do programu w odpowiednie miejsca, wydrukować, podpisać i zanieść gdzie trzeba. Jak dobrze pójdzie, za dwa miesiące rzędy cyfr z PIT-a zmienią rząd cyfr na moim koncie. Pomyślałem sobie, że wirtualne przejdzie w realne, chociaż to niestety nie tak ? w końcu pieniądze na koncie do czasu ich wypłacenia lub płacenia kartą za coś mają w sobie też coś wirtualnego. Zresztą sama idea pieniądza ma taki charakter, bo opiera się na idei wartości symbolicznej. I zaraz zacząłem zastanawiać się nad samym pojęciem wirtualności i odróżnieniem świata wirtualnego od realnego. Czy aby na pewno pieniądze na picie są wirtualne? A co z kartami kredytowymi? Czy w ogóle podział na świat realny i wirtualny w tym wypadku ma sens?


Weźmy karty kredytowe. Czy pieniądze na karcie kredytowej są wirtualne, skoro skutki ich istnienia i operowania nimi są realne? W zasadzie do momentu płacenia nimi lub wypłaty gotówki pieniądze na nich nie istnieją. Dopiero z chwilą wykonania operacji stają się realne. A przynajmniej realny staje się wtedy dług. Podejrzewam nawet, że w momencie spłaty tego długu pieniądze te dopiero zaczynają istnieć faktycznie. Ale żeby coś takiego potwierdzić, trzeba by tutaj jakiegoś bankowca, który by wytłumaczył przejrzyście tajniki współczesnej bankowości.

W każdym bądź razie, brak fizycznego istnienia nie oznacza braku istnienia w ogóle. To jasne. Ale nie oznacza też istnienia jedynie pomyślanego, jak sugeruje jedna z interpretacji nazw pustych. Dla niewtajemniczonych ? interpretacja ta zakłada, że myśląc o pegazach w pewien sposób powołuję je do istnienia, ale tylko w świecie myśli. W przypadku pieniędzy z kart kredytowych nie istnieją one tylko w świecie myśli, skoro rodzą realne skutki. To jedna strona medalu.

Z drugiej strony, pieniądze te do momentu ich spłacenia nie istnieją. Mechanizmy bankowe są dla mnie trudne do pojęcia, ale pamiętam, że gdzieś wyczytałem coś takiego. Możliwości kredytowe banków przewyższają ilość środków przez nie zgromadzonych. Skoro tak jest, czyli bilans całego systemu nie jest na zero, to skąd bank bierze pieniądze na kredyty?

O ile dobrze pamiętam opracowania, cały system bankowy ma w sobie coś wirtualnego, przez co może być pod kreską, a mimo to funkcjonować w najlepsze. Dzięki tej wirtualności system jest elastyczny, co umożliwia dawanie kredytów w sumie z niczego. Ponoć istnieje jakaś granica takiej elastyczności, której przekroczenie rodzi jednak kolaps całości.

Wracając do pytania o sens rozróżnienia na rzeczywistość wirtualną i realną, sądzę, że jest ono uzasadnione. Oba światy są rzeczywiste, oba ze sobą powiązane, ale prawa nimi rządzące różne. W świecie realnym nie można być ciągle pod kreską i nie może istnieć coś z niczego. A może się mylę? Sam już nie wiem. W każdym bądź razie, takie to myśli zajmowały moją uwagę, gdy szczęśliwy po załatwieniu spraw podatkowych wracałem do domu.

Grzegorz Pacewicz

Il. Mary Hamilton Frye